niedziela, 28 kwietnia 2013

Hijikata x Okita część 4

Zapraszam do przeczytania ostatniej części tego opo!

"To nie był pocałunek" c.d.



Hijikata siedział cichutko w krzakach. Obserwował otoczenie, a przede wszystkim, to, czy jego niedoszła narzeczona już sobie poszła. Od ich ostatniego wypadu nie dawała mu spokoju. Cały czas się kręciła obok kwatery głównej Shinsengumi*, wysyłała mu tysiące listów i SMSów, dzwoniła kilka razy dziennie. Czuł, że naprawdę jest prześladowany.
-Co ty tutaj robisz? – przydybał go Kondo.
-Morda! – złapał go za kołnierz i pociągnął w dół, ukrywając go również.
-O, co, chodzi Toshi?
-Widzisz tą laskę, w różowym, to jest ta panienka, o której ci opowiadałem.
-A rozumiem!
-Zamknij się debilu! – Ssm wydarł się głośniej od niego.
-Ach tutaj jesteś – dziewczyna w różowym zajrzała właśnie w krzaki – A ja cię wszędzie szukam – założyła ręce, na piersi – Dzwonię, ty nie odbierasz – była zła – Piszę, ty nie odpisujesz.
-No wiesz, jesteśmy policjantami – próbował go ratować Isao – Mamy wiele obowiązków.
-Tak, to, co wy tutaj robicie, zamiast ścigać groźnych przestępców!?
-Właśnie to robimy. Widzisz, tego gościa ze straganem warzywnym. To poważny przestępca!
-Tak a niby, co takiego robi?
Przybliżył się do niej i szepnął jej na ucho.
-Szmugluje anfe w pomidorach…
-Ach! To straszne!
-Właśnie, właśnie, a najgorsze jest to, że nie możemy go zwinąć, póki nie odkryjemy, kto jest jego dostawcą!
-Rozumiem to dość ciężkie zadanie!
Toushirou zakrył oczy ręką, miał minę pod tytułem „Weź mnie dalej nie pogrążaj”. Zrobił niepostrzeżenie kilka kroków do tyłu.
-A ty gdzie się wybierasz? Musimy pracować – Goryl zapomniał zupełnie, jaki był cel jego rozmowy z panienką.
-Kondo, ja się zaczynam zastanawiać, co ty masz zamiast mózgu!? – vice aż kipiał ze złości na dowódcę.
-Jak to, co? Watę cukrową! – Okita zauważył, całe zajście i podszedł do nich – O witaj – zwrócił się do dziewczyny – Znów przyszłaś męczyć Hijikatę?
-Męczyć? Ja po prostu chcę się zatroszczyć – spuściła wzrok – Skoro zamierzamy się pobrać…
-Kiedy ci coś takiego obiecywałem!? – dowódca go trzymał, bo inaczej, jak to ma w zwyczaju rozpie*doliłby chyba wszystkich, – Co!? Hę? Nie słyszę!? Niby, kiedy!?
-Wybacz, ale nie wydaje mi się, żeby on ci coś takiego obiecywał – odezwał się spokojnie pierwszy oficer.
-A to, niby, czemu? Skąd możesz wiedzieć!?
Sougo podszedł, do Toushirou i chwycił go pod ramię.
-Żona, to ktoś, kto dręczy człowieka, nie daje mu żyć i ogólnie jest dla niego wielkim utrapieniem – ustał na palcach i spojrzał na niego, – Więc wychodzi na to, że to ja jestem jego żoną – pocałował go delikatnie w policzek.
Biedny Toshi, nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Na początku zrobił się, cały czerwony, potem zbladł, a następnie zzieleniał na twarzy. Stał w miejscu. Słyszał jak dzwoni mu w uszach. Zdawało mu się, że to kolejny z jego porąbanych snów.
-Rozumiem – dziewczyna opuściła głowę… - Teraz to wszystko ma sens…, Dlaczego był dla mnie taki oschły… Nigdy nie potrafiłby mnie pokochać, skoro w jego sercu ktoś już jest – uciekła z płaczem.
-Co, że niby jak!? – Rzucał się jak nie wiem - Nigdy w życiu. Sougo, baranie, coś ty jej nagadał. Kompletnie zdurniałeś! Seppuku! Słyszysz, masz natychmiast rozpłatać sobie brzuch! Ej, słyszysz mnie?
Słuchał go, ale z oddali, jego mała zemsta przyniosła jeszcze lepszy skutek niż mógł sobie wyobrazić. Widzieć go tak zaszokowanego. Jego rządza sadysty, została zaspokojona.

