Dacie wiarę, że to już 25 część!?
Ło matko boska, jak ten czas leci! Kto by pomyślał, że tak długo będę ciągnąć ich wspólną historię, to już prawie na książkę zagrywa.
Whohoho! Chyba się leciutko zapędziłam...
Ale nic tam... Wybaczcie autorowi, jego chore fantazje...
Ostatnio zauważyłam, że coraz więcej osób robi sobie tak zwane "przerwy" w pisaniu. Mnie też powoli zaczyna dopadać, w ten okres posuchy, jakaś lekka depresja. Też zaczęłam się zastanawiać nad małymi wakacjami. Niemniej jednak próbuję z nim walczyć z całych sił. Nie poddaję się i staram się pędzić do przodu!
Dziękuję oczywiście za czytanie i komentowanie :*
Dziękuję ludziom, którzy się męczą już tak długo z moimi fanaberiami.
Jestem też wdzięczna wielu osobom, za pomysły i inspirację! Ogromne Arigato!
Dobra, dobra, dziś mam dla Was ostatnią część tego opowiadania!
Zaczynamy!
"Jeśli to zazdrość" C.D.
Blondyn podążał szybko we
wskazane przez swojego pracodawcę miejsce. Chciał to zakończyć jak najszybciej.
Nie miał na te wszystkie zabawy czasu ani ochoty. Że też Tom-san potrzebował
jego pomocy akurat teraz. A właśnie miał zedrzeć z tego wyrzutka społecznego
ubrania. Nie mógł się doczekać momentu, kiedy dorwie go już w swoje ramiona i
jedno jest pewne, tak łatwo go nie wypuści.
Stanął przed wielkim budynkiem.
Dla pewności sprawdził adres. Nie pomylił się. Jego „klient” najprawdopodobniej
przebywał tutaj. Wchodząc do środka zdjął spokojnie okulary i schował je do
kieszeni. W środku zobaczył już swojego szefa. Powitał go lekkim skinięciem
głowy.
Tom widząc blondyna parsknął
cichym tłumionym śmiechem. Jego pracownik spojrzał się na niego pytającym
wzrokiem. Nie bardzo orientował się, czemu mu się tak bacznie przygląda. Nie
rozumiał tego. Dopiero po sekundzie jego mózg załapał przyczynę tego dziwnego
zachowania. Złapał się nerwowo za głowę. No tak, uzmysłowił sobie, że tak
kanalia przecież ściągnęła mu czapkę z głowy i teraz ponownie paradował przez
Tokio z różowymi włosami, w dodatku, znajomi tez go widzieli w takim stanie. To
wszystko była wina tej przeklętej wszy. W tej chwili nienawidził go tak bardzo,
ze mógłby go udusić. Nie obchodziło go już to, ze zrobił mu to przez zazdrość,
ważniejsze było, ze tak szedł po ulicy. Już teraz chciał do niego wrócić i go
najzwyczajniej w świecie zamordować.
-Shizuo, co ci się stało –
rozmyślania o śmierci jego wroga przerwał mu jego szef.
-Długa historia… - burknął
nieprzyjemnie.
-Opowiedz… - zaśmiał się pod
nosem.
-Innym razem… śpieszę się… -
zaczął rozgrzewać sobie pięści.
-No dobra! Dobra!
Wskazał palcem jedne z drzwi. Dając znak, że
to tam mają się udać. Shizuo bez słowa wykonał polecenie, stając tuż za swoim
pracodawcą, który zapukał do drzwi.
Po chwili oczekiwania uchyliły
się one nieco, a zza nich wyłonił się jakiś lekko przestraszony mężczyzna w
średnim wieku. Miał kilkudniowy zarost na twarzy i biały, brudny podkoszulek.
-W, czym mogę pomóc? – zapytał
nieśmiało.
-Oddawaj moją kasę! – prosto z
mostu wycedził szatyn.
-To pan! – wrzasnął i chciał
zatrząsnąć drzwi.
