Dziś jest już dziś!
Wiem, to nie jest zbyt twórcze, co napisałam, ale taka jest prawda.
Mam mało czasu a wychodzi tego sporo... Uf... Dziwne, ale tak jest.
Wybaczcie, że teraz rzadziej dodaję.
Mam mało czasu a wychodzi tego sporo... Uf... Dziwne, ale tak jest.
Wybaczcie, że teraz rzadziej dodaję.
Co do poprzedniej części. Jeśli zastanawialiście się, czy można mieć łzy w oczach pisząc coś, to wiedzcie, że można.
To opowiadanie wychodzi tak smutne, że nawet nie jestem w stanie dodawać do tego jakichś moich przemyśleń...
:'( Mam ochotę płakać razem z biednym Kaoru.
A moja beta płakała czytając to wszystko...
Na początku miałam opory przed pisaniem tego opowiadania (bo to jednak rodzeństwo :/), ale z czasem wszystko zaczęło puszczać. Mam nadzieję, że dalej będzie lepiej.
Dziękuję niezmiernie za WSZYSTKIE komentarze! Jesteście dla mnie ogromnym wsparciem. Cieszę się, jak będziecie odbierać to opowiadanie i cieszę się, że nie otrzymałam żadnych hejtów!
Bardzo dziękuję.
Dobrze zaczynamy... Jeśli się nie boicie to zapraszam do czytania.
„Twoje…? Moje…? Nasze…?” C.D.
Dzień 2: „Nasza
przeszłość”
Tego
dnia to Hikaru przebudził się, jako pierwszy, jego bliźniak ciągle ściskał go
kurczowo przez sen. Nie chciał go budzić, doskonale zdawał sobie sprawę z tego,
że wczorajszej nocy długo nie mógł zasnąć. Postanowił mu pozwolić spać, tak
długo jak tylko będzie chciał. Nawet, jeśli będzie to oznaczało, że spóźni się,
albo nawet w ogóle nie pójdzie dziś do szkoły. Może uda mu się także zarobić
obecność za ich obu. Pamiętał, że w przeszłości nieraz jeden chodził na zajęcia
za drugiego. Dla obcych są przecież identyczni. Żaden nauczyciel, nigdy się nie
zorientował, że został koncertowo zrobiony w balona przez dwóch dzieciaków.
Chłopak,
delikatnie rozplótł, ściskające go ręce i wysunął się spod ich zasięgu. Bardzo
cicho wstał, upewnił się jeszcze, że nie obudził swojego braciszka. Przez
moment myślał, że to zrobił, gdy Kaoru się poruszył i wymamrotał coś
niezrozumiale, jednak ten, tylko się przekręcał. Odetchnął z ulgą i wyszedł.
Najpierw wychylił się i poprosił o przygotowanie śniadania. Nie był na tyle
uzdolniony, a może był nadto leniwy, żeby zrobić to samemu. Następnie, jak co dziennie poszedł skorzystać
z łazienki. Zazwyczaj nie przebywał tu, rano sam, dziś było jednak inaczej.
Od dziecka mieli wspólny pokój, wspólne łóżko, wspólną łazienkę,
zainteresowania, wszystko. Wszystko także robili razem. Śmiali się, smucili,
bawili, płakali. Zawsze, dzielili się smutkami. Tylko, że tym razem jego brat
nic nie chciał mu powiedzieć, a przecież pomógłby to zrobić, bez względu na
wszystko. Na pewno starałby się go pocieszyć, gdyby tylko wiedział, co się z nim dzieje,
gdyby tylko zrozumiał, ale bliźniak mu nic nie ułatwiał, cały czas był taki
skryty. Bolało go to, chciałby, żeby było tak jak dawniej, gdy dzieli się ze
sobą wszystkim, teraz wyczuwał, że się od siebie oddalają. Może to przez to, że
nie są już nieporadnymi dziećmi każdy z nich szuka swojej drogi w życiu?
Wyszedł
z łazienki. Jego brat nadal smacznie spał, tak jak postanowił, nie budził go. Ubrał
się po cichu, nie chciał budzić brata podszedł tylko, i okrył go szczelniej kołdrą,
żeby nie zmarzł. Postał przez chwilę nad nim, przyglądając się jego śpiącej
twarzy. Widział, że coś musi mu się śnić i to coś nieprzyjemnego, na jego usta
i brwi, wykrzywione były w grymasie strachu.
-Ci… -
pogładził go po policzku, próbując uspokoić. Starał się go nie obudzić.
-Hi…karu…
- wyszeptał przez sen.
-Tak,
już spokojnie…
Ręce zaczęły mu się trząść, sam
nie wiedział, dlaczego, w tym całym „Hikaru” było tyle cierpienia, że miał
wrażenie, iż jego serce niemal wyrywa mu się z piersi. „Co się z tobą dzieje,
braciszku!?”. Nadal go dotykał. Jeśli sam nie ma zamiaru się spóźnić, powinien
już się zbierać. Oderwał rękę.
-Nie… zostawiaj mnie…
Słowa Kaoru wypowiedziane przez
sen, były bardzo niewyraźne, jednak on bez przeszkód zrozumiał ich sens. Jakby
mógł go teraz zostawić? Bez chwili zastanowienia padł na kolana przed łóżkiem i
chwycił dłoń brata. Potrzebował go, właśnie teraz, nie miał zamiaru go
opuszczać. Nie obchodziła go żadna szkoła, ani nic. Może jednak powinien go
obudzić, jeśli naprawdę śni mu się coś niedobrego, to chyba lepszym
rozwiązaniem będzie to przerwać, lecz wtedy najprawdopodobniej będzie pamiętał,
co mu się śniło, a wolałby, żeby nie miał takich przykrych wspomnień. Nie
wiedział, co ma zrobić. Klęczał obok niego tak długo, póki nie zauważył, że się
uspokoił, a nawet o wiele dłużej. Pamiętał jak nieraz któryś z nich budził się
w nocy, przerażony, bo przyśnił mu się jakiś koszmar, a drugi uspokajał go.
