poniedziałek, 29 września 2014

Akashi x Murasakibara lecz nie sugerujcie się tym, tutaj będzie głównie gore

Ohayo

Dzisiejsza notka będzie bardzo inna niż pozostałe, ze względu na to, że yaoi będzie tam prawie tyle co nic, ale za to będzie tam mnóstwo nieuzasadnionej przemocy... Cóż, podsumowując nie jest to opowiadanie dla ludzi o słabych nerwach, lub tych, którzy nie lubią czytać o ludzkim cierpieniu. uprzedzam, że zawiera naprawdę paskudne momenty, nie zalecam czytać, jeśli się takich rzeczy nie lubi.
Podsumowując: nareszcie napisałam opowiadanko, o którym już dłuższy czas marzyłam, ze sporą (ale umiarkowaną) ilością krwi i przemocy.

Dobra, musiałam ostrzec, ale teraz już do brzegu.
Opowiadanie zostało napisane jako prezent urodzinowy dla mojej siostry, edytorki, korektorki (chociaż teraz jeszcze go nie czytała :) ). Mam nadzieję, że wydarzenia przedstawione w tym opowiadaniu przypadną jej do gustu. 


Wszystkiego najlepszego siostrzyczko z okazji urodzin.
Mam nadzieję, ze ten prezent ode mnie dla Ciebie przypadnie ci do gustu!
Zdrowia
Szczęścia
Yaoiców!
I takie tam!
Sto lat!


A teraz zapraszam na przeczytanie opowiadania:

„Zazdrość jest brzydkim nawykiem”

