wtorek, 4 czerwca 2013

Kagami x Kuroko część 4

Hej,
Dziękuję za komentarze, zarówno do tego opo jak i prezentu z Shizayą. 
Znowu brak czasu i tyle na głowie, nie pozwala mi tego wszystkiego wstawić wcześniej, ale jestem, dodaje...
No tak... dziś kolejne święto...


„Czasem drobne gesty, znaczą więcej, niż wielkie słowa”

               Tetsuya wrócił do siebie, pomimo, ze było jeszcze bardzo wcześnie, od razu wskoczył do łóżeczka, zdążył wrzucić na siebie tylko dresowe spodnie i koszulkę, w których zwykł sypiać, gdy zaczynało robić się chłodniej. Chciał jak najszybciej zasnąć, za dużo myśli kłębiło się w jego głowie. No. 2 wskoczył do niego, chłopak przytulił do siebie pupila. Na samo wspomnienie tego, co dziś zrobił, coś ściskało go w okolicach żołądka i dławiło w oddech, potem zaczął sobie przypominać wszystko inne: to jak poczuł jego palce na swoim policzku, jak się do niego przestraszony przytulił, te wszystkie razy, gdy czochrał mu włosy, te wszystkie „żółwiki”, aż w końcu ten dzisiejszy moment, gdy Kagami nie pozwolił mu wyjść, to jak na niego krzyczał, a raczej błagał. Nie wiedział, co się z nim dzieje, ale wiedział, że takie traktowanie przyjaciela sprawiało im obojgu straszny ból. Teraz chciałby się z nim jak najszybciej zobaczyć i właśnie w tej chwili go przeprosić. Zrozumiał, że zachowywał się w stosunku do niego nie porządku, przecież nie był winny temu, że w jego obecności czuł się niepewnie. Nie zasługiwał na to wszystko…
                -Kagami… - wyszeptał i zacisnął pięści na prześcieradle, coś srebrnego błysnęło tuż pod jego rzęsami.
                Nie wiedział ile już tutaj leży, bez sensu przewracając się z boku na bok. Powoli podniósł się, uważając by nie obudzić pieska. Przez chwilę stał w bezruchu, zastanawiając się, czy powinien, pod wpływem impulsu zarzucił na siebie jakaś starą bluzę i wciągnął buty. Wybiegł od siebie. Biegł tak, do póki się nie zmęczył, potem zaczął iść.
***
                Taiga spał już smacznie, gdy zaczęło go budzić dziwne stukanie. Uchylił z wolna powieki. Zaczął się doszukiwać źródła dźwięku, po chwili zorientował się, że dochodzi on od strony okna. Wyciągnął się leniwie na łóżku, dobrze mu tu było, nie bardzo chciało mu się z niego wygramalać, ale ten odgłos był taki irytujący. W końcu się podniósł. Zerknął przez szybę, nie wierzył w to, co zobaczył, przetarł zaspane oczka, i spojrzał po raz drugi, nie wydawało mu się, więc albo to był jakiś sen, albo tam w strumieniu światła latarni, sterczał na mrozie jego malutki kolega i też patrzył w jego kierunku. Rudy szybko otworzył okno, już miał się na niego wydrzeć, gdy oberwał czymś w czoło. Nie zauważył jak leci i nie zdążył zrobić uniku. Pod wpływem, szoku, bo raczej nie impetu nadciągającego „pocisku”, wpadł z powrotem do pokoju. Zerknął na to, co go walnęło, to był zwykły kamyk.
                -Ała… - jęknął i zaraz wychylił się przez okno, – Co ty wyrabiasz!?
                -Kagami? – już miał się zamachnąć znowu.
                -Tak! – wrzasnął, – Co ty tu robisz? – ściszył głos, by nie obudzić sąsiadów.
                -Chciałem cię przeprosić…
                -Co, ty mnie? Czekaj… - był kompletnie zszokowany całą sytuacją.
                Zniknął z okna i za moment wybiegł na dwór. Było chłodno.
                -Co ty najlepszego wyczyniasz w środku nocy? – odezwał się do kumpla.
                -Nie mogłem spać – objął się rękami, widać było, że zdążył zmarznąć.
                -Jest ci zimno? Prawda?
                Nie czekał nawet na odpowiedź, w tej chwili go to nie obchodziło, przecież doskonale widział, pomimo, że Kuroko był bardzo zamknięty w sobie, bez problemu potrafił odczytać, to, co w danej chwili czuję, czy to była radość, strach, czy niepewność, a w tej chwili był przerażony. Lecz najbardziej istotny w tej chwili był fakt, że ten chuderlaczek stoi tutaj i jest cały zziębnięty, a co gorsza jemu samemu też zaczynało dolegać to samo, więc złapał ukradkiem go za rękaw i pociągnął za sobą.
                -Chodź. Nie będziemy tutaj marznąć…
                Tetsuya nie protestował i posłusznie podążał za przyjacielem. Gdy weszli razem do mieszkania od razu poczuł ogromną ulgę, było tam o wiele cieplej niż na zewnątrz. Trochę się obawiał, co może się wydarzyć, setki myśli krążyło po jego głowie. Znowu to samo dziwne wrażenie pojawiło się w jego brzuchu.
                -Przepraszam za najście… - powiedział cichutko Tetsuya, gdy weszli.    
-Dobra, daruj sobie formalności – powiedział Taiga zamykając drzwi – Teraz możemy spokojnie pogadać – spojrzał na niego – To ja cię ostatnio przepraszałem. Bałem się, że ty mi nie wybaczysz, myślałem, że mnie znienawidziłeś…
                -No, co ty! – uniósł się na swój sposób – To ja ostatnio zachowywałem się nie fair w stosunku do ciebie.
                -O, czym ty mówisz? Myślałem, że się na mnie obraziłeś?
                -To… to nie tak…
                -Kuroko, co się z nami dzieje, różnie bywało, ale daliśmy sobie po mordzie i było w porządku. Więc co się…
