czwartek, 16 maja 2013

Shizuo x Izaya część 16

Witam Was, o tak późnej porze to dodaje, ale już czwartek (a przynajmniej od kilku minut :)) więc z czystym sercem mogę to dodać.
Coś czuję, że ostatnio namieszałam... I dobrze, nie ma w życiu tak łatwo.
Spełniam prośbę :) ta notka będzie nieco dłuższa od przedniej.
Jeśli uważaliście, że Izaya do tej pory był biedny, to ja nie wiem, co powiecie po tym....

"Jeśli to gra" c.d.



Ktoś wsunął się pod kołdrę i ułożył tuż obok niego. Przerażony otworzył szeroko oczy, wyrwany z objęć Morfeusza. W lekkim świetle księżyca błysnęły mu złote oczy. Poczuł też ostrą woń tytoniu. Czyjeś dłonie przyciągnęły go do siebie i zaczęły niedelikatnie go dotykać. Znał dobrze te brutalne pieszczoty.
-Shizu-chan… - powiedział słabo.
Jego serce nadal waliło jak oszalałe. Objął kochanka z całych sił. Wbił mu paznokcie w plecy.
-Tak, to ja… -jego ręka zawędrowała na biodro bruneta, ten jęknął – Ciiiii…. – położył mu dwa palce na ustach, a następnie musnął je swoim językiem.
Izaya dziękował losowi, że jest tak ciemno i jego kochanek nie może zobaczyć spływających po jego twarzy łez. „Jak dobrze, że to on, jak dobrze, że żyje…” – myślał, ciągle coś go dławiło w gardle. „Jest taki ciepły…”. Mógłby w takiej pozycji, wtulony w niego przeczekać całe życie, które mu zostało. Przygryzł wargi, gdy, kolejne słone krople wypłynęły z jego przymrużonych oczu. „Nie daj mi się zabić, nie wiem, co, by było, ze mną, gdybyś ty umarł. Czym, bym się wtedy stał?”. – Te myśli krążyły po jego głowie, ale za nic w świecie, nie mógł im pozwolić się wydostać na zewnątrz. Przeraził się, gdy kochanek przyłożył swoją głowę do jego, by go bardziej przytulić. I słusznie…
-Izaya…? – zapytał przestraszony, Shizuo – Ty płaczesz?
Orihara spróbował wyrwać się blondynowi, ale ten przytulał go coraz bardziej.
-Co się stało? Ja pie*dole, ty płaczesz! – w jego głosie też słychać było przerażenie.
-Nic… - płakał już na całego, zasłonił sobie usta rękami, by nie zacząć szlochać.
-Już dobrze -pogładził go po głowie, jak najdelikatniej potrafił – Przestraszyłem cię? Może chcesz się mnie w taki sposób pozbyć…?
-Nie! – chwycił go mocno za szyję – Nie zostawiaj mnie… - załkał jak przedszkolak.
Nie wiedział, czemu płacze. Tak bardzo się przeraził tym snem, że gdy ten upiór był przy nim cały i zdrowy, łzy same zaczęły mu cieknąć. Zły był na siebie, z tego powodu. On, wielki, nieczuły, teraz płakał jak małe dziecko. Przynajmniej sobie uświadomi, że tak naprawdę nie chce, by jego największy wróg zniknął. Straciłby wtedy swój sens istnienia. Teraz wiedział, ze bez niego byłby niczym, zwykłym szarym człowieczkiem, ze zwyczajnym nudnym życiem – Nikim.
-Przepraszam – wyszeptał Heiwajima i go pocałował.
,„Za, co, przepraszasz?” – otworzył szeroko oczy.
-To pewnie, przez to, co ci ostatni zrobiłem…
„Nie, gdybyś to zrobił, byłoby o wiele lepiej…”
-Izaya, ja…
-Ciii… - ujął twarz blondyna i złożył na jego ustach słony pocałunek. *
Dlaczego, nie mógł mu o tym wszystkim powiedzieć, wprost, chociaż, chciał opowiedzieć mu, co czuje, ale słowa nie przechodziły mu przez gardło. Nie mógł w przyznać, że jest tak słaby, nie przed nim. Nie mógł mu o niczym powiedzieć, sam też, nie chciał niczego słuchać. Uświadomił siebie właśnie, dlaczego płacze. Nie ze smutku, czy, ze strachu, tylko, ze szczęścia, że ON się jednak zjawił. „Nie puszczaj mnie, Shizu-chan”.
Uścisk obojga, pomimo upływającego czasu stawał się coraz silniejszy, tak jakby najmniejsza próba wypuszczenia drugiego z objęć, miała spowodować, ze może mu się coś stać, że mógłby gdzieś zniknąć na zawsze. Jeden buziak, drugi, trzeci… W końcu przestali liczyć. Byli blisko siebie i to im wystarczało. Zaczynało im się robić, coraz bardziej gorąco.
Izaya odkrył ich, a jego kochanek położył go na sobie i wsunął swoją rękę pod jego ubranie, potem powoli zsunął mu spodenki i zamarł w oczekiwaniu na reakcję. Brunet westchnął głośno, przestał już płakać, delikatne pieszczoty go uspokoiły, teraz zapragnął czegoś więcej. Rozpiął koszulę kochanka i przytulił się do jego nagiego torsu, palcami wyczuł, świeżą ranę, na jego lewym boku, tą samą, którą on mu zadał. Słyszał bicie, jego serca, teraz już był pewien, że naprawdę, żyje, że obaj żyją, a gdy jeszcze został przez niego boleśnie uszczypany, był pewien, ze to nie jest kolejny sen.
                Podniósł się na rękach. Popatrzył przez zalepione oczy na ciemny kontur twarzy Shizuo, nie wiedział, jaki wyraz ma w tej chwili jego twarz, czy jest zadowolony, czy wściekły, ale teraz chciał być tylko blisko swojego wroga, tak blisko, jak to tylko możliwe. „Jestem szalony” – pomyślał. Zaczął rozpinać mu rozporek. 
Blondasek usiadł i przyciągnął go bliżej do siebie
                -Shizu-chan – Szepnął i przycisnął swoje usta do jego.
                -Dobrze Ci – zapytał, gdy zaczął go dotykać.
                -Tak… Wejdź we mnie… Szybciej…, **
                W tej chwili o niczym innym nie marzył a blondasek z ochotą spełnił jego prośbę.
                -Tak dobrze… Ach… - Westchnął znów. ***
                Gdyby nie pomoc silnych ramion Shizuo, sam nie byłby w stanie do tego doprowadzić, jego całe ciało drżało i momentami miał wrażenie, że nie ma nad nim żadnej kontroli, a jedynym który tutaj cokolwiek może zdziałać jest ten potwór.
                -Boli…? – właśnie go zapytał.
                -Tylko troszeczkę… 
Kłamał, tym razem czuł tylko przyjemność. Ale bał się, że jeśli mu to powie, stanie się bardziej brutalny. A było mu dobrze tak jak jest teraz. Nic by nie zmieniał. To był pierwszy raz, gdy Heiwajima był dla niego tak delikatny, może to przez to, że wcześniej mu się rozpłakał i teraz nie chciał mu sprawiać jeszcze większej przykrości? Nie wiedział. Jednego był pewien, było mu dziś cudownie. Po raz pierwszy robili to tak spokojnie, bez pośpiechu, Kochanek zamiast tradycyjnie go gryźć i drapać, teraz grzecznie pieścił najmniejszy skrawek jego ciała i obsypywał go tysiącem pocałunków., oczywiście nie obyło się bez urazów, ale nie było tak ostro jak zawsze.
Kochali się do samego rana, w ciszy, póki słońce nie zaczęło z wolna oświetlać ich nagich i spoconych ciał, dopiero wtedy opadli zmęczeni na łóżko, wtuleni w siebie, zasnęli w mgnieniu oka. Dziwne uczucie w głębi serca sprawiało im obojgu niewyobrażalną przyjemność. To tajemnicze ciepło zatapiało ich w ich wzajemnej fascynacji.  

