piątek, 26 lipca 2013

Kagami x Kuroko część 9

Ohayo... albo i nie... z resztą, czy ktokolwiek to czyta?

Tak w ogóle to doszliśmy z Exorcystą wspólnie do zacnej liczby postów czyli 50... powinnam się cieszyć... Powinnam...

Dobra obiecałam, że dodam kolejną część, chociażby dla jednej osoby która to czyta (o ile tak istnieje)



„Pierwszy raz, bywa trudny” C.D.
 

                  Za moment miała wybić 18.00 Kagami stanął przed drzwiami wejściowymi do swojego kolegi-chłopaka. Przeczesał ostatni raz włosy ręką, wziął kilka głębokich Odechów i nacisnął dzwonek. Po niedługiej chwili drzwi się otworzyły i zobaczył te ukochane błękitne tęczówki.
                -Cześć – starał się powiedzieć spokojnie, chociaż jego oddech szalał.
                -Hej – odpowiedział mu, swoim zwyczajnym tonem – Idziemy gdzieś?
                -Jasne – kiwnął głową i wysilił się na uśmiech, chociaż jego serce o mało, co nie wyskoczyło mu z piersi.
                Rudy odsunął się od drzwi, by pozwolić wyjść przyjacielowi, coś mu dzwoniło w uszach. Bardzo się denerwował. Przeszli już kawałek drogi w bliżej nieokreślonym kierunku, po prostu przed siebie.
                -A to dla ciebie! – wręczył Kuroko ozdobną papierową torbę.
                W tej chwili kopnął się mentalnie w zadek, za to, że nie dał mu tego wcześniej, nie tak to wszystko sobie zaplanował, wszystko szło zupełnie na odwrót.
                -Co to? – niższy zajrzał do środka i wyciągnął z niej pluszowego misia, – Z jakiej to okazji? – popatrzył mu w oczy.
                -Bez okazji… Po prostu chciałem ci coś dać.
                -Ale ja dla ciebie nic nie mam – posmutniał troszeczkę.
                -Nic od ciebie nie oczekuję, to JA chciałem coś ci dać…, jeśli ci się nie podoba – zaciskał pięści w kieszeniach.
                -Jest śliczny, dziękuję.
                Powiedział naturalnie i przytulił tego pluszaczka tak słodko, że Kagami sam miał ogromną ochotę przytulić jego, tak otulić go całego, trzymać jego smukłe ciało, przyciskać do siebie, i nie wypuścić nigdy. Odwrócił głowę by nie patrzeć na ten widok, bo coś aż mu w środku się gotowało. Nieopatrznie doszli do jakiegoś parku. Długo po nim spacerowali, nie wiedzieli, o czym rozmawiać, więc zaczęli gadać o szkole, o tym, ze Aida ostatnio nieźle ich ciśnie no i nie jest im wcale za łatwo, szczególnie, gdy jest w kiepskim nastroju. Zaczynało się już robić nieco ciemniej i o wiele zimniej.
                -Usiądziemy? – zapytał Tetsuya widząc zachęcająco wyglądające parkowe ławeczki.
                -Jeśli tylko chcesz – poczekał aż kolega usiądzie, a potem sam to zrobił – Przepraszam cię.
                -Za, co? – głaskał misia.
                -Ano, bo widzisz, ja chciałem zrobić ci dziś jakąś niespodziankę, ale kompletnie nie wiedziałem o tobie nic, oprócz tego, że lubisz grać.
                -Acha – patrzył w dal.
                -„Acha, tylko „acha” a może powiedziałbyś mi coś o sobie? Tak byłoby mi o wiele łatwiej.
                -A, co chcesz wiedzieć?
                -Co lubisz, a czego nie, chociażby tyle.
                -Nie ma nic, czego bym tak naprawdę nie lubił, czasem mnie coś denerwuje, ale to bardzo rzadko. Zwykle przyjmuje wszystko takie, jakie jest, więc nie można powiedzieć, że czegoś nie lubię, ale smutno mi się robi jak ktoś na mnie krzyczy, ale czasem to potrzebne, żebym się wziął w garść, więc tego też nie, nie lubię…
                -Ale mi pomogłeś – spuścił zrezygnowany głowę – To może mi powiesz, co lubisz.
                Przez chwilę panowała dziwna, niezręczna cisza, w końcu mu odpowiedział.
                -Kagamiego… - niemal wyszeptał, szybko, jakby jednym tchem chciał to z siebie jak najszybciej wyrzucić.
                Powiedział to jedno słowo i akurat w tym momencie zawiał chłodny wiatr niosąc ze sobą kolorowe liście, które migotały w świetle zachodzącego słońca, niczym drogocenne diamenty, najpiękniejsze z możliwych. Rudy aż otworzył szeroko oczy ze zdziwienia i z wolna odwrócił głowę w kierunku chłopaka. On też na niego teraz patrzył speszony, wtulony w misia z zaróżowionymi policzkami.
                -Naprawdę? – wolał się upewnić.
