wtorek, 24 grudnia 2013

Rin x Haruka

Witam wszystkich w tym przedświątecznym dniu!




Na wstępie pragnę Wam życzyć:
 Miłych i pogodnych świąt.
Fantastycznej atmosfery i smacznego jedzenia 
(i żeby poszło w cycki)
Mnóstwa prezentów i spotkań z bliskimi.
No i oczywiście mocy tysiąca Yaoiców!
Pod tą choinką znajdziecie opowiadanko :P

Ja jako Wasz yaoistyczny Święty Mikołaj przygotowałam dla Was mały prezencik, mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu! 

W jego przygotowaniu pomagała mi jak zwykle moja niezrównana edytorka, korektorka i siostra zarazem (która dostała Koszulkę z Sebastianem, za co jest mi niezmiernie wdzięczna a do tego przypinkę z Kandą)

Pojawia się kolejna parka więc małe intro

Anime: Free! 
Opis: Haruka Nanase, chłopak, który zawsze kochał pływać i uwielbiał uczucie bycia zanurzonym w wodzie, to główny bohater tej opowieści. Przed ukończeniem szkoły podstawowej przystąpił on do turnieju pływackiego razem z trójką przyjaciół z klubu poświęconego tejże dziedzinie: Makoto Tachibaną, Nagisą Hazuki oraz Rinem Matsuoka. Po zdobyciu trofeum każde z nich poszło w swoją stronę.
Czas mija i przenosimy się do liceum. Pewnego dnia nudne, szkolne życie chłopaków zostaje zakłócone niespodziewanym pojawieniem Rina, który wyzywa Harukę na pojedynek pływacki. Kończy się on sromotną porażką naszego bohatera i pokazuję jak bardzo Rin zdążył rozwinąć swój talent w ciągu minionych lat. Nie chcąc, by cała sprawa zakończyła się w ten sposób, Haruka zbiera starych znajomych, Makoto i Nagise oraz rekrutuje byłego członka klubu lekkiej atletyki, Reia Ryugazaki, aby stworzyć Klub Pływacki Liceum Iwatobi. Ich celem numer jeden jest pokonać swojego dawnego sprzymierzeńca, Rina! 
Opis pochodzi z animezone

Postacie:


Nanase Haruka: Cichy, spokojny, tak bardzo kocha wszelką wodę i wodne pojemniki, że jak tylko widzi odpowiednią ilość wody od razu wyskakuje z ciuchów (co może być bardzo pomocne przy rozwoju wydarzeń, jeśli chodzi o yaoi)


Matsuoka Rin: Bardziej żywiołowy. Jego marzeniem, jest osiągnięcie tego, czego nie udało się osiągnąć jego ojcu, czyli udział i zwycięstwo w igrzyskach olimpijskich.

Dobrze, a teraz zapraszam do przeczytania prezenciku! 


„Dla Twojego uśmiechu”
Nanase szedł uliczką opatulony szalikiem, z czapką wciśniętą niemalże na oczy. Dygotał z zimna i spoglądał na wirujące płatki śniegu. Biały puch skrzypiał pod jego stopami. Nie spieszył się, chociaż było mu chłodno. Przyszedł przed czasem o wiele przed czasem. Przestępował z nogi na nogę starając się nieco rozgrzać. Nie lubił takiej pogody, nie mógł wtedy pływać, bo było za zimno. Oczy szczypały go od mrozu, a może nie od tego.
-Haru… - usłyszał za sobą znajomy głos.
-Rin! – odwrócił się szybko.
-No nie mogę… - podrapał się nerwowo po odsłoniętej głowie – Też przyszedłeś wcześniej.
-Troszeczkę… - potarł nerwowo ręce.
-Cieszę się.
-Dlaczego?
-Bo to ty – wyszczerzył zęby.
-Dlaczego tak mówisz?
-Oj, daj spokój Haru – potrząsnął głową – Mamy święta, po prostu chodź się ze mną zabawić!
-Dobrze – spojrzał mu w oczy.
-Masz tu… - sięgnął do wystających spod jego czapki włosów i ściągnął coś – Płatek… - wyszczerzył zęby.
Haruka wbił wzrok w pozostawione jeszcze niedawno swoje ślady. Drobny dotyk, tych ciepłych dłoni, a tyle radości.  
-Nie będziemy tu tak stać, chodź, przejdziemy się – Matsuoka zrobił kilka kroków – Idziesz?
-Ym… - kiwnął głową twierdząco i szybko doszedł do niego.
-Jest dziś całkiem chłodno, prawda.
Haru znów tylko kiwnął głową.
-Zupełnie jak tamtego dnia… Pamiętasz? – spojrzał na drugiego z ukosa.
-Oczywiście.
Nanase zamknął na chwilę oczy. Próbował sobie przywołać obraz tamtego popołudnia, równie zimowego, co to teraz, chociaż może mniej śnieżyło. Wspomnienia tych dawnych lat, jakkolwiek powinny być zatarte, były nadal pełne barw i nadal wywierały te same uczucia.


