Od razu na wstępie zacznę od złych wiadomości:
Zawieszam działalność bloga na okres 1,5 miesiąca czyli do czerwca
Powód: inaczej za cholerę nie napiszę licencjatu
Gomene...
Lecz nie płaczcie! Za dwa tygodnie pojawi się dodatek do KagaKuro, tyle mogę dla Was zrobić.
Ponadto w czerwcu wystartuję z kontynuacją najsmutniejszego opowiadania jakie kiedykolwiek udało mi się napisać. Wiecie o jakie chodzi? Tak jakoś nie mogłam ich zostawić
Dziękuję oczywiście za czytanie i komentowanie :*
A teraz koniec ze smutnymi wieściami, zapraszam do przeczytanie ostatniej części KagaKuro, w której wszystko sie wyjaśni.
No ja mam przynajmniej taką nadzieję...
„Dwa słowa, dziewięć liter”
Tetsuya obudził się, ale powieki
miał tak ciężkie, że nie mógł, chociaż na chwilę ich uchylić. Rozdzierający
dźwięk budzika tak bardzo irytował, ale ciało nie chciało się poruszyć, był
zmęczony i cały obolały. W gardle miał sucho, skóra na twarzy go piekła i był
cały spocony. Chciał się, chociaż odkryć, bo było mu potwornie gorąco. Dzwonek nadal
nie ustawał i z każdą sekundą denerwował coraz bardziej. Jego piesek wskoczył
na łóżko i zaczął lizać go po twarzy, myśląc, ze jego pan nadal śpi. Kuroko
zmobilizował całą energię i powolnym ruchem na ślepo wziął do ręki telefon i
wyłączył alarm. To było na tyle jego wysiłku, na nic więcej nie był w stanie
się zdobyć. Zrozumiał, że jeśli chodzi o szkołę dzisiejszego dnia, to może
zapomnieć o tym, a co za tym idzie spotkanie i rozmowę z Kagamim musi przełożyć
na inny dzień. Miał gorączkę i nie był w stanie wyjść nawet z łóżka. Odczuwał
wrażenie, że w każdą jego kończynę, w każdy mięsień i w każdą kość wbijane są
igły. Nos miął zatkany i drapało go w gardle, z każda chwila było coraz gorzej.
Czul się tak źle, że nawet nie chciało mu się myśleć o tym, co się wydarzyło
wczoraj. Rozchorował się pewnie, dlatego, że wczoraj spędził za dużo czasu na
chłodzie. Teraz sobie uświadomił, że siedział tam ładnych parę godzin, ale
wtedy nie czuł zimna, a teraz było mu tak gorąco, że najchętniej rozebrałby się
do naga. Oddychał bardzo ciężko, śliny nawet nie mógł przełknąć, a tak bardzo
chciało mu się pić. Lecz jeżeli chciał przeżyć, musiał wstać. Powolutku
otworzył oczy. Światło poraziło go. Rozejrzał się mętnym wzrokiem po pokoju,
nie miął tutaj nawet butelki z jakimkolwiek soczkiem, teraz tego bardzo
żałował. Z jękiem udało mu się usiąść. Zakręciło mu sie w głowie, chwycił się
krawędzi łóżka, żeby znów nie upaść. Wstał, chwiejnie i bardzo powolnie
podszedł do kuchni. Tam zastał już swoją mamę, która stała tam zaspana, z
fryzurą roztrzepana jak u niego, gdy wstaje, trzymającą kubek kawy w reku.
Zamrugała pytająco widząc syna w takim stanie
-Dobrze się czujesz? – zapytała
łagodnie ożywiając się nieco.
-Nie bardzo – wyrzęził z siebie.
-Boli cie coś?
-Głowa, gardło i...
Wszystko...
-Pewnie złapałeś grypę – położyła
mu rękę na czole – Masz gorączkę. Wracaj do łóżka, zaraz przyniosę ci jakieś
leki, ale jak najszybciej muszę zbierać się
do pracy – zerknęła na zegarek –
Oczywiście zostajesz dziś w domu.
-Przepraszam za kłopot… –
zakręcił mu się w głowie, chwycił się rozpaczliwie szafki – Za wczoraj też.
-Daj spokój – uśmiechnęła się
szeroko – W porównaniu do dzieci moich znajomych, nie sprawiasz mi żadnych
problemów… To normalne, że zaczynasz dorastać. Mam się, czym przejmować? – teraz spojrzała na
niego poważnie.
-Nie – potrząsnął głową, co
sprawiło mu ból.
-Może uda mi się wyrwać wcześniej
z pracy...
-Jestem już duży, poradzę
sobie...
-Wiem, wiem! – poklepała go po włosach – Ale i
tak muszę zaopiekować się swoim dzieckiem. Niezależnie od tego ile ma już lat.
-Mogę dostać coś do picia?
-Oczywiście – nalała mu szklankę
wody – A teraz wracasz do łóżka, musisz się wypocić i porządnie wyspać.
-Dobrze, dziękuje – chciał się
uśmiechnąć do niej, ale nie miął na to siły.
Wrócił do swojego pokoju,
trzymając picie w ręku. Naprawdę nie chciał jeszcze bardziej martwić swoich
rodziców, ale nie tylko fizycznie czul się beznadziejnie. Jego serce nadal było
złamane, od wczoraj nic się nie zmieniło. To uczucie nadal paliło go w piersi.
Odstawił puste naczynie na szafkę i ułożył się znów na swoim łóżku. Położył się
na wznak i rozciągnął nieco. Zrobiło mu się trochę lepiej, przynajmniej nie
martwił się, że przez zawroty głowy się przewróci. Zamknął oczy. Jednak niedane
mu było odpocząć, za chwilę ktoś zapukał i do środka weszła jego matka.
-Trzymaj… – postawiła mu obok
szklanki talerzyk z kanapką i lekami.
-Dziękuję, nie trzeba było…
-Nie zapomnij zjeść i wziąć
leków. Jakbyś jeszcze czegoś potrzebował, to dzwoń, ja muszę już wychodzić.
