wtorek, 9 kwietnia 2013

Shizuo x Izaya część 7

Tak, jak obiecywałam. Oto i kolejna część o naszych gołąbeczkach:



„Jeśli trzeba się poddać”

                -Izaya! – Wrzasnęła jego współpracownica – spójrz!
                Podszedł i spojrzał posłusznie we wskazane miejsce. Stał tam Shizuo, był oparty o barierkę, popalał papierosa. „Co on tutaj robi?” – pomyślał Orihara.
                -Zostawiam wszystko tobie – powiedział już zbiegając na dół.
                Gdy tylko go spostrzegł przez to okno, jego serce zabiło o jak oszalałe. Jak najszybciej chciał się z nim spotkać. Zawahał się jednak zanim otworzył drzwi. Trochę się bał, zupełnie nie wiedział, czego może się po nim spodziewać. Wiedział doskonale, że jeżeli chociażby na chwilę straci czujność, to może się dla niego skończyć tragicznie. Jednak ciekawość wzięła górę. Położył rękę na klamce i otworzył. Powitały go złociste oczy, schowane za ciemnymi okularami, które z sekundy na sekundę robiły się coraz bardziej wkurzone. *
                -Schizu-chan? – niby widział go wcześniej i wiedział, że tu jest, a jednak był zdziwiony, – Co ty tu robisz?
                Heiwajima zgasił na barierce papierosa i nic mu nie odpowiedział.
                -Czyżbyś się za mną stęsknił – zadrwił Orihara i rozłożył szeroko ramiona.
Potem próbował znów złapać jego spojrzenie, niestety bezskutecznie.
                -A chciałbyś? – odpowiedział mu zdenerwowany.
                No i co miał mu niby na to odrzec? Miał powiedzieć, że marzył o tym od ich poprzedniego spotkania? Nie, tego mu nigdy nie może powiedzieć.
                -A chciałbyś żebym chciał? – zaśmiał się.
                Znów otrzymał od niego to „zabójcze” spojrzenie. Czół, że mógłby patrzeć w te oczy do końca świata. „Ale, po, co on tu przylazł?”. Ta sytuacja robiła się coraz dziwniejsza, nie wiedzieli, o czym gadać.
                -Nie mów, ze znów przyszedłeś mnie zabić? – zapytał brunet.
                -A, co jeśli tak? – padła krótka odpowiedź.
                -To zamierzam się bronić – wyciągnął nóż i pomachał mu przed nosem - Ale jak na razie to tu tylko sterczysz?
Shizuo spojrzał w okno biura informatora.
                -Rozumiem – Izaya przybliżył się do niego, – Więc chodźmy stąd – chwycił jego łapkę i pociągnął za sobą.
                Palce blondyna zacisnęły się kurczowo na jego ręce. Jego ręka była ciepła, za ciepła, wręcz parzyła bruneta, jednak nie chciał jej puścić.
                -Dokąd mnie prowadzisz? –zapytał Shizuo nie patrząc na towarzysza.
                -Zobaczysz…
                -A daleko jeszcze?
                -Kawałek…
                Nie sądził, że aż tak będzie się bał. Przycisnął pięść do serca, które waliło jak szalone, bał się tego potwora. Nie rozumiał, czemu on, jako jedyny nigdy nie może mu się pozwolić kontrolować, czemu jest taki nieobliczalny. A przede wszystkim nie ogarniał, czemu go za sobą ciągnie, zamiast wziąć nogi za pas u zwiać na drugi koniec miasta. Przecież powiedział mu, że przyszedł, po, to, żeby go zabić. Był pewien, że sam postradał zmysły.

* (ech, ostatnio ludzie się mnie czepiają, że nie po polsku piszę, chyba coś w tym jest)


Z uwagi, że ta notka była dosyć krótka. Kolejna część, będzie najpóźniej pojutrze. 
Dziękuję za cierpliwość.

3 komentarze:

  1. Yay, no całkiem niezły ten twój blog;) szkoda, że ja taka spóźniona się tutaj pojawiam:P Naprawdę wstyd:( ale teraz się poprawię, obiecuję:D Pierwsza sprawa, której muszę się przyczepić - na serio strasznie krótko:P ale skoro następna niebawem, nie będę narzekać tylko cierpliwie poczekam;) o rany ciekawe dokąd to Izaya zaciągnie Shizu-chana? zwłaszcza, że sam nie wie czego się spodziewać.. dobra nie będę gdybać tylko powiem, że życzę Ci duużo weny i oczekuję rozwinięcia sytuacji, bo... JA PIERDOLĘ KOCHAM ICH;D!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie uważam, że piszesz w innym języku, odkąd tu zaglądam wszystko jest w naszym ojczystym - Polskim;P
    Wracając do rozdziału: "-Nie mów, ze znów przyszedłeś mnie zabić? – Zapytał brunet.
    -A, co jeśli tak? – Padła krótka odpowiedź." - w tym momencie pewnie serduszko Izayi rozpadło się w drobny mak:'( , ale skoro to nasz kochany Izuś, zaraz je sobie posklejał i znów udaje, że "nie mnie to wcale nie rusza", słodki jest;)
    Podobało mi się jak blondasek wymownie spojrzał w stronę podglądającej ich Namie i szybka reakcja Orihary, aby im nie przeszkadzano, bo pewnie gdyby zostali Shizuś by sobie poszedł:D i czemu kurwa tak się rozgadałam i rozkładam wszystko na czynniki pierwsze?... Ok, nie ważne, najlepiej już się zamknę i zrobię trzy wdechy... bo się jeszcze na mnie obrazisz, że tak wszystko analizuję i co wtedy będzie? Będę mieć doła:/ ot co:P yare yare, no już dobrze skończyłam... chyba... ok to czekam kochana na next;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, na pawdę się nie obrażę :) A nawet powiem więcej. Jeśli jest coś, co Ci się nie podoba, to po prostu o tym napisz, a ja następnym razem postaram się to poprawić. Nie mam nic lepszego niż konstruktywna krytyka.

      Usuń