piątek, 3 maja 2013

Shizuo x Izaya część 11

Dostałam dziś komentarz, do części 8, że była mało zboczona. 
Bardzo mnie on ucieszył, chociaż nie byłam pewna, czy taki miał być zamiar komentatora.
Przypominam, że bardzo nie chciałam pisać hard porno, ogólne założenie mojego bloga miało być takie, że można byłoby go czytać przed 18, ale jakoś tak wyszło inaczej i musiałam dodać oznaczenie +18.
Dobra bo nie o tym tutaj chciałam.
Kolejny mój prezencik na majowy weekend. mam nadzieję, że Wam się spodoba.


"Jeśli to jest to, czego pragniesz" C.D.
 


Blondyn z rządzą mordu spojrzał na wyświetlacz.
                -Tsy… - znów ta menda.
                Nie zdążył dać upustu gniewowi, gdy zaraz zadzwonił telefon, to był jego szef, dał mu informacje, gdzie i do kogo ma się dziś udać. Miał nadzieję, że będzie mógł, chociaż w robocie się wyżyć. Niby dawno już nie ganiał za swoją ofiarą, a wystarczyła ta krótka rozmowa i marzenia o nim, rozszarpanym na maleńkie kawałeczki, powróciły z dziesięciokrotną mocą.
                Wieczorem zapowiadało się na deszcz, było też chłodno. Shizo zabrał ze sobą fajki i wyszedł z mieszkanie, po chwili wrócił, się, żeby wziąć parasol.
                Przez cały dzień starał się nie myśleć o przeuroczej konwersacji z samego rana, ze swoim największym wrogiem, ani o jego ostatniej wiadomości.
                Było już nieźle po 19.00. Zobaczył kilka, maleńkich, mokrych śladów na ziemi. Zrobił na dziś, to, co musiał. W zasadzie, to szef powiedział mu, że jutro nie będzie miał dla niego żadnego zlecenia, dlatego też miał plan się porządnie wyspać. Pierwsze krople deszczu kapnęły mu na włoski. „Ciekawe, czy on tam na mnie naprawdę czekał” – Pomyślał mimowolnie i sam się za to skarcił, przecież od rana robił wszystko, by odgonić od siebie te myśli. Rozłożył parasol. Powietrze w mgnieniu oka napełniło się zapachem skropionej wodą ziemi. Rozkoszował się tym przez moment, po czym ruszył przed siebie. Z minuty na minutę lało, coraz bardziej. Błąkał się długo po Ikebukuro, aż wyszedł poza teren dzielnicy Nieco zboczył z drogi powrotnej. Robiło się coraz ciemniej. Sam nie wiedział jak znalazł się w miejscu, gdzie Izaya napisał, że będzie na niego czekał, nie wiedział, po, co on tam poszedł, skoro czekać miał na niego koło 18.00, a jest już przed 20.00. Nie myślał, ze go tu jeszcze zastanie. Chciał po prostu to miejsce zobaczyć. „Po, co ja tutaj przylazłem?” – Pytał sam siebie. Potajemnie jednak pragnął, że go jednak zastanie, czuł wzbierającą złość, na myśl, że zobaczy jego gębę, a jednak tak bardzo chciał się z nim jak najszybciej zobaczyć, można to nazwać dziwnym rodzajem tęsknoty, gdy ofiara, tęskni za swoim oprawcą i za mękami, które mu gotował. Tylko, kto w tym układzie był ofiarą, a kto katem? „To, Izaya, to wszystko jego wina! Jest sadystą, a jego ulubioną zabawką jestem ja!” – Myślał blondasek.
                Rozejrzał się po okolicy, ludzie spieszyli się do domów, by uciec przed deszczem, nie zwracając uwagi na stojącą pod ścianą zmokłą, szczupłą postać, ubraną w ciemną bluzę z zaciągniętym kapturem na głowie. Obejmowała się rękami, drżąc lekko z zimna.
                Blondyn, dobrze wiedział, kto to. Jak bardzo się mylił, myśląc, że jego już tutaj nie będzie. Podszedł do niego.
                -Jesteś istnym źródłem problemów – powiedział.
