sobota, 14 czerwca 2014

Midorima x Kise

Hejo!
Wiem, że prawie wszyscy czekacie na inne opowiadanie, ale teraz jest okazja na to...


Och, jestem zajebista! Tyle Wam powiem! (Pewnie się zastanawiacie, czemu taka reakcja, wszystko się wyjaśni)

Ale tak zanim zacznę, muszę wyjaśnić ten dziwny paring, otóż, to opowiadanie jest prezentem urodzinowym dla Mojego Ukochanego. Bo któż by inny miał pomysł, żeby połączyć dwie tak odmienne i niepasujące sobie w żaden sposób osoby?  Czuję się jak Chińska gimnastyczka po napisaniu tego, tak się musiałam nakombinować, żeby to miało jakieś ręce i nogi!

Kochanie, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, po raz kolejny :*

Zdrowia, szczęścia, cudownego III sezonu naszych koszykarzy. No i czego tam sobie jeszcze zażyczysz!

A teraz dosyć pieszczot i czułości, przygotuj się Skarbie na ochrzan:  Jak mogłeś wymyślić sobie taką parkę!? Wiesz jak mi ciężko było o nich pisać, przede wszystkim, dlatego, że ja jak wszystko i wszystkich mogłabym w KnB sparingowa, tak ich ni… ani trochę. Nie wiedział, co wymyślić, miotałam się i głowiłam, ale w końcu się udało (tutaj wyjaśniam, czemu jestem taka zajebista)

Naprawdę, czy nie mogłeś zostać przy Murasakibara x Papa? Już byłoby łatwiej.

W dodatku czułam się tak, jakbym zdradzała Takao. Przepraszam mój drogi Takao-chan! Obiecuję, że następnym razem Midorima będzie tylko Twój! Choć tu moja kochana!
*wyciąga łapki w kierunku Takao i wpadają sobie w ramiona*

Szczerze, gdyby nie pomoc Mojej Wero, to bym nigdy tego nie dopisała, w żaden sposób, jak zwykle jej pomoc, jako Edytorki okazała się nieoceniona i zbawienna w skutkach.

Więc po części, to także prezent od niej.

Ach, baty zebrałeś, to jeszcze raz: Wszystkiego Najlepszego i ciesz się tym, co w mękach udało mi się dla Ciebie napisać. Tylko spróbuj nie docenić moich starań!

Cóż, ciężko było, ale mam nadzieję, że Ci się spodoba :* naprawdę się starałam. Mam nadzieję, że widać jakieś efekty.

I oczywiście Wam Czytelnikom również!

Zapraszam do delektowania się opowieścią o tej parze:

„Cytryna i Limonka”

