sobota, 24 sierpnia 2013

Hikaru x Kaoru część 1


Ohayo!
Moje owieczki!

Dziś mam dla Was to opowiadanie, zostałam zmuszona do napisania go... Na prawdę, taka jedna się o nie upominała...

Echć, echć...
Ten, tego.
Dziękuję za ciepłe przyjęcie tej parki.

Inu-chan! Moja droga, nawet ja nie ogarniałam tego że to już pół roku minie (krząta się po pokoju, szukając kalendarza) Rany, rany, rany! Jak ja mogłam tego nie ogarnąć. Niemniej jednak dziekuję Ci kochana, za uświadomienie mi tego :* 

Demonie, no jak ja bym mogła demonowi odmówić!? Oczywiście, że kiedyś coś napiszę o Eren x Rivalle! Jak tylko wyjdzie cała seria, albo może jak będę miała pełniejszy obraz całej sytuacji.

 Kornelciu, proszę bardzo, skoro tak bardzo się ucieszyłaś, że oni będą, więc proszę oto: 

<---INTRO 

„Twoje…? Moje…? Nasze…?”


Dzień 1: „Nasza przeszłość”


                Kaoru powoli zaczynał się wybudzać. Przekręcił się z boku na plecy. Coś zaczęło łaskotać go po karku. Podrapał się po nim i otworzył z wolna oczy. Tym, co go łaskotało był oddech, Hikaru, którego twarz była teraz bardzo blisko niego. Przyjrzał się dokładnie tej twarzy, tej, która była taka sama jak jego samego, ale zarazem tak różna. Spokojny, miarowy oddech upewniał go w przekonaniu, że jego brat śpi w najlepsze. Wyciągnął rękę w kierunku jego włosów i najdelikatniej jak mógł odgarnął mu kosmyki opadające na twarz. Uśmiechnął się pod nosem, zabrał dłoń a następnie dźwignął się i przeniósł swoje ciało nad bliźniakiem, uważając przy tym, by go nie obudzić. Zszedł z łóżka, co obwieścił ciche skrzypnięcie. Zachwiał się stając na nogach. Jeszcze w pełni nie miał władzy nad zaspanym ciałem i zakręciło mu się w głowie. Przeczesał sobie grzywkę palcami i skierował swoje kroki do łazienki. Tam zaczął obmywać twarz.
Od urodzenia żył w przepychu. Otaczały go piękne stroje, drogocenne kamienie, dystyngowani goście, ułożona służba. Nigdy niczego mu nie brakowało. Zawsze miał wszystko, czego tylko zapragnął. Jednak, pomimo, że miał wszystko, to od zawsze miał tylko jedną jedyną osobę, z którą mógł dzielić swoje radości i smutki i tylko jej mógł zaufać. Zrobiłby dla niej wszystko, gdyby była taka potrzeba, to bez namysłu skoczyłby za nią w ogień. Robiłby wszystko dla jej dobra, żeby była szczęśliwa, dosłownie wszystko, nawet, jeśli oznaczałoby to, że sam nie będzie nigdy szczęśliwy, ale to nie miało dla niego znaczenia. Jeśli tylko od czasu do czasu byłoby mu dane zobaczyć jej radosny uśmiech, więcej nie było by mu konieczne. Tylko tyle. Jeśli ona będzie szczęśliwa, to on tak samo. Będzie cieszył się jej szczęściem. Nawet, jeśli jego serce będzie rozrywane na miliardy drobnych kawałeczków, to będzie je sklejał tak długo, póki starczy mu sił.
Osoba, o której tak żarliwie właśnie rozmyślał właśnie weszła za nim do łazienki.
-Cześć – powitał go, siląc się na uśmiech, chociaż nie było mu do śmiechu, ich przyszłość napawała go lękiem.
-Hej – Hikaru czekał na swoją kolej, żeby dostać się do umywalki, przez ten czas sięgnął po ręcznik – Proszę – podał go bratu, gdy ten zdążył się wyprostować.
-Dzięki – wziął go i odsunął się na bok.
-Schudłeś – westchnął przyglądając się mu.
-Wydaje ci się – odwiesił ręcznik.
