Na wstępie przepraszam, wszystkich tych, których blogi zazwyczaj czytam, ale teraz nie komentuję, a w wszystko z powodu mojego licencjatu. Pisać trzeba Nie? Muszę wziąć się za pisanie pracy na poważnie, dlatego teraz notki będę dodawać jeszcze rzadziej, wybaczcie, ale jak już się obronię, to wszystko powróci do normy! Obiecuję!
A teraz co do tego opowiadania, to jest ostatnia część tego opowiadania, chociaż w moim życiu ostatnio działo się nie ciekawie, to jakoś udało mi się dokończyć to opowiadanie.
Oczywiście dziękują niezmiennie za komentarze.
Dziś już przechodzimy do rzeczy.
„Jak pech, to pech” C. D.
Czas: 18.04
Miejsce: Edo, Bar
Był wykończony, doszczętnie, nie
tyle fizycznie, co psychicznie. Dzisiejszy dzień był jednym z najgorszych w
jego życiu. Miał ochotę położyć się i już nie wstać. Lecz było nadal za
wcześnie poza tym, nie liczył na to, że uda mu się zasnąć. W tej chwili pragnął
śmierci.
Wgramolił się do jednego ze
swoich ulubionych barów. Rozejrzał się ostrożnie, czy aby zupełnym przypadkiem,
przy barze, albo jednym ze stolików nie siedzi jakiś mężczyzna przebrany za
kobietę. Był zmuszony wyłączyć telefon, tak do niego wydzwaniali, a także się
ukrywać, bo jakimś cudem, widzieli jego zdjęcie. Doczłapał się do stolika na
tyle odosobnionego, aby mógł spokojnie złapać oddech.
-Poproszę buteleczkę
najmocniejszej sake – kiwnął na uroczą kelnerkę.
-Oczywiście proszę pana –
uśmiechnęła się do niego uwodzicielsko.
Spodobało mu się to, to był
przynajmniej dowód, że podoba się też prawdziwym kobietom. Pięknym i
delikatnym, a nie tylko wielkim owłosionym facetom w babskich ciuchach.
Po chwili jak w mgnieniu oka
pojawiły się przed nim butelka, oraz mała miseczka.
-Dziękuję – wyszczerzył zęby w
uśmiechu.
Nalał sobie pierwszą porcję i od
razu wypił. Liczył, że po alkoholu zrobi mu się o wiele lepiej i zapomni o
przykrościach, jakie spotkały go w ciągu dnia. Popijając kolejne porcje,
równocześnie rozglądał się bacznie, czy nikt podejrzany nie zechce mu dziś
przeszkodzić. Wszystkiego mógł się teraz spodziewać. Gdy buteleczka, była miej
więcej w połowie pusta ktoś wszedł do środka. Brunet automatycznie zakrztusił
się na widok tej osoby. Z resztą, samo wspomnienie o niej napawało go
nienawiścią, a najgorsze jest to, że ta osoba, też go widziała i właśnie
zmierzała w jego stronę.
-No proszę, tak wcześnie a ty już
pijesz… - powiedział spokojnie Sougo.
Nie czekając na odpowiedź, żadne
„proszę” ani „pocałuj mnie w dupę”, przysiadł się. Nie miał na sobie już
munduru Shinsengumi, ale swoje prywatne ubrania.
-Co ty tu bydlaku robisz? –
Toushi niemalże dusił go wzrokiem.
-Przyszedłem się napić po pracy –
sięgnął po naczynie, z którego niedawno pił jego przełożony.
-To moje – pacnął go w rękę.
-Oj nie bądź taki… - wzruszył
ramionami.
-Tak w ogóle to musimy poważnie
porozmawiać.
