Postać, która pojawia się w opowiadaniu dodatkowo: Yamazaki Sagaru, członek Shinsengumi, pełni funkcję szpiega, jest mało wyrazistą postacią, ale ja go osobiście bardzo lubię. Często widuje się go z rakietą tenisową, w serii 2 ujawniono jego dziwne zamiłowanie do anpan (to rodzaj bułek)
"To nie był pocałunek!" c.d.
Około godziny 11.00, niewyspany i niewypoczęty Hijikata
wziął się za papierkową, robotę. Postanowił sobie odpuścić inne obowiązki i
wziąć na siebie także robotę Okity. W zasadzie przez cały dzień starał się go
unikać, ta wczorajsza sytuacja był dość dziwna. Postanowił całą robotę już
dokończyć sam. Wolał się nie narażać na docinki z jego strony. Nawet, gdy
spotykali się na korytarzu odwracali od siebie wzrok.
Pomieszczenie
nadal pachniało rozlaną kawą, przypominając, o tym, co się wydarzyło. A teraz
sam musiał się zajmować tym dziadostwem.
-Zdaje
mi się, czy mnie unikasz?
-Uaaa – znów wrzasnął, gdy usłyszał ten znajomy głos.
Młodzik
stał w drzwiach, opierając się o futrynę. Teraz dopiero mu się uważnie
przyjrzał. Wyglądał jak zazwyczaj, może z wyjątkiem lekko podkrążonych oczu i
spuchniętej dolnej wargi.
-Co ty,
tu robisz? – wybełkotał – Lepiej idź, sobie odpocznij.
-W
zasadzie, to przyszedłem ci pomóc – przysiadł się obok.
-Nie
trzeba, poradzę sobie – przymrużył oczy – Twoje usta, co ci się stało.
Pędzelek
trzasnął w ręku Sougo.
-Nie,
wiesz, od czego to? – warknął.
-Aaa…
- zaczął się nerwowo drapać uśmiechać i drapać po głowie – O to, chodzi…
Powinieneś na przyszłość bardziej uważać.
-To
była twoja wina.
-Niby,
jakim cudem? To ty się przewróciłeś, a później poślizgnąłeś.
-Ale
jakbyś nie siedział dokładnie w tym miejscu, nie upadłbym na ciebie.
-Teraz
to już za ostro, wszystko naciągasz!
-Wcale,
nie, lepiej, żebyś się nie urodził.
-Giń
draniu! – Chwycił za paczkę papierosów.
-Ale
się wkurzasz, w zasadzie, to nawet musiało ci się to podobać.
-Chyba
sobie kpisz – przypalił fajka.
-To
pewnie, pierwszy raz, gdy dotykałeś warg, które nie pochodziły z dzielnicy
czerwonych latarni.
-Jeszcze
byś się zdziwił gnojku… - powiedział spokojnie, patrząc w dal.
-Ta
jasne, takiego pocałunku, na pewno nigdy nie przeżyłeś.
-To
nawet nie był pocałunek! A swoją drogą, to na pewno był twój pierwszy… - spojrzał na niego z wyższością.
-Zdziwił
byś się – zarumienił się lekko.
-Nie wydaje
mi się – uśmiechnął się – Takie dziecko jak ty, na pewno nie ma o tym zielonego
pojęcia.
-Nie
traktuj mnie, jakbym był dzieckiem!
-Jesteś
nim!
-Odwołaj
to! – do tego momentu, rozmowa przebiegała w miarę spokojnie.
-Lepiej
zajmij się robotą, bo inaczej będziemy tu siedzieć do usranej śmierci!
-Ty… - złapał go za kołnierz, nie patrząc mu w oczy – Nigdy nie zrozumiem, dlaczego
Kondo wybrał takie zero, na swojego zastępcę, zamiast mnie!
Hijikata,
oderwał jego dłoń i przewrócił go na podłogę. Rzucił niedopałek. Potem oparł
się rękami po obu stronach pierwszego oficera, przybliżając się do niego.