Doskonale pamiętał swój najgorszy
sen w życiu: byli wtedy dziećmi. Już od samego początku czuł, że jest coś nie
tak, było nieprzyjemnie, zimno, ciemno i mokro. Był tylko on i jego brat, mieli
tylko siebie. Trzymali się za ręce, dopóki on był obok, nie bał się, jednak w
jednej chwili zaczęło dziać się coś strasznego. Kaoru upadł, a on próbował go
podnieść, ale jego ciało było całe bezwładne, zauważył też, że nie oddycha,
jego oczy są otwarte, ale bez żadnego wyrazu. Tak bardzo chciał wtedy, żeby się
do niego odezwał, ale on milczał, potem zauważył, że coś zaczyna wciągać ciało
jego brata. To była jakaś dziwna czarno-czerwona maź. Zapadał się w niej, nie
chciał puścić jego ręki, ale nie ważne jak bardzo się starał nie był w stanie
go utrzymać. W końcu mógł tylko krzyczeć „Kaoru” i patrzeć jak zatapia się w
tym dziwnym płynie a potem całkowicie znika.
Przebudził się po tym z krzykiem,
cały zlany potem. Długo płakał, nie mogąc się uspokoić. Przypomniał sobie jak
po tym śnie, jego braciszek go uspokajał, mówiąc, że przecież tak naprawdę nic
się nie stało i jest tutaj cały i zdrowy. Wrócił wspomnieniami do tego, jak się
wtedy w niego wtulał, bał się, że jeżeli go puści, to on może naprawdę zniknąć.
Powiedział mu wtedy, że jeżeli kiedykolwiek go zostawi, to on umrze. „A teraz
chcę mi cię odebrać jakiś Yuu” – przeleciało mu przez głowę. Wstał z kolan,
zaczynały go boleć, przysiadł obok brata, na łóżku i pochylił się nad nim. „Nie
zostawiaj mnie”. Nie wiedział, dlaczego ma to dziwne uczucie w sercu, coś
takiego, jakby mu ktoś wyrywał kawałek ciała, jakby mu odbierał coś tak
cennego, jakby mu odbierał cząstkę duszy.
-Kaoru jest mój… - wyszeptał
twardo, marszcząc brwi i nos w złości. Zaciskał pięści na prześcieradle.
Jedna myśl krążyła teraz po jego
głowie. Głupia myśl. Uzmysłowił sobie, że jego bliźniak idzie jutro na swoją
pierwszą randkę i to z facetem, którego najzwyklej w świecie nie znosił. Już
wcześniej zauważył, jak ten koleś się na niego patrzy, ale póki nic nie mówił,
nie podchodził, nic sobie z tego nie robił, lecz teraz zaatakował i to w tak
perfidny sposób, gdy jego braciszek był sam i on nie mógł go przed tym draniem
obronić. Teraz się z nim umówił i będą gdzieś razem wychodzić, a co jeśli on mu
coś zrobi, coś, czego nie będzie chciał. Przecież nie będzie go przy nim, żeby
go obronić. Do tego, na randce na pewno będą się całować. Ktoś inny będzie
całował Kaoru. Nie miałby nic przeciwko, gdyby to był ktoś odpowiedniejszy, ale
nie ten, Yuu. Nie raz bywało, że udawał ze swoim bliźniakiem, że zaraz się
pocałują, ale tylko udawali. Teraz zaczął się zastanawiać, jakby to było
naprawdę, jak to jest, chciał poczuć jego usta na swoich. Te miękkie i
delikatne, mógłby ich dotykać całą wieczność
Zadrżał na całym ciele. Zacisnął
zęby, to, co chciałby zrobić było idiotyczne. Zrobiło mu się gorąco. A co jeśli
brat się przebudzi? Jak mu to wytłumaczy? Bił się sam ze swoimi myślami. Bardzo
powoli i subtelnie oparł się rękoma, po obu stronach głowy drugiego i nachylił
się jeszcze bardziej. Przyglądał się jego śpiącej, już całkiem spokojnej
twarzy, patrzył na jego lekko rozwarte usta. Wstrzymał oddech, w uszach mu
dzwoniło, miał wrażenie, że cały świat wokół znika i zostają tylko oni. Wahał
się. Przybliżył swoją twarz do jego, tak, blisko, że czuł łaskotanie przez jego
oddech. Dzieliło ich zaledwie pół centymetra. Jeszcze miał czas na to, żeby się
wycofać. Jednak jakaś dziwna siła kazała mu kontynuować. Przełknął ślinę. „Nie
oddam mu Twojego pocałunku”. Zamknął oczy i najdelikatniej jak tylko potrafił
dotknął jego ust. Objął swoimi wargami jego górną wargę i złożył na niej
dyskretnego całusa. Po czym odsunął się szybko. Przerażony tym, co przed chwilą
zrobił. Bał się, że mogło go to obudzić, jednak nic takiego się nie stało.
Oddychał teraz bardzo ciężko. Chyba powinien sobie już iść. Serce waliło mu jak
oszalałe. Złapał się za nie i wstał po cichu. Podskoczył, gdy rozległo się
pukanie i głowę wsadziła jakaś pokojówka.
-Śniadanie jest już od dawna
gotowe.
-Dobrze, dziękuję – trząsł się
nadal.
-Proszę się pospieszyć, bo
panowie spóźnią się do szkoły.
Zerknął na brata, o nie, wolał w
tej chwili, żeby spał dalej, nie był pewien czy będzie w stanie spojrzeć mu w
oczy.
Wyszedł z pokoju, zamykając drzwi
po cichutku.
