wtorek, 16 lipca 2013

Shizuo x Izaya część 21

Ohaio Moje Misie Kololowe! A może raczej moje Kochanieńkie Fanki :3

Dziękuje Wam za komentarze :*
Przepraszam, że tak dawno nie pisałam, ale na prawdę nie miałam czasu, a dodaje, dopiero o tej godzinie, bo napisać coś po 72 godzinach bez snu nie jest wcale tak łatwo.
Cóż mam nadzieję, że mi wybaczycie, ale na prawdę nie idzie nic napisać na konwentach, ale przynajmniej idzie znaleźć niezłą inspirację, cóż zdjęcie z cosplayerkami Shizuo i Izayi jest warte każdego wyrzeczenia :D

Żebyście mi wybaczyli, to Wam dodam moją małą inspirację, cóż zdjęcie może i nie jest najlepszej jakości, niemniej jednak zobaczenie czegoś takiego na żywo jest olbrzymią motywacją.
pomimo niewyspania i zaniedbania Was przez ten czas, uważam, ze było warto :P, chociażby dla tej foty.

Pewnie zauważyliście, że mój bloguś ma od pewnego czasu jeszcze jednego autora... Który hmm... pomimo tego jaka jest tematyka tego bloga zdecydował się mi pomagać i dodawać swoje opo, które może różnią się tematyką od tego co ja dodaje, ale też są ciekawe, dlatego myślę, ze przez ten tydzień,aż tak bardzo za mną nie tęskniliście, skoro on coś dodawał.

Dobra się rozpisałam, ale uwierzcie mi, że po każdym konwencie mam tyle do opowiedzenia, że przez 3 dni mogłabym gadać non stop!

Aj! Aj!Aj! Gumiś zamknij się i przechodź do sedna!
Przed Wami ostatnia część kolejnego opowiadania o Shizayi!

"Jeśli to koniec" C.D.



