Wiem, że prawie wszyscy czekacie na inne opowiadanie, ale teraz jest okazja na to...
Och, jestem
zajebista! Tyle Wam powiem! (Pewnie się zastanawiacie, czemu taka reakcja,
wszystko się wyjaśni)
Ale tak zanim zacznę,
muszę wyjaśnić ten dziwny paring, otóż, to opowiadanie jest prezentem
urodzinowym dla Mojego Ukochanego. Bo któż by inny miał pomysł, żeby połączyć
dwie tak odmienne i niepasujące sobie w żaden sposób osoby? Czuję się jak Chińska gimnastyczka po
napisaniu tego, tak się musiałam nakombinować, żeby to miało jakieś ręce i
nogi!
Kochanie, wszystkiego
najlepszego z okazji urodzin, po raz kolejny :*
Zdrowia, szczęścia,
cudownego III sezonu naszych koszykarzy. No i czego tam sobie jeszcze
zażyczysz!
A teraz dosyć
pieszczot i czułości, przygotuj się Skarbie na ochrzan: Jak mogłeś wymyślić sobie taką parkę!? Wiesz
jak mi ciężko było o nich pisać, przede wszystkim, dlatego, że ja jak wszystko
i wszystkich mogłabym w KnB sparingowa, tak ich ni… ani trochę. Nie wiedział, co
wymyślić, miotałam się i głowiłam, ale w końcu się udało (tutaj wyjaśniam,
czemu jestem taka zajebista)
Naprawdę, czy nie
mogłeś zostać przy Murasakibara x Papa? Już byłoby łatwiej.
W dodatku czułam się
tak, jakbym zdradzała Takao. Przepraszam mój drogi Takao-chan! Obiecuję, że następnym
razem Midorima będzie tylko Twój! Choć tu moja kochana!
*wyciąga łapki w kierunku Takao i wpadają sobie w ramiona*
*wyciąga łapki w kierunku Takao i wpadają sobie w ramiona*
Szczerze, gdyby nie
pomoc Mojej Wero, to bym nigdy tego nie dopisała, w żaden sposób, jak zwykle
jej pomoc, jako Edytorki okazała się nieoceniona i zbawienna w skutkach.
Więc po części, to
także prezent od niej.
Ach, baty zebrałeś,
to jeszcze raz: Wszystkiego Najlepszego i ciesz się tym, co w mękach udało mi
się dla Ciebie napisać. Tylko spróbuj nie docenić moich starań!
Cóż, ciężko było, ale
mam nadzieję, że Ci się spodoba :* naprawdę się starałam. Mam nadzieję, że
widać jakieś efekty.
I oczywiście Wam
Czytelnikom również!
Zapraszam do
delektowania się opowieścią o tej parze:
„Cytryna i Limonka”
-Hej!
Midorimacchi! – wysoki chłopak, o miodowych oczach i złocistym kolorze włosów
podbiegł do jeszcze większego, którego włosy i oczy miały odcień trawy i
trzepnął go tak potężnie w plecy, że aż mu się okulary zsunęły do przodu.
-Czego
chcesz!? – odburknął odsuwając się i przyciskając okulary do twarzy.
-Wiedziałem,
że tu będziesz – zachichotał uroczo drapiąc się w tył głowy – Nie przegapiłbyś
tego meczu.
-Słuchaj
– przyciągnął go za koszulkę – Masz nikomu nie mówić, że mnie tu widziałeś.
Łapiesz?
-Tak,
tak… jasne, jasne… - wyszarpał się i wcisnął ręce do kieszeni.
-Chcesz
coś? Nanodayo? – założył ręce na piersi.
-Nie no,
co ty… Tylko się przywitać… Tyle… - Speszył się – No i jeszcze – spuścił głowę
– Nie ważne… Muszę już iść – uśmiechnął się słabo i odwrócił – No to na razie –
Pomachał mu na pożegnanie i odbiegł daleko.
-Na
razie! – także podniósł rękę, żeby go pożegnać.
