dziekuję za komentarze i słowa wsparcia...
Od razu muszę Was przeprosić za moje ostatnie emowanie... Inaczej tego określić nie mogę, ale jakoś tak wiele się na mnie zwaliło i czułam bezsens wszystkiego... Nadal mnie trzyma, ale postarałam się jak na razie to zwalczyć...
Dlatego udało mi się coś napisać... a może nie dlatego, tylko bardziej dzięki mojej siostrze, która jest także moją beta... A może raczej powinnam nazywać ją swoją edytorką, bo z tego co zauważyłam, przez ostatnie dni pełni właśnie taką funkcje, pilnuje, żebym nie zawalała terminów, podsuwa pomysły, a jak coś jest złe, to najzwyczajniej w świecie potrafi mnie nieźle ochrzanić... Wczoraj i dziś dosłownie stała nade mną żebym dokończyła to opowiadanie... Szczerze to brakowało jej tylko kija baseballowego, albo kałacha, no kałach byłby chyba dla niej lepszy. Już sobie wyobrażam jak zagania mnie pod ścianę, wręcza mi laptopa albo maszynę do pisania i wołając "Sznela! Sznela" każe mi dokończyć opowiadanie.... Brrr... I tak, przez to, że nie dokończyłam wczoraj tej części, kazała mi sie zabić, ale i tak był na tyle łaskawa, że pozwoliła mi stworzyć postać w Simsach i to ją właśnie wykończyć....
Łoj, ale się rozpisałam!
Niemniej jednak jeśli coś się nie spodoba, to może przez to, ze się wypalam, czy coś...
Dobra! Dosyć tego! Na razie niczego nie zamykam, ani nie kończę! Jak się wzięłam za kolejne opowiadanie, to na pewno doprowadzę to do końca!
Uwaga! Uwaga! Panie i Panowie (ciekawe czy jakikolwiek tu zagląda, jeśli tak, błagam daj znać o swoim istnieniu!) oto przed wami moje drugie opowiadanie o KagaKuro!
Here we go!
„Pierwszy raz, bywa trudny”
Kagami siedział wraz ze swoim
przyjacielem, na dachu szkoły, wcinali swoje drugie śniadanie w ciszy. Dookoła
nikogo innego nie było, wszyscy poukrywali się przed tnącym, jesiennym wiatrem,
ale tutaj mogli przynajmniej pobyć ze sobą sam na sam.
-Kagami, mogę cię o coś zapytać?
– powiedział Kuroko nerwowo ściskając w rękach kanapkę. Długo się na to
zbierał.
-Jasne, pytaj, o co chcesz –
popił soczek w kartoniku.
-Czy my ze sobą chodzimy? –
spojrzał mu w oczy.
Taiga aż się zakrztusił słysząc
to pytanie, zaczął głośno kaszleć i dusić się do tego stopnia, że napój
wypłynął mu nosem. Na ratunek przybył mu kolega, klepiąc go po plecach.
-Co tak nagle? – zapytał, gdy
doszedł już do siebie.
-Przepraszam, nie chciałem.
Przez cały czas nie rozmawiali o
tym, co się ostatnio między nimi wydarzyło, każda próba zagadania na ten temat
kończyła się spaleniem buraka przez jednego z nich i tyle z tego wyszło,
dopiero teraz niższy się na to odważył, zbijając tym samym całkowicie z tropu
przyjaciela.
-Nie, nie szkodzi – odkaszlnął
kilka razy – A chciałbyś? – spojrzał mu w oczy.
-N… no tak… - znów ściskał drugie
śniadanie, tak mocno, że ze środka zaczęły wypływać różne składniki. Spuścił
wzrok i się zarumienił.
-Jeśli tak, no to myślę, że
możemy – też był czerwony i nie patrzył na niego.
-A, co się robi jak się ze sobą
chodzi? – uśmiechał się w duchu.
-E, co?
-No, co się robi jak się jest
parą?
Kagami przez chwilę myślał, że to
był żart, ale potem uświadomił sobie, że on przecież nie ma poczucia humoru, więc
musiał zapytać poważnie. Myśl o tym, że to właśnie on ma mu o wszystkim
opowiedzieć, bardzo go zawstydzała.
