Wszystkiego najlepszego z okazji Mikołajek
Jak zwykle przygotowałam dla Was prezent
Tym razem króciutkie opowiadanie z serii KnB
Życzę przyjemnego dnia i zapraszam do czytania :)
W wyrazie uczuć
Kuchnia
wyglądała tragicznie. Brudne naczynia piętrzyły się w zmywarce i w zlewie. Mąka
niczym śnieżnobiały zimowy puch przykrywał większość kafelkowej podłogi.
Podobny los, co podłogę spotkał także kuchenne szafki, z tą różnicą, że tam
była jeszcze rozchlapywana bladożółta masa, oraz wykwitły na niej czerwone jak
krew plamy rozgniecionych truskawek. Zasłony i ściany także były w tragicznym
stanie.
Akashi
krzątał się i uwijał, jak tylko mógł. Pomimo, że założył na siebie biały
fartuszek, to i tak jego ubrania się pobrudziły. Białe mankiety koszuli były w
tej chwili obklejone masą do ciasta i drobinkami czekolady. Jego włosy wcale
nie miały się lepiej, w kosmyki grzywki wklejone były drobinki masy, która
teraz już zaczęła zasychać, tworząc kruchą skorupę.
Obrócił
się i spojrzał nerwowo na zegarek. W pośpiechu wciągnął rękawice kuchenne i
podbiegł szybko do piekarnika i wyciągnął zarumieniony na złocisty kolor
biszkopt. Odstawił go delikatnie na blat i przyjrzał się mu. Odetchnął z ulgą,
wyglądało na to, że tym razem mu się udało. Po licznych próbach i błędach,
nareszcie udało mu się stworzyć coś, co wyglądało naprawdę dobrze, wręcz
perfekcyjnie. Idealny kolor, harmonijnie przypieczony z każdej strony, równy kształt
koła o pięknie zarysowanych krawędziach. Ciasto godne królów.
Odstawił
blachę, aby jej zawartość mogła w spokoju ostygnąć, a sam zajął się
przygotowywaniem masy. Pysznej, słodkiej, kremowej, białej niczym śnieg, z
dodatkiem czerwonych truskawek, które miały dodawać całości charakteru i były
modnym dodatkiem do ciast i deserów w tym okresie. Sezonowe truskawki, są
najlepsze na świecie!
Udało
mu się stworzyć masę, która miała idealna konsystencję, trzymała się sztywniutko
jak przystało na takiej jakości wypiek. Owoce nie zapadały i nie topiły się w
niej. Wręcz przeciwnie ślicznie się na niej prezentowały, niczym rubinowe
klejnoty na białek koronie królowej śniegu. Akashi uśmiechnął się patrząc na
swoje dzieło. W tej chwili był z siebie bardzo zadowolony. Nawet nie obchodziło
go to, że narobił mnóstwo bałaganu i sam wygląda tak, jakby się od kilku dni
nie mył. Był z siebie dumny, już dawno nie czuł się tak dobrze. Nawet z
nietypową dla siebie radością do tego typu zajęć, wziął się za sprzątanie tego,
co tutaj narobił. Gdy już wszystko zostało przywrócone do poprzedniego stanu,
pobiegł się umyć i przebrać. Pędem zrzucił z siebie pobrudzone ubrania i cisnął
je do kosza na brudną bieliznę. Szybko wskoczył pod prysznic, palcami wyczesał
ze sklejonych włosów kawałki ciasta. W pośpiechu się wytarł i zaczął ubierać. Z
szafki wygrzebał jedną ze swoich ulubionych zielonych koszul i założył ją na
siebie.
Ledwie, co zdążył zapiąć ostatni
guzik, gdy usłyszał szczęk klucza w drzwiach. Wyskoczył w jednej chwili do przedpokoju
i stanął przed drzwiami.
-Witam! – z niezwykle szerokim
uśmiechem na ustach powitał w domu Atsushiego.
-Cześć Aka-chin! Jak ci minął
wolny dzień? – postąpił do przodu i ucałował Akasiego w policzek z głośnym
„Mmm”
-Dobrze – miał ochotę podskakiwać
z podniecenia. Powstrzymywał się, ale wymownego spojrzenia powstrzymać nie
mógł.
-Coś się stało? – Murasakibara popatrzył
na niego podejrzliwie – Jesteś jakiś taki…. Dziwnie podniecony – przekręcił
głowę w bok, niczym szczeniaczek.
-Chodź. – wyciągnął w jego
kierunku obie dłonie.
-Dokąd? – podał mu jedną rękę i
od razu zaczął być gdzieś wiedziony.
-To dla ciebie.
Stanęli w kuchni, która teraz
wyglądała tak, że nie było po niej nawet najmniejszego śladu poprzedniego
bałaganu. Na stole, a dokładnie na samym jego środku stało piękne ciasto, a
dookoła niego rozsypane były płatki kwiatów.
-Sam zrobiłem – powiedział znów
Akashi dumny z siebie niczym paw.
-Aka-chin! Naprawdę!? Dziękuję! –
Atsushi pisnął jak dziecko zasłaniając sobie usta dłonią. Potem uświadomił
sobie, że wypada podziękować za tak wspaniały prezent i pocałował mocno swojego
ukochanego – Jest wspaniały – szepnął nadal trzymając go z ramionach.
-Cudownie,
że ci się podoba – wtulił głowę w jego klatkę piersiową.
-A mogę spróbować? – w jego oku
pojawił się nagły błysk.
-Oczywiście! – oderwał się i
natychmiast przyniósł mu nóż, talerzyk i mały widelczyk.
