niedziela, 12 maja 2013

Shizuo x Izaya część 14

Witajcie moje kochaniutkie Misiaczki.
Dziękuję Wam serdecznie za komentarze.
Przepraszam, że nie udało mi się tego wstawić wcześniej.

Ostatnio pokazałam Wam "piżamkę" Shizuo, niestety nigdzie nie mogłam znaleźć takiego artu, gdzie Izaya był w "piżamce" takiej, jak w poprzednim opowiadaniu, czyli koszuli Shizuo. szukałam, szukałam i nic... Więc sama coś takiego stworzyłam, nie byłam pewna czy to publikować, ale siostra przekonała mnie, że przecież co mi szkodzi. Nie jestem może w tym najlepsza, ale chyba nie wygląda aż tak źle. Nie ważna jest przecież jakość, tylko przekaz, a nie wszystko można pokazać słowami. Więc przed Wami mój Izaya w koszuli Shizuo


 
A teraz przed wami kolejna część opowiadanka.

"Jeśli to gra" C. D.



Przyszedł jednak, nie miał wcale na to ochoty, ale ciekawość wzięła górę i się tu znalazł. *
Przypalił sobie papierosa.
-Ano… - podeszła do niego kelnerka – Przepraszam, ale tutaj nie wolno palić.
-Hę? - był wściekły, w zasadzie nie na nią, ale i tak wyglądało to efektownie.
-Przepraszam! Przepraszam! – odpowiedziała mu przerażona – Niech pan robi, co chce!
-Oj, oj! Ładnie to tak straszyć młode dziewczęta? – to był głos Orihary, stał tuż za nim.
Usiadł naprzeciw blondyna, który obrzucił go zabójczym spojrzeniem.
-Mów, czego chcesz – postanowił zakończyć to jak najszybciej.
-A mogę najpierw zamówić? – zwrócił się do kelnerki – Poproszę kawę.
-A, więc?
-Nie zapytasz nawet jak się czuję?
-Przecież widzę, ze dobrze. Złego licho nie bierze.
-Tobie, jak widzę, też nic nie jest.
-Taka kanalia jak ty, nie jest w stanie mi nic zrobić.
-Ty, też się nie postarałeś.
-Następnym, razem obiecuje się poprawić. Naprawdę przyszedłeś to dyskutować o sprawach zdrowotnych, jak mohery w poczekalni u lekarza?
-Proszę – wtrąciła się dziewczyna, która podała kawę.
-Dziękuje – odpowiedział Izaya – W rzeczy samej – patrzył już na towarzysza – Nie po to, tu się spotkaliśmy.
-Weź mów jaśniej – rozsiadł się wygodniej na krześle i spojrzał w sufit.
Orihara popatrzył teraz na niego, mógł przysiąc, że jego usta układają się w słowa: „Zabije. Zabije. Zabije…”. Zachwycał się jego widokiem, lubił patrzeć na niego, gdy był zdenerwowany.
-Jak już wspomniałem – odezwał się brunet, gdy już po napawał się tym, jak go rozjuszył – Mam coś dla ciebie…
-Swoją głowę? – spojrzał na niego i wyszczerzył zębiska, tak jakby zaraz miał się na niego rzucić.
„Ach, jaki on piękny…”
-He, He… Nie – podsunął mu klucze – To… A tak w ogóle, Shizuo-chan, to, co już zrobisz, gdy już mnie zabijesz? – próbował go jeszcze bardziej wkurzyć.
-Co, to? – Wziął je, na pytanie ani myślał odpowiadać.