                -Yhym – coraz bardziej wciskał twarz w zabawkę.
                -Ja ciebie też lubię, Kuroko… - on też już się czerwienił, a całkowicie spalił buraka, gdy zdecydował się go trochę przytulić.
                Wyciągnął jedną ze swoich długich rąk w jego kierunku * i przyciągnął go do siebie, kładąc mu dłoń na ramieniu. Niższy jakby zmniejszył się jeszcze bardziej i oparł o klatkę piersiową kolegi i wypiszczał.
                -Cieszę się – tym razem wtulił nos w jego ramię.
                -Możesz na mnie spojrzeć… - wyszeptał.
                Gdy tylko podniósł na niego wzrok, Kagami pogładził go po policzku i zbliżył swoją twarz do jego, bardzo powoli, tętno obojga teraz szalało, rudy zwilżył usta i wypuścił głośno powietrze, które gorące pieściło delikatną skórę warg Tetsui, w tym momencie przeszedł go przyjemny dreszcz, zamknął oczy, chciał teraz tego tak bardzo, chciał zasmakować tego po raz pierwszy, już czuł delikatny magnetyczny smak, brakowało już dosłownie kilku milimetrów, zadrżał ponownie, tak teraz już to poczuje, bał się, ale w tej chwili nie pragnął niczego innego, tylko jego. Taiga już niemal dotknął jego ust swoimi, ujmująca woń jego skóry doprowadzała go do szaleństwa, dłoń, którą trzymał na jego policzku, paliła go żywym ogniem, także przymrużył oczy, zaraz go zasmakuje, już za moment…
                -Ha ha ha! Żartujesz!? No nie mogę ale zlewa! – usłyszeli jak ktoś idzie śmiejąc się głośno i natychmiastowo odskoczyli od siebie jak oparzeni. Rumieniąc się jeszcze bardziej niż do tej pory.
                -Ch… chodźmy stąd – rudy powiedział zawstydzony.
                -Tak – Tetsuya kiwnął głową ponownie wtulając się w misia
                -Późno już odprowadzę cię – powiedział smutno.
                -Dobrze.
                Kagamiemu zrobiło się przykro, liczył na to, że jego chłopak zaprotestuje i będzie chciał z nim spędzić jeszcze więcej czasu w końcu to był piątek, jutro mieli wolne i mogli posiedzieć do późna, nie musieli się nigdzie spieszyć, powiedział to od tak sobie, ale liczył na słowa sprzeciwu, zamiast na aprobatę, widocznie aż tak bardzo go nie lubił.
                Teraz obaj przez dłuższą chwilę szli obok siebie, ale jakby tak osobno, co chwila zwiększali dystans między sobą, całkiem nieświadomie. Szli też w nierównym tempie.
                -Kagami – Kuroko jakby zauważył w tym coś niepokojącego – Coś się stało?
                -Nic – szedł trzymając ręce w kieszeniach, wydawał się być czymś zdenerwowany.
                -Kagami…
Wyciągnął delikatnie swoją dłoń w jego stronę, na tyle, żeby nie wyglądało to dziwnie z boku, ale również na tyle znacząco, by przyjaciel zrozumiał, o co mu chodzi.
                Rudemu serce stanęło, gdy, teraz pojął, o co mu od początku chodziło. Żeby się upewnić sam wyciągnął rękę z kieszeni i nadstawiał w jego kierunku. Popatrzył mu prosto w oczy, chciał z nich cokolwiek wyczytać, dostrzegł w nich strach i nadzieję. Żeby dłużej nie trzymać go już w niepewności i dodatkowo, jego i siebie więcej nie torturować, zaplótł delikatnie swoje palce na jego szczupłej dłoni. Teraz, gdy trzymał tą drobną rączkę w swojej czuł się lepiej, niż wtedy, gdyby wygrał jakieś bardzo ważne zawody, w tej chwili nic nie było dla niego cenniejsze od dotyku jego cienkiej, lekko spoconej ze zdenerwowania skóry. Chciałby z nim tak zostać na zawsze. To było takie przyjemne. Ścisnął nieco mocniej, druga strona zrobiła to samo. Pomimo, że szli obok siebie bardzo sztywno, tak jakby byli dziwnymi manekinami, to ich palce, co chwila zaciskały się na dłoni drugiego, za nic nie chcąc siebie puścić.
                -Możemy iść tamtą drogą? – zapytał nieśmiało Tetsuya wskazując na ścieżkę w zupełnie innym kierunku niż jego dom.
                -Chłodno jest…
                Powiedział bez namysłu i zaraz pożałował, że nie ugryzł się w język. Później dopiero skumał, co jego chłopak miał na myśli, prosząc go o to. Najpierw sam miał pretensje o to, że Kuroko mu się nie sprzeciwił, gdy chciał już go odprowadzić, a teraz sam wyjechał z tak beznadziejnym tekstem. Był zły na siebie, szczególnie, gdy widział zawiedziona minę małego. Strzelił sobie mentalny policzek i postanowił natychmiastowo naprawić swój karygodny błąd.