Jednak Heiwajima doskonale
wiedział jak w takiej sytuacji powinien sobie radzić, złapał za drzwi i nie
pozwolił im się zamknąć. Siłą otworzył je z powrotem, dając i sobie i Tomowi
rozgościć się w środku.
-Może napiją się panowie
herbatki… - zaczął niespokojnie gospodarz.
-Nie przyszliśmy tu popijać
herbatkę. Wiesz, że, jeśli się coś pożycza, należy to oddać? – Tanaka rozsiadł
się na pobliskim krześle.
-Tak wiem, drodzy panowie… -
coraz częściej zerkał na głowę Shizuo a kącik jego ust zaczął drgać ku górze.
-Więc, kiedy zamierzasz oddać
pieniądze? Wiesz, ze nie można z tym za długo zwlekać – przeciągnął się.
-Tak… - parsknął śmiechem –
Tylko czy mogliby państwo – starał się opanować, nie mógł – poczekać jeszcze
tydzień?
-Niby, po co? – „były” blondyn
załapał, czemu ten gość się śmieje.
-Teraz ich nie mam… - chichotał
coraz głośniej.
-Szefie, wybacz – podszedł do
mężczyzny.
Tom przyglądał się temu
wszystkiemu z kwaśną miną. Może powinien go powstrzymać, w koncu nie tak łatwo
jest odzyskać dług od trupa. Tylko nie bardzo wiedział jak mógłby stanąć
rozwścieczonemu potworowi na drodze, samemu przy tym nie uchodząc bez szwanku.
Słyszał odgłosy uderzania i łamania kości. Nie mógł na to pozwolić.
-Shizuo… wystarczy… - odezwał
się w końcu, był ignorowany – Przecież ci się spieszy! – wrzasnął.
-Ach tak… - Heiwajima spojrzał
na swoją zakrwawioną pięść. – Sorki, Tom-san, poradzisz sobie dalej?
-Z całą pewnością – zerknął na
zmasakrowanego dłużnika. Jeszcze dychał.
-To na razie, szefie… - otworzył
drzwi i wyszedł.
-To jak? – szatyn ukląkł obok
zakrwawionego mężczyzny – Oddasz dłóg? – uśmiechnął się szeroko – No chyba, że
znów chcesz się z nim spotkać…?
-Oddam! Oddam! – wrzeszczał,
starając się wstać, nie mógł, jego kości były pogruchotane.
***
Shizuo otworzył drzwi, serce waliło jak
szalone. W tej chwili targały nim dwie emocje: chęć mordu i pożądanie. Sam był
ciekawy, która z nich wygra. Nie wiedział tego. Chciał się z nim jak najszybciej
zobaczyć żeby to jak najszybciej sprawdzić. Chociaż nie przyznawał się przed
sobą, że najzwyczajniej w świecie się za nim stęsknił. W pośpiechu ściągnął
buty.
-Witaj – brunet powitał go
niemal w progu.
Przez moment tylko patrzyli
sobie głęboko w oczy. Głupia sytuacja, żaden z nich nie chciał pokazać jak
bardzo przez ten czas drugiego mu brakowało.
-Chodź do mnie.
Teraz już doskonale wiedział,
które z uczuć miało nad nim przewagę. Pragnął go. Tu i teraz. Tak bardzo, że
nie miało znaczenia, to, przez jakie męki musiał dziś z winy tego osobnika
przechodzić. Nie zamierzał z tym walczyć. Nie miał siły walczyć z samym sobą.
Nie teraz. Wyciągnął rękę do bruneta, ten z radością wpadł w jego ramiona i z
łapczywością wdychał otaczającą go woń tytoniu.
-Kim była ta kobieta? – zapytał,
nie mógł się powstrzymać, za bardzo go to męczyło.
- Przysiadła się, tylko tyle –
wplątał mu palce we włosy.
