Witam wszystkich po dłuższym czasie!
Troszkę się działo!
Jak zauważyliście zawiązaliśmy, dzięki Exorcysie, bardzo ciekawą współpracę z Red Shinigami, która jest tak kochana i zgodziła się dla nas rysować arty. Jestem pod ogromnym wrażeniem jej talentu! Jeśli jesteście ciekawi jej prac to macie link zboku (nie, nie ja zboku, chociaż ja tez zbok)
Ale o czym ja tu.... A tak!
Wasze komentarze!
Wasze pomysły co do rozwinięcia zakończenia tego opowiadania są bardzo ciekawe. Przyznam szczerze, że sama nie mam bladego pojęcia jak to opowiadanie się zakończy. Moje ogólne założenia wzięły w łeb, gdy tylko zaczęłam pisać i wszystko jakoś potoczyło się zupełnie innym torem, niż zamierzałam.Na początku na przykład, nie miało być żadnej wzmianki o kimś takim jak Yuu, którego z reszta chyba nikt nie polubił (oprócz mnie, ale jakbym mogła nie lubić osoby, która jest jakby tu powiedzieć moim własnym dzieckiem :P) i całe opowiadanie miało się rozwinąć w jednej chwili, przez to jak obaj chłopcy rozumieją co do siebie czuję no i hard seks i tak dalej, ale wyszło z tego smótne opowiadanie, łzawe romansidło. Szczerze, to nawet nie wiedziałam, że potrafię napisać coś takiego O.o
Nie, Tamaki się nie tnie.... Chociaż... To jest Tama-chan, po nim wszystkiego można się spodziewać. A z żalu po Haruhi to kto wie Ohoho! To jest on, a on robi różne dziwne rzeczy, takie jak hodowanie grzybów w kątach i tym podobne :P
Spokojnie, nie mam zamiaru nikogo karcić za to, że komentuje albo nie :D. To jest Wasza dobra wole, że chcecie mnie wspierać i za to Wam dziękuję. Piszę te opowiadania dla Was i każdy komentarz: czy to pochlebny czy wręcz przeciwnie jest dla mnie na wagę złota. A każda opinia jest dla mnie cenna, tak samo jak i zwyczajne zaznaczenie reakcji :)
Dziękuję wam za wszystkie komentarze! I zachęcam do komentowanie również opowiadań Exorcysty. Chłopak potrzebuje nieco wsparcia, dopiero zaczyna...
Przypominam też oczywiście o ankiecie, wasza opinia będzie dla nas ważna
Dobra, przed Wami kolejna część Hikaru x Kaoru... Chociaż może powinna mieć nieco inną nazwę? To już zostawiam Waszej ocenie.
Jeśli się nie boicie, zapraszam do czytania!
<--- POPRZEDNIA CZĘŚĆ
„Twoje…? Moje…? Nasze…?”
Dzień 3: „Nasza
teraźniejszość” część 1
Przeciągnął się na białej
pościeli. Pamiętał wszystko, co wydarzyło się się poprzedniego dnia. Zadrżał na
ta myśl, ze ktoś mógłby się o tym dowiedzieć. Sięgnął po stojący na nocnej
szafce telefon, żeby sprawdzić, która godzina. Wiedział, ze jest dziś sobota i
może postać o wiele dłużej. Doskonale pamiętał o tym, ze musi się dziś z kimś
spotkać. Gdy wyciągnął rękę po komórkę, potrącił ręka opakowanie tabletkach
nasennych, które bym zmuszony wieczorem zażyć. Bez nich lub brata nie było
możliwości, aby mu się udało usnąć. Cały słoiczek potoczył się grzechocząc po
podłodze i ukrył pod łóżkiem. Schylił się po nie. Wziął do reki.
-Ty oszuście - usłyszał za sobą
czyjś głos.
Znał go, aż za dobrze. Chciał się
odwrócić, ale zanim to zrobił, ten ktoś złapał go za biodra i wciągnął siła na
łóżko. W mgnieniu oka znów leżał na pościeli. A ten ktoś nachylał się nad nim z
rozgniewanym wyrazem twarzy. Przestraszył się. Przecież miął spać sam. A co
jeśli on coś wie?
-Przecież mięliśmy spać dziś
oddzielnie - żachnął się. Zasłaniając lekko speszona twarz.
-Mięliśmy! Mięliśmy! - wyrwał mu
opakowanie i nim potrząsnął - ale ty oszukiwałeś.
-Wiesz, że bez ciebie nie umiem
zasnąć - podniósł się do siadu.
- Ja bez ciebie też nie - on się
znów rozłożył wygodnie na brzuchu, podpierając sobie brodę rękoma.
-To nie tłumaczy tego że mnie nie
posłuchałeś i tu przyszedłeś! - drapał sie po głowie.
-Ty się naćpałeś prochami! A ja,
co miąłem zrobić!? Nie mogłem spać - podniósł się.
-Też trzeba było coś wziąć.
-Jasne - przewrócił oczyma - tylko,
że...
-Tylko, co?
-Nie wpadłem na to... - mówił cicho.
Kaoru zaśmiał się się serdecznie.
A brat za nim. Jak mógł się na niego
gniewać? Przecież zawsze stał za nim murem, nawet, jeśli robił rzeczy, które mu
się nie podobały. Bał się, że mógł mówić przez sen, tak jak obawiał się się
tego wczoraj i coś nieumyślnie wypaplać, ale spanie bez bliźniaka było dla
niego istna tortura. Rzeczywiście troszkę wczoraj oszukał i zażył kilka
tabletek, przez co udało mu się jakoś przespać cała noc, ale teraz zmartwił
się, czy jego braciszek także się wyspał.
-A ty jak? Wyspany? - Zapytał się
go, siadając na brzegu łóżka.
-Od momentu, gdy przyszedłem
tutaj. Tak.
-No to się cieszę – popatrzył na podłogę.
-A ja się cieszę się, że masz dziś o wiele
lepszy nastrój – podpełznął do niego i przytulił się do jego pleców.
-Przepraszam cię, że wczoraj
musiałeś się tak o mnie martwić – podrapał go po włosach.
-Nie szkodzi. Najważniejsze, że
już ci lepiej… Chcesz się dziś z nim spotkać? Na pewno.
-Tak – odsunął się od brata.
-On nie jest dla ciebie. Wiesz o
tym.
-Jest idealny… - wstał.
-Tak ci się zdaje, po prostu nie
znasz innych!
-Nie będę tego słuchał od ciebie
– machnął ręką.
Co on sobie wyobrażał? Był jego
bratem, nie ojcem. Nawet to, że się w nim podkochiwał nie dawało mu prawa, żeby
tak mówić. Sam umówił się dziś z dziewczyną, więc niech się zajmie swoimi
sprawami. Przecież tyle na to czekał.
W oczach chłopaka zakręciła się
łza. Znów sobie o tym przypomniał. Nie powinien. Wydarzenia wczorajszego dnia,
były dla niego ciężkim przeżyciem. To jak słyszał, że jego bliźniak i Haruhi
wybierają się dziś na randkę, było dla niego ciosem prosto w serce. A z resztą,
sam miał dzisiaj plany na popołudnie i nie miał najmniejszego zamiaru ich
zmieniać. Czuł już narastające podniecenie na myśl o randce.
-Zrobisz, co zechcesz, tylko nie
przychodź do mnie po wszystkim z płaczem! – Hikaru wycedził na koniec przez
zęby.
-Jasne, że nie przyjdę a niby,
po, co miałby to robić. Nawet gdyby coś nie wyszło i tak nie zamierzam ci
wydmuchiwać nosa w rękaw. Jestem na tyle dorosły, że sam jestem w stanie sobie
poradzić z własnymi uczuciami!
Nie, wcale tak nie było. Skoro
wczoraj po jednym głupim śnie nie mógł się pozbierać. Dla jednych sen o bracie
biorącym ślub byłby zwyczajnym snem, a nawet jednym z radośniejszych, ale nie
dla niego. On czuł się tak, jakby ktoś wyrywał mu serce. To było takie głupie,
że gdy widział go na ołtarzu, a obok niego stała piękna dziewczyna, miał ochotę
podbiec, złapać go za rękę i wyprowadzić z kościoła. Powinien się cieszyć jego
szczęściem, a zamiast tego życzył jej śmierci. Oboje złożyli sobie przysięgę
wiecznej miłości, a potem Hikaru odwrócił się do niego plecami i wypowiedział
jedno jedyne słowo „żegnaj” i odszedł pod rękę wraz ze świeżo poślubioną
małżonką. Wtedy on nie był już w stanie ustać na nogach. Opadł na ziemię i to
właśnie jej powiedział, jak bardzo kocha własnego brata i jak bardzo nie chce,
żeby go zostawiał. Że bez niego czuje się tak, jakby sam nie miał połowy duszy.
Łzy skrapiały obficie ciemny pył na ziemi, dookoła wszyscy gratulowali młodej
parze, nie zwracając uwagi na załamanego chłopaka, który w tej chwili marzył o
tym, żeby zniknąć.
Przywołał te wspomnienia, lecz
natychmiastowo się otrząsną: Dziś był pierwszy dzień reszty jego życia. Nie
zamierzał się załamywać tym, co było. Teraz liczyła się jedynie teraźniejszość.
W tej chwili do pokoju ktoś
zapukał.
-Proszę - odpowiedział jej hardo.
-Przepraszam, że przeszkadzam –
ukłoniła się młoda pokojówka, – Lecz, przyszedł list do panicza Kaoru.
-Do mnie? – podszedł i odebrał go
od niej – dziękuję, możesz odejść.
Otworzył go i spiesznie
przeczytał. Był napisany odręcznie:
„Witaj Aniołku.
Mam nadzieję, że się
wyspałeś.
Bo widzisz, ja kompletnie
nie potrafiłem zasnąć,
tak bardzo chciałbym cię już zobaczyć. Początkowo miałem zadzwonić, ale czy nie uważasz, że pismo jest bardziej romantycznym
sposobem porozumiewania się
niż
telefon?
Dla Ciebie chciałbym
wymyślić coś oryginalnego, ale mi się nie udało.
Najchętniej zabrałbym Cię do takiego jednego miejsca…, Lecz
obawiam się.
Że na to jest nadal odrobinę za wcześnie,
Mam
nadzieję, że to, co dla Ciebie przygotowałem Ci
się spodoba… :*
Nie zdradzę na razie, dokąd się dziś po południu
wybieramy, załóż
jedynie wygodne buty.
Dziś zadam ci mnóstwo pytań, przygotuj się.
Do
zobaczenia :*
Yuu”
Uśmiechał się czytając to
wszystko. Każdy by się ucieszył wiedząc, że jest dla kogoś ważny i że ktoś
wyczekuje momentu ich spotkania. „Tak, Yuu, to całkiem romantyczne” – pomyślał
nadal patrząc w kartkę.
-Gdzie on cię ma zamiar zabrać!?
– warknął mu przez ramie Hikaru.
-Nie czyta się cudzej
korespondencji – podskoczył wyrwany z zamyślenia.
-Daj spokój, a jak on cię gdzieś
wywiezie i zrobi ci jakąś krzywdę?
-Uspokój się, nic takiego się nie
stanie!
-Skąd wiesz!? Nie znasz go! –
chwycił go za ramiona i zmusił by popatrzył mu w oczy – Obiecaj, chociaż, że
będziesz miał bezwzględnie telefon przy dupie!
-To mogę ci obiecać – zaśmiał
się.
Przysiągł sobie, że przestanie na
nim tak bardzo polegać i zacznie żyć wyłączni swoim życiem. Nie będzie się
wtrącać w jego i nie pozwoli by on mu pomagał w czymkolwiek, ale to, że się o
niego tak troszczył napełniało jego serce radością.
-No i jeśli cokolwiek będzie nie
tak, albo jak ten kretyn zrobi coś, co nie będzie ci się podobać. To
natychmiast do mnie dzwonisz a ja po ciebie lecę! – brat potrząsnął nim lekko.
-Nic takiego się nie stanie, ale
obiecuję. I nie nazywaj go tak. Jest przecież w porządku.
-To tylko pozory, mężczyźni są
już tacy, że chcą tylko jednego.
Kaoru parsknął śmiechem.
-Czy ja jestem twoją małą
siostrzyczką!?
-Możesz być i moją malutką
siostrzyczką, jeśli tylko będziesz bezpieczny – oparł swoje czoło o jego.
-Będę bezpieczny…
-Mam taką nadzieję – odsunął się
na chwilę i cmoknął go w czółko – Teraz przepraszam, ale muszę zadzwonić i
obgadać spotkanie – puścił go i zrobił kilka kroków w tył, – Bo nie jestem tak
uzdolniony, jak Twój Yuu, żeby napisać tak romantyczny list – ukłonił się
teatralnie.
