Czekanie
Spojrzał na zegar wiszący w salonie, który właśnie
wybił godzinę dwudziestą trzecią, a potem posępnie przeniósł wzrok na
suto zastawiony stół i na wypalające się już świece.
Kolejny wieczór pełen rozczarowania. Kolejna samotnie spędzona noc.
Znowu to samo.
Nic już go nie obchodziło. Poczuł łzy płynące mu po policzkach i gwałtownie
wstał, żeby zgasić świece i zacząć wszystko sprzątać.
Miał już tego serdecznie dość. Czekanie, zawsze to okropne czekanie na
nic.Tylko po, to, żeby rano dostać pocałunek w policzek, albo nawet i tego
nie.
Oikawa czuł, że ma potrzeby, chciał zostać przytulony. Zasnąć spokojnie w
ramionach ukochanego. Byc szczęśliwy. Po prostu, czy aż o tak wiele prosił?
A tak, był zmuszony znowu sam wszystko zrobić. Posprzątał wszystko:
jedzenie schował do lodówki, nietknięte naczynia odłożył z powrotem do szafki,
następnie sam przebrał się w piżamę i położył do łóżka. Niełatwo mu było
zasnąć, znowu zaczął cichutko łkać. Dopiero po wylaniu kolejnego morza łez,
uspokoił się i zasnął.
Kilka godzin później, gdy Tooru zdążył już zapaść w głębszą fazę snu, tą w
której rzeczywistość i marzenia mieszają się w jedną, wspólną rzeczywistość;
ktoś po cichu wkradł się do sypialni i zaczął odchylać kołdrę.
Oikawa otworzył lekko, zaspane oczy, będąc z początku pewny, że to kolejna
część jego pięknego snu.
-Hej... - Hajime uśmiechnął się na jego widok i zamruczał zmęczony, kładąc
się obok niego.
Tooru w jednej chwili oprzytomniał i zerwał się, praktycznie uciekając z
łóżka.
-Wiesz która godzina! - wrzasnął na niego, aż głos mu zachrypł przy
ostatnich sylabach.
-Wiem, przepraszam... - zaczął go uspokajać i głaskać po udzie - Znów
musiałem zostać dłużej... Wiesz jak jest.
-Wiem! - zabrał swoją poduszkę i wstał - Zaraz się położysz, pójdziesz
spać, a rano znowu wyjdziesz i wrócisz po nocy! Obiecałeś, że wrócisz dziś o
normalnej godzinie!
-Wiem. Przepraszam... - potarł sobie oczy dłonią - mieliśmy akcję i...
Tooru nie uciekaj - wstał i podszedł do niego.
-Czekałem... - powiedział znowu zaczynając płakać.
-Wiem... przepraszam, wynagrodzę ci to...
Oikawa już pozwolił mu się objąć, jednocześnie wtulając nos w jego ramię.
Poduszka opadła na dywan, kiedy zarzucił mu drżące dłonie na szyję. Całym swoim
ciałem, przez cienką koszulkę, jaką miał na sobie , czuł bicie jego
serca.
W tym wszystkim wcale najgorsze nie było to, że czekał aż Iwaizumi wróci
już któryś raz. Najgorsze było to, że pewnego dnia mógł nigdy nie wrócić i to
najbardziej go przerażało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz