niedziela, 26 maja 2013

Kagami x Kuroko część 2

Ohaio Misiaczki.
Witam w dzień Matki, mam nadzieję, że nie omieszkaliście złożyć życzeń swoim mamusiom,
Dziś dodaję 2 część mojego opowiadania o naszych koszykarzach i oczywiście dziękuję za komentarze do poprzedniej :*
Ale zanim, muszę odp na kolejne pytanko:  W zasadzie, gdy zapowiadam rozdział, nie mam napisane nic do kolejnego, ewentualnie mam bardzo mało, ale zamysł całej fabuły mam przygotowany od początku, a podanie terminu dodania kolejnej notki jest dla mnie takim "batem" nad głową, jeśli już napisałam, że do tego dnia coś dodam, to dodam to na pewno, bo się do tego zobowiązałam.



Postać, która pojawia się w opowiadaniu dodatkowo: No. 2 Jest on pieskiem Kuroko, nazwany Dwójką z tego powodu, że jest pod względem wyglądu podobny do swojego pana. Tetsuya znalazł go na jakimś wyjeździe i od tej pory stał się maskotką drużyny.


„Czasem drobne gesty, znaczą więcej, niż wielkie słowa” C.D.


Dzisiaj paliło nieźle słońce, pomimo, że robiło się coraz chłodniej. Kagami nerwowo czekał na przyjaciela. Było mu gorąco, ale nie tylko, dlatego, że temperatura była wysoka, głównym powodem tego było jego zdenerwowanie. Ręce trzymał w kieszeniach, cały czas je zaciskał 