-Nie czepiaj się go! – zaśmiał
się, złapał za poduszkę i rzucił nią w niego.
-Kaoru i Yuu – otworzył drzwi i
schował się za nimi – zakochana para… - wyśpiewał.
Nie mógł zrozumieć, czemu brat go
pocałował, wczoraj on sam zrobił coś podobnego, ale on uczynił to na znak
pożegnania. Dziś miał zamiar rozpocząć swoje życie od nowa. Postanowił
zapomnieć o tym zakazanym uczuciu, jakim obdarzył własnego bliźniaka i zacząć
życie z kimś zupełnie innym. Nie chciałby powtórzyły się wydarzenia z wczoraj.
Nie chciał więcej cierpieć. Wczoraj był ostatni dzień ich „bycia razem”.
„To koniec…” – pomyślał wychodząc
z pokoju.
To, co było, minęło. Postanowił
pozostawić przeszłość za sobą.
Starał się wykonywać wszystkie
swoje czynności, tak jak zawsze rano, ale nie było tak jak zawsze. Nie był już
w ich wspólnym pokoju, ale w zupełnie innym, nie miał tu swoich rzeczy i tak,
czy siak musiał skierować swoje kroki do dawnego pokoju.
-No to do zobaczenia… - Hikaru
zakończył swoją rozmowę, gdy tylko brat wszedł do środka.
Starał się go uspokoić, dając mu
znak ręką, że nie ma zamiaru mu przeszkadzać, ale zostało to kompletnie
zignorowane. A przecież doskonale widział jego szeroki uśmiech. Bez wątpienia
cieszył się z tej rozmowy. Nie chciał mu przecież przerywać.
-Nie musiałeś kończyć –
powiedział spokojnie otwierając szafę.
-Już myślisz, w co by się tu do
niego ubrać? – wstał i podszedł bliżej.
-No… - zachichotał.
-Może najpierw zjesz śniadanie,
chudzielcu – uszczypał go w bok.
-Może masz rację… - spojrzał w
dół
Starał się powstrzymać od tego,
żeby zaraz nie przytulić się do bliźniaka.
-Jasne, że mam – złapał go za
rękę i pociągnął w stronę drzwi – Tak w ogóle, to nie idź tam – zatrzymał się.
-Znowu zaczynasz.
Powoli miał już tego wszystkiego
serdecznie dosyć. Ile jeszcze razy miał zamiar go przekonywać. Przecież
powinien być pewien, że nawet on zdania nie zmieni.
-On nie jest dla ciebie… - Hikaru
spojrzał drugiemu głęboko w oczy.
Miał już po dziurki w nosie tłumaczenia
mu wszystkiego, doskonale wiedział jak bardzo jego bliźniak potrafi być uparty
a poza tym nawet dla niego nie miał zamiaru zmieniać swojej decyzji. Mieli te
same geny, byli identyczni, więc Kaoru także potrafił postawić na swoim.
-Pozwól, że ja będę o tym
decydował – warknął przez zęby puszczając jego rękę.
***
Kaoru stał przed lustrem
oglądając się dokładnie. Był zły, że dzisiejszego dnia jego włosy odmówiły mu
kompletnie posłuszeństwa i bezkarnie układały się nie tak jak powinny, a on sam
nic nie mógł z tym zrobić. Lecz jeszcze bardziej denerwowała się tym, że jego
brata nie ma obok: po śniadaniu oznajmił, że ma „coś ważnego do zrobienia” i
wyszedł. Do tej pory nie wrócił i dodatkowo nie odbierał telefonów. Tak bardzo
chciał, żeby był w tej chwili obok niego. Chciał, aby mu doradził, w co ma się
ubrać no i jakoś uspokoił, bo zaczynał się bardzo denerwować przed spotkaniem z
Yuu. Nie miał zielonego pojęcia, co powinien dziś na siebie założyć. Szatyn
napisał do niego, że ma założyć wygodne buty. Nie wielką było to podpowiedzią.
Przyglądał się własnemu odbiciu.
Miał na sobie szarą koszulkę, a na niej zieloną koszulę w kratę, oraz jeansy.
Podszedł bliżej i dotknął szkła, ręce jego i jego odbicia złączyły się.
Wiedział doskonale, kim jest. Jest draniem, który wykorzystuj jednego, tylko,
dlatego, że nie może mieć drugiego. Nie czuł się z tym komfortowo, ale innego
wyjścia dla siebie nie widział. Mógł albo spróbować zacząć wszystko od nowa
albo cierpieć nadal w samotności. Wolał już tą drugą opcję. Kochał bliźniaka,
ale miał zamiar spotykać się z kimś wyraźnie innym od niego. Wiedział, że to
złe. Patrzył sobie w oczy, napełniły się one łzami. Przygryzł wargi…
-Kocham cię… Hikaru – wyszeptał
tak, jakby jego odbicie było jego bratem.
W tej chwili drzwi do pokoju
otworzyły się, a on odskoczył od lustra jak oparzony, cały czerwony na twarzy.
Serce waliło mu niesamowicie szybko. Był przerażony, ale jego bliźniak chyba
jednak nic nie słyszał. Chyba.
-Wszystko w porządku? – brat
zainteresował się jego stanem. W ręku trzymał bukiet.
-Tak – odpowiedział niepewnie,
zaciskając pięść na koszulce.
Już wiedział, dokąd drugiemu tak
bardzo się spieszyło i co tak ważnego miał do załatwienia. Patrzył na kwiaty i
czuł zazdrość.
-Nie wydaje mi się? – odłożył
ostrożnie bukiet na łóżko i podbiegł do niego zaniepokojony.
-Przestraszyłem się, tylko jak to
wszedłeś… - drżał lekko.
-I tylko, dlatego? – wyciągnął
rękę w jego kierunku.
-Tak… - cofnął się i uśmiechnął.
-No nie mów, że się denerwujesz?
– odwzajemnił uśmiech.
-Dokładnie…
-To nie idź…
-Błagam… - przewrócił oczyma.
-Tak wiem, zrobisz, co tylko
zechcesz – tym razem złapał go za ręce – Pięknie wyglądasz… Za pięknie, jak dla
niego.
-Hikaru… - popatrzył na niego
złośliwie.
-Wiem, wiem. Wyglądasz naprawdę
ślicznie – popatrzył na niego czule. Na pewno mu się spodobasz…
-Dziękuję, ale myślisz, że mogę
tak iść – spojrzał nerwowo na zegarek.