-No jak się jest razem to –
podrapał się po głowie – Spędza się razem czas, rozmawia się, no ogólnie
próbuje się lepiej poznać drugiego człowieka…
-Po, co?
-No… - nie bardzo wiedział, co ma
odpowiedzieć – Jak się chce z kimś spędzić życie, to chce się go poznać…
-Całe życie – teraz na niego
spojrzał, jego twarz miała niemalże barwę purpury – Chciałbyś ze mną być całe
życie?
-No nie
wiem, właśnie, dlatego chcę cię poznać – on znowu był już cały spocony.
-Acha.
A jak się spędza ten czas?
-Chodzi
się na randki.
-Gdzie?
-Do
kina, zjeść coś, na spacer, do domu.
-A, co
się na nich robi? – zalewał go pytaniami, bardzo szybko.
-Siedzi
się razem, gada, się całuje, no i „inne rzeczy” – ostatnie słowa niemal
wyszeptał zakłopotany.
-Całuje?
Podłapał to słówko, uświadomił
sobie, że jeszcze nigdy tego nie robił, a teraz skoro byli już oficjalnie razem
powinni się pocałować. Bał się tego, to było coś zupełnie nowego.
-No tak – odpowiedział mu Kagami,
równie mocno speszony.
-Całowałeś się już kiedyś?
-T… tak… - kiwnął głową.
-Z, kim? – podniósł na niego
wzrok pytająco.
-To było jeszcze zanim poznałem
ciebie, zanim w ogóle wróciłem do Japonii, ona była moją dziewczyną w USA –
ciężko było mu się zwierzać.
-Acha – teraz on się czegoś
napił, żeby ukryć zakłopotanie.
-Ty też miałeś przecież
dziewczynę.
-Tylko ona tak myślała… - kiepsko
mu było z tym, że on nie miał żadnych doświadczeń w tej sferze.
-Rozumiem… a myślałem… no nie
ważne… Powinniśmy już iść – wstał energicznie i wyciągnął rękę w stronę Kuroko,
żeby jemu pomóc
-Masz rację – podał mu dłoń.
Rudy, uśmiechnął się, gdy ta
maleńka rączka znalazła się w jego, był taka przyjemna w dotyku, nie chciał jej
wypuszczać, ale wiedział, że gdyby inni ich tak razem zobaczyli od razu by się
wszystkiego domyślili. Wolałby tego uniknąć, przynajmniej na razie, kiedy tak
naprawdę dopiero zaczynają i nie wiadomo, co może z tego wyniknąć, to było
oczywiste, że się bał, opinii innych a także tego czy im wyjdzie, bardzo lubił
swojego przyjaciela, nawet mógłby już teraz pokusić się o stwierdzenie, że jest
dla niego kimś więcej, ale nie chciałby go skrzywdzić. Szarpnął go mocno i
podniósł do góry, zaraz potem go puścił, wolał się nie przyzwyczajać do jego
dotyku.
***
Rozległ się dzwonek
obwieszczający koniec zajęć na dziś. Wszyscy w klasie zaczęli się szybciutko
zbierać i rozchodzić do domów. Kagami poczekał na kolegę, chociaż może lepszym
określeniem byłoby już „chłopaka”, aż ten zbierze wszystkie swoje rzeczy. Podszedł
do jego ławki, zanim zdążył wstać i z skrępowaniem zapytał:
-Chciałbyś dziś wieczorem się
wybrać ze mną na spacer?
-Jasne – odpowiedział spokojnie,
wstając.
Taige jak zawsze uderzył jego
spokój w każdej sytuacji, imponował mu tym jak nikt.
-To fajnie – odpowiedział
niepewnie – wpadnę po ciebie koło 18? Może być?
-Jasne, idziesz? – odwrócił się
do niego tuż przy drzwiach.
-Nie, mam jeszcze coś do
załatwienia.
-Co?
-Nie ważne – uśmiechnął się –
Uważaj na siebie – teraz niemal wypychał go z klasy.
-Dlaczego nie chcesz mi
powiedzieć – patrzył w górę pytająco.
-Nie ważne! Idź już do domu, na
pewno jesteś głodny!