                -Hej! Midorimacchi! – wysoki chłopak, o miodowych oczach i złocistym kolorze włosów podbiegł do jeszcze większego, którego włosy i oczy miały odcień trawy i trzepnął go tak potężnie w plecy, że aż mu się okulary zsunęły do przodu.
                -Czego chcesz!? – odburknął odsuwając się i przyciskając okulary do twarzy.
                -Wiedziałem, że tu będziesz – zachichotał uroczo drapiąc się w tył głowy – Nie przegapiłbyś tego meczu.
                -Słuchaj – przyciągnął go za koszulkę – Masz nikomu nie mówić, że mnie tu widziałeś. Łapiesz?
                -Tak, tak… jasne, jasne… - wyszarpał się i wcisnął ręce do kieszeni.
                -Chcesz coś? Nanodayo? – założył ręce na piersi.
                -Nie no, co ty… Tylko się przywitać… Tyle… - Speszył się – No i jeszcze – spuścił głowę – Nie ważne… Muszę już iść – uśmiechnął się słabo i odwrócił – No to na razie – Pomachał mu na pożegnanie i odbiegł daleko.
                -Na razie! – także podniósł rękę, żeby go pożegnać.
                Również miał już iść w swoja stronę, kiedy zobaczył małą, zwiniętą i pomiętą kartkę na ziemi. Ktoś by pomyślał, że to zwykły śmieć, ale ona tak nie wyglądała. Nie była niczym zabrudzona, ani mokra, a niedawno padało. Schylił się i podniósł ją. Odwinął kawałek i przeczytał:
Witaj Midorimacchi!”
         Ten list zaadresowany był do niego. Dodatkowo znał tylko jedną osobę, która tak go nazywała, to była właśnie ta osoba, która przed chwilą odbiegła. Pomyślał, że musiał zgubić tą kartkę, gdy uciekał. Skoro i tak zapiski na tej kartce były skierowane do niego. Postanowił przeczytać resztę.      
Witaj Midorimacchi!
Pewnie się zastanawiasz, dlaczego do Ciebie piszę. Nawet jestem sobie w stanie wyobrazić to, jak poprawiasz okulary w zamyśleniu. Nie przejmuj się. Dalsza część tego listu wyjaśni Ci wszystko.
Błagam Midorimacchi, nie znienawidź mnie.
Błagam…
ż… Ciężko mi było powiedzieć o tym wszystkim patrząc Ci prosto w oczy, dlatego postanowiłem napisać list, mając nadzieję, że będzie łatwiej. Myliłem się. Wcale nie jest. Zaczynałem go pisać już dziesiątki razy, za każdym razem nie mogłem znaleźć odpowiednich słów. Wszystko wydawało mi się takie suche i puste, bo chciałem napisać wszystko pięknie… To zupełnie do mnie nie pasuje. Przepraszam, że nie będzie to napisane pięknie, tak jak na to zasługujesz. Pozwól, że będę sobą
Chyba jeszcze bardziej udało mi się Cię zdezorientować. Tak myślę, ale mogę się mylić. Jesteś mądry, może sam już się domyśliłeś, a ja niepotrzebnie się denerwuję i strzępię pióro…
Wiem, przegrałem z nową drużyną Kurokocchigo, lecz ty też, ale nie o tym chciałem pisać. Jednak musiałem o tym wspomnieć, żeby jakkolwiek zacząć dążyć, do tego, co chcę Ci przekazać. Wtedy, gdy nie udało mi się z nim wygrać, wtedy, gdy byłem z tego powodu smutny, dokładnie wtedy, pojawiłeś się Ty. Jak zwykle wydawałeś się zimny i nieprzystępny. Dokładnie tak jak zawsze. Już dawno pogodziłem się z tym, jaki jesteś. Nie przeszkadza mi to. Jesteś idealny taki, jaki jesteś. Wracając jednak to tematu naszego spotkania, nawet nie wiesz jak ogromną radość mi sprawiłeś przychodząc do mnie. Zobaczenie Cię, chociaż na chwilę, wtedy, gdy byłem w tak beznadziejnym nastroju… Ach… Midorimacchi… Dziękuję Ci za to!
Pewnie nadal nie masz zielonego pojęcia, w jakim kierunku zmierzam. Przeczytaj jeszcze kilka, no może kilkanaście linijek, a obiecuję, że wszystko zrozumiesz.
To wszystko zaczęło się po jednym treningu. Wspólnym, gdy jeszcze graliśmy razem. Tak jakby byliśmy przyjaciółmi. Bo ja wierzę, że pomimo tego wszystkiego, co się wydarzyło, nadal wszyscy będziemy przyjaciółmi i któregoś dnia znów będzie nam dane razem zagrać. Po tej samej stronie, chociażby dla zabawy.
Wybacz, że tak często schodzę z tematu. Zwyczajnie w tym jednym liście chcę zawrzeć wszystkie moje uczucia, które d tej pory się we mnie kłębiły.
Ale teraz już przechodzę do rzeczy.
Pamiętasz ten upalny czerwcowy dzień, gdy po treningu poszliśmy razem coś zjeść? Wstyd się przyznać, lubiłem cię, ale do tamtego dnia miałem Cię zwyczajnie za zarozumiałego gbura, który uważa wszystkich ludzi niegodnych, żeby patrzeć na nich wprost (Zazwyczaj uciekasz wzrokiem, wiesz o tym?). Jednak tamtego dnia wszystko się zmieniło. Zazwyczaj trzymałeś się z Akashicchim, jednak tamtego dnia on gdzieś zniknął z Murasakibaracchim, do dziś się zastawaniem gdzie ich wywiało, zaraz po treningu, na marginesie, może Ty cos wiesz? No nie ważne, bo nie o nich chciałem… Pamiętam jakby to było dziś. Chciałem wtedy coś zjeść z Kurokocchim, on zawsze był taki słodki i kochany, ale się wymigał, Aominecchi też mnie zlał. Zostałeś mi tylko Ty. Wtedy potraktowałem Cię tak, jakbyś był jedynie marnym zastępstwem.
Poszliśmy razem coś zjeść. Obawiałem się, że nie będziemy w stanie zamienić ze sobą pojedynczego słowa, bo i o czym nasza dwójka mogłaby rozmawiać? Nie mieliśmy ze sobą nic wspólnego.
Tak wtedy myślałem.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie w małym Fastfudzie. Jedzenie może nie było tam najlepsze, ale było przede wszystkim blisko do naszej szkoły, a nigdzie dalej żadnemu z nas nie chciało się iść. Wspominam bardzo czule to miejsce. Usiedliśmy naprzeciwko siebie w oczekiwaniu na nasze zapiekanki. Mały wiatraczek zamontowany w rogu lokalu nie dawał wystarczającego chłodu. Było strasznie gorąco. Marynarki i tak już spoczywały na oparciu krzeseł, więcej zdjąć nie mogliśmy. Wtedy Ty rzuciłeś tęsknym wzrokiem w kierunku automatu do napojów. Również przeniosłem tam swoje spojrzenie, zauważyłem, że została ostatnia puszka mojego ulubionego napoju. Nie było to dziwne, bo oranżada o smaku cytryny i limonki była najlepsza na upalne dni takie jak ten. Rozumiejąc Twoje myśli podszedłem do maszyny i stanąłem przy przyciskach, grzecznie zapytałem, co chcesz, a Ty oznajmiłeś, że napój limonkowo-cytrynowy. Zacząłem się z Tobą kłócić, mówiłem, że tez go chcę, bo to mój ulubiony. W tamtej chwili dowiedziałem się, że Twój również. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że nie tylko koszykówka nas może łączyć. Spojrzałem na ciebie i na twoją upartą, zachmurzoną minę. Przypominałeś dziecko, które chce i musi mieć to, czego chce. Uległem i wziąłem dwie puszki, jedną dla Ciebie limonowo-cytrynową oranżadę, a dla mnie zwyczajną cole.
