Ohayo!
Dodaję Wam kolejny rozdział HikaKao!
Rozdział zbetowany, żeby nie było, więc jeśli są błędy, to wytykajcie :P
Wiem, że rzadko dodaję, ale zabieram się za pierdyliard opowiadań na raz i żadnego skończyć nie mogę. Na szczęście ten rozdział jakoś ukończyłam, trzymajcie kciuki, żeby z następnym poszło szybciej :)
Jako, że obiecałam swojemu chłopakowi napisać tą anegdotkę to to robię:
Mój chłopak chyba o coś się mnie zapytał, a ja mu odpowiedziałam, nazywając go Aniołkiem. Powiedział, że mu się zrobiło z tego faktu miło, wiec mu odpowiedziałam, że jest mi miło, że jemu jest miło.
Beeeeee... rzygam tęczą...
A to wszystko dlatego, że pisałam to opowiadaniu
Yoshi... Chyba możemy zaczynać. Nie sądzicie?
<----Poprzednia część
<----Poprzednia część
Nasz grzech...
3. Nieczystość
Gwar tego pomieszczenia był
oszałamiający. Duszno, ciemno, gryzący dym. Mnóstwo dziewcząt w spódniczkach
tak krótkich, że gdzieniegdzie prawie nic nie zasłaniały. Barman wyglądający na
takiego, który nie sprawdza dowodów. Dokładnie takiego miejsca na dziś wieczór
potrzebował Hikaru. Omiótł wzrokiem całą salę, przedarł się do baru i zasiadł na
stołku. Może i jego wiek nie był odpowiedni na przebywanie w takich miejscach,
ale miał pieniądze, dzięki którym mógł mieć to, co było nieosiągalne dla
większości jego kolegów.
Alkohol, narkotyki, seks, miał,
co tylko zechciał i kiedy tylko zechciał.
Nie mógł mieć tylko tego, czego
tak naprawdę pragnął.
Kaoru jest u niego…
Pomyślał, zaciskając szczęki aż
do bólu. Nie miał zamiaru się tym zadręczać, ale mimochodem, gdy myślał o tym
jak jego brat jest dotykany przez kogoś innego, wzbierała w nim złość, na tyle
duża, że miał ochotę się na kogoś rzucić.
Musiał skierować swoja uwagę na
coś innego. Zapomnieć o troskach, Rozładować napięcie.
Zamówił sobie coś mocniejszego.
Już od jakiegoś czasu był aż za dobrze zaznajomiony ze smakiem alkoholu. Z
resztą nie tylko z nim. Z kieszeni wyciągnął małą foliową saszetkę, dyskretnie
wysypał z niej kilka pastylek, przez chwile na nie popatrzył i połknął dwie z
nich, resztę schował z powrotem. Popił obficie mocnym drinkiem. Teraz
wystarczyło poczekać na to, aż zrobi się lepiej. Zamknął oczy na chwilkę, ale
zaraz je otworzył, bo w swojej wyobraźni znów zobaczył swojego brata. Rozejrzał
się uważnie, jego uwagę przykuła jedna dziewczyna. Ładna, zgrabna, na oko kilka
lat od niego starsza, ale akurat to mu najmniej przeszkadzało. Bez chwili wahania
założył na usta swój zniewalający uśmiech, właśnie ten, którego używał w
klubie. Gdy o tym pomyślał, zakuło go w serce, tam przecież nie działał sam, a
tutaj był kompletnie osamotniony. Otrząsnął się jednak w miarę szybko. Nie
zamierzał do niej mówić mając minę zbitego psa.
-Cześć – zagadał do niej tonem
tak zmysłowym i uwodzicielskim, że nie można było mu się oprzeć.
Z bliska przyjrzał jej się
lepiej. To nie była jedna z tych kobiet, na którą musiał używać nadmiaru
swojego wdzięku. Na taką jak ona wystarczyła jedynie namiastka. Nie musiał się nawet
zbyt wysilać, żeby ją dziś mieć. Wiedział to już na wstępie.
-Cześć – odpowiedziała mu szeroko
uśmiechnięta zarzucając czarne włosy na plecy.
