Znowu mam tą samą prośbę: Mianowicie, chciałabym się dowiedzieć, jak wiele osób czyta opowiadanie o KagaKuro, dlatego byłabym niezmiernie wdzięczna każdego czytelnika o skomentowanie, nawet anonimowo. Nie proszę o zbyt wiele, wystarczy mi, że napiszecie zwykłe "Przeczytałem/łam", albo zwyczajną "." czy pojedynczą literkę. Byłabym za to bardzo wdzięczna, po prostu chcę zobaczyć ile osób faktycznie czyta o tej parce. Takie swoiste badanie rynku XD Więc, nawet jeżeli nie będzie to już najświeższa notka, to i tak proszę o jakiś kom. Bardzo, bardzo, bardzo proszę!
Dziękuję za prze czytanie i komentarze doYullena :*
Bardzo mnie one motywują.
Mimo, że w trakcie sesji czasu mam jak na lekarstwo, to jednak udało mi się przygotować dla Was kolejne opowiadanie z KagaKuro! Może nie wyszło tego za dużo, ale mam nadzieję, że się spodoba :)
Gdy pisałam poprzednie opowiadania o tym paringu, moja siostra powiedziała, że nigdy nie uda mi się napisać opowiadania tylko i wyłącznie z perspektywy małego, cichego zabójcy i sadysty, czyli Kuroko, no to ja:
i tak oto powolutku piszę się to opowiadanie, co mi z tego wyjdzie, pozostawię Waszej ocenie
Nie będę już przedłużać,
Co tym razem się zdarzy? Co będzie targać ich młodzieńczymi sercami? Zapraszam do czytania!
„Dwa słowa, dziewięć liter”
„Ja
jestem jego cieniem, on moim światłem…” – to wiedział na pewno.
-Kagami!
Podaj do Mitobe. Nie graj samemu – wydarł się Hyuga.
Rudy
niechętnie wyrzucił piłkę w bok, żeby jego kolega mógł ją przejąć. Popędził od
razu pod kosz, żeby w razie, czego móc zrobić wsad. Piłka świsnęła obok niego,
złapał ją szybko wyskoczył i bezproblemowo trafił w obręcz. Ucieszył się, ze
zdobytego punktu.
-Haha!
-Nie
tak szybko! – Teppey, przechwycił piłkę po rozegraniu, teraz on nacierał na
przeciwny kosz. Minął Kagamiego, który starał się zastawić mu drogę, rzucił do
Izukiego, w mgnieniu oka znalazł się przed nim, znów dostał piłkę i wrzucił do
kosza.
-Punkt
dla nas – uśmiechnął się i podrapał po głowie.
-Nie
rozpraszaj się…
Taiga mignął obok niego, teraz on
miał szansę na kolejny punkt. Przed nim stanęli Izuki i Koganei. Kątem oka
zauważył Kuroko, rzucił do niego piłkę, gdy tylko przeciwnicy stracili
orientację w tym, co się dzieje jedenastka odbiła ją z powrotem, nie zwracając
na siebie najmniejszej uwagi, dzięki czemu rudy znów mógł w mgnieniu oka
znaleźć się pod koszem, zdobywając kolejny punkt.
-Dobra! – wrzasnął ucieszony.
Wtem rozległ się dźwięk gwizdka.
-Okej, chłopaki, koniec na
dzisiaj. Dobra robota! – Riko klasnęła w dłonie – Spotykamy się na następnym
treningu, ale już nie będziemy się bawić, tylko zaczniemy coś poważniejszego, a
teraz zmykajcie pod prysznic. Raz, raz!
-Tak jest! – odpowiedział jej
sporawy chórek.
Wszyscy chłopcy ruszyli w stronę drzwi.
-Zaraz, a piłki, to, kto
pozbiera! – dziewczyna wydarła się za nimi.
-Przepraszam, ale właśnie się tym
zajmuję – posiedział spokojnym głosem Kuroko.