- Wyglądaliście na dobrych
znajomych i dobrze się bawiliście – zacisnął oczy, starał się mówić spokojnie,
ale na samo wspomnienie tego był wzburzony.
- Opowiadała zabawne rzeczy –
oparł swoje czoło o jego.
- Naprawdę jej wtedy nie… -
uchylił powieki.
- Przecież ci powiedziałem:
tylko ciebie i nikogo innego! – musnął swoimi jego miękkie wargi, obu przeszedł
dreszcz – Jak mogłeś się pomylić.
*
-Zamknij się! – pocałował go
namiętnie – Nie waż się więcej o tym wspominać!
- No wiesz? – podniósł go – Ja
paradowałem prawie nagi z różowymi włosami po ulicy!
-Zasłużyłeś sobie na to – złapał
się go.
-Niby jak? Czym? Nic nie
zrobiłem – przyciskał go do siebie coraz mocniej. Droczył się z nim, ale bawiło
go to wszystko – Zostałem niesłusznie oskarżony.
-Masz swoje za uszami –
wyszeptał patrząc czule na jego nowy kolor włosów.
Jeszcze nigdy tak bardzo mu się
nie podobał, jak właśnie teraz, gdy patrzył na niego z góry. Wiedział, że ten
potwór tak łatwo nie odpuści i będzie się z niego nabijał, co najmniej przez
najbliższe pół roku. Po raz pierwszy popełnił taki błąd i będzie przez to długo
cierpiał.
Blondyn znowu czuł się
wyśmienicie, spoglądał na to, jak jego wróg jest zakłopotany, całą tą sytuacją,
lecz nie tylko, dlatego. Było mu przyjemnie, bo Izaya zrobił to z zazdrości. To
było takie miłe uczucie.
- Naprawdę aż tak cię to
zabolało? – nadal się nad nim pastwił.
-Nie rozmawiajmy już o tym! –
zacisnął oczy.
- Ha ha! Dlaczego? Dobrze się
bawię.
-Ale ja nie! – irytował się.
-No dobrze, już dobrze – bez zbędnych ceregieli
przerzucił go sobie przez ramię i zaniósł do sypialni
Nie miał teraz zamiaru się z nim
droczyć. Później się nad nim poznęca, teraz chciał mu zafundować zupełnie inne
tortury. Marzył o tym już od dłuższego czasu.
Szybkim ruchem pozbył się tej jego wnerwiającej bluzy. Za każdym razem,
gdy widział ten puszek, miał ochotę biec po wiatrówkę i odstrzelić futrzaka.
Zrzucił ją z niesmakiem na podłogę, następnie zajął się jego koszulką, która o
mało, co nie została rozerwana. Słychać już było trzeszczenie materiału.
Pragnął go teraz tak bardzo, nie miał zamiaru bawić się w jakąś delikatność. To
nie było w jego stylu. Z drugiej strony wiedział jednak, że jego kochanek
potrzebuje chodź tej odrobiny czułości. Zaczął całować go po brzuchu i powoli
schodził coraz niżej i niżej. Przygryzał przy tym, co chwila jego skórę,
pozostawiając czerwone ślady, nie mógł się powstrzymać. To było silniejsze od
niego. Odsunął się i popatrzył na drugiego. Dyskretnie rozpiął mu rozporek i
zsunął spodnie.
Izaya już oddychał ciężej. Samo
to, jak blondyn go dotykał, a nawet to, z jaką pasją na niego patrzył,
rozpalało jego zmysły. Nie musieli się dziś długo bawić. Niewiele by brakowało,
a sam by zaczął prosić o kontynuację, gdyby Shizuo sam się nie domyślił i się nie
zajął. Jęknął głośno, gdy jego członek znalazł się w ustach kochanka. Tak, to
było właśnie to, czego od dłuższego czasu potrzebował. Nie wiedział ile to
mogło trwać, nie interesował się tym.