Tak jak
zostało powiedziane, posiłek już na niego czekał. Rzucił okiem na zegarek, może
jeszcze zdąży coś zjeść. Spojrzał na dwa nakrycia i przypomniał sobie to, co
przed chwilą zrobił. Na jego policzki wkroczyły rumieńce. Zasiadł za stołem i
zaczął jeść, ciężko mu było przełykać, ale jakoś mu się udało. Już miał
kończyć.
-Dlaczego
mnie nie obudziłeś!?
Do
jadalni wparował Kaoru, lekko dysząc, w kompletnym nieładzie: włosy rozwiane po
całej nocy, rozpięta koszula i krawat w ręku.
-Bo tak
słodko spałeś… - zerknął na niego, ale tylko na chwilę, chciał sprawdzić, czy
aby niczego nie podejrzewa. Będzie się starał zachowywać jak zawsze.
-Ale
teraz jestem do tyłu z czasem! – zaczął nerwowo zapinać guziki. Nie bardzo mu
to wychodziło.
-Daj to
– wstał.
Nie mógł już na to dłużej
patrzeć. Podszedł do niego i sam zaczął mu zapinać koszulę, starając się przy
tym nie zerknąć mu w oczy, ani na jego usta, wiedział, że jeśliby to zrobił,
mógłby przestać się kontrolować. Udało mu się zapiąć wszystkie guziczki.
-Lepiej zostań w domu. Nie
zdążyłeś zjeść śniadania, będziesz głodny – poprawił mu kołnierzyk – A wiesz,
że ostatnio schudłeś.
-To wszystko twoja wina… Nie
chciałeś mnie obudzić – mamrotał.
-Wczoraj długo nie mogłeś zasnąć.
Czy powinien zapytać, co mu się
śniło, a co jeśli jednak coś zauważył?
-Co…, co ci się dziś rano śniło?
– odważył się, zakładając mu krawat.
-Nie pamiętam – zmarszczył brwi –
A co?
-Nie nic! – pomachał rękami –
Wydawałeś się niespokojny i tyle – czuł, że musi się jak najszybciej od niego
odsunąć.
-Co przede mną ukrywasz? – chciał
mu spojrzeć w oczy.
-Nic – pokręcił nerwowo głową –
Zjedz cokolwiek, jeśli zamierzasz jednak iść dziś do szkoły – niemal siłą
usadził go na krześle.
-Mówiłem coś przez sen? – zapytał
niespokojnie.
-Mamrotałeś. Niezrozumiale. Jedz!
Cholera, okłamał go, naprawdę go
okłamał. Nie powiedział prawdy swojemu jedynemu braciszkowi, ale co miał mu
niby powiedzieć? Tak, przez sen mówiłeś, żebym cię nie zostawiał a ja cię wtedy
pocałowałem. Własnego brata. Speszył się tą myślą. Nigdy mu o tym nie powie,
tak będzie lepiej, to będzie jego słodka tajemnica. Odsunął się od bliźniaka.
Bał się na niego patrzeć, lękał się, że jednak coś sobie przypomni, albo on sam
coś przez nieuwagę wypapla. Powinien się dziś trzymać od niego jak najdalej. Na
razie było to nie możliwe, ale w szkole na pewno mu się to uda. Zerknął
zdenerwowany na zegarek. Powinni już iść, ale drugi nie skończył jeść.
-Chodźmy – wstał Kaoru, jakby
czytając w jego myślach.
-Ale jeszcze nie skończyłeś –
popatrzył na niedojedzone naleśniki.
-Nie mamy na to czasu, zjem coś w
szkole – odwrócił się i uśmiechnął.
Ten uśmiech jednak nie został
zauważony, bo brat na niego nie patrzył w ogóle, od momentu jego przebudzenia
ani razu nie spojrzał na jego twarz. Głupio się z tym czuł, ale jednak inaczej
nie potrafił.
***
Obaj siedzieli już w samochodzie,
tak, jak co dzień mijali swoją posiadłość i inne budynki. Przyglądali się
widokowi za oknem, znali go już na pamięć.
-O, czym myślisz? – zapytał spokojnie
Kaoru patrząc na brata.
-O tym, co było kiedyś – on zaś
nie obdarzył go chociażby jednym spojrzeniem i natarczywie spoglądał w dal.
-To znaczy? – ściągnął brwi.
-No jak byliśmy dziećmi, to
niezłe rzeczy odwalaliśmy.
-Ta, pamiętam. Teraz też nie jesteśmy
lepsi – w jego głosie słychać było smutek.
-Chciałbym, żeby tak było –
wyszeptał ledwo słyszalnie.
-Co masz na myśli? Dlaczego na
mnie nie patrzysz? Mam wrażenie, że jesteś na mnie obrażony.
-To nie tak – zacisnął pięści na
nogawkach spodni.
Przecież mu nie powie.
-Więc, o co chodzi? – dopytywał
się.
-O Haruhi… - palnął bez
zastanowienia – Skoro ty jutro idziesz na randkę, to ja chcę gdzieś ją
zaprosić. Nie będę siedział sam..
-Rozumiem – odpowiedział po
dłuższym milczeniu.
Więcej już żaden z nich nic nie
mówił. Dotrwali tak aż do przyjazdu do szkoły. Hikaru wiedział, że już są
spóźnieni. Nie miał zamiaru marnować więcej czasu, pewnie i tak zbiorą burę.
Ale jak to oni, zawsze uda im się coś zakręcić. Wbiegli niemal do środka.
Stanęli przed drzwiami. Czuł, że brat mu się przygląda, jednak on na niego nie
spojrzał.
-Wchodzimy… - powiedział
niepewnie i położył rękę na klamce.
-Jestem tuż za tobą –
odpowiedział tak, jakby zależało od tego ich życie.
Drzwi się uchyliły a oni po
cichutku starali się przemknąć na swoje miejsca, zgarbieni, na paluszkach,
licząc na szczęście
-A, co to ma znaczyć? – jednak im
się nie udało, nauczycielka ich zauważyła, – Czemu się spóźniliście?