*( Rzygam tęczą *Q*)
**(co ja robie, co ja robie O.o). 
***(Nie, no znowu pornos!!!) 
                                                                                              ***
                -Shziu-chan! Shizu-chan! – brunet szturchał go w bok – Wstawaj! Nudzi mi się!
                Blondyn podniósł powoli powieki, gotów zabić, za tak drastyczne i nieprzyjemne powitanie.
                -Daj mi spokój – odwrócił się na bok i przytulił do poduszki.
                -A tak w ogóle to, wiesz, która godzina?
                -Wcześnie rano… - materiał robił się mokry od wypływającej z jego buzi śliny.
                -Tak, jeśli wcześnie rano, nazywasz 13.00 po południu…
                -Co!? – zerwał się momentalnie, wytarł wierzchem dłoni twarz.
                -Żartowałem – Shizuo odetchnął z ulgą – Jest 12.47… - spojrzał na Heiwajimę złośliwie.
                -Co? Jak to!? – mrugał szybko, próbując, rozkminić, co tu się dzieje.
                -Troszeczkę sobie pospałeś - uśmiechał się.
                -Draniu, dlaczego mnie nie obudziłeś wcześniej? – łypnął na niego groźnie i trzepnął przez głowę.
                -Bo tak słodko spałeś, że nie miałem serca – rozcierał obolałe miejsce.
                Blondyn popatrzył jak kochanek delikatnie się uśmiecha, tym innym, lepszym sposobem. Zrobiło mu się ciepło na sercu. „Powinien tak zawsze robić, ślicznie wygląda” – pomyślał. Potem spojrzał na wielki siniak na ramieniu Izayi, chwycił go za rękę, nie zwracając uwagi na to jak mamrotał pod nosem: „Boli, boli…” i przyciągnął do siebie, potem pocałował, właśnie to zsiniałe miejsce. A następnie otoczył ramieniem i cmoknął w głowę Orihare.
                -Jakiś ty milutki z samego rana – zaśmiał się brunet.
                -Ta, uznajmy, że mam gorszy dzień… - przez chwilę milczał - Powiesz mi, czemu wczoraj płakałeś?
                -Ja płakałem? Musiało ci się coś przyśnić – próbował robić dobrą minę do złej gry.
                Potwór, doskonale wiedział, że to nie były omamy. On naprawdę wczoraj w nocy ryczał i tak bardzo mocno się w niego wtulał. Dziwnie się poczuł, tak jakby coś dla niego znaczył, ta głupia myśl sprawiła jednak, było mu jakoś dziwnie przyjemnie.  Złościł się, że nie chciał mu o niczym powiedzieć, ale wiedział, że atakiem gniewu nic nie zdziała. Z resztą, sam się sobie dziwił, ze potrafił być przy nim taki spokojny. Westchnął ciężko.
                -Następnym razem – wymamrotał, drapiąc kochanka po głowie – Jak nie będziesz ostrożny, naprawdę Cię zabije. Zdajesz sobie z tego sprawę?
                -Tak – przybliżył swoją twarz do jego i popatrzył głęboko w oczy, – Ale, jeśli to ty mnie zabijesz. To nie mam nic przeciwko – zachichotał i wsunął swój język do ust blondaska.
                Nie wiedzieli, kto może wygrać tą grę, jeden nieuważny ruch i gra zostanie brutalnie zakończona i już nigdy nie uda im się jej wznowić.
 KONIEC