-Dobrze, mamo. Dziękuję za
troskę.
-Masz nie wychodzić z łóżka.
Zdrowiej! – machnęła ręką i się uśmiechnęła.
Kuroko w mgnieniu oka został
znowu sam. Nie przeszkadzało mu to. Rozumiał, że jego mama dużo pracuje, w
końcu robiła to także dla niego. Przyzwyczaił się do takiego stanu rzeczy. Nie
chciał być dla niej ciężarem. Chociaż nie miał najmniejszej ochoty na jedzenie
usiadł i posłusznie zjadł to, co miał przygotowane. Zażył tabletki, i położył
się z powrotem. Nie znosił siebie za to, że jest taki słaby. Ciało i psychikę
miał w tragicznym stanie, sam zdawał sobie z tego sprawę. Nienawidził siebie za
swoją bezsilność. Nie mógł nic zrobić, ani wyznać Kagamiemu, co do niego czuje,
ani nawet zareagował, gdy zobaczył go z kimś innym, teraz nawet nie mógł sobie
poradzić z tym, co się dzieje w jego sercu.
Cały czas uciekał. Dziś też miał wrażenie, że jego choroba jest kolejną
formą tchórzostwa z jego strony. Nie potrafił stawić czoła rzeczywistości. Chyba
naprawdę był jeszcze zbyt niedojrzały na to, żeby zmierzyć się z tym, co
przynosi mu życie. Miał żal do swojego byłego chłopaka za to, co mu zrobił, ale
tylko przez to nie mógł przestać go kochać. Nadal na samą myśl o nim robi łomu
się jakoś tak inaczej. Jednak nie miało to znaczenia, widział go i
przewodniczącą. Czasem tak bywało, że jeśli ktoś go zdenerwował, życzył mu
śmierci, tak było i teraz. Najchętniej zobaczyłby tą dziewczynę z poodrywanymi
członkami i flakami wywleczonymi poza powłoki brzuszne, z wywróconymi oczyma,
tak, że widać by było tylko przekrwione białka. Jej włosy zlepione gęstniejącą
krwią i zeschniętymi ustami, które błagałyby o litość. Długo tak rozmyślał o
jej śmierci *. Gdy tak marzył o jej flakach wiszących na
płocie, zadzwonił jego telefon. Leniwie sięgnął po niego. To znowu był Taiga.
Nerwowo odrzucił połączenie. Nie miał najmniejszej ochoty z nim rozmawiać,
wiedział, że prędzej czy później będzie musiał to zrobić, ale nie dziś, nie
teraz, nie był jeszcze na to gotów. Był w takim stanie, że nie mógł nawet
mówić, poza tym nie wiedział, co miałby mu powiedzieć. Za chwilę przyszła
wiadomość. Odczytał ją.
Od: Kagami
Czemu nie ma cię w szkole?
Dlaczego się nie odzywasz?
Kuroko, co się dzieje?
Wszystko z Tobą w porządku?
Martwię się, coś się stało?
Daj znać, że wszystko z tobą porządku. Muszę to wiedzieć.
Kruszyno, odezwij się, błagam!
|
Odpowiedz do: Kagami
Żyję
|
Jego były chłopak, chociaż na
tyle zasługiwał, a raczej Tatsuye tylko na tyle było stać. Znów zachciało mu
się płakać. Jego całe ciało było rozpalone, a oczy i tak go piekły. Czuł, ze
nie mógł sobie znów pozwolić na to, żeby ponownie wylać morze łez. Zamknął
telefon i wtulił nos w poduszkę. Głowa go bolała. Tak bardzo chciałby się teraz
znaleźć w ramionach swojego ukochanego. Pomimo wszystko nadal go kochał całym
swoim sercem.
*(Psyyyyychoool! ~ dopisek beta -Wero)
***
Leżał tak nie wiedział nawet ile
godzin, ale na pewno już było mocno popołudniu. Trochę nawet spał, jednak nie
był to jednak dobry sen. Śniły mu się jakieś głupoty, nie rozumiał ich ani
trochę, większość tego, co widział w snach to były sceny krwawego mordu, trupy,
cmentarze, twarze ludzi, których nie znał o okropnych wyrazach. Gorączka
rzeczywiście była paskudną sprawą, nie lubił być chory właśnie przez takie
rzeczy. Raz tylko wyszedł do łazienki, przestraszył się własnego odbicia w
lustrze. Twarz miał zapuchniętą i całą czerwoną. Plaster na policzku
wyglądający okropnie. Włosy miał w jeszcze gorszym stanie niż zwykle. Wory pod
przekrwionymi oczami i otarty nos. Obraz nędzy i rozpaczy. Od tego jak
wyglądał, gorsze było tylko to jak się czuł. Odczuwał cały czas dziwny niepokój
i wydawało mu się, że ktoś obcy chodzi mu po pokoju, jednak, gdy tylko otwierał
oczy, nikogo nie było.
-Tetsuya-chan!
Do mieszkania wpadła jego matka,
krzycząc już od progu i od razu przybiegając do pokoju swojego syna.
-Mamo, nie krzycz proszę –
wycharczał.
-Dobrze przepraszam. Jak się
czujesz? – położyła mu rękę na czole.
-Już lepiej, trochę spałem i mnie
głowa boli… Poza tym nie tak źle…
-A tutaj? – wskazała na swoją
pierś.
Spojrzał jedynie na nią smutno i
pokręcił głową.
-To przejdzie… Z czasem będzie
lepiej…
-Chciałbym ci wierzyć – odwrócił
się tyłem do niej – Mógłbym położyć się spać?
-Jak tylko weźmiesz leki…
-Dobrze…
Mama wyszła z jego pokoju. Nie
chciał z nią rozmawiać. Nie potrafił sobie sam poradzić ze swoimi uczuciami,
innych też już nie chciał w to bardziej mieszać. Jego telefon znowu się
odezwał. Miał już dosyć tego ciągłego dobijania. Gdy będzie tego chciał sam z
nim porozmawia, ale nie teraz.