-Wcale nie!
Hikaru podszedł do bliźniaka i położył mu dłoń na torsie, przytrzymał ją tak przez chwilę, patrząc mu w oczy a następnie zjechał ręką na brzuch, ścisnął go nieco. Potem znów przejechał po jego skórze. Zatrzymał się dopiero przy linii bokserek, obaj mieli na sobie bardzo podobne, ten sam krój, tylko on miał na sobie zielone, a Kaoru niebieskie.
-Nie wydaje mi się – nadal nie zabrał ręki i spoglądał mu natarczywie w oczy – Muszę przypilnować, żebyś więcej jadł.
-Daj spokój, to nic – dyskretnie odsunął od siebie jego dłoń.
-Coś cie trapi – powiedział nieprzytomnie patrząc teraz w podłogę – Mnie nie oszukasz.
-Nawet ja mogę mieć gorszy dzień, braciszku – uśmiechnął się do niego radośnie.
-Wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim?
-Wiem, dziękuję – podszedł do drzwi i zatrzymał się na chwilę i odwrócił sie – Na śniadanie tosty i jajka?
-Tak. Dla ciebie dwa razy większa porcja.
-Chyba, że sam ją zjesz – wyszedł chichocząc.
Czekając na brata zdążył wszystko przygotować. Mógł o to poprosić kogoś ze służby, ale od czasu do czasu lubił poczuć się jak ktoś zwyczajny i sam się zająć takimi przyziemnymi sprawami. Założył już na siebie szkolny mundurek, wiec, żeby go przypadkiem nie ubrudzić zarzucił na siebie fartuszek. Na stoliku ustawił dwa nakrycia i kubki z napojem. Wrzucił jajka do gotującej się wody, teraz dziękował losowi za swój rozsądek i za założenie fartucha, bo woda ochlapała go nieco. Natychmiast nastawił minutnik. Następnie wrzucił 4 kromki do tostera. Czekając aż wszystko się przygotuje, sprawdził, czy zapakował wszystko, co było potrzebne na dziś do szkoły. Wrócił wyciągnąć wszystko i dokończyć przygotowywanie śniadania. Przy stole czekał na niego już Hikaru.
-Wyglądasz ślicznie w tym fartuszku – zaśmiał się na widok brata.
-Wyglądałbyś w nim tak samo jak ja – ściągną go z siebie i odłożył na krzesło a następnie poszedł po jedzenie
-Wiem, ze ludzie jak patrzą na mnie, to widzą ciebie i na odwrót, ale dla mnie wyglądasz o wiele lepiej niż ja! – zostały przed nim postawione jajka i tosty – Dziękuję. Nawet, jeśli ostatnio nieco schudłeś – kontynuował poprzednią kwestię – Teraz uszczypał bliźniaka w brzuch.
-Ajć. Uważaj, bo rozrzucę… - Talerz z jego jedzeniem zatrząsł mu się w ręku, więc postawił go, czym prędzej na blacie i zasiadł do stołu.
-Dla ciebie miało być dwa razy więcej, a masz tyle samo – cmoknął z dezaprobatą patrząc na jego porcję.
-Nie zjadłbym więcej – odpowiedział mu spokojnie, podnosząc pierwszy kęs do ust.
-Smacznego – też zaczął jeść.
Jedli w ciszy, nie ważne jak długo ona trwała i w jakich okolicznościach, im ona nigdy nie przeszkadzała. Wystarczyło, że jeden drugiemu spojrzał w oczy i od razu wiedzieli, co drugi chce powiedzieć. Gdy tak siedzieli Hikaru zerknął na brata, westchnął na następnie chwycił go za podbródek i uniósł jego twarz do góry. Wyciągnął w jego kierunku spory kawałek jedzenia, który zgarnął ze swojego talerzyka.
-Powiedz: „a”! – rozkazał mu.
-Przestań – na jego duże oczy opadł gęsty wachlarz rzęs.
-Jedź, a nie peszysz mi się tutaj! Tym bardziej, że wyglądasz w takich chwilach nieziemsko słodko – dotknął jedzeniem jego ust, brudząc je przy tym.