Również
miał już iść w swoja stronę, kiedy zobaczył małą, zwiniętą i pomiętą kartkę na
ziemi. Ktoś by pomyślał, że to zwykły śmieć, ale ona tak nie wyglądała. Nie
była niczym zabrudzona, ani mokra, a niedawno padało. Schylił się i podniósł
ją. Odwinął kawałek i przeczytał:
„Witaj Midorimacchi!”
Ten list
zaadresowany był do niego. Dodatkowo znał tylko jedną osobę, która tak go
nazywała, to była właśnie ta osoba, która przed chwilą odbiegła. Pomyślał, że
musiał zgubić tą kartkę, gdy uciekał. Skoro i tak zapiski na tej kartce były
skierowane do niego. Postanowił przeczytać resztę.
„Witaj Midorimacchi!
Pewnie się zastanawiasz,
dlaczego do Ciebie piszę. Nawet jestem
sobie w stanie wyobrazić to, jak
poprawiasz okulary w zamyśleniu. Nie
przejmuj się. Dalsza część tego listu wyjaśni Ci wszystko.
Błagam
Midorimacchi, nie znienawidź
mnie.
Błagam…
Cóż… Ciężko mi było powiedzieć o tym wszystkim patrząc Ci prosto w oczy, dlatego postanowiłem napisać list, mając nadzieję,
że będzie łatwiej. Myliłem się.
Wcale nie jest. Zaczynałem go pisać już dziesiątki
razy, za każdym razem nie mogłem znaleźć odpowiednich słów. Wszystko wydawało mi się
takie suche i puste, bo chciałem
napisać wszystko pięknie… To zupełnie do mnie nie pasuje. Przepraszam, że nie będzie to napisane pięknie, tak jak na to zasługujesz. Pozwól, że będę sobą.
Chyba jeszcze bardziej udało mi się
Cię zdezorientować. Tak myślę,
ale mogę się mylić. Jesteś
mądry, może sam już się
domyśliłeś, a ja niepotrzebnie się denerwuję
i strzępię pióro…
Wiem, przegrałem z nową drużyną Kurokocchigo,
lecz ty też, ale nie o tym
chciałem pisać. Jednak musiałem o tym wspomnieć, żeby jakkolwiek zacząć dążyć, do tego, co chcę Ci przekazać. Wtedy, gdy nie udało mi się z nim wygrać, wtedy, gdy byłem z tego powodu smutny, dokładnie wtedy, pojawiłeś
się Ty. Jak zwykle
wydawałeś się zimny i nieprzystępny. Dokładnie
tak jak zawsze. Już dawno pogodziłem się z tym, jaki jesteś. Nie przeszkadza mi to. Jesteś idealny taki, jaki jesteś. Wracając jednak to tematu naszego spotkania, nawet nie wiesz
jak ogromną radość mi sprawiłeś
przychodząc do mnie.
Zobaczenie Cię, chociaż na chwilę, wtedy, gdy byłem w tak beznadziejnym nastroju… Ach… Midorimacchi… Dziękuję Ci za to!
Pewnie nadal nie masz zielonego pojęcia, w jakim kierunku zmierzam. Przeczytaj jeszcze kilka,
no może kilkanaście linijek, a obiecuję, że wszystko zrozumiesz.
To wszystko zaczęło się po jednym treningu. Wspólnym, gdy
jeszcze graliśmy razem. Tak
jakby byliśmy przyjaciółmi. Bo ja wierzę, że pomimo tego wszystkiego, co się wydarzyło, nadal wszyscy będziemy przyjaciółmi i któregoś dnia znów będzie nam dane razem zagrać. Po tej samej stronie, chociażby dla zabawy.
Wybacz, że tak często schodzę z tematu. Zwyczajnie w tym jednym liście chcę zawrzeć wszystkie moje uczucia, które d tej pory się we mnie kłębiły.
Ale teraz już przechodzę do rzeczy.