-Proszę –mam szybko wróciła
przynosząc mu wodę i tabletki.
-Dziękuję –usiadł i wziął od niej
wszystko i zażył.
-Teraz możesz już się położyć –
pogłaskała go po włosach.
Popatrzyła na niego ze szczerą
troską w oczach. Naprawdę się o niego martwiła, w końcu była jego matką, to
było oczywiste.
Ktoś zadzwonił do drzwi.
-Listonosz? – pani Kuroko wstała
i wyszła *
Tatsuya skorzystał z okazji, ze
został sam i przykrył się szczelnie, trochę męczyły go dreszcze. Liczył na to,
że odpocznie. Miał wszystkiego dość.
-Dzień dobry, nazywam się Kagami
Taiga, jestem kolegą Kuroko, zastałem go.
Zamarł słysząc ten głos, nie sądził, że jego
były tutaj przyjdzie. Chociaż w założeniu jego chłopak, nie miał zielonego
pojęcia, że już był eks. Odwrócił na chwilę głowę z przerażonym wyrazem twarzy
w stronę drzwi do swojego pokoju, a następnie wrócił do przedniej pozycji i
skamieniał.
-Oczywiście, jest chory.
Przyszedłeś go odwiedzić? – mówiła wesoło mama – Jak miło z twojej strony…
„Mamo, proszę nie” – pisnął Tetsu w duchu, nie był w stanie się z
nim teraz widzieć. Poza tym wiedział jak wygląda, nie był dziewczyną, która
mogłaby się ubrać pod tytułem „a teraz zobaczysz, co straciłeś”, ale w tak
fatalnym stanie nie chciał mu się pokazywać.
-Kochanie, masz gościa! –
rodzicielka wprowadziła rudego do pokoju – Słyszałeś?
-Tak – zakrył się bardzo
szczelnie nakryciem.
-Skoro nie jesteś sam, to
skorzystam z okazji i skoczę do sklepu. Chciałam zrobić obiad, ale w domu nic
nie ma…
„Proszę, nie zostawiaj nas sam na sam”
-Zaopiekuje się pani synem –
mówił spokojnie Taiga.
-Dobrze, to ja nie przeszkadzam,
pewnie macie sporo do przegadania. Nie będę się wtrącać w sprawy nastolatków –
minęła chwila i już jej z nimi nie było.
-Kuroko… Jak się czujesz? –
„były” chłopak zagadał do niego.
-Wyjdź stąd… – warknął krótko.
-Co, dlaczego, co się stało?
Był na niego wściekły, teraz już
nawet nie był smutny, po prostu od środka zżerał go jad. „Spotkaj sie z nim.
Zapytaj sie, o co chodziło. Wysłuchaj go spokojnie” – przypomniał sobie słowa
Aomine. Postanowił zrobić tak jak mu poradził. Jednak nadal nie chciał
pokazywać się swojemu ukochanemu w tak opłakanym stanie, zakrył się szczelnie.
Chciał go zapytać o to, co się wczoraj wydarzyło, ale tak się bał.
-Rozchorowałem się… –
odpowiedział otępiale.
-To już wiem… – przybliżył się i
chciał go odkryć.
-Zostaw! – zaraz zachrypł.
-Dobrze… -zrobił krok do tylu –
Przyniosłem ci notatki z zajęć…
-Nie chcę ich i tak robisz
straszne błędy…
„Idź już!”
-Nie, nie są moje, poprosiłem o
nie, przewodniczącą.
Tego było już za wiele. Teraz, w
takiej chwili musiał o niej wspomnieć. Kuroko wściekł się jak nigdy, znów
wszystkie emocje powróciły. Nie wytrzymał. Zerwał z siebie przykrycie, chwycił
za poduszkę i cisną nią w rudego.
-To sobie do niej idź! – łzy
popłynęły mu po policzkach.
-Ku-kuroko? – odsunął się nieco
kompletnie zdezorientowany – O co chodzi?
-Widziałem was…! – zachrypiał
próbując krzyknąć.
-Kogo widziałeś? – mrugał
nerwowo.
-Ciebie i ją… Jak się przytulacie
– broda mu zadrżała i zakrył sobie oczy dłońmi – Nienawidzę cię… – szepnął.
-Co…? – padł na kolana przed jego
łóżkiem, wziął jego ręce w swoje i zmusił, aby na niego popatrzył – Nie wierzę
ci!
* (mama Muminka nazywała się Mama Muminka, a mama Kuroko nazywa się Mama
Kuroko xD Lol ~ Wero).
-Przytulałeś ją wczoraj… A ja… A
ja to widziałem…
-Kuroko, skarbie… – przytrzymał
go za ramiona. Był przerażony.
-Nie dotykaj mnie… - szarpnął się.
-Kochanie… Ja ją tylko pocieszałem
– nie posłuchał go i przygarnął do siebie – Wczoraj, jak zostaliśmy po
lekcjach, to jakoś zebrało jej się na zwierzenia i powiedziała mi, że ma
problemy ze swoim chłopakiem. I jakoś tak zrobiło mi się jej żal… – zakołysał
nim.
-To tak nie wyglądało… – pokręcił
energicznie głową.
-Ale tak było. Głuptasie, nic
mnie z nią nie łączy, ona nic dla mnie nie znaczy… – trzymał go mocno.
-Ale one jest dziewczyną, jak
facet może konkurować z kimś takim jak ona… Jest śliczna… Nie wiem, czy ci
wierzyć… Poczułem się…
-…Niepewnie?
Pokiwał jedynie głową szlochając.
-Gdybym nie chciał, to nie byłbym
z tobą. To jest oczywiste. Kuroko… – uniósł jego główkę za brodę i spojrzał mu
w oczy – Przecież wybrałem ciebie…*
-Kagami-kun! – nadal płacząc
wpadł w jego objęcia – Ale… – drżał w jego ramionach – Ja słyszałem, jak ty ją
nazywasz, tak, jak nazywałeś mnie…
-Bo tak mi się spodobało to
określenie, że myślałem o nim cały dzień i tak jakoś samo mi się wymsknęło… – odsunął
się i podrapał po włosach.