Dopiero teraz udało mu się go
pozbyć, obecnie była 14, czyli miał na wszystko tylko 4 godziny. Gdy tylko
upewnił się, że Tetsui nie ma w pobliżu pędem rzucił się w tym kierunku, gdzie
jak sądził znajdzie bez problemu Riko.
-Trenerze! Trenerze! – darł się
za nią widząc jak wychodzi.
-Stało się coś, dziś nie mamy
treningu – odwróciła się do niego.
-Mogę mieć do ciebie prośbę –
zrównał się z nią krokiem.
-Słucham?
-Możesz mi dać numer do Satsuki
Momoi. Na pewno go masz.
-Na, co ci on – zatrzymała się
gwałtownie i popatrzyła na niego podejrzliwie.
-Mam do niej małą sprawę.
-Chcesz odbić dziewczynę kumplowi!?
– wrzasnęła na niego uderzając pięścią w otwartą dłoń.
-Nie, to wcale nie tak –
przestraszył się, nie myślałby nawet o tym – To zupełnie, co innego – machał
nerwowo rękami.
-A niby, co? – wzięła się pod
boki i patrzyła na niego karcąco.
-Chce ją o coś zapytać, i tyle!
-O, co? – nie chciała dać mu za
wygraną.
-Mam tylko kilka pytań odnośnie
Kuroko… - odpowiedział jej płochliwie.
-A nie możesz go zapytać? –
wbijała mu wzrok tak bardzo, że niemalże go to bolało.
-Wolałbym nie – miał wrażenie, że
z każdą chwilą on robił się coraz mniejszy, a ona coraz większa.
-Czemu?
-Dasz mi ten numer, błagam –
prosił ją już ostatkiem sił, jeszcze chwilę brakowało a już miał paść przed nią
na kolana i zacząć całować jej buty.
-No dobra – westchnęła i w końcu
pękła – wyciągaj telefon, podyktuje ci.
-Dzięki wielkie.
Podskoczył do góry tak wysoko, ze
Riko z niedowierzaniem się temu przyglądała. Miała nadzieje, że jeszcze kiedyś
będzie w stanie powtórzyć ten wyczyn na jakimś meczu, potrzebował najwyraźniej
jakiejś motywacji, by to zrobić. Zastanawiała się jak powinna go podpuścić…
znaczy zmotywować kolejnym razem.
-Pisz: 123-456-789 – podyktowała
mu szybciutko – Tak się zastanawiam, co wy wszyscy w niej takiego widzicie,
przecież jest całkiem zwyczajna – nadęła buzię.
-Już ci mówiłem, że to nie to…
Naprawdę nie o to mu chodziło,
nie chciał też sprawiać trenerce przykrości, ale teraz, gdy dyskretnie
obserwował, jak ona niby przypadkiem maca się po swojej, niezbyt obfitej klatce
piersiowej, wiedział, że mu się to nie udało i dziewczyna była przez niego
smutna, a numer był mu faktycznie potrzebny do czegoś zupełnie innego, było
kilka spraw, które go męczyły i chciał z nią o tym porozmawiać.
Art pod tytułem: Wszyscy kochamy łakomczyszków :3
Nie to nie koniec tej opowieści, ciąg dalszy nastąpi kolejna notka 22.
Dziękuję za przeczytanue
Tak sobie wchodzę, patrzę a tu kolejna częśc Kagami x Kuroko :3 dawno tu tego nie było (nie żebym nie kochała twojej shizay-i)więc zdążyłam zatęsknic :3 jak fajnie, czyli mogę się zacząc znowu ekscytowac w poniedziałek ^^
OdpowiedzUsuńBrakowało mi tej parki ! Nawet sobie nie wyobrażasz jak się ucieszyłam kiedy to zobaczyłam <3 Z Kuroko taka pierdoła ! .w. Chcę szybko następny rozdzialik !!!!!! Pozdrowienia :3
OdpowiedzUsuńKochanie cudowne opo, kolejne które mnie wciągnęło. Pisz dalej, choć i tak najbardziej mam nadzieję na jeszcze jakieś Hikaru x Kaoru.
OdpowiedzUsuń