Właśnie teraz siedział przed nim
najbardziej prawdopodobny sprawca jego wszystkich nieszczęść. Miał zamiar mu
porządnie wszystko wygarnąć. Jednego był pewien – temu dzieciakowi przydałoby
się zasłużone lanie. Może wtedy by zmądrzał. Chwycił go za rękę i wyciągnął
gdzieś. Znalazł cichutki kącik i niemal rzucił go na ścianę, tak mocno, że
można przysiąc, iż cegły zagruchotały.
-Powiedź mi, za co to wszystko
było – zaczął spokojnie Hijikata.
-Niby, co? – zamrugał niewinnie.
-A te wszystkie nieszczęścia,
które mnie dziś spotkały…
-Tak, po prostu – patrzył na
niego swoimi wielkimi świecącymi oczyma, – Bo cię nie lubię…
-I, dlatego obudziłeś mnie
wybuchem wcześnie rano?
-Między innymi… Poza tym nie było
wcale tak wcześnie.
- Do tego wywaliłeś mój cały
zapas majonezu?
-Żebyś nie przytył.
-O mało mnie nie zabiłeś.
-Niechcący…
-Tą siekierę też miałeś
„niechcący” przy sobie.
-Yhym. Właśnie szedłem do lasu
rąbać drzewo.
-Ta… A po co nie powiedziałeś od
razu, że ta bomba nie jest prawdziwa.
-Po prostu – powoli odwrócił
wzrok.
-To jeszcze powiedz mi do kurwy
nędzy, dlaczego napisałeś to pieprzone ogłoszenie.
Uderzył pięścią w ścianę, tuż
obok głowy, Sougo, tak mocno, że ponownie słychać było ciche trzeszczenie, oraz
szybki oddech ich obu.
-Chciałem sprawdzić, czy byłbyś w
stanie umawiać się z facetem… – odpowiedział cicho na zadane pytanie.
Brunet mógłby przysiąc, że to
była jedyna szczera odpowiedź, jaką teraz mu udzielił. Było w tym coś
ujmującego. Dodatkowo ta prośba o pocałunek. To wszystko było zastanawiające.
-Jeśli chciałeś to sprawdzić –
przybliżył się bardziej – To trzeba było przyjść którejś nocy do mojej sypialni
– wyszeptał – Najlepiej zupełnie nago… Wślizgnąć się pod przykrycie i zobaczyć,
co bym zrobił.
Gdy tylko skończył mówić, te
wszystkie rzeczy, od których twarz młodszego stawała się coraz bardziej różowa
nachylił się jeszcze bardziej i musnął wargami jego szyję. Sougo z
przerażeniem, żeby nie pisnąć zakrył sobie usta dłonią, równocześnie odchylając
głowę w bok i dając o wiele lepszy dostęp. Natomiast Hijikata nie przestawał
pieścić jego skóry w tym miejscy a to językiem lub przyskubując ją zębami, albo
po prostu swoim gorącym oddechem.
-Przestań – powiedział
bełkotliwie pierwszy kapitan, przygryzając wewnętrzną stronę dłoni. Wolną ręką
starał się odepchnąć drugiego.
-Czemu? Chcesz tego – nie
przestawał robić, tego, co mu robił.
-Nie rób tak –teraz lekko się
skulił.
-Co się dzieje? – zapytał
ironicznie obejmując go.
-Nic.
-Boisz się… - stwierdził fakt
-Wcale nie! – zacisnął pięści na
jego rękawach, a głowę wcisnął w jego klatkę piersiową.
-Drżysz…
-Nie prawda! – zacisnął powieki
-Przyjdź, jak wydoroślejesz,
chłopczyku…
Licząc, że to wszystko, co przed
chwilą zrobił poskutkuje, chociaż na chwilę i będzie mógł odetchnąć, zostawił
go w spokoju, rozdygotanego, całkowicie zbitego z tropu. O mało nie doprowadził
go do płaczu, wiedział o tym. Sougo nigdy nie pokazywał swoich uczuć, zawsze je
tłumił w sobie, ale niezmienny był fakt, że je jednak posiadał. Rzadko pękał,
ale dziś mogło się to zdarzyć. Hijikata
postanowił już się nim nie interesować, wrócił spokojnie do swojego stolika i
nalał sobie. Wypił szybko. Jednak nie minęło pięć minut jego towarzysz powrócił
z powrotem.
