Witam wszystkich czytelników.
Przepraszam, że tak długo trwało, zanim dodałam kolejną notkę.
Pokornie przepraszam
Muszę bardzo, ale to bardzo podziękować dwóm osobom za komentarze:
Kiasarin - dziękuję ci za to, że jesteś tu ze mną prawie od samego początku i to między innymi dzięki Tobie piszę dalej i tak samo dzięki Tobie pojawia się kolejna część tego opowiadania. Jesteś tu ze mną od dłuższego czasu i jeszcze się nie znudziłaś, to do prawdy nie lada wyczyn!
Inu-chan - moja droga, Tobie dziękuję, że zostałam zaszczycona najdłuższym komentarzem jaki kiedykolwiek został opublikowany na tym blogu. Do prawdy zaczęłam się zastanawiać, czy istnieje jakiś limit znaków, którego można użyć). Do prawdy byłam pod wrażeniem Twojego komentarza
Dziękuję Wam dziewczyny za wsparcie, jesteście wielkie i ten rozdział dedykuje właśnie Wam.
Dobra, pojawia się znowu kilka ciekawych postaci, które muszę po w telegraficznym chociaż, ale zawsze skrócie opisać.
Na początku zaczynamy od mojego ulubieńca:
Koganei Shinji: Zwariowany, wesolutki, zawsze pogodny, bez żadnych szczególnych umiejętności ze słodkim króliczym zgryzem. Jest słodki, musicie to przyznać. Jak na zupełnego bohatera drugoplanowego jest bardzo wyrazistą postacią i dodaje każdej scence z jego udziałem takiego uroczego zabawowego zabarwienia.
Kiyoshi Teppei: Założyciel drużyny Seirin. Musiał mieć jakąś operację, potem rekonwalescencja, dlatego nie mógł grać od początku z naszymi bohaterami i poznajemy go troszkę później. Jest nieco dziwny, ale potrafi co nieco. Nie wiem jak go inaczej opisać, jest hmmm.... Dziwakiem... ale wygląda na to, że nieźle sobie radzi na boisku i jest solidnym wsparciem
Mitobe Rinnosuke: Jest chyba jeszcze spokojniejszy i jeszcze bardziej niewidoczny niż Kuroko (przynajmniej dla mnie). Jednym słowem kwiat lotosu na tafli jeziora. Dobrze gra (jak każdy z resztą). Ciepły troskliwy, brat i kolega, co ciekawsze chyba nigdy nie odezwał się do nikogo ani jednym słowem, jest zupełną alternatywą dla Shinjego.
„Pierwszy raz, bywa trudny” C.D.
Noc była o wiele za długa tak
samo jak i kolejny dzień oraz kolejny, w zasadzie jeden drugiego mógłby bez
żadnych przeszkód odwiedzić, ale też żaden nie chciał, żeby wyglądałoby tak,
jakby mu się narzucał. Jeszcze nigdy weekend nie był tak przygnębiający, jak
wtedy, gdy wyczekiwali swojego kolejnego, chociażby przelotnego spotkania. Żeby
móc znów popatrzeć sobie w oczy, żeby posłuchać oddechu, ta dziwna nieopisana
tęsknota, za czymś, za niczym konkretnym, a może raczej tylko i wyłącznie za
drugim człowiekiem, nie pozwalała im zebrać myśli, wprowadzała zamęt w
codzienne czynności.
Kuroko wstał w poniedziałek o
wiele wcześniej, niż budził się zazwyczaj. Nie mógł spać, choć z całych się
starał, miał dziś dodatkowo trening, więc bardzo chciał być wypoczęty, ale nic
z tego nie wychodziło, w końcu pogodził się z faktem, że cały dzień będzie
przysypiał. W pewnej chwili wyobraził sobie jak siedzi obok Kagamiego, jest
zmęczony a jego głowa sama, bezwładnie opada na jego ramię, i w tej chwili na
jego twarzy pojawił się bardzo widoczny rumieniec, dalej nie był już w stanie
zasnąć, właśnie, dlatego wstał i poszedł do łazienki, szybko przemył twarz
zimną wodą, licząc, ze to mu coś pomoże, nie pomogło, wprost przeciwnie, teraz
uświadomił sobie, co mu się dziś śniło i jeszcze bardziej się zawstydził.