                Był zły na siebie, że tu przyszedł, ale jeszcze bardziej był zły na niego, że nadal tu czekał. Ciemna postać podniosła na niego wzrok i wyszczerzyła zęby.
                -Jednak przyszedłeś – trząsł się.
                -Długo już tutaj stoisz? – podszedł do niego bliżej i zasłonił go parasolem. *
                -A pamiętasz tego SMS a? – zaśmiał się.
                -A nie zauważyłeś, ze będzie padać?
                -Zauważyłem. Ja zawsze wszystko wiem.
                -A jakoś nie wiedziałeś, ze trzeba wziąć parasol?
                -Wiedziałem, tylko go zgubiłem.
                -Ta, jasne. Wyglądasz gorzej niż zazwyczaj.
                -Dzięki, uznam to za komplement. Przyszedłeś mnie udusić?
                -Miałem taki zamiar, ale nawet ja nie jestem w stanie kopnąć mokrego kundla – wyciągnął do niego rękę, – Choć. Mieszkam niedaleko – uśmiechnął się nawet.
                -Wiem – chwycił wyciągniętą dłoń i poczuł przyjemne ciepło.
                -Tak! Ty zawsze wszystko wiesz – pociągną go za sobą.               
                Shzizuo zastanawiał się, co on znowu wyrabia. Powinien go tam zostawić, jak ten najgorszy śmieć sam sobie na to zasługiwał, a nie jeszcze targać ze sobą do mieszkania.
                -Shizu-chan? – Izaya się zatrzymał.
                -Hmm…?
                Orihara popatrzył mu w oczy, przecież, ten idiota prowadził go do Ikebukuro, a nie miał tam wstępu. Nie wiedział, co zamierza z nim zrobić. Czy ma zamiar go tam zaciągną i mieć pretekst do zabójstwa? Ustał na palcach i dał buziaka, swojemu być może przyszłemu mordercy.
Blondyn czuł jak bardzo zimne były usta, które go dotknęły. Naprawdę musiał tu długo czekać, „Że też mu się chciało”. Znowu zrobiło mu się go żal. Przygryzł swoje wargi. Nie podobało mu się to, że gdy tam menda pokazuje ze swojej strony jakąkolwiek słabość, to on zamiast go zabić, jak to zazwyczaj, ma ochotę się nim zaopiekować. Patrzył teraz na mokrą twarz i włosy swojego wroga. Stanowczo przyciągnął go do siebie i pocałował go bardziej namiętnie, niż zamierzał. **. Czuł bijący od niego chłód i jego słodki język w swoich ustach.
                -Chodźmy szybciej – wyszeptał, – Bo zaraz zamarzniesz
                Brunet tylko kiwną głową na zgodę.
*(ach, jakie to romantyczne).
**(taaaaaaaaaaaaaak…) 
                                                                                  ***
                -Łap – Shizuo rzucił w Izayę ręcznikiem i swoją koszulą – Zdejmij te mokre łachy i idź weź ciepłą kąpiel*
                Przyglądał mu się, był blady, nawet usta miał zsiniałe. Uznał, że teraz naprawdę przypomina nieboszczyka.
                Bez zbędnego gadania Orihara go posłuchał, tym bardziej, że sam był tak przemoczony, ze o niczym innym w tej chwili nie marzył. Wchodząc do łazienki usłyszał, jeszcze jak blondyn krząta się po kuchni.
                -Trzymaj jeszcze to.
Potworek wręczył „zmokłemu kundelkowi” kubek z herbatą, gdy ten wyszedł z łazienki. Miał na sobie za dużą koszulę **. Teraz jego skóra powoli odzyskiwała swój naturalny odcień, a policzki się lekko zaróżowiły ***.
-Dzięki – Uśmiechnął się szczerze.
Shizuo, pozostawił go samego i rozsiadł się na kanapie, zapalił papierosa. Był dziś jeszcze bardziej zmęczony, marzył już tylko o tym, żeby położyć się do łóżka, ale przecież musiał się najpierw zająć tą sierotą. Jak on go wkurzał! Tak bardzo wkurzał! Mógłby mu wypruć flaki w każdej chwili.