-Wolałbym, żebyś założył coś, w
czym nie wyglądasz tak dobrze, ale skoro chcesz iść w tym, nie ma sprawy. Ech…
Gdybyś był dziewczyną, sprawa byłaby prostsza, kazałbym Ci założył długą
spódnicę do kostek i golf, żeby wszystko zakrywał…
-Na szczęście jestem chłopakiem i
nie możesz mi kazać zrobić nic takiego.
-Wiem… - uśmiechnął się krzywo…
Nagle rozległ się dźwięk SMS-a.
Hikaru odsunął się od brata i wyciągnął telefon. Uśmiechnął się i spojrzał na
bliźniaka.
Kaoru domyślał się, od kogo on
był, znów poczuł, że coś ściska go w środku. Głupie uczucie zazdrości gościło w
jego sercu, pomimo, że sobie obiecywał, co innego. Lecz nie ważne, co robił, za
nic nie mógł się go pozbyć.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę - odpowiedział spokojnie.
-Paniczu Kaoru, ma pan gościa –
taktownie powiedziała pokojówka.
-To pewnie Yuu – spojrzał na
brata – A ty, o której się wybierasz?
-Chwilę po tobie – objął go w
pasie – Udanej zabawy.
-Tobie również… - też się w niego
wtulił.
Chciał skorzystać z tej czułości
po raz ostatni, chociaż nie wiedział jak się starał, w ogóle nie potrafił sobie
odmówić tej odrobiny ciepła, jaką dostawał. Było mu teraz bardzo przyjemnie,
ale ktoś na niego czekał, nie chciał wystawiać jego cierpliwości na próbę.
Chciał delikatnie odsunąć się od brata, położył mu dłonie na ramionach i
oddalił się odrobinę. Ale z drugiej strony było zupełnie na odwrót, jeszcze
bardziej wtulił się w niego, przyciskając nos do jego ramienia.
-Uważaj na siebie – szepnął
Hikaru i pocałował lekko bliźniaka w szyję.
Teraz obaj odstąpili od siebie,
ani jeden nie patrzył drugiemu w oczy. Byli zszokowani tym, co przed chwilą zaszło.
-Do zobaczenia… - rzucił Kaoru
wychodząc.
***
-Wybacz, że kazałem ci tak długo
na siebie czkać – Powiedział rudy do drugiego, gdy już rozsiedli się w
samochodzie.
-Na ciebie warto – Yuu uśmiechnął
się.
Hitachiin
przyjrzał mu się teraz uważnie. Nie wyglądał tak, jak ostatnio, sztywno i
elegancko, teraz miał na sobie luźną białą koszulkę, która świetnie układała
się na jego smukłym ciele i zwyczajne szare spodnie, w tej chwili nikt by nie
powiedział, że jest synem obrzydliwie bogatej rodzinki, ot zwyczajny chłopak,
chociaż bardzo przystojny. Sam to widział i był dumny z tego, że jemu również
się podoba.
-Dokąd
mnie zabierasz? – chciał się dopytać.
-Niespodzianka!
– jego uśmiech był naprawdę szeroki.
-Powiedz,
przecież widzę, że nie możesz wytrzymać.
-Wytrzymam!
Chcę ci zrobić niespodziankę. No chyba… – przysunął się bliżej niego, – Że nie
chcesz nigdzie jechać?
-Nie,
dlaczego? – odwrócił głowę – Jestem tylko ciekaw.
-Hihi.
Tak myślałem... Najpierw jednak pojedziemy coś zjeść. Co ty na to?
-Bardzo chętnie.
-Ech... Szkoda, ze w tym kraju
nie mogę jeszcze prowadzić.
-Co masz na myśli?
-Wychowywałem się w Anglii*.
Wróciłem do Japonii niedawno.
-To tłumaczy, dlaczego nie
chodzimy do tej samej szkoły i rzadko cię widywałem. Ale twoja rodzina mieszka
tutaj, wiec, czemu?
-Ojciec upierał się, żebym się
tam uczył - znów się uśmiechał - To tutaj - powiedział, gdy samochód się
zatrzymał.
Semozuka wyszedł z samochodu,
jako pierwszy, tak jak zrobił to wcześniej, tak jak i teraz otworzył drzwi
przed swoim towarzyszem.
-Nie jestem kobietą - powiedział
lekko speszony Kaoru
-Ale to ja ciebie zaprosiłem,
Aniołku - wyciągnął rękę w jego kierunku - wybacz, jeśli przeze mnie czujesz się skrepowany.
Chłopak jedynie złapał jego dłoń
i poza tym nic nie powiedział. Yuu był dla niego miły, czuły i delikatny, a
jednak czuł się się dziwnie. Przecież go perfidnie okłamywał i wykorzystywał.
Weszli do środka. Rudy rozejrzał
się. Elegancka restauracja. Spojrzał na siebie: nie był ubrany odpowiednio.
-Ale... - zaczął mówić.
-Spokojnie, nie przejmuj się, to
miejsce należy do mojej rodziny. Ze mną cie wszędzie wpuszcza.
-Wybacz - podrapał się - Mam
wrażenie, ze panikuje.
-Nie masz, za co przepraszać, też
jestem zdenerwowany... – szepnął mu do ucha, idąc blisko niego
-Na prawdę jesteś szczery do bólu
- zachichotał.
-Jeśli ci to nie odpowiada – położył
mu rękę na plecach i poprowadzi do stolika na uboczu.
-Nie, dlaczego. Podoba mi się to
w tobie - usiadł na krześle.
-To mile, nawet, jeśli
skłamałeś.. - zasiadł naprzeciw - Masz ochotę na coś konkretnego do jedzenia? -
zapytał, gdy odebrał od kelnera swoja kartę.
-Nie, jeśli jest, coś, co
polecasz, to się nie krepuj - patrzył na menu.
-Nie wyglądasz na kogoś, kto dużo
je.
-Co masz na myśli? - podniósł na
niego wzrok.
-Jestem bardzo szczupły, wydaje mi
się, że jesteś nawet chudszy od swojego brata.
-To zabawne, że on też tak uważa
- zasłonił sobie usta, śmiejąc się delikatnie.
-Jesteście blisko, prawda? - podparł
sobie brodę dłonią.
-Nie tak bardzo jak kiedyś...
-Rozumiem.
