niedziela, 22 września 2013

Hikaru x Kaoru część 4

Ohayo!

Zanim zacznę swoje zwyczajne wywody, na początek rzecz najważniejsza.
Kochana Inu-chan, wszystkiego najlepszego z okazji Twoich urodzin!
Zdrowia, szczęścia, i weny, bo wiem, ze też piszesz! No i oczywiście czego tylko sobie jeszcze zażyczysz :3 
Wraz z Exorcistą życzymy Ci spełnienia marzeń
Ten rozdział w prezencie urodzinowym dedykuję Tobie!


A teraz odpowiedzi:

Kornelciu, tak zdaję sobie sprawę z podobieństwa tej sytuacji do Fredzia. Mi też się to kojarzyło, ale ja cholernie go lubię. Przyznam się szczerze, że jego pojawienie nieźle rozbujałoby akcję.

Inu-chan, nie nie zmieniłam bety, ale jeśli się coś zmieniło, nie wiem czy na - czy na + to może dlatego, że bardziej cisnę moja starą i sama staram się nieco mocniej.

Red Shinigami, dzięki, ze chociaż jedna osoba polubiła Yuu!

Bloodcat, dziękuję za komentarz i jeszcze raz przypominam, że mimo iż bardzo lobie czytać Wasze opinie, to i tak nie mam zamiaru zmywać głowy za to że komentuje z opóźnieniem albo wcale. Bo to wasza dobra wola.

Także dziękuję za komcie i kliknięcia reakcji :*

Ten rozdział jest nieco inny od poprzednich. Chociaż i tak idzie wyczuć ponowną nostalgię.
Dostaje od różnych ludzi ciekawe pomysły na zakończenie tego opowiadania, niektóre są całkiem interesujące O.o.

Dobra nie ważne, jak zwykle ględzę...
 A tu jeszcze jedno info: Exorcista piszę pracę konkursową i przez ten czas nie będzie dodawał zadnych postów na bloga, przez ten czas będziecie musieli się pomęczyć jedynie zemną.
Dlatego zarówno opowiadania o FT jak i Gintamie z jego udziałem nie pojawia się przez najbliższy czas.
Za wszelkie niedogodności przepraszamy

Ale, ale, ja mam tu rozdział do dodania! 
Ruszamy do ataku! Zapraszam na kolejną część!

<---POPRZEDNIA CZĘŚĆ


„Twoje…? Moje…? Nasze…?”