Pamiętasz ten upalny
czerwcowy dzień, gdy po treningu
poszliśmy razem coś zjeść? Wstyd się
przyznać, lubiłem cię, ale do tamtego dnia miałem Cię
zwyczajnie za zarozumiałego gbura, który
uważa wszystkich
ludzi niegodnych, żeby patrzeć na nich wprost (Zazwyczaj uciekasz
wzrokiem, wiesz o tym?). Jednak tamtego dnia wszystko się zmieniło. Zazwyczaj trzymałeś
się z Akashicchim,
jednak tamtego dnia on gdzieś
zniknął z
Murasakibaracchim, do dziś się zastawaniem gdzie ich wywiało, zaraz po treningu, na marginesie, może Ty cos wiesz? No nie ważne, bo nie o nich chciałem… Pamiętam jakby to było dziś.
Chciałem wtedy coś zjeść z Kurokocchim, on zawsze był taki słodki i kochany, ale się wymigał,
Aominecchi też mnie zlał. Zostałeś
mi tylko Ty. Wtedy potraktowałem
Cię tak, jakbyś był jedynie marnym zastępstwem.
Poszliśmy razem coś zjeść. Obawiałem
się, że nie będziemy w stanie zamienić ze sobą pojedynczego słowa, bo i o czym nasza dwójka mogłaby rozmawiać? Nie mieliśmy ze sobą nic wspólnego.
Tak wtedy myślałem.
Usiedliśmy naprzeciwko
siebie w małym Fastfudzie.
Jedzenie może nie było tam najlepsze, ale było przede wszystkim blisko do naszej szkoły, a nigdzie dalej żadnemu z nas nie chciało się iść. Wspominam
bardzo czule to miejsce. Usiedliśmy naprzeciwko siebie w oczekiwaniu na nasze zapiekanki.
Mały wiatraczek
zamontowany w rogu lokalu nie dawał wystarczającego chłodu.
Było strasznie gorąco. Marynarki i tak już spoczywały na oparciu krzeseł, więcej
zdjąć nie mogliśmy. Wtedy Ty rzuciłeś tęsknym wzrokiem w
kierunku automatu do napojów. Również przeniosłem
tam swoje spojrzenie, zauważyłem, że została
ostatnia puszka mojego ulubionego napoju. Nie było to dziwne, bo oranżada o smaku cytryny i limonki była najlepsza na upalne dni takie jak ten.
Rozumiejąc Twoje myśli podszedłem do maszyny i stanąłem przy przyciskach, grzecznie zapytałem, co chcesz, a Ty oznajmiłeś, że napój limonkowo-cytrynowy.
Zacząłem się z Tobą kłócić, mówiłem, że tez go chcę, bo to mój ulubiony. W tamtej chwili
dowiedziałem się, że Twój również. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że nie tylko koszykówka nas może łączyć. Spojrzałem na ciebie i na twoją upartą, zachmurzoną minę. Przypominałeś dziecko, które chce i musi mieć to, czego chce. Uległem i wziąłem dwie puszki, jedną dla Ciebie limonowo-cytrynową oranżadę, a dla mnie
zwyczajną cole.
Może wydawać Ci się to błahe,
ale od tamtej pory zacząłem Cie bacznie
obserwować. Twoje ruchy,
sposób mówienia, to, z jaką
dbałością troszczysz się o swoje przedmioty. Nim się obejrzałem, zaczęło
mnie urzekać wszystko to, co
robisz. Dziwnie się z tym czułem. Chyba każdy byłby zdezorientowany na moim miejscu.
Mijały dni, tygodnie,
miesiące, a ja ciągle nie mogłem przestać się tobie przyglądać. Przywodziłeś mi na myśl arystokratę, a ja czułem się
przy tobie jak zwykły chłopak z plebsu. Przystojny, bo przystojny
i popularny jak mało, kto, ale nadal
miałem wrażenie, że traktowałeś mnie jak powietrze. To bolało tak bardzo bolało.
Tak minęły dni spędzone w Teiko i dni spędzone z Tobą.
Dopiero pod koniec się
zorientowałem, czemu tak się Tobie przyglądałem, lecz wtedy było już za późno. Skończyliśmy
tamtą szkołę. Nasz czas się skończył.
Pewnie powoli już rozumiesz, co
chcę Ci powiedzieć… Jesteś mądry
na pewno się domyślasz. Tamtego dnia zabrałeś mi nie tylko napój, ale i zdrowy rozsądek.
Pod koniec gimnazjum zrozumiałem, że chcąc nie chcąc zakochałem się
w Tobie.
