Coś czuję, że ostatnio namieszałam... I dobrze, nie ma w życiu tak łatwo.
Spełniam prośbę :) ta notka będzie nieco dłuższa od przedniej.
Jeśli uważaliście, że Izaya do tej pory był biedny, to ja nie wiem, co powiecie po tym....
"Jeśli to gra" c.d.
Ktoś wsunął
się pod kołdrę i ułożył tuż obok niego. Przerażony otworzył szeroko oczy,
wyrwany z objęć Morfeusza. W lekkim świetle księżyca błysnęły mu złote oczy.
Poczuł też ostrą woń tytoniu. Czyjeś dłonie przyciągnęły go do siebie i zaczęły
niedelikatnie go dotykać. Znał dobrze te brutalne pieszczoty.
-Shizu-chan… -
powiedział słabo.
Jego serce
nadal waliło jak oszalałe. Objął kochanka z całych sił. Wbił mu paznokcie w
plecy.
-Tak, to ja… -jego
ręka zawędrowała na biodro bruneta, ten jęknął – Ciiiii…. – położył mu dwa
palce na ustach, a następnie musnął je swoim językiem.
Izaya
dziękował losowi, że jest tak ciemno i jego kochanek nie może zobaczyć
spływających po jego twarzy łez. „Jak dobrze, że to on, jak dobrze, że żyje…” –
myślał, ciągle coś go dławiło w gardle. „Jest taki ciepły…”. Mógłby w takiej
pozycji, wtulony w niego przeczekać całe życie, które mu zostało. Przygryzł
wargi, gdy, kolejne słone krople wypłynęły z jego przymrużonych oczu. „Nie daj
mi się zabić, nie wiem, co, by było, ze mną, gdybyś ty umarł. Czym, bym się
wtedy stał?”. – Te myśli krążyły po jego głowie, ale za nic w świecie, nie mógł
im pozwolić się wydostać na zewnątrz. Przeraził się, gdy kochanek przyłożył
swoją głowę do jego, by go bardziej przytulić. I słusznie…
-Izaya…? – zapytał
przestraszony, Shizuo – Ty płaczesz?
Orihara spróbował
wyrwać się blondynowi, ale ten przytulał go coraz bardziej.
-Co się stało?
Ja pie*dole, ty płaczesz! – w jego głosie też słychać było przerażenie.
-Nic… - płakał
już na całego, zasłonił sobie usta rękami, by nie zacząć szlochać.
-Już dobrze -pogładził
go po głowie, jak najdelikatniej potrafił – Przestraszyłem cię? Może chcesz się
mnie w taki sposób pozbyć…?
-Nie! – chwycił
go mocno za szyję – Nie zostawiaj mnie… - załkał jak przedszkolak.
Nie wiedział,
czemu płacze. Tak bardzo się przeraził tym snem, że gdy ten upiór był przy nim
cały i zdrowy, łzy same zaczęły mu cieknąć. Zły był na siebie, z tego powodu.
On, wielki, nieczuły, teraz płakał jak małe dziecko. Przynajmniej sobie
uświadomi, że tak naprawdę nie chce, by jego największy wróg zniknął. Straciłby
wtedy swój sens istnienia. Teraz wiedział, ze bez niego byłby niczym, zwykłym
szarym człowieczkiem, ze zwyczajnym nudnym życiem – Nikim.
-Przepraszam –
wyszeptał Heiwajima i go pocałował.
,„Za, co,
przepraszasz?” – otworzył szeroko oczy.
-To pewnie,
przez to, co ci ostatni zrobiłem…
„Nie, gdybyś
to zrobił, byłoby o wiele lepiej…”
-Izaya, ja…
-Ciii… - ujął
twarz blondyna i złożył na jego ustach słony pocałunek. *
Dlaczego, nie
mógł mu o tym wszystkim powiedzieć, wprost, chociaż, chciał opowiedzieć mu, co
czuje, ale słowa nie przechodziły mu przez gardło. Nie mógł w przyznać, że jest
tak słaby, nie przed nim. Nie mógł mu o niczym powiedzieć, sam też, nie chciał
niczego słuchać. Uświadomił siebie właśnie, dlaczego płacze. Nie ze smutku,
czy, ze strachu, tylko, ze szczęścia, że ON się jednak zjawił. „Nie puszczaj
mnie, Shizu-chan”.
Uścisk obojga,
pomimo upływającego czasu stawał się coraz silniejszy, tak jakby najmniejsza
próba wypuszczenia drugiego z objęć, miała spowodować, ze może mu się coś stać,
że mógłby gdzieś zniknąć na zawsze. Jeden buziak, drugi, trzeci… W końcu
przestali liczyć. Byli blisko siebie i to im wystarczało. Zaczynało im się
robić, coraz bardziej gorąco.