Spojrzał na swoje bokserki, zobaczył plamę, wiedział, od czego to jest i kto to
spowodował. Dzisiejszej nocy miał pewne fantazje, których głównym obiektem, był
nie, kto inny jak jego czerwono-włosy kolega. Głupio się poczuł, szybko
wskoczył pod prysznic pozbywając się poplamionych rzeczy. Zimna woda obmywała
jego ciało, ale nie była w stanie zmyć z niego brudnych myśli.*
Taiga wyszedł z mieszkania
szybkim krokiem, skierował się w stronę szkoły, niemal biegiem, chociaż nie
wiedział, po, co się tak śpieszy, skoro najprawdopodobniej będzie pierwszym,
który się tam zjawi, ale na samą myśl, że dziś zobaczy swojego chłopaka
dostawał skrzydeł i był gotów dla niego przebiec całe miasto z 20 albo i nawet
100 razy, gdyby go tylko o to poprosił.
Był pewien, że zupełnie
niepotrzebnie wybrał się o tak wczesnej porze do szkoły, ale za nic nie
potrafił usiedzieć na miejscu. Westchnął głęboko wchodząc do budynku. Rozejrzał
się dookoła, tak jak się tego spodziewał nie zobaczył żywego ducha. Podszedł do
szafki, żeby zmienić buciki.
-Kagami? – usłyszał za sobą,
cichy, znajomy głosik.
-Kuroko? – odwrócił się
gwałtownie, żeby spojrzeć na przybysza i upewnić się na 100 procent, – Co ty
tutaj robisz tak wcześnie?
-A ty? – zadarł głowę do góry i
patrzył mu w oczy.
-Ja ten… no… - drapał się palcem
wskazującym po policzku.
-Też nie mogłeś spać? –
wyprzedził tym samym wszelkie jego myśli.
-Skąd widziałeś? A tak w ogóle,
kiedy ty tu przyszedłeś?
-Byłem tu już przed tobą – stałem
tam pod ścianą – wskazał palcem w dość widoczne miejsce.
-Rany…
Ręce mu opadły, nie rozumiał, jak
mógł go znowu nie zauważyć, kiedyś to kiedyś, Male teraz przecież każda z jego
myśli biegła w jego kierunku, więc powinien go wyłapywać w mgnieniu oka, ale
oczywiście tak nie było.
-Nie odpowiedziałeś mi na pytanie
– przechylił głowę w bok.
-No nie mogłem… - uśmiechnął się
nieśmiało.
-Ja też – popatrzył teraz na
swoje splecione ręce.
-Wiesz, słodko wyglądasz, kiedy
się peszysz – powiedział to a jego twarz była niemal koloru jego włosów, sam
był o wiele bardziej onieśmielony.
-Przestań – zgarbił się nieco i
jeszcze bardziej zawstydził.
-Dobrze cię teraz widzieć.
Dziękował losowi, że jego chłopak
też przyszedł wcześniej i to o wiele wcześniej niż on, tak bardzo ta myśl
ogrzewała jego serce. Zapragnął mu jakoś podziękować za tą chwilę radości.