-Ach! Przepraszam, nie zauważyłam
cię.
„Ja jestem jego cieniem, on moim
światłem… Ale tylko to?” – zacisnął pięści. Już od dłuższego czasu go to
zastanawiało, nie mógł przez to spać całymi nocami, nie skupiał się na lekcjach
i treningach, a teraz był już kompletnie wykończony. Kim tak naprawdę jest i ile znaczy dla
Kagamiego? A co najważniejsze, co on sam tak naprawdę do niego czuje? Tyle
pytać zaprzątało jego młode i niedoświadczone serce. Zupełnie nie rozumiał, co
się w tej chwili w nim dzieje. Tak bardzo chciał być jak najczęściej blisko
niego, ale gdy tylko byli obok siebie, robiło mu się gorąco, a tętno
przyspieszało tak bardzo, że miał wrażenie, że od tego umrze. Za to, gdy go nie
widzi dłuższy czas staje się jeszcze bardziej ponury i wycofany, niż
zwyczajnie, coś zaczyna go ściskać w piersi i znowu ma wrażenie, że zaraz wyzionie
ducha. Sam już nie wie, co gorsze: umrzeć, dlatego, że stanie mu serce z
zażenowania, czy z żalu. Takie męczące. Za to, gdy już byli tylko we dwoje,
było tak przyjemnie. Gdy Taiga go obejmował, miał wrażenie, że może się w jego
ramionach cały zatopić, chciał pozostać w ich uścisku już na zawsze. Pocałunki,
czułe, długie i namiętne, z każdym kolejnym jest tylko lepiej. W tych chwilach,
cały świat zanikał, zostawali tylko we dwoje. Bardzo długo stał i na nowo o tym
wszystkim medytował. Od samego rozmyślania o tym wszystkim, jego ciało płonęło.
Na samą myśl o Kagamim, robiło mu się słabo…
-Kuroko, co ty tu jeszcze robisz?
– odezwał się obiekt jego rozmyślań. Przebrany, gotowy do wyjścia.
… Na sam dźwięk jego głosu,
kręciło się w głowie…
-Przepraszam, trochę mi to
wszystko zajęło.
-Wszyscy zdążyli się już przebrać
i wracają do domu, ty też powinieneś – podszedł bliżej i dotknął jego policzka.
… A najdrobniejszy dotyk odbierał
oddech…
-Już się zbieram…
-Kuroko… – nachylił się,
przeczesał palcami jego włosy i musnął ustami jego wargi.
… Przez zwykły pocałunek tracił
rozum…
-Poczekam na ciebie. Wyjdziemy
razem – Taiga uśmiechnął się szeroko.
-Dobrze.
… Czy to wszystko oznaczało, że
tak naprawdę kochał Kagamiego?
Odwrócił się żeby spojrzeć na
swojego chłopaka. Wcześniej zapomniał pomyśleć o jego wyglądzie: czerwone
włosy, zupełnie pasujące do jego charakteru, oczy, zawsze pełne energii i
zapału, mina, która na pozór wydawać by się mogła surowa, tak naprawdę sprawia,
że jest niezwykle rozbrajający, hebanowa skóra, doskonale zarysowane mięśnie,
nienaganna postawa. Tetsuya był pewien, że czegokolwiek by na siebie nie
założył, zawsze wyglądałby pięknie. Ubóstwiał na niego patrzeć. Idealny, nie
mógłby sobie wyobrazić nikogo lepszego od niego. To był mężczyzna, w którym bez
wątpienia można się zakochać.
***
Kuroko złożył mokry ręcznik i
wcisnął go do swojej torby, zarzucił ją na ramię i skierował swoje kroki w
stronę wyjścia z szatni. Włosy miał jeszcze wilgotne, ale nie przejmował się
tym, za bardzo chciał go już zobaczyć. Znów to gorzkie uczucie nie dawało mu spokoju,
wiedział, że zaraz zastąpi je kolejne, inne, zarówno przyjemne jak i
nieprzyjemne. Otworzył energicznie drzwi. Jeszcze tylko chwila i…
Zobaczył go jak bardzo niepewnie,
kucając próbował pogłaskać No. 2.