Heiwajima mógłby tak nawet cały
dzień, tylko, nie bardzo był w stanie sam się powstrzymywać. Odsunął się od
niego i spojrzał, ten się tylko do niego uśmiechnął. Zrobiło mu się gorąco, bo sam zdjął z siebie ubrania.
Przeszkadzały mu. Szczególnie spodnie. Były bardzo denerwujące. Potem w
mgnieniu oka znalazł się z powrotem przy kochanku, całując się z nim, wyczuł
językiem małą rankę na dolnej wardze, podrażnił ją językiem i wypłynęło z niej
kilka kropel krwi, zlizał ją. Nic nie mogło równać się z metalicznym smakiem
jego krwi. Może i był w tej chwili jak dzika bestia, ale chciał jej więcej
zasmakować. Bez zastanowienia dosłownie wgryzł się w jego ramię.
-Au! – wrzasnął brunet,
protestując przeciw takim działaniom.
-Wybacz – oblizał usta.
-Mógłbyś, choć trochę panować
nad sobą!?
-Nie przy tobie… - znalazł się
nad nim, opierając się rękami po obu jego stronach – Wkurzasz mnie, z każdą
minutą coraz bardziej… - znów go ugryzł, ale już mniej brutalnie – Z każdym
dniem, coraz mocniej…
-Wiem… marzysz o tym, żeby mnie
zabić… - przeczesał mu palcami różowe włosy.
-Dokładnie…
-A wiesz? Czy bardziej chce mnie
zamordować, czy posiąść?
-Na, co dzień chcę ci wypruć
flaki, ale teraz marzę o tym, żeby w końcu w ciebie wejść. – oblizał palce.
-Więc, na co czekasz… - szepnął
i wypuścił głośno powietrze, gdy wyczuł, jak palce kochanka zaczynają się
wkradać między jego pośladki – Nareszcie – przewrócił oczyma. - Ajć… Nie tak gwałtownie…
-Zdecyduj, czego chcesz…
-A bierz mnie… - wygiął się do
tyłu, gdy drugi trafił w czułe miejsce.
-Jeszcze chwileczkę… - cmoknął
go w szyję
-Już jest dobrze… - jęknął – Nie
jestem z porcelany…
-Wiem o tym… - wyciągnął palce –
Inaczej już byś nie żył.
Odwrócił go tyłem do siebie i
pogładził jego ciało, wdychał słodką woń jego skóry i metaliczną krwi.
-Czemu w tej pozycji? – Izaya
rzucił mu pytające spojrzenie przez ramię.
-Teraz nie będziesz mógł patrzeć
na swoje dzieło, gdy cię posuwam.
-Rozumiem – śmiał się.
Shizuo, teraz, gdy był już tak
blisko niego, nie potrafił się gniewać, za to, co mu zrobił. Trzymał go w
swoich ramionach i nie zamierzał puścić, a on był taki bezbronny i uroczy
zarazem. Wiedział, że znów przysporzy mu bólu, ale nie potrafił się
powstrzymać. Bez dłuższego zastanowienia wszedł w niego. Nie napotkał żadnego
oporu. Położył mu ręce na biodrach i docisnął go do siebie mocno.
Obaj powoli zaczęli zatracać się
w wzajemnej rozkoszy. Coraz mocniej i szybciej. Jęki i westchnienia wypełniały
całe pomieszczenie. Heiwajima wbił paznokcie w biodra drugiego, co sprawiło, że
Orihara z wyprostował się gwałtownie.
-Ałła… - jękną znów,
przyciskając swoje plecy do torsu blondyna.
Potwór, gdy teraz wyczuł jego
ciało tak blisko przylegające do niego, nie był w stanie się znowu powstrzymać.
Przełożył swoją rękę pod jego pachą, uniósł ją i złapał za jego gardło, zaczął
je ściskać, z każdą sekundą coraz mocniej.