Złapał go za ramię i delikatnie przyciągnął do siebie, oparł go o swój brzuch,
przytulając go do siebie, a następnie oplótł rękami jego szyję. Kuroko też nie
pozostawał bierny, zacisnął pięści na koszuli chłopaka i przycisnął swój nos do
jego klatki piersiowej wdychając cudny zapach jego perfum. Ta chwila była
cudowna, zupełnie jak spełnienie snów, wyczekiwał spotkania, ale nie sądził, że
będzie ono tak cudowne. Zamknął oczy, by zaczął wolniej oddychać, senność dała
o sobie znać, gdyby mógł najchętniej wtuliłby się w niego cały i zasnął w jego
ramionach, tak mu było w tej chwili dobrze. Taiga wplótł palce w jego włosy i
zaczął je delikatnie gładzić, przebierając po kolei delikatne kosmyki. Niższy
był pewien, że jeśli czegoś nie zrobi, to za chwilę naprawdę odpłynie do krainy
Morfeusza. Podniósł wzrok, wyrywając tym samym swojemu przyjacielowi włosy z
ręki i popatrzył mu głęboko w oczy.
-Pocałuj mnie.
Widok tych ogromnych błękitnych
oczu, wpatrujących się w niego tak natarczywie i słów, które go zaskoczyły,
wywołały w rudym falę gorąca rozchodzącą się z wnętrza jego ciała aż do samych
czubków palców. Nie zamierzał jednak zignorować jego prośby, tym bardziej, że
sam miał na to ochotę. Nachylił się nieco, objął ukochanego w pół i podniósł go
do góry, niższy zarzucił mu ręce na ramiona i też się go przytrzymał, jego nogi
dyndały wysoko w powietrzu, przez pewną chwilę chciał go nimi opleść, ale się
powstrzymał na myśl, że przecież są w szkole. Przez dłuższą chwilę patrzyli
sobie w oczy. Kuroko oblizał swoje usta i odrobinę przechylił głowę w bok,
zamknął oczy i przybliżył swoja twarz do twarzy rudego, trochę za wcześnie
zamknął oczy i nie widział czy wszystko idzie dobrze, dlatego nie zmienił toru
i przez nieuwagę zderzył się swoim nosem z jego. Gwałtownie otworzył oczy i
odrzucił głowę ku tyłowi.
-Przepraszam – wypiszczał
zaciskając powieki. Był zły na siebie, że znów z jego winy coś poszło nie tak.
-Nie szkodzi – cieszył się w tej
chwili cieszył się, że jest na tyle silny, żeby móc go utrzymać jedną ręką, bo
drugą oderwał od niego i pogładził go po policzku.
-Spróbujemy jeszcze raz? – był cały czerwony.
-Oczywiście.
Tym razem to Kagami chwycił jego
głowę i ustawił pod odpowiednim kątem, a następnie delikatnie przyciągał w
swoją stronę, tak bardzo chciał go pocałować, poczuć słodki smak tych drobnych
ustek. Już miał dosyć tego ciągłego próbowania, miał zamiar to zrobić tu i
teraz. Oprócz Kuroko, nic innego go w tej chwili nie obchodziło, nic może
oprócz grupki zbliżających się do szkoły uczniów, których głośne krzyki i
śmiechy obaj usłyszeli już z daleka. Spojrzeli na siebie przerażeni i Taiga wypuścił
ukochanego ze swoich objęć, sprawiając tym samym, że biedaczek upadł na
podłogę, obijając sobie tym samym tyłek.
-Nic ci nie jest!? – wyższy
rzucił się swojemu chłopakowi na ratunek, kucając tuż przy nim – Przepraszam -
był gotów za to popełnić harakiri.
-Wszystko dobrze – spojrzał na
niego jednym okiem, drugie miał zamknięte, przez to, ze odczuwał lekki ból.
-Dasz radę wstać? – podał mu rękę
-To nic takiego – chwycił ją i
wsparł się na nim.
Kagami dźwignął go i ustawił do
pionu, najpierw mu się bacznie przyjrzał, czy aby na pewno wszystko z nim jest
w porządku a następnie bez namysłu zaczął rozmasowywać jego kość ogonową.
Kuroko zrobił się cały czerwony, wyglądało na to, ze jego chłopak nie zdaje
sobie sprawy z tego gdzie go dotyka, przyprawiając go tym samym o przyjemne
dreszcze.
-Kagami, macasz mój tyłek –
powiedział spokojnie.
