"Jeśli trzeba się poddać" c.d.
Dojście na miejsce zajęło im dłuższą chwilę. Wjechali windą
na górę. Ciągle nie patrząc na siebie, ani nic nie mówiąc.
Izaya
otworzył drzwi, wpuścił Shizuo do środka, to było najzwyczajniejsze mieszkanie,
ot kuchnia, łazienka i mała sypialnia. Nie zamykał z powrotem, wolał zostawić
sobie drogę ucieczki. Rzucił klucze i włożył rękę do kieszeni, zacisnął palce
na nożu.
-Co to
za miejsce? – dopytywał się blondasek.
-Nie
widzisz. Mieszkanie – pomachał jedną ręką, teatralnym gestem – Wiesz, ściany, i
dach, żeby ci nie leciało na łeb, jak pada…
-To
akurat widzę. Mieszkasz tu?
-Od
czasu do czasu z niego korzystam…
-Acha.
Chyba powoli domyślam się, w jakim celu.
-Więc,
co zamierzasz?
-Myślałem,
że już mówiłem. Szalony jesteś, wciągając mnie do czterech kątów. W tłumie
byłbyś bardziej bezpieczny * - podrapał się po
głowie.
Wyglądał w tej sytuacji, tak
uroczo, że brunetowi aż zrobiło się słabo. Poczuł nagłą chęć pocałowania go.
Przez chwilę stał tak bijąc się z myślami. Przypomniał sobie, to wszystko, co
wydarzyło się w tą pamiętną sobotę**. Zaczerwienił się, zacisnął oczy i pięści.
-Nienawidzę
cię! – wysyczał – Tak bardzo cię niena… - nie dokończył, bo zarzucił swoje ręce
na jego szyję i złączył ich usta w pocałunku, w prawej ręce, na wszelki
wypadek, trzymał w pogotowiu nóż.
Shizuo
odsunął go od siebie stanowczo i popatrzył zszokowany, na równie zszokowanego Oriharę.
-Ty…
Czy ty… Chcesz tego? – *** zapytał go, jego głos
drżał, widać było, ze jest przestraszony, tym, co sam mówi.
Izaya nic nie odpowiedział,
pokiwał tylko delikatnie, czuł, że blondyn mu się przygląda, a potem jak już
leci na podłogę, przygnieciony ciężarem potwora, ostrze wypadło mu z ręki i
gruchnęło o posadzkę, chwilę za właścicielem. Jęknął z bólu, gdy uderzył się w
głowę. Na całe szczęście dla niego, Shizuo zrozumiał, że musi się kontrolować,
wyciągnął, swoją łapkę i delikatnie rozmasował miejsce, gdzie brunet się
uderzył, potem tą samą rękę wsunął mu pod koszulkę****
-Poczekaj! – oprzytomniał
Izaya. Groźne spojrzenie blondyna przeszyło go na wskroś – Nie tutaj - właściwie nie to chciał powiedzieć.
-To gdzie?
-Myślę,
że, w łóżku nam będzie o wiele wygodniej – znowu nie powiedział, tego, co miał
zamiar. (nosebleed).
-Tsy – prychnął, wstał,
podniósł Izayę i zarzucił go sobie na ramię – Widzę, ze księżniczka ma
wymagania…
-Naprawdę
sądzisz, że w takiej sytuacji są tak wielkie? – powiedział monotonnym głosem.
Oparł
się łokciem o plecy Shizu-chan, a dłonią podtrzymywał swój podbródek.
-Naprawdę
sądzisz, że możesz prosić o cokolwiek? Radzę ci, lepiej się poddaj.
Orihara,
dał za wygraną, weszli do sypialni (no w
zasadzie to jeden został tam wniesiony). Bestia rzuciła swoją ofiarę na
łóżko, która aż syknęła pod wpływem tego niedelikatnego ruchu, potem Hejwajima
zdjął muszkę i rozpiął swoją koszulę.
-A
ostatnio obiecywałeś, że będzie milutko… - „ofiara” próbowała cokolwiek
wskórać.
-Ta… - chwycił jego nogę i przyciągnął do siebie – Kłamałem! – zsunął z niego bluzę i cmoknął
go – Teraz lepiej?
-Powiedzmy…
- uśmiechnął się tym swoim złośliwym uśmieszkiem, zdejmując koszulę kochankowi.
Zawsze
chciał go tak zobaczyć, ale nie przypuszczał, że widok będzie aż tak
imponujący. Położył rękę na jego torsie *****. Skórę miał lekko spoconą i pokrytą bliznami.