Izaya odkrył
ich, a jego kochanek położył go na sobie i wsunął swoją rękę pod jego ubranie,
potem powoli zsunął mu spodenki i zamarł w oczekiwaniu na reakcję. Brunet
westchnął głośno, przestał już płakać, delikatne pieszczoty go uspokoiły, teraz
zapragnął czegoś więcej. Rozpiął koszulę kochanka i przytulił się do jego
nagiego torsu, palcami wyczuł, świeżą ranę, na jego lewym boku, tą samą, którą
on mu zadał. Słyszał bicie, jego serca, teraz już był pewien, że naprawdę,
żyje, że obaj żyją, a gdy jeszcze został przez niego boleśnie uszczypany, był
pewien, ze to nie jest kolejny sen.
Podniósł
się na rękach. Popatrzył przez zalepione oczy na ciemny kontur twarzy Shizuo,
nie wiedział, jaki wyraz ma w tej chwili jego twarz, czy jest zadowolony, czy
wściekły, ale teraz chciał być tylko blisko swojego wroga, tak blisko, jak to
tylko możliwe. „Jestem szalony” – pomyślał. Zaczął rozpinać mu rozporek.
Blondasek
usiadł i przyciągnął go bliżej do siebie
-Shizu-chan
– Szepnął i przycisnął swoje usta do jego.
-Dobrze
Ci – zapytał, gdy zaczął go dotykać.
-Tak…
Wejdź we mnie… Szybciej…, **
W tej chwili o
niczym innym nie marzył a blondasek z ochotą spełnił jego prośbę.
-Tak
dobrze… Ach… - Westchnął znów. ***
Gdyby nie
pomoc silnych ramion Shizuo, sam nie byłby w stanie do tego doprowadzić, jego
całe ciało drżało i momentami miał wrażenie, że nie ma nad nim żadnej kontroli,
a jedynym który tutaj cokolwiek może zdziałać jest ten potwór.
-Boli…?
– właśnie go zapytał.
-Tylko
troszeczkę…
Kłamał, tym
razem czuł tylko przyjemność. Ale bał się, że jeśli mu to powie, stanie się
bardziej brutalny. A było mu dobrze tak jak jest teraz. Nic by nie zmieniał. To
był pierwszy raz, gdy Heiwajima był dla niego tak delikatny, może to przez to,
że wcześniej mu się rozpłakał i teraz nie chciał mu sprawiać jeszcze większej
przykrości? Nie wiedział. Jednego był pewien, było mu dziś cudownie. Po raz
pierwszy robili to tak spokojnie, bez pośpiechu, Kochanek zamiast tradycyjnie
go gryźć i drapać, teraz grzecznie pieścił najmniejszy skrawek jego ciała i
obsypywał go tysiącem pocałunków., oczywiście nie obyło się bez urazów, ale nie
było tak ostro jak zawsze.
Kochali się do
samego rana, w ciszy, póki słońce nie zaczęło z wolna oświetlać ich nagich i
spoconych ciał, dopiero wtedy opadli zmęczeni na łóżko, wtuleni w siebie,
zasnęli w mgnieniu oka. Dziwne uczucie w głębi serca sprawiało im obojgu
niewyobrażalną przyjemność. To tajemnicze ciepło zatapiało ich w ich wzajemnej
fascynacji.
*( Rzygam tęczą *Q*)
**(co ja robie, co ja robie O.o).
***(Nie, no znowu pornos!!!)
*( Rzygam tęczą *Q*)
**(co ja robie, co ja robie O.o).
***(Nie, no znowu pornos!!!)
***
-Shziu-chan!
Shizu-chan! – brunet szturchał go w bok – Wstawaj! Nudzi mi się!
Blondyn
podniósł powoli powieki, gotów zabić, za tak drastyczne i nieprzyjemne
powitanie.
-Daj
mi spokój – odwrócił się na bok i przytulił do poduszki.
-A
tak w ogóle to, wiesz, która godzina?
-Wcześnie
rano… - materiał robił się mokry od wypływającej z jego buzi śliny.
-Tak,
jeśli wcześnie rano, nazywasz 13.00 po południu…
-Co!?
– zerwał się momentalnie, wytarł wierzchem dłoni twarz.
-Żartowałem
– Shizuo odetchnął z ulgą – Jest 12.47… - spojrzał na Heiwajimę złośliwie.
-Co?
Jak to!? – mrugał szybko, próbując, rozkminić, co tu się dzieje.
-Troszeczkę
sobie pospałeś - uśmiechał się.
-Draniu,
dlaczego mnie nie obudziłeś wcześniej? – łypnął na niego groźnie i trzepnął
przez głowę.
-Bo
tak słodko spałeś, że nie miałem serca – rozcierał obolałe miejsce.
Blondyn
popatrzył jak kochanek delikatnie się uśmiecha, tym innym, lepszym sposobem.