-Chyba już lepiej się dogadujecie
– stwierdził przekręcając głowę lekko na bok.
-Skończyłeś? – Kagami powitał go
szerokim uśmiechem, wstając i otrzepując ręce.
-Tak, dziękuję, że zaczekałeś –
nie pomylił się, coś znów zapiekło go, wewnątrz, ale z drugiej strony odczuł
ogromną ulgę.
-Masz ochotę coś zjeść? Może
gdzieś wyskoczymy? – wyciągnął rękę w stronę chłopaka.
-Możemy, czemu nie – został
poczochrany po włosach.
-Ej! Nie wysuszyłeś włosów.
Oszalałeś!? Wiesz jak jest zimno na dworze!? Wracaj natychmiast je wysuszyć!
-Nie chcę. Nic mi nie będzie – odtrącił
jego dłoń.
-Hę!? Nie pyskuj mi tutaj –
zaczął grzebać w torbie, a następnie wcisnął swojemu chłopakowi na głowę grubą,
czapkę.
-Jesteś nadopiekuńczy –
odpowiedział poprawiając ją na głowie, a potem ziewnął.
-Raczej, dbam o takiego jednego
kretyna! Idziemy do mnie, zrobię coś sam – odwrócił wzrok speszony.
-Hau! – zaszczekał radośnie
piesek.
Tetsuya zerknął na chłopaka i
uśmiechnął się w duchu, pomimo, że Kagami był na ogół zimny i zamknięty, to czasem,
zupełnie nieświadomie potrafił zachowywać się bardzo ciepło i opiekuńczo,
zupełnie tak, jakby Kyroko był dla niego kimś naprawdę ważnym. Robiło mu się
przyjemnie, na sercu, gdy to sobie uświadomił. Lubił go właśnie za takie
rzeczy. Za to, że ten wielki facet jest właśnie z nim, pomimo, że oboje są
mężczyznami, pomimo, że sam nie reprezentuje przecież nic szczególnego, jest od
niego o wiele niższy, chudszy, mniej uzdolniony, zwyczajnie nijaki. Taiga był
przystojny, umięśniony, przyjechał zza granicy, mógłby mieć każdą i każdego, a
jednak wybrał jego.
-Kagami-kun…
-Hmm?
-Dziękuję ci, że ze mną jesteś.
-Ua! Co ty tak nagle!? –
podskoczył cały czerwony na twarzy.
„Moje światło…”
***
Weszli do środka mieszkania
Kagamiego. Kuroko ściągnął czapkę od niego, Teraz był mu niezwykle wdzięczny,
za to, ze na siłę wcisnął mu ją na głowę. Na zewnątrz rzeczywiście było już
lodowato.
Wewnątrz pokoju panował względny
porządek, nie licząc niepozmywanych naczyń i rozrzuconych po całej podłodze
ubrań.
-Przepraszam! – wrzasnął nerwowo
rudy i zaczynając zbierać rzeczy – Nie myślałem, że cię dziś zaproszę. To był
impuls, no i wiesz… Sorki za ten bałagan…
-Spokojnie, nie przejmuj się, u
mnie jest dziesięć razy gorzej…
-Naprawdę? Jakoś trudno jest mi
to sobie wyobrazić.
-Naprawdę – kiwnął nieznacznie
głową.
-Hau! – No. 2 szczeknął
potwierdzająco i ułożył się pod stolikiem.
-E… Dobra – zamrugał – Niech ci
tam będzie – upchnął nieporadnie ciuchy do szafki.
-Mogę ci pozmywać – stanął przy
zlewie.
-Nie! Nie! Nie! No, co ty, jesteś
gościem, nie rób nic! – machał nerwowo rękoma.