-Daj mis spokój, nie jestem wcale chudszy od ciebie – odsunął się troszeczkę i oblizał usta.
-Jesteś! Sam sprawdź! – wziął jego dłoń i przyłożył do swojego brzucha, a następnie dosłownie wepchnął mu kawałek jedzenia do ust.
Kaoru pogryzł i przełknął wszystko, co zostało mu niemal przemocą wciśnięte. Zabrał też swoja rękę z brzucha bliźniaka.
-Nie mamy czasu na zabawy, zaraz się spóźnimy – powiedział spokojnie.
-Szkoła jest nie ważne, gdy chodzi o ciebie. Martwię się – odgarnął mu z włosy wchodzące do oczu.
-Hikaru – westchnął. Ujął jego twarz w swoje dłonie i zmusił by popatrzył mu prosto w oczy – Nic mi nie jest. Błagam cię. Uwierz mi.
-Wiem, braciszku, że nie potrafiłbyś mnie okłamać, ale jakoś nie mogę się pozbyć od jakiegoś czasu wrażenia, ze coś jest nie tak.
-Wszystko w porządku – puścił go i żeby poprzeć swoje słowa zjadł wszystko, co jego brat pozostawił na swoim talerzu.
-Pięknie – klasnął w dłonie.
-Dobrze, to teraz zbieramy się do szkoły – wstał i pociągnął go za sobą chwytając za rękę.
***
Tak, jak zawsze, elegancki samochód, który, jak co rano odwoził ich do szkoły, już ich oczekiwał. Rozsiedli się wygodnie na tylnich siedzeniach. Kaoru zerknął na swój dom, a raczej pałac, oddalając się od niego. Westchnął, z oddali ich rezydencja wyglądała jeszcze bardziej imponująco.. Pomyślał, że w przyszłości obaj z bratem będą mieli podobne. Być może nawet będą stały obok, albo naprzeciw siebie i będą wyglądały identycznie. Uśmiechnął się na tę myśl, co ucieszyło także jego bliźniaka. Jednak kolejna wizja nie była już dla niego tak pogodna. Pomyślał, że w jednym z nich będzie mieszkał jego brat, najprawdopodobniej z żoną i dziećmi, ciesząc się szczęściem a w drugiej, będzie mieszkał on, samotnie, mając, co najwyżej jakąś służbę i kilka psów, bo wątpił, że kogoś uda mu się znaleźć, wątpił w to, czy kogokolwiek innego będzie chciał. Znów głośno westchnął i zaraz spojrzał najweselej jak tylko potrafił na Hikaru, żeby go uspokoić.
-Niedługo zaczynają się egzaminy – zagadał do niego – Wypadałoby zająć się nauką.
-Damy radę! No, kto jak nie my!
-Masz rację – wyciągnął w jego kierunku rękę.
-Właśnie – przybił mu piątkę.
Kaoru wykorzystał moment, w którym ich ręce się zetknęły i wplótł swoje palce pomiędzy jego.
-Hikaru…, Co chcesz robić w przyszłości? – przymrużył oczy.
-Jeszcze nie wiem, a ty?
-Ja chyba zostanę prawnikiem. Tak myślę o tym, na razie.
-Więc ja też chcę! – uśmiechnął się.
-Zastanów się dobrze, to twoja droga, twoje życie – ścisnął mocniej jego dłoń.
-Wiem o tym.
-Na studiach a pewno będziesz miał rwanie –zaśmiał się, puścił jego dłoń i odwrócił w stronę okna.
-Ty też braciszku. Hihi.
-To się okaże.
-To cię ostatnio martwi? Nasza przyszłość? Czy sobie poradzimy w życiu dorosłym?
-Powiedźmy, ze ostatnio często o tym rozmyślam.
„Jak to będzie, gdy się rozstaniemy… Być może już niebawem” – dokończył w myślach. Natarczywie wpatrywał się w widok za oknem. Jego brat zainteresował się już Haruhi. To była tylko i wyłącznie kwestia czasu, kiedy on pójdzie w swoją stronę i znajdzie sobie prawdziwą dziewczynę, a wtedy on zostanie sam, odstawiony na boczny plan. Pewnie też niedługo będą zmuszeni mieć oddzielne pokoje, bo na pewno Hikaru będzie chciał przyprowadzać panienki i się z nimi zabawiać. Trudno on sam musi sobie z tym poradzić, nie ma najmniejszego zamiaru być dla niego przeszkodą w czymkolwiek.