W ciemnym pomieszczeniu strasznie śmierdziało środkiem szczurobójczym oraz pleśnią. Ściany były odrapane i wręcz odrażające.
Młody mężczyzna siedział na starym, solidnym krześle. Jego ręce i nogi były starannie poprzyklejane do siedzenia, nie mógł ani drgnąć.  Miał na sobie jedynie w szare bokserki. Oczy miał zasłonięte cuchnąca szmata a w ustach czuł kwaśny smak własnych wymiocin. Drżał na całym ciele z zimna i ze strachu. Nie wiedział, co się z nim dzieje, gdzie się znajduje, ani co go czeka.
Do pomieszczenia wszedł ktoś jeszcze i zapalił światło. Mężczyzna tkwiący na krześle uniósł głowę, starając sie cokolwiek zauważyć.
-Nie kłopocz się – zadrwił ten, który wszedł do środka a następnie zerwał mu z oczu opaskę – Wiesz, kim jestem? – nachylił się, żeby mógł mu się przyjrzeć.
-Jesteś... Jesteś Akashi... – wycharczał przerażony – Co tu sie dziej? Wypuść mnie! – zaczął się szarpać – Pomocy!
-Daremne – przechadzał się po pomieszczeniu, tak jakby robił sobie spacer po muzeum.
-Gdzie, gdzie my jesteśmy? Co to za miejsce!?
-Jesteśmy w małym domku, stojącym w lesie... Szczerze nawet ja nie pamiętam jak nazywa sie ta miejscowość. To jakieś zadupie. Ta wiedza tez nie jest ci potrzebna – rzucił mu pojedyncze pełne pogardy spojrzenie
-Dlaczego ja tutaj jestem?
-Jesteś związany. Nikogo tutaj nie ma. Oprócz mnie. Naprawdę jesteś aż tak niedomyślny?
-Co chcesz ze mną zrobić? – jego głos drżał przepełniony strachem.
-Przekonasz się już niebawem – zaszedł go od tyłu – Cierpliwości, Tatsuya – z dziwnym naciskiem pogłaskał go po czarnych włosach.
-Błagam cię… Wypuść mnie… Nic ci nie zrobiłem – spuścił głowę, bo z jego oka wypłynęła łza.
-Gdybym nie chował do ciebie żadnej urazy… Nie byłoby cie tutaj – wyszeptał mu prosto do ucha a następnie odsunął się i wyciągnął z kąta mały stoliczek na kółkach, nakryty białym prześcieradłem – Może się zabawimy. Tak troszeczkę? – przechylił głowę na bok i zaczął się śmiać.
-Co tam jest?
-Cierpliwości mój drogi. Już niedługo. Już niebawem się przekonasz – pogładził go po twarzy – A na razie.
Pochylił się i sięgnął tym razem po kij bejsbolowy.
-Nie zrobisz tego – pokręcił głowa z lekkim niedowierzaniem i strachem.
-Tak sadzisz? – odchylił głowę do tyłu i patrzył na obdrapany sufit – No to zaraz się przekonasz... – zamachnął się i i walnął Himuro w lewy piszczel. Kość trzasnęła jak zapałka, a brunet zawył z bólu.
-Ty bydlaku! – wrzasnął pochylając się do przodu pod wpływem cierpienia.
-Hihihi. Naprawdę sadziłeś, że tego nie zrobię? Aleś ty głupi – popatrzył na niego z wyższością, a następnie znów walnął go, tym razem w druga nogę, w niej także miażdżąc kość – To tak na wszelki wypadek, żeby nie przyszło ci do głowy uciekać.
-Nic ci nie zrobiłem!
-Gdybym nie chował do ciebie żadnej urazy, nie byłoby cię tutaj – rozejrzał się znacząco a potem dodał – W tej głuszy…
-Niby, co ja ci takiego zrobiłem.
Akashi spojrzał na niego z pogardą, przystawił kij do jego podbródka i uniósł jego głowę, zmuszając, aby na niego popatrzył.
-Widziałem was… Naprawdę sądziłeś, że umknął mojej uwadze sposób, w jaki na niego patrzysz? Jak się ślinisz, gdy tylko go zobaczysz…? Zapamiętaj sobie: Atsushi jest mój i tylko mój, nikt inny nie ma do niego żadnych praw.
Tatsuya nawet nic nie był w stanie powiedzieć pochlipywał cicho nad swoim losem, zrozumiał, że nie ma najmniejszych szans na ucieczkę, że Akashi nie pozwoli mu też żyć, ale także nie pozwoli mu umrzeć od razu. Skończy dziś bardzo marnie. W duchu błagał, żeby ktokolwiek go uratował, żeby w jakikolwiek sposób mu ktoś pomógł, chociażby skrócić męki. Zakryty stoliczek tak bardzo go przerażał. Pod białym prześcieradłem widział większe i mniejsze wybrzuszenia, ale nie wiedział, co się pod nim kryje, ale wiedział na pewno, że nie chce się tego dowiedzieć za nic w świecie. Już teraz ból w jego łydkach nie dawał mu myśleć a serce waliło jak oszalałe. Pragnął tylko tego, żeby już przestać cokolwiek czuć.
Tyle, że Akashi nie pozwolił mu nawet na moment zapomnieć o bólu czy strachu. Delikatnym, eleganckim ruchem ściągnął prześcieradło ze żelaznego stoliczka. Teraz przerażonym oczom Himuro ukazały się rożnej wielkości noże i nożyczki, mała wiertarka i kilka metalowych przedmiotów, których przeznaczenia nie znał. Po tym, co już zostało mu zrobione bał się, że teraz będzie jeszcze tylko gorzej.