Był do nich przyczepiony brelok-piesek. Shizuo podniósł je na wysokość oczu, by się im lepiej przyjrzeć. Miał wrażenie, ze tego kundelka, skądś zna.
-Co to za klucze? – zapytał.
-Od tamtego mieszkania – odstawił kawę.
-Tamtego? Masz na myśli…?
-Tak, dokładnie tamto – spojrzał mu głęboko w oczy.
-A dajesz mi je, bo…? – był kompletnie zdezorientowany.
-Jeśli, będziesz miał ochotę, po prostu tam przyjdź.
-Co ty kombinujesz?
-Tak sobie pomyślałem, że jeśli ty, będziesz miał na coś ochotę, a ja przy okazji również, to może być całkiem przyjemnie…
Mówiąc to, odwrócił głowę, udając, ze przygląda się przechodniom na ulicy, w rzeczywistości, nie chciałby tamten zobaczył wyraz jego twarzy.
-Chcesz tam zrobić dla nas miłosne gniazdko, czy jak? – powiedział po krótszej chwili.
Izaya zakrztusił się kawą. Cała zawartość wylądowała na czuprynie Heiwajimy, który nagle stał się kompletnie blady, natomiast jego oddech stał się tak szybki, że Orihara ledwo nadążał za ruchem jego klatki piersiowej. Wytarł swoja twarz i blond włoski rękawem a potem zacisnął ręce na stole i wywrócił go. Spostrzegł pytający wzrok wszystkich wokół. Postanowił nie robić więcej scen i dorwać, tą wszę później.
-O k*rwa, było blisko…
Wymamrotał Izaya, patrzył na to wszystko zdziwiony z opadniętą szczeną. Udało mu się szybko odskoczyć, zanim blat wylądował w miejscu gdzie on sam siedział. Myślał, że ta propozycja, tak może wyglądać, ale nie sądził, ze blondyn, też na to wpadnie. „Wykopałem sobie grób” – pomyślał patrząc na rozgniewanego towarzysza. Podniósł klucze, które upadły razem ze wszystkim.
-Nie to miałem na myśli… - odpowiedział lekko zakłopotany.
-Tsy… To w takim razie ciekawe ilu ludzi ma jeszcze klucze do tego mieszkania – wyrwał mu je z ręki.
-Akurat, do tego, tylko ty i ja…
-To – mówił dalej ironicznie, jego oczy przybrały dziwny odcień – Ile masz jeszcze takich mieszkań w Tokio?
-A chciałbyś być jedynym? – tym razem na niego spojrzał i wyszczerzył zęby,
-W zasadzie, to niewiele mnie to obchodzi – odpowiedział chłodno.
-Zrobisz z nimi, co chcesz. Dziś, ja będę tam na pewno.
Wyszedł pozostawiając Shizuo z tym całym bajzlem i przerażonych ludzi do koła.
Znów stało się coś, czego nie przewidział, liczył, że jego kochanek będzie zakłopotany i nie będzie wiedział co zrobić, ale czy on był zazdrosny? Tego jak na razie nie mógł pojąć. Nie tak to miało wyglądać, ale skoro już jest jak jest, pociągnie to dalej i naprawdę będzie na niego czekał.
Pluł sobie w twarz, że nie wykorzystał okazji wcześniej. Śpiący Heiwajima był taki bezbronny, a sen miał twardy. To było takie proste. Pozbyć się go we śnie.