-Jesteś głupi… – walnął go
pięścią w klatkę piersiową z całych sił, a miał ich dziś niewiele.
-Tak, jestem – pocałował go i
pogładził kciukami po jego mokrych policzkach. – Jestem kompletnym idiotą. Debilem i
niedorozwojem. – cmoknął go tuż obok plastra – Co ci się stało?
-Przewróciłem się wczoraj…
Postanowił już oszczędzić mu wyjaśnień,
że miał wypadek właśnie przez niego. Już i tak widzial jak bardzo Taiga sie tym
wszystkim przejmuje. Sam był na siebie zły, ze doprowadził do tego wszystkiego.
-Moje biedne maleństwo… – rudy
przytulił go mocno.
-Auć. – jęknął z bólu.
-Co się stało?
-Tu też boli… – wskazał na swoje
przedramię.
-Kochanie… – pogłaskał go po
siniakach – Przepraszam, że przeze mnie się tak wszystkim przejmowałeś…
-Nawet nie wiesz jak bardzo… –
pociągnął nosem.
-Przepraszam, nie chciałem, żeby
tak wyszło… – zaczął całować go po całej twarzy – Jakim cudem mnie widziałeś?
-Wróciłem do szkoły.
-Dlaczego wróciłeś?
-Bo…– odkrył się jeszcze
bardziej, zrobiło mu się gorąco.
- Oj… Tutaj też jesteś ranny –
pogładził go po kolanie a potem pocałował to miejsce.
-Kagami-kun… – zebrał w sobie
całą odwagę – Czy ja ci się podobam?
-No-no jasne! Jesteś śliczny!
Uwielbiam na ciebie patrzeć!
-Ale… ja nie jestem piękną
dziewczyną. Nie mam długich gęstych włosów, dużych piersi, ani zgrabnego tyłka…
– zaczął się pocić, jeszcze bardziej niż do tej pory.
-A, co to ma za znaczenie!?
-Ale poza tym, jak zaczynasz mnie
dotykać… To… zawsze przestajesz… – ścisnął skrawek materiału, który miał pod
ręką wyrzucał z siebie to, co od dłuższego czasu leżało mu na sercu.
-Jak mam niby nie przestawać? –
zaczerwienił się – Skoro, gdy zaczynamy, to-to ty cały drżysz ze strachu! A ja…
Mi jest cholernie ciężko się przy tobie powstrzymywać… Jestem za to na siebie
wściekły, ale gdy tylko cie widzę to mam ochotę zrobić ci takie rzeczy, że aż
wstyd! Jednak jak zaczynasz cały drżeć i nie chcesz na mnie patrzeć, to jakoś
udaje mi się opanować, chociaż to trudne... Jestem porywczy! – zacisnął pięści
– Wiem o tym i przepraszam cię za to! Tak bardzo boję się, że pewnego dnia nie
będę w stanie się kontrolować i zrobię ci coś złego, czego będę żałował do
końca życia! Boję się cię dotykać, bo jak zaczynam to robić, to chcę ciebie
więcej! Brzydzę się przez to samym sobą... Ja tylko nie chcę cię skrzywdzić, za
nic w świecie! Obiecałem sobie, że nie zrobię ci nic takiego, póki nie nauczę
się nad sobą panować… Jestem okropny i odrażający! Nie rozumiem jak możesz być
z kimś takim jak ja!? Płaczesz przeze mnie… A ja nie chcę widzieć twoich łez!
Nigdy! Wiem, że czasami boisz się mnie, przez moje zachowanie… – rozprostował
palce.
-Skąd wiesz jak ja się czuje? –
kręciło mu się w głowie.
-Kuroko… – przełknął głośno ślinę
– Jak niby… Kim bym był gdybym, gdybym nie wiedział jak się czuje… – wypuścił
głośno powietrze – Osoba którą tak bardzo kocham…
-Co…? – jego głosik był bardzo
słaby.
-Kocham cię… - zgarbił sie i
zacisnął powieki całkowicie onieśmielony.
Sam nie wierzył w to, co słyszy.
W uszach mu dudniło. W głowie się kręciło. Te słowa przenikały jego skórę,
wnikały do krwi, zlewały się z duszą.
-Ja-ja nie wiem, co mam
powiedzieć… – spuścił głowę.
„Nie, przecież wiem, co mam powiedzieć!”.
-Spokojnie rozumiem… – Taiga
patrzył na niego czule.
-Kagami-kun… – zmieszany spojrzał
na podłogę i zacisnął palce na kołdrze – Ja ciebie też... Też cię kocham…
-Kuroko!
Przewrócił go na łóżko i
pocałował z taką pasją, że Tetsuya aż gwiazdy zobaczył, a może po części
spowodowane to było tym, że miał gorączkę. Nie wiedział, nie obchodziło go to.
Był na siebie zły, że tak długo zwlekał z wyznaniem mu swoich uczuć, przez to
tak bardzo cierpiał. Był głupi, bardzo głupi. Postępował niedorzecznie, a było
to tak niepotrzebne. Teraz mógł już skryć się w ramionach swojego ukochanego.
Czuł się tak bezpiecznie.
-Jak długo? – szepnął Tetsu.
-Co? – nie przestawał go
obejmować.
-Jak długo wiesz, że mnie
kochasz?
-Już od dawna, nie wiem
konkretnie… Długo się z tym zbierałem…
-Dlaczego? – dał mu znać, żeby
się odsunął.
-Bałem się jak cholera – prychnął
– A co jakbyś mnie odrzucił?
-Też się bałem… – przetarł sobie
nadal wilgotne oczy – Bo ty jesteś taki przystojny, wysoki w ogóle, a ja jestem
taki… nijaki… Do ciebie się nawet nie umywam, myślę, że pewnego dnia…
-Kuroko!? O czym ty pieprzysz!?
Czy ty kiedykolwiek patrzyłeś w lustro?