-Wypuść mnie... Błagam – zaczął cicho pochlipywać – Nikomu nic nie powiem... Obiecuje... Nikomu... A jeśli chodzi o Atsuushiego to już nigdy się z nim nie spotkam. Nawet na niego nie spojrzę. Przysięgam – broda mu zadrżała, gdy spojrzał błagalnym wzrokiem na swojego oprawce.
-To akurat jest pewne... – podszedł do niego, chwytając ukradkiem taśmę klejąca ze stoliczka, tą samą, którą przywiązał jego ręce i nogi wcześniej. Następnie stanął za Himuro i ujął go za włosy wyrywając ich spora kępkę. W porównaniu do tego, co brunet czuł wcześniej to było niczym, ale miął przeczucie, że dopiero teraz się zacznie.
Akashi przytwierdził mu głowę do oparcia za pomocą taśmy klejącej, a on sam nie mógł nic z tym zrobić, nie ważne jak bardzo się szarpał, jego ręce i nogi były porządnie przykute do krzesła.
-Tak wyglądasz naprawdę pięknie – Seijuro stanął przed swoja ofiarą i uśmiechnął się krzywo – Aż szkoda, że Atsushi nie może cię teraz zobaczyć. Naprawdę wielka szkoda.
-To może go tutaj zawołaj – przez jedna jedyną sekundę naprawdę myślał, że uda mu się go przechytrzyć.
-Wiesz, nawet chciałem – zgarnął mu grzywkę z oczu – ale jest zajęty.
-To na niego poczekajmy – przestawał już czuć ból, gdy się nie szarpał, było znośnie.
-Nie mamy aż tyle czasu, kolacje zjemy, dziś w domu. Do tego czasu musze się wyrobić. Nie. My musimy się wyrobić – uśmiechnął się rozmarzony – Ale nie przejmuj się. Wszystko mu mogę opowiedzieć. Hm... Od czego chciałbyś zacząć? – przeszedł się nonszalancko obok stoliczka, przejeżdżając delikatnie palcami po narzędziach, które zabrzęczały cichutko metalicznym odgłosem – Nie mamy zbyt wiele czasu, ale... Może to tak na wstępie? – podniósł do góry mała wiertareczkę i włączył ją na krótko – Co o tym myślisz? Bedzie zabawnie.
-Nie! Nie chce! Błagam! – krzyczał, gdy Akashi się do niego zbliżał a cieniutkie wiertło wirowało tuż przed jego lewym okiem
Seijurou przytrzymał kciukiem powiekę Tatsui, żeby nie mógł jej zamknąć i z nierzednącym uśmiechem na twarzy przytknął wiertło do jego gałki ocznej. Cienka błonka utrzymująca turgor narządu nie wytrzymała i rozerwała się już przy pierwszym kontakcie. Wrzask Himuro wypełnił całe pomieszczenie, a po chwili białko pomieszane z krwią ochlapało twarz i szyje rudego chłopaka.
-Nie tak głęboko, żeby cię od razu nie zabić – odsunął wiertarkę – Spokojnie, drugie ci zostawię. O ile cokolwiek na nie widzisz – Akashi z nieudawana czułością pogładził go po policzku, po którym spływała struga czerwonej posoki a następnie otrzepał swoje ubranie, co nic nie pomogło – Uh. Cóż za obrzydlistwo.
Himuro w tym samym czasie ledwo łapał oddech po tym, co mu zrobił. Serce mu teraz bilo tak szybko, że miał wrażenie, że mu zaraz wyskoczy z piersi. Strącił oko. Bał się nawet pomyśleć, co jeszcze może go dziś spotkać.  Drżał na całym ciele coraz bardziej.
-Jak się czujesz? – zapytał Akashi – Możemy kontynuować?
-Nie. Nie. Proszę nie. Zostaw mnie w spokoju – szloch przerywał mu wywód.
-Już dobrze. Ci... Ci... Będzie dobrze. Jeszcze tylko troszkę – jego głos brzmiał nienaturalnie łagodnie, przyjrzał mu się uważnie, przysuwając się w stronę stoliczka. Zgarnął coś ukradkiem.
-Ile to jeszcze potrwa.
-Chwileczkę... –zamachnął się i wbił mu nożyczki w lewe udo.
-Uaaaaa! Zabij mnie! Zabij! – wrzasnął – Teraz...
-Jeszcze nie – uśmiechnął się i poruszał wbitym narzędziem.
-Czego ty ode mnie jeszcze chcesz!?
-Chce żebyś cierpiał. Tylko tyle – patrzył na niego dziwnym nieprzytomnym wzrokiem, usta miał nieco rozwarte widać było, że rozsmakowuje się w tym, co robi.
-Już cierpię. Czego jeszcze chcesz?
-Twoja śmierć mi wystarczy – uśmiechnął się złośliwie – Ale jak już chwilkę temu mówiłem: Jeszcze nie teraz.
Znów podszedł to tego stoliczka i zgarnął z niego średniej wielkości skalpel. Popatrzył przez chwilkę na goły tors bruneta, zastanawiając się, co powinien z nim zrobić, w końcu się pochylił i zaczął robić małe nacięcia na klatce piersiowej.
Himuro nawet nie pisnął, powoli zaczynał się już przyzwyczajać do tego, że coś go boli, a to, co teraz się z nim działo w porównaniu do poprzednich czynności nie było wcale takie straszne. O wiele bardziej dokuczał mu ból w nogach i w wydłubanym oczodole.
Jego cisza tylko i wyłącznie zaczęła irytować Akashiego, który nie tego się spodziewała, dlatego zaczął wbijać ostrze coraz głębiej, nie tylko przebijając skórę, ale także wrzynając się w tkankę tłuszczową. Krew coraz obficiej płynęła po jego dłoniach. A jego ofierze coraz gorzej wychodziło tłumienie krzyków.