-Ue! – odskoczył od niego w
jednej chwili a potem spojrzał na własną rękę, która dokonała tak karygodnego
czynu.
-Przepraszam! – wrzasnął
zażenowany i ukłonił się, tym bardziej, że kolejni uczniowie właśnie weszli do
budynku i zaczęli mu się przyglądać uważnie.
-Chodźmy już do klasy – kiwnął na
niego.
-No ok. – podążył za nim z
pokornie spuszczona głową.
* (dlaczego mam wrażenie, że te „brudne myśli” należały bardziej do mnie, niż do Kurosia? O.o).
* (dlaczego mam wrażenie, że te „brudne myśli” należały bardziej do mnie, niż do Kurosia? O.o).
***
Kagami usiadł na swoim miejscu
niepewnie, wyczekiwał na nadejście większej liczby ludzi i na nauczyciela,
błagał żeby zaczęły się już zajęcia myśl o tym, co przed chwilą zrobił nie
dawał mu spokoju, co chwila zerkał to na swoją dłoń, to ukradkiem na Kuroko. „Macałem
jego tyłek! On musi mnie mieć za jakiegoś cholernego zbola, no nie mogę! Co on
musiał sobie o mnie pomyśleć? Ja mogłem pomyśleć o tym wcześniej! Co ja
zrobiłem!?”
-Kagami – podszedł do niego jeden
kolega z klasy – Zrobiłeś 8 zadanie?
-Nie to wcale nie tak! Ja tego
wcale nie zrobiłem celowo – wrzasnął zrywając się z miejsca
-Dziwnie się zachowujesz – z tyłu
dobiegł go głos Tetsui.
-To nic takiego – odwrócił się
mechanicznie, przybierając bardzo nieszczery, udawany uśmiech na twarz.
-Jesteś chory? – wspiął się na ławkę,
żeby móc przyłożyć swoją rękę do jego czoła – Nie wygląda na to, żebyś miał
gorączkę. Rano też wydawałeś się być zdrowy.
-Naprawdę nic mi nie jest –
usiadł do ławki, ale nadal patrząc na chłopaka, jego dotyk go bolał – Ja tylko…
-Co? –rozłożył się na blacie,
kładąc głowę na łokciu.
-Przepraszam…
-Za, co?
-No za to… - ściszył głos, by
nikt ich nie usłyszał, – Że cię tam dotknąłem – spalił buraka.
-A, o to chodzi – wyprostował się
– Nie masz się, czym przejmować. To było całkiem przyjemne.
-Podobało ci się? – popatrzył na
niego zdziwiony.
-No jasne, to było całkiem miłe…
- odwrócił głowę w stronę okna i udawał, że przez nie wygląda.
-To… to dobrze…
-No już cisza, zaczynamy lekcje –
do klasy wszedł nauczyciel
Jeszcze nigdy nie cieszyli się tak
bardzo z zaczęcia zajęć, tym bardziej, ze reszta klasy zaczęła im się bacznie
przyglądać na pewno zastanawiali się oczy oni tam tak szepczą, a nie chciało
się żadnemu z nich przed nikim tłumaczyć. To, że byli razem nie było łatwe do
ukrycia, tym bardziej, że każdy z nich miał ochotę cały czas przebywać w
towarzystwie drugiego, gdyby byli parą mieszaną, nie musieliby się ukrywać, nie
byłoby to dla nikogo nic dziwnego, ale w takiej sytuacji nie bardzo mieli
ochoty na durne plotki i podteksty, lepiej, żeby dla innych pozostali
przyjaciółmi.
***
Po treningu, wszyscy byli dziś
doszczętnie wykończeni, a w szczególności biedny Kagami, który po ostatnim
wyczynie, czyli skoku-radości wykonanym przed Aidą dostał dziś taki wycisk, że
ledwo był w stanie ustać na nogach. Z ledwością udało mu się doczłapać do
szatni, gdzie bezwładnie opadł na ławkę. Ku przerażeniu całej reszty.