Izaya podszedł do niego, odstawił kubek i położył się obok niego, kładąc swoją głowę na jego kolanach, Shizuo tylko na niego spojrzał przez przymrużone oczy i położył swoją rękę na jego ramieniu, brunet drgnął i wstrzymał oddech. Heiwajima pomyślał, że w tej chwili bez trudu mógłby mu złamać kark, przeniósł swoją dłoń właśnie tam i ścisnął nieco. Jego ofiara spojrzała teraz na niego ukradkiem, zacisnęła pięści i czekała na to, co zamierza dalej zrobić.
-To wszystko, to jakaś Twoja nowa gra? – zapytał blondyn i ścisnął go jeszcze mocniej
Orihara nie mógł już nie reagować, złapał go za nadgarstek i próbował odciągnąć jego rękę.
-Na początku tak było… 
Musiał coś mu odpowiedzieć. Wiedział, że jego żucie jest w niebezpieczeństwie, zawsze tak było, gdy te złote oczy przybierały taki pochmurny wyraz
Potwór puścił jego rękę, zaskoczony tym nagłym przypływem szczerości.
-A teraz? – dopytywał się.
Brunet podparł się rękami i spuścił wzrok. Otworzył usta, ale nie wiedział, co ma mu odrzec. Już chyba wolał, gdy Shizu-chan czymś w niego rzucał i próbował go rozszarpać, niż patrzył się w taki sposób jak teraz. To go bolało. To spojrzenie przeszywało go, a z każdą sekundą czół się przez to gorzej.
-Shizu-chan… Ja – zaczął. Zacisnął pięści tak mocno, ze wbił paznokcie w środek, przecinając skórę.
-Dlaczego się tak zachowujesz!? – nie dawał za wygraną, wciąż atakował, – Czemu nie zachowujesz się tak jak zazwyczaj!? Czemu twoje zachowanie teraz i gdy jesteśmy w innych miejscach tak się różni!?
-Dlaczego…? - wyszeptał, –Dlaczego mnie tu zabrałeś, dlaczego w ogóle tam przyszedłeś…? – Poczuł jak napastnik chwyta go za kołnierz i przyciąga do siebie.
-Ja, zapytałem pierwszy – wysyczał.
Zobaczył przerażony wzrok Izayi. Dziwnie wyglądała teraz jego twarz, bez tej złośliwej pewności siebie. Nie rozumiał, czemu, jeszcze pięć sekund temu byłby go gotowy bez skrupułów zabić, a teraz nie mógł drgnąć. Musiał coś zrobić, to wszystko robiło się nie do zniesienia. Tylko, co…
-Weź się w garść! – zamachnął się.
Wymierzył mu w końcu porządny policzek, zostawiając czerwony piekący ślad. Orihara popatrzył na niego nienawistnym spojrzeniem i chwycił się za twarz. Przygryzł wargi, gotów był już do walki, przecież nie mógł mu darować takiej zniewagi. Drugiemu właśnie o taki efekt chodziło. Tak to był właśnie ten wzrok, który tak bardzo go przyciągał, dzięki temu spojrzeniu go zapragnął.
-Zamierzasz odpowiedzieć mi na którekolwiek pytanie? – blondyn znów napierał.
-Moje informacje, nie są takie tanie – uśmiechnął się złośliwie – Wiesz o tym.
-Niestety wiem. A Ty wiesz jak bardzo mnie denerwuje ten wyraz twarzy?
-Wiem – położył rękę na ramieniu Shizuo, wiedział już, o co mu chodziło.
-Tak, ty zawsze wszystko wiesz – przyciągnął go do siebie.
Pocałowali się. Blondyn chwycił głowę bruneta i przycisnął bardziej do siebie, ten osunął się na szeroki tors potwora, prawie na nim już leżał. Coraz bardziej im się to wszystko podobało, a zarazem ten fakt ich denerwował. Heiwajima zaczął gryźć język kochanka, a ten cichutko chichotać. Zabawa dopiero się rozkręcała, gdy Shizuo odsunął partnera od siebie.
-Dopij do końca, póki ciepłe – powiedział blondyn i spojrzał na drugiego. Jego uśmiech doprowadzał go do szaleństwa. Raz nienawidził, raz uwielbiał ten wyraz – Ja idę się wykąpać.

