piątek, 5 kwietnia 2013

Shizuo x Izaya część 6

BONUS DLA WYTRWAŁYCH

Po pierwsze, muszę podziękować Wam, dobre duszyczki za dodanie otuchy, osoby o których mówię, na pewno wiedzą, że to o nie chodzi. To, że ktoś to przeczytał, no i nawet mu się spodobało, naprawdę wiele dla mnie znaczy, bo jak wspomniałam, było to moje pierwsze opowiadanie, opublikowane gdziekolwiek. Dlatego byłam pełna obaw, co do mojego kunsztu literackiego.  

Przyznam się szczerze, że mi samej ciężko jest zostawić to opowiadanie z takim zakończeniem. Kocham tą parkę, dlatego postanowiłam dodać coś jeszcze.





„Jeśli to nadzieja”
                Dni mijały spokojnie. Heiwajima nie spotkał Orihary w Ikebukuro, od tamtych wydarzeń. Powoli zaczynał mieć nadzieję, iż jest mu tak wstyd za te wydarzenia, że nie spotka go już nigdy.
                Przechadzał się właśnie bez pośpiechu, gdy usłyszał:
                -Śliczny dzionek! Shizu-chan! – jakieś 20 metrów za nim stał właśnie on.
                -I-za-ya! – Wrzasnął, wyrwał znak drogowy i już biegł w kierunku tego drania.
                Sprytny brunet, szybko ukrył się w tłumie i zniknął mu z oczu.
                -Cholera, gdzie ten dupek polazł! – zaklął Shizuo – Ta menda znów mi zwiała…
                Już miał zrezygnować, gdy zauważył go na przeciwnej ulicy, pobiegł za nim, ale zdążył on już wybiec za granice dzielnicy, strzeżonej przez tego potwora. Orihara przystanął i patrzył, co zamierza zrobić Heiwajima, który jak na razie stał ściskając w ręku znak i patrzyła na niego morderczym wzrokiem.
                -Powiedziałem ci – krzyknął Shizuo –Że, jak cię tu znów zobaczę, to cię zabije!
                -Dobra, dobra, ale wiesz, praca to praca – odpowiedział mu drwiąco – A do moich obowiązków należy pilnowanie żebyś, nie wypadł z formy – zachichotał.
                Tymi słowami sprawił, ze nerwy blondaska znów zaczęły puszczać, widział jak zaciska zęby ze złości. Odrzucił znak na bok, podszedł do Izayi, chwycił go za rękę z całych sił, prawie miażdżąc mu przegub.
                -Znowu… - pisnął z bólu.
                -A, co, myślałeś, że będę taki milutki jak wtedy?
                -Szczerze? – spojrzał mu w oczy – Miałem taką nadzieję…
                W tej chwili Heiwajima przysunął się do niego i cmoknął go delikatnie i prawie niezauważalnie w usta. Orihara stanął jak wryty, z cała pewnością nie tego oczekiwał, liczył na kolejny wybuch złości, przeklinanie i nagłą utratę życia, ale nie na to. Z szeroko otwartymi oczami zastanawiał się , co się właściwie przed chwilą wydarzyło.
                -No to następnym razem nie waż się tak bezczelnie ni uciekać – szepnął mu do ucha blondasek – A obiecuje, że będzie milutko…  - puścił go o odszedł zająć się swoimi sprawami.
                Izaya patrzył w stronę odchodzącego  potworka. Wstydził się przyznać sam przed sobą, że miał nadzieję, na to, żeby przy ich kolejnym spotkaniu blondyn spełnił swoją obietnicę.
 KONIEC




Mam nadzieję, ze troszeczkę podsyciłam apetyt XD

Obiecuję, że to jeszcze nie koniec ich wspólnej historii...

2 komentarze:

  1. No mam nadzieję, że nie koniec, bo naprawdę zrobiło się bardzo milutko;D nie przestawaj wierzyć w siebie, bo naprawdę masz talent:D no więc zgodnie z Twoją obietnicą czekam na kolejne części "ich wspólnej historii":9

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku jak ty swietnie piszesz mówie ci jestes swietna tak trzymaj

    OdpowiedzUsuń