-Cześć – Kuroko wyrósł nagle jak z pod ziemi.
-Kyaa! – wrzasnął, a jego serce zabiło mu szybciej – Znowu…? – Zakrył sobie oczy dłonią – Kiedy ja się do tego zdążę przyzwyczaić?
-Możesz próbować, ale nigdy ci się to nie uda – był jak zwykle szczery do bólu.
-Dzięki! – nastroszył się.
-Idziemy?
-A tak. Skoczymy do Mc’a?
-Jasne – uśmiechnął się prawie niezauważalnie – Tylko czy i jego tam wpuszczą – Podniósł No.2.
-Wziąłeś go ze sobą!? – Całkiem zbladł.
-Nie mogłem go zostawić. Nudziłby się.
Koniec, końców poszli do parku zjeść jakieś hot-dogi z jakiejś podejrzanej budki. Kagami dojadał już chyba z 15 i przyglądał się jak jego kolega bawi się z pieskiem, rzucając mu jakieś patyki, które przynosił, radośnie merdając ogonkiem. Przyjaciel ładnie wyglądał, chyba był zadowolony, chociaż z cała pewnością nie był w stanie tego stwierdzić.
Nagle No. 2 podbiegł do Taigi z kijaszkiem w pyszczku, biedny człowiek, na widok zbliżającej się do niego „bestii” z przerażeniem wskoczył na oparcie ławki.
-Odejdź od mnie! – wrzasnął.
-No chciał się tylko pobawić – Tetsuya podszedł do nich.
-Weź go! Błagam!
-Pobaw się z nim – spojrzał mu w oczy – Proszę.
Na widok tych dużych oczu zrobiło mu się jeszcze bardzie gorąco, drżącymi dłońmi wyjął patyk z mordki zwierzaczka.
-No… no… dobra… - rzucił bardzo daleko.
Piesek radośnie pobiegł w oddalonym kierunku.
Kuroko opadł na ławce tuż obok kolegi. Otarł brudne ręce o spodnie i zacisnął pięści na zakończeniu ławki.
-Chyba będziemy mieli trochę spokoju – powiedział spokojnie.
-No…
Po tym zapanowała grobowa cisza. „Nie tak wyobrażałem sobie tą randkę… Wróć! Spotkanie! Spotkanie! To tylko spotkanie! Nic więcej!” – rudy spojrzał na kumpla. Wkurzony swoimi myślami. Nagle zapragnął go dotknąć, tak tylko troszeczkę. Nic wielkiego. Na ten pomysł jego twarz przybrała prawie kolor jego włosów. Przeciągnął się niby przypadkiem, jego dłoń wylądowała tuż obok dłoni Kuroko. Potem bardzo nieśmiało i bardzo powoli wyciągnął swój mały palec w jego kierunku. Udało mu się go dotknąć. O mało, co serce nie wyskoczyło mu z piersi, gdy kolega drgnął.
Mały był pewien, ze Taiga zrobił to nieumyślnie, ale i tak zrobił się lekko czerwony na twarzy, nie zabrał jednak ręki. Ten drobny, przypadkowy gest sprawił mu radość. Wbił wzrok w ziemie, na zmianę robiło mu się zimno i gorąco.
Obaj milczeli i nie spoglądali nawet na siebie, było im głupio. Minuty mijały a ich nerwy nie uspokajały się. Było tak cicho, ze niemalże mogli usłyszeć nawzajem głośne bicia swoich serc. Niezręczna sytuacja.
-No. 2, coś długo nie wraca – Ppzerwał to wyższy, ku rozpaczy, a z drugiej strony ulgi Tetsuyi wstał – Lepiej chodźmy go poszukać.
-Dobra – poszedł w jego ślady.
-Rzuciłem patyk w tamtym kierunku – wskazał gdzieś na gęste krzaki.
Rozpoczęły się poszukiwania, nigdzie nie mogli go znal leź. Kagami wiedział, że jego przyjaciel jest lekko zdenerwowany, chociaż w głębi duszy mógł już szaleć z rozpaczy, a na zewnątrz nic po sobie nie pokazywać. Przeszukali już cały park, pieska nigdzie nie było, poszli szukać w okół, nigdzie go nie było, ani nikt go też nie widział.
Rudy już zaczął się za to obwiniać „co jeśli go nie znajdziemy? Kuroko mi tego nigdy nie wybaczy!” – bał się. W tej chwili zguba stanęła tuż pod jego nogami, chyba też ich szukał. Przerażony wielkolud schował się za plecami kolegi przytulając się do niego, zrobił to instynktownie, sprawiając, że przyjaciel stanął jak wryty i nie wiedział co zrobić. Po sekundzie Kagami uświadomił sobie, co zrobił, puścił go i stracił równowagę, runął swoim długim ciałem wprost na ziemię. Jeszcze bardziej się tym przeraził, a gdy myślał, że gorzej już być nie może, No. 2 podbiegł do niego i polizał go po twarzy. Miał trzy stany przedzawałowe w ciągu zaledwie 15 sekund.
-Uspokój się – przed niechybnym zejściem śmiertelnym uratował go Kuroko, odciągając pieska – W porządku? - Nadal się rumienił.
-Nie! Wcale nie jest w porządku! –wydzierał się – On mnie kiedyś zabije!
-To tylko mały piesek – popatrzył z wyrzutem – Nie masz się, czego bać.
-Tylko tak mówisz – wściekał się.
A potem zauważył, jak bardzo Tetsuyi sprawiają ból jego słowa, więc umilkł.
Niższy odciągnął kundelka i podał rękę przyjacielowi, pomagając mu wstać.
-Odprowadzę cię, dobra? – zaproponował Kagami
 -Dobrze – kiwnął głową.
Gdy szli Taiga w końcu poruszył niezręczny temat.
-Przepraszam, to moja wina, za mocno rzuciłem…
-Daj spokój, każdemu się mogło zdarzyć.
-Ty też się z nim bawiłeś, a tego nie zrobiłeś.
-Ja nie mam tyle siły.
-W… wiem… - Posmutniał troszeczkę.
Kuroko może i był mały, ale bardzo mu to pasowało, wyglądał przecież tak przeuroczo, spokojne oczka i rozczochrane włoski, to wszystko sprawiało, że jego przyjaciel chciał go ochronić przed całym złem świata. Zdawał sobie sprawę z tego, że z łatwością mógłby mu zrobić krzywdę, chociażby nieumyślnie, a tego nie chciałby za nic w świecie.
Znów przez chwilę ze sobą nie rozmawiali, ostatni przychodziło im to z coraz większą trudnością. Panowała niezręczna cisza, zbliżali się już do mieszkania Tetsuyi.
-Kuroko… / -Kagami…
Wypowiedzieli nawzajem swoje imiona dokładnie w tym samym czasie.
-Przepraszam, ty mów – zaproponował niższy.
-Nie, no, co ty, powiedz pierwszy!
-Dzięki, świetnie się dziś bawiłem. A ty, co chciałeś powiedzieć?
-No… ja w sumie też, powtórzymy to jeszcze kiedyś?
-Jasne – uśmiechnął się delikatnie.
Nawet nie zdawał siebie sprawy faktu, jaką przyjemność sprawił tym drgnięciem mięśni, swojemu przyjacielowi. Jego uśmiech były rzadkie jak zaćmienia słońca, więc każdy był traktowany przez Kagamiego jak dar niebios. Z lubością przechowywał w sercu zapis każdego z nich*
* (o yaoizmie, co ja piszę, tego się nie da czytać!  *Q* <<Ja się pytam c to ma być?! Teksty typu: „buzujący gejzer pożądania” jak w tanim romansidle… Tego się nie da czytać i nie trzasnąć przy tym facepalma… Dobra niech autor ma trochę luzu na swoje fantazje-dopisek beta>> ).    



