Miłego straszenia
Mam dziś dla Was coś... *mlaska* innego.
Tym razem macie moje autorskie opowiadanko...
Cóż, wiem że nie każdemu się spodoba...
Pisane w jeden wieczór gdy byłam zmęczona, ale zaszlachtowałabym się gdybym czegoś nie dodała na Halloween...
No zbyt górnolotne też nie jest, ale może choć jeden amator się znajdzie...
Trick or treat!?
Zaginiony
To był pierwszy dzień Yaku na
uczelni. Był lekko przestraszony i niepewnie rozglądał się po ludziach. Nagle
usłyszał silne wycie wiatru za oknem. Odwrócił wzrok w stronę okna i wtedy go
zobaczył. Ujrzał jak stał i zafascynowany patrzył jak silny wiatr gna zbłąkane liście
po uczelnianym chodniku. W końcu odwrócił się w jego stronę. Jego szare, lekko
puste oczy wpatrywały się w twarz nowego studenta. Nie uśmiechnął się, na jego
obliczu nie było śladu żadnych emocji. Yaku również nie mógł oderwać od niego
wzroku. Zainteresował go od razu. Wyglądał tak jakby został wyrwany z innej
epoki. Jego ubranie ani trochę nie było modne, ale wyglądał elegancko. Zupełnie
inaczej niż dzisiejsi młodzi ludzie. Może, dlatego właśnie zwrócił na niego uwagę,
dlatego że był inny, może mający swój styl, albo niechcący się dostosować do
reszty. Jego jasno-blond włosy także nie wyglądały jakby były zrobione w
dzisiejszych czasach. Gdy tak na niego patrzył był trochę jak sparaliżowany nie
mógł nawet drgnąć, ale nawet gdyby jego ciało go słuchało i tak nie odważyłby
się podejść. Pewnie patrzyłby tak całą wieczność, gdyby ktoś go nie potrącił.
Zeszyty i książki wypadły mu z ręki, a gdy je już pozbierał i chciał znów na
niego zerknąć, jego już nie było. Rozejrzał się dookoła, jednak nigdzie nie
mógł go znaleźć. Tak jakby rozpłynął się w powietrzu. Zniknął.
Od
tamtej chwili rozpaczliwie chciał się dowiedzieć, kim był ten chłopak. Jednak
każdy, kogo pytał robił jedynie wielkie oczy nie mając pojęcia, o kogo chodzi.
Nie wiedział, na którym roku jest ten chłopak ani na jaki wydział chodzi. Nic o
nim nie wiedział. Poza tym od tamtej chwili nie wiedział go już więcej.
Zaczynał myśleć, że mógł to być ktoś, kto był tutaj jedynie przypadkiem, albo
spotkać się z kimś, albo tak naprawdę nigdy nie istniał. Był tylko i wyłącznie
projekcją jego nad wyraz bujnej wyobraźni.
W końcu
porzucił myśl o nim, starał się zapomnieć o jego oczach i o nim całym. Postanowił
skupić się na studiach, na nauce, na poznawaniu nowych ludzi. Żyć dalej nie
gnając za czymś, co mogło nigdy nie istnieć. Jednak nie udawało mu się. Szukał
go na korytarzach, wodził wzrokiem po ludziach w nadziei, że będzie to właśnie
on. Jednak mijały tygodnia, a on go nie dostrzegał.
Gdy już
stracił doszczętnie nadzieję na spotkanie go znów. Ponownie go zobaczył. Na
początku myślał, że mu się przewidziało, że umysł znów płata mu figla, ale im
dłużej patrzył tym bardziej się upewniał, że to właśnie on. Że nie pomylił go z
nikim innym, że to właśnie on, bo nie
wiedział, kim jest, ani jak ma na imię. Przechodził obok niego niby obojętnie,
ale w jednej chwili odwrócił się gwałtownie. Jeśli znów utraci taką okazję już
nigdy nie będzie dane mu go zobaczyć.
-Jak…
jak masz na imię…? – spytał prosto z mostu.