-Tak… i… ja wiem, że ja wyglądam…
No nie tak jak ty… Jestem niższy od ciebie, nie jestem tak przystojny…
-Chyba jednak nie patrzyłeś! –
wziął go gwałtownie na ręce.
-Co robisz? – zarzucił mu ręce na
szyję. Zrobiło mu się zimno, wtulił się w gorące ciało ukochanego.
Kagami bez słowa poszedł z nim do
łazienki. Stanęli przed umywalką, nad którą wisiało ogromne lusterko.
-Spójrz na siebie! – rozkazał.
Tetsuya nieśmiało popatrzył na
swoje odbicie to, co w nim widział ani trochę mu się nie podobało, powiedzieć,
że wyglądał dziś strasznie, to o wiele za mało. Nie rozumiał, co jego chłopak
chciał mu przekazać. Spojrzał teraz na jego odbicie, był przystojny, nieziemsko
przystojny, ale to wiedział już od dawna. To, co go zaskoczyło, było to, że
Taiga wcale nie patrzył na siebie, ale właśnie na niego. Zerkali w lustro, ale
spoglądali na siebie nawzajem. Wtedy to zrozumiał, nie to, co jego ukochany
chciał mu przekazać, ale coś zupełnie innego. Skoro on potrafił patrzeć na niego
z takim uwielbieniem i uznawać go za ósmy cud świata, to w jego oczach mógł być
dokładnie tak samo postrzegany.
-Widzisz? – zapytał rudy.
-Co?
-To, jaki jesteś piękny. Twoje
oczy, usta, nos, policzki, broda, szyja, ramiona, dłonie, klatka piersiowa, brzuch,
plecy, biodra, pośladki, uda, łydki, stopy. Wszystko jest idealne… – spojrzał
mu teraz w oczy i się zaczerwienił – Nie mogłem sobie wymarzyć nikogo
wspanialszego.
-Kagami-kun… – wypiszczał
zawstydzony zakrywając sobie twarz i patrząc na niego przez palce.
-Kuroko Tetsuya posłuchaj mnie
uważnie, ja Kagami Taiga chcę ci powiedzieć, że właśnie w tobie się zakochałem.
Jesteś najpiękniejszą istotą na świecie! Nie wątp w to!
-Nie wyglądam dziś najlepiej…
-Mylisz się – potrząsnął głową – Nawet,
jeśli jesteś chory nawet, jeśli masz rozczochrane włosy nawet, jeśli jesteś
trochę poraniony, to nadal olśniewasz. Nie mogę przestać na ciebie patrzeć.
Kocham cię, właśnie ciebie! – przybliżył swoje usta do jego – Nie chce nikogo
innego. Jesteś jedynym w moim życiu i chcę, żeby tak zostało. Kocham cię… –
wsunął mu język pomiędzy gorące, zaczerwienione wargi – Masz gorączkę… –
przytulił go mocno.
-Wiem…
-Przepraszam, że wyciągnąłem cię
z łóżka.
Teraz zaniósł go z powrotem do
jego pokoju, manewrując pomiędzy porozrzucanymi na podłodze użytymi
chusteczkami higienicznymi, ubraniami i zabawkami należącymi do No. 2 Ułożył
Kuroko na poduszce i szczelnie okrył
-Ogrzej się – powiedział z
uśmiechem patrząc na bałagan – Rzeczywiście masz o wiele gorzej u siebie niż było
u mnie…
-Mówiłem przecież – przeczesał
sobie włosy.
-Ale za to jesteś śliczny –
cmoknął go w czoło.
-Lubię być z tobą w łóżku –
wyciągnął do niego rękę – Połóż się ze mną…
-Dobrze – ułożył się na kołdrze i
wyciągnął ramię, na której od razu znalazła się głowa Tetsu.
*(Haha! Przegrałeś Himuro! xD ~ Wero)
-Czy dziś nie było treningu? –
wtulił się w niego rozkosznie.
-Był… W zasadzie to nadal jest…
-Więc, czemu ciebie tam nie ma?
-Kuroko… – westchnął ciężko – Nie
wiedziałem, co się z tobą dzieje… Umierałem ze strachu o ciebie. Jeszcze ten
SMS „Żyję”. Wiesz, co ja sobie wyobrażałem? Myślałem, że leżysz w szpitalu,
albo ktoś cię porwał. Miałem najczarniejsze myśli. Już wolałem olać trening i
przyjść do ciebie.
-Przepraszam za kłopot… – ukrył
zakłopotaną twarz w jego ramieniu.
-Miałeś swoje powody… – pogładził
jego włosy – To ja powinienem przepraszać…
W końcu to wszystko to była moja wina.
-Ja sam powinienem ci bardziej
ufać… Tylko ostatnio nie wiedziałem, co myśleć. Bałem się, że mnie nie chcesz.
Myślałem, że nigdy mnie nie pokochasz…
-Głuptasek…
– przytulił go mocno.
-Kocham
cię… – złapał głośno powietrze.
Przez
chwilę jeszcze leżeli wtuleni w siebie nawzajem, rozmawiając o mniej lub
bardziej poważnych sprawach. Tetsuya uśmiechał się łagodnie, czerpiąc siły z
bliskości swojego ukochanego. Niesamowicie mu było będąc tak blisko. Nie chciał
się nawet poruszać. Było mu za ciepło, ale przyjemnie. Nos miał zatkany i
oddychał przez usta. W gardle go drapało, każda kość bolała, ale było mu dobrze
jak jeszcze nigdy przedtem. Kochał i był kochany. To było takie szczęście.
Czuł, że mógłby umrzeć z radości.
-Wróciłam
– rozległ się radosny głos pani Kuroko.
-O nie…
– jęknął Taiga wypuszczając niechętnie ze swoich objęć swoją miłość. Wziął
krzesełko i usiadł naprzeciw łóżka.
Tetsu także usiadł, ale on oparł się plecami o
ścianę i patrzył czule na swojego chłopaka. Jak tylko obaj znaleźli się w
bezpiecznej odległości od siebie do pokoju po krótkim i urwanym pukaniu weszła
nieco zmęczona matka niższego.