Dzień 3: „Nasza teraźniejszość” część 2

Tak jak się tego spodziewał, pomimo, że położył się do łóżka, a ono było bardzo wygodne, nie mógł zasnąć. Czegoś, a raczej kogoś bardzo mu brakowało. To, że nie miał swojego bliźniaka obok, było takie bolesne. Zastanawiał się, czy jemu udało się zasnąć. Pewnie tak, w końcu był spokojniejszy. Hikaru przekręcał się z boku na bok.
-Nie zasnę! Ni chuja! – patrzył w sufit.
Zerwał się z łóżka. Ustał w ciemnym pomieszczeniu, nie wiedział, co powinien ze sobą zrobić. Czemu bez niego tak bardzo się męczył? Podjął decyzje. Nic go już nie obchodziło. Szybkim krokiem podszedł do drzwi i szarpnął je. Teraz już go nie interesowało, czy się dowie o tym, że go całował, czy nie. Chciał być blisko niego i nie pozwoli, żeby było inaczej. Szarpnął drzwi nie dbając o to, czy kogoś obudzi, myśląc o tym kimś miał na myśli swojego brata. Przeszedł korytarzem i stanął przed pokojem, który od dziś zajmował Kaoru. Otworzył drzwi. Zdziwił go fakt, że w środku świeciło się światło. Myślał, że drugi także nie śpi. Podszedł bliżej łóżka. Jego bliźniak jednak spał w najlepsze. Teraz ogarnęła go lekka złość, że jemu się to udało. Przez moment myślał nad tym, żeby być tak wrednym i go obudzić, lecz zaraz przypomniał sobie, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Nie mógł okazać się w stosunku do niego tak okrutny. Chciał wyłączyć lampkę, która dawała światło i wtedy to zauważył: na stoliczku nocnym stało opakowanie tabletek nasennych. Teraz wszystko zrozumiał, drugiemu też bez niego nie było łatwo zapaść w sen, że też sam na to nie wpadł. Zgasił lampkę i delikatnie ułożył się obok brata. Od razu poczuł się lepiej doświadczając obecności drugiej osoby obok. Czasami miał wrażenie, że wraz z bratem dzielą te same myśli, a jednak od pewnego czasu nie mógł go zrozumieć. Przybliżył się teraz w jego stronę, na tyle, że mógł wdychać zapach jego skóry, dokładnie taki, jaki rozprzestrzeniał się w łazience, po jego kąpieli, cudny zapach. Słyszał jego miarowy oddech, tak, tego mu brakowało w tamtym pokoju, tego i wielu innych rzeczy mających związek z jego bratem. Zaczął się zastanawiać nad tym, czy jeśli Kaoru zwiąże się z Yuu, to czy od tego momentu będą już zawsze spali oddzielnie? Nie chciał tego. Położył rękę na biodrze brata i subtelnie przyciągnął go do siebie. Nie rozumiał, czemu myśląc o tym wszystkim czuł się tak dziwnie, tak, jakby był… zazdrosny. To było chore, przecież byli tylko braćmi, nie miał do niego żadnych praw, a do tego to by było dziwne, gdyby oni zostali parą. Przeraził się tym, jakie pomysły krążą po jego głowie. Przecież on tylko nie chciałby ktokolwiek inny spał z jego braciszkiem, dotykał go, ani całował. Rozmyślając o tym wszystkim nieświadomie wsunął rękę pod jego koszulkę i przejeżdżał opuszkami palców po jego jedwabistej skórze ba brzuchu. „Mój Kaoru. Mój!” – myślał pieszcząc go. Drugi drgnął lekko w pewnej chwili. Dopiero teraz chłopak uzmysłowił sobie, co wyrabiał i o czym rozmyślał. Zabrał rękę i odwrócił się w drugą stronę. Tej nocy więcej już go nie dotykał.
Zasnął, w końcu udało mu się zasnąć. Nie pamiętał, co mu się śniło. Obudził go jakiś hałas, coś upadło a potem grzechotało. Otworzył z wolna oczy, zobaczył jak jego brat pochyla się i szuka czegoś pod łóżkiem. Przyjrzał się jego pośladkom, bardzo zgrabnym, sam był właścicielem podobnych, ale nie mógł tego stwierdzić w stu procentach.
-Ty oszuście – ziewnął zaspany.
Teraz się na nim odegra.  Bez chwili namysłu podniósł się i chwycił bliźniaka za biodra. Wciągnął go dynamicznie powrotem na łóżko. Przewrócił go i nachylił się nad nim.
-Przecież mięliśmy spać dziś oddzielnie – Kaoru próbował się jakoś przed nim tłumaczyć.
Zauważył, że trzyma opakowanie tabletek, to pewnie one go obudziły. Co za ironia? Jemu pozwoliły zasnąć a jego obudziły.
-Mięliśmy! Mięliśmy! – Wyrwał mu opakowanie i nim potrząsnął - Ale ty oszukiwałeś.
-Wiesz, że bez ciebie nie umiem zasnąć - podniósł się do siadu.
- Ja bez ciebie też nie – Rozłożył wygodnie na brzuchu, podpierając sobie brodę rękoma. Teraz wysłucha na spokojnie, co ma do powiedzenia.
-To nie tłumaczy tego, że mnie nie posłuchałeś i tu przyszedłeś! – Podrapał się po głowie.
-Ty się naćpałeś prochami! A ja, co miąłem zrobić!? Nie mogłem spać – podniósł się. Troszkę był na niego zły.
-Też trzeba było coś wziąć – mówił obojętnie
-Jasne - przewrócił oczyma - tylko, że... – głupio mu się teraz zrobiło
-Tylko, co?
-Nie wpadłem na to... – odpowiedział mu cicho.
Jednak był od niego głupszy, na to wychodziło. Odetchnął jednak z ulgą, gdy usłyszał delikatny śmiech.
-A ty jak? Wyspany? –  Kaoru usiadł na łóżku.
-Od momentu, gdy przyszedłem tutaj. Tak – złość, jeśli można było to tak nazwać, całkowicie już mu przeszła.
-No to się cieszę.
-A ja się cieszę się, że masz dziś o wiele lepszy nastrój – podpełznął do niego i przytulił się do jego pleców.
-Przepraszam cię, że wczoraj musiałeś się tak o mnie martwić – podrapał go po włosach.
-Nie szkodzi. Najważniejsze, że już ci lepiej… Chcesz się dziś z nim spotkać? Na pewno.
Teraz, gdy są wyspani i wypoczęci, postara się go przekonać, żeby został dziś w domu.
-Tak – odsunął się od brata.
-On nie jest dla ciebie. Wiesz o tym – miał wrażenie, że zaraz się o to pokłócą.
-Jest idealny… - wstał.
-Tak ci się zdaje, po prostu nie znasz innych!
Czemu się tak złościł? Nie rozumiał tego, co się z nim dzieje, zdawał sobie sprawę, że jego bliźniak ma prawo do własnego życia, ale jednak nic chciał go nikomu oddawać.
-Nie będę tego słuchał od ciebie – machnął ręką.
-Zrobisz, co zechcesz, tylko nie przychodź do mnie po wszystkim z płaczem! –syknął do niego, może nieco za mocno. Bardziej brutalnie, niż zamierzał
-Jasne, że nie przyjdę a niby, po, co miałby to robić. Nawet gdyby coś nie wyszło i tak nie zamierzam ci wydmuchiwać nosa w rękaw. Jestem na tyle dorosły, że sam jestem w stanie sobie poradzić z własnymi uczuciami!
W tej chwili do pokoju ktoś zapukał.
-Proszę - powiedział twardo Kaoru.
-Przepraszam, że przeszkadzam – ukłoniła się młoda pokojówka, – Lecz, przyszedł list do panicza Kaoru.
-Do mnie? – podszedł i odebrał go od niej – Dziękuję, możesz odejść.
„List? Od kogo?” – Hikaru po cichu przybliżył się do brata. Zaczął czytać mu przez ramię. Nie mógł uwierzyć w to, co widział, zrobiło mu się gorąco, miał ochotę wyrwać paper i porwać go na drobne kawałeczki. Co ten cały Yuu sobie wyobrażał, za kogo się miał, myślał, że jest taki romantyczny?