***
              -Pa mamo! - mały Haru wybiegł z domu i wpadł prosto na swojego przyjaciela.

              -Tylko uważajcie na siebie - kobieta wyszła jeszcze, aby rzucić na nich oko.

-Dobrze - odezwał się młodziutki Rin.

-Idziemy? - brunet zwrócił się do kolegi.

-Jasne - kiwnął głowa - ulepimy wielkiego bałwana! Wielkiego! Wielkiego! - spojrzał w niebo.

Poszli, a raczej rozpierani dziecięca energia pobiegli do pobliskiego parku, gdzie mnóstwo dzieci bawiło się już od rana. Dzieci zjeżdżały na sankach, rzucały się śnieżkami, a armia bałwanów szykowała się do wojny.

-Tutaj będzie dobrze - Matsuoka wykrzyknął podbiegając pod drzewo.

-Też tak myślę.

Spojrzał na zmrożone gałęzie. Wyglądały pięknie, niczym zrobione z czystej bieli, na mglisto błękitnym niebie. Zamyślił się glebowo nad tym niecodziennym zjawiskiem i nagle dostał ze śnieżki, odrobina białego puchu wpadła mu pod kurtkę.

-Ziemia do Haru! - Krzyknął rozbawiony rudzielec.

-Przepraszam.

-Dobra, dobra, lepiej zacznij kleić kule.

Rin pochylił się i zaczął turlać grudę śniegu, z jego ust nawet na chwile nie schodził szczery, szeroki uśmiech. Momentalnie w jego rekach zaczęła pojawiać się dość nieforemna kula. Haruka patrzył na niego jak zahipnotyzowany, dopiero po chwili otrząsnął się i zaczął robić to, co jego kolega.

Minęła dobra godzina nim nieforemny, utworzony z wielu różnej wielkości kul, z powtykanymi gdzie się da kawałkami lodu i gałązkami bałwan został ukończony. W niczym nie przypominało to standardowego śniegowego ludka lepionego zazwyczaj przez dzieciaki.

-Jeszcze to – Haru podszedł i ułożył na „ręku” wielki kawał lodu w kształcie ryby.

-Co to? – Matsuoka przymknął jedno oko.

-Makrela. –Odpowiedział spokojnie i przekręcił głowę w bok, – Ale tak w ogóle, to, co „to” wyszło?

-Super-Hiper-Mega-Potężny-I-Waleczny-Chomiko-Pso-Zord! – wrzasnął unosząc ręce w górę.

-Wygląda dziwnie, ale jest wspaniały.

-Podoba ci się? To nasze dzieło! Zrobiliśmy go razem.

-Jest fajny – kiwnął lekko.

-Szkoda, że nie mamy aparatu. Świetnie byłoby mieć jego zdjęcie.

-Niestety.


