Stęskniliście się za Potworkiem i Jego Utrapieniem? Bo przyznam się szczerze, że ja bardzo :3
Ostatnio pisałam tak słodko i delikatnie, że mnie aż samą zaczynało mdlić. Bleah... ile można tych cukierków, gwiazdek serduszek i tęczy, no nie mówiąc o krwi, tego akurat nigdy nie jest za dużo :)
Niemniej jednak ja bardzo stęskniona za nimi i za ich "czułością" do siebie nawzajem, stworzyłam tą oto wypociną poniżej.
Dobra, co tu się więcej rozpisywać, kolejna część o Shizayi!!!
„Jeśli to koniec”
Wszyscy w Tokio powoli zapominali o zimnych wieczorach i
chłodnych porankach, Słońce nad ich głowami świeciło coraz mocniej. Dziś było
naprawdę gorąco. Z godziny na godzinę upał stawał się coraz bardziej nieznośny.
Takiego właśnie popołudnia, dwóch mężczyzn leżało wtulonych w siebie.
Shizuo, myślał o tym jak bardzo go nienawidzi, jaką jest
kanalią, wrzodem na ciele społeczeństwa. Orihara Izaya, człowiek bez żadnych
zasad, chociaż nie, miał swoje zasady, poplątane i nie zrozumiałe, przez nikogo
innego niż on. „Tak bardzo chciałby go zobaczyć martwego” – myślał o tym, gdy
po raz kolejny obejmował jego nagie ciało.
-Shizu-chan – źródło jego nieszczęść, westchnęło w jego
ramionach.
Oh, jak on bardzo nienawidził, gdy się tak do niego zwracał,
przecież to słodkie określenie w ogóle do niego nie pasowało. Tak bardzo
pragnął jego śmierci. A mimo to każdego dnia oczekiwał, jego telefonu, że na
niego czeka, że chce się z nim dziś zobaczyć. Coraz trudniej było mu wytrzymać
tygodnia bez spotkania z nim, i z obserwacji wynikało, że z drugiej strony jest
podobnie. Patrzył teraz, na autora jego rozterek, twarz miał spoconą, co nie
było dziwne przy takiej temperaturze, a kosmyki włosów przylepione do czoła.
„Piękny” – pomyślał. Zjechał wzrokiem, niżej, na jego szyję i klatkę piersiową,
skóra była cała pokryta siniakami, ugryzieniami i zadrapaniami. „Nic dziwnego,
że tak rzadko się spotykamy, najpierw musi to wszystko podleczyć” – pomyślał.
Przytulił go mocniej do siebie.
-Co ci jest, Shizu-chan? Zachowujesz się dziś jakoś o wiele
spokojniej, niż zazwyczaj – zapytał brunet i uśmiechnął się.
-Jestem trochę zmęczony, to przez ten upał – musnął wargami
jego usta.
Nie była to prawda, przecież wcale nie było tak źle.
-Chyba jednak coś jest nie tak – dogadywał drwiąco.
-Wydaje ci się - przygniótł go swoim własnym ciałem.
-Ajć, ciężki jesteś, wiesz?
-Przeżyjesz…
-Głupi, Shizu-chan… - burknął pod nosem jak małe dziecko.
-Coś powiedział? – ścisnął mocno jego ramię.
-Nic, nic, tylko duszno mi – uśmiechał się złośliwie.
Blondyn zamknął oczy i położył głowę na obojczyku kochanka.
Nie chciał dłużej na niego patrzeć. Dziś było mu naprawdę gorąco. Usłyszał
dzwonek telefonu.
-To mój – Izaya wygrzebał się spod blondyna.
Gdy wstał, ledwo trzymał się na nogach. Odebrał telefon i
wyszedł z pokoju.
Heiwajima został sam. Gdy jego towarzysz długo nie wracał, rozejrzał
się po otoczeniu, nie wiedział już ile razy te mury, był świadkami jak w ten
sposób jego i siebie upokarzał Usłyszał dźwięk lejącej się wody. Sam był
spocony i też miał ochotę się wykąpać. Kto by pomyślał, że pierwsze letnie
upały będą dla niego tak uciążliwe. Ubrał się do połowy, usiadł na łóżku i
przypalił sobie papierosa. Spojrzał w stronę łazienki, brzydził się facetem,
który właśnie z niej korzystał. Uważał, że jest największą kanalią, jaką nosił
kiedykolwiek świat, która od tak dawna sprawiała, że jego życie, było pełne
problemów i trosk. Nienawidził go z całego serca. Brzydził się nim, ale jeszcze
bardziej brzydził się sobą. Za każdym razem, gdy to z nim zrobił, czuł się w
pewnym sensie brudny. To, gdy go całował, przytulał, dotykał, czuł, ze to
wstrętne. Ale najgorsze w tym było to, że nie potrafił już przestać i za każdym
kolejnym razem miał z tego coraz większą przyjemność.