-Gdzie on cię ma zamiar zabrać!? – wyrwało mu się z ust.
-Nie czyta się cudzej korespondencji – odwrócił się do niego i spojrzał dziwnie.
-Daj spokój, a jak on cię gdzieś wywiezie i zrobi ci jakąś krzywdę? – to nie tak, ze był zazdrosny, po prostu się martwił.
-Uspokój się, nic takiego się nie stanie!
-Skąd wiesz!? Nie znasz go! – chwycił go za ramiona i zmusił by popatrzył mu w oczy – Obiecaj, chociaż, że będziesz miał bezwzględnie telefon przy dupie!
-To mogę ci obiecać – zaśmiał się.
-No i jeśli cokolwiek będzie nie tak, albo jak ten kretyn zrobi coś, co nie będzie ci się podobać. To natychmiast do mnie dzwonisz a ja po ciebie lecę! – potrząsnął nim lekko.
-Nic takiego się nie stanie, ale obiecuję. I nie nazywaj go tak. Jest przecież w porządku.
-To tylko pozory, mężczyźni są już tacy, że chcą tylko jednego.
Kaoru parsknął śmiechem.
-Czy ja jestem twoją małą siostrzyczką!?
Może nie tak to miało zabrzmieć, ale jak inaczej miał dać mu do zrozumienia że się o niego martwi.
-Możesz być i moją malutką siostrzyczką, jeśli tylko będziesz bezpieczny – oparł swoje czoło o jego.
Znów miał ochotę zrobić coś dziwnego.
-Będę bezpieczny… - usłyszał te słowa i patrzył na jego usta. Coraz bardziej miał na to ochotę.
-Mam taką nadzieję – odsunął się na chwilę i cmoknął go w czółko – Teraz przepraszam, ale muszę zadzwonić i obgadać spotkanie – puścił go i zrobił kilka kroków w tył, – Bo nie jestem tak uzdolniony, jak Twój Yuu, żeby napisać tak romantyczny list – ukłonił się teatralnie.
-Nie czepiaj się go! – zaśmiał się, złapał za poduszkę i rzucił nią w niego.
-Kaoru i Yuu – otworzył drzwi i schował się za nimi – zakochana para… - Wyśpiewał.
Uciekł od niego, najzwyczajniej w świecie. Lecz, gdy przypomniał sobie o pocałunku, nie widział innego wyjścia. Doskonale wiedział, że nie powinien być tak wzburzony całą tą sytuacją, ale co mógł poradzić? Dziwnie się zachowywał. Może ten facet nie był wcale taki zły, ale nie ma mowy, żeby puścił go samego. A co jeśli naprawdę mu coś zrobi. Przecież nie może na to pozwolić. Wślizgnął się do swojego pokoju i szybko odnalazł telefon. Złapał go i wykręcił numer Haruhi.
-Słucham – odezwała się zaspana.
-Przepraszam, że przeszkadzam tak wcześnie. Nastąpiła mała zmiana planów.
-To znaczy?
-Czy mogłabyś zadzwonić do Tamakiego i powiedzieć mu, że będziemy śledzić Kaoru i Yuu.
-Co proszę? – wrzasnęła przez słuchawkę.
-Błagam nie oceniaj - zacisnął powieki.
Doskonale wiedział, że zaprzepaszcza swoja szanse na spotkanie z dziewczyną, którą lubi, ale bezpieczeństwo brata było dla niego na pierwszym miejscu.
-Dlaczego to robisz? Nie możesz mu pozwolić cieszyć się szczęściem.
-Robie to, bo się o niego martwię.
-Nie sądzę.
-Naprawdę nie ma innego powodu. Błagam, jeśli chcesz iść z nami, to ubierz się tak, żeby nikt cię nie rozpoznał, Tamakiemu poleć to samo.
-Jeśli zostawiłabym was samych, kto wie, co moglibyście zmalować.
-Dziękuję… - odetchnął z ulgą – Możecie też być wcześniej, ukryć się gdzieś i dać mi znać, gdy ktoś podejrzany przyjedzie?
-„Podejrzany”?
                -Tak, ten cały, Yuu jest jakiś dziwny, nie ufam mu.
                -Rozumiem.
                W tej chwili usłyszał, jak ktoś otwiera drzwi a do środka wchodzi jego bliźniak.
-No to do zobaczenia… - pospiesznie zakończył rozmowę, jeszcze by tego brakowało, żeby się dowiedział.
-Nie musiałeś kończyć – powiedział spokojnie otwierając szafę.
No tak, teraz to sobie uświadomił, niby jak zamierza go śledzić, skoro jego bliźniak zna każde jego ubranie, jeśli chce pozostać niezauważonym, musi mieć inne ciuchy i przydałby się także jakiś kapelusz, albo czapka.
-Już myślisz, w co by się tu do niego ubrać? – wstał i podszedł bliżej.
-No… - zachichotał.
-Może najpierw zjesz śniadanie, chudzielcu – uszczypał go w bok.
-Może masz rację… - spojrzał w dół
-Jasne, że mam – złapał go za rękę i pociągnął w stronę drzwi – Tak w ogóle, to nie idź tam – zatrzymał się.
Miał już w głowie ułożony cały plan, ale mimo wszystko nadal chciał go powstrzymać.
-Znowu zaczynasz.
-On nie jest dla ciebie… - chciał mu przetłumaczyć wszystko.
-Pozwól, że ja będę o tym decydował – warknął przez zęby puszczając jego rękę.
„Spokojnie i tak nie dam cię skrzywdzić” – pomyślał wychodzą za nim.
Gdy weszli do jadalni, posiłek już na nich czekał. Hikaru zerknął na zegarek, nie miał aż tyle czasu, jakby mu się wydawało. Jeśli chce wszystko przygotować i dopiąć na ostatni guzik, musi się sprężać. W mgnieniu oka zasiadł za stołem.
-Siadaj, siadaj… - poklepał miejsce obok – Zjedz coś, bo mi jeszcze tam zasłabniesz.
-Aż tak, to ja nie jestem głodny – dosiadł się.
-Jedz! Jedz! – nałożył mu sporo ryżu.
-Tyle nie zjem! – wrzasnął widząc swoja porcję.
-Cicho siedź! – teraz nakładał sobie.
-Ale…
-Żadnego, „ale” – machnął niecierpliwie ręką.
Zabrał się za swoje śniadanie, zerknął na braciszka, który powoli zajadał własne. Chciał dla niego jak najlepiej, dlatego dziś za nim będzie wszędzie chodził. Nie może się zorientować.
-Dziękuję za posiłek! – krzyknął zrywając się z miejsca.
-Co? Już? – patrzył na niego zdezorientowany, mrugając oczami.
-Tak, muszę jeszcze coś załatwić – podbiegł jeszcze i pogładził bliźniaka po włosach.
-Co?
-Nic ważnego – wybiegł.
***
Przechadzał się po ogromnym sklepie, miał zamiar kupić coś dokładnie nie w swoim guście, pomimo, że przemiłe ekspedientki podsuwały mu ubrania, w których wyglądał naprawdę dobrze. Jednak nie o to mu chodziło.
-Chcę tą bluzę – wskazał na obszerną bluzę w sportowym stylu, na której był napis „Let’s Play”. Była na prawdę okropna.
-Nie wydaje mi się dla pana… - mówiła cicho jedna dziewczyna.
-Nie ważne – machnął ręką – do tego te jeansy – one znów wyglądały jakby były wyciągnięte z kosza na śmieci – No i jeszcze poproszę tą czarną czapkę z daszkiem. Cholera – syknął po raz kolejny odrzucając połączenie od brata.
Sprzedawczynie nie były zadowolone z jego wyboru, ale co miały zrobić „klient, nasz pan”. Podały mu to, o co prosił.
-Zapraszamy ponownie – odpowiedziały mu przy kasie.
-Dziękuję – zabrał torby i szybkim krokiem wyszedł ze sklepu.
