Witam w dzień Matki, mam nadzieję, że nie omieszkaliście złożyć życzeń swoim mamusiom,
Dziś dodaję 2 część mojego opowiadania o naszych koszykarzach i oczywiście dziękuję za komentarze do poprzedniej :*
Ale zanim, muszę odp na kolejne pytanko: W zasadzie, gdy zapowiadam rozdział, nie mam napisane nic do kolejnego, ewentualnie mam bardzo mało, ale zamysł całej fabuły mam przygotowany od początku, a podanie terminu dodania kolejnej notki jest dla mnie takim "batem" nad głową, jeśli już napisałam, że do tego dnia coś dodam, to dodam to na pewno, bo się do tego zobowiązałam.
Postać, która pojawia się w opowiadaniu dodatkowo: No. 2 Jest on pieskiem Kuroko, nazwany Dwójką z tego powodu, że jest pod względem wyglądu podobny do swojego pana. Tetsuya znalazł go na jakimś wyjeździe i od tej pory stał się maskotką drużyny.
„Czasem drobne gesty, znaczą więcej, niż wielkie słowa” C.D.
Dzisiaj paliło
nieźle słońce, pomimo, że robiło się coraz chłodniej. Kagami nerwowo czekał na
przyjaciela. Było mu gorąco, ale nie tylko, dlatego, że temperatura była
wysoka, głównym powodem tego było jego zdenerwowanie. Ręce trzymał w
kieszeniach, cały czas je zaciskał
-Cześć –
Kuroko wyrósł nagle jak z pod ziemi.
-Kyaa! –
wrzasnął, a jego serce zabiło mu szybciej – Znowu…? – Zakrył sobie oczy dłonią
– Kiedy ja się do tego zdążę przyzwyczaić?
-Możesz
próbować, ale nigdy ci się to nie uda – był jak zwykle szczery do bólu.
-Dzięki! –
nastroszył się.
-Idziemy?
-A tak.
Skoczymy do Mc’a?
-Jasne –
uśmiechnął się prawie niezauważalnie – Tylko czy i jego tam wpuszczą – Podniósł
No.2.
-Wziąłeś go ze
sobą!? – Całkiem zbladł.
-Nie mogłem go
zostawić. Nudziłby się.
Koniec, końców
poszli do parku zjeść jakieś hot-dogi z jakiejś podejrzanej budki. Kagami
dojadał już chyba z 15 i przyglądał się jak jego kolega bawi się z pieskiem, rzucając mu jakieś patyki, które przynosił, radośnie merdając ogonkiem.
Przyjaciel ładnie wyglądał, chyba był zadowolony, chociaż z cała pewnością nie
był w stanie tego stwierdzić.
Nagle No. 2
podbiegł do Taigi z kijaszkiem w pyszczku, biedny człowiek, na widok
zbliżającej się do niego „bestii” z przerażeniem wskoczył na oparcie ławki.
-Odejdź od
mnie! – wrzasnął.
-No chciał się
tylko pobawić – Tetsuya podszedł do nich.
-Weź go!
Błagam!
-Pobaw się z
nim – spojrzał mu w oczy – Proszę.
Na widok tych
dużych oczu zrobiło mu się jeszcze bardzie gorąco, drżącymi dłońmi wyjął patyk
z mordki zwierzaczka.
-No… no…
dobra… - rzucił bardzo daleko.
Piesek
radośnie pobiegł w oddalonym kierunku.
Kuroko opadł
na ławce tuż obok kolegi. Otarł brudne ręce o spodnie i zacisnął pięści na
zakończeniu ławki.
-Chyba
będziemy mieli trochę spokoju – powiedział spokojnie.
-No…
Po tym
zapanowała grobowa cisza. „Nie tak wyobrażałem sobie tą randkę… Wróć!