I jak tym razem? Nie za słodko? Tak naprawdę, to uważam to za najgorsze, co kiedykolwiek zostało przeze mnie napisane, ale skoro już spłodziłam te dziwne dziecko, to będę je kochać i traktować jak każde inne. Dlatego to również postanowiłam opublikować.
Ale wiem, czyja to wina, że tak słodko, pisałam to przy muzyce zespołu UverWorld, a cóż, przy słodkim głosie Takuyi, nie można pisać inaczej niż słodko! Jego wińcie a nie mnie
(Pisząc, to zastanawiałam się, jak mangaki, gdy rysują, jak uke płacze, muszą się czuć, bo ja się czuje jak podła suka :/).  
Coś, niecoś o nich pojawi się jeszcze w sobotę, a następnie pojawi sie intro odnośnie Kagamiego i Kuroko.

4 komentarze:

  1. Nie było za słodko;) wogóle było super:D!
    podziwiam ich kondycje, że potrafili się kochać aż do rana, bez przerwy:9 ale dla nich nie ma rzeczy niemożliwych;)
    No i Shizusiowi zrobiło się żal pchełki:) nareszcie pokazał, że naprawdę mu na nim zależy i nie chce go krzywdzić:D
    w kwestii tego co napisałaś odnośnie rysowania płaczącego uke... teraz to ja się czuję jak suka, bo nie skomentowałam ostatnich rozdziałów:/ szkoła szkołą no ale, żeby nie przeczytać nowości od Ciebie to już szczyt... jak jakaś ostatnia pierdoła:/ ale to było jednorazowo, przysięgam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram zdanie przedmówcy, Shizuś wreszcie pokazał, że mu zależy i nie ma Izayi kompletnie gdzieś. Cieszę się, że notka wcześniej to był sen, ale nie spodziewałam się że w tej Izuś się rozpłacze. Em... nie wiem co jeszcze mogę dodać poza tym, że wyczekuję soboty ( nie ze względu na weekend, no może trochę ) i nie mogę się doczekać kolejnych notek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. <3 *Q* *q* Sweet~! i inne tego typu wyrażenia...i co tam że "porno" u mnie zapowiada się zoofilia...;-;

    OdpowiedzUsuń
  4. No to jestem:) spóźniona, ale jestem;) Piękne, cudowne, DLACZEGO TO KONIEC?! Zaraz też będę płakać:'(
    Biedny Izaya, taki przerażony i bezradny, ale go Shizu-chan pocieszył i jak już zostało powiedziane (no może trochę w innym kontekście) nie traktuje go jak sex zabawkę, albo ruchomy cel:P
    Tak więc czekam z niecierpliwością na Kuro no Basket i mam nadzieję, że nie kończysz z Shizayą;D
    Krótko, ale muszę już wychodzić, przepraszam:) Jeszcze raz powiem, że było CUDOWNIE i nie waż się mówić, że coś co napisałaś jest złe!

    OdpowiedzUsuń