-Od razu lepiej.
Jego utrapienie
właśnie weszło, wycierając mokre włosy ręcznikiem. Po jego ciele spływała woda,
miał na sobie tylko spodnie, w dodatku niezapięte. Podszedł do Shizuo i
przeczesał jego włosy palcami.
-Fajne masz te kłaczki – powiedział wesołym tonem.
„Tsy, musi mi się akurat tak pokazywać” – pomyślał blondyn.
-Też byś takie chciał – objął go i przytulił swoją głowę, do
brzucha kochanka.
Jego skóra była przyjemnie chłodna. Potworek zaczął
zcałowywać z niej resztki wody. Brzydził się właścicielem, za to, to ciało… po
prostu go pragnął z każdą chwilą coraz mocniej. Rzucił go na łóżko i włożył
rękę, za jego pasek. Brunet zamknął oczy i czekał na, to, co się wydarzy,
rozkoszując się tą czułością.
-Masz ochotę na jeszcze? – zaśmiał się, otwierając oczy.
-Nie – spojrzał na niego – Muszę już iść.
Znowu skłamał, po prostu nie chciał już dłużej z nim
przebywać.
-Szkoda – podrapał go za uchem. Zamknął oczy i rozchylił
usta.
Heiwajima dobrze wiedział, po, co to zrobił, czego on od
niego oczekuje. Nie zamierzał mu tym razem ulegać. Dotknął palcem rozcięcia, a
raczej ugryzienia na jego górnej wardze. Po czym wstał i dokończył się ubierać.
-Gorąco dziś, może zanim wyjdziesz, weźmiesz prysznic?
-Nie potrzeba, idę do siebie. Tam to zrobię.
-Możesz to zrobić tutaj – wstał.
-Nie – odpowiedział krótko, zapinając ostatni guzik koszuli
– Wychodzę.
-Poczekaj.
Izaya podszedł do niego, staną za jego plecami i objął go w
pół. Stanął na palcach i cmoknął go w szyję.
-Jeszcze to – wrzucił mu do kieszeni muchę.
„Nie dotykaj mnie!” – potworek krzyczał w myślach – „Nie
wtedy, gdy próbuję się kontrolować!”
-Co masz dzisiaj zrobić, tak ważnego, że nie możesz tutaj
dłużej zostać – nadal go przytulał.
-Nie interesuj się – odburknął mu. Chwycił jego rękę, żeby
ją oderwać od siebie.
-Ja się interesuję wszystkim – przylgnął do niego bardziej –
A w szczególności tym… - przysunął usta, do jego ucha – Co robi mój kochanek… *
-Że co!? – wyrwał mu się gwałtownie.
„Co on właściwie przed chwilą powiedział?”
-No, co, Shizu-chan? – jedna rękę, położył na swoim biodrze,
a drugą machał teatralnym gestem – coś taki zszokowany?
-Nie wygaduj głupot! – we wściekłości rzucił drugim o
ścianę.
-Hę? A jakbyś to inaczej nazwał – zamknął z bólu jedno oko.
Nic mu nie odpowiedział, bo nie wiedział jak nazwać ich
wzajemne relacje, ale na pewno nie tak. Jak go wkurzał ten jego złośliwy
uśmieszek.
-Nienawidzę cię! – wysyczał w końcu – Nie waż się o tym
zapominać!
Wyszedł, trzaskając drzwiami.
-Byłbym głupi, gdybym o tym zapomniał - Orihara odpowiedział już sobie, rozmasowując zbolałe plecy.
*(ku*wa, ku*wa, co ja robie :/).
*(ku*wa, ku*wa, co ja robie :/).
P.S. Naprawdę kocham ten art, cieszę się, że mogłam się z Wami nim podzielić.
;-; za malo ;-; - pisze z telefonu - no dobra ja nie narzekam, bo sama nie pisze wiencej... tylko kolorowac mi sie nie chce...
OdpowiedzUsuńtak art cudowny :) A z opowiadankiem to.... strasznie dziękuję~! Poprawiłaś mi nim humor, bo dzień mi się zapowiada strasznie.
OdpowiedzUsuńNie wiem co takiego ugryzło Shizu-chan'a, ale na serio świetnie to jest opisane. Taki jego paradoks i "rozterki wewnętrzne" ( dziwnie to brzmi w stosunku do niego )
Czekam na next~!
A ja się cieszę, że się nim podzieliłaś ;D Kawaii XD
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod komciem od Kiasarin, też mnie zastanawia czemu mu tak odbija i odpycha tę słodką mendunię od siebie?
Jakoś tak z niewiadomych przyczyn, przeczy samemu sobie i nie wie czego chce. To dziwne...
Dlatego mam nadzieję, że nie będziesz mnie długo trzymać w niewiedzy ;D
Życzę weny XD