Słońce przypiekało już nieźle, gdy się ocknął. Cholernie łeb go bolał. Niestety, pamiętał wydarzenia wczorajszego dnia, nie miał zamiaru udawać, że jest inaczej, ale nie kojarzył, kiedy i jak znalazł się na łóżku, z którego teraz praktycznie się stoczył.
-Obudziłeś się – Izaya wszedł do pokoju zwabiony hukiem – Pamiętasz coś?
-Ta…, Ale nie jestem pewien, czy wszystko.
-Ok. Chodź. Będę tak miły i zrobię ci coś do jedzenia – podał mu rękę, – Bo w żołądku, to raczej nic ci już nie zostało – ironizował.
-Dobra – chwycił jego rękę – Mam takiego kaca, że nie obchodzi mnie już, czy zamierzasz mnie otruć…
-No daj spokój, po wczorajszym… Byłeś taki słodki, że nie mógłbym – pomógł mu wstać.
-Co masz na myśli?
-Pogadamy, przy jedzeniu…
                                                                              ***
-Co to jest? – Heiwajima podejrzanie patrzył na bezkształtną masę na swoim talerzu
Teraz dopiero sobie uświadomił, że jedli razem, tylko coś w miejscu publicznym, ewentualnie na wynos. Nigdy nie próbowali, tego, co przygotowywał drugi…
-Omlet, nie widać – odpowiedział urażony.
-Wybacz, ale nie bardzo go przypomina – poszturał go pałeczkami.
-Nie marudź – wzrok Izayi był w tej chwili naprawdę straszny.
-Może smakuje lepiej, niż wygląda – wziął gryza – Myliłem się… Jest jeszcze gorzej…
-No daj spokój. Nie może być aż tak złe – sam spróbował – Nie jedz tego! Aż tak bardzo cię nie nienawidzę… - zabrał mu talerz z przed nosa - Weź się wykąp, skoczę po coś gotowego.
-Tak, to chyba będzie najlepsze rozwiązanie… - Na wspomnienie tego „czegoś” dostawał gęsiej skórki.
                                                                              ***
-No dobra, to, co pamiętasz z wczoraj – zapytał Orihara, gdy już jedli gotowe bento.
-Że czekałeś na mnie tutaj… Zaraz – łypnął na niego groźnie – W zasadzie to jak ty się tutaj dostałeś?
-No wiesz, taki tam, zameczek, to nie jest dla mnie wielkim wyzwaniem – drapał się po czuprynie.
-Ty kanalio… Włamałeś mi się na chatę… - pałeczki trzasnęły w jego dłoni.
-No daj spokój, przecież sam chciałeś, wczoraj, żebym został.
-Może i tak, ale włamania, to nie tłumaczy.
-No, przestań już, przecież widzę, że jesteś zadowolony, że tutaj jestem Po tym wszystkim, co mi wczoraj zrobiłeś… Moje ciało ciągle pamięta, to wszystko, co mi wczoraj robiłeś… – popatrzył mu głęboko w oczy – Skoro wczoraj, tak bardzo mnie błagałeś, żeby cię nie zostawiał, że tak wiele dla ciebie znaczę…
-Kłamiesz, nie mówiłem tak… - czuł, że zaraz wybuchnie.
-No faktycznie, może tak było w książce, którą ostatnio czytałem – patrzył w sufit – A może i to byłeś faktycznie ty…
-I-za-ya… Masz 30 sekund, żeby się stąd wynieść…
-Nie muszę! – pocałował swojego niedoszłego mordercę.
Był zmęczony i bolała go głowa, a mimo to miał na niego ochotę, „Gez, ten drań znowu chce ze mną zrobić, co zechce!” – pomyślał. Naprawdę chwilę temu chciał go zabić, ale teraz, gdy patrzył na to seksowne * ciałko, nie mógł już mu się oprzeć. Odchrząknął i chwycił kochanka w pół i przyciągnął do siebie.
-Niech, będzie, dzisiaj tu możesz zostać – wymamrotał, bardzo tym zawstydzony.
-Heh… - zarzucił mu ręce na szyję – Czyżbyś miał ochotę na jakiś deser?
-Coś w tym sensie – ugryzł go w ucho – Ech, łeb mi pęka – pożalił się.
-Znowu zrobimy to na stole…? **
-Nie, dziś, zatargam cię do sypialni – bawił się jego włosami.
Wstał, i podrzucił bruneta. Gdy jego uda, zacisnęły się na jego biodrach, poczuł się tak cudownie, jak jeszcze nigdy. Słodkie całusy doprowadzały go do szaleństwa. Modlił się w duchu, by jakimś cudem dojść do sypialni, a nie rzucić się na niego tu i teraz. W dodatku mu tego nie ułatwiał. Przyciskał się do niego, coraz mocniej, przez co, czuł od niego narastające podniecenie.
-Uspokój się – powiedział, – Bo inaczej wylądujesz na podłodze – ścisnął jego nogę.
-Dobra, już dobra – popatrzył na rękę Shizuo – Tylko się pospiesz, bo jak tak dalej pójdzie, to ja nie wytrzymam.
„Cholera, czemu on jest tak pewny siebie. Denerwuje mnie tym”