Zastanawiał się, ile z nich było jego własnego autorstwa, była jednak miła w
dotyku.
-W
porządku? – „zatroszczył” się Shizuo – Jesteś cały czerwony.
-W
porządku – zrobił zawziętą minkę.
-Jesteś
pewien – ściągnął mu koszulkę.
-Tak…
Wcale
tak nie było, o mało, co nie padł na zawał, tak się bał. Przecież ten potwór zaraz go posiądzie, jeśli ni nie zrobi. Westchnął głośno, gdy
kochanek zaczął go całować po szyi, schodząc coraz to niżej. Rozpiął mu pasek i
zsunął spodnie. Tym razem słychać było jęk, gdy zaczął go tam dotykać. Wpychał
mu przy tym nachalnie język do ust.******
-Muszę
się upewnić… - powiedział Hiwaima, gdy się od niego oderwał - To twój pierwszy
raz z facetem?
-Może
tak, może nie…
-Nie udawaj,
cały się trzęsiesz. O! Nawet szybko poszło – powiedziała patrząc na białą
lepką, wydzielinę na swojej ręce. *******
Brunet opadł ciężko na łóżko i
zakrył twarz dłońmi, „Co ja najlepszego wyprawiam? Kompletnie mi odbiło!
Straciłem kontrolę nad sytuacją, zawsze tak się dzieje, gdy on jest, blisko,
ale to już przegięcie. Dlaczego tego nie przerwałem, kiedy byłem w stanie
cokolwiek zrobić!? Dlaczego nie przerwę
tego zanim on…” Nie zdążył o tym pomyśleć, bo kochanek właśnie mu to robił,
jęknął ponownie********
To było
dla niego bardzo dziwne uczucie, by nie krzyknąć zacisnął oczy i przygryzł
palce, z których polała się krew.
-Co ty
robisz? – zainteresował się tym faktem Heiwajima – wziął jego rękę i zaczął
oczyszczać ją ze szkarłatnego płynu
swoim językiem.
-Shizu-chan…
- oczy bruneta lekko się zaszkliły.
-Hej!
Chyba nie zaczniesz mi tu teraz płakać – przytulił go do siebie.
Ten w
odpowiedzi na tą niespodziewaną czułość wpił się w usta, Shizuo, który długo
nie pozostał bierny i kontynuował, to, co wcześniej zaczął.
-Teraz
może trochę zaboleć – ostrzegł go.
Tym razem brunet nie był w stanie
powstrzymać krzyku. Oddychał bardzo szybko.
-Spokojnie…
-uśmiechnął się, sprawca tego bólu, patrząc na zaczerwienioną twarz Orihary i
jego załzawione oczka – Przecież ostrzegałem – pogładził go po policzku.
-Na to
pewnie, nigdy nie jest się gotowym – wysapał, starając, się, aby to zabrzmiało pewnie, ale leżał teraz zupełnie bez woli walki, skazany na jego łaskę lub niełaskę.
Na
początku było to kolejnym przykrym doświadczeniem dla bruneta, tym bardziej, że
partner przestawał się kontrolować, zaczął go gryźć po szyi, uszach i gdzie
tylko dał radę, a do tego ściskał go bardzo mocno. Był pewien, że przypłaci to
jutro obolałym i pełnym siniaków ciałem. Sam też nie pozostawał dłużny, wbił w
ciało kochanka jak najmocniej tylko mógł paznokcie, pozostawiając czerwone
zadrapania, blondaskowi to wszystko się nawet bardzo spodobało. Po niedługim
czasie ból i dyskomfort ustąpiły miejsca przyjemności. W zupełności przestało
mu przeszkadzać, to, że ten potwór ciągle wbija mu zębiska w skórę, Wzdychał
głośno za każdym razem, gdy przechodziła go kolejna fala przyjemności.
Żeby
znów nie krzyknąć, wgryzł się, tym razem w ramie Shizuo, na nowo polała się
krew. Po wszystkim ledwo mógł złapać oddech.
Heiwajima zwlekł się z Orihary i położył tuż
obok niego, by go jeszcze przypadkiem nie zadusić swoim ciężarem *********
Patrzyli
teraz sobie w oczy, każdemu głupia się było odezwać, po tym, co się wydarzyło.
Izaya dotknął brody kochanka.