-To żaden problem – odwrócił się
i spojrzał mu w oczy – Poza tym, ile już razy byłem u ciebie? Myślę, że mogę,
chociaż w taki sposób odwdzięczyć się za wszystko.
Teraz wbił wzrok w naczynia,
wziął gąbkę, dodał płynu i odkręcił ciepłą wodę. Zanurzył palce w pojawiającej
się powoli pianie W tej chwili Kagami stanął za nim i przytulił się do jego
pleców, wciskając przy tym swój nos w jego włosy. Serce Kuroko zabiło dziesięć
razy szybciej, a w miejscach, gdzie dotykały go gorące dłonie rudego płonął
żywy ogień. Tak dobrze i przyjemnie mu się zrobiło. Utkwił w bezruchu. Poczuł
intensywny zapach jego żelu pod prysznic. Odebrało mu mowę i zmysły,
najchętniej odwróciłby się i wtulił w niego. Tylko, że jego ciało przestało go
słuchać, mokre ręce opadły wzdłuż ciała, kropelki wody pomieszanej z płynem
zaczęły kapać na podłogę, nogi zmiękły, były teraz jak z waty..
-Już prawie wyschły – szepnął
Taiga.
-Co…? – jego głos był jeszcze
słabszy niż zazwyczaj.
-Twoje włosy…
Tym razem wyszeptał mu prosto do
ucha i dmuchnął mu gorącym powietrzem w kark, przyprawiając po raz kolejny o
przyjemne dreszcze. Dłonie większego zaczęły błądzić po koszulce Tetsu.
Przejeżdżał po torsie, brzuchu, bokach, aż w końcu podwinął kawałek materiału i
wsunął pod niego swoją rękę, wtedy zatrzymał się i nie robił nic innego. Niski wziął teraz głęboki wdech, uświadomił
sobie, że przez ten cały czas niemal nie oddychał. Jeszcze chwila i woda ze
zlewu zacznie się wylewać.
-Kuroko – odezwał się znów rudy,
drżącym głosem – Wrócę za piętnaście minut, muszę kupić kilka rzeczy. Możesz
przez ten czas pozmywać. Zaraz wrócę, przepraszam.
Ledwie, co wypowiedział te słowa,
już go nie było, złapał jedynie kurtkę i wybiegł ze swojego mieszkania,
pozostawiając w nim swojego chłopaka całkowicie samego.
Tetsuya
złapał się krawędzi zlewu i zaczął się uspokajać. Szybko zakręcił kurek. Ledwo,
co się trzymał. Gorące czucie, które zaczęło go się rozpalać od żołądka i
przechodziło coraz niżej, powoli ustępowało, oddech się stabilizował, ciało
przestawało drżeć. Cieszył się, że teraz został sam, mógł na nowo wszystko
przemyśleć. Jak tylko zebrał się w sobie, zabrał się za zmywanie, w końcu
obiecał, że to zrobi.
Zawsze, gdy Kagami zaczynał mu robić takie rzeczy
odchodził od zmysłów. Uwielbiał to uczucie. Chociaż, gdy już zaczynali, miał
tylko ochotę na o wiele więcej, tylko, że jego chłopak zawsze przerywał w
najciekawszych momentach. Zastanawiał się, czy Taiga też to lubi, czy robi to
wszystko od tak po prostu. Nigdy nie kontynuował, gdy zaczynało się robić
bardzo miło „Czy ja się mu nie podobam? To, dlatego, że nie jestem dziewczyną,
dlatego, że nie mam dużych piersi? Kagami-kun lubi dziewczyny z dużymi
piersiami? Aomine lubił…”. Miał lekki żal do swojego obecnego chłopaka, że dziś
tak uciekł. Mogli kontynuować. Przecież był dla niego gotowy na wszystko, gdyby
tylko go poprosił.