***
                -Wygląda na to, że tam go lepiliśmy.
 Rin wskazał głową na jedno z drzew, jak tylko dotarli do parku.
                -Na to wygląda.
                Haruka bez słowa podszedł do tego drzewa, zdjął rękawiczkę i dotknął zmarzniętej kory. Spojrzał w górę na tak samo, jak i tamtego dnia zmarznięte gałązki. Zupełnie ignorując rozbrykane dookoła dzieci, bawiące się w najlepsze.
                -Haru… - zaczął rudy – A pamiętasz jeszcze jak… Nie ważne – potrząsnął nerwowo głową.
                -Co chciałeś powiedzieć? – odwrócił się i zerknął na niego.
                -Nie ważne – pochylił się i zebrał szybko garść śniegu, którą cisnął w kolegę.
                -Rin… - zaczął z siebie strzepywać, ale zaraz oberwał kolejną porcją – zaraz ci pokażę – sam pochylił się i rzucił w drugiego śnieżką.
                -Co tam! – odwdzięczył się podobnie.
                Rozpoczęła się bitwa na śnieżki, w której Nanase przegrywał z kretesem, w tej konkurencji nie miał najmniejszych szans przeciwko żywiołowemu koledze, który to, co i rusz zasypywał go tonami białego puchu, niemalże pogrzebując żywcem. W końcu wpadł wykończony w ogromną zaspę. Zanurzył głowę w mokrym śniegu i zamknął oczy. Wydyszał ciężko:
                -Mam dosyć.
                Matsuoka podbiegł do przyjaciela chwycił ogromną garść śniegu, usiadł na nim, nie pozwalając się ruszyć i z grożącą miną trzymał nad nim ogromną ilość śniegu.     
                -Poddajesz się?
                -Tak.
                -Więc znowu wygrałem – odrzucił „broń" za siebie – Wtedy też leżałeś.
                -Ano no. Obaj leżeliśmy.
                Znowu uciekł myślami do tamtego dnia.

***
                -Chcesz teraz zjechać na sankach? – zagadał Rin.

                -Nie mamy sanek – poprawił sobie czapkę.

                -No to co – wzruszył ramionami.

                -Jak chcesz bez nich zjechać?

                -O to się nie martw.

Klepnął kolegę w ramię i gdzieś odbiegł, po chwili pojawił się znowu, targając w ręku sznurek, do którego przyczepione były sanki.

-Mogą być te? – uśmiechnął się.

-Skąd je wytrzasnołeś?

-Pożyczyłem od jednej dziewczynki. Pozwoliła nam raz zjechać. To jak będzie? Masz ochotę?

-Myślę, że tak.

-To myślisz, czy chcesz? – popatrzył mu w oczy.

-Myślę, że chcę…

-Haaaaaruuuu! – wrzasnął dotykając dłonią skroni – Co ja z tobą mam…?

-Nie wiem. Możemy zjechać z tamtej górki – wskazał palcem.

-Nie jest trochę za stroma? – przechylił lekko głowę i przymrużył jedno oko. – No dobra może być. Kto ostatni ten głupek! – puścił się pędem.

-Czekaj! – poszedł w jego ślady.

Zdyszani weszli na najwyższe ze wzniesień. Nawet nie zwrócili uwagi, który z nich był tam, jako pierwszy, bo widok doszczętnie zaparł im dech w piersiach. Wszystko u ich stóp, gdzie tylko okiem sięgnąć pokryte było migoczącą bielą, dachy oddalonych domów, wąziutkie uliczki. Sceneria niczym ze świątecznego obrazka.

-Jak tu cudnie Haru! – wykrzyczał rudy na całe gardło.

-Pięknie… - jego oczy zamigotały.

-Miałeś świetny pomysł! Jesteś geniuszem!

Matsuoka zaczął ustawiać sanki na skraju, a następnie usiadł najwygodniej, szukając najbardziej optymalnej pozycji, która zapewni najszybszy przejazd.

-Siadaj za mną – poinstruował kolegę.

Brunet dołączył się do przyjaciela i objął go w pasie.

-Trzymaj się mocno – powiedział Rin.

Chwycił się go tak mocno jak tylko potrafił. Potem odepchnął się i w jednej chwili sunęli w dół z zawrotną prędkością.

-Uaaaaaaaaaaaaaaa! – krzyczał rudy.

Nanase natomiast siedział cicho z szeroko otwartymi oczyma. Nagle coś przerwało im ich idealny zjazd, sanki musiały trafić na jakiś wybój. Obaj wypadli z toru, i jakimś cudem przez chwilę lecieli w powietrzu, nim upadli głowami w śnieg. Leżeli tak przez pewną chwilę, zanim rudy się podniósł.

-Haru! – wrzasnął podbiegając do kolegi – Nic ci nie jest? – odwrócił go na plecy.