-Jeszcze sobie nie darowałeś? –
zapytał zanim drugi zdążył cokolwiek powiedzieć.
Okita zacisnął pięści i usta,
cała jego postawa była lekko przygarbiona a oczy zasłonięte przez grzywkę.
-Mogę się z tobą napić…? –
wyszeptał ledwo słyszalnie.
-Wróć jak wyrosną ci włosy w
pewnych miejscach – machnął lekceważąco ręką.
-Już dawno mi wyrosły… - bąknął –
Tylko ty tego nie zauważasz.
-Posłuchaj mnie… Przepraszam, czy
mogę zapalić – zwrócił się do sąsiedniego stolika, gdy klient kiwnął głową
potwierdzająco, wyciągnął paczkę papierosów, wyjął z niej jednego i podpalił,
następnie mówił z powrotem do podwładnego – Ja wcale nie mam zamiaru zaczynać
znowu tej gadki w stylu „ja jestem dorosły, a ty nadal sikasz w pampersa”, ale
sam się o to prosisz.
-Mam stać, podczas tego całego
wykładu? – wciął się.
-Jeśli chcesz, możesz usiąść.
Skorzystał z tego przyzwolenia i
opadł tuż obok Vice Dowódcy, nie zerkając na niego nawet na chwilę.
-Powiem ci coś. Chcesz, żebym
traktował cię jak dorosłego, ale wcale się tak nie zachowujesz. Przypominasz
raczej bachora, który jest zły, bo nie dostał tego, co chciał. A ja nie mam
zamiaru całe życie cię niańczyć. Jesteś moim młodszym kolegom i podwładnym, to
oczywiste, że czuję się za ciebie odpowiedzialny, ale nie nadużywaj tego uczucia
w stosunku do siebie, bo pewnego dnia mogę stracić cierpliwość i przestać
przymykać oko na twoje wybryki i wyciągnąć poważne konsekwencje, tak, że nawet
Kondo nie będzie w stanie cię przed nimi uchronić. Nawet nie wiesz jak bardzo
mnie wkurzasz. Nikt nie potrafi mnie wyprowadzić z równowagi, tak bardzo jak
ty. Potrafisz mnie jednym słowem i gestem wyprowadzić z równowagi – pokręcił
głową.
-Skończyłeś już paplać…? –
ziewnął znudzony.
-W ogóle mnie nie słuchałeś,
draniu! – zacisnął nerwowo pięść.
-Bo pierzysz głupoty…
-Dobra tam – machnął ręką – Nie
oczekuje, że taki dzieciak jak ty mnie zrozumie…
-Rozumiem…
-Nie sądzę – otrząchnął popiół.
-Rozumiem, nienawidzę cię, tak
samo jak ty mnie.
-Mylisz się. To nie tak, ze cię
nienawidzę. Nie jestem tobą…
-Dasz mi się napić, twojego
gadania na trzeźwo nie zdzierżę.
-Proszę – wskazał na swoją
butelkę.
Okita bez słowa złapał za nią i
przechylił, wypił dużo, za dużo jak na raz.
-Łoj, łoj, uspokój się, nie będę
cię niósł…
-W razie, czego mnie tu zostaw,
nie będę ciężarem.
-Już jesteś – powiedział
rozmarzony. Skoro już tu jesteś upierdliwy bachorze, to rzeczywiście dotrzymasz
mi towarzystwa. Ja stawiam – machnął na kelnerkę.
-Na pewno nie będę ci
przeszkadzał – spojrzał na niego wymownie.
-Jak mam cię na oku, to przynajmniej
wiem, co kombinujesz, malutki…
-Jesteś dupkiem Hijikata…
-A ty idiotą – objął go
troskliwie ramieniem.
