Po drugie, części tego opowiadania będą jeszcze 2, ta i następna.
Zapraszam do przeczytania!
"To nie był pocałunek" c.d.
Kilka dni później wydawało się, że wszystko powoli wraca do
normy. Patrolowali razem ulice, gdy jakiś chłopiec przybiegł i wręczył coś Toushiemu.
-Co to
takiego – Okita przybliżył się do Hijikaty, który trzymał jakiś podejrzany
świstek…
-W
zasadzie, to wygląda mi to na list miłosny…
-„Tak
bardzo mi się podobasz” – wyrwał mu go z ręki i zaczął czytać urywkami – „Chcę,
za ciebie wyjść”; „Proszę, zostań ojcem moich dzieci”…
-Skończ
już to – odebrał mu list, zaczerwieniony.
-Ta
kobieta musi być psychicznie chora, skoro jej się podobasz.
-Daruj
sobie, wiesz, możesz sobie wyobrazić, że nie jedna chciałaby ze mną być.
-Po
prostu cię nie znają… Patrzą tylko na tą twoją buźkę – mówił sarkastycznie – A
tak naprawdę, gdyby którakolwiek poznała cię bliżej, uciekałaby jak najdalej.
-I, kto
to mówi!? – bulwersował się – Jesteś sadystą numer jeden, myślisz, że możesz
mnie pouczać?
-Oczywiście…
- chciał coś jeszcze dodać, ale zrezygnował.
Przechadzali
się nadal nic nie mówiąc, zerkali tylko od czasu do czasu na siebie.
-Hijikata-san!
Hijikata-san – jakaś dziewczyna biegła w jego kierunku,
Była
bardzo ładna, miała, śliczne duże brązowe oczy i złote włosy. Ubrana była w
różowe kimono.
-Dostałeś
mój list? – odezwała się zdyszana.
-To od
ciebie? – wolał się upewnić.
-Tak!
-No
wiesz, nie wiem, co mam powiedzieć… He He – był nieco speszony…
-Po
prostu jej podziękuj i się pożegnaj – wtrącił się Okita
-Niby,
dlaczego mam to zrobić?
-Bo
przysporzysz jej tylko cierpienia…
-A niby
skąd ty to możesz wiedzieć?
-Wiem, jaki jesteś… Majonezowy
maniak.
-Super sadysta…
-Nałogowy palacz…
-Mały psychol…
-Zimny drań…. – wyzywali się
nawzajem.
-Eto… Ja nadal tutaj jestem – próbowała zwrócić na siebie uwagę.
-Właśnie
– Toushirou zwrócił się o niej, – Więc dlaczego się ze mną nie umówisz? – chciał jak najszybciej zakończyć tą dziwną dyskusję i tak wypalił.
-To,
cudownie, marzyłam o tym! Kyaaaaa! – była naprawdę szczęśliwa.
-To
może jutro o 20.00, przy restauracji „Smaki Edo”?
-Oczywiście.
Przyjdę na pewno! – odbiegła w podskokach.
-Ty
draniu… - Sougo o mało, co nie mordował go wzrokiem… - Jak mogłeś.
-Hę? O
co ci chodzi, nie zrobiłem nic złego? Zazdrościsz?
-Ani
trochę – założył ręce na piersi i odwrócił głowę się od niego.
-Zazdrościsz.
Bo być może, już niedługo będę miał, piękną, młodą żonkę… - oparł się łokciem o
jego ramię z rozmarzonym wzrokiem.
-Bez
szans, nie ma takiej, co z tobą wytrzyma.
-Jeszcze
zobaczysz.
***
Toushirou
starał się przemknąć, niezauważenie do swojego pokoju. Miał nadzieję, że nikt
go nie zauważy.
-O już po randce? – sarkastyczny
głos Sougo go zaskoczył.
-Ta… Jakoś tak wyszło…
-A nie mówiłem? – popatrzył na
niego chłodno – Nie minęły nawet 2 godziny…
-Troszkę się nie powiodło. Pójdę
do siebie – nie miał ochoty, tego wysłuchiwać.
-Co się, stało, jednak poznała,
jaki jesteś – szedł za nim.
-Nie o mnie chodzi… - otworzył
drzwi i próbował je zamknąć, przed prześladowcą.
-A, o co? – przytrzymał je.
-Słuchaj! Mógłbyś mi dać święty
spokój?
-Nie – patrzył z triumfem.
-To, czego chcesz.
-Przyznaj się do porażki… - uśmiechnął się złośliwie.
-Dobra, ta dziewczyna jest jakaś
dziwna. Wystarczy? – usiadł do kotatsu.
-W zasadzie to nie. A co nie lubi
majonezu?
-Weź idź, podręcz kogoś innego… - zapalił papierosa.
-Po, co skoro mam ciebie…
-Trujesz mi dupę, jakbyś był moją
żoną… - zirytował się - Ta dziewczyna, cały czas gadała o jakiś pierdołach,
była głośna i w ogóle, jakoś jej nie polubiłem – spojrzał na niego – Takie
wyjaśnienia ci wystarczą.
-Nudy.
-To stąd spadaj! – o mało się na
niego nie rzucił, żeby go zagryźć.