Przez te wszystkie przemyślenia,
sam nie wiedział, kiedy skończył. Teraz nie miał, co robić, czekając na
chłopaka, postanowił rozejrzeć się po jego mieszkaniu. Pomimo, ze wiedział już,
gdzie, co dokładnie się znajduje, to jednak chciał się o nim dowiedzieć czegoś
więcej. Podszedł do półki, na niej stało kilka książek, czasopism sportowych,
kilka gazetek dla dorosłych, płyty CD i DVD i jakieś dokumenty. Obok znów
jakieś teczki, nie wiadomo, do czego. Oprócz tego komputer, telewizor, kilka
porozrzucanych, niepotrzebnych rzeczy i łóżko. Typowe mieszkanie samotnego
nastolatka. Nic naprawdę godnego uwagi, jednak to miejsce, gdzie spał Kagami,
przykuło największą uwagę Kuroko, podszedł tam. Mimo wszystko był dziś zmęczony
i senny i wiele by dał, żeby znaleźć się właśnie w swoim domu i pójść spać. Był
w tym miejscu wiele razy, ale jeszcze nigdy nie siedział na łóżku swojego
chłopaka. Zawsze czuł lekką obawę przed tym, aby tam przysiąść, to był bardzo
prywatne, nie chciał tego robić nieproszony, a jego chłopak nigdy mu tego nie
zaproponował. „Teraz nie ma go, więc pewnie się nie dowie o tym” – pomyślał i
powolutku klapnął. Było całkiem miękkie i wygodne, myślał, że skoro należy ono
do Taigi, będzie nieco bardziej twarde i niedogodne, ale jednak, całkiem
zachęcało, żeby się na nim położył. Tak właśnie zrobił, na chwilę przytknął
głowę do poduszki, wtulił się w nią „Pachnie jak Kagami-kun…”. Jeszcze raz ją
powąchał. Chciał już znaleźć się przy swoim chłopaku. Przytulić się do jego
prawdziwego ciała. Uwielbiał spędzać z nim czas nie ważne, co robili. Spojrzał
kątem oka na zegarek, rudy coś długo już nie wracał, zacząłby się denerwować,
gdyby nie to, ze był sobą. „Dlaczego wyszedł?”. Nie rozumiał tego, zrobiło się
przecież tak przyjemnie, a Taiga zachował się tak, jakby się spłoszył. „Czyżby
uciekł przede mną!?” – Tetsuye uderzyła ta myśl –„Uciekł, bo nie chciał mnie
dotykać? Bo jestem facetem, tak samo jak on?” – ukuło go w sercu. Chociaż
dzięki swoim kolegom z poprzedniej drużyny, wiedział dość sporo o takich
związkach i jemu samemu nie wydawało się to dziwne, to przecież Kagami
przyjechał z Ameryki, nie znał go wcześniej, nie wiedział, co on na ten temat
sądził. Przecież, dobrze im było ze sobą, zrobiłby dla niego wszystko, gdyby
tylko tego chciał. „Oddałbym mu siebie… Całego…”.
-Bo go kocham…
Właśnie to sobie uzmysłowił, a
raczej upewnił się w tym, że to, co czuje w głębi serca, to właśnie miłość. To
uczucie, które daje mu siłę, aby wstawał rano, biegał do szkoły i na treningi,
ale także to samo, które odbierało mu oddech i władzę nad ciałem, to była
właśnie miłość. Gdy już przed sobą odpowiedział na to pytanie, zrobiło mu się
tak lekko na sercu, jak jeszcze nigdy wcześniej. Nareszcie przyznał to przed
sobą. Teraz już był tego pewien, nie miał zamiaru zaprzeczać własnym uczuciom.
Zamknął oczy. Przed oczyma pojawiła mu się twarz ukochanego. Uśmiechnął się do siebie.
„Niech on jak najszybciej wraca, chcę go zobaczyć. Szybko!”.