-Czy mogę się przysiąść? –
zapytał, chociaż z góry znał już odpowiedź.
-Tak, oczywiście – zachęciła go
gestem.
-Co tak piękna kobieta, robi
tutaj sama? – tekst oklepany jak każdy inny, ale skuteczny.
-Nudziłam się, więc przyszłam
poszukać towarzystwa – wygięła zbyt obite wargi, pobarwione różową szminką w
łuk uśmiechu.
-Czy moje towarzystwo,
odpowiadałoby ci? – spojrzał na nią w taki sposób, że każdej ugięłyby się nogi.
-Myślę, że jak najbardziej –
oparła brodę o dłoń. Jej paznokcie, tak jak i każda najmniejsza część jej
ciała, były starannie wypielęgnowane.
-To miło. Masz ochotę się czegoś
napić? – kiwnął na kelnera, nie czekając na odpowiedź. Przecież ją znał.
-Z przyjemnością – zaśmiała się
głośniej.
***
Nigdy nie sądził, że będzie
marzył o tym, żeby uprawiać z kimś seks z miłości. Teraz właśnie tak było.
Chciał się kochać z kimś bliskim swojemu sercu, a nie jedynie dać upust
cielesnym żądzom, tak jak to robił w tej chwili. To prawda, że zanim
uświadomił sobie, jak bardzo zależy mu na Kaoru, śnił o tym, żeby móc zrobić to,
chociaż raz z Haruchi, ale teraz już nawet nie chciał robić tego z nią, była
dla niego nazbyt cenną przyjaciółką, żeby ją w ten sposób wykorzystać. Tak,
wykorzystać. Hikaru bez skrupułów wykorzystywał tych biednych chłopców i biedne
dziewczęta. Nie myślał ani trochę o nich, o tym czy kogoś mają, czy to ich
pierwszy, czy setny raz, nie dbał o to, czy liczyli na coś więcej. Robił swoje
i wychodził.
Tak było i tym razem.
-Wychodzisz już?
Dziewczyna nadal leżała na łóżku,
włosy miała w nieładzie i była kompletnie naga.
-Tak – Hikaru odpowiedział jej
obojętnie zapinając rozporek.
Nie zamierzał jej dawać żadnych
złudnych nadziei, że zadzwoni, że to nie była tylko przygoda na jeden raz.
Nigdy tak nie robił, stawiał sprawę jasno i wyraźnie już na początku: jeden
jedyny raz i nic więcej.
-Szkoda, było całkiem miło –
uśmiechnęła się, teraz na jej ustach nie była śladu po żadnej szmince.
-Owszem było miło – nachylił się
nad nią i ją pocałował. Wysilił się także na delikatny uśmiech.
-Może moglibyśmy to jeszcze
kiedyś powtórzyć? – zaczęła się bawić włosami.
Hikaru zmierzył ją wzrokiem, bez
wątpienia w ubraniach prezentowała się o niebo lepiej niż bez nich.
-Wiesz… naprawdę było miło –
przysiadł na łóżku – Ale mam zasadę, żeby nie wchodzić do tej samej rzeki dwa
razy. Wiesz, żeby się nie przywiązywać…
-Rozumiem Słodziaku – chwyciła go
za kark i przyciągnęła do siebie – Jednak, gdybyś miał czasem ochotę… tak
zupełnie bez zobowiązań, to często bywam w takich miejscach jak to.
Wiedział o tym, takie dziewczyny
jak ona często tu bywały. Cieszył się z tego lubił takie jak Mitsuko, bo tak
właśnie miała na imię dziewczyna, z która spędził dziś upojne chwile. Ona wiedziała,
czego chce i na pewno nie był to stały związek. Czysty seks, bez żadnych zbędnych,
wiążących słów i zobowiązań. Taki układ najlepiej mu odpowiadał.
-Zobaczy się – pokazał rząd
swoich śnieżnobiałych ząbków, po czym wstał i założył koszulkę – Jeśli chcesz,
to pokój jest opłacony do rana. Nie musisz się spieszyć – rzucił wychodząc.