„Nie, nie rozumiesz”. W trakcie,
gdy zamawiali powrócił myślami do wydarzeń ostatnich kilku dni. To wszystko nie
było dla niego łatwe i działo się tak szybko. Spojrzał na bruneta, najchętniej
przeprosiłby go i wyszedł stąd, ale to by oznaczało, że znów musiałby uciec.
Nie chciał więcej uciekać.
Dlatego
został. Obsługa podała im posiłek, który zjedli w spokoju, łagodna muzyka koiła
jego nerwy, teraz udało mu się nieco odprężyć i czuł się mniej skrępowany.
Rozsiadł się wygodnie i swobodnie już zaczął rozmowę, chociaż jedzenie nie tak
łatwo przechodził przez jego ściśnięte gardło.
-Zastanawiam
się, czy ty masz rodzeństwo? – zaczął mówić.
-Tak,
mam młodsza siostrzyczkę – wyszczerzył zęby radośnie – Ma dopiero 6 lat –
wyciągnął telefon i pokazał na nim zdjęcie ślicznej blondyneczki ubranej w
niebieską sukienkę – jest taka słodka nie prawdaż? – zachwycił się
-Jest
śliczna… - naprawdę tak uważał.
-Jest
moim oczkiem w głowie – sam patrzył tkliwie na wyświetlacz.
Wyglądała jak mały aniołek. Wizja,
Yuu, który jest starszym bratem, w dodatku tak bardzo zakochanym w swojej
siostrzyczce była dla niego całkiem przyjemna. Gdy wyobraził sobie, jego z nią,
bawiących się, nie mógł się nie rozpromienić.
-A wiesz, co? – niski głos
szatyna wyrwał go z przemyśleń – Ty też jesteś śliczny.
-Dziękuję – żeby ukryć
zakłopotanie chwycił za szklankę wody.
-I słodki.. Szczególnie jak się
peszysz. Masz ochotę na jakiś deser – zakończył poprzednią kwestię widząc
zakłopotanie drugiego.
Spalił buraka, w jednej chwili
został całkowicie prześwietlony, skąd on tak dokładnie wiedział, co w tej
chwili czuje?
-Myślę, że nie bardzo. Jestem
pełny…
-W zasadzie, ja miałbym ochotę na
„inny” deser… - mówił lekko zamyślony, jakby do siebie, – Ale raczej nie będę
cię do niczego zmuszał. Jeśli sam nie chcesz – znów uśmiechnął się lekko – No
chyba, że chcesz…
Doskonale wiedział, co Yuu miał
na myśli. Co, jak, co ale na tego typu relacje jeszcze nie był gotów.
-Myślę, że… - chciał jakoś się
wytłumaczyć.
-Spokojnie - najpierw położył mu
dłoń na jego dłoni, a następnie uniósł się lekko. Pochylił się nad stolikiem i
cmoknął Kaoru w czoło – Nie należę do tych, którzy kogoś do czegoś zmuszają… -
odsunął się od niego.
Chłopak siedział lekko zszokowany
ze spuszczonym wzrokiem. Zastanawiał się, w jaki sposób ten obcy człowiek tak
dobrze zdaje sobie sprawę z tego, co chciał powiedzieć i czego oczekuje. A
jeśli to był ktoś idealny dla niego? Tak dobrze go rozumiał, czyżby nie było
błędem, to, że się z nim umówił. Może to jest człowiek, który będzie w stanie
stać się nie tyle zastępstwem, co kimś ważnym? Chciałby tego.
-Może kiedyś – podniósł na niego
wzrok.
-Nawet nie wiesz ile to dla mnie
znaczy.
Nachylił się jeszcze bardziej,
żeby go pocałować. Jednak nie zrobił tego, bo gdzieś w drugim końcu sali
rozległ się jakiś hałas, ktoś chyba się zakrztusił. Trochę popsuło to
atmosferę.
-Skoro już zjedliśmy – zaśmiał
się Yuu – To jedźmy dalej – podszedł do drugiego i pomógł mu wstać.
***
Zbliżali się na miejsce. Kaoru z
niecierpliwością chciał zobaczyć, dokąd jadą, ale szatyn nie pozwalał mu nawet
wyjrzeć przez szybę, cały czas go zagadywał.
-Zamknij oczy! – polecił mu nim
samochód się zatrzymał.
-Ale…
-Proszę… - spojrzał na niego tak,
że nie mógł mu odmówić.
Zacisnął powieki. Poczuł jak
drugi wysiada z samochodu, a chwile po tym przed nim samym otwierają się drzwi.
-Podaj rękę – usłyszał delikatny
ton.
Wyciągnął ja w nieznanym kierunku
a za moment została ona ujęta i wraz z lekkim szarpnięciem wyszedł z samochodu.
Teraz, gdy jego oczy były zamknięte, mógł się wsłuchać w jego głos. Był piękny
z powodzeniem mógłby być piosenkarzem.
-Teraz możesz otworzyć oczy – Yuu
szeptał do niego stając tuż obok niego, cięgle trzymając go za rękę.
Uchylił powieki.
-Wesołe miasteczko… - powiedział
lekko zamyślony.
Dawniej uwielbiał przychodzić w
takie miejsca wraz z Hikaru. Tak bardzo chciał, żeby brat był tu teraz razem z
nim. Zastanawiał się czy on się dobrze bawi wraz z Haruhi. Na pewno w końcu o
tym marzył. Poczuł znowu że coś w środku zaczyna mu się wywracać, to była znowu
zazdrość.
-Dokładnie – zaśmiał się szatyn –
Mam nadzieję, że wybaczysz mi mój mały podstęp.
-Co masz na myśli – rzucił na
niego okiem.
-To – podniósł w górę ich
splecione dłonie.
-Acha – zaczerwienił się.
Ostatnio bardzo często to robił.
-Co chcesz zobaczyć najpierw?
-Nawiedzony dom…
-Może jednak kolejka…?
-Niedawno jedliśmy, to nie za
dobry pomysł… - popatrzył na niego.
-Nawiedzony dom też nie… -
patrzył w dół.
-Czemu…?
-To może postrzelamy! Albo na
jakąś karuzele! Jeśli tylko zechcesz! Może salon luster!
-To może najpierw salon luster…
Na razie nie chcę by mną szarpano – poklepał się lekko wolną ręką po brzuchu.
-No dobrze. Ale ja cię nie szarpię?
-Nie… Chodź, to trochę dziwne…
Dwóch facetów trzymających się za ręce.
-Jeśli nie odpowiada ci to, mogę
cię puścić.
-Nie trzeba – zacisnął lekko
swoją dłoń na jego – Jest dobrze…
Cóż za ironia, gdy chodził z
bliźniakiem za rączkę jak para, nigdy nie przejmował się tym, co powiedzą o nim
inni, ale teraz było inaczej, bo zamiast Hikaru był przy nim ktoś inny i to go
krępowało: obecność innego mężczyzny w jego towarzystwie.
Przez prawie całe popołudnie
świetnie się bawili. Pomimo tego, że Kaoru o mało, co nie puścił pawia, gdy
kolejka zjeżdżała z najwyższego szczytu w dół, a Yuu musiał długo czekać na to,
aż dojdzie do siebie. Lecz nie przejęli się tym zbytnio. Rudy nie pomyślałby,
że może się tak dobrze bawić. Jednak, pomimo, że czuł się świetnie nadal nie
mógł zapomnieć o swoich prawdziwych uczuciach, teraz tylko udawał, ale miał
nadzieję, że niebawem nie będzie musiał tego robić. Jego towarzysz był cudowny:
ciepły, delikatny no i wyrozumiały. Cały czas proponował mu nowe rozrywki, nie
pozwalając chociażby przez chwilę zająć myśli, czym innym, prócz swoją
obecnością. Miał wrażenie, że wszędzie jest go pełno. Przy nim nie myślał tak często o wydarzeniach ostatnich dni, które tylko by go przytłaczały.
Wygłupiali się i śmiali do czasu,
aż Kaoru nie zaczął mocno napierać na to, żeby poszli do domu strachów.
-Czemu akurat tam… zaczyna się
już ściemniać… - Semozuka przełknął głośno ślinę.
-Boisz się czegoś? – zerknął na
niego podejrzliwie.
-Tam jest nudno… Nie ma nic
ciekawego…
-Szkoda… - popatrzył na
zachodzące słońce – Chciałem tam z tobą pójść…
-Więc idziemy – położył mu ręce
na ramionach i pchnął lekko przed siebie.
Jak wchodzili do środka Hitachiin
miał wrażenie, że jego towarzysz stracił kilka centymetrów. Wewnątrz było
ciemno… Gdzieniegdzie świeciły się dziwne światła, wskazując drogę, którą mają
iść zwiedzający. Udali się w tamtym kierunku.
-Widzieliście… - zapytała ciemna
postać, gdy tylko obok niej przechodzili – Widzieliście… MOJE OCZY! – wydarła
się i zrzuciła spływający na jej twarz kaptur ukazując puste oczodoły.
Kaoru uznał, że nawet nie było to
straszne, za to poczuł jak drugi ściska go mocno za ramię. „On się naprawdę
boi?”. Nie przejął się tym za mocno i prowadził dalej. Usłyszeli złowieszczy
śmiech i weszli w zieloną poświatę. Tam jakaś kobieta, najprawdopodobniej
wiedźma ważyła coś w kotle, z którego się dymiło.
-Podejdźcie… - zamachała do nich.
Uczynili to. Spojrzeli w „zupę”
Pływały tam oczy, robaki, jakieś inne części ciała ludzkiego i zwierząt. Aż
zbierało się na wymioty.
-A teraz… - mówiła znowu
chichocząc – Zostańcie częścią mojego dania – wykonała ruch, tak jakby miała
się na nich rzucić.
Cofnęli się momentalnie w tył, a
ona złowieszczo śmiała się nadal. Postanowili podejść jeszcze dalej Teraz szli
w miejsce gdzie ściany były jakby zrobione z ludzkich włosów. Coś musnęło ich
szyję. Yuu pisnął zaciskając pięść na rękawie rudego.
-Wszystko w porządku? – zapytał
tym zaniepokojony.
-Tak… - jego piękny głos lekko
drżał.
-Możemy iść dalej? – wyciągnął do
niego rękę.
-Teraz jak najbardziej –
powiedział chwytając ją.
Minęli jeszcze kilka mniej lub
więcej strasznych atrakcji takich jak rozrzucone po podłodze kościotrupy,
ludzkie flaki, wampiry, wilkołaki i różne dziwadła. Słychać było różne wrzaski, potępieńcze jęki, szepty, szczękanie łańcuchów, ogólnie klimat taki jak ze starych dobrych horrorów.
Widzieli już wyjście.
Przemierzali obok ściany, która pokryta była cala twarzami wykrzywionymi w
różnych grymasach. Kaoru czuł jak Yuu przyspieszył. Zdawał sobie sprawę z tego
ze jest delikatnie mówiąc przestraszony. Ręka, którą trzymał była tak spocona,
ze ledwo był w stanie ja utrzymać, żałował, że go tu wyciągnął. Już mieli
wychodzić, gdy nagle rozległ się się najbardziej przerażający krzyk, jaki
kiedykolwiek słyszeli, teraz nawet Hitachiin podskoczył, zadrżał i pisnął
przerażony. Serce o mało, co nie wyskoczyło mu z piersi. Zacisnął powieki.
Zaraz poczuł jak coś go chwyta i przyciąga. Już miął krzyknąć znowu, ale
znalazł się w silnych ramionach szatyna. Wyczuwał bicie jego serca i
przyspieszony oddech. Tak jakby jeden przerażony chłopak to było za mało.
-Już dobrze - usłyszał w ciemności
ciepły, ale lekko drżący głos.
-Przepraszam, jesteś o wiele
bardziej przestraszony niż. ja... - już się uspokajał. Teraz zdał sobie sprawę
z tego jak głupie to było.
- Ja potrafię nad tym zapanować.
Miło się ciebie przytula, ale lepiej już stad chodźmy... - Pogłaskał go po plecach.
-Też tak myślę - bez namysłu
chwycił go znów za rękę i pewnie pociągnął za sobą.
Wyszli na zewnątrz oboje przyjęli
to z ulga. Dookoła zapadła już noc. Coraz mniej ludzi kręciło sie po wesołym
miasteczku. Spojrzeli na siebie i jak na znak zaczęli się śmiać.
-Ale się bałem! Teraz na diabelski młyn! -
Zaproponował rozweselona Semozuka.
-„Diabelski”, mało ci? – też był
rozbawiony całą tą sytuacją.
-Trzeba iść za ciosem! Przeżyłem
dom strachów, to już niczego się nie ulęknę - jego uśmiech był szeroki i
szczery.
-No dobrze. W sumie i tak nie
mamy nic więcej do zobaczenia.