Po raz kolejny jego bliźniak próbował się teraz do niego dodzwonić. Nie mógł teraz z nim rozmawiać, nie miał na to czasu w końcu właśnie teraz do niego leciał. Tak bardzo chciał się z nim jeszcze zobaczyć przed tym jak pojedzie na swoja pierwsza randkę. Przeczuwał, ze może się denerwować, dlatego chciałby go jakoś uspokoić, to, że zaczął spotykać się z Yuu nie było mu na rękę, ale przecież zrobiłby dla niego wszystko. Chce by był szczęśliwy, chociażby z tym mężczyzna, czy z jakąś kobieta, z kimkolwiek, byle było mu z tym kimś dobrze, byle czul się doceniany i był dla tej osoby najważniejszą osoba.
-Tak jak jest dla mnie - zatrzymał się i uśmiechnął.
Przechodził właśnie obok kwiaciarni. Spojrzał na kolorowe wiązanki i śliczne ozdoby. Pomyślał, ze jego brat na pewno będzie sie zastanawiał, dokąd musiał wyjść, dlatego lepiej będzie, jeśli miął, co, jakiś przedmiot, którym będzie mógł go zmylić. W razie, czego powie mu, ze wyszedł kupić coś dla Haruhi.
***
Wszedł szybkim krokiem do pokoju. To był także jego pokój, nie pukał, chociaż mógłby to zrobić, zwłaszcza teraz, gdy zobaczył jak jego braciszek się przestraszył. Widział jego pełne strachu oczy i trzęsące się ręce, wyglądał jakby zobaczył przed chwilą ducha.  Nawet nie spodziewał się się, ze tak to wszystko przeżywał. Najchętniej okryłby go czymś, przytulił i nigdzie nie wypuszczał.
-Wszystko w porządku? – zapytał, także zaczynając się denerwować.
-Tak – odpowiedział, zaciskając pięść na koszulce
-Nie wydaje mi się?
Odłożył ostrożnie trzymany bukiet na łóżko i podbiegł do niego zaniepokojony. Teraz najważniejszy był jego brat. Przyjrzał się się mu. Wyglądał teraz na prawdę świetnie, aż poczuł się dziwnie, tak nachalnie mu się przyglądając. Kaoru zawsze był śliczny, ale teraz miął taka ochotę wlepiać w niego wzrok, jak nigdy
-Przestraszyłem się, tylko jak tu wszedłeś… - drugi drżał lekko.
-I tylko, dlatego? – wyciągnął rękę w jego kierunku. Chciał go objąć.
-Tak… - odsunął się niespodziewanie i uśmiechnął.
-No nie mów, że się denerwujesz? – także się uśmiechnął, żeby dodać mu otuchy
-Dokładnie…
znów starał się go przekonać.
-Błagam… - przewrócił oczyma.
-Tak wiem, zrobisz, co tylko zechcesz – złapał go za ręce, nie pozwoli mu sie wyrwać. – Pięknie wyglądasz… Za pięknie, jak dla niego.
-Hikaru… - popatrzył na niego złośliwie.
-Wiem, wiem. Wyglądasz naprawdę ślicznie – popatrzył na niego czule. Na pewno mu się spodobasz…
Dlaczego tak bardzo chciał w tej chwili, żeby to dla niego sie tak wystroił.
-Dziękuję, ale myślisz, że mogę tak iść – spojrzał nerwowo na zegarek.
-Wolałbym, żebyś założył coś, w czym nie wyglądasz tak dobrze, ale skoro chcesz iść w tym, nie ma sprawy. Ech… Gdybyś był dziewczyną, sprawa byłaby prostsza, kazałbym Ci założył długą spódnicę do kostek i golf, żeby wszystko zakrywał…
-Na szczęście jestem chłopakiem i nie możesz mi kazać zrobić nic takiego.
-Wiem… - uśmiechnął się krzywo.
Wyglądał ZA dobrze. ‘Nagle rozległ się dźwięk SMS-a. Hikaru odsunął się od brata i Wyciągnął telefon. Odblokował go i przeczytał wiadomość: „obiekt zbliża się do celu”, zerknął na nadawcę. No tak, Tamaki. Wiedział doskonale, o co blondynowi chodziło. Spojrzał na brata. Czy powinien go jeszcze przekonywać by się nigdzie nie wybierał? Czy lepiej zostawić go już w spokoju?
Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę - odpowiedział spokojnie Kaoru.
-Paniczu Kaoru, ma pan gościa – taktownie powiedziała pokojówka.
-To pewnie Yuu – spojrzał na brata – A ty, o której się wybierasz?
-Chwilę po tobie – oplótł go w talii – Udanej zabawy.
-Tobie również…
Brat wtulił sie w niego, to było takie przyjemne. Nie chciał go wypuścić. To był jego braciszek, jego rodzina, czasem miął wrażenie, ze jedyna, jaka miął. Przycisnął go mocniej do siebie, gdy bliźniak próbował się od niego odsunąć. Wdychał jego słodki zapach muskając nosem jego ramie.
-Uważaj na siebie – szepnął i pocałował lekko bliźniaka w szyję.
Odsunął sie od niego gwałtownie. Zrobił to odruchowo, sam nie wiedział jak to wyszło, po prostu miął na to ochotę i jak gdyby nigdy nic to uczynił, jakby nie było to nic niezwykłego. Jednak to było dziwne, bracia tak nie robią.
-Do zobaczenia… - rzucił Kaoru wychodząc.
***
Biegł już do Tamakiego.
-Szybciej! - rzucił do niego chłopak otwierając drzwi od taksówki - Bo ich zgubimy!
-Wiem - złapał torbę pozostawiona wcześniej w krzakach.
-Za tym samochodem! - krzyknął do kierowcy jak tylko rudy znalazł sie w środku.
Hikaru odetchnął z ulga, gdy samochód ruszył. Przyjrzał się reszcie. Blondyn miął na sobie czarną kurtke i ciemne jeansy, do tego czarne okulary a dziewczyna zwykła, prosta granatowa sukienkę z narzuconym na to szarym sweterkiem.
-Agencie Hitachiin - Suoh pokręcił głowa z dezaprobata.
-„Agencie”? - cala reszta aż podskoczyła.
-Tak, jak mogłeś się nie przygotować?
-Przygotowałem się - podniósł torbę do góry.
-Nie sadze. Oboje jesteście nieprzygotowani - założył ręce na piersi.
-Co masz na myśli?
-Nie macie najważniejszego - schylił się i szukał czegoś - Nie macie... Okularów! - wyciągnął skądś dwie pary.
-To nie jest najważniejsze! - oboje wrzasnęli na niego.
-Milczcie! Ja tu dowodzę – powiedział władczo.
-Dajmy mu się pobawić - Haruhi nachyliła się do rudego - Widać ma niezły ubaw.
-No, martwię się tylko, czy nas tym nie wyda - zerknął na niego ukradkiem.
-Musimy go pilnować - także rzuciła na niego okiem.
Samochód zatrzymał się. Niestety przed elegancka restauracją. Hikaru spojrzał na siebie, ani te ubrania, ani te, które miął przygotowane nie nadawały się do tego, żeby mógł tam wejść.
-Cholera - syknął.
-Nie lękajcie się! - wydawało się, ze Tamaki niemal lśnił. Znów wyciągnął nie wiadomo skąd ubrania i peruki - Wy jesteście amatorami, ale ja jestem przygotowany!
***
-Pod peruka mnie swędzi - pożalił się Hikaru, gdy wchodzili do restauracji.
Obaj z Tamakim ubrani byli w garnitury, mieli też pozmieniane kolory włosów, on był teraz blondynem o krótkich włosach a jego kolega miął kruczo-czarne dłuższe niż zazwyczaj włosy. Bardzo także podobała mu sie Haruhi odstawiona w zielona elegancka sukienkę, podobnie do niego była teraz blondynką. Miała długie loki, świetnie komponowały się z tą kreacja. Otworzył usta, żeby ją pochwalić, ale zamilkł, gdy zobaczył swojego brata siedzącego z Yuu. Przystanął. Wyglądali razem tak dobrze, uśmiechali się do siebie i wyglądało na to, ze się nieźle dogadują. Poczuł się zazdrosny, że to nie on siedzi teraz obok niego.
-Nie gap się tak, bo nas zdemaskują - blondyn dal mu kuksańca w bok.