Nieznajomy
jedynie spojrzał na niego i zrobił niesamowicie zdziwioną minę. Nie odezwał się
jednym słowem. Po prostu stanął jak wryty i patrzył w jego stronę z szeroko
otwartymi oczyma i uniesionymi brwiami
Nie doczekawszy
się odpowiedzi Yaku ruszył w jego rosnę bez chwili zastanowienia. Wiedząc, że
kolejna taka okazja może mu się już nigdy nie przydarzyć. Jednak nim zdążył do
niego podejść, ktoś przysłonił mu widok, a gdy znów mógł go dostrzec, jego znowu
nie było. Niczym kamień w wodę, przepadł. Uciekł po raz kolejny w niewiadomym
kierunku. W tej właśnie chwili Yaku zaczął się zastanawiać czy aby wszystko
jest z nim w należytym porządku. Doszedł do rozsądnego wniosku, że z całą
stanowczością nie jest. Chyba zaczynał wariować przez nadmiar obowiązków i
nauki. Może był przemęczony, a może psychicznie chory. Jedno było pewne to się
wydarzyć nie mogło.
Gdy znów
go zauważył był już pewien, że kompletnie zwariował. Już dawno przestał o niego
wypytywać, bo ludzie zaczynali brać go za wariata. Z resztą nic dziwnego skoro
nim był. Jednak nie mógł nie podążyć za swoim omamem. Pomimo iż zdrowy rozsądek
aż krzyczał żeby sobie z tym dał spokój, to on jednak go nie posłuchał. Bez
wahania wszedł za nim do biblioteki i podążał pomiędzy półkami zawalonymi
tonami książek i czasopism. Aż w końcu za jednym z zakrętów znów stracił go z
oczu. Jak za każdym razem tak i tym był pewien, że już więcej go nie zobaczy.
Już lekko zrezygnowany poszedł do miejsca, w którym mu zniknął. Nie mylił się,
już go nie było, jak omam rozpłynęła się w powietrzu. Już chciał odejść
stamtąd, nawet niezrezygnowany, raczej obojętny, w końcu wiedział, że tak
będzie, ale coś upadło obok niego, to była stara gazeta z 1977 roku. Podniósł
ją i nie wiedząc, czemu zabrał żeby przeczytać. To wszystko zaczynało był nad wyraz
dziwne. Poczuł coś, czego nie czuł jeszcze do tej pory, zimny dreszcz biegnący
wzdłuż jego kręgosłupa. To uczucie wprawiło go w lekkie odrętwienie. Drżąc
uniósł gazetę do góry i przyjrzał się jej, papier był już stary, widać było, że
był to przedruk, pismo nie było oryginalne, nic dziwnego do tej pory z całą
pewnością rozleciałoby się już w drobny mak. Powstawało jedynie pytanie, po
jaką cholere ktoś trzymał coś tak starego i to jeszcze w przedruku! To wszystko
było po prostu dziwne.
Usiadł
przy jednym z czytelnianych stolików i zaczął wertować wnikliwie gazetę. To
była zwykła lokalna gazeta, najogólniejsze wiadomości ze świata i kraju.
Nowinki technologiczne, które do tej pory już były tak przestarzałe, że wydawały
mu się niemal śmieszne, a ponadto większość z nich nie miała do tego czasu
żadnego zastosowania. Były jedynie starymi rupieciami. Dalej widział kilka
artykułów na temat społecznej działalności oraz wywiadów z lokalnymi
gwiazdkami, o których nikt w szerszym świecie nie słyszał. Nic ciekawego, więc
czemu ktoś do tej pory trzymał tą gazetę?
Zrezygnowany zamknął pismo. I westchnął
chyba ktoś mu robił bardzo nieśmieszony żarty. Przetarł sobie oczy wierzchem
dłoni i jeszcze raz zerknął na gazetę, tym razem na ostatnią stronę. W tamtej
chwili zamarł.
22 letni student ekonomii wciąż
nie został odnaleziony. Poszukiwania trwają, rodzina traci nadzieję. Czyżby i
on padł ofiarą seryjnych morderstw?
Brzmiał nagłówek wypisany grubą,
pochyłą czcionką. Mogło oczywiście chodzić o kogoś innego, ale zdjęcie
przedstawiające czarno-białą fotografie nie mogło kłamać. To był ten sam
chłopak, którego od czasu do czasu tutaj widywał.
Ze zdziwienia otworzył usta.
Teraz już był pewien, że nie zwariował. Chociaż logika temu przeczyła, ale
wolałby już chyba wylądować w domu wariatów.
Nagle zadrżał. Poczuł, że ktoś
nad nim stoi. Bardzo powoli uniósł wzrok do góry, to był on. Student z artykułu.