* (Boże, ja naprawdę potrafię to napisać O.o)
                                                                  ***
Późny wieczór, tego samego dnia. Cykady pięknie śpiewały, Sougo siedział pod drzwiami i rozkoszował się chwilą.
-Możemy pogadać? – Toushirou przysiadł się, obok niego.
-Czego chcesz? – nie raczył nawet na niego zerknąć.
-Dlaczego, to dziś zrobiłeś?
-Nie wiem, o co ci chodzi.
-Wiesz, chodzi o to, co powiedziałeś tej dziewczynie.
-A, o to. Miałem taki kaprys i już.
-Dziwny z ciebie bachor… Zrobiłeś to przy wszystkich. Yamazaki już się o nas dopytywał.
-Nie obchodzi mnie to i ile razy mam ci powtarzać, że jestem już za duży na dzieciaka. W końcu, to ja cię dziś pocałowałem.
-To był tylko buziak w policzek, jak synek, tatusia.
-Tsy… Czepiasz się jak pijany tramwaju.
Toushirou popatrzył na niego kątem oka, potem otoczył go ramieniem
-Co ty robisz? – zaniepokoił się młody, ale oparł się o niego.
-To, co widzisz, przytulam cię.
-To dziwne… - poczuł, jak kładzie mu rękę na policzku.
-Spójrz na mnie.
-Nie – wiedział, że jest czerwony jak burak, nie chciał mu tego po raz kolejny pokazywać.
-Wstydzisz się? – przybliżył swoją twarz do jego.
-N… nie… - zająkał się. Rzeczywiście tak było.
-Na pewno? – cmoknął go w skroń.
-Tak – zacisnął powieki – Przestań…
-Czyli jednak się wstydzisz.
Gwałtownym ruchem odwrócił jego głowę. Najpierw delikatnie gładził językiem jego miękkie wargi, potem wsunął mu go do ust. Spodobało mu się, że młody nieśmiało odwzajemnił pocałunek, chyba już zaczynał się wprawiać.
Zszokowany Okita nie wiedział, co robić. Znowu mu to robił, ale nie chciał protestować, spodobało mu się to, z każdą chwilą chciał więcej, złapał go za szyję, nie chciał pozwolić, żeby znowu przerwał, gdy on miał jeszcze ochotę. Znowu zapominał o oddychaniu i co chwila głośno łapał powietrze, zaczynało mu się przez to kręcić w głowie, ale nawet to było przyjemne.
-Wystarczy… - Hijikata się od niego oderwał.
-Nie…, Czemu…? - miał lekko zaszklone oczy, nie puszczał go.
-Skoro tak bardzo chcesz, to sam to zrób – uśmiechnął się.
Okita skamieniał, nie wiedział jakby miał to zrobić. Przycisnął tylko czoło do obojczyka zwierzchnika.
-Tak jak myślałem, dzieciak jeszcze z ciebie. – Hijikata odsunął go od siebie, wstał, opierając się o jego ramię. Odszedł kilka kroków i podpalił sobie papierosa.
Sougo, cały czas na niego zerkał. Chciałby go zatrzymać, lecz nie był w stanie, nogi odmówiły mu posłuszeństwa a serce łomotało. Odezwał się:
-Nic nie powiesz?
-A, co mam ci powiedzieć?
-Nie jestem…
-Zamknij się! Mówisz, tylko, że nim nie jesteś i nie jesteś, a tak naprawdę zachowujesz się, jakbyś miał najwyżej 14 lat! Zrozum, że twoje zachowanie, świadczy o czymś zupełnie innym. Jesteś dzieciakiem: sadystycznym, wrednym, irytującym, ale jednak dzieciakiem!
-Jeszcze zobaczysz! – wstał i zaciskał pięści, adrenalina zadziałała - Któregoś dnia, ja naprawdę zrobię to porządnie i to nie będzie zwykły całus, jak dzieciaka!
-Tak – odszedł jeszcze dalej, zatrzymał się i odwrócił przez ramię, wypuścił dym z ust – To lepiej szybko stań się, mężczyzną, który mógłby mnie pocałować.
Poszedł do siebie, pozostawiając swojego pierwszego oficera samego ze swoimi myślami.
KONIEC
 

Dziękuję :*
Coś czuję, że jesteście zawiedzeni takim zakończeniem. Cóż nie od razu Rzym zbudowano. Ja sama nie jestem zwolenniczką szybkiego rozwoju wypadków.  Kto wie, może jeszcze kiedyś przyjdzie do mnie wena i coś o nich jeszcze kiedyś napiszę.
1 maja pojawi się kolejna część o Shizuo i Izayi.
 

2 komentarze:

  1. Może i nic takiego się nie działo, ale opko było słodkie;)
    i śmieszne:D "Szmugluje anfe w pomidorach." genialne!
    teraz trzeba będzie strzec się pomidorów:P chociaż ja tam ich nie lubię, więc niech brat się martwi ...:P
    a więc na początek maja wielki powrót SHIZAYI!!! Yatta! ale jak cię kiedyś najdzie wena na tę parkę powyżej, to wiedz, że też będę bardzo zadowolona;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany... ja bym na jego miejscu zgasiła jej papierosa na języku:P kto to widział tak człowieka nachodzić? Ale wyszło na to, ze nie ma się nią co przejmować, bo Okita ratuje sytuację!!!
    Nie zawiodłam się na Tobie:), jak to mówią "śpiesz się powoli", a jak sama twierdzisz to wcale nie oznacza końca tylko bardziej przerwę;D
    Jednocześnie cieszę się z powrotu bestii i informatora, muszę przyznać, że się za nimi stęskniłam;)
    Cieszyłam się kiedy dowiedziałam się, że 1 maja mam od, właściwie wszystkiego, wolne, ale teraz kiedy widzę ile osób planuje mi jeszcze bardziej umilić majówkę, mogę śmiało powiedzieć, że świat jest piękny;D Nie mogę się doczekać dnia jutrzejszego:D

    OdpowiedzUsuń