-Wiem - otrząsnął się.
-Chodź - pociągnął go za łokieć do stolika na drugim końcu sali.
Cala trojka usiadła do stolika. Gdy tylko dostali karty, zasłonili się nimi.
-Zamówmy coś, wyglądajmy naturalnie - szepnął „przywódca”.
Tak jak postanowili zrobili, starając się nie zwracać na siebie uwagi.
-Yuu wygląda na całkiem miłego - powiedziała łagodni Haruhi przyglądając się parce.
-Chyba żartujesz.
 Hikaru ścisnął widelec. Nie mógł zrozumieć jak mogła uznać go za kogoś miłego, skoro on miał go za jakiegoś cholernego dupka, w najlepszym przypadku za wilka w owczej skórze.
-Wcale nie. Wydaje mi się, ze dba o Kaoru.
-Tylko, dlatego, ze chce się dobrać do jego majtek - chciał krzyknąć, ale się powstrzymał.
-Daj spokój - Haruhi położyła mu rękę na ramieniu, żeby go uspokoić - Spójrz na nich - wskazała na nich wzrokiem - Zobacz jak on na niego patrzy. Nie wiem, dlaczego jesteś na niego tak cięty, ale nie masz powodu. Nie skrzywdzi go.
-Poza tym jest całkiem przystojny - wtrącił się do rozmowy Suoh - Może Kaoru mógłby go namówić, żeby przyłączył się do naszego klubu?
-Co proszę? - zacisnął pięści na obrusie.
-Jest idealny: wygląda jak model, elegancki, ma świetny uśmiech i niezwykłą prezencję... Czego chcieć więcej? Już nawet mam plan. Posłuchajcie tego - podniósł palec do góry - Kaoru znajduje swoja prawdziwa miłość!
„Prawdziwa miłość!?”
-... Zaczyna się z nim spotykać, pozostawia brata samego na rzecz swojego nowego kochanka a wtedy Hikaru zostaje odrzucony i zostaje sam
„Sam!?”
-…No i wtedy dziewczyny będą musiały cię pocieszać. To genialne! – cieszył się swoim fenomenalnym planem.
-Nie będę grał odrzuconego! - złapał chłopaka za krawat i zaczął go dusić - Nie ma takiej opcji!
Nawet nie zauważył, ze zaczął go ściskać bardzo mocno. Białka oczu Tamakiego zaczęły się wywracać i blondyn zaczął dziwnie charczeć.
Teraz spojrzał na brata i na to jak drugi całuje go właśnie w czółko. „Co on wyprawia, co on robi mojemu braciszkowi, czemu mu to robi?”, a potem dodatkowo ten koleś nachylił się do jego ust. Tego już było za wiele. Do tej pory uważał, że nikt inny nie może z nim robić takich rzeczy, że to nigdy nie może mieć miejsca, że to coś nierealnego, niczym z koszmaru. Z wrażenie puścił swojego szefa i patrzył na swojego bliźniaka z otworzonymi ustami. To było takie dziwne, obserwować go w takiej sytuacji. Dlaczego tak bardzo bolało go serce? To było dla niego bardzo trudne. Myśl, ze ktoś mu go odbiera a on może się jedynie bezradnie temu przyglądać.
Nie mógł się dłużej na to patrzeć. Odwrócił wzrok, a Tamaki zaczął głośno kaszleć.
-Nie się panu nie stało, czy to nasza wina, jeśli tak, to przepraszamy - kelner zainteresował się jego stanem
-To nic takiego, nasz przyjaciel ma jedynie astmę - dziewczyna załagodziła sytuacje – Wychodzą! - pisnęła do towarzyszy
Wybiegli z restauracji, nie prósząc nawet o rachunek, pozostawiając tylko pieniądze na stole, mili nadzieje, że wystarczającą kwotę, ale nie mogli ryzykować i ich zgubić. Kolejnym miejscem, do którego za nimi przyjechali było wesołe miasteczko. Teraz dopiero Hikaru mógł się przebrać w swoje zakupione wcześniej ubrania.
-Nie straciliście ich z oczu – upewnił się pytając o to towarzyszy, gdy wyszedł z łazienki.
-Spokojnie, agencie – Tamaki poprawił sobie okulary – Rozmawiasz ze specem.
-Tak, to gdzie oni są? – zapytała Haruhi.
-Zgubiłem ich… Ale to było częścią mojego planu - odpowiedział pewnie.
-Co!? – Rudy aż kipiał ze złości, złapał kolegę za ramiona i zaczął nim niemiłosiernie potrząsać – Jak mogłeś zostawić mojego słodkiego, niewinnego braciszka z tą napaloną bestią. Kto wie, co on mu może zrobić!? – Teraz przytulił się do jego blond czupryny, teraz dusząc.
Oczyma wyobraźni widział już najgorsze scenariusze, jak z jego ukochanego Kaoru zrywane są ubrania, jak biedaczek jest związywany, raniony, bity i nic nie może zrobić, albo jak jest teraz wpakowany do jakiejś ciemnej, zimnej, wilgotnej piwnicy i także nie może się wydostać. Albo jak leży przywiązany do łóżka w jakimś luksusowym hotelu, gdzie nikt o nic nie pyta, a potem ten zboczeniec dobiera się do niego przy użyciu jakichś dziwnych zabawek.
-Mój biedny Kaoru… - mruknął, mając już łzy w oczach.
-Są! – Haruchi pociągnęła go za rękaw – Uspokój się.
Także ich spostrzegł, nie wyglądało na to, że jego brat jest w niebezpieczeństwie, ale o zgrozo, Yuu trzymał go za rękę. No nie, jak oni tak mogli, w miejscu publicznym!?
-A to drań! – rudy coraz mocniej ściskał przyjaciela.
-Udusisz go! – dziewczyna próbowała go ratować.
-Sorki – puścił go, nie zwracając nawet uwagi na jego stan i bez słowa ruszył śledzić parę.
 oszalałeś dzisiaj! – tym razem to blondyn złapał go i pociągnął do tyłu.
-O, co ci chodzi!? – chciał się wyrwać.
-Jeśli będziesz szedł za nimi tak blisko, na bank nas rozpoznają
                Z bólem przyznał mu rację. Musiał trzymać się na pewną odległość, ale do tej chwili Hitachiin nie spuszczał drugiego z oczu nawet na chwilę. Bał się, że jeśli to zrobi, może się mu stać coś złego, a przynajmniej tak to sobie tłumaczył. Bo tak naprawdę nie mógł znieść tego, że jego brat tak dobrze dogadywał się z tym człowiekiem. Już dawno nie widział go w tak dobrym nastroju. Żałował, że sam nie potrafił go do takiego stanu doprowadzić. Chciał móc znów codziennie widzieć jego radosny uśmiech, a zamiast tego nie potrafił zrozumieć, co się ostatnimi czasy z nim działo. Był zazdrosny, o to, że ktoś zupełnie obcy potrafił go tak rozpromienić.
                Ruszyli za nimi na kolejkę górską, siadając dwa wagoniki za nimi, żeby się nie zorientowali, że są śledzeni.
                -Zaraz ruszamy – powiedział Hikaru trzymając się barierki i wlepiając oczy w osoby siedzące daleko przed sobą.
                -Nie rozumiem, czumu nie mogliśmy ich śledzić z daleka? – zapytał Tamaki, cały się trzęsąc.
                -No, bo! – nie wiedział, co ma odpowiedzieć – Tak trzeba.
                -Równie dobrze mogliśmy to robić z dołu – był niemalże zielony na twarzy.
                -Powodzenia chłopaki – brunetka machała im stojąc pod kolejką.
                -Ratuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuj! – wrzasnął blondyn, gdy wszystko ruszyło.
                Kolejka jechała bardzo szybko, cały czas wirowała, gdy wjeżdżała na wzniesienie nogi robiły się jak z waty, a gdy znów opadała pędem w dół obiad stawał niemal w gardle, dookoła słychać było piski i wrzaski, ktoś się, bał, ktoś inny śmiał się głośno.