Może wydawać Ci się to błahe, ale od tamtej pory zacząłem Cie bacznie obserwować. Twoje ruchy, sposób mówienia, to, z jaką dbałością troszczysz się o swoje przedmioty. Nim się obejrzałem, zaczęło mnie urzekać wszystko to, co robisz. Dziwnie się z tym czułem. Chyba każdy byłby zdezorientowany na moim miejscu.
Mijały dni, tygodnie, miesiące, a ja ciągle nie mogłem przestać się tobie przyglądać. Przywodziłeś mi na myśl arystokratę, a ja czułem się przy tobie jak zwykły chłopak z plebsu. Przystojny, bo przystojny i popularny jak mało, kto, ale nadal miałem wrażenie, że traktowałeś mnie jak powietrze. To bolało tak bardzo bolało.
Tak minęły dni spędzone w Teiko i dni spędzone z Tobą.
Dopiero pod koniec się zorientowałem, czemu tak się Tobie przyglądałem, lecz wtedy było już za późno. Skończyliśmy tamtą szkołę. Nasz czas się skończył.
Pewnie powoli już rozumiesz, co chcę Ci powiedzieć… Jesteś mądry na pewno się domyślasz. Tamtego dnia zabrałeś mi nie tylko napój, ale i zdrowy rozsądek.
Pod koniec gimnazjum zrozumiałem, że chcąc nie chcąc zakochałem się w Tobie.
Midoromacchi, kocham Cię.
Wyrzuciłem to z siebie… Lżej mi…
Kocham cię
Mam ochotę powtórzyć to tysiąckroć: KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ!
Może już wystarczy, mam nadzieję, że mnie za to nie znienawidzisz. Zrozum mnie. Nie mogłem już tego dłużej tłumić w sobie. Za wiele mnie to kosztowało. Nie oczekuję żadnej odpowiedzi. Chciałem Ci to tylko w końcu wyznać i zrzucić ciężar z serca.
Pewnie nawet Ci nie dam tego listu. Jestem pewien, że stchórzę w ostatniej chwili…
Mam tylko jedną, jedyną prośbę: Nie znienawidź mnie. Tego moje serce nie zniesie.
Kise Ryota.
                Po przeczytaniu tego wszystkiego nerwowo zwinął papier i wcisnął go do kieszeni. Twarz miał zaczerwieniona i szybko zaczął się rozglądać, czy przypadkiem nikt go nie widzi w takiej sytuacji.
                -Co za idiotyzm!
                Wrzasnął sam do siebie. Próbował się uspokoić po tym, co przeczytał, ale nerwy aż się w nim tłukły. Wziął głęboki oddech. Uznał, ze nie ma, co tutaj stać i roztrząsać wszystko, najlepszym wyjściem będzie wrócić do domu.
                Wrócił do siebie. Przywitał się ze swoją ukochaną, malutką siostrzyczką. Powiedział wszystkim, że jest bardzo zmęczony i poszedł do swojego pokoju. Gdy już tam był, wyłączył telefon i wrzucił go pod poduszkę. Nie chciałby ktokolwiek do niego dzwonił i mu przeszkadzał. Położył się na łóżku i zamknął oczy. Próbował zasnąć, jak najszybciej, byleby o tym wszystkim nie myśleć. To była najdziwniejsza rzecz, jaką przeczytał. Zastanawiał się, czy była to prawda, czy może raczej jeden z idiotycznych żartów. Pomimo najszczerszych chęci nie udało mu się nawet na chwilę odpłynąć do krainy snu. Gdy tylko zaciskał powieki pojawiały się pod nimi zdania, które dziś wyczytał w liście od Kise.
                Przez całą noc nie mógł zasnąć.
 