-Właśnie, a musimy zaliczyć
wszystko - otrzymał od towarzysza lekko karcące spojrzenie - proszę, nie patrz
tak na mnie, nie to miąłem na myśli.
-Dobrze, dobrze, idziemy.
Stanęli przed ogromnym kołem i
czekali, aż będą mogli wsiąść do środka. Trochę czasu minęło, odkąd Kaoru tak
dobrze się bawił, zapomniał już jak to jest się nie przejmować, że to, co zrobi
zostanie źle odebrane. Wsiedli do wagonika. Usiadł a towarzysz na przeciwko
niego. Cały mechanizm ruszył, a on zaczął wyglądać przez okno. Teraz zobaczył
jak wielkie jest cale miasteczko. Różnokolorowe światła i ozdoby, pomimo że
radosne, jakoś przyprawiały go o melancholie. „Gdyby Hikaru mógł to zobaczyć”.
Potrząsnął głowa, żeby odgonić te myśli i spojrzał na szatyna.
-Nie sadzisz, Aniołku, ze taki
diabelski młyn, jest bardzo romantyczny - zaczął mówić, jak tylko to
spostrzegł.
-Masz racje - teraz spojrzał w
górę na niebo - Dlaczego „aniołku” to zupełnie do mnie nie pasuje, jestem raczej
diabłem.
-Cóż, jesteś moim darem niebios?
-Co masz na myśli? - ściągnął
brwi.
-Kiedyś bardzo mi pomogłeś. Na
pewno tego nie pamiętasz - zamyślił się, z jego ust nie schodził uśmiech.
-Przypomnij mi.... - ich kabina
dotarła właśnie na sam szczyt, zakołysała się i zatrzymała, aby mogli wszystko
podziwiać.
-Może kiedyś. Wiesz, że wiele
osób całuje się w tych wagonikach - przymrużył oczy patrząc na niego. Zgrabnie
zmienił temat.
-Wiem - podparł sobie brodę
dłonią - Nie sadzisz, ze to trochę oklepane?
-Tak sadzisz? - Wstał i usiadł
obok niego - trudno, pozwól mi, chociaż na tyle – ujął jego dłoń w swoje a
następnie uniósł ją do swoich ust, składając na niej subtelny pocałunek - Dziękuje
ci... - szepnął odsuwając się.
-Przyjemność po mojej stronie –
jego serce przyspieszyło.
Wagonik znów ruszył w dół, ich
przejażdżka powoli się kończyła. Kaoru żałował, ze niebawem przyjdzie im się
rozstać. Nie chciał jeszcze wracać do domu, nie chciał jeszcze powrócić do
brata, miął takie uczucie, jakby go zdradzał, a przecież tego nie robił, nie
byli para. Tylko on dążył go chorym uczuciem, nieodwzajemnionym. Bał się
spotkania z nim twarzą w twarz.
-Masz ochotę na spacer - zagadał
do Yuu.
-Z tobą, chociażby i do rana -
wyszczerzył zęby.
***
Tak jak się umówili, nie poszli
od razu do domów, ale na spacer, postanowili udać się do ogromnego parku. Było
już o wiele chłodniej. Kaoru czuł się dobrze, był szczęśliwy, po raz pierwszy
bawił się tak dobrze z kimś, kto nie był jego bliźniakiem. Spojrzał ukradkiem
na Yuu, czyżby to był ten jedyny? Nie tylko był przystojny i taki ciepły, ale
miął wrażenie, że na prawdę jest przez niego rozumiany.
-Ale się bałeś jak wyskoczył ten
wilkołak - zachichotał.
-Troszeczkę... Proszę cię, nie
mów o tym nikomu - zakrył sobie twarz rekami.
-To będzie nasza słodka tajemnica
- klasnął w dłonie.
-Ty jesteś słodki - zatrzymał się
i położył mu ręce na biodrach i przyciągnął do siebie.
-Znowu mnie peszysz - podniósł na
niego nieśmiało wzrok
-Nie przejmuj się tym - jedna
ręka pogładził go po policzku.
W tej chwili. Usłyszeli jakiś hałas
w krzakach. Obaj spojrzeli w tamta stronę lekko zdenerwowani. Bali się, ze może
to być jakiś złodziej, nożownik, albo gwałciciel, albo co gorsza jakiś duch,
jednak za chwile wypadło stamtąd dwoje bijących się kotów, drapiąc się nawzajem
i sycząc na siebie zażarcie.
-To tylko kotki... - Kaoru
odetchnął z ulga.
-Uaaa... Znów się przestraszyłem.
Przepraszam. Jest troszkę niebezpiecznie, nie powinienem pozwalać mojemu
Aniołkowi chodzić po takich miejscach w ciemna noc. Odprowadzę cię.
-No dobrze - odsunął się od
niego.
-Aniołku - podął mu rękę - mogę
cie o coś prosić?
-To zależy... - szedł obok niego.
Czuł bijące od niego ciepło.
-Chce cie prosić, o to, żebyś już
nigdy więcej nie płakał...
-Nie płakałem - ścisnął jego
dłoń.
-Nie kłam. Mnie nie można
oszukać. Pewnie nie powiesz mi, czemu płakałeś... Z reszta nie musisz... Nie
chce widzieć więcej twoich łez. Wole, gdy się uśmiechasz.
-No dobrze...
Zerknął na niego, mógł mu coś
powiedzieć? Czy może lepiej nie? Jeszcze chyba na tyle dobrze się nie znają.
Dobrze się z nim czuł, chciał żeby ta znajomość trwała. Na razie nie chciał go
zanudzać własnymi problemami.
Doszli już pod bramę rezydencji Kaoru.
Rudy zerknął na zegarek, za chwile wybije dwunasta, nie spodziewał się, że
spędzą w swoim towarzystwie aż tyle czasu.
-Dziękuje ci za dzisiaj -
spojrzał mu w oczy, uśmiechając się.
-To ja ci dziękuje. Powtórzmy to
niebawem - ujął jego twarz w swoje dłonie - Teraz na to pozwolisz?
-Tak - zamknął oczu i rozchylił
nieco usta.
Po chwili poczuł jak dotykają go
jego wargi. Tak delikatnie, a następnie uczul jak do jego ust wsuwany jest
język. To było troszeczkę dziwne jego pierwszy pocałunek. Co prawda nie z ta
osoba, która kochał, ale i tak było przyjemnie. Objął go w pasie i przylgnął do
niego. Wmawiał sobie, że przecież to nie zdrada, bo Hikaru nic nie wiedział o
jego prawdziwych uczuciach. Przez moment wyobrażał sobie, że zamiast Yuu po
drugiej stronie jest jego brat. Zaraz zbeształ się za te myśl, teraz tak jakby
zdradzał obu na raz. Szatyn odsunął się od niego z jakimś dziwnym, nietypowym
dla siebie smutnym wyrazem twarzy.