Izaya wiedział, że nie może nic
zrobić. Takie zabawy były niepisaną zasadą ich dziwacznego związku. Lubił te
zabawy, ale wiedział doskonale, że wystarczy jedno jedyne potknięcie, a skończy
się to dla niego tragicznie. Wbiła paznokcie w przedramię drugiego, starając
się jakoś sobie pomóc. Zaczynało mu brakować tchu i kręcić się w głowie. Nie
mógł poprosić, żeby przestał, w tej chwili zdany był na to, że jego kochanek
się opamięta i przestanie go dusić. Chociaż podobało mu się to, ze przez ten
jeden jedyny moment mógł spojrzeć śmierci w oczy. Poczuć jej stęchły oddech na
karku. Odpłynąć na chwilę, być tak blisko tej cienkiej granicy.
Shizuo ściskał go, uwielbiał to
uczucie, gdy nad nim w ten sposób panował, chociaż w tej chwili mógł się poczuć
silniejszy od niego. Puścił go w końcu, wiedział, ze dłużej ciągnąć tego nie
może, jeśli nie chce go posłać na tamten świat.
Brunet wycieńczony złapał głośno
oddech, a następnie zaczął głośno kaszleć. Za mocno, został złapany za mocno.
Podparł się rękami i starał się uspokoić. Jednak niedane mu było zasmakować
spokoju, bo kochanek znów zaczął się w nim poruszać. Mocno, tak jak tylko on
potrafi. Izaya zacisnął rozpaczliwie ręce na skrawku łóżka.
Tak bardzo za tym tęsknili przez
ten ostatni okres. Ból, nienawiść, przyjemność, cierpienie, rozkosz – wszystkie
te uczucie zlewały się w jedno.
-Shizu-chan – wycharczał Orihara
a następnie zaczął kaszleć.
-Już? – oparł swoją głowę na
jego ramieniu i wyszeptał, nie przestawał się w nim poruszać.
-Tak… Aaa… - jęknął - Tak… tak
Shizu-chan… Aaa…
-No dobrze… - wyprostował się i
pchnął kilka razy o wiele mocniej.
Jak tylko usłyszał ten tłumione
jęk, wydobywający się z ust kochanka, i poczuł jak się na nim zaciska, także
nie był w stanie wytrzymać więcej. Uwielbiał te chwile, nawet bardziej od tych,
gdy walczyli na śmierć i życie. Słyszał kiedyś, że Francuzi nazywają orgazm
„małą śmiercią”, więc, kochał te chwile, gdy Izaya umierał w jego ramionach.
Doszli obaj prawie w tej samej chwili.
*(jajć, tu by mega pasowało: Kocham Cię!)
***
Leżeli obok siebie, Izaya bawił
się włosami kochanka, wyszukiwał miejsc, gdzie różowa farba pozostawiła
najwięcej śladów.
- Jak ty to wszystko wykombinowałeś? – zagadał
w końcu Shizuo.
-Co? - przestał się bawić.
-Tą całą porąbaną zemstę.
-Jakoś mi tak samo przyszło do
głowy.
-Dlaczego to się ku*wa nie zmywa…?
-Bo użyłem czegoś trwałego –
uśmiechnął się złośliwie – A mogłem cię ogolić na łyso….
-Byś spróbował! – wysyczał przez
zaciśnięte zęby.
-Ty mi zdemolowałeś biuro, a ja
tobie fryz. Jesteśmy kwita.
-Niech ci będzie – pstryknął go
w nosek.
Spoglądał teraz na jego
zakłopotanie i bardzo podobało mu się to co widział. Cieszył się, że nawet on
się może tak bardzo pomylić.
-Nadal nie potrafię pojąć –
Shizuo podrapał zazdrośnika po głowie – Jak mogłeś odwalić coś tak głupiego?
-Nie rozmawiajmy o tym…
-speszony chwycił poduszkę i wcisnął w nią twarz.