***


                Drzwi uchyliły się z cichym skrzypnięciem. Owiał go zapach polnych kwiatów unoszący się w mieszkaniu. Dopiero potem zauważył parę miodowych oczu wpatrujących się w niego pytająco.
                -Midocchin? – odezwał się Kise.
                -Nie uważasz, że jakiś tam napój to głupi powód, żeby się w kimś zakochać. Nanodayo!? – postąpił krok i wepchnął delikatnie drugiego do mieszkania.
                -Skąd ty!? Jak ty…!? – zaczął urwanie dopytywać, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów.
                Jednak za moment wszelkie pytania ucichły. Ponieważ Shintarou ujął jego twarz w swoje dłonie i przyciągnął go do siebie. Bez najmniejszych przeszkód pocałował. Władczo, ale zarazem i łagodnie.
                -Midocchin – blondyn osunął się chwytając go za ramiona.
                -Ci… - przywarł wraz z nim do ściany.
Oddzielił go od grogi ucieczki, gdyby chciał uciekać, ale nawet najdrobniejszym spojrzeniem, najmniejszym gestem nie wskazywał na to, ze miał takie chęci. Midorima sunął teraz ręką po wnętrzu jego uda, przyglądając się badawczo jego twarzy, jego reakcjom. Blondyn stanął w większym rozkroku, pozwolił, aby dłonie drugiego zawędrowały między jego nogi. Jęknął, ale nie ze strachu, bólu czy niewygody, ale z pożądania. Jego oczy zapaliły się dzikim płomieniem. Namiętność, która wzbierała w nim ot tak dawna, teraz nie dawała się okiełznać. Uwiesił się na szyi drugiego i teraz obdarzał go najbardziej namiętnym pocałunkiem, na jaki go było stać. W tym samym czasie ręce Shintaro dotykały jego cudownego ciała, po pośladkach, udach, plecach, ramionach, szyi, tak jakby tą jedną czułością chciał ogarnąć go całego.
Powoli obaj zaczynali tracić kontrolę nad tym, co się z nimi i wokół nich dzieje. Mogłoby się wydawać, że pocałunkom nie będzie końca i tylko to im wystarczy, lecz tak nie było. Ciała powoli zaczynały płonąc z pożądania a oni spalali się w tym płomieniu.
Kise odsunął się i jego plecy znów natrafiły na ścianę. Bez słowa ściągnął z siebie koszulkę i cisnął ją na podłogę. Nie zauważył, ze upadła ona obok reklamówki, czymś wypełnionej. Wyciągnął kusząco rękę w stronę drugiego.
Nie trzeba mu było tego dwa razy uzmysławiać. Midorima, tak jak pragnął tego drugi, przywarł do niego ustami po raz kolejny, w mgnieniu oka jego koszula spłynęła miękko po muskularnych ramionach. Chwilę potem i spodnie Ryoty dołączyły do reszty porzuconej garderoby, ten sam los spotkał także jego bieliznę.
Blondyn wziął w swoje dłonie lewą dłoń ukochanego. Zahaczył zębami o odstający lekko kawałek taśmy i ściągnął ją, szybko odwinął palec wskazujący, wkrótce to samo stało się z resztą. Kise zaczął ssać i lizać te palce tak jakby nigdy wcześniej o niczym innym nie marzył i niczego innego sobie nie wyobrażał. Odsunął od siebie jego dłoń i spojrzał mu w oczy. Przez moment otworzył usta, tak jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Nie chciał psuć tej pięknej chwili. Stróżka śliny nadal łączyła jego usta oraz dłoń drugiego.
Tak, jakby to robił od zawsze, zupełnie naturalnie, wyższy objął Kise jedną ręką, a drugą zaczął zakradać się pomiędzy jego pośladki. Ciche jęki i westchnienia, jedynie potwierdzały, że robi to dobrze. Nie wiedział ile jeszcze będzie w stanie wytrzymać słysząc to wszystko. Jakby mu było za mało doznań!?  Znów poczuł słodki smak warg blondyna. Wtedy nie wytrzymał. Szybkim ruchem wyciągnął palce. Uznał, że skoro tak bardzo chce, to już wystarczy. Odwrócił go do ściany i przytrzymał za nadgarstki, je również dociskał do muru. Ukradkiem zobaczył jeszcze pożądliwy wzrok drugiego i delikatny pociągający do działania uśmiech. Odwzajemnił go pod nosem. Rozpiął swój rozporek i zsunął spodnie wyżej.
Cichy stłumiony krzyk Ryoty oznajmił, że jego ukochany już w niego wszedł. Teraz obaj zamarli. Jeden czekał, aż drugi się przyzwyczai do tej nowej sytuacji. Po chwili pojawiły się jednak pierwsze pchnięcia, od razu niosąc za sobą rozkosz.
W tym samym czasie dłonie Midorimy zaczęły znów pieścić ciało drugiego, dotykając jego torsu, brzucha, bioder i oczywiście męskości a usta tym razem obcałowywały jego kark i ramiona.
Blondyn w ciszy wzdychał głośno, unosząc wzrok ku niewidzialnemu niebu, tak jakby za coś usilnie dziękował. Jego dłonie odpychały się od lodowatej ściany, a cała reszta ciała drżała z podniecenia. Chwile rozkoszy trwały i zamierzał z nich jak najbardziej i bez skrępowania korzystać.
Tego dnia zdarzył się dla niego prawdziwy cud. Tak wspaniały, ze prawie wydawał się oderwany od rzeczywistości. Ale to naprawdę się działo. Realnie kochał się z nim właśnie tu i teraz, dokładnie w tej chwili.
Kise znowu stłumił dźwięk, tym razem oznakę niewyobrażalnej przyjemności, gdy dochodził. Tak jakby wcześniej ustalili, że obaj w tej chwili będą zachowywać się najciszej. Shintarou poruszył się jeszcze kilka razy, nim przywarł zdyszany do ślicznego ramienia blondyna, którego lekko spocone włosy poprzyklejały się gdzieniegdzie do czoła. Obaj osunęli się w dół, aby po wszystkim wtulić się w siebie, słodko zmęczeni.
-Co to? – zapytał blondyn przyklejony do torsu swojego ukochanego, wskazując nieznacznie głową na reklamówkę.
-Napoje o smaku cytryny i limonki. Nanodayo. – odpowiedział spokojnie gładząc go po jedwabistej skórze Przyszedłem tutaj tylko po to, żeby ci je dać – wolną ręką poprawił sobie zabrudzone okulary.
-Tylko po, to? – uniósł głowę i uśmiechnął się tak słodko, że od samego widoku można było zapomnieć o bożym świecie