***
                Pobyt w szkole przebiegał tak jak zawsze. Nudne zajęcia, zrzędzący nauczyciele, banda hałasujących debili. Na przerwach chłopcy przechadzali się blisko siebie i siedzieli obok i zwykle rozmawiali tylko ze sobą, nie zwracając uwagi na resztę nikomu nie potrzebnych ludzi. Dopiero, gdy poszli do klubu zaczęło robić się nieprzyjemne, dla jednego z nich. Niby taj, jak zawsze przy dziewczynach patrzyli sobie w oczy, czule się dotykali, tulili się, ale gdy zostali jedynie w gronie członków, od razu wszystko się zmieniło. Przestawali udawać, a Hikaru wodził tęsknie wzrokiem za Haruhi. Nie zwracał uwagi an to, że sprawia to ogromny ból jego bliźniakowi. Zawsze wiedział, co on czuje, ale tym razem Kaoru robił wszystko, żeby się nie zorientował. Przecież nade wszystko życzył mu szczęścia.
                Usiadł na skraju kanapy i popatrzył w okno. Ile by dał, żeby wróciły te czasy zanim uzmysłowił sobie, co tak naprawdę czuje do swojego bliźniaka i że nie jest to zwyczajne uczucie miłości, jakim obdarza się rodzeństwo, ale coś o wiele bardziej głębokiego i zakazanego. Pogodził się z faktem, że nie może liczyć na wzajemność, ale powiedział sobie, że zawsze będzie przy nim niezależnie od wszystkiego. Gdyby teraz brat zobaczył jego smutek w lekko zaszklonych oczach na pewno nie przeszedłby obok niego obojętnie i chciałby go pocieszyć, ale w tej chwili zajęty był o wiele bardziej dziewczyną i tym jak układa kwiaty w wazonie, niż nim.
                Kaoru podszedł z wolna do Tamakiego.
                -Wyjdę dziś wcześniej – powiedział do niego niemal szeptem.
                -Coś się stało? – popatrzył na niego zatroskany.
                -Troszkę źle się czuję.
                -Jasne, idź! – położył mu rękę na czole – A twój brat… - ściągnął brwi, najwyraźniej nie miał pojęcia, z którym z nich rozmawia.
                -Hikaru, nic nie mów, z nim jest wszystko w porządku, to tylko mnie trochę głowa boli.
                -No idź, wygrzej się czy coś… A może Hikaru powinien cię odwieźć, dasz radę?
                -Nie trzeba – potrząsnął głową – Niech tu zostanie i zajmie się paniami.
                -Dobra, to ja mu powiem… - odwrócił się.
                -Nie! – zatrzymał go –Nie chcę by się martwił.
                -Jak chcesz… - popatrzył na niego podejrzliwie, ale był zbyt głupi, by cokolwiek zrozumieć.
                Kaoru wyszedł ze szkoły. Nie skorzystał z czekającego na niego samochodu, wolał się sam przejść, ochłonąć. Coraz poważniej myślał nad tym, żeby wypisać się z klubu, czuł się tam coraz gorzej. Lubił Haruhi, naprawdę, kiedyś wydawało mu się, że to nawet coś więcej, ale ona odbierała mu brata. Zanim się zorientował, znalazł się już w swoich okolicach, bardzo bogatej dzielnicy, gdzie mieszkali sami tacy jak on. Nie chciało mu się jeszcze wracać do swojego wielkiego, pustego domu, który jeszcze bardziej go przygnębiał. Przeszedł obojętnie obok niej i skierował się gdzieś, sam do końca nie wiedział, po co. Nie chciał nikomu pokazywać tego, w jakim jest stanie, ani tego, że właśnie zaczął płakać.
