sobota, 20 lipca 2013

Kagami x Kuroko część 7

Ohayo Misie Kolorowe.
dziekuję za komentarze i słowa wsparcia...
Od razu muszę Was przeprosić za moje ostatnie emowanie... Inaczej tego określić nie mogę, ale jakoś tak wiele się na mnie zwaliło i czułam bezsens wszystkiego... Nadal mnie trzyma, ale postarałam się jak na razie to zwalczyć...

Dlatego udało mi się coś napisać... a może nie dlatego, tylko bardziej dzięki mojej siostrze, która jest także moją beta... A może raczej powinnam nazywać ją swoją edytorką, bo z tego co zauważyłam, przez ostatnie dni pełni właśnie taką funkcje, pilnuje, żebym nie zawalała terminów, podsuwa pomysły, a jak coś jest złe, to najzwyczajniej w świecie potrafi mnie nieźle ochrzanić... Wczoraj i dziś dosłownie stała nade mną żebym dokończyła to opowiadanie... Szczerze to brakowało jej tylko kija baseballowego, albo kałacha, no kałach byłby chyba dla niej lepszy. Już sobie wyobrażam jak zagania mnie pod ścianę, wręcza mi laptopa albo maszynę do pisania i wołając "Sznela! Sznela" każe mi dokończyć opowiadanie.... Brrr... I tak, przez to, że nie dokończyłam wczoraj tej części, kazała mi sie zabić, ale i tak był na tyle łaskawa, że pozwoliła mi stworzyć postać w Simsach i to ją właśnie wykończyć....
Łoj, ale się rozpisałam!
Niemniej jednak jeśli coś się nie spodoba, to może przez to, ze się wypalam, czy coś...

Dobra! Dosyć tego! Na razie niczego nie zamykam, ani nie kończę! Jak się wzięłam za kolejne opowiadanie, to na pewno doprowadzę to do końca!

Uwaga! Uwaga! Panie i Panowie (ciekawe czy jakikolwiek tu zagląda, jeśli tak, błagam daj znać o swoim istnieniu!) oto przed wami moje drugie opowiadanie o KagaKuro!

Here we go!