Miał dziś ochotę na o wiele
więcej niż jeden raz, teraz miał ochotę zrobić to z jakimś chłopakiem. Tak,
miał ochotę na jakieś, słodkie męskie ciałko.
Wszystko byleby zapomnieć.
Chociaż na chwilę zagłuszyć te cholernie głośne, kołatające się myśli. Wmówić
sobie, że może pożądać kogoś innego. Nawet, jeśli to tylko jedna noc, był
zadowolony z tego, że może podniecić się kimś innym. Może to było głupie i
naiwne z jego strony, ale dawało mu to nadzieję, że w przyszłości jakimś cudem
zdoła sobie ułożyć życie. Rozum mu tak podpowiadał, ale serce szeptało, a szept
zdawał się być o wiele głośniejszy od krzyku rozumu, że tak się nigdy nie
stanie, że on już należy do kogoś i ten ktoś także już na zawsze należy do
niego. I tak już pozostanie.
Gdy robił „to” z kimś innym, z
całych sił starał się nie wyobrażać sobie swojego brata, albo nie przypominać
sobie smaku jego ust, lub dotyku skóry. Nie zawsze mu się to udawało.
***
Otworzył drzwi do salonu. Było
ciemno, świeciła się tylko mała lampka na stoliczku do kawy.
Kręciło mu się w głowie, marzył
już tylko o tym, żeby znaleźć się w swoim własnym łóżku. Starał się być cicho,
ale po alkoholu tracił orientacje i pomimo tego, że szedł na paluszkach,
potknął się o szafkę.
-Cholera – syknął łapiąc się za
mały palec u stopy.
-Jest już późno, wiesz o tym?
Nagle rozbłysło światło a w progu
stanął Kaoru z założonymi rękoma na piersi.
-Cześć braciszku – uśmiechnął się
do niego uroczo, podchodząc bliżej. Chciał go dotknąć.
-O cholera, jak czuć od ciebie
tanią wódą! O, której ty wracasz do domu? – ciągnął ostro.
-Spokojnie, nie jest jeszcze tak
późno – usiadł ciężko na fotelu i oblizał usta.
-Już naprawdę pomijam fakt, w
jakim się znajdujesz stanie – pokręcił głową i stanął przed nim – Spójrz na mnie.
Hikaru zrobił to, czego oczekiwał
od niego jego brat. Od razu przymrużył oczy. Patrzył na niego i widział jak
bardzo mu się podoba, z każdym momentem, z każdą chwilą coraz bardziej.
-Ćpałeś – powiedział z
osłabieniem Kaoru i przysiadł bezsilnie na oparciu – Posłuchaj mnie, nie
możesz… To nie jest żadne rozwiązanie.
-Panuje nad tym. Nie musisz się
przejmować.
-Nad tym się nie panuje! Martwię
się o ciebie, nie chcę, żeby coś ci się stało!
-Daj spokój, czepiasz się mnie
sam nie wiem, o co.
-Naprawdę nie wiesz? Ostatnio zachowujesz
się dziwnie, inaczej. Ja wiem, że to przez to, co ostatnio się między nami
wydarzyło. Mi też nie jest łatwo. Ale ćpanie i picie. To w niczym nie pomoże.
-A
tobie coś pomaga? Ja przynajmniej coś robię, a ty? Jak widzę znów noc spędzasz
u siebie. Co się stało, czyżbyś nie chciał swojego Yuu – mówił ironicznie – A
może do tej pory nie możesz zapomnieć o tym, co razem robiliśmy – uśmiechnął
się krzywo i położył mu rękę na policzku – Co Kaoru… pamiętasz to prawda…? Jak
ty i ja… W jednym łóżku, w tamtym pokoju… Jak cię rżnąłem…
-Nie bądź wulgarny! - wymierzył mu policzek.
Uderzył go. Po raz kolejny,
wymierzył mu niezbyt silny policzek. Fizycznie nawet tego nie czuł, ale w środku
po prostu złość, bezsilność, niepokój, rozrywały go od wewnątrz.
-Nie wiem, co się z tobą ostatnio
dzieje! Kompletnie ci odbija!