                -Nie mam zielonego pojęcia, jak się zachować – zacisnął pięści – Kagami, gdy jesteś przy mnie nie rozumiem, co się ze mną dzieje, Jest mi gorąco, a serce o mało, co mi nie wyskoczy – teraz zakrył sobie twarz dłońmi – Niby chcę być przy tobie, ale się jakoś boję, to, dlatego cię unikałem. Musiałem… Chciałem to sobie wszystko na spokojnie poukładać…, ale nie mogłem… ja już nic nie wiem, nic już nie rozumiem z tego wszystkiego – wielka kropla spłynęła po jego policzku – Nie znam tego uczucia… - pociągnął lekko nosem.
                Rudzielec słuchał tego wszystkiego z niemałym zdziwieniem. Nie sądził, że jego przyjaciel może to wszystko aż tak przeżywać. A gdy zobaczył jak zaczyna płakać, jego też coś ścisnęło w gardle. Czego, jak czego, ale jego łez nie zniesie, bez jakichkolwiek szkód dla swojej psychiki, nie chciał widzieć go smutnego, a co dopiero jakby mu się miał zaraz rozryczeć na całego. Oderwał gwałtownie jego dłoń od jego twarzy.
                Kuroko przygryzł wargi, nie wiedział, czego się spodziewać. Zrobił kilka ruchów jakby chciał wyrwać swoją rękę, ale zrezygnował w głębi duszy tego nie chciał. W końcu jego ręka została delikatnie położona na szerokim torsie jego przyjaciela. Przez cienką koszulkę poczuł bardzo szybkie bicie serca, jeszcze szybsze niż to, które łomotało w jego piersi. Podniósł na niego pytający wzrok.
                -Czujesz? – odezwał się Taiga.
                Pokiwał tylko głową na znak, że tak.
                -Tak bije – kontynuował – tylko przy tobie – oderwał jego dłoń, ale jej nie puszczał – Ja też nie wiem, dlaczego tak się dzieje.
                Stali tak przez chwilę nie patrząc na siebie, trzymając się za ręce. Nie bardzo ogarniali, co się teraz z nimi i między nimi wyprawia. Za młodzi jeszcze byli, aby to pojąć. Na razie dorosłe uczucia drzemiące w ciałach dzieci ich przerastały.
                -Ja… ja… nie wiem, co mam zrobić – wyjąkał w końcu Tetsuya.
                -Ja też nie – przybliżył się nieco do niego.
                Nic chciał go puścić, obaj tego nie chcieli. Chociaż ich dłonie zaczęły się lekko pocić. Wiedzieli, że to głupie, iż tak stoją jak słupy soli, ale nie mieli pomysłu, co mogliby jeszcze zrobić, ani co powiedzieć.
                Kagami przysunął się teraz bardzo blisko. Niższy spojrzał na niego niepewnie i zapytał:
                -Co zamierzasz?
                -Chciałem… chciałem cię przytulić – był cały czerwony na twarzy – M… mogę?
                -Myślę, że tak – ten jego spokój był zaskakujący.
                Wielkolud puścił jego rękę a potem swoimi długimi górnymi kończynami oplótł go za szyję. Na początku bardzo nieśmiało, potem odważył się go przygarnąć do siebie bardziej stanowczo. Huczało mu w uszach, bał się, ale z drugiej strony wiedział, że jakby tego dziś nie zrobił, żałowałby tego do końca życia. Przyjaciel odwzajemnił się również obejmując go, ale w pasie. Było mu zimno, a ciało Kagamiego, było tak rozkosznie cieplutkie, że mógłby wtulać się w niego całą wieczność.
                Taiga też zauważył, że Kuroko naprawdę przemarzł, chciałby go teraz calutkiego ogrzać, calutkiego otoczyć swoją opieką. Chciałby dla niego jak najlepiej, w końcu się pogodzili, zrobiłby dla niego wszystko. A teraz obejmował go, gdy był taki zziębnięty, dlaczego był teraz aż tak szczęśliwy?
                -Cieplej ci już? – rudzielec, zrozumiał, że nie mogą tak stać.
                -Jeśli powiem, że tak, to mnie puścisz? – podniósł na niego te wielkie błękitne oczka, – Dlatego mówię, że nie…
                Ku jego zdziwieniu przyjaciel przestał go obejmować, nie na to liczył. Zrozpaczony wyciągnął do niego rękę, gdy ten się do niego odwrócił tyłem i podszedł do swojego łóżka i ściągnął z niego kołdrę.
                Mały ustał jak wryty, przeraził się. Nie przyswoił sobie, co może się za chwilę wydarzyć, co jego kolega planował. Z jednej strony chciał uciekać, z drugiej bardzo zostać. Gdy zaczął do niego podchodzić zacisnął powieki, potem poczuł, że coś zarzuca mu na plecy, a potem ponownie go obejmuje.
                Kagami nie wiedział, co robi, działał pod wpływem emocji, które teraz wirowały w jego głowie. Tak dobrze mu było, gdy go przytulał, że nie mógł nie zrobić tego ponownie, tym bardziej, że gdy go puszczał o mało serce nie rozerwało mu się na dwie części. Teraz opadł wraz z nim na podłogę, pilnując, by jego koledze nie stała się jak najmniejsza krzywda. Sam oparł się plecami o łóżko, a Kuroko wtulił się w niego i poczuł ciepło i przyjemność, ukrył twarz w materiale, by nie pokazać tego, że się zarumienił. Pościel pachniała, tak jak tamta bluza… dokładnie tak, jak pachnie Kagami. Teraz zaczęło mu się robić sennie, uświadomił sobie, że jest już bardzo późno, on jeszcze w ogóle nie spał, a na rano musiał być w szkole. Musiał wracać do siebie, ale nie chciało mu się podnosić. Delikatny dotyk ramion Taigi obezwładniał go, a klatka piersiowa, na której prawie leżał poruszała się szybko, ale miarowo, zaczęły mu się lepić oczy.
                Wyższy ściskał go delikatnie, tak jakby był jego najcenniejszym skarbem, przyłożył swój policzek do jego głowy, a palcami bawił się kosmykami jego włosów.
                -Kuroko, co twoi rodzice powiedzą… - wyszeptał – Kuroko?
                Nie odpowiedział mu, bo zasnął.            
            