Jednak za moment puścił go, bo
nadchodziła dziewczyna z dodatkowym nakryciem i kolejną butelką. Nie zamierzał
poprzestawać dziś tylko na tym.
-Pij… - nalał młodszemu koledze.
Pili już przez dłuższy czas,
kolejne buteleczki zostawały opróżniane. Okicie coraz trudniej było utrzymać
się w sztywnym pionie, za to Hijikata stawał się coraz bardziej nachalny
-Zamierzasz mnie upić i
wykorzystać? – Sougo wypił kolejną porcję.
-Chciałbyś, co? Tak dobrze to
mieć nie będziesz.
-Kto by tam cię chciał.
-A wyobraź sobie, że sporo osób
dziś do mnie wydzwaniało. Ciekawe, przez kogo? Nie wiesz przypadkiem?
-Wyglądam na wyrocznię? –
wzruszył ramionami.
-Nie. Na pieprzonego sadystę. Na
nic więcej innego. Ty cholerny problemie. A tak na marginesie, czemu chciałeś,
żebym cię dziś pocałował?
-Tak sobie…
-Czyżby nasze ostatnie buziaki ci
się bardzo spodobały?
-Coś ty… - zarumienił się.
-Haha! Więc jednak tak.
Powiedziałem ci coś – uniósł drinka, – Jeśli chcesz się ze mną całować sam mnie
pocałuj.
-Mowy nie ma – odwrócił
gwałtownie głowę.
-Ech… Jednak na swój sposób,
jesteś bardzo uroczy… - uśmiechnął się do siebie.
-Nie jestem uroczy – sam sobie
nalał i wypił.
-Jesteś, nawet nie wiesz jak
bardzo. Chociaż zupełnie cię nie rozumiem. Czemu chciałeś sprawdzić, jak
reaguję na facetów? – położył mu rękę na kolanie.
-Bez powodu – zadrżał.
-Haha… Jakim cudem, oczekuję, że
będziesz szczery ze mną, skoro nie potrafisz być szczery sam ze sobą…? Taki
uroczy… - przesunął rękę nieco w górę.
-Hijikata… Czy ty jesteś już
pijany…?
-Lekko wcięty, chłopczyku –
ścisnął nieco jego udo.
-A! – krzyknął, ale szybko zakrył
sobie usta.
-Na swój sposób, jesteś tak
uroczy… - przysunął się.
-Ty stary zbolu! – złapał jego
rękę i wykręcił ją. – Jeszcze raz mnie dotkniesz, a wyrwę ci jaja! – wyrzucił
przez zaciśnięte zęby.
-A jeszcze dziś rano, sam
chciałeś, żebym cię całował. Tam w kącie, też jęczałeś, jak dziewczynka, a
teraz mnie odtrącasz…
-Zamknij się Hijikata!
-Sam nie wiesz, czego chcesz.
Prawda?
-Na pewno nie chcę ciebie…, Więc
sobie daruj, jesteś obleśnym staruchem. To dzisiaj, było jedynie głupim żartem,
nic więcej!
-Jesteś tego pewien? – uniósł do góry jedną brew.
-Jesteś tego pewien? – uniósł do góry jedną brew.
Nie zdążył odpowiedzieć na to pytanie,
bo ktoś im przerwał, ktoś, kto dopiero przed chwilą wszedł do baru. Był to nie,
kto inny jak kolejny okama.
-To znów to „coś” – Tousi z
przerażeniem, oblany zimnym potem i cały blady popatrzył na przybysza.
-Przepraszam… - trans podszedła
(podeszła = podszedł) niepewnie bliżej – Ty jesteś Hijikata-san? Widziałam
twoje ogłoszenie. Jesteś… - zamrugała – dość przystojnym mężczyzną.
-Aha…. Dziękuję… - przełknął
przerażony ślinę.
„O nie to znowu oni! Co tu robić?
Jak uciekać?”
