czwartek, 4 lipca 2013

Shizuo x Izaya część 17

Hej Misie.
Stęskniliście się za Potworkiem i Jego Utrapieniem? Bo przyznam się szczerze, że ja bardzo :3
Ostatnio pisałam tak słodko i delikatnie, że mnie aż samą zaczynało mdlić. Bleah... ile można tych cukierków, gwiazdek serduszek i tęczy, no nie mówiąc o krwi, tego akurat nigdy nie jest za dużo :)

Niemniej jednak ja bardzo stęskniona za nimi i za ich "czułością" do siebie nawzajem, stworzyłam tą oto wypociną poniżej.

Dobra, co tu się więcej rozpisywać, kolejna część o Shizayi!!!


„Jeśli to koniec”



     Wszyscy w Tokio powoli zapominali o zimnych wieczorach i chłodnych porankach, Słońce nad ich głowami świeciło coraz mocniej. Dziś było naprawdę gorąco. Z godziny na godzinę upał stawał się coraz bardziej nieznośny. Takiego właśnie popołudnia, dwóch mężczyzn leżało wtulonych w siebie.
     Shizuo, myślał o tym jak bardzo go nienawidzi, jaką jest kanalią, wrzodem na ciele społeczeństwa. Orihara Izaya, człowiek bez żadnych zasad, chociaż nie, miał swoje zasady, poplątane i nie zrozumiałe, przez nikogo innego niż on. „Tak bardzo chciałby go zobaczyć martwego” – myślał o tym, gdy po raz kolejny obejmował jego nagie ciało.
     -Shizu-chan – źródło jego nieszczęść, westchnęło w jego ramionach.
     Oh, jak on bardzo nienawidził, gdy się tak do niego zwracał, przecież to słodkie określenie w ogóle do niego nie pasowało. Tak bardzo pragnął jego śmierci. A mimo to każdego dnia oczekiwał, jego telefonu, że na niego czeka, że chce się z nim dziś zobaczyć. Coraz trudniej było mu wytrzymać tygodnia bez spotkania z nim, i z obserwacji wynikało, że z drugiej strony jest podobnie. Patrzył teraz, na autora jego rozterek, twarz miał spoconą, co nie było dziwne przy takiej temperaturze, a kosmyki włosów przylepione do czoła. „Piękny” – pomyślał. Zjechał wzrokiem, niżej, na jego szyję i klatkę piersiową, skóra była cała pokryta siniakami, ugryzieniami i zadrapaniami. „Nic dziwnego, że tak rzadko się spotykamy, najpierw musi to wszystko podleczyć” – pomyślał. Przytulił go mocniej do siebie.
     -Co ci jest, Shizu-chan? Zachowujesz się dziś jakoś o wiele spokojniej, niż zazwyczaj – zapytał brunet i uśmiechnął się.
     -Jestem trochę zmęczony, to przez ten upał – musnął wargami jego usta.
     Nie była to prawda, przecież wcale nie było tak źle.
     -Chyba jednak coś jest nie tak – dogadywał drwiąco.
     -Wydaje ci się - przygniótł go swoim własnym ciałem.
     -Ajć, ciężki jesteś, wiesz?
     -Przeżyjesz…
     -Głupi, Shizu-chan… - burknął pod nosem jak małe dziecko.
     -Coś powiedział? – ścisnął mocno jego ramię.
     -Nic, nic, tylko duszno mi – uśmiechał się złośliwie.
   Blondyn zamknął oczy i położył głowę na obojczyku kochanka. Nie chciał dłużej na niego patrzeć. Dziś było mu naprawdę gorąco. Usłyszał dzwonek telefonu.
     -To mój – Izaya wygrzebał się spod blondyna.
     Gdy wstał, ledwo trzymał się na nogach. Odebrał telefon i wyszedł z pokoju.
    Heiwajima został sam. Gdy jego towarzysz długo nie wracał, rozejrzał się po otoczeniu, nie wiedział już ile razy te mury, był świadkami jak w ten sposób jego i siebie upokarzał Usłyszał dźwięk lejącej się wody. Sam był spocony i też miał ochotę się wykąpać. Kto by pomyślał, że pierwsze letnie upały będą dla niego tak uciążliwe. Ubrał się do połowy, usiadł na łóżku i przypalił sobie papierosa. Spojrzał w stronę łazienki, brzydził się facetem, który właśnie z niej korzystał. Uważał, że jest największą kanalią, jaką nosił kiedykolwiek świat, która od tak dawna sprawiała, że jego życie, było pełne problemów i trosk. Nienawidził go z całego serca. Brzydził się nim, ale jeszcze bardziej brzydził się sobą. Za każdym razem, gdy to z nim zrobił, czuł się w pewnym sensie brudny. To, gdy go całował, przytulał, dotykał, czuł, ze to wstrętne. Ale najgorsze w tym było to, że nie potrafił już przestać i za każdym kolejnym razem miał z tego coraz większą przyjemność.
     -Od razu lepiej.
    Jego utrapienie właśnie weszło, wycierając mokre włosy ręcznikiem. Po jego ciele spływała woda, miał na sobie tylko spodnie, w dodatku niezapięte. Podszedł do Shizuo i przeczesał jego włosy palcami.
     -Fajne masz te kłaczki – powiedział wesołym tonem.
    „Tsy, musi mi się akurat tak pokazywać” – pomyślał blondyn.
    -Też byś takie chciał – objął go i przytulił swoją głowę, do brzucha kochanka.
    Jego skóra była przyjemnie chłodna. Potworek zaczął zcałowywać z niej resztki wody. Brzydził się właścicielem, za to, to ciało… po prostu go pragnął z każdą chwilą coraz mocniej. Rzucił go na łóżko i włożył rękę, za jego pasek. Brunet zamknął oczy i czekał na, to, co się wydarzy, rozkoszując się tą czułością.
     -Masz ochotę na jeszcze? – zaśmiał się, otwierając oczy.
     -Nie – spojrzał na niego – Muszę już iść.
    Znowu skłamał, po prostu nie chciał już dłużej z nim przebywać.
    -Szkoda – podrapał go za uchem. Zamknął oczy i rozchylił usta.
    Heiwajima dobrze wiedział, po, co to zrobił, czego on od niego oczekuje. Nie zamierzał mu tym razem ulegać. Dotknął palcem rozcięcia, a raczej ugryzienia na jego górnej wardze. Po czym wstał i dokończył się ubierać.
    -Gorąco dziś, może zanim wyjdziesz, weźmiesz prysznic?
    -Nie potrzeba, idę do siebie. Tam to zrobię.
    -Możesz to zrobić tutaj – wstał.
    -Nie – odpowiedział krótko, zapinając ostatni guzik koszuli – Wychodzę.
    -Poczekaj.
    Izaya podszedł do niego, staną za jego plecami i objął go w pół. Stanął na palcach i cmoknął go w szyję.
     -Jeszcze to – wrzucił mu do kieszeni muchę.
   „Nie dotykaj mnie!” – potworek krzyczał w myślach – „Nie wtedy, gdy próbuję się kontrolować!”
     -Co masz dzisiaj zrobić, tak ważnego, że nie możesz tutaj dłużej zostać – nadal go przytulał.
     -Nie interesuj się – odburknął mu. Chwycił jego rękę, żeby ją oderwać od siebie.
   -Ja się interesuję wszystkim – przylgnął do niego bardziej – A w szczególności tym… - przysunął usta, do jego ucha – Co robi mój kochanek… *
    -Że co!? – wyrwał mu się gwałtownie.
    „Co on właściwie przed chwilą powiedział?”
    -No, co, Shizu-chan? – jedna rękę, położył na swoim biodrze, a drugą machał teatralnym gestem – coś taki zszokowany?
    -Nie wygaduj głupot! – we wściekłości rzucił drugim o ścianę.
    -Hę? A jakbyś to inaczej nazwał – zamknął z bólu jedno oko.
    Nic mu nie odpowiedział, bo nie wiedział jak nazwać ich wzajemne relacje, ale na pewno nie tak. Jak go wkurzał ten jego złośliwy uśmieszek.
    -Nienawidzę cię! – wysyczał w końcu – Nie waż się o tym zapominać!
    Wyszedł, trzaskając drzwiami.
    -Byłbym głupi, gdybym o tym zapomniał - Orihara odpowiedział już sobie, rozmasowując zbolałe plecy.