Dotarli już do sypialni. Blondyn usiadł na łóżku, razem z kochankiem, który teraz siedziała na nim okrakiem.
-Ale mnie łeb napie*dala – rozżalonym głosem odezwał się były barman kładąc głowę na pościeli łóżka.
-Mój biedny Shizu-chan… - rozpiął mu koszulę i pogładził go po nagim torsie.
-Tylko nie „twój” – chwycił go i zmusiłby się ku niemu pochylił.
-Dobra nie czepiaj się… A wiesz, że seks pomaga na ból głowy – polizał jego wargi.
-Co ty nie powiesz – zamruczał i przygryzł jego nadal wystawiony język.
-Chcesz się o tym przekonać na własnej skórze? – wyprostował się i zaśmiał.
-Czemu nie – chwycił go za biodra i szybkim obrotem, sprawił, że teraz to on znalazł się pod nim
Pogładził go po policzku a następnie namiętnie pocałował. Ten wstrętny człowiek miał ciało, którego teraz tak bardzo pragnął. Przejechał dłonią od szyi wzdłuż klatki piersiowej, gdy dotarł do jego paska, rozpiął go a następnie podciągnął do góry jego koszulkę. Potem zaczął go całować po brzuchu z wolna posuwając się coraz wyżej, ręką ściągając spodnie. Gdy dotarł ustami do jego twarz, Izaya chwycił za jego twarz obiema rękami i zapytał:
-Czemu chciałeś, żebym wczoraj został?
-Nie powinieneś mnie w takiej sytuacji dodatkowo denerwować – przycisnął go do siebie bardzo mocno.
-Ajć, ale odpowiedz, na to pytanie – zamruczał, przyciskając swoje wargi do skóry kochanka.
-Sam nie wiem… - pocałował go w szyję – Może totalnie ześwirwałem.
-To, tak jak ja… - wpił się w jego usta, zaciskając pięść na blond czuprynie.
-Wiesz…, że cię nienawidzę – powbijał mu palce między żebra..
-Ua… Boli, Shizu-chan… Wiem, przecież wiem.
Heiwajima podniósł się, żeby móc zdjąć z siebie ciuchy, które teraz bardzo zaczęły mu przeszkadzać, szczególnie ucisk w spodniach, który z każdą chwilą odczuwał coraz wyraźniej był bardzo denerwujący. Potem szybciutko dopadł się do kochanka, żeby i jego pozbawić ubrań. Z zadowoleniem popatrzył na jego nagie ciało. Liczne blizny, które sam mu zrobił były dla niego tak piękne, na tej bladej skórze. Orihara wstał i oparł się dłońmi o podparcie łóżka, westchnął, gdy Heiwajima przeniósł swoje ręce gdzie indziej i zaczął go obmacywać, szepcząc przy tym całą serię sprośnych tekstów. Nawet ten potwór był dzisiaj na tyle zmęczony, by nie męczyć swojego chłopaka aż tak bardzo. Doskonale już znał wszystkie jego wrażliwe na pieszczoty, zarówno te delikatne jak i te brutalne, doskonale wiedział, co zrobić, żeby doprowadzić go do obłędu i sprawić by darł się o więcej. Teraz żałował, że nie chciał trzymać w swoim mieszkaniu żadnego żelu, teraz znacznie by mu wszystko ułatwił, ale musiał zadowolić tym, co miał pod dostatkiem. Poślinił palce, które następnie powoli wsunął między jego pośladki, jeden po drugim.
-Szybciej… mm… - ponaglił go Izaya.
-Ja tu chcę dla ciebie jak najlepiej – najpierw przytulił się do jego pleców.
-Wiem i uwierz, że doceniam – odwrócił głowę w jego kierunku – Shizu-chan – wyszeptał tuż przed pocałunkiem, zamykając oczy.
Heiwajima, położył mu ręce na biodrach u zmusił by się bardziej w jego stronę wypiął, wszedł teraz w niego bez najmniejszego oporu, usłyszał głośny jęk. Odczekał chwilę a następnie zakołysał biodrami. Teraz już nie myślał o pulsującym bólu głowy, teraz najważniejszy był Izaya, jego słodkie ciało, błogie westchnienia i żar bijący od niego. Nienawidził go, były takie chwile, w których chciałby mu sprawić najwięcej cierpienia, a zaraz po tym pragnął go uszczęśliwić na tysiące sposobów, rękoma błądził po jego skórze, drapiąc ją i ściskając, ustami całował jego szyję, zębami gryzł ramiona, myślami pożerał go całego. Brunet zaciskał pięści, gdy jego kochanek się w nim poruszał i gdy nieświadomie doprowadzał go do szaleństwa swoim dotykiem, sprawiając mu zarazem ból i przyjemność. Łóżko skrzypiało pod wpływem ich gwałtownych ruchów, mieszając się z jękami i westchnieniami.
-Jeszcze… Aa - jęczał brunet – Nie przestawaj… ha..***