*(bo chciał zobaczyć słodką minkę swojego ukochanego *Q*).
                                                                              ***
Za oknem robiło się coraz ciemniej, mrok powoli ogarniał całe miasto. Jedynym światłem w mieszkaniu była mała lampka, na nocnym stoliku.
Izaya siedział i przestawiał pionki na planszy. Wiedział, ze Sizuo dziś tu nie przyjdzie, gdy tylko spojrzał na odchodne w jego zimne, obojętne oczy. Nie po tym, co się dziś stało, był pewnie na niego zbyt zdenerwowany i nie maił ochoty przebywać z nim sam na sam. To, co się wydarzyło przed kilkoma dniami, jak o mało się nie pozabijali, wszystko przekreśliło, co udało im się przez ten czas wypracować, choć może to nie było najlepsze określeni, po prostu, to tak wyszło. Czuł, że nie zjawi się w tym mieszkaniu już nigdy, Pewnie wyrzucił te klucze bez zastanowienia do śmieci. To, co się między nimi wydarzyło, było jak bajka, zbyt piękne, by było prawdziwe i zbyt niesamowite, by mogło trwać wiecznie. „Chwile słabości”, inaczej tego nazwać nie mógł. Heiwajima nigdy by się nie zmienił, pod niczyim wpływem, ani jego brat, ani przyjaciółka, a już na pewno on nie był w stanie go odmienić. Zawsze będzie jego przyszłym mordercą, albo ofiarą, a może i jednym i drugim. Będą się nawzajem nienawidzić, aż któryś z nich nie popełni błędu i nie zginie. A nawet i po tym zbezcześci grób drugiego.
-Czemu ja tu czekam…? – pytał sam siebie,* – Czy będę w stanie?
Nudził się tutaj. Minuty wlekły się jak godziny. Powinien przestać się łudzić. „ON się nie zjawi”. Zrezygnowany położył się do łóżka. Miał ochotę nigdy z niego nie wychodzić. Skulił się i przykrył głowę kołdrą. 
 „Tak będzie lepiej… Zrób, chociaż raz, tak jak przewiduje i nie przychodź… Skończ to błagam…” – myślał, ale jednak chciałby go zobaczyć.
* (bo tak bardzo chcę go zobaczyć :))
** (kawaii…..)

  
Dziękuję uprzejmie za przeczytanie tej części.
Krótka notka pojawi się już pojutrze.
Co do następnego planowanego przeze mnie, nie musicie się martwić, ani też oglądać jeśli nie chcecie, postaram się tak przedstawić w skrócie o co chodzi, że oglądanie nie będzie wymagane, postaram się to przedstawić bez zbytecznego spojlerowania, tak orientacyjnie. Tym bardziej, ze moje opowiadanie nie będzie miało łączności z wątkami fabularnymi.


2 komentarze:

  1. ooo~~ jakie słodziutkie. Biedny Izaya, Shizuś nie potrzebnie się denerwuje. Izaya wystawa do niego rękę a ten chce ją odgryźć. Dobra wiem że oni tacy są i to nic nie zmienia ale no to nie zmienia faktu, że Izaya jest tam biedny. Co do tego co Izaya kupił w sklepie to prawie trafiłam - obstawiałam pluszowego labradora w stroju barmana, albo przynajmniej w czarnej muszce i białek koszulce. Ale nie podejrzewałam że da mu klucze do tego mieszkania, a serio mnie zaskoczyłaś. Nie mogę się doczekać co dalej. Dobrze że jednak nie muszę oglądać "kuro no basket" żeby zrozumieć twoje opowiadanie. Dowalili mi jeszcze więcej sprawdzianów -.- No dobra ale to nie ważne, grunt, że mogę to przeczytać :) i czekam z niecierpliwością na dalsze części opowiadania o Shizuo i Izayi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie Ci wyszedł ten Izaya, taki słodziak w tej za dużej koszuli;9
    Tekst o moherach u lekarza był zajebisty, aż niesamowite, że (u lekarza) tak jest na prawdę:P
    Klucze?! W życiu bym na to nie wpadła;) Genialne:D Gniazdko miłości, obaj wpadli na to samo:) cieszę się, że zdążyłam przeczytać jeszcze dzisiaj;)
    Tez mi żal Izayi:'( sam nie wie jak to rozegrać i czego tak naprawdę chce, a w dodatku Shizu-chan wcale mu w podjęciu decyzji nie pomaga. No cóż, zatem czekam jak sobie z tym poradzą;) i czy Shizuo jednak przyjdzie do tego mieszkania;D
    A na razie chyba powinnam się położyć bo jeszcze zaśpię:P ale nawet jeśli, to zdecydowanie - warto;D!
    PS. Zajebiste zdjęcie, gdzie Ty je znalazłaś?! Kwintesencja całego Drrr;) Genialne i świetnie dopełnia twoje (jeszcze bardziej genialne!) opowiadanie:D

    OdpowiedzUsuń