Dziękuję za przeczytanie.
Kolejna część pojawi się w przyszłą środę, lub czwartek, jeszcze nie wiem, jak się wyrobię, ale proszę o cierpliwość, tym bardziej, że niedługo zaczynają mi sie egzaminy, oczywiście dokończę opowiadanie o Kuroko i Kagamim.


4 komentarze:

  1. Po pierwsze życzę powodzenia w egzaminach ^^
    Po drugie JESTEŚ GENIALNA!!! Przeczytałam wszystkie Twoje fanficki i jestem zachwycona *ㅅ* Bardzo się cieszę, że znalazłam Twojego bloga.
    Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
    Po trzecie Kagami jest uroczy z tym swoim strachem przed No. 2, przecież on jest uroczy *w* Właśnie zdałam sobie sprawę, że użyłam dwa razy słowa "uroczy". No bo oni tacy są i co zrobić?

    OdpowiedzUsuń
  2. yay, nawet nie wiesz jak się cieszę że dodałaś tę notkę :) zdążyłam ją przeczytać przed wyjazdem i na szczęście ( dla mnie) nie została urwana w jakimś ważnym momencie, bo inaczej na tej wycieczce bym chyba właziła na każde drzewo żeby tylko Wi-Fi znaleźć i przeczytać co dalej. Strasznie mi się podoba to opowiadanko ( jak wszystkie twoje twory) i czekam na dalsze rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne:) trzy stany przedzawałowe w 15 sekund? wow, ten to ma nerwy ze stali;P ale przynajmniej ze strachu przełamał pewną barierę;)
    ja tam wcale nie uważam aby teksty podchodziły pod tani romans. Są słodkie:) Ciekawe jak im się ułoży;) niecierpliwie oczekuję środy/czwartku ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Eee... Nie podobają mi się twoje opowiadania... Są takie, oczywiście moim zdaniem, sztuczne :p Jakoś nie mogę sb przyswoić stylu w jakim piszesz. no, ale każdy ma swoje gusta... xD W każdym razie przyznaję się bez bicia że nie przeczytałam wszystkiego ale jakoś nie mogę przebrnąć >·< ehh... Oczywiście nie bierz tego za hejt czy coś xD taka opinia od wymagającej bardzo osoby ^^
    Werkaa.//

    OdpowiedzUsuń