-Kagami umiera – wrzasnął Shinji.
-Wcale nie umiera – Teppei
położył rudemu na ramieniu dłoń – Chyba… - dokończył, nie widząc z jego strony
żadnej reakcji.
Za to Motobe przyłożył mu do
policzka butelkę zimnej wody, co go od razu otrzeźwiło.
-Jednak nie umarł! – radośnie
wykrzyknął Shinji podskakując do góry.
-To za mało by mnie zabić – Taiga
usiadł na ławce i zaraz wypił całą zawartość butelki, jednym haustem.
To mu nieco pomogło, co i tak nie
zmieniało faktu, ze jego nogi bolały go tak, jakby miały się zaraz rozpaść.
Chciał się umyć, ale nie był pewien, czy wstanie i pójście pod prysznic będzie
w granicach jego aktualnych możliwości. Trudno, jeśli zajdzie taka potrzeba
pójdzie na rękach.
-Może ci jakoś pomóc – dosłownie
wyrósł przed nim Kuroko. Nikt wcześniej nie zwracał uwagi na jego zatroskaną
minę.
Cóż, szczerze wątpił czy byłby w
stanie mu jakoś pomóc, niemniej jednak musiał zapytać w końcu się o niego
bardzo martwił. Patrzyła na to jak ciężko oddycha i nie wiedział, co mógłby
zrobić, żeby mu pomóc. Sam też był zmęczony, ale nie aż tak bardzo. Może
chociażby pomoże mu pójść do prysznicy. Jak o tym pomyślał, to od razu się
zaczerwienił, bo dalej zaczął go sobie wyobrażać zupełnie nago *. Więc postanowił
zrezygnować ze swojego pomysłu, żeby nie wyjść na to, że wszystko zaplanował.
-Jeśli tylko mogę ci jakoś pomóc,
to powiedź
-Możesz mi podać rękę – wyciągnął
ją do niego.
Kuroko użył swoich wszystkich
sił, jakie mu tylko zostały, aby pomóc mu wstać. Kagami ustał na nogach
najpewniej jak tylko potrafił, ścisnął w podzięce rękę swojego chłopaka i
chwiejnym krokiem podreptał pod prysznic. Ledwo pod nim stał, ale wiedział, że
jeżeli chociażby przykucnie to nie będzie w stanie wstać i będą musieli go
wyciągać a tego upokorzenia raczej by nie zniósł. Umył się szybko i wyszedł
spod prysznica. Wszyscy inni zaczęli się już powolutku rozchodzić, teraz bardzo
się martwił, że nie będzie w stanie dojść do domu, jednak, gdy zobaczył, kto na
niego czeka od razu dostał dodatkowy zastrzyk energii, widok tych lśniących,
spokojnych, niebieskich oczu, które wypatrywały tylko jego były dla niego
lepsze niż morfina, czy amfetamina. Nic się nie mogło z tym równać.
-Odprowadzę cię – Tetsuya zadarł
głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.
-Dzięki – ruszył w kierunku
wyjścia.
Wyszli z szatni, jako ostatni.
Poruszali się bardzo wolno, żaden z nich nie miał siły iść szybko, Kagami był
zmęczony po treningu, a jego przyjaciel zwyczajnie niewyspany. Chociaż układ
taki jak teraz był całkiem dogodny, dla pary, która musi się ukrywać przed wzrokiem
ciekawskich.
-Tylko się nie przewróć – zagadał
Kuroko, gdy weszli w zakręt.
-A, czemu?
-Bo nie będę w stanie cię
podnieść – powiedział całkiem spokojnie i poważnie.
-Ha ha! No dobrze – rozczochrał
chłopakowi włosy.
-Cieszę się, że już się lepiej
czujesz.
-No, a wiesz, co? – popatrzył na
niego przekornie.
-Hm?
-To wszystko twoja zasługa –
objął go ramieniem za szyję i wsparł się na nim.
-Ale jak to?