                -Hikaru, czy Kaoru? – zatrzymał go czyjś głos.
                -Słucham? – podniósł głowę i ukradkiem wytarł mokre oczy.
                -Jesteś albo Hikaru, albo Kaoru, a póki się nie odezwiesz, nie wiem, który to z was – uśmiechnął się.
                To był Yuu Sonozaki – mieszkał dość niedaleko, w jednym z tych bogatych domów. Jak każdy tutaj młody, przystojny, dobrze sytuowany, obrzydliwie bogaty paniczyk. Wyglądało na to, ze chodził do innej szkoły, mundurek, który nosił nie był znajomy chłopakowi, ale znał go od dawana, z różnych sztywnych bankietów, na które zapewne obaj byli zmuszeni chodzić. Z tego, co pamiętał, był bardzo miły i wyglądał bardzo ładnie. Jego jasno brązowe włosy których grzywka opadała tuż nad lewym okiem  świetnie komponowała się z jego piwnymi oczami. Na nosie miał okulary w grubej oprawie. Pociągła twarz i smukła sylwetka, sprawiały wrażenie dojrzałego. Ubrany elegancko, wyższy od niego o głowę.
                -Kaoru – odpowiedział mu spokojnie, przystając uprzejmie.
                -Tak myślałem… - znów się uśmiechnął – Jesteś ten milszy… Ty płaczesz?
                -Nie, to… to tylko coś mi wpadło do oka – wycierał się pospiesznie.
                -Czy coś się stało? – próbował patrzeć mu w oczy.
                -To tylko paproch…
                -Ale już lepiej? Jeśli nadal coś cię boli, to mogę to zobaczyć – przysunął się do niego.
                -Nie! Już lepiej! – zrobił gwałtownie krok do tyłu.
                -Wybacz, jeśli jestem nachalny – podniósł w górę rękę, przepraszając – Gdzie masz swojego brata. Zazwyczaj się z nim nie rozdzielasz.
                -Cóż… Nie jesteśmy przecież nierozłączni. Każdy z nas też potrzebuje czasu dla siebie.
                -To on ci coś zrobił i dlatego płaczesz? – złapał go za rękę i przyciągnął lekko do siebie.
                -Już mówiłem, że to paproch – wyrwał ją.
                -Dobrze. Jeszcze raz przepraszam – ukłonił się, – Ale cieszę się, że go tutaj z tobą nie ma.
                -Czemu?
                -Gdy on jest w pobliżu, nie mogę z tobą swobodnie porozmawiać.
                -O, czym mówisz?
                -Wiesz – podrapał się po głowię – Jakoś tak cię lubię, no i śliczny jesteś. Podobasz mi się.
                -Słucham? – wbiło go w ziemię.
                -Wybacz, zawsze byłem za bardzo bezpośredni – zachichotał – Możesz uznać to, za coś ohydnego, albo walnąć mnie, w co tam chcesz, ale proponuję ci randkę.
                Naprawdę był zszokowany, zdawał sobie sprawę z tego, ze podoba się nie tylko kobietom, ale usłyszeć, to, co usłyszał. W jednej chwili jego myśli zaczęły szaleć i wirować w jego głowie. Nie wiedział, co ma zrobić, z jednej strony nie chciał się z nim umawiać, bo przecież było to by wbrew jego uczuciom, a z drugiej strony, czy to źle, że on też będzie próbował ułożyć sobie życie z kimś innym? Poza tym obaj: Hikaru i Yuu, byli mężczyznami, przynajmniej pod tym względem nie będzie miał oporów. Być może dzięki temu, ze zacznie umawiać się z innymi, będzie mu łatwiej znieść rozstanie z bratem.
                -Dobrze – odpowiedział po dłuższej chwili.