Spotkanie! Spotkanie! To tylko spotkanie! Nic więcej!” – rudy spojrzał na
kumpla. Wkurzony swoimi myślami. Nagle zapragnął go dotknąć, tak tylko
troszeczkę. Nic wielkiego. Na ten pomysł jego twarz przybrała prawie kolor jego
włosów. Przeciągnął się niby przypadkiem, jego dłoń wylądowała tuż obok dłoni
Kuroko. Potem bardzo nieśmiało i bardzo powoli wyciągnął swój mały palec w jego
kierunku. Udało mu się go dotknąć. O mało, co serce nie wyskoczyło mu z piersi,
gdy kolega drgnął.
Mały był
pewien, ze Taiga zrobił to nieumyślnie, ale i tak zrobił się lekko czerwony na
twarzy, nie zabrał jednak ręki. Ten drobny, przypadkowy gest sprawił mu radość.
Wbił wzrok w ziemie, na zmianę robiło mu się zimno i gorąco.
Obaj milczeli
i nie spoglądali nawet na siebie, było im głupio. Minuty mijały a ich nerwy nie
uspokajały się. Było tak cicho, ze niemalże mogli usłyszeć nawzajem głośne
bicia swoich serc. Niezręczna sytuacja.
-No. 2, coś
długo nie wraca – Ppzerwał to wyższy, ku rozpaczy, a z drugiej strony ulgi
Tetsuyi wstał – Lepiej chodźmy go poszukać.
-Dobra –
poszedł w jego ślady.
-Rzuciłem
patyk w tamtym kierunku – wskazał gdzieś na gęste krzaki.
Rozpoczęły się
poszukiwania, nigdzie nie mogli go znal leź. Kagami wiedział, że jego
przyjaciel jest lekko zdenerwowany, chociaż w głębi duszy mógł już szaleć z
rozpaczy, a na zewnątrz nic po sobie nie pokazywać. Przeszukali już cały park,
pieska nigdzie nie było, poszli szukać w okół, nigdzie go nie było, ani nikt go
też nie widział.
Rudy już
zaczął się za to obwiniać „co jeśli go nie znajdziemy? Kuroko mi tego nigdy nie
wybaczy!” – bał się. W tej chwili zguba stanęła tuż pod jego nogami, chyba też
ich szukał. Przerażony wielkolud schował się za plecami kolegi przytulając się
do niego, zrobił to instynktownie, sprawiając, że przyjaciel stanął jak wryty i
nie wiedział co zrobić. Po sekundzie Kagami uświadomił sobie, co zrobił, puścił
go i stracił równowagę, runął swoim długim ciałem wprost na ziemię. Jeszcze
bardziej się tym przeraził, a gdy myślał, że gorzej już być nie może, No. 2
podbiegł do niego i polizał go po twarzy. Miał trzy stany przedzawałowe w ciągu
zaledwie 15 sekund.
-Uspokój się –
przed niechybnym zejściem śmiertelnym uratował go Kuroko, odciągając pieska – W
porządku? - Nadal się rumienił.
-Nie! Wcale
nie jest w porządku! –wydzierał się – On mnie kiedyś zabije!
-To tylko mały
piesek – popatrzył z wyrzutem – Nie masz się, czego bać.
-Tylko tak
mówisz – wściekał się.
A potem
zauważył, jak bardzo Tetsuyi sprawiają ból jego słowa, więc umilkł.
Niższy
odciągnął kundelka i podał rękę przyjacielowi, pomagając mu wstać.
-Odprowadzę
cię, dobra? – zaproponował Kagami
-Dobrze – kiwnął głową.
Gdy szli Taiga
w końcu poruszył niezręczny temat.
-Przepraszam,
to moja wina, za mocno rzuciłem…
-Daj spokój,
każdemu się mogło zdarzyć.
-Ty też się z
nim bawiłeś, a tego nie zrobiłeś.
-Ja nie mam
tyle siły.
-W… wiem… -
Posmutniał troszeczkę.
Kuroko może i
był mały, ale bardzo mu to pasowało, wyglądał przecież tak przeuroczo, spokojne
oczka i rozczochrane włoski, to wszystko sprawiało, że jego przyjaciel chciał
go ochronić przed całym złem świata. Zdawał sobie sprawę z tego, że z łatwością
mógłby mu zrobić krzywdę, chociażby nieumyślnie, a tego nie chciałby za nic w
świecie.