-Przepraszamy… - zachichotał
nerwowo Hikaru, drapiąc się po głowie.
Nie miał zielonego pojęcia, co
powinien zrobić.
-Kotek… - zaczął mówić coś jego
brat.
-Słucham? – nauczycielka
wpatrywała się w nich uważnie.
Nie
musiał patrzeć na brata, żeby wiedzieć jak teraz wygląda jego twarz, ani jego
postawa, znał dobrze ten ton „uroczego chłopca”. Odważył się podnieść na niego
wzrok, tylko odrobinę. Widział jego splecione na klatce piersiowej dłonie,
lekko pochyloną sylwetkę, i trzęsącą się nieco brodę, na więcej nie miał
odwagi.
-Tam,
był ten mały kotek – kontynuował wywód – Całkiem sam… Płakał. Tak głośno
płakał… - nagle się ukłonił – Niech nam pani wybaczy! To moja wina! To ja
uparłem się, żeby mu pomóc!
-Już
dobrze, już dobrze! Siadajcie. Jak mogłabym ukarać kogoś, kto pomógł biednemu
zwierzęciu.
Usiadł
i rzucił kątem oka na bliźniaka, który zdążył już wyciągnąć książki. Był
niesamowity, w mgnieniu oka rozwiązał całą sprawę. Podziwiał go za to w jak
łatwy i dyskretny sposób potrafił wyjść z każdej sytuacji. Chciałby być taki
jak on. Zamiast tego jest słaby i ulega najmniejszym pokusom, a potem nie jest
w stanie poradzić sobie z tym, co zrobił. Zacisnął szczęki ze złości na samego
siebie. Teraz nawet nie może spojrzeć braciszkowi w oczy, wstyd mu na to nie
pozwalał. Musi coś wymyślić, żeby nie przebywać tylko z nim. Tylko, co?
Spojrzał na zegarek, do przerwy miał jeszcze trochę czasu.
***
Jak
tylko zadzwonił dzwonek zerwał się z miejsca i stanął przed bratem ze
spuszczonym wzrokiem.
-Skoczę
ci po coś do jedzenia – wypalił.
Nim
zdążył usłyszeć jakąkolwiek odpowiedź wypadł z klasy jak oparzony. Zdawał sobie
sprawę z tego, że to jak się zachowywał było dziwne, ale inaczej nie potrafił.
Czuł, że cały dzień będzie miał pod górę, na własne życzenie oczywiście.
Próbował zająć myśli czymś innym, starał się myśleć o Haruhi, tak jak
powiedział Kaoru miał zamiar ją jutro gdzieś zaprosić. Jednak nie ważne jak
bardzo się starał, nie potrafił myśleć o niczym innym, niż o porannym
pocałunku. Dawniej dawali sobie buzi, jak to dzieci, ale już dawno z tego
wyrośli. Teraz było to zupełnie nie na miejscu. Z resztą to nie był tego
rodzaju całus, sam rozumiał, że było w tym coś głębszego, lecz gdy tylko
pomyślał o tym, że ktoś inny mógłby robić coś takiego z jego bratem, zżerała go
zazdrość. Zdawał sobie sprawę z tego, co sam czuje do Fujioki i wiedział też,
że jego brat też o tym wie, mało tego, sam był nią zauroczony. Nie potrafił
pogodzić się z tym, że nie tylko on może być zakochany, ale Kaoru również.
Tylko, że tak jakby traktował go jak swoją własność. Jak rzecz, którą może
odłożyć w kąt, a potem wrócić do niego, gdy inna zabawka mu się znudzi i znów
zajmować się tylko nim. Był egoistą, wiedział o tym, aż za dobrze. Chciał mieć
ich oboje tylko dla siebie. Nawet nie o to chodziło, że nie lubił Yuu, a wręcz
go nienawidził, chodziło o to, że jego bliźniak naprawdę mu się podobał.
-Tylko,
że ja i Kaoru, zawsze byliśmy razem – szepnął sam do siebie
Doszedł
do sklepiku, to go nieco otrzeźwiło, zrozumiał, że są inne rzeczy, na których
musi teraz skupić swoja uwagę i nie ważne jak to miało być dla niego trudne. To
była jago kara za przekroczenie pewnej granicy.
Zakupił
jakieś paczuszki. Westchnął. W jego planie była luka: teraz będzie musiał mu to
wszystko dać. To zabawne, że nie był gotowy na spotkanie z własnym bratem, a
spędzili ze sobą całe życie. Pamiętał doskonale jak dawniej dzielili się
jedzeniem. Jeden zjadał to z talerza drugiego, czego ten akurat nie lubił.
Teraz już byli starsi i mądrzejsi. Wiedzieli, że witaminy i takie tam są
potrzebne, żeby się zdrowo odżywiać.
Zdążył przed nauczycielem wejść
do klasy, ale naprawdę się z tego nie cieszył. Jego bliźniak, niemal leżał na
ławce, widział, że jest coś z nim nie tak, od dłuższego czasu nie było ok, lecz
nie ważne ile razy o to zapytał, zawsze otrzymywał odpowiedź, że wszystko jest
w porządku i ma tylko gorszy dzień. Można go mieć raz na jakiś czas, ale nie
przez tyle dni. Martwił się o niego, to nie było udawane. Nie miał zielonego pojęcia,
w jaki sposób mu pomóc.
-Proszę.
Zaszedł
go od tyłu, położył mu różności przed nosem i nim zdążył się odwrócić, wrócił
na swoje miejsce.
-Dziękuję
– odpowiedział mu.
-Nie
ma, za co – machnął ręką i udał, że patrzy w innym kierunku.