-Bo widzisz – podrapał się za
uchem – Jakoś tak bardzo motywująco na mnie działasz.
-Acha.
„<<Acha>> jak zwykle
tylko <<acha>>, stary mógłbyś się czasem wysilić” – pomyślał Taiga.
-A wiesz, tak sobie pomyślałem… -
teraz się zaczerwienił.
-Słucham.
-Dziś to raczej, nie, ale jutro,
nie wpadłbyś do mnie wieczorkiem, posiedzimy, pogramy w gry, czy co byś tam
chciał.
-Randka?
-Ua! Tak na to patrzysz? –
wzdrygnął się.
-Nie randka? – przechylił główkę
w bok jak piesek.
-Randka… - dał za wygraną,
demonstrując to głośnym westchnięciem, w końcu to miał na myśli, ale
bezpośredniość przyjaciela zawsze go uderzała – No to jak? – popatrzył na niego
z nadzieją.
-Z przyjemnością – uśmiechnął się
delikatnie.
*(nie ma to jak robić z małego słodkiego Kurosia, małego słodkiego zboczeńca :3 Me Gusta normalnie)
*(nie ma to jak robić z małego słodkiego Kurosia, małego słodkiego zboczeńca :3 Me Gusta normalnie)
Dziękuję za przeczytanie, zgodnie z tym co kiedyś powiedziałam: Jeśli będzie chociażby jedna osoba, która będzie czytać moje opowiadania, to ja na pewno będę je pisać.
Ostatnio nie dodałam kiedy pojawi się kolejna notka, bo zwyczajnie nie wiedziałam, czy ona się pojawi... dziś też nie mówię kiedy się pojawi, ale mogę zapewnić, że coś pojawi się w ciągu tygodnia, po prostu jak coś napiszę - to wam to wrzucę. A przez ten czas mam nadzieję, że Exorcista Was nie zaniedba
Notka mega fajna, taka słodka, jak z reszta całe to opowiadanie. Ale ma tez sporo śmiesznych momentów, jak choćby ten kiedy panikowali że Kagami im w tej szatni umarł XD... z resztą i tak będę to zaraz czytać po raz drugi ( zawsze tak robię jak mi się coś strasznie podoba) więc wypisze kilka momentów które moim zdaniem były genialne- pod względem śmieszności:
OdpowiedzUsuń"zasadzie jeden drugiego mógłby bez żadnych przeszkód odwiedzić, ale też żaden nie chciał, żeby wyglądałoby tak, jakby mu się narzucał." - co za debile, ale w sumie fakt zawsze w takich opowiadaniach jeden ma opory żeby odwiedzić tego drugiego... mimo że tak byłoby o wiele prościej
" zobaczy swojego chłopaka dostawał skrzydeł i był gotów dla niego przebiec całe miasto z 20 albo i nawet 100 razy, gdyby go tylko o to poprosił." - widzę że twój Taiga jak mój Shinra... leci na skrzydłach miłości XD
"-Kagami, macasz mój tyłek – powiedział spokojnie." - nie ma to jak ta jego bezpośredniość XD
a no i jeszcze to : " -Kagami – podszedł do niego jeden kolega z klasy – Zrobiłeś 8 zadanie?
-Nie to wcale nie tak! Ja tego wcale nie zrobiłem celowo – wrzasnął zrywając się z miejsca" - genialne... wyobrażam sobie minę tego zdziwionego kolegi co nie wiedział o co chodzi XD
Oczywiście było też sporo słodziutkich momentów... i widzę że z Kuroko nie jest już taki aniołek, co?
A no i zapomniałabym dziękuję za dedykowanie mi tak wspaniałej notki~! jest cudna *^* super prezent na koniec dnia... dzień miałam kiepski a tu proszę jak mi poprawiłaś humor.
Przepraszam za długość komentarza.... ja na serio z reguły się tak nie rozwlekam, ale no po prostu musiałam za to jak genialna była ta notka i za to jak mi poprawiła humor, a no i za dedykacje~! Dziękuję~!