                -Dziękuję – znów się ukłonił – Masz jakieś plany na sobotę?
                -Nie – był lekko speszony.
                -No to już masz! Porywam cię – w jednej chwili znów znalazł się przy nim, – Ale spokojnie, to tylko przenośnia – poprawił mu krawat – Przyjdę po ciebie ok. 17. Może być – ton jego głosu był bardzo niski i uwodzicielski.
                -Dobrze – kiwnął głową.
                - Świetnie nie mogę się doczekać… - uśmiechnął się.
                -Kaoru! – w ich stronę szybkim krokiem podążał Hikaru.
                -Coś się stało, braciszku? – szybko odsunął się od Yuu.
                -Tamaki, powiedział, że źle się czujesz! Wiesz jak długo cię szukałem.
                -Ten idiota miał nic nie mówić – burknął odkręcając głowę z zniesmaczoną miną – Tak… - machał rękami – trochę mnie głowa bolała i tyle… - widać było, ze był nerwowy.
                -Coś się stało!? – w tej chwili spojrzał na twarz bliźniaka i zaniepokoił się nie na żarty – Ty płakałeś! – spojrzał teraz ostro na jego towarzysza – To on ci coś zrobił? – zacisnął pięści.
                -Hikaru, uspokój się, coś mi jedynie wpadło do oka i łzawiłem! – zachichotał niespokojnie – A Yuu tylko…
                -Zaprosiłem Kaoru na randkę! – powiedział szybko i krótko przerywając zdanie poprzednikowi.
                -Randkę!?
                -Tak, dokładnie! – klasnął w dłonie – A Kaoru był tak kochany i się zgodził – A teraz wybaczcie, ale na mnie już czas. Widzimy się w sobotę – puścił oczko do tego, z którym się umówił i czmychnął gdzieś.
                -Kim on dla ciebie jest? – zaczął Hikaru łapiąc brata za łokieć.
                -Nie kojarzysz, to Yuu Sonozaki z sąsiedztwa.
                -Nie o to pytałem! Przecież go znam. Pytam, kim on jest dla ciebie – ściskał go bardzo mocno – Skoro wybierasz się z nim na randkę!
                -Przeszkadza ci to, że jest mężczyzną, czy co!? To boli – zwrócił uwagę na jego coraz mocniej zaciskającą się rękę.
                -Nie. Ja tylko mu nie ufam, nie uważam, żeby był odpowiedni dla ciebie!
                -Nie masz się, czego obawiać, jestem już dużym chłopcem. Boli...
                -Przepraszam… - zwolnił uścisk i przeniósł go na jego dłoń – Boję się o ciebie, to przez niego ostatnio chodzisz taki struty? Dlaczego mi nic nie mówisz – podszedł i oparł swoje czoło o jego ramię.
                -To nie przez niego – pogłaskał go po głowie.
                -Tylko…?
                -Przez nikogo. Mam gorsze dni.
                -Co ty masz okres, czy co? – próbował żartować.
                -No powiedźmy – zaśmiał się gorzko – Chodźmy.
                Chwycił go mocno za rękę i poprowadził przed sobą. Czuł się dziwnie, szedł jak gdyby nigdy nic, a przecież po raz kolejny okłamał swojego brata, nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło. Był o to na siebie zły, ale co miał powiedzieć? Że jest zazdrosny o zainteresowanie, jakie okazuje Haruhi? Wyszedłby tylko na jakiegoś zazdrosnego o niewiadomo, co kretyna. Obiecał sobie, że zawsze go wspomoże. Tak jak teraz, przynajmniej może mieć nadzieję na to, że nie zostanie zupełnie sam, ze będzie miał kogoś, kto go pocieszy i nie będzie sie czuł aż tak odrzucony, gdy Hikaru pójdzie w swoją stronę. Ale czy będzie to fair w stosunku do obydwu? Wykorzystywać jednego, żeby zapomnieć o drugim? Przystanął na chwilę gwałtownie i wbił wzrok w ziemię.