Zrobiło mu się ciepło na sercu. „Powinien tak zawsze robić, ślicznie wygląda” –
pomyślał. Potem spojrzał na wielki siniak na ramieniu Izayi, chwycił go za rękę,
nie zwracając uwagi na to jak mamrotał pod nosem: „Boli, boli…” i przyciągnął
do siebie, potem pocałował, właśnie to zsiniałe miejsce. A następnie otoczył
ramieniem i cmoknął w głowę Orihare.
-Jakiś
ty milutki z samego rana – zaśmiał się brunet.
-Ta,
uznajmy, że mam gorszy dzień… - przez chwilę milczał - Powiesz mi, czemu
wczoraj płakałeś?
-Ja
płakałem? Musiało ci się coś przyśnić – próbował robić dobrą minę do złej gry.
Potwór,
doskonale wiedział, że to nie były omamy. On naprawdę wczoraj w nocy ryczał i
tak bardzo mocno się w niego wtulał. Dziwnie się poczuł, tak jakby coś dla
niego znaczył, ta głupia myśl sprawiła jednak, było mu jakoś dziwnie
przyjemnie. Złościł się, że nie chciał
mu o niczym powiedzieć, ale wiedział, że atakiem gniewu nic nie zdziała. Z
resztą, sam się sobie dziwił, ze potrafił być przy nim taki spokojny. Westchnął
ciężko.
-Następnym
razem – wymamrotał, drapiąc kochanka po głowie – Jak nie będziesz ostrożny,
naprawdę Cię zabije. Zdajesz sobie z tego sprawę?
-Tak
– przybliżył swoją twarz do jego i popatrzył głęboko w oczy, – Ale, jeśli to ty
mnie zabijesz. To nie mam nic przeciwko – zachichotał i wsunął swój język do
ust blondaska.
Nie
wiedzieli, kto może wygrać tą grę, jeden nieuważny ruch i gra zostanie
brutalnie zakończona i już nigdy nie uda im się jej wznowić.
KONIEC
I jak tym razem? Nie
za słodko? Tak naprawdę, to uważam to za najgorsze, co kiedykolwiek zostało
przeze mnie napisane, ale skoro już spłodziłam te dziwne dziecko, to będę je
kochać i traktować jak każde inne. Dlatego to również postanowiłam opublikować.
Ale wiem, czyja to wina, że tak słodko, pisałam to przy muzyce zespołu UverWorld, a cóż, przy słodkim głosie Takuyi, nie można pisać inaczej niż słodko! Jego wińcie a nie mnie
(Pisząc, to zastanawiałam się, jak mangaki,
gdy rysują, jak uke płacze, muszą się czuć, bo ja się czuje jak podła suka :/).
Coś, niecoś o nich pojawi się jeszcze w sobotę, a następnie pojawi sie intro odnośnie Kagamiego i Kuroko.
Nie było za słodko;) wogóle było super:D!
OdpowiedzUsuńpodziwiam ich kondycje, że potrafili się kochać aż do rana, bez przerwy:9 ale dla nich nie ma rzeczy niemożliwych;)
No i Shizusiowi zrobiło się żal pchełki:) nareszcie pokazał, że naprawdę mu na nim zależy i nie chce go krzywdzić:D
w kwestii tego co napisałaś odnośnie rysowania płaczącego uke... teraz to ja się czuję jak suka, bo nie skomentowałam ostatnich rozdziałów:/ szkoła szkołą no ale, żeby nie przeczytać nowości od Ciebie to już szczyt... jak jakaś ostatnia pierdoła:/ ale to było jednorazowo, przysięgam;)
Popieram zdanie przedmówcy, Shizuś wreszcie pokazał, że mu zależy i nie ma Izayi kompletnie gdzieś. Cieszę się, że notka wcześniej to był sen, ale nie spodziewałam się że w tej Izuś się rozpłacze. Em... nie wiem co jeszcze mogę dodać poza tym, że wyczekuję soboty ( nie ze względu na weekend, no może trochę ) i nie mogę się doczekać kolejnych notek :)
OdpowiedzUsuń<3 *Q* *q* Sweet~! i inne tego typu wyrażenia...i co tam że "porno" u mnie zapowiada się zoofilia...;-;
OdpowiedzUsuńNo to jestem:) spóźniona, ale jestem;) Piękne, cudowne, DLACZEGO TO KONIEC?! Zaraz też będę płakać:'(
OdpowiedzUsuńBiedny Izaya, taki przerażony i bezradny, ale go Shizu-chan pocieszył i jak już zostało powiedziane (no może trochę w innym kontekście) nie traktuje go jak sex zabawkę, albo ruchomy cel:P
Tak więc czekam z niecierpliwością na Kuro no Basket i mam nadzieję, że nie kończysz z Shizayą;D
Krótko, ale muszę już wychodzić, przepraszam:) Jeszcze raz powiem, że było CUDOWNIE i nie waż się mówić, że coś co napisałaś jest złe!