-Zastanawiam się, czy… czy my
moglibyśmy? – uśmiechnęła się – Spró-bo-wać?
-Bardzo mi to pochlebia… ale…
„Co robić? Co robić?”
-Wybacz, ale wygląda na to, że
mam już kogoś.
Bez uprzedzenia złapał Sougo za
rękę przyciągnął do siebie i złączył jego i swoje usta w pocałunku. Zszokowany
Okita na początku jedynie patrzył wielkimi oczyma w niewidzialną przestrzeń
przed sobą a następnie uderzył przełożonego prosto w twarz. Wstał spojrzał na
niego z obrzydzeniem i wybiegł.
-Łoj! Sougo! Poczekaj! – ruszył
za nim.
Czas: 21:05
Miejsce: Ulica.
Było już całkiem ciemno. Uliczne
lampy oświetlały przejścia i budynki. Sougo szedł szybkim krokiem w niewiadomym
kierunku.
-Poczekaj, mały! – Hijikata biegł
za nim.
Zignorował go i przyspieszył.
-Powiedziałem: Stój! – dobiegł do
niego i chwycił za rękę.
-Zostaw mnie – szarpnął się i
nawet na niego nie spojrzał.
-O, co ci chodzi?
-O nic… - zgarbił się.
-Przecież widzę, że jednak „coś”
Pociągnął go i ustawił w świetle
lampy. Okita chcąc nie chcąc popatrzył na niego wielkimi zapłakanymi oczyma.
-Sougo ty płaczesz…? – zapytał z
troską.
-Nie cebulę obieram… - wytarł się
wolną ręką.
-Ty nie masz żadnej cebuli…
-W takim razie oczy mi się pocą…
- wycierał się coraz mocniej.
-Ale jest zimno…
-Nie słuchaj mnie, jestem pijany…
-Czemu płaczesz?
-Nie płacze – gluty zaczęły
wystawać z jego nosa.
-Przecież widzę, że tak… -
westchnął.
Wyciągnął chusteczkę i zaczął
wycierać drugiego. Młodszy po chwili wyszarpał mu ją z rąk i sam zaczął
wydmuchiwać nos.
-Proszę… - gdy skończył podał mu
ją.
-Nie… zatrzymaj ją sobie –
spojrzał z obrzydzeniem na to jak ociekała.
-Ja już tego nie potrzebuję –
rzucił gdzieś w ciemną uliczkę
-O dzięki! – odezwał się stamtąd,
Madao.
Obaj zignorowali go.
-No to, czemu beczysz jak baba? –
Toushi chwycił go za policzek i pogładził kciukiem.
-Nie chcę być zabawką w twoich
rękach… - wyszeptał.
-Więc o to chodzi… Zaiste jesteś
jeszcze dzieciakiem.
-Zaprawdę, powiadam, że ci
wpierdolę – spojrzał na niego ze swoim zwyczajnym spokojem.
Hijikata jedynie się uśmiechnął i
bez słowa złapał drugiego za ramię, przyciągnął bardzo blisko do siebie i znowu
pocałował. Na koniec objął go.
-Wracajmy, zrobiło się zimno… -
wyszeptał mu do ucha.
Położył głowę na jego ramieniu i
ukradkiem na niego spojrzał, twarz miął zaczerwieniona. Tosi podtrzymał go ręka
żeby sie mu nie osunął. Okita złapał vice jedna ręka za szyję, gdy poczuł, że
sie osuwa na podłogę. Brunet na niego spojrzał, byli teraz bardzo blisko
Czas: 22.03
Miejsce Pokój kapitana pierwszego oddziału.
Hijikata prowadził swojego
młodszego kolegę, który z biegiem czasu coraz bardziej chwiał się na nogach.
Zatrzymał się przed drzwiami do jego pokoju i rozsunął wolną ręką drzwi. I
zaciągnął młodego do środka. Położył go delikatnie na podłodze, martwiąc się,
że może się sam potknąć. Pochylił się nad nim.