KONIEC
Albo
I
Jeszcze
Nie…
.
.
.

-Midorimacchi!
Kise wpadł z impetem do mieszkania. W reku ściskał torbę z zakupami, a na jego ustach jeszcze przez chwile widniał szeroki uśmiech, ale zaraz potem jego radość na twarzy, zastąpiło nieopisane zdziwienie.
Midorima tak samo zamarł w bezruchu. Mi na sobie jedynie śnieżnobiała koszulę i właśnie wciągał na siebie piękne, lśniące, czarne szpilki. Zamrugał patrząc na blondyna.
-Co ty tu robisz!? - Wydarł się, gdy tylko udało mu się wyrwać z szoku.
-Dałeś mi klucze!
-Ale miałeś uprzedzać, kiedy przyłazisz!
-Chciałem zapytać, czy zjesz ze mną... - wskazał dyskretnie głowa na trzymany pakunek - Mam chińszczyznę... Mi-Mi-Midorimacchi... Co ty robisz - teraz znowu mu się przyjrzał i wziął głęboki oddech. Po pierwszym ogłupiającym wrażeniu, zrozumiał, że to, co widzi, nawet mi się podoba.
-Nie ważne! Idź stad! - Rozpaczliwie próbował się zasłonić czymkolwiek tym, co mu wpadło po raz pierwszy pod rękę, była różowa sukienka zrobiona z jedwabnego materiału, zakończona u dołu szykowną koronką.
-Mowy nie ma! - Upuścił zakupy i rzucił się na Shintarou.
-Odejdź - próbował go odepchnąć. Bezskutecznie.
-Midorimacchi - przytulał go na siłę - Pozwól mi się kochać.
-Mówiłem, odejdź!
W tej chwili obaj się przewrócili.
-Midorimacchi! Jesteś taki słodki! - Wykrzyknął Kise obcałowując twarz ukochanego
 
Teraz koniec :)

Korzystając z okazji, że jest jakaś notka, no to zapowiem coś pewnego:
-Ostatnia część KasaKise pojawi się na zakończenie roku szkolnego, tak w prezencie na miłe rozpoczęcie wakacji
-Pierwsza część z AoKagaKuro na dniach, ale jeszcze nie mogę powiedzieć kiedy
-HikaKao, też się powolutku pisze.

Buziaki i do następnego!

12 komentarzy:

  1. Oh! Moje Słońce i Gwiazdy!
    Dziękuję.
    Co prawda fajnie by było przeczytać to jak sobie wymyśliłem (dla Tych co nie wiedzą, jestem najdziwniejszą i najbardziej zboczoną osobą, a do tego mam bardzo wybujałą wyobraźnię) - Midorimacchi, choć w damskich fatałaszkach to i tak seme. :)
    Opo Suuupaaar! Po za seksami zmieściłaś tam miłość - Fajo.
    KnB to jedna wielka orgia, więc każdy może z każdym *z założonymi rękami i naburmuszoną miną nie przyjmuje ochrzanu*
    P.S.
    Obiecałaś, więc cały czas cierpliwie czekam na Murasakibara x Papa (z artem * https://www.youtube.com/watch?v=IXi0V-s_FqM *)
    Dziękuję Kochanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ proszę, Księżycu Mojego Życia...
      Przecież powiedziałam, że dostaniesz, to co chcesz, to nie musiałeś uprzedzać faktów :3
      No musiałam zmieścić wszystko, tak jak chciałeś, nie zgadzałeś się na pół środki.