-Wszystko w porządku – odpowiedział całkowicie spokojnie.

-Przepraszam, to ja wymyśliłem… - posmutniał.

-Hej, Rin… - nie wstawał, patrzył w niebo.

-Hmm? – ułożył się obok przyjaciela.

-Śnieg, to woda prawda?

-Nom…

-Więc, czemu nie można w nim pływać? – zamknął oczy.

-Nie da się! Pani mówiła, że śnieg, to ciało stałe, i jest za twarde, a para wodna, jest za miękka.

-Para wodna? – podniósł się do siadu.

-To, co wydychamy jak jest zimno – też usiadł i dmuchnął prosto na twarz drugiego.

-Więc to wszystko woda*? Tak dużo tutaj wody, a ja nie mogę pływać.

-Hahaha! Chcesz pływać? To rób to, co ja! – walnął się i zaczął robić „orły” na śniegu – to tak jakbyś pływał, tylko „na sucho”.

-Nie bardzo – odpowiedział Haru próbując robić, to, co jego kolega.

-To na niby… - burknął lekko obrażony.

* A teraz wersja tej części wymuszona na mnie przez beta:
-Więc to wszystko woda? Tak dużo tutaj wody, a ja nie mam kompieluwek
Rin zrobiła facepalma i zdzielił Haru z liścia.
-Jesteś głupi...-powiedział rudy.


 

***
                Teraz dwójka przyjaciół siedziała wygodnie w jednej z kawiarni, popijając spokojnie gorącą czekoladę i patrzącą przez okno na szalejącą śnieżycę. W środku było bardzo ciepło i przytulnie, chociaż dosyć tłoczno. Każdy, kto tylko nie mógł znaleźć się szybko w swoim domu wolał przeczekać tą paskudną pogodę gdziekolwiek, byleby pod dachem.
                -Ach… - westchnął Rin – Robi się coraz gorzej, dobrze, że mogliśmy tutaj się skryć. I się czegoś napić.
                -Masz rację, jak byliśmy dziećmi, musieliśmy jeść śnieg.
                -Ta, pamiętam. To było głupie – uniósł filiżankę do ust.
                -Ty nawet chciałeś jeść żółty…
                -Nie prawda! – opluł się.
                -A właśnie, że tak, dokładnie pamiętam. Mówiłeś, że to lemoniada i bardzo chciałeś spróbować.
                -Źle pamiętasz! Wcale tak nie było. – zrobił obrażoną minę – To było zupełnie inaczej!
                -To niby jak?
                -Przecież doskonale wiedziałem, że żółtego śniegu nie można jeść – założył ręce na piersiach – Ja tylko chciałem, żeby było zabawnie, a ty znowu wziąłeś to na poważnie. Już, jako mały chłopiec byłeś bardzo poważny – wycierał się serwetką – Złapałeś mnie za rękaw i piszczałeś, żebym tego nie robił. Wiozłeś wszystko za bardzo na poważnie.
                -No i co z tego? Każdy na moim miejscu zachowałby się podobnie – odwrócił wzrok całkowicie zmieszany.
                -Nie musisz się tak peszyć, to było nawet całkowicie miłe, z resztą często bywasz miły, wtedy też…
                -Co masz na myśli? – spojrzał na niego z ukosa.
                 -Na pewno potrafisz sobie przypomnieć, co takiego miłego wtedy dla mnie zrobiłeś – wskazał na niego łyżeczką.
                -Nie wiem, o co ci chodzi… - wzruszył ramionami.
                -A pamiętasz jak… - rozpoczął swoją opowieść.
***
                Było bardzo zimno, a chłopcy spędzili ładnych kilka godzin na tym tnącym mrozie, dlatego powoli zaczęli się zbierać do domu, jeszcze tylko przez chwilę bawili się z innymi dziećmi w wojnę na śnieżki, nim zdecydowali, że najwyższy czas zbierać się do cieplutkiego domu.

                -Zimno… - Haru objął się rękoma idąc już po chodniku.

                -Już idziemy do domu – Rin natomiast pocierał lewą dłoń.

                -Gdzie masz rękawiczkę?

                -Chyba zgubiłem – uśmiechnął się szeroko.