Co on
najlepszego wyprawiał, jeszcze rano gotów byłby oddać swoje życie za to, żeby
jego brat z nim chciał porozmawiać, żeby powiedział, co go tak męczy, a teraz
na myśl, że musiałby z nim stanąć twarzą w twarz, oblewał go zimny pot, to było
nie do pomyślenia, żeby bał się kogoś, z kim jest tak blisko.
Ukrył
twarz w dłoniach. Chciało mu się płakać. Najchętniej zamknąłby się gdzieś i nie
wychodził stamtąd przez najbliższe kilka dni, aż się z tym wszystkim na
spokojnie upora.
***
Sam nie
wiedział, jakim cudem przez cały dzień udało mu się unikać brata. Ciągle
udawał, że ktoś coś od niego chce, albo całe przerwy przesiedział w toalecie. To
go całkowicie wykończyło, ale teraz czekało go coś o wiele gorszego: zabawianie
klientek w klubie. Wiadomo było, że robił to razem z Kaoru i w jaki sposób to
robił. Nie był pewien czy będzie w stanie przytulać się do niego i robić te
wszystkie inne rzeczy bez patrzenia mu w oczy i nie przypominania sobie, co
sekunda o tym, czego się dopuścił.
Weszli
do sali, wszyscy inni już tam czekali, przygotowywali się do pracy. Pomyślał,
że to dobry moment, na to, by zaprosić gdzieś Haruhi. Zostawił brata z tyłu i podszedł
do niej.
-Możemy
pogadać? – złapał ją za rękę i pociągnął gdzieś w spokojniejsze miejsce.
-Coś
się stało?
-Jutro
Kaoru wybiera się na randkę – sam nie wiedział, czemu akurat od tego zaczął.
-Mam mu
pogratulować? – odwróciła się i spojrzała na niego.
-Możesz…,
ale nie o to chodzi. Tylko, że ja, nie chcę jutro siedzieć sam…, Więc jeśli
masz czas… To… Może zechciałabyś się jutro gdzieś ze mną przejść?
-Hmm… -
zamyśliła się – Sama nie wiem. Niby nie mam jutro nic do roboty… No dobrze… -
zerknęła na Tamakiego – Niech będzie.
-Świetnie!
Dzięki wielkie! Nudziłbym się bez niego.
-Wszystko
robicie razem, prawda? – uśmiechnęła się szczerze.
-Tak,
przynajmniej tak było…
-Co
masz na myśli?
-Nic.
Dzięki, że dotrzymasz mi towarzystwa!
-Nie ma
sprawy.
-O,
czym rozmawiacie – Kaoru właśnie do nich podszedł.
-Haruhi,
zgodziła się gdzieś ze mną jutro wyskoczyć – odpowiedział mu najspokojniej, jak
potrafił.
-Rozumiem.
Przepraszam, muszę do toalety – odszedł od nich.
-Co!? –
Tamaki słuchał ich rozmowy – Jak to!? – wyglądał na zdruzgotanego.
-Uspokój
się… - dziewczyna próbowała załagodzić sytuację i go jakoś pocieszyć.
-Umówiłaś
się z nim… - broda mu się zatrzęsła.
-To
nic… Naprawdę to tylko przyjacielski wypad. Spokojnie.
„Przyjacielski?”
– te słowa znów zabolały Hikaru. Czyżby nigdy nie mógł już liczyć na nic
więcej?
-Jak
tam sobie chcecie! – Blondyn machnął ręką i usiadł w drugim kącie pokoju w
pozycji embrionalnej.
-Jak
masz się tak zachowywać, to nigdzie z nim nie pójdę! – Haruhi podeszła do niego.
W
pokoju zaczęła panować naprawdę ponura atmosfera, tak jakby zaczęły gasnąć
światła.
-Szefie,
uspokój się – Rudy także starał się jakoś załagodzić to wszystko – To chodź
jutro z nami… Zaraz! Czy ty się tniesz!?
-Naprawdę,
mogę? – zerknął na niego z opuchniętą twarzą – Schował w rękawie, to ostre coś,
co miał w ręku.
-No
jasne – westchnął. Jego plan kompletnie nie wypalił.
-No to
super! – zmienił się nie do poznania w mgnieniu oka. Tak jakby wstąpiła w niego
nowa energia.
Dziewczyny
powoli zaczęły się już schodzić, Hikaru zaczynał się martwić, bo jego bliźniak
długo nie wracał. Dodatkowo sam, musiał zajmować się klientkami, które ich
wybrały. W końcu się zjawił. Jak przez cały dzień, tak jak i teraz nie spojrzał
mu w twarz. Chłopak przysiadł na oparciu kanapy.
-Gdzieś
ty był, tak długo? – syknął do niego.
-Przepraszam
– widział jak zaciska palce na obiciu.
Coś
było nie tak. Już miał wstać i go przytulić, żeby zachować się „jak zwykle”.
-Czemu
Kaoru płakał? – zapytała jedna z dziewcząt, nieźle tym zaniepokojona.
„Kaoru,
płakał!?” – teraz na niego zerknął. Jego oczy były zaczerwienione a policzki
blade. Może on wyglądał tak przez cały dzień, a tego nie zauważył, bo bał się
na niego spojrzeć. Teraz był na siebie wściekły.
-To
nic, moje drogie. To tylko alergia – próbował wyjść cało z sytuacji.
-Może
to Hikaru, coś mu zrobił – pisnęła inna.
-Nie,
moje panie! Wszystko w porządku – uśmiechnął się.
-Wcale,
że nie jest w porządku – Hikaru wstał zaciskając pięści – Od dłuższego czasu
nic nie jest w porządku!
Drugi
popatrzył na niego przestraszony.
-Przecież
mówię, że… - próbował się tłumaczyć.