Midoromacchi, kocham Cię.
Wyrzuciłem to z siebie… Lżej mi…
Kocham cię…
Mam ochotę powtórzyć to tysiąckroć:
KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ!
Może już wystarczy, mam nadzieję, że mnie za to nie znienawidzisz. Zrozum mnie. Nie mogłem już tego dłużej tłumić w sobie. Za
wiele mnie to kosztowało. Nie oczekuję żadnej odpowiedzi. Chciałem Ci to tylko w końcu wyznać
i zrzucić ciężar z serca.
Pewnie nawet Ci nie dam tego listu. Jestem pewien, że stchórzę w ostatniej
chwili…
Mam tylko jedną, jedyną prośbę: Nie znienawidź mnie. Tego moje serce nie zniesie.
Kise Ryota.”
Po
przeczytaniu tego wszystkiego nerwowo zwinął papier i wcisnął go do kieszeni.
Twarz miał zaczerwieniona i szybko zaczął się rozglądać, czy przypadkiem nikt
go nie widzi w takiej sytuacji.
-Co za
idiotyzm!
Wrzasnął
sam do siebie. Próbował się uspokoić po tym, co przeczytał, ale nerwy aż się w
nim tłukły. Wziął głęboki oddech. Uznał, ze nie ma, co tutaj stać i roztrząsać
wszystko, najlepszym wyjściem będzie wrócić do domu.
Wrócił
do siebie. Przywitał się ze swoją ukochaną, malutką siostrzyczką. Powiedział
wszystkim, że jest bardzo zmęczony i poszedł do swojego pokoju. Gdy już tam
był, wyłączył telefon i wrzucił go pod poduszkę. Nie chciałby ktokolwiek do
niego dzwonił i mu przeszkadzał. Położył się na łóżku i zamknął oczy. Próbował
zasnąć, jak najszybciej, byleby o tym wszystkim nie myśleć. To była
najdziwniejsza rzecz, jaką przeczytał. Zastanawiał się, czy była to prawda, czy
może raczej jeden z idiotycznych żartów. Pomimo najszczerszych chęci nie udało
mu się nawet na chwilę odpłynąć do krainy snu. Gdy tylko zaciskał powieki
pojawiały się pod nimi zdania, które dziś wyczytał w liście od Kise.
Przez
całą noc nie mógł zasnąć.
***
Drzwi
uchyliły się z cichym skrzypnięciem. Owiał go zapach polnych kwiatów unoszący
się w mieszkaniu. Dopiero potem zauważył parę miodowych oczu wpatrujących się w
niego pytająco.
-Midocchin?
– odezwał się Kise.
-Nie
uważasz, że jakiś tam napój to głupi powód, żeby się w kimś zakochać.
Nanodayo!? – postąpił krok i wepchnął delikatnie drugiego do mieszkania.
-Skąd
ty!? Jak ty…!? – zaczął urwanie dopytywać, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów.
Jednak
za moment wszelkie pytania ucichły. Ponieważ Shintarou ujął jego twarz w swoje
dłonie i przyciągnął go do siebie. Bez najmniejszych przeszkód pocałował.
Władczo, ale zarazem i łagodnie.
-Midocchin
– blondyn osunął się chwytając go za ramiona.
-Ci…
- przywarł wraz z nim do ściany.
Oddzielił go
od grogi ucieczki, gdyby chciał uciekać, ale nawet najdrobniejszym spojrzeniem,
najmniejszym gestem nie wskazywał na to, ze miał takie chęci. Midorima sunął
teraz ręką po wnętrzu jego uda, przyglądając się badawczo jego twarzy, jego
reakcjom. Blondyn stanął w większym rozkroku, pozwolił, aby dłonie drugiego
zawędrowały między jego nogi. Jęknął, ale nie ze strachu, bólu czy niewygody,
ale z pożądania. Jego oczy zapaliły się dzikim płomieniem. Namiętność, która
wzbierała w nim ot tak dawna, teraz nie dawała się okiełznać. Uwiesił się na
szyi drugiego i teraz obdarzał go najbardziej namiętnym pocałunkiem, na jaki go
było stać. W tym samym czasie ręce Shintaro dotykały jego cudownego ciała, po
pośladkach, udach, plecach, ramionach, szyi, tak jakby tą jedną czułością
chciał ogarnąć go całego.
Powoli obaj
zaczynali tracić kontrolę nad tym, co się z nimi i wokół nich dzieje. Mogłoby
się wydawać, że pocałunkom nie będzie końca i tylko to im wystarczy, lecz tak
nie było. Ciała powoli zaczynały płonąc z pożądania a oni spalali się w tym
płomieniu.
Kise odsunął
się i jego plecy znów natrafiły na ścianę. Bez słowa ściągnął z siebie koszulkę
i cisnął ją na podłogę. Nie zauważył, ze upadła ona obok reklamówki, czymś
wypełnionej. Wyciągnął kusząco rękę w stronę drugiego.
Nie trzeba mu
było tego dwa razy uzmysławiać. Midorima, tak jak pragnął tego drugi, przywarł
do niego ustami po raz kolejny, w mgnieniu oka jego koszula spłynęła miękko po
muskularnych ramionach. Chwilę potem i spodnie Ryoty dołączyły do reszty
porzuconej garderoby, ten sam los spotkał także jego bieliznę.
Blondyn wziął
w swoje dłonie lewą dłoń ukochanego. Zahaczył zębami o odstający lekko kawałek
taśmy i ściągnął ją, szybko odwinął palec wskazujący, wkrótce to samo stało się
z resztą. Kise zaczął ssać i lizać te palce tak jakby nigdy wcześniej o niczym
innym nie marzył i niczego innego sobie nie wyobrażał. Odsunął od siebie jego
dłoń i spojrzał mu w oczy. Przez moment otworzył usta, tak jakby chciał coś
powiedzieć, ale zrezygnował. Nie chciał psuć tej pięknej chwili. Stróżka śliny
nadal łączyła jego usta oraz dłoń drugiego.
Tak, jakby to
robił od zawsze, zupełnie naturalnie, wyższy objął Kise jedną ręką, a drugą
zaczął zakradać się pomiędzy jego pośladki. Ciche jęki i westchnienia, jedynie
potwierdzały, że robi to dobrze. Nie wiedział ile jeszcze będzie w stanie
wytrzymać słysząc to wszystko. Jakby mu było za mało doznań!? Znów poczuł słodki smak warg blondyna. Wtedy
nie wytrzymał. Szybkim ruchem wyciągnął palce. Uznał, że skoro tak bardzo chce,
to już wystarczy. Odwrócił go do ściany i przytrzymał za nadgarstki, je również
dociskał do muru. Ukradkiem zobaczył jeszcze pożądliwy wzrok drugiego i
delikatny pociągający do działania uśmiech. Odwzajemnił go pod nosem. Rozpiął
swój rozporek i zsunął spodnie wyżej.
Cichy
stłumiony krzyk Ryoty oznajmił, że jego ukochany już w niego wszedł. Teraz obaj
zamarli. Jeden czekał, aż drugi się przyzwyczai do tej nowej sytuacji. Po
chwili pojawiły się jednak pierwsze pchnięcia, od razu niosąc za sobą rozkosz.
W tym samym
czasie dłonie Midorimy zaczęły znów pieścić ciało drugiego, dotykając jego
torsu, brzucha, bioder i oczywiście męskości a usta tym razem obcałowywały jego
kark i ramiona.
Blondyn w
ciszy wzdychał głośno, unosząc wzrok ku niewidzialnemu niebu, tak jakby za coś
usilnie dziękował. Jego dłonie odpychały się od lodowatej ściany, a cała reszta
ciała drżała z podniecenia. Chwile rozkoszy trwały i zamierzał z nich jak
najbardziej i bez skrępowania korzystać.
Tego dnia
zdarzył się dla niego prawdziwy cud. Tak wspaniały, ze prawie wydawał się
oderwany od rzeczywistości. Ale to naprawdę się działo. Realnie kochał się z
nim właśnie tu i teraz, dokładnie w tej chwili.
Kise znowu
stłumił dźwięk, tym razem oznakę niewyobrażalnej przyjemności, gdy dochodził. Tak
jakby wcześniej ustalili, że obaj w tej chwili będą zachowywać się najciszej.