                -Teraz jest ci jeszcze bardziej zimno – zatrzymał się.

                -Dlatego próbuję ją jakoś ogrzać, z resztą już wracamy, więc…

                -Daj rękę – wyciągnął do niego obie dłonie.

                -Hę!? Dla czemu?

                -Po prostu daj.

                -E… no dobrze.

                Z wahaniem podał mu swoją rękę, która zaraz została otulona przez bruneta. Haruka zaczął chuchać na nią i ją pocierać między swoimi opatulonymi w rękawiczki dłońmi. Dzięki temu rudemu zaczęło robić się o wiele cieplej i przyjemniej.

                -Dzie-dziękuję – starał się wyrwać rękę, ale była mocno trzymana – Wystarczy, dziękuję.

                -Nie ma sensu, żebyś przez to tak marzł.

                -Co masz na myśli?

                -Odprowadzę cię – wziął go za odsłoniętą dłoń i ciągnął.

                -Haru… Trzymasz mnie za rękę.

                -Tak będzie ci o wiele cieplej.

                -Ale… - zamyślił się – Dziękuję Haru! Jesteś bardzo miły!

                -Nie ma, za co… - odwrócił się i zrobił się lekko czerwony na twarzy. – Mam nadzieję, że dzięki temu będzie ci cieplej – jemu było.

                -Bardzo cię lubię, właśnie za takie rzeczy – uśmiechnął się pod nosem i ścisnął bardziej jego rączkę.

                Szli tak trzymając się za ręce, ogrzewając się nawzajem. Dwa słodkie, niewinne dzieciaczki, niemające pojęcia o tym, co się między nimi dzieje, niewiedzące, że takie zachowanie może doprowadzić ich w przyszłości do czegoś więcej. Chcieli być tylko dla siebie wsparciem, móc ogrzać drugiego.

***
                Zamieć na zewnątrz ustała teraz z nieba leciały maleńkie śnieżynki, każda z nich równie piękna i niepowtarzalna. Choć przez ten czas zaczęło już się ściemniać. Dzięki temu wszystkiemu nastrój był niepowtarzalny.  Haruka i Rin wyszli z kawiarni.
                -Odprowadzę cie – zaproponował rudy.
                -Nie trzeba… - spojrzał na niego z ukosa.
                -Ale chcę, bardzo chcę. Nie chcę się jeszcze z tobą rozstawać – zaciągnął sobie kaptur na głowę.
                -Spotkamy się innym razem, w wolniejszej chwili.
                -To znaczy, kiedy? Mamy mnóstwo zajęć, jedynie w święta znaleźliśmy czas.
                Nanase jedynie wzruszył ramionami.
                -Tak rzadko mamy okazję się widywać. A ja… ja… lubię z tobą przebywać. Naprawdę lubię.
                -Ja z tobą też… - odpowiedział zamyślony.
                -Mógłbyś się częściej uśmiechać.
                -Na takie rzeczy nie ma się za bardzo wpływu.
                -Mógłbyś, chociaż spróbować. Tamtego dnia także tak bardzo chciałem żebyś się uśmiechnął, a nie zrobiłeś tego przez cały dzień. No prawie. Tak bardzo starałem się ciebie rozweselić. Można powiedzieć, że stawałem na głowie, żeby mi się tylko udało, ale wydaje mi się, że ty nie zauważałeś moich starań.
                -Masz na myśli, że musiałeś posunąć się do „tego”?
                -Dokładnie – wyciągnął rękę w jego kierunku, ale zaraz ją cofnął

***
                Chłopcy szli nadal za rękę przez ulicę, zmierzali do domu jednego z nich w miarę szybkim krokiem.

-A znasz to? – paplał Matsuoka – Idą dwa pomidory. Jeden idzie chodnikiem, druki jezdnią. Ten, co idzie chodnikiem mówi do tamtego: „chodź, bo cię samochód rozjedzie”. Tamten go nie posłuchał. Upominał go kilka razy, w końcu samochód jechał i go rozjechał. No to wtedy ten, co szedł chodnikiem mówi: „Ej ketchup, idziemy do domu!”*. Dobre nie – zaśmiał się.

                -Tak, zabawne – odpowiedział obojętnie.