-Już
jestem – westchnęła.
-Nie musiałaś
się tak spieszyć – odpowiedział jej syn z lekkim uśmiechem.
-Widzę,
że już ci lepiej – podeszła uradowana i dotknęła jego czoła.
-Mamo…
– odwiódł jej rękę – Proszę nie przy… – nie bardzo wiedział jak go nazwać
-Czyżby
twój kolega przyniósł jakieś dobre wieści? Od razu widać, że o wiele z tobą
lepiej.
-Coś w
tym rodzaju – odpowiedział jej speszony.
-Bo
wiesz, Tetsuya-chan wczoraj cały dzień płakał – zwróciła się do Kagamiego – Nie
wiedziałam już jak go pocieszyć… Już zaczynałam obawiać się, że może coś sobie
zrobić….
Taiga
zbladł całkowicie i popatrzył na nią przerażonymi oczyma.
-Mamo
błagam… – Tetsu spojrzał na rodzicielkę załamanym wzrokiem – Nie pogrążaj mnie…
-Ale na
szczęście widzę, że jest już lepiej – teraz była cała w skowronkach, nie
zwracała uwagi na nic innego.
-Proszę
nie słuchaj jej – w tej chwili zwracała się do swojego chłopaka.
-Zrobię
jakiś obiad – pani Kuroko wyskoczyła radośnie z pokoju.
-Naprawdę
było aż tak źle? – rudy miał teraz niemalże łzy w oczach.
-Nie będę
cię okłamywał. Wczoraj, naprawdę było ze mną kiepsko… – zacisnął pieści i
odwrócił głowę – Jednak dziś jest już o wiele lepiej. Jestem szczęśliwy, że
wszystko sobie wyjaśniliśmy. Teraz jest mi o wiele lepiej.
-Nigdy!
– spojrzał mu ostro w oczy – Nigdy więcej tak nie rób, jeśli kiedykolwiek to,
co zrobię nie będzie ci odpowiadać, wkurwi cię, albo zasmuci. To mi o tym
powiedz, zamiast dusić to w sobie. Inaczej skąd będę miał wiedzieć, że coś jest
nie tak! Nie chcę, żebyś więcej przeze mnie płakał…
-Dobrze.
Obiecuję – nachylił się ku niemu.
-Trzymam
cię za słowo – także zaczął się skłaniać ku niemu.
Ich
twarze były coraz bliżej siebie. Obaj wiedzieli, czego pragną. W tej chwili
ponad wszystko chcieli się pocałować.
-A
właśnie!
Do
pokoju wpadła znów, tym razem bez pukania mama Kuroko. Chłopcy zjeżyli się i
odskoczyli od siebie jak oparzeni, „że niby nic tutaj nie robią”.
-Mamo,
pukaj! – pisnął Tetsu cały czerwony i roztrzęsiony nie patrząc na nią.
-Ach,
tak przepraszam – zachichotała słodko – Ja i tak tylko na chwilkę. Taiga-chan,
tak – zwróciła się do drugiego.
-Ta-tak!
– głos mu zadrżał.
-Czy
mogłabym prosić o twój numer telefonu?
-Mamo!
Proszę nie! – protestował Tetsuya.
-Już ty
bądź cicho. To twój przyjaciel, nie od dziś chcę mieć do nich kontakty, w
razie, czego – odezwała się do niego chłodno. To jak dostanę ten numer? – znów
była słodka dla kolegi swojego syna
-Oczywiście!
– rudy wstał i wyciągnął telefon z kieszeni.
-Och
dziękuję, jesteś takim miłym chłopcem – uśmiechnęła się – Cesze się, że
Tetsuya-chan ma takich przyjaciół.
-Cieszy
mnie to… – chichrał nerwowo drapiąc się po głowie.
Kuroko
patrzył niepewnie, to na swoją matkę, to na swojego chłopaka nie wiedział, co
myśleć, ani jak się zachować. To była dziwna sytuacja, dwoje tak bliskich mu
ludzi rozmawiało ze sobą jak gdyby nigdy nic. Żałował, że nie może powiedzieć
swojej mamusi, co go łączy z jego „przyjacielem”. Jeszcze nie teraz, może kiedyś
o tym powiedzą, ale nie przyszła jeszcze na to pora. Cieszył się, że już
wszystko jest w porządku.
„Moje ukochane, najjaśniejsze światło…”
***
Minęło kilka dni zanim Kuroko
mógł pójść do szkoły, przez ten czas jego ukochany odwiedzał go niemal codziennie
przynosząc ze sobą różne ploteczki, smakołyki, a przede wszystkim swój pogodny
uśmiech. Tetsuya miał wrażenie, że tylko dzięki niemu udało mu się wrócić tak
szybko do zdrowia. A dziś czuł się lepiej niż kiedykolwiek. Chociaż trochę bał
się tutaj przychodzić, lękał się przede wszystkim spotkania z przewodniczącą
swojej klasy, swego czasu miewał o niej mnóstwo morderczych fantazji i miał
wrażenie, że gdy tylko ją zobaczy, to one mogą powrócić, chociaż już wszystko
sobie ze swoim chłopakiem wyjaśnili i nie miał więcej powodów, żeby mu nie
ufać.
-Już zdrowy? – zapytał Taiga
wyszczerzając zęby.
-Tak.
-Dobrze wiedzieć – objął go
ramieniem za szyję – Tęskniłem –szepnął.
-Przecież widywaliśmy się niemal
codziennie – zerknął w górę.
-I naprawdę myślisz, że mi to
wystarczało? U ciebie w domu, jak była twoja mama i w każdej chwili mogła wpaść
do twojego pokoju. Nawet pocałować cię nie miałem jak – spojrzał na niego, tak,
jakby chciał go zjeść – Jestem spragniony ciebie, Kuroko.
-Przypominam, że jesteśmy w
szkole – powiedział najspokojniej w świecie, tak, jakby takie rzeczy słyszał
codziennie. Cóż od kilku dni, słyszał je niemal każdego dnia.