„Jaki on słodki. Normalnie jest
okropny i naprawdę go nienawidzę, ale bywają sytuację, gdzie ma się ochotę go
tylko przytulić. Mógłbym tak na niego patrzeć cały dzień. Taki słodki…” –
Myślał Heiwajima i mimowolnie się uśmiechał, nagle poczuł jak leci z łóżka i
ląduję na chłodnej podłodze. To właśnie jego słodziaczek go zepchnął, a sam
rozłożył się rozkosznie na samym środku.
-A nie! Jednak jesteś zwykłym
śmieciem – blondasek wstał gwałtownie.
-Ho? A, co, kiedykolwiek myślałeś
inaczej? Możesz mi robić wszystko, co tylko zechcesz, ale nigdy więcej o tym
nie wspominaj! Pewnie myślałeś, jaki to ja jestem wspaniały?
-Chyba śnisz – lekko się
zarumienił – Chciałbyś, co?
-Pewnie, ze bym chciał! Może,
gdybyś od czasu do czasu powiedział mi coś milutkiego, to nie wymyślałbym sobie
nie wiadomo, co!
-Hę? – chwycił go za ręce i
przewrócił na plecy – To teraz mam ci mówić czułe słówka?
-Wiedziałem, że co, jak co, ale
ty tego nie będziesz w stanie zrobić.
Izaya odwrócił głowę w bok, gdy Heiwajima,
zbliżał do niego swoją.
-Misiaczku… - zaczął mu szeptać
do ucha – Kochanie… - polizał go po policzku – Słoneczko… Kruszynko… Niuńciu… -
ciągnął to dalej.
Orihara słuchał tego wszystkiego
z niedowierzaniem. Trochę dziwnie mu z tym było, coś mu się wywracało w
żołądku.
-Shizu-chan, co ty? – zareagował
w końcu.
-Ha,
ha! Sam chciałeś! – wstał i podpalił sobie papierosa.
-To
było obrzydliwe.
-Co
ty nie powiesz? Ja to chyba zaraz puszczę pawia.
W
tej chwili zadzwonił telefon.
-Podasz?
– poprosił brunet.
Blondasek
rzucił mu komórkę, a sam podszedł do okna. Przyglądał się z góry temu pięknemu
miastu, które pomimo późnej pory nadal tętniło życiem. Podsłuchiwał też kochanka.
-Jasne, że żyje… Jestem tylko
lekko poobijany… Nie musisz się tak martwić… Oj, oj, bo jeszcze pomyślę, że się
we mnie zakochałaś…
W
tej chwili Shizuo posłał mu takie pełne nienawiści, ogniste spojrzenie, że aż
mu się zrobiło gorąco. Nic nie mogło się równać z tym widokiem. W ciemnym
pokoju złote tęczówki iskrzyły jak najdrogocenniejsze diamenty.
-Pogadamy
jutro – zakończył rozmowę.
-Kto to był? – podszedł do
niego.
-A, co, zazdrosny?
-Tsy… Chciałbyś!
-To
była tylko Namie – wyciągnął do niego rączki, jak małe dziecko do mamy –
Zobaczyła ten cały bajzel w biurze i zaniepokoiła się, czy wciąż żyję…
-Acha – przytulił go.
-Idziemy spać – obejmował go za
szyję i cmoknął w policzek.
-Yhym – osunął się na niego.
-Ciężki jesteś! – pisnął.
-No i?
-Weź się przesuń…
Heiwajima położył się obok i od
razu wtulił w plecy kochanka. To dziwne, ale dzisiejszy dzień uznał za udany.
KONIEC
Dziękuję za przeczytanie :*
Pewnie się zastanawiacie co bd następne? Tak, czy nie?
Już Was informuję, że... Na Halloween 31.10 pojawi się krótkie opo z nową parką (cóż nie zdradzę jaką) Dla nie zorientowanych obiecuję dodać małe intro :P. A następnie... W niedzielę, pojawi się bonus z Shizayą... A w kolejną niedzielę... Czyli 10.11... Przykro mi, żadnej notki nie będzie, z racji mojego (jeszcze nie pewnego) wyjazdu na konwent. Dlatego, jaka parka będzie opisywana jako następna dowiecie się dopiero 17.11
Co do artu, nie mogłam znaleźć nic, gdzie Shizu-chan miałby różowe włoski... a Szkoda...
