W zasadzie to ostatnia część tego opowiadania, zakładam, że i tak nikt tego nie przeczytał, ale jeśli, już ktoś był tak masochistyczny, że to zrobił, to postanowiłam dociągnąć sprawę do końca.
"Jeśli to tak wkurza" c.d.
Szli
obok sienie w milczeniu. Było już późno. Na ulicy spotykali coraz mniej osób.
-Masz
zamiar mnie odprowadzić pod sam dom – odezwał się Orihara, gdy już przeszli
dłuższy kawałek.
-Chcę
się upewnić, że zaraz nie wbijesz do mojej dzielnicy – zapalił papierosa i
zaciągnął się - Izaya… - zaczął coś mówić.
-Hmm…?
-Nie
ważne – wyrzucił na wpół niedopalony papieros.
Chwycił bruneta za rękę, pociągnął go w stronę jednej z ślepych uliczek, takich, w
których nie raz już próbował go zabić.
„Już
nie żyję” – pomyślał, gdy blondyn niemal rzucił nim o ścianę i oparł się
rękami o mur po obu jego stronach. „Jest wściekły”, czuł jak omiatają go gorące
oddechy Shizuo, który z ledwością łapał kolejne wdechy i patrzył swojej
ofierze prosto w oczy, wzrok miał niemal nieprzytomny. Orihara zacisnął oczy, z
całych sił, czekając na najgorsze, nie miał dziś siły się bronić „To koniec…”
-Shizu-cha…
Próbował
coś powiedzieć, ale Heiwajima przerwał u przywierając swoimi ustami do jego
ust. Izaya czuł gorąco buchające od niego, a może należało ono do niego samego,
albo ich obu. Ciężko złapał powietrze, Był trzymany teraz w objęciach tego
potwora, który swoją lewą ręką oplatał go w talii i przyciskał go do siebie, a
prawą miał wplątaną w jego czarne włosy. Shizuo zacisnął prawą dłoń, pociągając
za kosmyki, sprawiając mu ból. Było to jednak najmniej ważne. Nie miał teraz
najmniejszych szans na ucieczkę, a nawet gdyby jakiekolwiek istniały, nie byłby
w stanie tych szans wykorzystać, ciało kompletnie odmawiało mu posłuszeństwa i
sam z całych sił wtulał się z blondyna.
Shizuo
powoli wsunął swój język do rozwartych i wilgotnych * ust oniemiałego Orihary. Na chwilę zamarł, otworzył
oczy „Co ja najlepszego wyprawiam” – zaczął myśleć, ale przeszkodził mu Izaya
zaczynając delikatnie dotykać swoim językiem do jego. W tej chwili nic już nie
miało większego znaczenia, niż to, że ten drań jest w jego ramionach. Po chwili
ich pocałunek zrobił się bardziej namiętny. Coraz mniej się kontrolowali. Przy
ogromnej sile Heiwajimy, było tylko kwestią czasu, gdy kręgosłup bruneta nie
wytrzyma i biedaczek przełamie się na pół jak zapałka, gdy ten brutal pochylił
się w bok. Więc całkowicie zaufał jego sile, pozwalając by ten utrzymywał jego
ciężar w swych silnych ramionach **
W
jednej chwili Shizu-chan oderwał usta od bruneta i przeniósł pocałunki niżej,
na jego szyję. Informator, cały drżał, czując gorące całusy na swojej
skórze, robiło się coraz chłodniej, więc tą różnicę, czuł coraz wyraźniej.
Wiedział, że musi to skończyć, póki jeszcze ma jakąkolwiek siłę, żeby się
opierać, bo z każdym pocałunkiem słabła ona coraz bardziej.
-Nie…
- wyszeptał mobilizując resztki zdrowego rozsądku – Upiłeś się, czy co? –
próbował odzyskać spokój z marnym skutkiem.
Blondyn
go jednak posłuchał, też od dłuższego czasu walczył sam z sobą, by to przerwać.