                -Wróć proszę sam do domu – wybełkotał nieprzytomnie.
                -Mowy nie ma- szarpnął go – Wracasz ze mną! Jesteś w takim dziwnym stanie, ze nie puszczę cię nigdzie samego! Jeśli chcesz odwołać tą niedorzeczną randkę, to zrobię to za ciebie!
                -Nie chcę, nic odwoływać! Błagam cię, nie czepiaj się o wszystko biednego Yuu! – krzyknął zaciskając powieki.
                -„Biednego Yuu”? Kaoru, jak blisko jesteście? I czemu ja nic o tym nie wiem!?
                -Jeszcze nic mnie z nim nie łączy – spojrzał mu w oczy - Ale mam nadzieję, że niedługo zacznie - powiedział szczerze – Chcę jedynie się trochę przejść, przemyśleć wszystko na spokojnie, a twoja obecność mi w tym nie pomaga.
                -Jak chcesz – puścił jego rękę, – Ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć –położył mu rękę na ramieniu i go minął.
                Chłopak popatrzył jak jego brat się od niego oddala, on zostaje sam, tak jak tego chciał. Uznał, że w każdej sytuacji, najlepszym rozwiązaniem będzie po prostu pozwolić mu odejść. Nie płakać, nie szarpać się, nie błagać, zaakceptować ten fakt.
                Przechadzał się pogrążony we własnych myślach, było już późno, zdawał sobie z tego sprawę, starał się nie zwracać uwagi na to, że jego brat chyba setny raz stara się do niego dodzwonić.
                Gdy wrócił, Hikaru już leżał w łóżku. Dźwignął się na rękach, gdy go tylko ujrzał.
                -Gdzie byłeś?
                -Tu i tam… - zaczął się rozbierać.
                -To znaczy gdzie?
                -Sam nie wiem – wzruszył ramionami.
                -Martwiłem się.
                -Niepotrzebnie.
                -Jadłeś kolację?
                -Nie, ale nie jestem głodny – rozebrał się już do bielizny.
                -Chodź tu – wyciągnął do niego rękę.
                Kaoru chwycił ją i zaraz został pociągnięty na dół, w jednej chwili znalazł się w ramionach drugiego. Miał policzek przyciśnięty do jego nagiego barku, był gładzony po włosach, znów chciało mu się płakać. To nie był ten dotyk, którego pragnął.
                -Jesteś taki zziębnięty… - zaczął Hikaru – Poza tym nie ufam temu całemu Yuu. Czemu on?
                -Czy to dziwne, że chcę sobie ułożyć życie? – odsunął się od niego o popatrzył mu w oczy.
                -Nie – pokręcił głową – Tylko on… dopiero, co się pojawił, a już mam wrażenie, ze mi cię odbiera…
                -Dlaczego nie zgadzasz się z moim wyborem, skoro ja w pełni akceptuje twój?
                -Moim? – ściągnął brwi.
                -Obaj doskonale wiemy, co czujesz, do Haruhi – uśmiechnął się słabo. Zabolało go to – Pójdę się umyć – wyrwał się z jego objęć – Śpij już.
                Nie czekając na odpowiedź, udał się do łazienki. Gdy wrócił szybko wsunął się pod przykrycie, tuż obok brata. Zamknął oczy i starał się odgonić nieprzyjemne myśli, żeby zasnąć. Objął brata w pasie i przytulił się do niego. Dopiero teraz się uspokoił. Po pewnym czasie dopiero udało mu się zasnąć.