                -Jasne, że pójdziemy tamtędy! – szarpnął go i przyciągnął bliżej do siebie.
                Teraz mały przylegał do niego swoim ramieniem, co obojgu się jeszcze bardziej spodobało, ale nadal nie zamierzali rozpleść swoich dłoni.
                Spacerowali tak długo, dopóki mrok nie okrył już całej ziemi, pozwalając by ukrył ich w swoich ramionach przed wzrokiem ciekawskich, a szron powoli nie oplótł drobnych gałązek traw. Ich dłonie powoli zaczął przenikać dotkliwy chłód, najchętniej ukryliby je oboje w kieszeniach, ale to oznaczałoby to, że musieliby siebie puścić, a tego żaden z nich nie chciał uczynić, szli, więc trzymając się za ręce, starając się ogrzać nawzajem swoim ciepłem **
                W końcu obaj zdecydowali, że nie ma sensu tu dłużej marznąć, skierowali się w stronę domu Kuroko. Chociaż żaden z nich nie miał ochoty na rozstanie, dzisiejszy wieczór, był niemalże idealny. Stanęli przed wejściem. Taiga popatrzył na chłopaka, przez chwilę bardzo mocno ściskał jego dłoń, a następnie wyprostował palce, z drugiej strony jednak nie było żadnej reakcji, nadal go kurczowo ściskał, w końcu, rozluźnił uścisk i puścił go. Ustał naprzeciwko niego jakby na coś czekając.
                -Dobranoc – podniósł na niego błękitne oczy.
                -Śpij dobrze – pogładził go po włosach.
                Mały odszedł od niego i otworzył drzwi, zerknął jeszcze przez ramię na przyjaciela i już miał zniknąć.
                -Poczekaj! – wyciągnął w jego kierunku dłoń.
                -Coś się stało? – zatrzymał się.
                -Chodź tu jeszcze na chwilkę.
                Kuroko bez słowa podszedł do kumpla rzucił okiem na misia, którego od niego dostał, zaplótł ręce za plecami, nadal nie wypuszczając pluszaka.
                -Co chcesz?
                Kagami nic nie powiedział, tylko uśmiechnął się i postukał swoim palcem wskazującym w swoje wargi. Niższy, spuścił na chwilę wzrok, a jego policzki spłonęły rumieńcem, wiedział, o co mu chodzi. Zaraz jednak zebrał w sobie całą odwagę i ustał na palcach, żeby mu całą czynność ułatwić. Taiga znów nachylił się znacznie w jego stronę, ich usta już miały się zetknąć, ale mały przeholował z próbą jak najbardziej rozciągnięcia swojego ciała ku niebu i się delikatnie zachwiał do tyłu, skutecznie wszystko przerywając, jak na razie. Rudy uśmiechnął się tylko, ta cała sytuacja go wyłącznie rozbawiła, tym razem, żeby wszystko odbyło się bez zbędnych przeszkód chwycił go za ramiona i delikatnie przyciągnął do siebie. Było zimno i już czuli swoje gorące oddechy, które miło pieściły ich skórę. Kuroko uchylił nieco usta, odważał go zapach perfum przyjaciela, pragnął w tej chwili tak bardzo sprawdzić jak smakują jego usta, potrzeba tylko jeszcze chwili a się o tym przekona.
                Nagle rozległo się szczekanie a z wnętrza mieszkania wyskoczył No. 2 radośnie witając swojego pana i jego towarzysza, jednak ten drugi zamiast także przywitać się z pupilkiem, odskoczył w tył, puszczając swojego chłopaka, a następnie upadając swoim długim (yaoistki celowo dobierają słowa :3) ciałem na ziemię. Mały któryś raz z kolei ratując go przed zejściem śmiertelnym na skutek przerażenia, odciągnął od niego swojego zwierzaka, wpuszczając go z powrotem do mieszkania, a sam nachylił się nad przerażonym rudzielcem.
                -Pójdę już – powiedział smutno patrząc jak jego przyjaciel się zbiera.
                -Dobra.
                Zgodził się bez namysłu, i tak cały nastrój szlak trafił, gdyby nie ten cholerny kundel, już dawno by się na to odważył, ale teraz, gdy pokazał się z jak najgorzej strony nie miał zamiaru tego próbować ponownie. Zebrał się z zimnej ziemi, otrzepując z resztek kurzu. Popatrzył jeszcze na zawiedziony wzrok Kuroko, który właśnie chował się za drzwiami. On też zanim je zatrzasnął rzucił mu ostatnie spojrzenie.
                -Dobranoc – wyszeptał, zanim zamknął drzwi.
                -Spotkamy się w szkole.
Uśmiechnął się, a jego przyjaciel na te słowa znów uchylił nieco wejście i odwzajemnił uśmiech
-Jasne – odpowiedział mu.