Rozluźnił uścisk. Teraz Orihara mógł się znów spokojnie oprzeć o ścianę, musiał
to zrobić, bo kręciło mu się w głowie. Stali nadal bardzo blisko siebie. Ten
potwór ciągle jednak go nie puszczał, trzymał ręce na jego biodrach. Stali tak
nosek przy nosku, dysząc ciężko. Słuchali nawzajem szybkich bić swoich serc i
wdychali coraz bardziej widoczną wydobywającą się z ich ust parę.
-Czyś
ty do reszty zdurniał – zaśmiał się Orihara, miał wrażenie, ze robi to po raz
ostatni w życiu.
-A
ty…?
-Nie
wiem… Nic już nie wiem… - teraz to on go pocałował.
To
był pocałunek delikatny jak muśnięcie motylich skrzydeł. Shizuo przygryzł dolną
wargę Izayi, było mu bardzo ciężko się pohamować. Brunet jęknął z bólu.
-Ciii…
Heiwajima zaczął zlizywać słodką metaliczną
ciecz, która wypływała z rozciętej wargi. Nie wiedzieli jak długo trwały ich
delikatne pocałunki, nie zatrzymywali uwagi na niczym innym niż ich wzajemna
bliskość. Blondyn delikatnie ujął twarz Izayi obdarzając ją kolejnymi całusami,
drugi objął go tak mocno jak tylko mógł. Być może staliby tak do rana, gdyby
jakiś pies nie przybiegł i nie zaczął głośno na nich ujadać.
-Wystarczy
już! – w Izayi odezwał się znów zdrowy rozsądek.
Oderwał
się od Shizuo, przytulił jeszcze swoją głowę do jego ramienia, po czym odsunął
się i już chciał odejść, gdy tamten objął go od tyłu w pasie i przytulił do
siebie.
-Przestań…
- Orihara wbił paznokcie w jego przedramię – Nie utrudniaj tego jeszcze
bardziej.
-Czemu
mam przestać… - przygryzł teraz jego ucho.
-Oboje
jesteśmy dorośli i wiemy jakby to się skończyło. A raczej nie wiadomo, czy ja
bym to przeżył – Uśmiechnął się.
-A
jeśli, obiecam, że będę delikatny – przytulił się do niego tak mocno, że brunet
zacisnął zęby.
-Oboje
wiemy, że to niemożliwe… Poza tym robi się coraz zimniej…
-Miałeś
mi coś powiedzieć – wyszeptał.
Na
poparcie swoich wcześniejszych słów, delikatnie zaczął całować jego kark i
powoli wsunął rękę pod jego koszulę. Na ten gest bruneta aż przeszły ciarki…
„Przestań! Przestań mi to wszystko robić!” – krzyczał w myślach – „Błagam niech
to się skończy. Przecież ja tak naprawdę wcale tego nie chce! Powiedz mu co
wiesz i niech to skończy!”
-Masz
rację. Ma na imię Yuuki XXX, jest niezłą gwiazdeczką… Ajć… - Shizuo ugryzł go w
szyję – Mówię prawdę, ostrzy sobie pazurki na twojego braciszka, uważaj, ona go
wykorzysta i porzuci.
„Tak
jak ty mnie teraz” – znów dodał w myślach. Odwrócił się i napotkał jego
usta, ponownie zaczęli się całować.
-Hehe
– zaśmiał się Heiwajima – I to dlatego ta cała szopka?
-No…
Puścisz mnie? Muszę jutro rano wstać…
Nawet
nie był już zły, całą swoją energię przelewał teraz w to, żeby się od tego
drania oderwać, ale ciężko mu było się do tego zmobilizować, pragnął go
bardziej i bardziej, a kolejne pocałunki składane na jego szyi nie pomagały w
niczym.
-Jak
chcesz – puścił go niechętnie.
Przez
chwilę stali do siebie przodem i tylko na siebie patrzyli***. Shizo wyjął papierosy i
zapalił jednego, musiał ochłonąć, jego koszula, była cała mokra od potu.
-Słuchaj
– powiedział – To wcale nie znaczy, że ja cię nie nienawidzę. Jeśli znów
zobaczę cię w mojej dzielni. Zabiję cię! Rozumiesz?