Atsushi odebrał od niego
wszystkie przedmioty i zabrał się za krojenie. Ukroił sobie ogromny kawałek i z
zadowoleniem nałożył ogromny kawałek. Zaraz potem usiadł za stołem i
skosztował.
-Smakuje? – Akashi przestępował z
nogi na nogę, niecierpliwiąc się bardzo.
-Tak… jasne… - powiedział niezbyt
przekonująco.
-Coś nie tak. Jest niedobrze,
prawda? – zrobił ogromne, przerażone oczy.
-Ależ skąd… - pokręcił nerwowo
głową i wziął kolejny kawałek do ust.
Nie dowierzając swojemu
chłopakowi Seijuro ukroił sobie maleńki kawałek i momentalnie wrzucił sobie go
do ust.
-Fuj! – wypluł na chusteczkę –
Tego się nie da jeść! Atsushi, dlaczego nie powiedziałeś!? – rzucił się. Żeby
zabrać talerz z ciastem.
-Nie jest takie złe! – zabrał mu
naczynie tuż sprzed nosa i uniósł wysoko nad głowę.
-Oddaj! – podskoczył.
-Nie! Nawet tobie nie oddam! Dałeś
mi, to moje!
-Ale to jest nie dobre. Tego się
nie da jeść! Musiałem coś pomylić. Chyba dodałem sól zamiast cukru do
biszkopta! Chcę to wyrzucić!
Zamiast próbować bezskutecznie
dosięgnąć do talerza, który niezaprzeczalnie był poza jego zasięgiem,
postanowił ściągnąć go na dół. W tym celu rzucił się Murasakibarze na szyję.
Zaskoczony Atsushi, nie utrzymał równowagi i przewrócił się do tyłu, Akashi
także się wywrócił i wylądował między jego nogami z głową na jego brzuchy, a
niedobre ciasto, zwirowało w powietrzu, żeby następnie z głośnym „Pac” znaleźć
się na głowie rudego. Ponownie kuchnia została zabrudzona.
Akashi, zdawać by się mogło, że
jęknął, ale nie podnosił głowy z brzucha swojego chłopaka.
-Aka-chin! Nic ci się nie stało!?
– nie na żarty przerażony Murasakibara na siłę podniósł mu głowę, i zaczął mu
się bacznie przyglądać.
Seijuro nic nie odpowiedział,
tylko broda mu się zatrzęsła i wybuchł cichym szlochem. Łzy już od dłuższego
czasu płynęły po jego policzkach.
-Aka-chin! Boli cię coś? –
zatroskany Atsushi, nadal się dopytywał, odklejając mu z włosów największe
kawały.
-Nie! – wrzasnął odpowiedzi
chowając znów twarz w ubraniach ukochanego – Nie wyszło mi! A chciałem, żeby
było idealnie, chciałem ci dać w prezencie coś takiego... Ty zawsze robisz
słodycze – Mówił niewyraźnie a jego ciałem wstrząsnął szloch – Ja też raz
chciałem… Przepraszam, że nie wyszło… Chciałem tak dąć ci coś… z miłości…
-Nie szkodzi – wziął go za
ramiona i odwiódł od siebie – Doceniam chęci – uśmiechnął się szeroko.
-Dlaczego nie powiedziałeś, że
jest niedobre? – otarł sobie oczy, pogorszył jedynie sprawę, bo podlepiał sobie
w rzęsy kawałki masy.
-Bo mój Aka-chin zrobił to dla
mnie – uśmiechnął się szczerze i szeroko – Poza tym tylko biszkopt jest nie
dobry, resztę da się zjeść – powiedział i zlizał masę z czubka nosa ukochanego
– Pyszne!
Murasakibara liczył, ze ten gest
rozchmurzy jego chłopaka, ale ten jedynie zrobił taką, minę, po której było
znać, że bardzo mocno powstrzymuje napływające do oczu łzy, jednak i to nie
pomogło. Znów się rozpłakał i rzucił się w ramiona Atsushiego.
-Kocham cię! – krzyknął wtulając
się w niego mocno.
-Ja ciebie też – ucałował go w
skroń – Ale następnym razem to ja robię ciacha… - wyczesał z włosów Akashiego
truskawkę i wrzucił ją sobie do ust.
Dziękuję za przeczytanie i Wesołego Jajka!
Jakie to słooodkie! W połączeniu z 2 czekoladowymi mikołajami które zjadłam przed chwilą, przekroczyłam moj limit cukru na najbliższe 3 dni. XD Uuu! Biedny Akashi tak się starał i mu nie wyszło?! Choć tu do mnie przytule cię *wyciąga łapki* Nie? A cemu! Ej gdzie z tymi nożyczkami! Gumiś, Akashi mnie chyba nie lubi ;-; Tak tak tobie też wesołego jajka i mokrego dyngusa XD Sowa
OdpowiedzUsuńTo nie tak, że Akashi Cię nie lubi, on po prostu się boi że chcesz go zabrać od Murasia...
UsuńA i wiem, że od tego szło dostać wstrząsu cukrowego
Mam pytanie, czy lubisz paring tony/loki? :) i jak tam shizaya? :D
OdpowiedzUsuńTo było takie... awwww *-* *^* *0*
OdpowiedzUsuńSerio
Mimo, że nie widzę placzaczącego Akasza to i tak było genialne.
Biedne moje rude. No jak bym widziała siebie. Starasz się coś upiec a z babeczek wychodzą poprzypalane, czarne kulki.
Kami-sama jak ja kocham ten paring... Pisz częściej takie słodkie OS *-*
Genialnie wychodzą
Duuuuuuu *godzine później* uuuuuuużo weny. I żelków.
~ Shadow~
Nie wiem czemu ale jakoś tak... biednie wygląda ten komentarz ~
Usuń