-Pocałuj
mnie – rozkazał
Blondyn
pogładził go po policzku i przyłożył swoje usta do jego warg, na chwilę
znieruchomiał, wsłuchując się w nierówny oddech informatora, po czym musnął
koniuszkiem języka jego usta. Orihara zamknął oczy i rozkoszował się tym
wszystkim, już teraz wszystko go bolało. „Mogłem się spodziewać, ze Shizu-chan,
nie należy do zbyt delikatnych kochanków” - pomyślał. Jakby na przekór temu
Heiwajima wziął go teraz delikatnie w swoje ramiona, pozwalając mu się w nie
wtulić. Było im ciepło i o dziwo, nader przyjemnie, długo leżeli przytuleni,
kompletnie nic nie mówiąc Brunet, czuł jak Shizuo gładzi jego plecy, a ten znowu,
co chwila wyczuwał pod opuszkami palców zadrapania, które sam mu zadał. Jego oddech
rozwiewał czarne, lekko spocone włosy. Izaya poczuł, że powoli ogarnia go
zmęczenie. Ziewnął.
-Dobranoc
– prawie wymruczał blondyn i okrył kochanka szczelniej kołdrą.
-Chyba
odkryłem – mówił jakby do siebie – Jak cię uspokoić…
-Co
masz na myśli?
-Nic… - przytulił się do niego jeszcze mocniej.
Pomyślał jeszcze, że to pierwszy
raz, gdy widzi go tak uspokojonego, w swojej obecności. W tej chwili ani trochę
nie obawiał się o własne życie. W końcu zasnął.
*(Grr… Nie ciekawi Was, jakiego rodzaju niebezpieczeństwo mu grozi?)
** (wiem to trochę nie po polsku brzmi)
***(Tak! Tak! Tak! Tak! Zrób to! Zrób!... A nie, to nie mnie pytał…)
**** (Na święty yaoizm! Co ja robię… Przecież jak on z nim skończy, to nie będzie po biedaku, co zbierać!).
*****(też bym macała w takiej sytuacji)
****** (nie będę pisać, nie będę pisać pornosa!)
******* (a walić to! Piszę!)
********(naprawdę obiecałam sobie, ze nie będę pisać pornosa, ale to jakoś tak samo wyszło).
*********( Uf… i tak to cud, że udało mi się biedaczka nie uśmiercić, podczas tego wszystkiego).
*(Grr… Nie ciekawi Was, jakiego rodzaju niebezpieczeństwo mu grozi?)
** (wiem to trochę nie po polsku brzmi)
***(Tak! Tak! Tak! Tak! Zrób to! Zrób!... A nie, to nie mnie pytał…)
**** (Na święty yaoizm! Co ja robię… Przecież jak on z nim skończy, to nie będzie po biedaku, co zbierać!).
*****(też bym macała w takiej sytuacji)
****** (nie będę pisać, nie będę pisać pornosa!)
******* (a walić to! Piszę!)
********(naprawdę obiecałam sobie, ze nie będę pisać pornosa, ale to jakoś tak samo wyszło).
*********( Uf… i tak to cud, że udało mi się biedaczka nie uśmiercić, podczas tego wszystkiego).
Wybaczcie mi. Błagam o wybaczenie, naprawdę nie chciałam pisać pornosa,
ale jak to pisałam, to byłam jak w transie i moje palce same dotykały
klawiatury! Postarałam się to opisać najdelikatniej jak tylko mogłam. Moje
ogóle założenie było takie, że miała być tylko wzmianka o tym że „coś
niegrzecznego zrobili”, ale jak widać z naturą nie idzie wygrać. Jeszcze raz
przepraszam i ponownie błagam o wybaczenie!
a ja tam lubię porno;P serio wiesz, że Cię kocham;D nie próbuj walczyć z naturą, bo to z góry oznacza przegraną;) ale np tym razem na moją korzyść:D! poza tym wiadomo, że oni razem:) to musi się tak skończyć:9 i o to chodzi:D osz kurwa ja chcę następny!!! weeeny:*
OdpowiedzUsuńUf, dzięki, za ten kom... bo naprawdę się bałam reakcji. Troszeczkę mi ulżyło. Szczerze, to mam już pomysły na kontynuację, ale nie jestem pewna czy warto...
UsuńMalo zboczone.... ;-;
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo w końcu doprowadziłaś ich do sexu ;D nie mogłam się doczekać :D Ale opis mógłby być bardziej szczegółowy i nie przepraszaj ani nie wstydź się tego co piszesz.. Naprawdę masz talent :)
OdpowiedzUsuńKiedy tak czyatam sobie te komentarze to Twoja natura jest tu bardzooo lubiana^^ Przeze mnie z resztą też xD
OdpowiedzUsuńKocham <3 super napisane i oby tak dalej! :D
OdpowiedzUsuń