                -To koniec…. – powiedział opadając z ulgą Suoh, gdy cały mechanizm się zatrzymał.
                Hitachiin wysiadł mając nieco drżące nogi, był zły, że przez to całe zamieszanie, znów stracił brata i Yuu z oczy. Rozejrzał się po otoczeniu. Miał szczęście, że od razu ich wyłapał: Kaoru siedział na ławce, a drugi się nad nim pochylał. Podszedł bliżej i ukrył się za stojącym automatem. Teraz mógł usłyszeć, o czym rozmawiając, tym bardziej, że jego bliźniak nie wyglądał za dobrze
-Wszystko w porządku? - mówił szatyn.
Z przykrością musiał stwierdzić, ze troska w glosie nie była udawana.
-Tak zaraz mi przejdzie - wyciągnął rękę, która zaraz została ujęta.
Tak bardzo chciałby w tej chwili być przy nim. Wspomóc. Pocieszyć. Przytulic. Niestety nie mógł, był przy nim ktoś inny.
-Spokojnie - gładził go po ręce - oddychaj. Już cie więcej nigdzie nie zaciągnę. Chcesz wody?
-Jeśli mógłbym?
-Poczekaj tu chwilkę, zaraz wrócę.
Widział jak Semozuka odchodzi od niego, po coś. Jego braciszek został teraz sam. Miął wielka ochotę do niego teraz podejść, tylko, ze wtedy wszystko by się wydało. Widział, jak wyciąga telefon I gapi się w wyświetlacz. Sam ukryty za automatem, złapał się za kieszeń, w której trzymał swoja komórkę. „Zadzwoń, zadzwoń do mnie. Powiedz, żebym po ciebie przyjechał. Zaraz się zjawie. Obiecuje. Zadzwoń”. Kaoru jakby się przez chwile zawahał się a następnie schował telefon z powrotem. Nie zadzwonił.
-Już jestem - jego towarzysz wyrośl nagle jak z pod ziemi - Proszę - podął mu butelkę wody.
-Dziękuje - odebrał ją, odkręcił i napił się trochę - Już mi nieco lepiej, przepraszam.
-Nie spiesz się, mamy czas - usiadł obok i położył mu rękę na kolanie.
-Przepraszam... - oparł głowę na jego ramieniu.
-Nie masz, za co. Daj spokój - mówił bardzo łagodnie.
Strasznie mu się na to patrzyło. Yuu był obcym człowiekiem, a mimo wszystko Kaoru mu w jakiś sposób ufał. Gdy spoglądał, na te wszystkie czule gesty, robiło mu się niedobrze, coś przygniatało go w okolicach mostka. Nie chciałby ktokolwiek inny był tak blisko z JEGO braciszkiem.
***
Poszlajali się za nimi w trójkę, aż zaczęło robić się ciemniej I chłodniej. Wszyscy oprócz najbardziej zainteresowanego mieli serdecznie dosyć chodzenia za nimi cały dzień.
-Wiecie chłopaki… Nie zróbcie nic głupiego, ale ja to już się chyba zwijam do domu – powiedziała Haruhi, obejmując się rękami.
-Zimno ci?
                Hitachiin podniósł na nią wzrok. No tak, jak mógł o niej nie pomyśleć, na pewno jest zmęczona po tej całej wyprawie, skarcił się za to, że myśl o bracie zaabsorbowały jego całą uwagę i nie zainteresował się tym, w jakim stanie jest dziewczyna, która mu się podoba. Skoro to on ja tutaj zaprosił, powinien poświęcać jej więcej uwagi.  Podniósł nieco swoja bluzę, żeby ją ściągnąć. Nie zdążył jednak.
                -Teraz lepiej, prawda? – Suoh zarzucił dziewczynie swoją kurtkę na ramiona i obdarzył ją swoim szczerym uśmiechem.
                -Tak, dziękuję - odwzajemniła uśmiech..
                Hikaru nie był w stanie nic już na to odpowiedzieć. Znów mógł się tylko przyglądać, jak ktoś odbiera mu coś cennego. Patrzenie na tych dwoje także było dla niego nielekkie. Westchnął ciężko. Oni też doskonale się dogadywali, jak tak dalej pójdzie, to nie będzie miał ani brata, ani dziewczyny. Rozejrzał się ponownie w poszukiwaniu tego pierwszego. Zauważył jak wchodzi razem z Yuu do nawiedzonego domu.
                -Idę za nimi – powiedział smutno do pozostałej dwójki. Chciał się od nich jak najszybciej uwolnić.
                -Idziemy za tobą – odpowiedział mu blondyn, nie rozumiejąc, że w tej chwili on chciał zostać sam.
                -Jak chcecie – wcisnął ręce do kieszeni spodni i ruszył z wolna.
                Podążał pomiędzy atrakcjami, na żadną nie zwracając większej uwagi. Było tu ciemno, właśnie tego teraz potrzebował, żeby pomyśleć. Przed i za sobą słyszał jakieś ciche wrzaski, albo salwy śmiechu, nie zwracała na nie większej uwagi. Wiedział, do jakich par należały. Był tutaj sam. Bał się, że już na zawsze zostanie sam, że wszyscy, których kocha go opuszczą.
                -Co jest dla ciebie najważniejsze – usłyszał cichy szept.
                Odwrócił się przez ramię. Zobaczył postać przypominającą anioła, tylko, ze jej poszarpana szata była cała poplamiona krwią, skrzydła połamane, a twarz trupio blada, czarne włosy w nieładzie.
                -Co jest dla ciebie najważniejsze? – postać powtórzyła pytanie.
                -Co to za pytanie?
                -Gdybyś mógł wybrać, co byś wybrał? – przybliżyła się do niego.
                -Spośród czego?
                -Swoich pragnień.
                -Nie wiem, czego chcę – spuścił wzrok.
                -Więc się nad tym zastanów, życie bez tego, co ważne, nie ma sensu – wyciągnęła z za pasa zardzewiały miecz, – Jeśli to stracisz, nie powinieneś żyć.
                -Więc muszę umrzeć – wzruszył ramionami i poszedł dalej.
                Podskoczył jak usłyszał najbardziej przerażający wrzask, jaki kiedykolwiek dane mu było słyszeć. Odwrócił sie gwałtownie, instynktownie chciał sprawdzić, co to takiego było. Zobaczył jak Haruhi prowadzi rozdygotanego I zapłakanego kolegę.
-Wy też się tego przestraszyliście - zapytał z szeroko otwartymi oczyma.
-Tak - westchnęła dziewczyna - To był on - wskazała na blondyna - przestraszył się tego ryboluda...
-Bo on... Bo on... Miął takie wielkie zęby...  - Łkał przerażony chłopak.
W tej chwili rozległ się odgłos uderzającego pioruna, tym razem to Fujioka cala sie spięła i stanęła jak zamurowana.
-Spokojnie, to tylko nagranie - rudy podszedł do niej zaniepokojony - chodźmy stad - otoczył ją ramieniem.
-Chodźmy stad! - pisnęła.
Cieszył się, ze chociażby jej może pomoc. Że jednak do czegokolwiek się jeszcze nadaje, a nie jest jedynie piątym kołem u wozu, który uczepił się kogoś I nie chce pozwolić mu odejść. Wyszli z nawiedzonego domu. Zobaczył Kaoru i Yuu śmiejących się w najlepsze. Szatyn jednak nie był taki zły, jak o nim wcześniej myślał. Chyba się do niego uprzedził.
-Wracamy do domu - szepnął do przyjaciół.
-Nie dokończyliśmy misji! - oburzył się blondyn.
-Nie była konieczna - uśmiechnął się smutno.