-Tak
Shizu-chan! – obdarzył go jednym ze swoich nielicznych szczerych uśmiechów.
Normalnie
za każde kolejne „Shizu-chan” Heiwajima gotów był urwać mu głowę, a teraz
chciał tylko tego, by znów trzymać go w ramionach, być blisko niego, czuć
zapach jego skóry.
-Dokończmy
to kiedyś – te słowa nie wiadomo, kiedy same wyrwały się z ust bruneta.
-Spadaj
stąd! Zanim zmienię zdanie – wrzasnął w odpowiedzi.
„Najchętniej,
tu i teraz zdarłbym z ciebie te łachy! Dlatego lepiej stąd spadaj....” – pomyślał.
-Pa
pa! – Izaya pomachał mu na pożegnanie i po chwili zniknął w ciemnościach.
*(to, co piszę, jest szalenie nie dydaktyczne)
** (nie od
dziś wiadomo, że jestem ostro pieprznięta XD).
*** (Boże, co ja robię ze swoim życiem)
Szedł
przed siebie, nie wiedząc, dokąd, musiał uporządkować myśli, nie potrafił
pojąć, czemu tak bardzo go w tej chwili pragnął. Przypominał sobie jak go
całował, jak go dotykał, jak bardzo chciałby teraz do niego wrócić. Zapiekły go
oczy. „Co się ze mną wyprawia? Shizu-chan to potwór, nienawidzę go przecież…
Więc czemu dziś…”
***
***
Blondyn
dopalił jeszcze do końca papierosa. Wyjął telefon, spojrzał na godzinę „24.36.
Trochę późno, żeby do niego zadzwonić. Zrobię to jutro. To błahostka, ale
lepiej go ostrzec przed nią”.
Ruszył
w swoją stronę pozostawiając smutne mury, które oprócz tego psa były jedynymi
świadkami tego niezwykłego zdarzenia, gdzie najwięksi wrogowie, byli tak blisko
ze sobą, pragnąc by ta chwila trwała wiecznie.
Thx za czytanie, Nawet
nie zdajecie sobie sprawy jak MI trudno było się przy pisaniu tego kontrolować.
Jedno wielkie przepraszam za wszystko, czytających to. Wiem, że to było straszne. Naprawdę wstyd mi, ze to pisałam,
ale momentami nie mogłam się powstrzymać
PS. Najtrudniej było mi
się powstrzymać, gdy Shizuo otworzyła się rana, a Izaya ją opatrywał, chciałam
napisać, ze zaczął zlizywać krew XD. Ale to już byłoby za mocne
Jeszcze raz PRZEPRASZAM!
NIEEEEEEEEE...!!! o czym Ty kurwa mówisz?, to było świetne! i za co przepraszasz? za świetne opowiadanie?! na Twoim miejscu przepraszałabym raczej za to, że się jednak nie przespali;P a co do krwi zlizywanej z palca, to muszę przyznać, że też o tym pomyślałam i trochę mnie rozczarował brak tej kwestii, ale już nie chciałam marudzić;) Może pomyślisz nad tym, żeby napisać jakąś kolejną historię z nimi w roli głównej?:D Pamiętaj tylko, że nie od razu i nie znikąd można się dowiedzieć o istniejących blogach, może spróbuj się "zareklamować" u innych bo naprawdę powinni zobaczyć jak wspaniale piszesz;) ja dziękuję niebiosom za trafienie tu do Ciebie:D i życzę innym żeby też tego dostąpili:)
OdpowiedzUsuńRany, świetne opowiadanie, szkoda że to koniec. Żałuję, że dopiero teraz znalazłam tego bloga. Wspaniałe opowiadanie, no masz powtarzam się... chwila muszę jakoś pozbierać myśli. No więc tak, jak to już pisano wcześniej, też uważam że powinnaś się jakoś "zareklamować" bo naprawdę wspaniale piszesz. A jak byś kiedyś jeszcze raz napisała opowiadanie z tym paringiem to było by świetnie. Oczywiście do niczego nie zmuszam :)
OdpowiedzUsuń