„Taki uroczy…” – pomyślał,
głaszcząc jego włosy.
-Dasz sobie sam radę ze
wszystkim? – zapytał z troską w głosie i wstał.
-Zostań… - usiadł gwałtownie
złapał za rękę i spojrzał mu w oczy tymi dużymi iskrzącymi oczyma.
-Jutro pracuję – przyklęknął przy
nim znowu.
-Trudno – sam wtulił się w niego.
-Dzieciaku… - mruknął
przyciskając jego głowę do swojej klatki piersiowej.
-Zostań… - szepnął ponownie
Sougo.
-Tylko chwilkę, dobrze.
Wbił mu paznokcie w skore i
zmusiłby przybliżył jeszcze bardziej swoja głowę, teraz prawie dotykał jego ust
swoimi, on sam oddychał bardzo ciężko przez usta, rumienił się, na jego naskórku
pojawiły się maleńkie kropelki potu, przełknął ślinę, po czym znów zaczął
głośno oddychać. Starał się go pocałować. Już prawie to zrobił, ale w ostatniej chwili
się cofnął.
-Co ty robisz? - zareagował Hijikata
-Próbuje... - wbił mu tak mocno
paznokcie, ze przebił skore
-Bardzo nie udolnie - chciał go
odepchnąć
-Nie... Proszę...
-O, co?
-Ty to zrób.
-Ach... Ty dzieciaku.
Przysunął się do niego, ale tym
razem to on w ostatniej chwili zrezygnował, kapitan już całkowicie rozkrwawił
mu szyje, gdy zmuszał go by dokończył. Ich usta w końcu się spotkały. Toushi
nie mógł się powstrzymać, jego wilgotne, rozchylone wargi zachęcały go, by wsunął
mu język głębiej. Zapach jego skory, bijące od niego gorąco, to wszystko
doprowadzało Hijikate do szaleństwa, położył go delikatnie na podłodze, nie,
odrywając się od niego. Przyłożył mu rękę do brzuchu, wyczuwał bardzo szybkie
ruchy przepony, bardzo powoli zjechał ręką coraz niżej, oniemiał, nie sądził,
ze taki zwykły całus będzie w stanie tak bardzo podniecić jego młodszego kolegę.
Okita westchnął, gdy vice kapitan kilkukrotnie poruszył ręka, a potem jak gdyby
nigdy nic odsunął się od niego.
Hijikata spojrzał teraz na jego zaróżowione policzki,
nie chciał go wykorzystać, gdy on był wcięty, a szatyn kompletnie pijany.
-Jeszcze... - Sougo popatrzył na
niego zamglonym wzrokiem i wyciągnął rękę w jego kierunku
-Nie - chwycił jego rękę, a potem
ucałował go w czoło.
-Czemu?
-Bo dziś jesteś nawalony i jutro byś
tego żałował
-Jesteś głupi, za to ty będziesz
tego żałował.
-Już żałuje - cmoknął go tym
razem w usta, wstał i zanim wyszedł rzucił na niego okiem, leżał na podłodze, a
w zasadzie było chłodno, bał się się, że może się przeziębić, wiec zawrócił, wyjął
coś i go tym przykrył.
-Powinieneś się ,,tym'' zająć -
odezwał się jeszcze
-Ty też mógłbyś się tym zająć.
-Wole nie – uśmiechnął się -bo
wątpię, żebyś ty był w stanie zająć się mną.
-Kiedyś ci udowodnię, że tak.
-Haha! Kolejna gadka w stylu
,,jestem już prawdziwym mężczyzną''?
-Jestem...
-To skoro jesteś już tak dużym chłopcem,
to świetnie dasz sobie rade -rozsunął drzwi-Dobranoc.
-Dobranoc – wybełkotał.
Wyszedł pozostawiając młodego
samemu sobie. Nie minęło jednak pięć minut, gdy wrócił.