Przyłożył głowę do poduszki tylko
na chwilę, była taka miła w dotyku, mięciutka no i przesiąknięta Zapachem
Kagamiego. Było mu całkiem przyjemnie, móc się rozprostować leżąc, na całkiem wygodnym
łóżku, nie było nic lepszego po całym dniu w szkole i treningu. Każda kość,
każdy mięsień odpoczywał, rozluźniał się. Sam nie wiedział, kiedy odpłynął, nie
planował tego, miał się położyć tylko na chwilkę. Jednak zmęczenie tym razem go
pokonało, a może udało mu się zasnąć dzięki uldze, jaką teraz poczuł. „Kagami-kun,
kocham cię” – pomyślał jeszcze zanim zasnął.
C.D.N.
Dziękuję wszystkim za przeczytanie :*
Kolejna część pojawi się 24.02.14
Co się wydarzy? Czy Kuroko wyzna swoją miłość, czy Kagami ją zaakceptuje? I najważniejsze, czy Kuroś będzie miał teraz mokre sny XD? O tym już za dwa tygodnie!
Opowiadanie walętyłkowe, w walentynki, a o kim ono będzie? To taka tajemnica :)
Do przeczytania!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHa! Też jestem pierwsza :3
OdpowiedzUsuńJak tylko zobaczyłam, że napisałaś KagaKuro musiałam przeczytać :D Jak z mojego bloga wiesz to moja ulubiona parka. Co do opowiadania, świetne, cudowne <3 Jak pisałaś opis Taigi to myślałam, że oszaleję! Ja mam takie same myśli co do niego XDDD I nie ma nic lepszego niż gotowy na wszystko uke <3 Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Myślę, że ich nie skrzywdzisz...nie? " Idę do sklepu, wrócę za 15 min"..... Ja to już wiem po co on tam idzie XDDDD Także pozdrawiam i życzę ci duuuużoooo weny :D
"."
OdpowiedzUsuńa teraz komentarz XD twoje dopiski na końcu każdego rozdziału mnie powalają xD nie moge sie doczekać walentynek i tego "za dwa tygodnie" XD Kuroko jest taki słodki~!!! To było pierwsze co mi przyszło na myśl jak to czytałam. nie wiem co dokładnie...chyba całokształt xD Kagami z resztą tez taki opiekuńczy... a co do sklepu w pierwszej chwili pomyslałam to co koleżanka wyżej XD ale tak poważnie to pewnie wybiegł zęby się opanować i nawet nie pójdzie do tego sklepu. Nie wiem czemu ale mam prażenie że w następnym rozdziale będzie takie "Kagami gdzie masz zakupy" "Cholera zapomniałem" XDD
Weny~!!!
p
OdpowiedzUsuńkrótkie T.T
OdpowiedzUsuńkróciutkie ale zawsze coś :) dają- bierz, biją- spier... prosta zasada a jak życie ułatwia :) tak czy tak, mnie się podobało ( nawet bardzo) nie mogę się doczekać święta murarzy ;)
OdpowiedzUsuńto było takie kochane ;3
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że czekałam na KagaKuro :3
OdpowiedzUsuńNiestety nie umiem pisać długich komentarzy, więc będzie krótko :(
Kiedy Kagami pobiegł do ''sklepu'' myślałam, że poszedł sobie pofapać XDD
Kuroko taki biedny :c
Weny~!
Uwielbiam tą pakrę i twoje opka:)
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu śledzę Twoje poczynania;)
KagaKuro w twoim opowiadaniu jest taaakie urocze ^^ Cieszę się, że znowu je piszesz. Czekałam na to od dłuższego czasu c:
OdpowiedzUsuń#kiedymokresnykurosia :PP
(^3^)~*
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam. Nie wiem, czy po takim czasie wciąż to zauważysz, ale podoba mi się to opowiadanie. ;D Nie chcę pisać za wiele, bo wiem że są dalsze części, więc obiecuję że wszystko nowo wychodzące z KnB będę komentować ;D
OdpowiedzUsuń~Yazu
Zauważam wszystkie komentarze :)
UsuńPrzeczytałam! Jest świetne. :)
OdpowiedzUsuń