Patrzył w drukowane litery z bardzo smutnym wyrazem twarzy. Wyglądał na tak
załamanego jak jeszcze nikt, kogo widział do tej pory.
-Ty… ty nie żyjesz… - wyrwało mu
się z gardła nim zdążył to powstrzymać. To było o wiele silniejsze od niego.
Poczuł nagłą chęć uciec stąd. Rzucić
studia i już nigdy nie oglądać tej przeklętej uczelni.
Duch jedynie kiwnął głową, a
potem ukucnął przy stoliku i położył ją na blacie. Nie przestawał przy tym
patrzeć na Yaku wbijając w niego zimne jak stal, szare oczy.
-Dlaczego? Jak to się stało…?
Zjawa wskazała coś w tekście w
tekście. Yaku powiódł wzrokiem za tym, co pokazywała. Było to imię Masamune.
-Tak masz na imię?
Przybysz uśmiechnął się jedynie
po raz pierwszy odkąd zaczął go widywać. To chyba oznaczało, że tak. Jednak ten
uśmiech o mało, co nie zwalił z nóg. Był tak piękny. Przypominał w tamtej
chwili porcelanową lalkę, stojącą za witryną drogiego sklepu z antykami.
Wyglądał niczym klejnot.
-Więc powiedz mi …. Jak to się
stało?
Jednak on mu nie odpowiedział
przyłożył sobie jedynie palec wskazujący do nadal uśmiechniętych ust, a potem
tym samym palcem wskazał na tabliczkę z napisem: „Proszę zachować ciszę”
następnie po prostu wstał i wyszedł.
Yaku znów wybiegł za nim, ale
znów gdzieś zniknął. Wszystko już ułożyło mu się w jedną całość. To nie był ani
ktoś z poza uczelni, ani ktoś, kto sobie z niego stroił żarty, To był ktoś, kto
umarł dawno temu. Zakochał się w jego i oczach, w jego twarzy, zakochał się w
kimś, kto nie żył od niespełna czterdziestu lat.
-Dlaczego ja!? – wydarł się nie
wiadomo, do kogo. Miał szczęście, że o tak późnej porze było tu niewielu ludzi,
którzy mogliby go zobaczyć i uznać najzwyklejszego w świecie wariata bez piątej
klepki.
Od
tamtej pory zaczął wszystko dogłębniej analizować. Przeszukał w Internecie masę
artykułów szukając tego wydarzenia i powiązanych z nią innych spraw. To, czego
się dowiedział zmroziło mu krew w żyłach. Kilkadziesiąt lat temu znaleziono
kilka ciał młodych studentów. Wszystkie z nich były w makabrycznym stanie. Tak
jakby ktoś powycinał im narządy, sekcja zwłok wykazywała, że wycinane były im
jeszcze za życia. Sprawcy nigdy nie ujęto, a wszystkich zaginionych z tamtego
okresu nie odnaleziono. Ofiary miały jedną wspólną cechę, wszyscy chodzili do
tej samej uczelni, do tej, do której i on teraz uczęszczał. Dlatego więc grono
podejrzanych skupiło się właśnie na osobach z nią związanych, jednak sprawca
był bardzo sprytny, o wiele sprytniejszy niż policja.
Po
dowiedzeniu się tego wszystkiego niemalże non stop chciało mu się wymiotować,
co gorsza dotarł do makabrycznych zdjęć przedstawiających ofiary tego
psychopaty. To było bardziej niż okropne. A najgorsze było to, że według tego
co wywnioskował … Masamune był jedną z nieszczęsnych ofiar.
Chcąc
się dowiedzieć czegoś więcej, udał się do biblioteki tam gdzie odnalazł tamtą
gazetę, a raczej została mu wskazana. Nie był zdziwiony gdy odnalazł więcej gazet
z artykułami o podobnej treści. Przedstawiający postępy w śledztwie, zaginione
ofiary, a również te odnalezione. Tak jakby ktoś starannie pielęgnował te
wspomnienia. Myśl o tym kto mógłby to być go przerażała. Bo mógł być to jakiś
wariat zafascynowany tamtymi wydarzeniami, całkiem niegroźny, ale mógł to być
również sam sprawca. Jedno było pewne, teraz już nie mógł tego tak zostawić,
chciał pomóc ująć tego, kto zrobił wszystkie te paskudne rzeczy. Wiedział, że
musi iść na policję, ale teraz mu nie uwierzą. Musi znaleźć o wiele więcej
dowodów, szczegółów. Po pierwsze musiał dotrzeć do kogoś kto robi te przedruki.