-Gdzie są kurwa moje rzeczy!? –
wydarł się na niego.
Sougo siedział na futonie prawie
rozebrany, mając na sobie jedynie górną część ubrania. Spojrzał na Toushiego
zdumiony jego ponownym przybyciem. Zamrugał kilkukrotnie.
-Co ty tu robisz? – zapytał
starając się zakryć.
-To ja się pytam gdzie zniknęły
wszystkie moje rzeczy!?
-Skąd mam wiedzieć! Wypad stąd!
Nie widzisz, co robię!? – wskazał palcem na wyjście.
-Widzę doskonale! Ale wiesz, co
to mnie obchodzi!? Gadaj skurwielu, gdzie moje rzeczy!?
-Trzeba było ich pilnować –
schylił się nieco.
-Gdzie je wywaliłeś…? – zapytał
już spokojnie siadając naprzeciwko.
-Nie ważne… Możesz wyjść? Ja
naprawdę muszę…
-Nie krępuj się – założył sobie
rękę na piersi.
-Nie mogę przy tobie… -
zaczerwienił się.
-Ja i tak tu zostaję, nie mam, na
czym spać.
-Chyba nie chcesz spać tu ze mną?
-Zgadłeś, właśnie tutaj i z tobą…
-To wyjdź, chociaż na dziesięć
minut. – zaczął już błagalnym tonem.
-Nie chce mi się – ziewnął –
Skończ w miarę szybko, chce mi się spać.
Okita spojrzał niepewnie na
drugiego. Jego ręce drżały. Widać było ze się wstydzi. Twarz miął zaróżowiona.
Hijikata niczego mu nie ułatwiał, gapił się na niego i na każdy jego
najdrobniejszy gest każdy najdrobniejszy szczegół jego delikatnego ciała,
spoglądał z wyższością na to, jak młodszy niepewien łapie za swój członek i
starając się przy okazji zakryć jak najwięcej, i porusza ręka.
-Nie zasłaniaj - powiedział
chrypliwie Toushi.
Musiał przyznać, ze ten cały
widok był uroczy, na swój sposób bardzo niewinny i oczywiście bardzo
podniecający.
-Skoro już tutaj jesteś, to mógłbyś
pomoc... - niemal wyjęczał Sougo.
-Prośże bardzo -przybliżył się.
Pocałował nachalnie młodego w
rozwarte i gorące usta. Usłyszał cichy jęk. Jeszcze bardziej go to nakręcało.
Położył swoja rękę na ręce Okity, ścisnął mocno i zaczął poruszać o wiele
szybciej.
-Hijikata - pisnął młodszy.
-To pierwszy raz, gdy ktoś cie
tam dotyka?
-Nie twój interes - zabrał swoja
dłoń.
Pozwolił, aby brunet robił to
teraz całkowicie za niego. Odchylił się trochę do tylu.
-Jednak jesteś taki słodki... - wydyszał.
-Zamknij się... – pisnął
zaciskając powieki.
-Chodź tu...
Złapał za jego głowę i znów
wcisnął mu język do ust.
Dlatego właśnie nie chciał tutaj
zostawać na dłużej. Dwóch wciętych facetów, gdzie jeden z nich jest tak uroczy
i w dodatku chętny. To się musiało tak skończyć. Hijikata odsunął się.
Wiedział, że jeśli się nie opanuje, to nie wiadomo jak daleko się posunie. Nie
chciał go wykorzystać. Nie w takim stanie, w jakim teraz się znajdują.
-Dokończ sam - położył jego rękę
w wiadomym miejscu.
-Robiłeś to lepiej...
-Nie ważne malutki, dokończ sam.
Sougo poszedł za jego rada i sam
zaczął się sobą zajmować. Coraz szybciej i szybciej, jęki i westchnienia stały się coraz czesterze.