Blondyn czuł, że jego kochankowi już niewiele zostało do tego, aby doszedł, przez ten czas doskonale zdążył poznać już jego reakcje, na to wszystko, co mu robił i można teraz powiedzieć, że znał jego najwstydliwsze sekrety, to jak przygryzał wargi, jak jęczał, jak drżało jego całe ciało. Znał go lepiej niż ktokolwiek inny na tym świecie.
-Shi… - Izaya  wyszeptał, zanim przygryzł poduszkę.  ****
-Już dobrze – wtulił się w niego, teraz dokończył bardzo spokojnie i sam doszedł.
Heiwajima odsunął się od niego i usiadł dokładnie naprzeciwko, popatrzył na jego spocone i trzęsące się ciało. Wyciągnął w jego kierunku obie ręce, chciał go przytulić. Brunet spojrzał na niego zamglonym wzrokiem i bardzo powoli osunął się na kochanka, który zaraz go całego otulił.
-Muszę się umyć wyszeptał po chwili odpoczynku Orihara.
-Po, co?
-Znów doszedłeś we mnie – podciągnął nieco kolana pod brodę – Mam wrażenie, że to wszystko zaraz wypłynie…
-I tak już wszystko jest brudne od twojego…
-Ale ja się czuję nie dobrze – podniósł na niego wzrok, który po chwili odpoczynku wracał już do normalności – Wciąż ciebie w sobie czuję…
-Nie dramatyzuj – rzucił od niechcenia – Poleż jeszcze trochę… - przycisnął go mocniej do siebie.
-Ale Shizu-chan – odezwał się jak małe dziecko.
-Po, co masz się myć, skoro zaraz znowu będziemy to robić.
-Hę?
-Znów mnie głowa zaczyna boleć… – rozmasował siebie skroń.
-A kim ja dla ciebie jestem? Tabletką na ból głowy? – zapytał rozżalony.
-No…
-Wielkie dzięki, teraz przynajmniej wiem, kim a raczej czym dla ciebie jestem – Wstał gwałtownie.
-Wracaj tu! – złapał go za rękę i znów wciągnął na łóżko, kładąc się teraz na nim i przytrzymując mu ręce.
-Odsuń się ode mnie! – zacisnął oczy.
-Kim chcesz dla mnie być? – zmusił go tymi słowami, by na niego spojrzał.
-Twoim kochankiem…
-Właśnie, a kochanek to ktoś z kimś się kocha – zaczął całować go po szyi.
-Kochanek, to ktoś, kogo się kocha… - wyszeptał mu niemal do ucha.
Shizuo gwałtownie poderwał głowę i spojrzał na niego przerażony, teraz przypomniał sobie słowa Celty „Powinieneś się upewnić, co ta osoba ma na myśli”. W jednej chwili myśli znów zaczęły krążyć w jego głowie, podsuwając straszne wizje. Krew zawrzała w jego ciele, a mięśnie były gotowe do walki, teraz był go gotów bez mrugnięcia okiem zabić.
-Tak myślisz, Izaya – blondyn tak mocno ścisną jego ręce, prawie słyszał trzask pękających kości.
-Ała – wrzasnął z bólu – Chyba sobie żartujesz, z tobą? Chyba jeszcze nie wytrzeźwiałeś! – te słowa sprawiły, że jego ręce zostały uwolnione – Nie zapominaj, że jesteś jedynym, którego nienawidzę – odsunął go od siebie i usiadł – nigdy nie chciałbym kochać, ani być kochany przez kogoś takiego jak ty!
-I vice versa! – złapał go za szyję i odgiął jego głowę od tyłu.
Zaczął się z nim całować, nic nie działało na niego bardziej pobudzająco, niż ich małe sprzeczki, jednym ruchem wciągnął go bardziej na łóżko i na nowo zaczął dotykać tym razem nie już tak delikatnie jak przed chwilą, ten facet go zdenerwował i musiał ponieść tego konsekwencje.
Shizuo zastanawiał się, czemu mu znowu uległ. Chyba rzeczywiście przyzwyczaił się do bycia jego zabawką. Znów myślał jak bardzo go nienawidzi, lecz po wczorajszym, wiedział, że pomimo najszczerszych chęci, nie jest w stanie tego zakończyć. Uwielbiał go dotykać, i uwielbiał być dotykany przez niego. Za każdym razem zastanawiał się, jak jego wróg to wszystko wytrzymuje. Nie był delikatny, dziś tak samo. Gryzł go, szczypał, wbijał pazury, ale nie potrafił się kontrolować, nie przy nim. A gdy widział jego zaczerwienioną twarz i słyszał jak dyszy mówiąc kolejny raz „Shizu-chan”, kompletnie się w tym wszystkim zatracał, coraz bardziej i bardziej. Obrzydzenie? Teraz już by tak tego nie nazwał. Wiedział, że musi się do tego przyzwyczaić, nie ma innego wyjścia. Tak bardzo go pragnął, z każdą chwilą, coraz bardziej. W końcu ta menda też pozwalała mu robić, ze sobą, na co tylko miał ochotę, bez skrupułów to wykorzystywał.
Dziś uświadomił, sobie, że nienawiść, jest całkiem pociągająca. I to pewnie, dlatego nie potrafi tego przerwać