-Mnie nie oszukasz! – sam nie
wiedział, jakim cudem miał odwagę teraz na niego patrzeć – Ja przecież widzę! -
Stanął przed nim i chwycił go obiema rękoma za jego twarz. Zmusił i jego i
siebie, żeby popatrzyli sobie w oczy. Teraz dostrzegał wyraźnie kropelki łez na
jego rzęsach - I czuję, że coś się dzieje, ale ty za cholerę nie chcesz mi
powiedzieć, co! Myślisz, że nie widzę, że ostatnio zachowujesz się inaczej! –
dłużej już nie mógł tego wszystkiego wytrzymać –Chodzisz ciągle smutny,
schudłeś, popłakujesz po kątach, a ja nie wiem jak ci pomóc – przybliżył się do
niego – Powiedz tylko, co mam zrobić… a zrobię dla ciebie wszystko. Jeśli czujesz
się źle, to ci pomogę – chciał go przytulić.
Jednak
w tej chwili jego brat zrobił coś, czego w ogóle się nie spodziewał a
mianowicie chciał go odepchnąć, lecz na to mu nie pozwolił, czuł, że teraz jest
mu potrzebny nawet, jeśli tamten tego nie chciał. Znów się do niego zbliżył, a
bliźniak, znów wolał się od niego odsunąć, skutkowało to tym, że upadł na
kanapę.
Pozwolił mu swobodnie opaść na
poduszki i sam zaraz usiadł obok niego i pochylił się nad nim
-Hikaru... - Jęknął oszołomiony -
Odsuń się.
-Nie! - Warknął - Jeśli mi nie
odpowiesz, czemu płakałeś! -Przybliżył swoja twarz do jego.
Przypomniał sobie o tym, co
zrobił dzisiejszego poranka, głupio mu się zrobiło, ale to było w tej chwili
najmniej ważne. Teraz na niego patrzył i serce mu się krajało. To, że widział
jego w takim stanie, nie zauważył tego wcześniej i to było dla niego najgorsze.
Zawsze wszystko dostrzegał a teraz miął wrażenie, że zerwała się miedzy nimi
jakąś więź, to uczucie sprawiało mu ból.
-Myślałem, ze mnie nienawidzisz -
odpowiedział mu płaczliwie Kaoru po dłuższym milczeniu.
-Co? - zszokowany nie wiedział,
co ze sobą zrobić.
-Przez cały dzień. na mnie nie
chcesz patrzeć. Od. Rana. Zastanawiam się, czy zrobiłem coś nie tak. Czy ja...
Czy ja... -Zacisnął powieki - Powiedziałem, coś przez sen i przez to się na mnie
gniewasz?
-O, czym ty opowiadasz - teraz
już niemal na nim leżał, przytulał go do siebie.
To, co w tej chwili czuł z niczym
nie dało się tego porównać. Tym, który doprowadził go do łez, był nie, kto inny
jak on sam. Nigdy, nie chciał do tego doprowadzić, ale zrobił to nieświadomie.
Znów myślał tylko o sobie nie zwracając uwagi na uczucia drugiego. Egoistycznie
dbał jedynie o swoje samopoczucie.
-Przepraszam - wtulił go bardziej
w siebie. Czuł jego oddech na swojej szyi - Wybacz mi moje zachowanie. To nie
twoja wina, ja zrobiłem coś i bałem się się spojrzeć Ci w oczy - odsunął się od niego i popatrzył w jego brązowe tęczówki. Pomógł
mu usiąść.
-Co takiego?
-Nie pytaj - oparł jego głowę o
swoje ramie - Tamaki - zwrócił się do samozwańczego prezesa - Zabieram go do
domu. Wybaczcie mi miłe panie – teraz mówił do nich - ale mój brat źle się dziś
czuje i nie możemy dotrzymać wam towarzystwa - gładził go po włosach.
Chciał go ochronić. Ochronić
przed wzrokiem tych ciekawskich dziewczyn i całym światem. To, że ktoś oprócz
niego widział jego łzy było dla niego wystarczającym ciosem.
-Oczywiście - po czymś takim,
każdej z nich już wystarczyło.
Hikaru wstał i pociągnął
bliźniaka za sobą. Od razu złapał go w swoje Objęcia. Otoczył go ramieniem i
poprowadził obok siebie.
-Przepraszam – wybełkotał Kaoru
do całej reszty, gdy wychodzili.
***
Wsiedli
do samochodu. Hikaru zacisnął pięści. Jak mógł niczego nie zauważyć? Obwiniał
się za to, w jakim stanie w tej chwili znajduje się jego brat. Wszystko przez
to, jaki był samolubny. Kochał go przecież i nie chciał żeby cierpiał, a jednak
dzisiejszego dnia sprawił mu ból i doprowadził do łez.
-Przepraszam
cię – powiedział ledwo słyszalnie wyglądając przez okno.
-Nie,
to ja przepraszam. Martwiłem cię. Ja tylko myślałem…, że mnie znienawidziłeś –
położył swoją głowę na jego udzie.
-O,
czym ty w ogóle pleciesz! –zaczął go gładzić po włosach – Nie ważne, co byś
zrobił i tak nie byłbym w stanie cię znienawidzić.
-Dziękuję…
- pociągnął nosem.
No
pięknie, teraz jeszcze on się o wszystko obwiniał.
-Chciałbym
ci jakoś pomóc – wyszeptał, mając już oczy pełne łez.
-Nie
możesz – podniósł się na moment i spojrzał bratu w oczy, a następnie bezsilnie
opadł.
-Czemu?
Pomogę ci, tylko nie wiem jak.
-Nie
możesz – skulił się lekko.
-Co ci
się dziś śniło? To też ma coś wspólnego z twoim samopoczuciem.
-Nie
pytaj – zakrył sobie twarz – Ty też mi nie wszystko chcesz powiedzieć.
-Jak
chcesz…
Nie przesłuchał
go już więcej, to, co działo się z jego bliźniakiem przekraczało jego najgorsze
koszmary. Nie wiedział, co ma zrobić. Zachowywał się tak, jakby wpadł w jakąś
depresję.