Dziękuję za przeczytanie :*

Tematyka tego opowiadania, jest tak smutna, że mnie samą, pisząc to ściskało coś w sercu...
Buu... Gumiś jest złem... Buu... Jak ja mogę o tym pisać... buu...
(chlipie w poduszkę)

Ale co tam :D kolejna część pojawi się w przeciągu tygodnia, a może prościej będzie napisać, ze za tydzień... Bo ostatnio jakoś coś tak dodaję...
Z resztą to miała być tylko pierwsza część, a troszkę mi się rozbudowała w trakcie pisania... no i wyszło ciut więcej niż zazwyczaj...

No i jeszcze, zastanawiam się, czy czekacie na opowiadanie bonusowe?
Jeśli tak, to wiedzcie, że już się piszę, opornie ale jednak, mam nadzieję, żę jutro, najpóźniej po jutrze je skończę!

7 komentarzy:

  1. ;-; W pewnym momencie prawie płakałam, ale ponieważ oczy mnie pieką jakoś się to nie udało...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle na to czekałam a i tak komentuję na następny dzień~... Wybacz, byłam tak padnięta, że już nie dałam rady skomentować, mimo, że przeczytałam. :c
    A więc tak~! Czytałam jak zawsze pełna obaw co do ff z nimi~... I jestem zaskoczona~! :3 Oczywiście pozytywnie~! Tak jak myślałam, jak zwykle bardzo ładnie przedstawiłaś najważniejsze szczegóły charakterów postaci, no i czytało się jak zawsze przyjemnie~! Tak szczerze to się wciągnęłam. X3 Yay, ta ich pobudka była cudowna, fajnie, że zaczęłaś od tak ładnie uchwyconej "codzienności", bo to daje świetny obraz ich charakterów dla tych, którzy ich nie znają. :3 Poza tym, ta wzajemna troska i to jak Kaoru próbował się pogodzić z zauroczeniem, które przeżywa Hikaru, było takie urocze... i smutne. W ogóle zawsze mam wrażenie, że "ich świat" jest taki ponury, ale też uroczy i w jakiś sposób podnoszący na duchu. "Mamy szczęście, że mamy siebie" - to właśnie udało ci się uchwycić i między innymi dlatego jestem jak zwykle kompletnie zauroczona twoim dziełem. :33
    Poza tym jest jeszcze kwestia tego Yuu... Na początku od razu mówię, że gość mi się nie podoba! >.< Jest sztywniacki, wredny dla Hikaru, no i do tego nawet nie potrafi ich odróżnić! Wydaje mi się, że on coś ukrywa. Nie wiem tylko, co~... :c (Kao-chan, nie ufaj mu, nie ufaj, nie idź ścieżką zemsty noo~!!! >.<)
    Waa, wciągnęło mnie i to tak poważnie~! X3 Już się nie mogę doczekać, co dalej~! :3 I na bonus też czekam~... Ach, podziwiam cię, kiedy ty masz czas to pisać~? X3

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze, to przeczytałam to dwa razy i dalej mam łzy w oczach T.T (przeczytałam jak tylko notka się wczoraj pojawiła, ale byłam zbyt zapłakana i zaspana żeby cośkolwiek napisać, tak więc no, ten tego...) ale opowiadanie super, i szczerze mówiąc nie będzie mi przeszkadzać kiedy piszesz byleby cokolwiek się pojawiło na tym cudnym blogu ^.- (oczywiście nie próżnowałam w czasie oczekiwania tego opowiadanie i przeczytałam wszystkie pozostałe i moja reakcja była taka sama jak na wieść o tej parce ^///^ ). Kurcze wyszło więcej niż miało ale ciotam ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Och jak ja uwielbiam tę parkę, i do tego jeszcze taki wspaniały pomysł i to że to ty to opisujesz~! Świetnie ci wyszło~! Tak jak inu-chan nie przypadł mi do gustu ten Yuu mam wrażenie że nie obchodziło by go czy zaprasza na randkę Hikaru czy Kaoru... no cóż może się mylę. Ogólnie w anime wolałam Kaoru ( nie pytaj jak ich wtedy odróżniałam, sama nie wiem XD )i teraz jeszcze zrobiłaś go opowiadanie z jego perspektywy i wyszło ci tak ganianie~! Czekam na nową notkę i bonus'a~!

    OdpowiedzUsuń
  5. przepraszam zepisze o tym pod tą notką ale nie wiem czy pod 21 rozdziałem shizayi bys zobaczyła.BŁAGAM napisz częśc dalszą tego opowiadania ,już raz tak zrobiłaś i wyszło ci świetnie!!!
    Czytałam wiele opowiadań o shizuo i izayi ale tylko u Ciebie w momentach trochę smutnych i w czasie rozmów głównych bohaterów czułam że robi mi się strasznie gorąco i ze po prostu ten tekst wciąga...
    Wiem że może zostawienie tego tak jak jest daje fajny efekt i odzwierciedla charaktery bohaterów(mówię tu o fabule opowiadania , o jego zakończeniu) ale PROSZĘ zastanów się nad kontynuacją tego konkretnie opowiadania.
    Jeszcze raz bardzo Cię proszę o kontynuację i życzę weny.
    kotori tori

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochanie supar opowiadanie. Sama wiesz, że nie znam, ani tego anime, ani tych postaci, ale świetnie przedstawiłaś Kaoru, jego chęć do ukrycia swoich uczuć i obawy co do wspólnej przyszłości z Hikarim. Z Yuu zapowiada się ciekawy wątek, Maże Hikari zda sobie sprawę z prawdziwych uczuć do brata(toż, to kazirodztwo, anywho). Kaoru powinien dać się uwieść Yuu - bierz go tygrysie(i tak uderzam tu do pornosa którego napisałaś).
    A tak abstrahując, jestem chyba jedynym facetem komentującym Twoją twórczość.

    OdpowiedzUsuń