                -Wcale nie, bo się nie śmiałeś.

                -Przepraszam.

                -Nie przepraszaj, po prostu powiedź, co cię bawi, tak będzie prościej.

                -Ale ja sam nie wiem – spojrzał w niebo – Wczoraj w TV leciała bajka o rybkach. Była całkiem zabawna.

                -Rozumiem, tylko to?

                -Chyba tak.

                -Tak bardzo chciałbym, żebyś się uśmiechnął... dla mnie… - patrzył smutno w udeptany śnieg na chodniku.

                Nagle stanął przed przyjacielem i popatrzył mu głęboko w oczy. Położył mu dłonie na lodowatych policzkach, jedną w rękawiczce, drugą zupełnie nagą. Przez dłuższą chwilę tylko na niego patrzył, w końcu przybliżył się do jego twarzy i całkowicie delikatnie złączył ich usta. Obejmował swoimi wargami górna wargę Haru. To był pocałunek, zupełnie nieporadny i całkowicie niewinny. Trwał o wiele dłużej niż obojgu się wydawało, dla nich ten dotyk cudzych gorących ust był zupełnie czymś nowym, dziwnym i przyjemnym. W końcu Rin oderwał się od niego wypuścił gwałtownie powietrze, które zmieniło się błyskawicznie w parę wodną. Nanase stał nadal lekko zszokowany z szeroko otwartymi oczyma patrzył rozbity na przyjaciela. Nie rozumiał, czemu jego serduszko nagle zaczęło tak szybko walić, a całe ciało dygotało, ale nie z zimna.

                -Co to było? – zakrył sobie usta dłonią i zapytał niewyraźnie.

                -Tata tak robił mamie, kiedy była smutna, a wtedy ona się uśmiechała – odpowiedział rozbudzony, ale i przybity.

                -Rozumiem.

Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, więc, żeby pokazać koledze, że jego starania przyniosły pożądany skutek odkrył je. Podziałało na obu. Rin cieszył się bardzo z tego, że udało mu się rozweselić Haru, a Brunet z tego, że dzięki temu drugi wygląda na jeszcze bardziej szczęśliwego.   

-Zrobię wszystko dla twojego uśmiechu… - powiedział ze spokojem rudy.

*Dobry suchar nigdy nie zmoczy ;)

***
                Doszli razem pod dom Nanase. Sceneria przez całą drogę nie zmieniła się za bardzo, może tylko nieco bardziej pociemniało. Byli opatuleni od stóp do głów, czym tylko mieli najcieplejszym, czapki szaliki, kurtki dopięte pod same szyje. Jednak nie spieszyli się za bardzo, pomimo chłodu. Małe śnieżynki odbijały światło okien domów, migocząc magicznie. Chłopcy stali przez chwilę spoglądając na siebie niepewnie. Moment rozstania zbliżał się nieuchronnie. Było już bardzo ciemno i późno.
                -Dobranoc, Rin – powiedział Haru i już się odwracał.
                -Czekaj! - zatrzymał go chwytając za rękę. Ton jego głosu był niemal błagalny.
                -O co chodzi?
                -Odpowiesz mi jeszcze na jedno pytanie? – nie patrzył na rozmówcę.
                -Jasne – zamarł w oczekiwaniu.
                -Czy nienawidzisz mnie za to, że tamtego dnia skradłem twój pierwszy pocałunek?
                -Ani trochę – zbliżył się.
                -Na pewno?
                -Na pewno.
                -Wiesz – jednym pewnym ruchem czule objął go w pasie i przyciągnął, chociaż jego ręce drżały – Wtedy byłem dzieciakiem i nie wiedziałem jak to się robi prawidłowo.
                -Teraz wiesz? – wyciągnął nos z szalika i dmuchnął gorącym oddechem na przyjaciela.
                Rin przybliżył się jeszcze bardzie i oparł swoje czoło o czoło drugiego.
                -Oczywiście – odpowiedział.
                Z każdą sekundą ich twarze były coraz bliżej. Gorąco, jakie gościło teraz w ich ciałach całkowicie pozwalało na to, żeby zapomnieli o wszechobecnym gryzącym mrozie. Drżenia, za nic nie mogli opanować, choć niewywołane było ona ani wysoką ani niską temperaturą, ale zdenerwowaniem. Haruka zacisnął pięści na kurtce przyjaciela, zupełnie nie chciał go teraz wypuścić, obejmowali się i to było takie miłe.
                -Rin – wyszeptał jakby sugerująco.
                Rudy teraz przechylił głowę lekko w lewo, przez to gładził koniuszkiem swojego nosa po lodowatym policzku swojego kolegi, ogrzewając wydychanym powietrzem to miejsce, przyprawiając i jego i siebie tym samym o dreszcze.
                -Haru… - także wypowiedział szeptem jego imię.
                -Rin… - przylgnął do niego jeszcze mocniej.
                -Haru… – tym razem to było już ledwo słyszalne.
                Dręczące uczucie w okolicy żołądka nie dawało spokoju, pchało do działania. Matsuoka z całych sił teraz przytulił do siebie drugiego a potem powolutku poruszył głową, tak, aby swoimi ustami trafić na jego. Delikatnie, ale i pewnie złączył ich gorące, spragnione wargi. Nierówny oddech, ciepło drugiego ciała sprawiło, że brunet rozchylił lekko swoje usta pozwalając na to, aby język rudego znalazł się między nimi. Smakowali tą chwilę polowi i bez przemyślenia. Tym razem nie było to tak niewinne i spontaniczne jak wtedy. Ich języki dotykały się pożądliwie, ale zarazem i delikatnie, jeden muskał drugiego, usta, co chwila złączały się i rozłączały. Haru drżał i obejmował przyjaciela, Rin lękliwie, jakby bojąc się, że go utraci, przyciskał go coraz mocniej do siebie. Śnieg sypał się maleńkimi płatkami na ich ciała. A oni stali obejmując i całując się w mglistym świetle ulicznej lampy, zupełnie zatraceni w bliskości z ta drugą osobą.  