Gdy
tylko wrócili priorytetem dla Hikaru było wmuszenie w brata czegoś do jedzenia.
Nie wiedział, czy to, co się działo w głowie drugiego wpływało na jego apetyt,
ale wolał się upewnić, że jednak coś zje. Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył na
przed nim prawie pusty talerz.
-Chcę
dziś spać sam – zaczął mówić Kaoru.
-Co
takiego? – łyżka, którą trzymał, zatrzęsła mu się w ręku.
-Chcę
spać sam. Jesteśmy już duzi, nie musimy cały czas spać razem – uśmiechnął się –
Poza tym, jestem wykończony, chcę się zaraz położyć.
Nie.
Tylko nie to. Jak miał zasnąć bez niego, nigdy nie mógł zasnąć, gdy jego nie
było, obok, ale jeśli tego chciał, musiał uszanować jego wolę i przestać być
takim egoistą.
-Jak
chcesz – odpowiedział wstając – Zjedz jeszcze trochę, a potem się wykąp.
Przygotuje kąpiel – wyszedł mając otępiały wzrok.
Wszedł
do jak dotychczas ich wspólnej łazienki. Zatkał korkiem wannę i sięgnął na
półkę, po ulubiony płyn bliźniaka. Odkręcił go i powąchał. „Pachnie dokładnie
tak jak Kaoru”. Nalał sporo i zaczął napuszczać wody. Spoglądał na to, jak
wszystko zaczyna się pienić. Pamiętał, jak jako dzieci często kąpali się razem.
To była dla nich świetna zabawa. Pluskali się, ochlapywali nawzajem. Byli tacy
radośni. Tak bardzo chciał wrócić do tych czasów. Zanurzył rękę w ciepłej wodzie.
„Kaoru… Mój Kaoru jest smutny ”. W tej chwili właśnie on wszedł do środka.
-Dobrze,
że już jesteś – Hikaru podszedł do niego. Już mógł swobodnie na niego patrzeć –
Chcę ci się spać? Naprawdę? Jest jeszcze tak wcześnie.
W tej
chwili brat wtulił się w niego mocno.
-Tak
chce mi się spać. To wszystko przez to, że tak się bałem.
-Czego?
– także go przytulał.
-Że się
na mnie o coś gniewasz…
-Szalony…
- zaśmiał się gorzko i odsunął od niego – Jesteś moim ukochanym braciszkiem,
jedynym, jakiego mam. Co bym zrobił bez ciebie?
Kaoru
wzruszył jedynie ramionami.
-No
dobra, rozbieraj się.
Nie
czekając na jakąkolwiek reakcje z jego strony. Zsunął mu z ramion marynarkę,
która opadła na dywanik. Następnie rozplótł mu krawat i zabrał się za
rozpinanie guzików od koszuli.
-Rano
mnie ubierałeś, teraz mnie rozbierasz – zaśmiał się.
-Wiem –
tak bardzo się cieszył, że nieco poprawił mu się nastrój.
Teraz
zdjął z niego koszulę. Popatrzył na jego ciało. Pomimo, że starał się
powstrzymać z całych sił, to mu się nie udało. Musiał dotknąć jego skóry,
chociaż trochę. Pogładził go po szyi i zjechał ręką niżej.
-Rozumiem,
że jutro nigdzie się nie wybierasz? – popatrzył mu w oczy.
-Dlaczego?
Nie mam zamiaru zrezygnować z Yuu.
„Zrezygnować
z Yuu!? Aż tak wiele dla ciebie znaczy?”
-Ale
jesteś w tak kiepskim nastroju. Nie puszczę cię!
-Już mi
o wiele lepiej. Wyjdź, chcę się wykąpać – położył mu rękę na ramieniu – Potem
pójdę już spać. Dobranoc, braciszku – przybliżył się i cmoknął go delikatnie w
policzek.
Hikaru
zrobiło się gorąco. Znów sobie przypomniał o tym, co zrobił. Poza ty, dlaczego
miał wyjść? Widział go nago, wygląda tak samo jak on. Czyżby się go wstydził?
-Do-dobranoc
– wybełkotał i wyszedł.
Co on
wyprawia? Dlaczego go pocałował? Może jednak coś wie, zdaje sobie z tego
sprawę? I całe jego dzisiejsze zachowanie było wynikiem tego, co rano mu
zrobił?
Przez
cały wieczór nie mogło mu to wyjść z głowy, słyszał jak jego brat układa się w
pokoju obok. Co by było, gdyby go zapytał wprost? Nie wiedział, co ze sobą
zrobić. Włączył telewizor, żeby czymkolwiek zająć umysł. Nie chciał
przeszkadzać w niczym bratu, ale martwił się, że bez niego dziś nie zaśnie.
Przeglądał jakieś durne seriale, nie mając nawet zielonego pojęcia o co w nich
chodzi. W końcu zrobiło się ciemno. Uznał, że nie ważne ile będzie siedział bez
celu na kanapie i tak nic nie wymyśli.
Poszedł do tej samej łazienki, w
której kilka godzin temu kąpał się Kaoru. Pomieszczenie nadal wypełnione było
zapachem jego ulubionego płynu. Nie chciał dziś mieszać tego samego zapachu z
niczym innym. Nalał sobie letniej wody. Wszedł do wanny. Zamknął oczy, próbował
się zrelaksować przed snem.
-Co się ze mną dzieje – mruknął
do siebie.
Kompletnie nie rozumiał swoich
uczuć. Zanurzył się w wodzie. Dzięki temu, że brat jutro szedł na randkę, miał
szansę, żeby wykorzystać ten czas i spędzić go z Haruhi, jednak, nawet nie
przeszkadza mu to, że idzie z nimi też Tamaki i nie będą mogli być sami. Z
resztą, wolałby iść gdzieś razem z bratem. „On jest dla mnie ważny”. Zaczynało
mu brakować tchu. Wynurzył się z impetem i zaczął nerwowo sapać. Z mokrych
włosów spływały mu krople.