*(rozwalę atmosferę, zabrzmiało to tak, jakby go miał za chwile dorwać Slenderman)
**(i swoją miłością, [co ja palę?] <<nie wiem, co palisz, ale mam pretensję, że się nie dzielisz… - dopisek beta>>)
 Dziękuję, jeśli ktokolwiek to przeczytał

2 komentarze:

  1. ja czytam ~! A właśnie co do rozdziału to byłam strasznie ciekawa co rudzielec wymyśli, skoro jego plan nie wypalił. Trochę dziwne że nie zabrał go gdzieś konkretnie, nie wiem do kina czy gdzieś, ale z drugiej strony, tak fajnie, nietypowo... szkoda ze im ciągle przerywali... nawet pies był przeciw nim XD
    Czekam na next~!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ummm... Więc tak, na początek bardzo, ale to BARDZO przepraszam, że do tej pory nie komentowałam! >.< Właściwie, to jeszcze nikogo nie komentowałam jako Inu-chan, ale z telefonu tylko tak mogę, a przed komputerem ostatnio nie mam nawet czasu usiąść~... No dobrze, ale ja tu szczekam od rzeczy. >.< Przepraszam, mam tak ze stresu... A przecież miałam mówić (pisać ;3) na temat twoich opowiadań. :3 Więc tak... Chcę, żebyś wiedziała, że czytam cię właściwie od niedawna, ale przeczytałam już każdą notkę i codziennie sprawdzam, czy napisałaś może coś nowego. :3 Twoje opowiadania są dla mnie trochę jak narkotyk, gdybyś przestała pisać, pewnie bym tego nie przeżyła. X3 Po prostu wielbię twój styl pisania, to jak cudownie oddajesz każdy gest, jak dobrze trzymasz się charakterów i jak bardzo potrafię się zatracić w słowach, które przelałaś na klawiaturę. Mam wrażenie, że za każdym razem uśmiecham się do telefonu, ale nie mogę być pewna, bo nie bardzo kojarzę, co się ze mną dzieję, kiedy wczuwam się w akcję w twoich rozdziałach. X3 I to naprawdę nie tak, że nie chciałam komentować, po prostu wiem, że słabo mi to wychodzi... Za to uwierz, że jeśli obiecasz rozdział na 3 w nocy to nie zasnę dopóki nie przeczytam. ;3 I postaram się komentować, żebyś wiedziała, że jestem tu i cię nie opuszczę, a wręcz będę nękać o nowe rozdziały. ;3
    A tak jeszcze a'propos tego rozdziału (Który czytałam wracając do domu z kina i o mało nie wpadłam na drzewo, tak się zaczytałam X3) był strasznie uroczy (To co uwielbiam najbardziej *^*) i słodki... A w tym momencie:
    "-Ha ha ha! Żartujesz!? No nie mogę ale zlewa! – usłyszeli jak ktoś idzie śmiejąc się głośno i natychmiastowo odskoczyli od siebie jak oparzeni. Rumieniąc się jeszcze bardziej niż do tej pory."
    miałam ochotę złapać za najbliższy znak i rozwalić ludzi, którzy im przerwali. >.< Jak tak można! Szczeniakowi wybaczę (w końcu go rozumiem ;3) ale im już nie. A było tak nastrojowo, już czułam wypieki na policzkach, oni się do siebie zbliżali... (Ach, i za takie napięcie cię kocham~...) A tak nagle ktoś im przerywa! Wredne, za to wiem, że niezbędne~... Czekam na więcej! Dużo, dużo więcej! :33 I gratuluję tych 50 notek. ;3 Egzorcystę też czytam i również na niego czekam, więc mam nadzieję, że pojawi się coś więcej z jego strony. :3
    A teraz~... Wybacz potwornie długi komentarz~... (Wspominałam, że dużo piszę, jak się denerwuję~? X3") Już kończę i czekam na ciąg dalszy. ;3

    OdpowiedzUsuń