Shintarou poruszył się jeszcze kilka razy, nim przywarł zdyszany do ślicznego
ramienia blondyna, którego lekko spocone włosy poprzyklejały się gdzieniegdzie
do czoła. Obaj osunęli się w dół, aby po wszystkim wtulić się w siebie, słodko
zmęczeni.
-Co to? –
zapytał blondyn przyklejony do torsu swojego ukochanego, wskazując nieznacznie
głową na reklamówkę.
-Napoje o
smaku cytryny i limonki. Nanodayo. – odpowiedział spokojnie gładząc go po
jedwabistej skórze Przyszedłem tutaj tylko po to, żeby ci je dać – wolną ręką
poprawił sobie zabrudzone okulary.
-Tylko po,
to? – uniósł głowę i uśmiechnął się tak słodko, że od samego widoku można było
zapomnieć o bożym świecie
KONIEC
Albo
I
Jeszcze
Nie…
.
.
.
-Midorimacchi!
Kise wpadł z impetem do mieszkania. W
reku ściskał torbę z zakupami, a na jego ustach jeszcze przez
chwile widniał szeroki uśmiech, ale zaraz potem jego radość na twarzy, zastąpiło nieopisane zdziwienie.
Midorima tak samo zamarł w bezruchu. Miał na sobie jedynie śnieżnobiała koszulę i właśnie wciągał na siebie piękne, lśniące, czarne szpilki. Zamrugał patrząc na blondyna.
-Co ty tu robisz!? - Wydarł się, gdy tylko udało mu się wyrwać z szoku.
-Dałeś mi klucze!
-Ale miałeś uprzedzać, kiedy przyłazisz!
-Chciałem zapytać, czy zjesz ze mną... - wskazał dyskretnie głowa na trzymany
pakunek - Mam chińszczyznę... Mi-Mi-Midorimacchi... Co ty robisz - teraz
znowu mu się przyjrzał i wziął głęboki oddech. Po pierwszym ogłupiającym wrażeniu, zrozumiał, że to, co widzi, nawet mi się
podoba.
-Nie ważne! Idź stad! - Rozpaczliwie próbował się zasłonić czymkolwiek tym, co mu wpadło po raz pierwszy pod rękę, była różowa sukienka zrobiona z jedwabnego
materiału, zakończona u dołu szykowną koronką.
-Mowy nie ma! - Upuścił zakupy i rzucił się na Shintarou.
-Odejdź - próbował go odepchnąć. Bezskutecznie.
-Midorimacchi - przytulał go na siłę - Pozwól mi się kochać.
-Mówiłem, odejdź!
W tej chwili obaj się przewrócili.
-Midorimacchi! Jesteś taki słodki! - Wykrzyknął Kise obcałowując twarz ukochanego
Teraz koniec :)
Korzystając z okazji, że jest jakaś notka, no to zapowiem coś pewnego:
-Ostatnia część KasaKise pojawi się na zakończenie roku szkolnego, tak w prezencie na miłe rozpoczęcie wakacji
-Pierwsza część z AoKagaKuro na dniach, ale jeszcze nie mogę powiedzieć kiedy
-HikaKao, też się powolutku pisze.
Buziaki i do następnego!
Oh! Moje Słońce i Gwiazdy!
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Co prawda fajnie by było przeczytać to jak sobie wymyśliłem (dla Tych co nie wiedzą, jestem najdziwniejszą i najbardziej zboczoną osobą, a do tego mam bardzo wybujałą wyobraźnię) - Midorimacchi, choć w damskich fatałaszkach to i tak seme. :)
Opo Suuupaaar! Po za seksami zmieściłaś tam miłość - Fajo.
KnB to jedna wielka orgia, więc każdy może z każdym *z założonymi rękami i naburmuszoną miną nie przyjmuje ochrzanu*
P.S.
Obiecałaś, więc cały czas cierpliwie czekam na Murasakibara x Papa (z artem * https://www.youtube.com/watch?v=IXi0V-s_FqM *)
Dziękuję Kochanie.
Ależ proszę, Księżycu Mojego Życia...