*(buahahahahahaha. Kim ja jestem?)
** (Zła jestem XD)
***(matko, co ja z tymi pornosami? Wiem, że inni piszą ostrzejsze, ale ja wcale nie chcę tego pisać, naprawdę nie chcę! Zaraz, co ja gadam, dołączę się do Izayai: JESZCZE! MOCNIEJ! WIĘCEJ! GŁĘBIEJ!)
****(hmmm... Zauważyliście, że w tym zdaniu, czytając ciągiem, wyszła Shizaya? Ciekawy zbieg okolicznoći <<naprawdę!!!>>)
KONIEC

Dziękuję za przeczytanie :* i zachęcam do dalszego komentowania i czytania, bardzo byłabym wdzięczna za słowa krytyki, żebym mogła poprawić to, co jest źle.
Mały bonusik z Shizayą pojawi się 18-go
Dziś zamiast fajnych artów dodaje cosplaye, przecież są taaaaakie genialne! Nie sądzicie ;) ?



Thx też dla mojego kumpla, który podsunął mi pomysł na tekst „Nienawiść, bywa bardzo pociągająca”. Ave Ty! Arigato Tommy-chan!!!
 

5 komentarzy:

  1. Nie sądziłam, że Izaya gotuje aż tak źle xD Niedobre uke, niedobre. Dla swojego seme powinno przyrządzać coś, co go nie wyśle na pogotowie, lub co gorsza, zabije.
    Ale to Izaya, jemu można wybaczyć~!
    Powiem Ci, że nie tylko Ciebie cosplay zainspirował do pisania. Pamiętam jak ja spotkałam w galerii cosplay Shizayi i tak mnie na nich wzięło, że trzyma do dziś(minęło jakieś pół roku?).
    Pozdrawiam i czekam na bonusik ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. ostatni>? będę straasznie tęsknic ;cc pocieszeniem jest bonusik~ :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Też byłam na konie :D Ale tylko na sobotę Q_Q Nie mogę się doczekać bonusu, bo mam taki mega niedosyt po fanficku. Pozdrowionka :3

    OdpowiedzUsuń
  5. czemu już ostatni :c dobra ja wiem więcej zniszczyło by całe opowiadanie. A wracając do opowiadania: rozwalił mnie gotujący Izaya... a myślałam że to ja jestem beztalenciem w kuchni, ale ja przynajmniej robię rzeczy jadalne, nie twierdzę że smaczne, ale jadalne "-Znów mnie głowa zaczyna boleć… – rozmasował siebie skroń.
    -A kim ja dla ciebie jestem? Tabletką na ból głowy? – zapytał rozżalony.
    -No…
    -Wielkie dzięki, teraz przynajmniej wiem, kim a raczej czym dla ciebie jestem – Wstał gwałtownie." - XD ( tyle myslałam jak się określić i z paru linijek pisania zostało samo XD)
    tak wgl. to przepraszam ze dopiero dziś wiem że już dodałaś bonus, nawet go czytałam, wyszło ci świetnie, nawiasem mówiąc, ale wakacje meczą człowieka, mam mniej czasu niż w trakcie roku szkolnego, albo raczej mniej potrafię zrobić przez ten czas

    OdpowiedzUsuń