„Pierwszy raz, bywa trudny”
Kagami siedział wraz ze swoim przyjacielem, na dachu szkoły, wcinali swoje drugie śniadanie w ciszy. Dookoła nikogo innego nie było, wszyscy poukrywali się przed tnącym, jesiennym wiatrem, ale tutaj mogli przynajmniej pobyć ze sobą sam na sam.
-Kagami, mogę cię o coś zapytać? – powiedział Kuroko nerwowo ściskając w rękach kanapkę. Długo się na to zbierał.
-Jasne, pytaj, o co chcesz – popił soczek w kartoniku.
-Czy my ze sobą chodzimy? – spojrzał mu w oczy.
Taiga aż się zakrztusił słysząc to pytanie, zaczął głośno kaszleć i dusić się do tego stopnia, że napój wypłynął mu nosem. Na ratunek przybył mu kolega, klepiąc go po plecach.
-Co tak nagle? – zapytał, gdy doszedł już do siebie.
-Przepraszam, nie chciałem.
Przez cały czas nie rozmawiali o tym, co się ostatnio między nimi wydarzyło, każda próba zagadania na ten temat kończyła się spaleniem buraka przez jednego z nich i tyle z tego wyszło, dopiero teraz niższy się na to odważył, zbijając tym samym całkowicie z tropu przyjaciela.
-Nie, nie szkodzi – odkaszlnął kilka razy – A chciałbyś? – spojrzał mu w oczy.
-N… no tak… - znów ściskał drugie śniadanie, tak mocno, że ze środka zaczęły wypływać różne składniki. Spuścił wzrok i się zarumienił.
-Jeśli tak, no to myślę, że możemy – też był czerwony i nie patrzył na niego.
-A, co się robi jak się ze sobą chodzi? – uśmiechał się w duchu.
-E, co?
-No, co się robi jak się jest parą?
Kagami przez chwilę myślał, że to był żart, ale potem uświadomił sobie, że on przecież nie ma poczucia humoru, więc musiał zapytać poważnie. Myśl o tym, że to właśnie on ma mu o wszystkim opowiedzieć, bardzo go zawstydzała.
-No jak się jest razem to – podrapał się po głowie – Spędza się razem czas, rozmawia się, no ogólnie próbuje się lepiej poznać drugiego człowieka…
-Po, co?
-No… - nie bardzo wiedział, co ma odpowiedzieć – Jak się chce z kimś spędzić życie, to chce się go poznać…
-Całe życie – teraz na niego spojrzał, jego twarz miała niemalże barwę purpury – Chciałbyś ze mną być całe życie?
                -No nie wiem, właśnie, dlatego chcę cię poznać – on znowu był już cały spocony.
                -Acha. A jak się spędza ten czas?
                -Chodzi się na randki.
                -Gdzie?
                -Do kina, zjeść coś, na spacer, do domu.
                -A, co się na nich robi? – zalewał go pytaniami, bardzo szybko.
                -Siedzi się razem, gada, się całuje, no i „inne rzeczy” – ostatnie słowa niemal wyszeptał zakłopotany.
                -Całuje?
Podłapał to słówko, uświadomił sobie, że jeszcze nigdy tego nie robił, a teraz skoro byli już oficjalnie razem powinni się pocałować. Bał się tego, to było coś zupełnie nowego.
-No tak – odpowiedział mu Kagami, równie mocno speszony.
-Całowałeś się już kiedyś?
-T… tak… - kiwnął głową.
-Z, kim? – podniósł na niego wzrok pytająco.
-To było jeszcze zanim poznałem ciebie, zanim w ogóle wróciłem do Japonii, ona była moją dziewczyną w USA – ciężko było mu się zwierzać.
-Acha – teraz on się czegoś napił, żeby ukryć zakłopotanie.
-Ty też miałeś przecież dziewczynę.
-Tylko ona tak myślała… - kiepsko mu było z tym, że on nie miał żadnych doświadczeń w tej sferze.
-Rozumiem… a myślałem… no nie ważne… Powinniśmy już iść – wstał energicznie i wyciągnął rękę w stronę Kuroko, żeby jemu pomóc  
-Masz rację – podał mu dłoń.
Rudy, uśmiechnął się, gdy ta maleńka rączka znalazła się w jego, był taka przyjemna w dotyku, nie chciał jej wypuszczać, ale wiedział, że gdyby inni ich tak razem zobaczyli od razu by się wszystkiego domyślili. Wolałby tego uniknąć, przynajmniej na razie, kiedy tak naprawdę dopiero zaczynają i nie wiadomo, co może z tego wyniknąć, to było oczywiste, że się bał, opinii innych a także tego czy im wyjdzie, bardzo lubił swojego przyjaciela, nawet mógłby już teraz pokusić się o stwierdzenie, że jest dla niego kimś więcej, ale nie chciałby go skrzywdzić. Szarpnął go mocno i podniósł do góry, zaraz potem go puścił, wolał się nie przyzwyczajać do jego dotyku.