 * (och, jak on w moim opowiadanku się o niego troszczy:)).
 **(co ja robię :$)
***(Sry, że tak często robię, te przerywniki, ale wyobraźcie go teraz sobie… Słodko…)
 
                                                                    ***

W łazience myślał o tym, co ma dziś zrobić. Niestety żadne rozwiązanie nie przychodziło mu do głowy. Powinien go chwycić za chabety i wystawić za drzwi, niech wraca do siebie, tylko te jego oczy, czemu nie mógł ich wymazać z pamięci. Dolał sobie zimnej wody, by się uspokoić. Wiedział, że, gdy wyjdzie on już będzie na niego czekał. A dodatkowo tak słodko wyglądał w tej za dużej koszuli.
Otworzył drzwi. Ubrany był w swoją słodką piżamkę *. Tak jak się spodziewał ta menda już na niego czekała, z nieschodzącym uśmieszkiem.
Heiwajima podszedł do niego i lewą ręką chwycił w pasie.
-Idziemy spać – pociągnął go za sobą do pokoju.
Izaya kompletnie nie wiedział, czego ma oczekiwać. Z jednej strony się obawiał, z drugiej pragnął powtórki z tamtego wieczoru. Pomimo, tego, że po tym zdarzeniu nie był w stanie się nawet poruszać, ale w nocy było przecież tak przyjemnie.
Gdy już leżeli blondyn przytulił się do pleców kochanka, który czuł jak wydychane powietrze łaskotało go w szyję, a od ręki oplatającej go promieniowało ciepło. Dla jego zziębniętego ciała, nie mogło być nic lepszego. Szybko równy oddech Shizuo zaczął go kołysać do snu.
-Shizu-chan, śpisz?
Nikt mu nie odpowiedział. Nie wierzył, tamten już zdążył Zasnąć! Nawet go to rozbawiło. Rozmyślał jeszcze długo, o tym, co się wydarzyło. Nie myślał, że ten potwór może być tak troskliwy względem niego. Kompletnie go to rozbrajało. Cudny uśmiech, idealne rysy, wielka siła, miękkie włosy, wkurzało go to, jak bardzo idealny on jest, a jak niewiele on sam jest w stanie zrobić, zwłaszcza, gdy ten wielki facet go trzymał. W dodatku przekręcić miał się ciężko. Nienawidził go, przecież tak bardzo go nienawidził, zaczął dziś tą grę, ale czuł, że znów przegrywa, cholera, przecież nie mógł z nim znów przegrać. Było mu duszno. Zastanawiał się, czy nie wymknąć się z tego mieszkania, ale to by znaczyło, że po prostu się poddał i uciekł. Nie, tego nie mógł zrobić, takie rozwiązanie nie wchodziło w grę, za dużo już w to wszystko włożył inwencji. Wysilał się, by jak najszybciej zasnąć, natłok myśli go dobijał. A ciężkie ramię, nadal na nim leżało.

*(chciałam mu dowalić bokserki w króliczki, ale to już by było za mocne XD)

 Dziękuję za przeczytanie!
Kolejna część może pojawić się 5 lub 6 maja.

5 komentarzy:

  1. No i przez ciebie teraz ja sobie wyobrażam Shizuo w bokserkach w króliczki ( do tego w różowe) XD Rozdział świetny, nie sadziłam że Shizuś może być aż tak troskliwy. Biedny Izaya, ciągle przegrywa i nie wie dlaczego. Trochę to ironiczne, zważywszy na fakt że to on bawił się miłością innych ludzi. Ale co tam, jest świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. awwww ^^ świetne, już nie moge sie doczekac nowego rozdziału :3

    OdpowiedzUsuń
  3. To było takie słodkie. Dziś przeczytałam wszystkie Twoje opowiadania Shizuo x Izaya i po prostu się zakochałam w Twoim stylu. Nie mogę doczekać kolejnego rozdziału x3

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama postawa przegrywającego Izayi jest niesamowicie słodka;) Shizu-chan chyba sam nie wie czego chce:P raz lituje się nad bezbronnym Oriharą, a później sam przed sobą przyznaje, że uwielbia kiedy jest mendą, ale tak szczerze to świetny zamysł fabuły;D zawsze najbardziej ciekawi mnie kiedy bohater sam ze sobą się kłóci, nie chcąc przyznać się do swoich pragnień:) choć po pewnym czasie zaczyna mnie to denerwować i zdaję sobie sprawę, że zachowuję się właśnie tak jak ten bohater:P chyba trochę namieszałam, ale liczę, że choć w pewnym stopniu mnie zrozumiesz;)
    w każdym razie uwielbiam Twoje opowiadanie i wiesz, że zawsze z niecierpliwością oczekuję co będzie dalej;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ssssssssłodko;) obrazek też:) to jaką miał tą piżamkę skoro nie bokserki w króliczki?:P i czemu Shizuo tak brutalnie przerwał?!
    Izaya w patowej sytuacji, interesujące;) czasem uwielbiam gdy on przegrywa w te swoje gry:D czekam na kolejny rozdzialik;D ten był oczywiście świetny:D!

    OdpowiedzUsuń