-No wiem! – puścił go
zrezygnowany – Wpadniesz dziś do mnie? – oczy mu błysnęły.
Już miał odpowiedzieć, że zrobi
to z całą przyjemnością, ale ktoś im przerwał.
-Kagami-kun… - zabrzmiał kobiecy
głosik.
Do chłopców dołączyła właśnie
speszona, ale szczęśliwa przewodnicząca. Tetsu obrzucił ją takim spojrzeniem,
jakby znowu chciał ją udusić. Wszystko się w nim zagotowało, ale nie dał nic po
sobie poznać. Na twarzy nadal miał błogi spokój.
-O, co chodzi? – zamrugał rudy.
-Chciałam ci podziękować –
rzuciła okiem na Kuroko, tak jakby się go wstydziła – Dzięki twoim radom
wszystko jest już w porządku – ukłoniła się delikatnie – Gdyby nie ty, pewnie
bym się z nim rozstała. Naprawdę bardzo dziękuję!
-No-no… Nie ma, za co – podrapał
się skrępowany po głowie.
-Mimo wszystko dziękuję –
uśmiechnęła się szeroko i odbiegła.
-Widzisz? – Taiga z wyrzutem
spojrzał ukradkiem na swoją miłość – Mówiłem, że cię nie okłamuje.
-Tak, teraz widzę, przepraszam –
spuścił głowę.
Rzeczywiście, było mu teraz wstyd
za siebie i za swoje zachowanie a także za swoje myśli, ta dwójka na to nie
zasługiwała. Byli dobrymi ludźmi. To on był tym, który wszystko wyolbrzymił, do
takiego stopnia, że powstała z tego ogromna afera z olbrzymimi skutkami
ubocznymi. Mógł zamiast rozpaczać, wszystko wyjaśnić.
-No już, nie smutaj tak! – Kagami
położył mu rękę na włosach – Za karę, że mi nie ufałeś, zaprosisz mnie do
siebie na obiad.
-Do mnie? – podniósł wzrok.
-A, co ja powiedziałem? –
zamrugał – Jasne, że do ciebie. Twoja mam wydaje się być całkiem miła.
Chciałbym ją lepiej poznać…
-Dlaczego?
-No… Chciałbym, żeby mnie też
polubiła.
-Czemu?
-Ech… To oczywiste, że chcę być z
nią w dobrych relacjach, skoro kiedyś chcę z wziąć z tobą ślub – powiedział
cicho.
Kuroko zaczerwienił się tak
bardzo, jak jeszcze nigdy przedtem.
-W Japonii dwóch mężczyzn nie
może się pobrać – wyrzucił z siebie szybko udając, że nie zrobiło to na nim
wrażenia.
-No to pojedziemy do Las Vegas.
Tam już można. Czerwienisz się – dodał cicho.
-Dla ciebie wszystko jest takie
proste – uśmiechnął się słabo udając, że nie słyszał ostatnich słów.
-No jasne. Najtrudniejsze już
zdobyłem. Mam ciebie – znowu wyszczerzył zęby.
KONIEC
Dziękuję za uwagę!
Mam nadzieję, że choć trochę spełniłam Wasze oczekiwania co do tego opowiadania (tak wiem, seksów, znów nie było :P Taka ja zUa jestem, że hoho)
Do zobaczenia za dwa tygodnie, a potem... Daleko... Daleko... Niestety, poczekajcie, wytrzymajcie...
Jeju, co ja będę czytała ;__; No cóż, powodzenia w pisaniu licencjatu ;)
OdpowiedzUsuńRozdział słodki, aż porzygać się można (szczególnie jeśli człowiek już i tak cały dzień wymiotował i oglądał romansidła z tego i starszych sezonów anime)
Czyżby Kuroko był drugim Akashim tylko się ukrywa? Co jak zacznie latać z nożyczkami? ;D
Opiekuńczy Kagami, awww ♥ Jeszcze taka wspaniała Mama Kuroko, aww♥ Tyle cukruu~! ♥
Za dwa tygodnie liczę na Las Vegas i seksy. I to nie jest prośba. To rozkaz.
Najbardziej podobała mi się odpowiedź Tetsuyi w sms. Boże, ile razy ja sama tak pisałam, a potem musiałam się tłumaczyć wszystkim wokół ;D
Coś jeszcze chciałam napisać, ale za Chiny nie wiem co, więc jak sobie przypomnę to napiszę.
Jeszcze raz powodzenia i będę tęsknić, czy coś...
Pozdrawiam, Jinx :*
P.s przepraszam za zdania na poziomie pierwszej klasy podstawówki. Jak pisałam wyżej, choroba dopada wszystkich, nie ważne jak ktoś zły i niedobry jest ;__; A podobno złych diabli nie chcą brać, czy coś... ;)
Dziękuję, że życzysz mi powodzenia :*
UsuńTak, masz rację, to było, aż za słodkie, jednak nie tak słodkie jak początki, gdzie chłopaki tylko patrzyli sobie w oczka i się czerwienili [mruga oczkami]
Szczerze, dla mnie Kuroko, jest psychopatą, który widzi martwych ludzi, ewentualnie jest płatnym mordercą, który po cichu eliminuje niewygodnych ludzi :P
Ta część jest taka słodka, że cukrzycy można dostać... Zdaję sobie z tego sprawę...
Rozkaz? eeee... Poczułam się jak Sebastian z Kuroshitsuji...
"Żyję" to najprostsza i najlepsza odpowiedź, nic więcej nie trzeba tłumaczyć? Nanodayo!
Mam nadzieję, że moja chwilowa nieobecność nie będzie doskwierać za nadto, postaram się, żeby tak nie było...
Nie, zdania były sklecone całkiem spoko.
I tam, wiesz, nie umieraj!
JESTEŚ OKROPNA JA TU CHCIAŁAM PIKANTERIE A TU CO TYLKO BUZI BUZI?!?!
OdpowiedzUsuńChociaż dobre i to *o*
Są razem
Kuroko jesteś
BAKA BAKA BAKA
Ale i tak Cię wszyscy KOCHAMY ♥
A co do Ciebie moja droga...