***
Rozległ się dzwonek obwieszczający koniec zajęć na dziś. Wszyscy w klasie zaczęli się szybciutko zbierać i rozchodzić do domów. Kagami poczekał na kolegę, chociaż może lepszym określeniem byłoby już „chłopaka”, aż ten zbierze wszystkie swoje rzeczy. Podszedł do jego ławki, zanim zdążył wstać i z skrępowaniem zapytał:
-Chciałbyś dziś wieczorem się wybrać ze mną na spacer?
-Jasne – odpowiedział spokojnie, wstając.
Taige jak zawsze uderzył jego spokój w każdej sytuacji, imponował mu tym jak nikt.
-To fajnie – odpowiedział niepewnie – wpadnę po ciebie koło 18? Może być?
-Jasne, idziesz? – odwrócił się do niego tuż przy drzwiach.
-Nie, mam jeszcze coś do załatwienia.
-Co?
-Nie ważne – uśmiechnął się – Uważaj na siebie – teraz niemal wypychał go z klasy.
-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć – patrzył w górę pytająco.
-Nie ważne! Idź już do domu, na pewno jesteś głodny!
Dopiero teraz udało mu się go pozbyć, obecnie była 14, czyli miał na wszystko tylko 4 godziny. Gdy tylko upewnił się, że Tetsui nie ma w pobliżu pędem rzucił się w tym kierunku, gdzie jak sądził znajdzie bez problemu Riko.
-Trenerze! Trenerze! – darł się za nią widząc jak wychodzi.
-Stało się coś, dziś nie mamy treningu – odwróciła się do niego.
-Mogę mieć do ciebie prośbę – zrównał się z nią krokiem.
-Słucham?
-Możesz mi dać numer do Satsuki Momoi. Na pewno go masz.
-Na, co ci on – zatrzymała się gwałtownie i popatrzyła na niego podejrzliwie.
-Mam do niej małą sprawę.
-Chcesz odbić dziewczynę kumplowi!? – wrzasnęła na niego uderzając pięścią w otwartą dłoń.
-Nie, to wcale nie tak – przestraszył się, nie myślałby nawet o tym – To zupełnie, co innego – machał nerwowo rękami.
-A niby, co? – wzięła się pod boki i patrzyła na niego karcąco.
-Chce ją o coś zapytać, i tyle!
-O, co? – nie chciała dać mu za wygraną.
-Mam tylko kilka pytań odnośnie Kuroko… - odpowiedział jej płochliwie.
-A nie możesz go zapytać? – wbijała mu wzrok tak bardzo, że niemalże go to bolało.
-Wolałbym nie – miał wrażenie, że z każdą chwilą on robił się coraz mniejszy, a ona coraz większa.
-Czemu?
-Dasz mi ten numer, błagam – prosił ją już ostatkiem sił, jeszcze chwilę brakowało a już miał paść przed nią na kolana i zacząć całować jej buty.
-No dobra – westchnęła i w końcu pękła – wyciągaj telefon, podyktuje ci.
-Dzięki wielkie.
Podskoczył do góry tak wysoko, ze Riko z niedowierzaniem się temu przyglądała. Miała nadzieje, że jeszcze kiedyś będzie w stanie powtórzyć ten wyczyn na jakimś meczu, potrzebował najwyraźniej jakiejś motywacji, by to zrobić. Zastanawiała się jak powinna go podpuścić… znaczy zmotywować kolejnym razem.
-Pisz: 123-456-789 – podyktowała mu szybciutko – Tak się zastanawiam, co wy wszyscy w niej takiego widzicie, przecież jest całkiem zwyczajna – nadęła buzię.
-Już ci mówiłem, że to nie to…
Naprawdę nie o to mu chodziło, nie chciał też sprawiać trenerce przykrości, ale teraz, gdy dyskretnie obserwował, jak ona niby przypadkiem maca się po swojej, niezbyt obfitej klatce piersiowej, wiedział, że mu się to nie udało i dziewczyna była przez niego smutna, a numer był mu faktycznie potrzebny do czegoś zupełnie innego, było kilka spraw, które go męczyły i chciał z nią o tym porozmawiać.
 
Mam tak podłamany nastrój, że w wakacje o jesieni piszę LoL!
Art pod tytułem: Wszyscy kochamy łakomczyszków :3

Nie to nie koniec tej opowieści, ciąg dalszy nastąpi kolejna notka 22.

Dziękuję za przeczytanue

3 komentarze:

  1. Tak sobie wchodzę, patrzę a tu kolejna częśc Kagami x Kuroko :3 dawno tu tego nie było (nie żebym nie kochała twojej shizay-i)więc zdążyłam zatęsknic :3 jak fajnie, czyli mogę się zacząc znowu ekscytowac w poniedziałek ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Brakowało mi tej parki ! Nawet sobie nie wyobrażasz jak się ucieszyłam kiedy to zobaczyłam <3 Z Kuroko taka pierdoła ! .w. Chcę szybko następny rozdzialik !!!!!! Pozdrowienia :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochanie cudowne opo, kolejne które mnie wciągnęło. Pisz dalej, choć i tak najbardziej mam nadzieję na jeszcze jakieś Hikaru x Kaoru.

    OdpowiedzUsuń