-Kompletnie się nie znasz, na
delikatnych dziewczęcych sercach…
-Ekspert się odezwał, który każdą
by traktował jak psa, czerpiąc sadystyczną przyjemność, a w dodatku –
Wyszczerzył szyderczo zęby – nigdy się jeszcze nie całował.
-Całowałem, się, z tobą.
Vice dowódca aż podskoczył.
-A ty znowu o tym! Ile razy mam
ci tłumaczyć, ze to był wypadek!
Sougo oparł bródkę o kolano i
patrzył w dal. W ogóle Ne miał zamiaru na to odpowiadać. Zacisnął usta.
-Co tak milczysz – ponaglał go –
Czyżbym trafił w czuły punkt?
-Powiedźmy.
-Naprawdę aż tak cię to
poruszyło? Ech… Dzieciak jeszcze z ciebie – zgasił niedopałek.
-Wcale, że nie! – łypnął na niego
wrogo.
-Więc, czemu się tak tym
przejmujesz? – chwycił go za rękę, i zmusił, żeby na niego popatrzył.
-Bo mnie to wkurza – jego
policzki się zaróżowiły.
-Nie masz, nawet, o co. – przyciągnął go do siebie.
Okita, popatrzył na niego swoimi
dużymi oczkami, z przerażeniem. Czuł jak oddech, Toushiego śmierdział
papierosami. Hijikata objął go i przez chwilę patrzył w oczy pierwszego oficera,
potem delikatnie, ale zarazem stanowczo dotknął swoimi ustami, jego dolnej
wargi, dokładnie tam, gdzie miał małą rankę.* Potem, powoli,
żeby chłopczyka nie przestraszyć, złączył ich usta. Sougo na chwilę przestał
oddychać. Zamknął oczy, rozumiał, co się dzieje, ale nie spodziewał się, że
jego vice jest zdolny do czegoś takiego. Poczuł jak, do jego ust, jest pomału
wsuwany język, rozchylił szerzej usta, by to umożliwić. Serce o mało, co mu nie
wyskoczyło z piersi, gdy Toushi pogłębił pocałunek. Jeszcze nigdy nic, takiego
nie czuł. Było mu bardzo przyjemnie, Stracił równowagę i osunął się całym sobą
na drugiego. Złapał szybko oddech, bo uświadomił sobie, że przez cały ten czas
nie oddychał. „Więc, to właśnie to nazywają pocałunkiem” – Pomyślał i pozwolił,
by to trwało. Gdy brunet się od niego oderwał, miał ochotę, go przyciągnąć z
powrotem, ale się powstrzymał. Zasłonił usta ręką, były wilgotne, a jego
policzki, aż płonęły. W środku aż cały się trząsł. Na podniebieniu miał smak tytoniu.
-Teraz dopiero, możesz mówić, że
się naprawdę całowaliśmy – powiedział Toushirou, ani trochę tym nieprzejęty.
-Dlaczego to zrobiłeś…? – zapytał
go, naprawdę speszony, miał bardzo płytki oddech.
-Cóż nie udała mi się randka, nie
dostałem buziaczka od zgrabnej panienki, to sobie skradłem jednego od ciebie…
-Jesteś starym zboczeńcem – powoli się uspokajał.
-A ty jeszcze za młody, żeby to
zrozumieć…
-Nie mów tak. Poza tym, obaj
jesteśmy mężczyznami!
-Ja nim jestem, ty jak na razie
tylko młodym chłopakiem…
-Zdychaj Hijikata! – wyszedł
zdenerwowany z pokoju.
-Sam się o to prosiłeś – mruknął
pod nosem, patrząc w stronę drzwi.
* (o wielki yaoizmie, co ja najlepszego wyprawiam?)
* (o wielki yaoizmie, co ja najlepszego wyprawiam?)
P.S. Uznałam, że ten obrazek najlepiej będzie obrazował, to jak Tosiu traktuje Saugusia.
Może będziecie się czepiać, że tak robię z Okity takiego dzieciaka, tymczasem on jest już sprawnym zabójcą, on mi się po prostu, pomimo tego kim jest, w "Tych" sprawach wydaje niewinny jak małe dzieciątko. Dlatego przybrałam taką postawę wobec tego opowiadanka. Uf, ale się tutaj rozpisałam.
Ach! I jeszcze tutaj Tosiu ma tutaj długie włoski, cudnie w nich wygląda...
Na koniec, przepraszam, że notka jest taka krótka...
Teraz już naprawdę kończę.
Teraz już naprawdę kończę.
Właściwie sama nie wiem co mam napisać:P uwielbiam jak oni się kłócą, nie wiem czy w anime też tak robią, ale szczerze?, mnie wystarczy Twoje opowiadanie, żeby wszystko o nim wiedzieć;D
OdpowiedzUsuń"-A co nie lubi majonezu?", to mnie chyba najbardziej rozwaliłoXD hahahaha... niby nic takiego, ale jest w tym jakaś nutka ironii, cynizmu i czystej złośliwości. wszystkiego po trochę;) Co do postawy Okity, masz całkowitą rację, można być brutalnym sadystą na co dzień, a jak przychodzi porozmawiać o uczuciach skurczyć się do rozmiarów ledwo dreptającego bobasa w przedszkolu;P Dobra kończę bo zaraz się spóźnię:/ bardzo się cieszę, że zdążyłam przeczytać i skomentować:D czekam na nexcik;D