-Całe
życie będziesz miał o to, do mnie pretensje? –wywarczał – Zaakceptuj to! Jestem
starszy, wiem, że już dziś przejąłbyś moją pozycję, ale daruj sobie! Bo ja tak
łatwo się nie dam – patrzył na jego słodką buźkę i na to jak przygryza
zawzięcie wargi – Zrozum to – powiedział już spokojnie.
-Nigdy!
Nigdy tego nie zaakceptuje! – zamknął oczy i próbował wstać.
-Sougo
– chwycił jego dłoń i ścisnął – Uspokój się…
W tej
chwili, do pomieszczenia wszedł Yamazaki. Bułki, które przyniósł rozsypały się
po podłodze.
-Ups..
Przepraszam, nie chciałem wam w niczym przeszkadzać… - zszokowany zamknął drzwi
z powrotem.
Ta
dwójka z początku nie rozumiała, jego dziwacznego zachowania. Potem dopiero
załapali, że dla kogoś z boku, to musiał dość jednoznacznie wyglądać.
Odskoczyli od siebie jak oparzenie. Na ich policzkach pojawiły się lekkie
rumieńce.
-Trzeba
by mu potem, jakoś to wyjaśnić… - zaczął Okita – Jeszcze pomyślą, że może mnie
coś łączyć z czymś takim jak ty.
-Nie ma
potrzeby, nigdy nie tknąłbym dziecka.
-Jak
mam ci udowodnić, że nie jestem już dzieckiem!? – znów się irytował.
-Jesteś
nim… - dotknął delikatnie rozcięcia na jego wardze – Twoje zachowanie o tym
świadczy.
-Nie
chce, żebyś mnie tak traktował – jego dotyk, go bolał, ale pozwoliłby robił to
dalej – Jestem mężczyzną, dorosłem! Czemu tego nie zauważasz?
-Może,
dlatego, że zawsze będziesz dla mnie, tym malutkim Sougusiem – przeniósł swoją
rękę wyżej i zaplątał ją w jego włosy - Który chciał, żebym nazywał go senpai i
przyglądał mi się z daleka.
-Zauważyłeś…
-Oczywiście…
- uśmiechnął się.
-Kiedyś
na pewno cię prześcignę. Jeszcze zobaczysz.
-Mam
taką nadzieję – ku rozpaczy Okity, zabrał swoją rękę.
-Co do
tego pocałunku…
-Zapomnij
o tym, nawet nie można tego tak nazwać.
-Nawet
w tym jesteś ode mnie lepszy, bo to naprawdę, był mój pierwszy.
-Daruj
sobie, powiedziałem, że nawet nie można go nazwać ty mianem. To był wypadek – przybliżył się do niego – Gdyby był prawdziwy, gwarantuje ci, że błagałbyś o
więcej.
-Jesteś
starym, zboczeńcem, wiesz o tym…
-Sam
zacząłeś. A teraz bierz się za te papiery. Nie mam ochoty na kolejny dzień z
nimi.
-Tu
akurat – spojrzał na starte – Muszę się z tobą zgodzić.
Skończyli, późno. Ledwo żywi
doczłapali się do swoich kwater, niemal w mgnieniu oka zasnęli.
Koniec kolejnej części, w planie jest jeszcze jedna, lub dwie, zobaczymy jak wyjdzie. Postaram się dodać następną część pojutrze.
Dziękuję, za przeczytanie
yay, fajnie ^^ współczuję Yamazaki'emu tak szok przeżyć XD czekam na następną cześć, skoda, że to może być ostatnia część :(
OdpowiedzUsuńTo zabawne kiedy ktoś wchodzi w nieoczekiwanym momencie:D oczywiście zabawne patrząc na tego wchodzącego osobnika;) no wiesz, szok traumatyczny, koszmary po nocach i mania prześladowcza:P a najśmieszniejsze jest, kiedy potem krzyczą "Ja nic nie wiem/widziałem!!!" i uciekają w popłochu:P Rany, jak ja strasznie lubię czytać Twoje opowiadania;D Wprawiają mnie w świetny nastrój na początek dnia, a kiedy coś pójdzie nie tak jak powinno, przypominam sobie wizytę tu u Ciebie i na twarzy znów mam uśmiech;) dziękuję Ci za to:)
OdpowiedzUsuń