Bał się, ale wiedział że musi, żeby się czegoś dowiedzieć.
Wyszedł
z biblioteki, rozglądając się nerwowo, teraz miał wrażenie, że ktoś go
obserwuje. Nikogo nie widział.
-Zostaw
to… - usłyszał za sobą cichy szept. Ten szept był przerażony i naprawdę piękny.
Odwrócił
się i wystraszył, widząc swojego ukochanego ducha. Odstąpił krok do tyłu, ale
nawet nie mrugnął lękając się, że wtedy zniknie.
-Nie
mieszaj się w to – mówił dalej
-Powiedz
mi, kto to zrobił. Pomogę go złapać – teraz po raz pierwszy chciał go dotknąć,
nie wiedział tylko czy mu się to uda.
-Nie.
To niebezpieczne.
-Muszę
– wyciągnął do niego rękę i ku jego zdziwieniu, złapał go za ramie. Był zimny,
nie raczej lodowaty.
-Nie
możesz. To zbyt niebezpieczne.
-Więc,
czemu? Czemu mi to wszystko pokazałeś? Nie chcesz żebym ci pomógł, złapał tego
kto ci to zrobił? – przypomniał sobie wszystkie filmy w których to duch chciał
aby ujęto jego zabójcę.
-Nie. Zrobiłem
to, dlatego, że mnie widzisz.
-Pokazujesz
mi się.
Duch
pokręcił głową.
-Od
czasu do czasu dla zabawy pokazuje się studentom, tobie też się pokazałem, ale
raz. Potem sam już mnie widziałeś. Nie mam pojęcia dlaczego…
Yaku zaśmiał się teraz. Samo to,
że rozmawiał z duchem było tak abstrakcyjne, że aż sam w to nie mógł uwierzyć,
a nadmiar złego bardziej bał się powiedzieć tego, co do niego poczuł, niż
samego faktu że stoi obok ducha. To było najgłupsza rzecz o jakiej słyszał. Ba!
Sam w niej uczestniczył.
-Może
dlatego, że się w tobie zakochałem…
Otworzył usta w lekkim
zdziwieniu. Ale zaraz powrócił do swojego normalnego obojętnego stanu.
-Więc tym
bardziej to zostaw – odparł w końcu.
-Teraz
tym bardziej nie mogę – przymknął oczy, a gdy już je otworzył zjawy nie było, a
tam, gdzie jak myślał trzymał go za rękę, trzymał puste powietrze.
-Ale
przynajmniej nie zwariowałem.
Od
tamtej pory stał się prawdziwym odludkiem. Całe dnie spędzał przeglądając różne
strony w Internecie i czytając stare artykuły, wypytywał ludzi, a oni już nie
chcieli z nim rozmawiać. Wizja odnalezienia tego mordercy stała się jego manią.
Powoli, niczym po nitce do kłębka czuł, że zbliża się do rozwikłania zagadki. Szukał
ludzi, naocznych świadków, jakiś zapisków, czegokolwiek co mogłoby mu pomóc.
Raz
siedział na uczelnianym korytarzu, w jednej z dolnych kondygnacji. Znów
zagłębiał się w lekturę. Uśmiechnął się. Przybycia …. Jakoś potrafił już
wyczuć. Nawet nie był zdziwiony gdy podniósł wzrok a on siedział obok niego.
Uśmiechnął się.
-Hej…
-Cześć
– odpowiedział duch – Nadal się w to bawisz?
-Nie
potrafię inaczej.
-Chciałem
ci podziękować…
-Za co?
– jednak nim zdążył usłyszeć odpowiedź poczuł coś bardzo zimnego na swoich
ustach, zimnego i lekko sztywnego. Wiedział aż za dobrze, że to pocałunek.
Zdziwił się tym, że można całować się z duchem. To było dziwne i bardzo
przyjemne doświadczenie.
-Za
wszystko – odparł.
Yaku był pewien, że gdyby nie był duchem, to
byłby teraz całkiem czerwony.
-Nie ma
za co – odparł, a wtedy jego ukochany duch po prostu zniknął.