-A myślisz, że czyja to wina –
pod wpływem emocji złapał go i przycisnął do ściany – Pozwoliłeś nam… ten jeden
jedyny raz… Dałeś mi siebie zasmakować… A potem stwierdziłeś, że już nigdy,
nigdy więcej. Jak ja mam się z tym czuć? Hę? Zdajesz sobie sprawę, że śnię po
nocach o tym, co razem robiliśmy. Marzę o tym, żeby dotknąć twoich ust, znów
znaleźć się tak blisko ciebie jak wtedy. To wszystko twoja wina… Trzeba było mi
nie pozwalać na to, ten jeden jedyny raz… Nie dawać mi nadziei. Odebrałeś mi
siebie Kaoru… - przejechał mu kciukiem po policzku i wargach, a potem ułożył
dłoń na jego karku.
-To miał być nasz pierwszy i
ostatni raz. Nie mieliśmy do tego wracać. Wiedziałeś o tym – mówił ze
spuszczona głową – Naprawdę lepiej by było, gdybyśmy zapomnieli o tym, co nas
łączy.
-Próbuję… - wyszeptał, tak
niebezpiecznie blisko jego ust – Ale za żadne skarby nie wiem jak mam to
zrobić… Kocham cię…
Walka rozsądku z pragnieniem już
na samym początku była przesądzona. Rozum był na przegranej pozycji.
Nie mogąc już wytrzymać napięcia
Hikaru po prostu wpił się w usta swojego brata.
Nie dając mu jak uciec, ani nawet odetchnąć. Po prostu zrobił to, na co
miał tak wielką ochotę. Przez te wszystkie dni, smakował wielu pocałunków, ale
żaden nie mógł równać się z tym jednym. Mówi się, że po alkoholu każdy
pocałunek smakuje lepiej, ale nie o to tutaj chodziło, w tym było coś
zwyczajnie nieziemskiego, tak jakby na ten krótki moment wszystko, co złe
zniknęło i zostali tylko we dwóch na całym świecie. Oni i nikt inny.
-Przestań… – Kaoru oderwał się od
niego i szarpnął za rękawy koszulki.
Popatrzył na brata. W jednej
chwili pożałował wszystkiego tego, co dziś powiedział i zrobił. Chciałby to
jakoś odkręcić. Cofnąć czas. Chociaż gdyby miał możliwość manipulacji czasem,
jak daleko by wrócił, żeby odmienić soją przyszłość? Czy cokolwiek by pomogło,
żeby nie zakochał się w własnym odbiciu? Chyba jedyną możliwością byłoby nigdy
się nie narodzić. Teraz patrzył na swojego ukochanego, chociaż alkohol i
narkotyki przyćmiewały jego umysł, aż za dobrze wiedział, co zrobił. Kaoru stał
całkiem roztrzęsiony, starając się powstrzymać łzy, a Hikaru marzył już tylko o
tym, żeby powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Tylko, że nie potrafił mu kłamać.
Wiedział, że już nigdy nie będzie dobrze. Już nigdy nie będzie takiego dnia, w
którym obaj obudzą się szczęśliwi.
-Przepraszam… - powiedział cicho
starając się go utrzymać – Nie powinienem był.
-Nie powinieneś! A jednak to
zrobiłeś. Dlaczego… Hikaru, dlaczego? – oparł głowę o jego ramię i się zatrząsł.
-Kaoru… - pogładził go delikatnie
po plecach przygarniając do siebie – Wybacz mi… zbyt wiele dziś powiedziałem i
zrobiłem…
-Dlaczego mi to robisz… Dlaczego
robisz to sobie… Przez to wszystko wcale nie jest łatwiej… - wysyczał przez
zaciśnięte zęby.
-Nie wiem… Inaczej nie potrafię.
Pogubiłem się. Ja po prostu nie wiem, co robić. Może powinienem wyjechać…
-Nie! – szarpnął go za rękaw –
Takiego rozstania z tobą bym nie zniósł. Muszę cię mieć, muszę widzieć cię
codziennie. Inaczej zwariuje – zaśmiał się gorzko.
-Ja już zwariowałem… - wtulił nos
w jego włosy.