Matko... wryło mnie... kompletnie nie wiem co ci napisać, a jak czytałam to sobie ułożyłam taki piękny plan
OdpowiedzUsuńPamiętam z niego tylko tyle, że boję się teraz iść na francuski ( tak uczę się tego piekielnego języka) po tym co się dowiedziałam ( to z małą śmiercią) .
Em... nic mi się nie przypomina... no to lecimy na żywioł XD
Notka świetna :3 wspaniały pomysł, ja się tam bardzo cieszę że nie było tego oklepanego "Kocham cię" bo gdzie jak dzie ale tu mi cholerni by nie pasowało
Poza tym te czułe słówka WTF??? O i jeszcze mi się mama wkurzyła na tatę i on ją przeprasza "żabciu, króliczku, kicio etc." akurat w momencie gdy czytałam ten fragment więc... no cóż wybuchnęłam śmiechem.
Ale opowiadanie było genialne... liczę że się coś jeszcze pojawi z tę parką~! a no i nie mogę się bonsiku doczekać~! Jestem też ciekawa tego Halloweenowego opka i jeśli będzie to z postaciami z jakiegoś anime... to liczę na intro.
A art jest śliczny~!
Weny~!
kurcze, to było genialne ;3 nie wiem co mam napisac. Prosze, nie ja Cię błagam, żeby Cię załamka nie wzięła, bo nie wiem jak wytrzymam bez twoich opo ;w; to było takie, takie, po prostu świetne, i te różowe włosy hahah nadal się śmieje, i zazdrośc izay'i, juz nie wiem co lepsze ;3 już nie mogę się doczekac bonusu i nowej parki ;3 weny!~ ;p;
OdpowiedzUsuń"z racji mojego (jeszcze nie pewnego) wyjazdu na konwent." A na jaki?? - kac po konwentowy trwa~~!
OdpowiedzUsuńWybieram się na B.A.K.A.
UsuńTak, wiem, że kac pokonwentowy trwa długo, długo,długo... Jakoś trzeba przeżyć z tym. He he
Prawie spaliłam dom, tak się zaczytałam~... X3
OdpowiedzUsuńBiedny dłużnik, nie sądziłam, że Shizu-chan byłby zdolny do pogruchotania komuś kości, nawet gdyby się wkurzył~... No, ale w końcu każdy widzi go inaczej. ;3
I potem to spotkanie z Izayą~! No jasne, że Iza-chan potrafi być słodki~! ;3 ...Jak mu się chce, oczywiście. X3
Poza tym... Namie martwiąca się o Izayę... Ta, prędzej o swoją pracę~! X3 W jakimkolwiek opowiadaniu bym o niej nie czytała, zawsze jest jakoś ciekawsza niż w anime~...
Jeszcze te "czułe słówka" do Izayi tak strasznie mi się podobały~! Tak jakoś dziwnie było wyobrażać je sobie w ustach Shizu, a jednak~... Takie słodkie. :33
Dobrze zrozumiałam, że to jeszcze nie koniec z tą dwójką, prawda~??? Bo strasznie mi się ich historia podoba. :3 I to tylko lepiej, że jest tego tyle, że możnaby z tego zrobić książkę~! Więcej do czytania. :33
Co do tego urlopu~... Jeśli to konieczne, to nie pisz na siłę... Ale jeśli możesz pisać dalej, to byłoby extra~! ;3 A tak a'propos wolnego, Exorcysta jeszcze wróci, nie??? Bo dawno nic nie pisał... :c
Wracając~! Było cudowne i bardzo dziękuję, że mogłam to przeczytać. :33 Życzę weny~! ;33 (I wybacz troszkę nieogarnięty komentarz, po prostu jestem zmęczona i wyrażanie myśli idzie mi trudniej...)