      MuraPapa byłoby mi już łatwiej pisać...

      Usuń
  2. Boziu... Najdziwniejszy paring ever! O.o... ale nie martw sie kochana bo masz talent! Naprawde! Trzeba miec ogromny talent by polaczyc te dwie postacie ze so a sprawiajac ze powstaje GENIALNY fick <33. Kiedy przeczytalam naglowek zrazilam sie ale pomyslalam sobie: Dobra zobacze co to jest. I nie zaluje! Mimo ze nigdy wczesniej nie powiedzialabym ze ktos wymysli i napisze o nich cos tak fantastycznego. Koncowka mnie powalila jednoczesnie slodka i prze smieszna :).
    Czekam na kolejne notki pozdrawiam i zycze weny :D :*
    ~P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaj! To bardzo miłe z Twojej strony, że tak twierdzisz!
      Bo wiesz, cholernie chciałem, żeby to opowiadanie było chociaż troszkę dobre, ciężko mi było to sobie samej wyobrazić.
      Niemniej jednak, skoro Ci się podoba, to chyba naprawdę nie mam sie czego wstydzić.
      Jestem chyba jedyna osobą w polskim fandomie, która napisała coś MidoKise, ale mogę się mylić.
      Miałam straszne obawy co do tego opowiadania, ale teraz mi ulżyło.
      Dziękuję :*

      Usuń
  3. POLAĆ MU! Dobrze wybrał :)
    To jeszcze jak dla mnie normalny paring a nie taki Papa i Murasakibara :D
    Co do notki super genialna tak jak oczywiście TY. Tylko kochana i wspaniała Gumiś potrafi zrobić z niczegoś coś! ♥
    I malutki błąd - miało być chyba drogi a nie grogi xD
    Czytałam to z otwartą buzią i klaskałam jak dziecko zamknięte na noc w sklepie z zabawkami (coś w tym deseniu xD)
    No co mogę jeszcze powiedzieć... czekam i jeszcze raz czekam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę, dla Ciebie normalny!?
      A Kuroko x Himuro, albo jak ja bym wolała określić: Tetsuya x Tatsuya? Hmmm? Hmmm?
      Bo jak dla mnie to jest mniej dziwne, w końcu obaj kochają tego samego faceta :P
      Oj tam od razu z niczego coś, żeby nie było, nie byłam z tym sama była jedna osóbka, która mi bardzo pomogła z tym ruszyć.
      Błąd się na pewno wkradł i to nie jeden! Staram sie poprawiać na czas, lecz nie zawsze wychodzi
      *drapie się nerwowo po głowie*
      Już niebawem KasaKise :3

      Usuń
    2. KasaKise? Naprawde? Uwielbiam Cie <3. Jeden z moich ulubionych paringow i niestety rzadki :c (albo ja nie potrafie szukac ) Ciesze sie ze go napiszesz. Czekam z niecierpliwoscia. ;)
      ~P

      Usuń
    3. Do KasaKise już napisałam 2 części, teraz zwyczajnie będę je chciała zakończyć :3
      Już najwyższy czas na Happy End
      i masz rację, nie wiem, czemu ten paring jest strasznie rzadki!

      Usuń
  4. He, he, he.
    Dzięki za dopisek.
    ^3^~*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kise i Midorima tego jeszcze nie widziałam :) i nie wiem czemu nie potrafiłam sobie ich wcześniej tazem wyobrazić (jak przeczytałam tytuł to turlałam się ze śmiechu XD )
    Już czekam na KasaKise ale czemu ostatnia część ? Miałam nadzieje że to trochę dłużej potrawa, że Naruko i Sasuko jeszcze trochę namieszają u naszych panów:)
    Życzę weny, zwłaszcze dla wszystkich parek z KnB :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nie potrafił ich sb wcześniej wyobrazić.
      Ja nie potrafiłam ich sobie wcześniej wyobrazić XD

      Usuń