Byli za blisko siebie. Myślał o
tym, wiedział, że to źle, ale nie potrafił tego przerwać. Ze wszystkich sił
starał się skupić na rozmowie, a nie na cieple ciała, które tulił. Odwrócić
swoją uwagę od tego, czego pragnie, bo jeśli tak dalej pójdzie, zdawał siebie
sprawę, że Kaoru by mu uległ, a potem zadręczałby się jeszcze bardziej. Nie
chciał mu sprawiać więcej bólu.
-Chciałbym, żebyś, chociaż ty
mógł o mnie zapomnieć. Bo ja o tobie nie potrafię. Wiesz… może i idę do łóżka,
z kim popadnie, ale z nikim nie było mi tak dobrze jak z tobą – wyszeptał.
-Nie mów tego…
-Kiedy to prawda… Przepraszam cię
za to, co dziś powiedziałem. Jestem draniem i głupkiem – pocałował go bardzo
delikatnie w usta – I czasem myślę coś, czego nie myślę, tylko po to, żeby na
chwilę zrobiło mi się lepiej… Tylko niestety zapominam o tym, że mogę zranić
kogoś kogo kocham najbardziej na świecie. Mojego słodkiego braciszka… I wiem,
że tylko braciszka. Niech tak zostanie. Jak zawsze masz rację. Czy tego chcę
czy nie. Jesteś tym jedynym, dlatego proszę cię, żyj dalej beze mnie…
-Mówisz tak jakbyś miał zamiar…
-Nie, nie martw się. Nie mam
zamiaru odbierać sobie życia. Chodzi mi o to, żebyś nie przejmował się swoim
głupim bratem – oddalił się i spojrzał załzawionymi oczyma w jego załzawione
oczy – Bo twój głupi brat kocha cię jak wariat…
-Pod warunkiem, że ty tez o mnie
zapomnisz – zmusił się do uśmiechu, a był on bardzo smutny.
-Postaram się… Ty też się postaraj…
Zakochaj się w kimś innym
Kaoru chciał coś powiedzieć, jego
bliźniak doskonale wiedział, co chce dodać, dlatego dotknął palcem jego warg,
nakazując milczenie, a sam mówił dalej:
-Wiem, że będzie to trudne, ale
błagam postaraj się. Obaj się postarajmy. Nie będę ci wchodził w drogę ani temu
– tutaj skrzywił się lekko – Yuu…
-Dziękuję, ale obiecaj mi jedno:
Ogarniesz się – pogładził go czule po głowie.
-Jestem ogarnięty… - zrobił
naburmuszoną minę.
-Puść mnie – poprosił łagodnie.
Zrobił to, chociaż wiedział, że
obaj wcale tego nie chcą.
-W ogóle zapomnijmy o tym, co się
dziś wydarzyło – Hikaru zrobił gest, jakby zakreślał koło w powietrzu.
-Jasne, tak jak zawsze… - Kaoru
kiwnął lekko głową i skierował swoje kroki do wyjścia –Idź się wykąp, bo capisz
na kilometr alkoholem – dodał wychodząc.
Zatrzymać go przy sobie, teraz i
na zawsze. Jedyne marzenie Hikaru w tej chwili, jedyne, a jednak te, którego
nie mógł spełnić. Pozwolił mu wyjść. Nie ranić go bardziej. Przestać myśleć
ciągle o sobie i pozwolić mu żyć własnym życiem.
Chociaż starał się stłumić w
sobie złość na siebie samego, a może bardziej na cały popieprzony do kwadratu
świat to nie dawał rady. To wszystko, co starał się robić, co wyprawiał z
innymi, było niczym, w porównaniu do tego, co się teraz z nim działo. Szalał w
duchu. To była właśnie jedna z tych chwili, w których czuł, że nie da rady, że
to wszystko to dla niego za wiele, że wszystko, co stara się robić jest niczym
i on także jest niczym. Wiedział, że wystarczyłaby mu jeszcze chwila dłużej z
tymi czułościami, a nie potrafiłby się opanować i zrobiłby coś naprawdę,
naprawdę głupiego.
Stojąca na półce porcelana nie zniosła starcia
z podłogą. Teraz w przyciemnionym świetle migotały bialutkie drobinki
potłuczonych filiżanek, talerzyków i drobniutkich, ręcznie malowanych figurek.