A no i czekam co dalej. Nie waż mi się przerywać teraz!!! ja czytam i mi się strasznie podoba i obstawiam, że wielu innym osobom również się podoba :) Tylko najzwyczajniej mogą byc gdzieś na wakacjach i nie mieć netu... ja sama tak miałam rok temu, to była katorga...
Jeszcze raz przepraszam za długość, boję się że jak nadal będę cię zachwalać, to przebiję ilością znaków Inu-chan XD i czekam na next~!
Na początek... Strasznie dziękuję za dedykację! :33 Zwłaszcza, że komentowałam pierwszy raz... Ale i tak nie dam ci spokoju, więc będziesz zmuszona pisać całą wieczność~! ;33 Co do limitu znaków, komentuję z telefonu, więc mam limit 5000 znaków. :3 Jak dotąd nie napisałam chyba komentarza na więcej niż 1500... X3 Chociaż widząc komentarz Kiasarin-san, chyba będę musiała pobić ten rekord. ;3
OdpowiedzUsuńA teraz już tak poważnie, na temat tego co najważniejsze, czyli rozdziału~! :3 Był jak zwykle niesamowity! Z taką dozą humoru i słodyczy, jakiej nie można znaleźć nigdzie indziej. Jedyny w swoim rodzaju i tak wciągający, że... No właśnie, wciągnęłam go i chcę więcej. :3 Ale zaczynając od początku... Awww, Kuroko miał mokry sen. X3 No nic nie poradzę, uwielbiam takie akcje, a zwłaszcza jak wyobrażam sobie to zażenowanie na tej słodkiej twarzyczce. :3 Może mi się to przyśni~... Znaczy nie to co jemu (Choć przyznaję, cieszyłabym się... X3), tylko ta jego minka. X3
No i jak już w końcu dotarli do szkoły, przytulali się, zaczęłam się rozpływać nad tym, że w końcu się pocałują i co może być dalej... I znów ktoś im przerwał!!! >.< Niech to! Gdyby nie to, że przygotowywałam się na to, że może tak być, pewnie zaczęłabym okładać telefon poduszką. X3 A później ten tekst "Kagami, macasz mój tyłek" - tak bezpośrednie, że aż powalające... X3 Biedna poduszka, która musiała tłumić mój śmiech. X3
I jeszcze mój ulubiony fragment:
"-Randka?
-Ua! Tak na to patrzysz? – wzdrygnął się.
-Nie randka? – przechylił główkę w bok jak piesek." - Oooch, to było takie słodkie. :3 Naprawdę uwielbiam takie momenty~...
Ogółem (oczywiście) wszystko mi się podobało i mam nadzieję na więcej! ;3 Weny, obyś jej miała jak najwięcej~! :3
(I wygląda na to, że właśnie przekroczyłam 1700 znaków... Tak naprawdę to żartowałam z tym pobijaniem rekordu, ale ja zwyczajnie nie umiem się nie rozpisywać. X3" Tak więc strasznie się cieszę, że długie komentarze ci nie przeszkadzają. ;3)
Pomimo, iż jestem leniwym słoniem z totalną awersją do uzewnętrzniania się, to postanowiłam uświadomić Cię, że nie masz jedynie dwóch czytelniczek... Jak sądzę nie tylko ja mam niechęć do komentowania czegokolwiek (która wzmogła się po tym jak przy pierwszej próbie napisania tego mój laptop uznał za stosowne się wyłączyć uparcie twierdząc, że wyładował się...) i po prostu skomentowanie jest ponad ich siły i możliwości. W ich i swoim imieniu proszę o wybaczenie i dalsze pisanie wierząc, że masz większe rzesze czytelników...
OdpowiedzUsuńKawaiRonin
Czytam...czytam..czytam... nie moge przestać!
OdpowiedzUsuńSuper :D
Ja też czytam ^.^v
OdpowiedzUsuń