UsuńPrzecież powiedziałam, że dostaniesz, to co chcesz, to nie musiałeś uprzedzać faktów :3
No musiałam zmieścić wszystko, tak jak chciałeś, nie zgadzałeś się na pół środki.
MuraPapa byłoby mi już łatwiej pisać...
Boziu... Najdziwniejszy paring ever! O.o... ale nie martw sie kochana bo masz talent! Naprawde! Trzeba miec ogromny talent by polaczyc te dwie postacie ze so a sprawiajac ze powstaje GENIALNY fick <33. Kiedy przeczytalam naglowek zrazilam sie ale pomyslalam sobie: Dobra zobacze co to jest. I nie zaluje! Mimo ze nigdy wczesniej nie powiedzialabym ze ktos wymysli i napisze o nich cos tak fantastycznego. Koncowka mnie powalila jednoczesnie slodka i prze smieszna :).
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne notki pozdrawiam i zycze weny :D :*
~P
Jaj! To bardzo miłe z Twojej strony, że tak twierdzisz!
UsuńBo wiesz, cholernie chciałem, żeby to opowiadanie było chociaż troszkę dobre, ciężko mi było to sobie samej wyobrazić.
Niemniej jednak, skoro Ci się podoba, to chyba naprawdę nie mam sie czego wstydzić.
Jestem chyba jedyna osobą w polskim fandomie, która napisała coś MidoKise, ale mogę się mylić.
Miałam straszne obawy co do tego opowiadania, ale teraz mi ulżyło.
Dziękuję :*
POLAĆ MU! Dobrze wybrał :)
OdpowiedzUsuńTo jeszcze jak dla mnie normalny paring a nie taki Papa i Murasakibara :D
Co do notki super genialna tak jak oczywiście TY. Tylko kochana i wspaniała Gumiś potrafi zrobić z niczegoś coś! ♥
I malutki błąd - miało być chyba drogi a nie grogi xD
Czytałam to z otwartą buzią i klaskałam jak dziecko zamknięte na noc w sklepie z zabawkami (coś w tym deseniu xD)
No co mogę jeszcze powiedzieć... czekam i jeszcze raz czekam...
Naprawdę, dla Ciebie normalny!?
UsuńA Kuroko x Himuro, albo jak ja bym wolała określić: Tetsuya x Tatsuya? Hmmm? Hmmm?
Bo jak dla mnie to jest mniej dziwne, w końcu obaj kochają tego samego faceta :P
Oj tam od razu z niczego coś, żeby nie było, nie byłam z tym sama była jedna osóbka, która mi bardzo pomogła z tym ruszyć.
Błąd się na pewno wkradł i to nie jeden! Staram sie poprawiać na czas, lecz nie zawsze wychodzi
*drapie się nerwowo po głowie*
Już niebawem KasaKise :3
KasaKise? Naprawde? Uwielbiam Cie <3. Jeden z moich ulubionych paringow i niestety rzadki :c (albo ja nie potrafie szukac ) Ciesze sie ze go napiszesz. Czekam z niecierpliwoscia. ;)
Usuń~P
Do KasaKise już napisałam 2 części, teraz zwyczajnie będę je chciała zakończyć :3
UsuńJuż najwyższy czas na Happy End
i masz rację, nie wiem, czemu ten paring jest strasznie rzadki!
He, he, he.
OdpowiedzUsuńDzięki za dopisek.
^3^~*
Proszę :*
UsuńTak jak chciałeś
Kise i Midorima tego jeszcze nie widziałam :) i nie wiem czemu nie potrafiłam sobie ich wcześniej tazem wyobrazić (jak przeczytałam tytuł to turlałam się ze śmiechu XD )
OdpowiedzUsuńJuż czekam na KasaKise ale czemu ostatnia część ? Miałam nadzieje że to trochę dłużej potrawa, że Naruko i Sasuko jeszcze trochę namieszają u naszych panów:)
Życzę weny, zwłaszcze dla wszystkich parek z KnB :)
Nikt nie potrafił ich sb wcześniej wyobrazić.
UsuńJa nie potrafiłam ich sobie wcześniej wyobrazić XD