C.D.N.
Koniec tego rozdziałuDziękuję za przeczytanie :*
Jak ja to Kocham. Sadysta ze mnie, ale niech cierpi bardziej. A potem się zobaczy.
OdpowiedzUsuńChcę szybko kolejną część!
Jedyne co mnie boli to ' rzyć". Pisze się "żyć" ;-;
Kyyyyyaaa! "rzyć", to znaczy "dupa"
UsuńLoL nie zauważyłam tego >_<
O ja gupia i ten co betował też!
Zaraz poprawię dzieny
A tak wgl to nawet nie wiesz co ja w przyszłości dla nich szykuję :)
Uh, dotarłam w końcu do Ciebie, po wielkich trudach i zmaganiu się z listą czytelniczą... Ponarzekam chwilę, nie obrazisz się, Gumiś?
OdpowiedzUsuńOtóż, normalnie ludzie z obserwowanych przeze mnie blogów wrzucają w ciągu tygodnia (licząc weekend, czyli zazwyczaj największe natężenie nowości) około siedmiu, ośmiu, do dziesięciu nowych postów. I tak jest zawsze, czasem zdarza się, że pojawi się ich naście, ale to np; w przerwę jakąś czy coś, ale nigdy jeszcze nie doszło do więcej niż piętnastu. A teraz jak CLD raz wyjechała na tydzień na ferie i była odcięta od neta (wyobrażasz sobie, że w Egipcie chcieli opłatę za wifi? I to taką, że szczęką zamiotłam podłogę z wrażenia. Skąpe chuje), to nagle pojawiało się trzydzieści postów. Czaisz to? TRZYDZIEŚCI. POSTÓW. W. CIĄGU. JEBANEGO. TYGODNIA. No rzesz.... Nie rozumiem, bóg yaoizmu chyba się na mnie obraził. To zupełnie tak, jakby mi mówił: "masz, udław się tym yaoi". Eh....
No i w ten oto sposób od trzech dni nadrabiam tę listę czytelniczą. Ale w końcu udało mi się dotrzeć do końca. I oto jestem.
Te wszystkie rozdziały z tego opowiadania mają w większości taki ponury wydźwięk. Tj. ponury to może niewłaściwe słowo, ale pasuje mi lepiej niż smutny. Po prostu one wszystkie są takie... przepełnione takimi uczuciami, do których ciężko odwrócić się plecami, uczuciami bolesnymi, raniącymi odczuwającą je osobę, nieprowadzącymi donikąd. Przez to opowiadanie wyraźnie przebija się Twój sadyzm i to ten taki hmm... jakby to powiedzieć, mentalny sadyzm? Psychiczny sadyzm? Coś w ten deseń. Chodzi mi o to, że np; w gore MuraAka pokazałaś nam się od strony sadystycznej, ale była ona nakierowana głównie na czynności fizyczne, a tutaj... Tutaj bawisz się uczuciami braci, ale nie tylko ich (Yuu, którego wszyscy nie znoszą, a mnie jest go tak strasznie szkoda), ranisz ich od wewnątrz i to jest chyba ten prawdziwy wymiar sadyzmu, tak bym powiedziała *boże, o czym ona pierdoli, odłączcie jej internety, bo będzie źle*
Inne opowiadania to są/były w większości taki fluffy, z elementami angstowymi, ale głównie fluffy. A to opko... to jest taki piękny, wyrazisty angst, że aż nie mogę przestać się nim zachwycać. Ja naprawdę kocham angsty. Za fluffami nie przepadam, chociaż jeśli są dobrze napisane, to czytam i o ile ilość cukierni nie jest do omdlenia, to mogą mi się nawet spodobać, ale nigdy nie napisałabym typowego fluffa. Po prostu nie. Cukier, lukier i te sprawy to nie dla mnie. Za to angsty, ah.... Pomijając samą kwestię ich pisania, to czytanie... Uwielbiam czytać angsy, to mój ulubiony gatunek. Oczywiście wielbię gore i schizy wszelkiego rodzaju (jak na fankę krwi i przyszłą panią patomorfolog przystało), ale jednak angsty są moim top one. One mają w sobie po prostu to "coś".