-Jeśli zechcesz, spotkamy się
jeszcze - cmoknął go jeszcze w czubek głowy - Jeśli zechcesz... - Puścił go -
Dobranoc, Mój Aniołku... - odwrócił się i odszedł kawałek.
Kaoru, stał jeszcze przez chwile
patrząc jak odchodzi. Uśmiechał się się pod nosem. Tak był szczęśliwy, miął
wrażenie, że temu chłopakowi na nim, choć trochę zależy i że może mu zaufać. Nawet
nie chodziło o to, że przy nim prawie nie myślał o bracie, ale przy nim mógł
myśleć o nim bezkarnie, bez strachu. Czuł się się swobodnie. Wyciągnął telefon.
Wskazówka za moment przekroczy godzinę 12 w nocy. Patrzył na nią. „Hikaru…” –
Jedno jedyne słowo przebiegło przez jego głowę. Odwrócił się w stronę domu i
uśmiech zszedł z jego ust.
* W Anglii można prowadzić samochód od 16 roku życia
Dziękuję za przeczytanie :*
Przykro mi mówić, że kolejna część pojawi się dopiero 22, ale sami pewnie zauważyliście, że to opowiadanie jest nieco inne od poprzednich, a wiąże się to z tym, że opisuje całe dni i więcej mi tego wychodzi niż zazwyczaj. Zwyczajnie dodawałam po 4-5 stron a teraz liczba waha się od 10 do 15.
Dlatego mam nadzieję, że mi wybaczycie
Dwa słowa, co do dodanego artu: Nie wiem, czemu ale chłopaki w mangowej wersji mi się bardziej podobają, są bardziej dojrzalsi, tacy bardziej męscy i mniej wyglądają jak dzieciaki :P jak to ma miejsce w anime. W mandze to takie bishe, że bym się na obu rzuciła
Opowiadanie jak zwykle świetne, ale czy mnie się zdaje czy Hikaru całe popołudnie za nimi wszędzie chodził? No nie ważne~ Tak,czy tak historia wspaniała i postaram się poczekać na następną część choć najchętniej przeczytała ją już, teraz, zaraz >///< P.S. Zdajesz sobie sprawę, że jak wspomniałaś o nożowniku i gwałcicielu to na myśl przyszedł mi Freddy Kruger? No tak czy owak życzę miłego pisania i duuuużoooo weny twórczej ^.~
OdpowiedzUsuńOjej~... Nie wiem, od czego zacząć~! Więc tak~... Na początku, kiedy Hikaru prosił "nie idź", podłączałam się pod to i niemal sama prosiłam "nie idź, nie idź, no proooszę". Jednak~... Skoro Hikaru poszedł, czemu Kaoru miałby nie iść? No i racja, poszli~... Mieli cudowną randkę, choć muszę przyznać, że jakoś tak cały czas śledziłam każde słowo i każdy opisany gest Yuu. X3 W końcu mu nie ufam, nie~? ;3 No ale~... Okazał się całkiem miły, uprzejmy i taktowny~... Kurczę, fajny~! X3 Chociaż złe przeczucia mam nadal, to trochę zaplusował w moich oczach~. :3 Następna sprawa - pocałunek~! X3 Nie mogłam przestać się uśmiechać, jak czytałam o tym "pierwszym" pocałunku. To taka moja drobna satysfakcja z tego, że chociaż nie był tego świadom, naprawdę jego pierwszy pocałunek skradł Hikaru. :33 Gdyby tylko o tym wiedział~... No ale cóż~! Na to aż się dowie, bądź że się nie dowie, będę musiała poczekać~! I nie mam nic przeciwko. :3 Jestem strasznie ciekawa, co dalej~!
OdpowiedzUsuńA teraz sprawy bardziej przyziemne~... Mam pytanie... Zmieniałaś betę~? Znaczy, tak tylko się zastanawiałam. X3 Ciekawość czysto zawodowa~... ;3
Obiecujesz, że kolejny rozdział pojawi się 22~? Na pewno~??? :3 Pytam całkiem poważnie, bo to moje urodziny~... X3
A i bardzo się cieszę na nowe obrazki~! W każdy ładny obrazek mogę się gapić godzinami. ;3 Fajnie, że blog tętni życiem~! To ja czekam na więcej~... Wszystkiego~! X3
No więc opowiadanie cudowne! Tak mi się dobrze czytało, że nie zauważyłam kiedy koniec! Jeśli chodzi o Yuu to się bardzo cieszę, że się pojawił- polubiłam go! Chociaż wolę bliźniaków razem ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszą część ;3
Błagam wybacz mi, ze wcześniej nie napisałam komentarza, ale najpierw nie byłam w stanie wymyślić w miarę czytelnego komentarza, a potem nie miałam netu...
OdpowiedzUsuńA nie to teraz ważne jak zawsze wszystko było słodziutkie i sweetaśne. Naprawdę, świetne było to, ze bliźniaki nie są w stanie zasnąć jeżeli się nie naćpają, bądź nie będą spali razem. No i kiedy Hikaru chciał, by jego brat był babą, bo wiedziałby jak jego bliźniak miałby się ubrać XD. Randka Kaoru z Yuu też fajnie ci wyszła, ale jestem ciekawa jak bawił się Hikaru i jestem niemal na 100% pewna, ze Hikaru będzie zły, że Kaoru wrócił tak późno do domu, a ten na niego czekał, bo się o niego martwił. Jeśli chodzi o mnie to nie lubię Yuu, bo rozdziela bliźniaków, jakby i tak mieli mało problemów. No to co jeszcze mogę dopisać... Czekam z niecierpliwością na kolejną część i życze ogromnych ilości weeny.
Bloodcat
Jak ten Yuu mnie denerwuje! Na miejscu Hikaru walnełabym go z pięści w twarz gd ten zbliżał się by pocałować Kaoru ;___; Dobra zabieram się za czytanie kolejnej cz bo ciekawi mnie co zobaczył (a może kogo) gdy się odwrócił. Jak czytalam o pocałunku Hikaru gdy Kaoru spał...niah najlepszy fragment :3
OdpowiedzUsuń~Shiro-chan~