Dziękuję za przeczytanie :*
Doprawdy ciężko mi się piszę nie mając łez w oczach...
Następna część pojawi się albo w następną sobotę (7), albo w środę (11) będzie to zależeć od tego, czy taki jeden się ze swoim opowiadaniem wyrobi, czy nie, a nie chcemy sobie wchodzić w drogę :P
Dziękuję za przeczytanie :*
Doprawdy ciężko mi się piszę nie mając łez w oczach...
Następna część pojawi się albo w następną sobotę (7), albo w środę (11) będzie to zależeć od tego, czy taki jeden się ze swoim opowiadaniem wyrobi, czy nie, a nie chcemy sobie wchodzić w drogę :P
To Tamaki się tnie??? - wybacz to mnie jakoś tak przeraziło że musiałam się spytać. Poza tym wygląda jakby on i Haruhi już ze sobą chodzili więc biedny Hikaru tak czy siak by nie miał szans. Ale to dobrze przynajmniej Kaoru ma większe szanse a czytając przemyślenia Hikaru z łazienki powiedziałabym że nawet bardzo duże. Oby Kaoru zwiał z tej randki albo nie wiem co ale żeby Yuu nic mu nie zrobił. Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę~!
OdpowiedzUsuńSłodkie i smutne.:C Biedni bliźniacy. Wygląda na to, że Kaoru rozumie swoje uczucia względem Hikaru, ale Hikaru nie wie co czuje do Kaoru. Mam nadzieję, że ktoś przerwie tą randkę Kaoru z Yuu, alb okaże się, że bliźniacy poszli w to amo miejsce nie wiedząc o tym. Początkowo myślałam, że Hikaru, będzie śledził braciszka, ale... wygląda, że się myliłam >.< Kaoru i Hokaru będą na zmianę, narratorami opowiadania, prawda? Nie zdążyłam przeczytać jeszcze twoich pozostałych fanfików, ale juz polubiłam twój styl. Czekam z niecierpliwością na dalszą część. I życzę weny. Bardzo buuużo weny.
OdpowiedzUsuńBloodcat
*samo
UsuńKochanie fajnie, że tym razem opowiadanie jest z punktu widzenia Hikaru. Nieźle też wykminiłaś ten pocałunek przez sen. Przez chwilę myślałem, że pod końcówkę chce sobie coś zrobić. Hikaru co prawda jeszcze nie do końca wie co czuje do Kaoru (jakoś tak głupio mi pisać brata), popieram Anonima - fajnie jakby się okazało, że poszli w to samo miejsce i Hikaru zobaczy Kaoru w jakiejś niedwuznacznej sytuacji.
OdpowiedzUsuńNie znam anime, a postacie znam tylo z Twoich opowiadań, więc nie wiem jakich mogę używać zamienników zamiast Hikaru i Kaoru, tak żeby było wiadomo o którego chodzi.
Na pewno moja kochana sadystka wymyśli coś zajebistego.
Czekam z niecierpliwością (kurde dopiero teraz jak to napisałem to widzę jakie to dziwne, że facet czeka z niecierpliwością na opowiadanie yaoi:/ ale chyba jestem usprawiedliwiony, bo to Twoje:)) na ciąg dalszy.
Kiedy nowy rozdział Okita x Hijikata..?
OdpowiedzUsuńNa początek... Przepraszam, tysiąckrotnie, na kolanach, przepraszam... Q.Q Możesz mnie torturować za moje spóźnienie... Zrób cokolwiek zechcesz, tylko mi wybacz! >.< Mając lekkie stany podchodzące pod depresję trudno napisać ogarnięty komentarz, a nie chciałam, żebyś czytała moją opinię w wersji "nawet nie wiem, co napisać". Nie do końca mi przeszło, co mam nadzieję też mi wybaczysz~... Ale stwierdziłam, że nie dam wam odpocząć od swojej obecności w komentarzach~. ;3 Więc już piszę~!
OdpowiedzUsuńRozdział był faktycznie bardzo smutny~... No a przynajmniej ja czuję się przybita po każdym przeczytaniu~... Dokładniej, mam ochotę nakrzyczeć na nich obu, żeby wzięli się w garść i porozmawiali ze sobą tak, jak to robili zawsze, od urodzenia! Powinni wiedzieć wszystko o sobie, znać każdy smutek i każdy uśmiech tego drugiego... Hikaru powinien zauważyć, jak bardzo Haruhi woli Tamakiego od niego, odpuścić też tę "niby randkę", bo to nie będzie randka, a przynajmniej nie ich, skoro idzie też Tamaki~... A Kaoru powinien darować sobie tego głupiego Yuu i starać się naprawić relacje z bratem! Skoro wie, że go straci, to dlaczego nie zaryzykuje powiedzieć mu, co do niego czuje??? >.< - No, to mniej więcej bym im wyrzucała, gdybym teraz mogła~... Aż musiałam to wypisać z siebie, bo nie dawało mi spokoju. :c Pociesza mnie jedynie myśl, że w końcu MUSZĄ być ze sobą, no chyba, że zrobisz z tego dramat (Błagam, nie rób tego~... Q.Q"). Ale i tak jakoś mi się na to nie zanosi~... Skoro Hikaru też coś do niego czuje~... :33 Muszą się tylko odnaleźć w tym chaosie dookoła i będzie dobrze. :3 Póki co jak na szpilkach wyczekuję kolejnego rozdziału~... A już szczególnie tych ostatnich, bo wprost kocham, kiedy w końcu ukazują się wyniki~! Chociaż będzie mi szkoda, że to już koniec~... Ale tych dwóch rzeczy niestety nie da się pogodzić. X3
No dobrze, wiem, wybiegłam za daleko w przyszłość~! Teraz po prostu czekam na ciąg dalszy~. ;3