Toushi, jednak nie mógł się
oprzeć temu, aby go przy okazji nie dotykać. Zaczął go gładzić po wewnętrznej
stronie uda, doprowadzając tym do szaleństwa swojego młodszego kolegę. „Taki
słodki” pomyślał Hijikata i znów wymusił pocałunek. W tej właśnie chwili ciąłem
jego młodszego kolegi wstrząsnął dreszcz, biała wydzielina powoli oblała jego
rękę i uda. Toushi popatrzył na jego czerwona twarz. Był w tej chwili taki
śliczny. Jak bardzo by chciał zobaczyć taki widok, będąc w nim.
-Skończyłeś już? - zapytał się,
chociaż znał odpowiedz.
-No - kiwnął lekko głową.
-Idziemy spać? - zaczął go
wycierać.
-Yhym - położył się na futonie i
wyciągnął rękę do Toushirou.
Brunet bez słowa ja chwycił.
Ułożył się obok jej właściciela i przytulił od razu jego głowę do siebie.
Jutro. Wszystko jutro. Dowie się,
gdzie są jego rzeczy, stłucze go albo coś. Da mu nauczkę. Dziś jednak chce go tulić
i zasnąć przy nim.
Pierwszy kapitan wyrwał się jeszcze na chwilkę z tak chętnie przygarniających go ramion i złożył na ustach bruneta delikatny, niemalże dziecinny pocałunek.
-Dorosłem, Hijikata... Zauważ to w końcu - powiedział bardzo cicho.
-Haha... Dzieciak... - złapał go za podbródek i też cmoknął - To nawet nie był prawdziwy pocałunek, ale spokojnie, doceniam - ucałował go jeszcze w czubek nosa.
Znów go przygarnął do siebie i objął.
-Hijikata... Ty też masz... - odezwał się ziewając Okita.
-Wiem, ale ja jestem dorosły. Dam
sobie rade. Zabawne... - Powiedział już bardziej do siebie.
-Co? - mruknął śpiąco.
- Nie ważne... - podrapał go
czule.
„Tak płakałeś, ze nie chcesz być
moja zabawka. A nawet nie zdajesz sobie sprawy z faktu, ze przez cały dzień.,
ja nią byłem w twoich rekach. Ty mały sadysto".
KONIEC
Dziękuję za przeczytanie :*
Dobrze Miśki, teraz kilka ogłoszeń parafialnych.
1. HijiOki pojawi się za jakiś czas.
2. Kolejne opowiadanie, specjalnie na święta pojawi się... na święta... A dokładnie w wigilię. (24.12.13 [na prawdę nie muszę tego pisać]). Nie zdradzę kto to będzie. Ale spokojnie jeśli ktoś nie będzie znał parki, pojawi się intro.
3. Rozpoczynam również pisanie o kolejnej parce. Publikacja pierwszego rozdziału o nowej parce pojawi się w Sylwestra (31.12.13), natomiast intro co do tego kto to będzie i o kim pojawi się 29.12.13.
A i jeszcze jedno wyjaśnienie, żeby nie było, ja prywatnie uwielbiam facetów przebierających się za kobiety!
Przeczytałam wszystkie Twoje opowiadania HijiOki po kilkanaście razy więc pomyślałam ,że może wreszcie zostawię jakiś komentarz.
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo podoba mi się Twój styl pisania + przedstawienie podejścia Sougo do ''tych spraw''. Jako iż jest to mój ulubiony paring naprawdę się cieszę ze znalezienia tego bloga (inne historie też są ciekawe).
Mam nadzieję ,że w tym roku planujesz napisać kolejną serię z tą parką - nie mogę się doczekać ^^
Mam nadzieję, że niebawem będę miała czas, żeby napisać kolejne opowiadanie o HijiOki, tym bardziej, że w kwietniu znów będziemy mogli cieszyć się z powrotu anime.
UsuńWiec wena będzie kwitła :)
Naprawdę cieszę się, że Ci się podoba
Jestem Ci tez wdzięczna za znak, że ktos czyta to opowiadanie :)