I HikaKao ma w sobie to coś zdecydowanie. Jest przepełnione takimi emocjami, które wbijają mnie w fotel i mówią: "nie podnoś się, bo nogi nie utrzymają twojego roztrzęsionego ciała".
Naprawdę uwielbiam to opowiadanie. Jest po prostu świetne.
"Chociaż gdyby miał możliwość manipulacji czasem, jak daleko by wrócił, żeby odmienić soją przyszłość? Czy cokolwiek by pomogło, żeby nie zakochał się w własnym odbiciu? Chyba jedyną możliwością byłoby nigdy się nie narodzić."
Przez chwilę poczułam strach, czy nie jest to chęć samobójstwa. I choć jestem fanką smutnych zakończeń, to nie chciałabym śmierci Hikaru. Po prostu nie. Owszem, jeśli mam być szczera, liczę, że w tym opku nie będzie typowego happy endu, ale śmierć mi tu nie pasuje. Chociaż co zrobisz, to zrobisz, zamysł znasz tylko Ty.
P. S Wow, jakiego zaszczytu dostąpiłam, że zajrzałaś na mojego bloga, czuję się normalnie tak, jakby imperator Akashi obdarował mnie swoją łaską xd Miło mi bardzo, naprawdę~
Weny i do następnego~!
"O kurwa: <-- reakcja takiego jednego na długość tego posta >_<
UsuńCo do pomsty Boga Yaoi, to powiem tylko jedno: klęska urodzaju
A co do Egiptu, to rzeczywiście, skąpe chuje, same żydy chyba...
Masz rację całe HikaKao jest utrzymane w takim ponurym (to słowo naprawdę pasuje do tego opowiadania) klimacie. A pomyśleć, że te parę miesięcy temu, miało być w moich zamysłach jedynie krótkim shotem, który jakims cudem rozrósł się do naprawdę niewyobrażalnych rozmiarów.
Na początku nie miało być tak smutno, Kaoru miał jedynie nieco posmęcić i happy end.. A jednak w między czasie wyszło inaczej. Tak się zakochałam w ponurym klimacie tego opowiadania, że nie mogłam pisać już nic weselszego z bliźniakami. Czasem mi samej wydaje się, że nad nimi ciąży jakieś fatum, które po prostu nie pozwala im być szczęśliwymi.
Aż trudno w to uwierzyć, że Ouran jest komedią i romansem, czytając to opowiadanie
Powiem, tylko tyle, że już jakiś czas temu objawiło mi się zakończenie tego opowiadania, ale nie zdradzę
"Imperator Akashi" Awwwww... Czytałam to przed egzaminem i jakoś tak ludzie się zaczęli na mnie dziwnie patrzeć, tak jakbym zrobiła jakąś dziwną minę, czy coś. No ja nie wiem :)
A Ty kochana też całkiem fajnie piszesz :) czekam na kolejną część Levi x Eren
A napisałabyś coś kiedyś o Aoimine i Kagamim? :D
OdpowiedzUsuńTak, mam to w planach.
UsuńCo więcej Aomine i Kagami razem pojawia sie już w trójkąciku AoKagaKuro,
Jednak mam tez zamiar napisać o nich osobne opowiadanie z roboczym tytułem "Gorące Kakao"
Świetny rozdział!^^ Zaczęłam czytać to opowiadanie niedawno i pochłonęłam je jednym tchem. Bardzo lubię ten paring a w internecie są głównie one-shoty dlatego cieszę się że znalazłam wielorozdziałowiec! :)
OdpowiedzUsuńCzasami powtarzają się słowa (głównie po dwa razy 'się') i jakieś literówki, ale to moje jedyne zastrzeżenia :)
Lubię angsty ale mam nadzieję że może jednak, chociaż taki mały happy end będzie, w końcu po tylu cierpieniach się im należy, prawda :)
Naprawdę fajnie piszesz i mam nadzieję że niedługo dodasz kolejną część :)
Życzę weny, czekam na kolejną część i pozdrawiam
LucifersAngel