Ja mam matury oraz egzamin zawodowy i co robię? W głowie tylko mi YAOI i Kuroko *Baka ze mnie*
Komu będę się mogła wyżalić na temat pięknych artów z internetu jak nie Tobie, stęsknię się strasznie ale będę trzymała za ciebie kciuki abyś obroniła i wróciła do nas xD
A właśnie zaczełam sobie od początku oglądać anime, nie wiem czemu ale to była siła wyższa ode mnie...
Boże zrobiłeś ze mnie pierwszorzędną yaoistkę!
Ja tu na zawał schodzę przez te arty i gify i zaraz wyląduje znowu na ostrym dyżurze (zaznaczam znowu xD)
1,5 miesiąca zleci szybko :) Ucz się pilnie i pisz poprawnie :*
Aj, Wam zboczuszkom, to tylko seksy w głowach! A gdzie miłość, czułość i te inne pierdoły?
UsuńA co do baka-Kuroko powiem tak: młodość jest wyjaśnieniem każdej głupoty...
No właśnie ja mam w głowie tylko yaoi, umięśnione klaty, wielkie @#$%^, ciasne $^%^&*, walenie %&*() wciskanie #$%^& między $%^&& i jeszcze (*&^% oraz ^%^)$# i #$^&*$^%&& a może i nawet $$^&*$^& a praca to gdzieś tam sobie. Mam niby pracę o sektach, może jakbym zaczęła piać o słodkim chłopcu któremu robią #$%^& i #$%^& w sektach, to może by coś z tego było... A tak.. Lipa... :'( Musze się zebrać w sobie (Ty pewnie też) i w końcu zrobić to co muszę, żeby mieć czas na Yaoice :P
Wyżalić mi się możesz zawsze, nie wylatuję w przestrzeń kosmiczną, ani nie umieram, tylko mam szlaban na pisanie (i czytanie niestety też) yaoiców. Mój mail jest zawsze do dyspozycji dla każdego o każdej porze dnia i nocy.
Kuroko no basket też oglądałam dwa razy (jak na razie) ale czuję, że tych razów będzie nieco więcej.
Mam już na koncie stworzenie paru yaoistek. Tak, żeby nie było wątpliwości jestem z siebie dumna!
Oby szybko zleciało, bo jestem uzależniona od pisania (oczywiście NIE pracy licencjackiej, to za nudne....)
Dzia za wsparcie :3
Gryź poduszkę, wchodzę na sucho - to jet prawdziwa miłość.
Usuń"Wam zboczuszkom"?! Przyganiał kocioł garnkowi.
Też liczyłem na jakąś akcje :(
Ja bym powiedział, że w tym wypadku to miłość nie młodość. Zakochani robią różne głupoty z których może wyniknąć nieporozumienie (Coś o tym wiemy. Prawda Kochanie?).
Słońce opo piękne tylko za krótkie.
Ej, przecież nigdy NIE twierdziłam, że NIE jestem zboczona!?
UsuńA mi wytykać Wam wolno :3
"Miłość jest przywilejem młodości", więc jedno drugiego nie wyklucza.
A i ja nic o tym nie wiem...
A opowiadanie nie było wcale takie krótkie, całość ma tyle ile powinien mieć mój licencjat...
Mm...a czy jak wrocisz to moge miec prozbe o jeden parring? *chowa sie pod luzkiem w koncie owinienta kocykiem*
OdpowiedzUsuńJak Kawaii!
Usuń[zagląda pod łóżko]
Oczywiście, o ile oczywiście będę kojarzyć ten paring, a jeśli nie, to spróbuje się czegoś o nim dowiedzieć.
Tylko napisz o kogo chodzi :)
Teksty Wero mnie powalają XD zawsze się przy nich śmieję jak głupia XDD
OdpowiedzUsuńSzkoda, że cię nie będzie :c ale no przecież licencjat jest ważniejszy ^^ Nie wiem czy można życzyć na coś takiego weny, ale jak tak to życzę ci jej jak najwięcej^^
Fajnie, że się pogodzili i że Taiga nie okazał się wrednym chamem lecącym na dwa fronty~!!! Bo przyznaję że się przez chwilę tego bałam... uff~ to do niego nie pasuje, on może być tylko z Kuroko ^^
Mama Kuroko jest genialna - jej syn powiedział ze jest gejem, ok przyjęła to bardzo pozytywna reakcja, następnego dnia widzi go prawie całującego się z jakimś facetem, do tego odskakuje od niego jak oparzony gdy ich przyłapują... i ona się nie domyśliła? Nie wierzę. XD
Ech.... pozostaje mi czekać na epilog i jakoś wytrwać ten czas~...
A właśnie strasznie się cieszę ze będziesz kontynuowała Hikaru x Kaoru~! To było strasznie smutne, ale ja lubię taki ficki i naprawdę cieszę się z kontynuacji~!
No tym razem Wero nieźle popłynęła :P
UsuńOczywiście, że można życzyć weny na licencjat, bo jak na razie jej ani odrobiny nie mam, a czasu coraz mniej! Więc weny by sie przydało duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużo!
No jak Kagamiś mógłby sie okazać wrednym chamem? On jest wprost przeciwnie taki kochaniutki :3 Jak mogłaś nie wierzyć w tego czerwonowłosego aniołka?
No Kuroko w prost nie powiedział, że zabujał się w facecie :P Mówił "ta osoba", a mamusia nie dopytywała. Może sie domyśliła, że te sportowe pisemka w pokoju jej syna, to wcale nie dlatego, że chłopak interesuje sie sportem, ale żeby popatrzeć na męskie ciałka XD
jesteś pierwszą osobą, która skapnęła się o jaki paring chodzi! Gratulacje wygrałaś dedykację :*
Mam nadzieję, że tym razem uda mi sie o nich opisać w nieco radośniejszym wydaniu, w końcu sam "Ouran" jest dość zabawny, tylko świat Hitachiin wydaje sie być taki sam w sobie smutnawy :/