                KONIEC
Podobało się?
Jeśli tak to dziękuję za przeczytanie.

Jeszcze raz pragnę życzyć Wam wszystkim Zdrowych i pogodnych świąt i do przeczytania w sylwestra!
               


               
               

 


5 komentarzy:

  1. Moja reakacja: '' Kurwa, ale uroczo '' Czytalam juz tyle opowiadan yaoi, a nie pomyslalam o tej parze o.O No ale wyszlo slodko. Jak ja to z kolezanka bym powiedziala ''Ale kowal'' (czt. Ale kawaii xD)
    rozdzial slodki i czekam na nowe opo

    Pozdrawiam,
    Demon

    OdpowiedzUsuń
  2. Co? Już? Koniec? T^T Piękne, cudowne, wspaniały pomysł, żeby łączyć przeszłość z teraźniejszością i urocze i piękne i no! Chcę więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie mam pojęcia czemu ale nie pokazało mi sie ze jest notka Q.Q dlatego przeczytałam ja dopiero teraz...
    Strasznie się cieszę że wybrałaś akurat ten paring z Free bo nie mogłam nigdzie nic dobrego znaleźć odkąd skończyłam to anime :) teraz jestem szczęśliwa XD Mimo ze śniegu nie ma za oknem i raczej bardziej to u mnie przypomina wiosnę niż zimę to dzięki temu shocikowi poczułam taki przyjemny zimowy klimacik którego mi strasznie w tym roku brakowało, dziękuję~!!!
    No cóż to teraz lecę do D.Gray Man'a XD jednak dobrze mieć zaległości, więcej do czytania~! Weny~!

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwwwwww to było słodkie, cudowne, boooskie ! :D Jestem świeżo po Free i sama chciałam napisać jakieś RinHaru :3 Przepięknie opisałaś ich przeszłość, uczucie między nimi, którego sami do końca nie rozumieją :3 Pozdrawiam i życzę duuużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzisiaj zaczęłam czytać ten blog. To opowiadanko przeczytałam jako pierwsze bo uwielbiam paring Rin x Haruka. A co do tego oowiadania jest takie słodkie. Superaśne. Mam nadzieję że napiszesz jeszcze jakieś opowiadanie z tym paringiem. No dobra tyle wystarczy. Lecę czytać inne. ;D ~ハイブ

    OdpowiedzUsuń