-Była potrzebna, tobie - dziewczyna uśmiechnęła się do niego.
Miała racje. Potrzebował tego, chciał tak bardzo się upewnić, że wszystko z jego bratem będzie w jak najlepszym porządku.  Poza tym, mimo wszystko, chciał być blisko niego. Wgramolili się do wagonika. Mechanizm ruszył, dźwigając ich leniwie do góry. Hikaru zaczął rozglądać się dookoła. Był już bardzo późny wieczór, teraz to sobie uświadomił. Czyżby zmarnował tutaj cały dzień?
-Cholera – mruknął – Nie widzę, co oni tam mogą robić…
-Pewnie się całują… - powiedziała rozmarzonym tonem brunetka.
-Całują… - zaczerwienił się powtarzając to słowo.
Przypomniał sobie znów o tym, że to on skradł pierwszego całusa swojemu bratu. Nie powinien tego robić, tak nie postępuje rodzeństwo. Sam siebie nie rozumiał, nie potrafił pojąc ani tego, czemu zrobił to tamtego poranka, ani tego, dlaczego dziś go śledzi. Chciałby przestać myśleć o tym wszystkim, powoli zaczynało go to przerastać. Wagonik zakołysał się na górze, cały świat był teraz taki ogromny.
***
-Skoro to zaczęliśmy to skończmy to, agencie – Tamaki zdjął okulary, i zawiesił je sobie na dekolcie koszulki – Idziemy za nimi.
-Daj spokój, to już bez sensu – Hitachiin stał oparty o jedno z drzew.
-Co ci się tak nagle odmieniło!? – machał rękami. Nie chciał rezygnować z zabawy.
-Przepraszam szefie i ciebie też Haruhi, że was w to wciągnąłem. Zachowywałem się jak dzieciak… - nie patrzył na nich. Nie mógł.
-Park, to jedno z najniebezpieczniejszych miejsc! Pomyśl, może go zaciągnąć w krzaki i zrobić mu „coś”.
-Nie, Yuu nie jest taki – wtrąciła brunetka.
Drgnął lekko. W zasadzie ten idiota miał rację. Przecież nie wiadomo tak na pewno, jakie ma zamiary. Niby go zaakceptował, ale nadal nie potrafił mu zaufać.
-Idziemy za nimi – odbił się od kory i ruszył po cichu przed siebie.
Nie chciał oczywiście rzucać się w oczy. Zaszedł ich z zupełnie innej strony, na całe szczęście doskonale znał to miejsce. Wiedział gdzie można się dobrze ukryć, którą drogą iść, by móc spokojnie obserwować, samemu nie zostając przy tym odkrytym. Widział, jak szatyn powoli zaczyna przytulać jego braciszka. Niestety nie słyszał, o czym rozmawiają. Postanowił podkraść się bliżej.
-Ty jesteś słodki – usłyszał strzępki rozmowy
-Znowu mnie peszysz.
-Nie przejmuj się tym.
Rozumiał, że jest świadkiem dość romantycznej scenki pomiędzy tym dwojgiem. Nie zdążył jednak głębiej rozważyć sensu tych słów bo w jednej chwili poczuł jak leci na ziemię przygnieciony czymś ciężkim. Chciał krzyknąć, ale wtedy by się wydał. Podniósł energicznie głowę, żeby sprawdzić, co się stało. Leżała na nim Suoh i obdarzał go zabójczym spojrzeniem. Chciał się na niego wydrzeć, ale tylko trzepnął go przez głowę. Ten hałas na pewno zwrócił uwagę tamtej dwójki, bo ucichli. Teraz już był pewny, że na pewno został przyłapany na gorącym uczynku. Znów usłyszał jakiś hałas, jakby syczenie czy charczenie, zwrócił swoja uwagę w tamtym kierunki. Zobaczył dwa bijące się zwierzaki.
-To tylko kotki... – powiedział spokojnie Kaoru
-Uaaa... Znów się przestraszyłem. Przepraszam. Jest troszkę niebezpiecznie, nie powinienem pozwalać mojemu Aniołkowi chodzić po takich miejscach w ciemna noc. Odprowadzę cię – powiedział Yuu
-No dobrze.
Zerwał się z miejsca. Skoro zamierzają wracać, chce być w domu przed bratem. Złapał kolegę za koszulkę i pociągnął za sobą, zgarniając po drodze Haruhi, która nie angażowała się w to całe „śledzenie”- Jako jedna jedyna rozumiała, ze ludzie potrzebują odrobiny intymności.. Kto by pomyślał, ze dwa kociaki ocalą mu skórę? Szedł trzymając dwójkę swoich przyjaciół za rękę. Wiedział, dokąd zmierzać i jak prowadzi najkrótsza droga w tamtym kierunku. Szybko znaleźli się przed jego domem.
-Ukryjemy się za bramą. Pod tamtym ogromnym filarem – powiedział do nich władczo.
-Ej, to ja kieruje akcją – oburzył się blondyn.
-To każ nam się tam ukryć.
          -Dobra: Ukrywamy się za bramą.
Pacnął się w czoło. Nie miał siły już tego komentować. To nieprawdopodobne, jak łatwo kimś manipulować. Zrobili tak jak postanowił „przywódca” Zniecierpliwieni czekali za wielkim filarem, zasłoniętym dodatkowo przez masywnego mur. Cała trójka drgnęła, gdy usłyszeli kroki. Dyskretnie wychylili głowy.
-Zdajcie sobie sprawę, z tego, ze takie podglądanie jest podłe i chyba… nielegalne – odezwała się dziewczyna.
-Wiem – powiedział spokojnie rudy.
-Dziękuje ci za dzisiaj – usłyszał jak jego brat zwraca się do Semozuki.
-To ja ci dziękuje. Powtórzmy to niebawem - ujął jego twarz w swoje dłonie - Teraz na to pozwolisz?
-Tak.
Hikaru zamarł, nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Widział jak jakiś inny mężczyzna całuje jego brata. Jak dotyka tych samych ust, które on wcześniej odważył się pocałować. W tej chwili coś się zmieniło. Gwałtownie wykonał zwrot i przylgnął plecami do ściany. Coś ścisnęło go w sercu. Przycisnął drżącą pięść do klatki piersiowej i spuścił głowę. „Co jest dla ciebie najważniejsze?” – usłyszał znów w głowie głos tego krwawego anioła. Dopiero teraz uświadomił sobie, co to było. Znał już odpowiedź. Od początku była taka sama. „Kaoru…” – odpowiedział w myślach. Widok tego jak jest całowany przez kogoś innego wszystko mu uświadomił. „Życie bez tego, co ważne, nie ma sensu. Jeśli to stracisz, nie powinieneś żyć” – przypomniał sobie dalszą kwestię. W tej chwili chciałby umrzeć, nie wolałby się nie urodzić. Teraz straci to, co jest dla niego najcenniejsze. Dlaczego przez tak długi czas był tak głupi i sam nie rozumiał własnych uczuć? Zdawał sobie sprawę z tego, ze tak nie można, że to, co czuję nie jest tym, co powinien czuć. Z całą pewnością nie powinien stwierdzić, że jest zakochany we własnym bracie. To, czego przez ten cały czas doświadczał, nie było wcale troską o niego, ale zwykłą zazdrością, zazdrością o to, ze ktoś inny jest przy jego boku. Zacisnął szczęki, nie mógł jej powstrzymać. W jednej jedynej łzie zgromadził cały swój ból i żal, a ona teraz wypłynęła z pod jego powieki, błyszcząc w świetle księżyca.
-Przez cały czas byłem zwyczajnie zazdrosny… - wyszeptał.
-Wiadomo, twój brat znalazł sobie kogoś, a ty nadal sam – z szelmowskim uśmiechem odpowiedział mu Tamaki.
-Nie… - zaczęła Haruhi widząc łzy Hikaru – To nie o to chodzi – ujęła jego dłoń.
Pokiwał jedynie głową, wycierając sobie wolną ręką mokry policzek nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa





Dziękuję za przeczytanie.

Nie ukrywam, że opowiadanie ma się ku końcowi, ostatnia część pojawi się za tydzień. 29.

4 komentarze:

  1. O... O jej... O rany~... Po tym zakończeniu trudno mi cokolwiek dobrze sformułować~! Nie wiem nawet, od czego zacząć... Dobra~... *wdech, wydech, spokój...* Więc od początku~!
    OGROMNIE dziękuję wam za życzenia~!!! :33 Miałam prawie łzy w oczach, tak mi się miło zrobiło~! :33 I dziękuję za dedykację~... Rety, do tak cudownego rozdziału~! X33 Czuję się zaszczycona~! :3
    A no właśnie, teraz na temat rozdziału~! :3 Z każdym zdaniem zbliżałam się do monitora coraz bardziej i bardziej~... Nie spodziewałam się tego, że będzie śledził Kaoru! Od samego początku nawet nie myślał o Haruhi, nic tylko Kaoru, Kaoru, Kaoru... Czy coś mu się dzieje, czy gdzieś się nie zgubił, jak się czuje, czy Yuu nie robi mu czegoś złego~... Niesamowite~! To było naprawdę cudowne~! :33 Jak zwykle dzięki twojemu stylowi wczułam się tak, że niemal nie wiedziałam, co dzieje się wokół~! Ba... Nie "niemal", tylko naprawdę nie wiedziałam~... Siedziałam, wzruszałam się, krzyczałam na Tamaki'ego, że wcale nie pomaga (To odnośnie sytuacji w restauracji~... Wybacz mi Tama-chan, byłam niesprawiedliwa, przecież ty się tak starałeś! >.< *tuli Tamaki'ego*) i razem z Hikaru z niedowierzaniem patrzyłam, jak jego brat całuje się z kim innym... (Jak to dobrze, że chociaż Haruhi rozumie sytuację...)
    W życiu nie sądziłam, że czyjeś opowiadanie o nich tak mi się spodoba! :3 I że tak się będę wzruszać... Nie umiem nawet dokładnie ująć tego, jak się czułam, czytając. To było boskie, genialne, niesamowite~! Jak zawsze cudowne~! ;3 Szkoda, że to już przedostatnia część~... Będzie mi tego brakować jak już się skończy, ale z drugiej strony~... Niech oni już będą ze sobą, niech już będą szczęśliwi~! X3 Tak się tego nie mogę doczekać~... Mam nadzieję, że nie skończysz tego smutno i że będą razem~... Trzymam kciuki i też życzę weny~! ;3
    PS: Trzymam też kciuki za Exorcystę, oby wygrał~! ;33

    OdpowiedzUsuń
  2. Tamaki jest boski XD no normalnie genialny, to całe śledzenie :D Hikaru wreszcie zdał sobie sprawę ze swoich uczuć, słodkie~! Jestem tylko ciekawa co takiego robił zakrwawiony anioł w domu strachu, bo raczej nie straszył, no ale dobra, nie wtrącam się. Szkoda ze to już przedostatnia część :( Weny życzę~! I powodzenia na tym konkursie dla Exorcysty~!

    OdpowiedzUsuń
  3. miałam rację, że ich śledzi ^.^ co nie zmienia faktu ,że się smutam T.T. Opowiadanie zajefajne, no i cóż, muszę poczekać na opowiadania Exorcysty ale wytrwam w wierze( ^.~). Inu-chan wszystkiego najlepszego z okazji urodzin kochana. Zrówka, szczęścia pomyślności i dużo pieniędzy w życiu *3* . A co do opowiadania to naprawdę fajne i czekam do 29 papatki ^3^

    OdpowiedzUsuń
  4. Drogie Panie Dziękuje za doping :)

    OdpowiedzUsuń