Znów przez
chwilę ze sobą nie rozmawiali, ostatni przychodziło im to z coraz większą
trudnością. Panowała niezręczna cisza, zbliżali się już do mieszkania Tetsuyi.
-Kuroko… /
-Kagami…
Wypowiedzieli
nawzajem swoje imiona dokładnie w tym samym czasie.
-Przepraszam,
ty mów – zaproponował niższy.
-Nie, no, co
ty, powiedz pierwszy!
-Dzięki,
świetnie się dziś bawiłem. A ty, co chciałeś powiedzieć?
-No… ja w
sumie też, powtórzymy to jeszcze kiedyś?
-Jasne –
uśmiechnął się delikatnie.
Nawet nie
zdawał siebie sprawy faktu, jaką przyjemność sprawił tym drgnięciem mięśni,
swojemu przyjacielowi. Jego uśmiech były rzadkie jak zaćmienia słońca, więc
każdy był traktowany przez Kagamiego jak dar niebios. Z lubością przechowywał w
sercu zapis każdego z nich*
* (o yaoizmie, co ja piszę, tego się nie da czytać! *Q* <<Ja się pytam c to ma być?! Teksty typu: „buzujący gejzer pożądania” jak w tanim romansidle… Tego się nie da czytać i nie trzasnąć przy tym facepalma… Dobra niech autor ma trochę luzu na swoje fantazje-dopisek beta>> ).
* (o yaoizmie, co ja piszę, tego się nie da czytać! *Q* <<Ja się pytam c to ma być?! Teksty typu: „buzujący gejzer pożądania” jak w tanim romansidle… Tego się nie da czytać i nie trzasnąć przy tym facepalma… Dobra niech autor ma trochę luzu na swoje fantazje-dopisek beta>> ).
Kolejna część pojawi się w przyszłą środę, lub czwartek, jeszcze nie wiem, jak się wyrobię, ale proszę o cierpliwość, tym bardziej, że niedługo zaczynają mi sie egzaminy, oczywiście dokończę opowiadanie o Kuroko i Kagamim.
Po pierwsze życzę powodzenia w egzaminach ^^
OdpowiedzUsuńPo drugie JESTEŚ GENIALNA!!! Przeczytałam wszystkie Twoje fanficki i jestem zachwycona *ㅅ* Bardzo się cieszę, że znalazłam Twojego bloga.
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
Po trzecie Kagami jest uroczy z tym swoim strachem przed No. 2, przecież on jest uroczy *w* Właśnie zdałam sobie sprawę, że użyłam dwa razy słowa "uroczy". No bo oni tacy są i co zrobić?
yay, nawet nie wiesz jak się cieszę że dodałaś tę notkę :) zdążyłam ją przeczytać przed wyjazdem i na szczęście ( dla mnie) nie została urwana w jakimś ważnym momencie, bo inaczej na tej wycieczce bym chyba właziła na każde drzewo żeby tylko Wi-Fi znaleźć i przeczytać co dalej. Strasznie mi się podoba to opowiadanko ( jak wszystkie twoje twory) i czekam na dalsze rozdziały :)
OdpowiedzUsuńPiękne:) trzy stany przedzawałowe w 15 sekund? wow, ten to ma nerwy ze stali;P ale przynajmniej ze strachu przełamał pewną barierę;)
OdpowiedzUsuńja tam wcale nie uważam aby teksty podchodziły pod tani romans. Są słodkie:) Ciekawe jak im się ułoży;) niecierpliwie oczekuję środy/czwartku ;D
Eee... Nie podobają mi się twoje opowiadania... Są takie, oczywiście moim zdaniem, sztuczne :p Jakoś nie mogę sb przyswoić stylu w jakim piszesz. no, ale każdy ma swoje gusta... xD W każdym razie przyznaję się bez bicia że nie przeczytałam wszystkiego ale jakoś nie mogę przebrnąć >·< ehh... Oczywiście nie bierz tego za hejt czy coś xD taka opinia od wymagającej bardzo osoby ^^
OdpowiedzUsuńWerkaa.//