*(ku*wa, ku*wa, co ja robie :/).


  Dziękuję za przeczytanie :* Kolejna część pojutrze, a co tam i tak nie mam nic lepszego do roboty :D A poza tym ta notka była krótka jak... no jak nie wiem co :P

P.S. Naprawdę kocham ten art, cieszę się, że mogłam się z Wami nim podzielić.

3 komentarze:

  1. ;-; za malo ;-; - pisze z telefonu - no dobra ja nie narzekam, bo sama nie pisze wiencej... tylko kolorowac mi sie nie chce...

    OdpowiedzUsuń
  2. tak art cudowny :) A z opowiadankiem to.... strasznie dziękuję~! Poprawiłaś mi nim humor, bo dzień mi się zapowiada strasznie.
    Nie wiem co takiego ugryzło Shizu-chan'a, ale na serio świetnie to jest opisane. Taki jego paradoks i "rozterki wewnętrzne" ( dziwnie to brzmi w stosunku do niego )
    Czekam na next~!

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja się cieszę, że się nim podzieliłaś ;D Kawaii XD
    Podpisuję się pod komciem od Kiasarin, też mnie zastanawia czemu mu tak odbija i odpycha tę słodką mendunię od siebie?
    Jakoś tak z niewiadomych przyczyn, przeczy samemu sobie i nie wie czego chce. To dziwne...
    Dlatego mam nadzieję, że nie będziesz mnie długo trzymać w niewiedzy ;D
    Życzę weny XD

    OdpowiedzUsuń