Teraz
to dopiero był determinowany żeby mu pomóc. Wszystkie poszlaki kumulowały się
za murami jego uczelni, tak jakby sprawca był silnie z nią związany. Dlatego
zamiast interesować się całą historią tych zagadkowych morderstw skupił się na
studiowaniu wszystkiego, co związane było z jego szkołą. Wiedział już o niej
chyba wszystko. Bez wątpienia wygrałby jakąś olimpiadę na jej temat.
Zauważył
to przeglądając mapy budynku uczelni. Jedno martwe pole, a przecież doskonale
wiedział, że powinno coś tam być. Według jego obliczeń to było małe
pomieszczenie trzy na trzy i pół metra. Przeglądając starsze mapy wiedział, że
kiedyś była tam pracownia, ale dziś tak jakby ktoś celowo zapomniał o tym
miejscu znajdującym się w piwnicy. Musiał je sprawdzić. Gdy już niemal wszyscy
opuścili szkołę, on wziął latarkę i rozpoczął swoje poszukiwania. Zszedł do piwnicy
i rozłożył wydrukowaną mapę. Trochę mu zajęło, nim zorientował się gdzie to
może być.
-Nie
idź tam! - usłyszał za sobą rozpaczliwy
krzyk …. Jednak gdy się rozglądał, nigdzie go nie widział. - Nie idź! Zostaw
to!
-Muszę!
– odparł w niewiadomym kierunku.
Przedzierając
się przez gąszcz kartonów w końcu dotarł do tego miejsca. Drzwi, które nie były
wymieniane od wieków. Jedynych, o których chyba wszyscy zapomnieli. Dotknął
klamki i otworzył je cicho. Yaku przyświecił latarką wnętrze. Dostrzegł stoli i
jakieś pudła. Błysnęło mu coś metalowego. Bez wahania wszedł do środka
-Uciekaj!
– znów usłyszał za sobą krzyk… i tym razem zauważył go obok siebie. Jednak było
już za późno. Poczuł tępe uderzenie w tył głowy i chwilę potem zwalił się na
podłogę.
Ocknął
się czując ogromny ból, niemalże wszędzie. Nic nie widział, może, dlatego że
już nie miał oczu. Nie wiedział skąd, ale miał pewność, że jego oczodoły są
całkiem puste, a z boku po policzkach i skroniach czuł już zasychającą krew.
Każdy grymas twarzy go palił żywym ogniem.
Poczuł lodowatą dłoń na policzku
zadrżał, to nie była dłoń sprawcy.
-Wszystko będzie dobrze… zaraz to
się skończy. Wytrzymaj, jeszcze tylko chwilka – mówił głos, miało się wrażenie,
że duch płacze mówiąc to. Czy duchy mogą płakać?
Yaku krzyczał i mdlał na zamianę.
Krzyczał jednak do czasu, aż ktoś nie złapał go za język i wyrwał mu go. Zaczął
krztusić się krwią. Ledwie oddychał. Wiedział że już wiele czasu mu nie pozostało. Zdążył jeszcze wyczuć jak coś
dosłownie rozrywa mu brzuch. Ogromny ból i chłód go uderzył. Tak jakby od
środka. Nigdy wcześniej nie czuł tak ogromnych fali bólu, nie spodziewał się
nawet że człowiek może odczuwać takie rzeczy tam w środku.
Zjawa jednak nie kłamała, po
kilkudziesięciu minutach cierpienia po prostu się wykrwawił. Jeszcze chwilę po
tym jak jego serce przestało być, usłyszał chrapliwy obleśny głos.
-Już dawno nikt mnie tu nie
odwiedzał – a potem okropny śmiech. Yaku znało dobrze ten głos. Nigdy by się
nie spodziewał, że tego cholernego psychopatę, ma tuż pod nosem. Widywał go codziennie przychodząc do biblioteki. To do niego wypożyczał książki i artykuły. On mu też podsuwał wszystkie te, które związane były ze sprawą seryjnego mordercy. Dopiero teraz, gdy już było za późno zrozumiał, że wpadł w jego sidła.
Koniec...
Hmmm... Hmmm...
I co sądzicie?
Nie było seksów, końcówka, może co wrażliwszych zrazić, ale... mimo wszystko zniosę wszystkie niepochlebne komentarze, więc nie żałujcie sb...
to bylo takie... oezu
OdpowiedzUsuńNwm czy się podobało czy wprost przeciwnie T^T
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńpodoba... troche psychiczne, ale mega supi.... no brak mi slow bejbe xd
Usuń