Dziękuję za przeczytanie. 

Kolejna część za 3 dni w piątek, pomimo, że tego dnia też mam ostry zapierdziel, ale myślę, że dam radę do tego czasu coś zrobić.

W następnym poście zdradzę kim będą bohaterowie one-shota.

 P.S. W anime nie ma żadnej wzmianki o rodzicach Kuroko, ale idąc moją myślą, że 15-16 ,latek zwykle nie mieszka sam (no chyba, że to manga/anime) dodałam mu rodziców.

2 komentarze:

  1. Oooo~! Przybiegł do niego w nocy żeby tylko przeprosić, słodki. Chociaż ja bym się wkurzyła jak by mnie ktoś budził uderzając kamykiem w twarz ( XD ) nie mniej jednak, sam gest strasznie uroczy ~ :)
    Kiedyś to mówiłam i dziś powtórzę to strasznie wredne jak ktoś zasypia w pół wypowiedzi swojej drugiej połówki. I ciekawe co teraz zrobi i co z rodzicami. Jestem ciekawa co dalej i już nie mogę się doczekać kiedy nowa część :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Osz kurwa... Zajebiste! :D Najpierw się drze, że boli (od tego kamyka:P), a później twierdzi, że lepiej sobie dać po mordzie i będzie jak dawniej, nie no zdecydowałby się;P
    "-Ja… ja… nie wiem, co mam zrobić – wyjąkał w końcu Tetsuya.
    "-Ja też nie – przybliżył się nieco do niego." - Słodziaki:D
    Cudowny rozdział XD
    Tylko ja jak zwykle "punktualna" inaczej:/ cóż, nie mogę powiedzieć, że chodzę jak Szwajcarski zegarek, ale mimo to zawsze jestem;)
    Już jutro nowy rozdział! weekend mam wolny więc liczę, że będę na czas:D
    Pozdrawiam, życzę weny i trzymam kciuki;D
    PS. Cholernie mnie ciekawią bohaterzy one-shota XD

    OdpowiedzUsuń