Kolejne tortury przerwał melodyjny dźwięk. To był telefon Akashiego dla Himuro to był niezwykły dźwięk, niemal porównywalny do śpiewów anielskich. Była to jego szansa na ratunek, jednak nim zdążył pomyśleć o tym, co mógłby zacząć krzyczeć, rudy wepchnął mu kawałek śmierdzącej szmaty do ust, tej, którą wcześniej zawiązane były jego oczy.
-A niech to – sapnął Seijurou prostując się, a potem delikatnie wyciągnął telefon z kieszeni, ale i tak ubrudził i ubranie i aparat – Tak słucham…
Himuro w tym samym czasie starał się zachowywać najgłośniej jak tylko mógł, szarpał się i krzyczał, ale knebel całkiem nieźle wszystko tłumił. Językiem starał się wypchnąć szmatę, ale Akashi, zasłonił mu usta drugą dłonią i spokojnie ze słodyczą w głosie mówił dalej:
-No cześć kochanie… Nie… Nudzę się… Jasne, że nie zapomniałem… Ja ciebie też – uśmiechnął się naprawdę bardzo szeroko – No to pa… Cholera! To już ta godzina… No nic to, musimy się streszczać.
Z nieuwagi przeczesał sobie dłonią włosy, brudząc je i swoją twarz. Następnie wyszarpał szmatę z ust bruneta, który zaraz potem się opluł.
-Zachowaj trochę godności na sam koniec – prychnął na niego – Niestety mam już bardzo mało czasu. Szkoda, co nie? Tak dobrze się bawiliśmy…
-Chyba ty… - przełknął ślinę.
-Właśnie o tym mówię – tym razem ze stoliczka wziął obcinaczkę do cygar i pokazał Humuro – Wiesz, co chcę z tym zrobić?
Tatsuya starał się pokręcić przytwierdzoną do krzesła głową, ale nie dał rady zerwać taśmy, z każdą chwilą był coraz słabszy. Zauważył też, że już dawno przestał płakać.
                -To zaraz się przekonasz – wsadził jego mały palec w narzędzie i bez mrugnięcia okiem go ścisnął.
-Za, co!? – wrzasnął z bólu, gdy jego palec upadł na podłogę. Kolejna dawka bólu, dała mu więcej sił.
-Za to…, że odżyłeś się kleić do mojego ukochanego – z niebywałym zachwytem przyglądał się swojej zakrwawionej dłoni.
-Ja pierdole! O czym ty mówisz…
-Skończ jęczeć widziałem was – w mgnieniu oka znów znalazł się przy nim i wsadził kolejny palec tym razem wskazujący. Bez mrugnięcia okiem jego też odciął – Ciebie i Atsushiego!
-Przysięgam! Nie miałem pojęcia, że jesteście razem! Mówił o tobie, ale nigdy się nie zająknął, że jesteście parą. Błagam… wypuść mnie – pokręcił głową zalewając się łzami.
-Masz pecha! Bo ja ci nie wierzę – Himuro stracił kolejny palec.
-Ua! – zaczął już szlochać na całego, powoli zaczynał tracić orientację w tym, co się z nim dzieje.
Przygotowany na wszystko Tatsuya już nie zamierzał nic więcej mówić, o nic prosić. Nie myślał już nawet o tym, że to wszystko może się dobrze skończyć. Kiedy Akashi wstał ponownie, był przygotowany na to, że zrobi mu coś równie okropnego jak do tej pory. Jednak to co powiedział jego oprawca go zaskoczyło.
-Wystarczy. Chciałbym spędzić z tobą więcej czasu… ale go nie mam – podszedł do konta i wytargał z niego kanister z benzyną – Sam rozumiesz, że nie mogę tego wszystkiego tak zostawić. – wskazał na pomieszczenie.
-To… to już koniec?
-Tak.
Himuro zaczął płakać tak bardzo jak jeszcze nigdy przedtem. Wszystko go bolało, wiedział, że zaraz umrze, ale mimo wszystko był szczęśliwy, że już więcej nic go nie spotka.
-Nie becz tak. To twoje ostatnie chwile. Zachowaj twarz – nawet nie patrząc na niego zaczął pakować wszystkie narzędzia do sportowej torby.
-Jeśli Atsushi dowie się, jaki naprawdę jesteś… Zostawi cię… Wiem o tym... – mówił jeszcze szlochając.
-Raczej w to wątpię.
Teraz Seijurou wziął do ręki kanister i wylał go, na Himuro. Ciecz dostała się do ust bruneta i ten przez krótką chwilę zaczął się krztusić. Potem rudy wylał resztę na podłogę, zarzucił sobie torbę na ramię i skierował się do wyjścia.
Tatsuya zmobilizował swoje wszystkie siły, żeby powiedzieć mu, co o nim myśli:
-Będziesz się smażył w piekle… – wyszeptał opluwając się własną śliną.
-Piekle? – zatrzymał się i podpalił zapałkę – Tatsuya, piekle? Nie widzisz tego, że ja już w nim jestem? Ja i ty w nim jesteśmy. Tyle, że ty jesteś grzesznikiem, a ja diabłem…
Wypuścił zapałkę z rąk. Benzyna w mgnieniu oka zaczęła się palić. Płomienie szybko objęły niemalże całe pomieszczenie.
Akashi czując nadmierne ciepło wyszedł powoli z domku. Usłyszał jeszcze za sobą straszne jęki i krzyki, następnie jakiś świst, kolejny jęk. Przystanął przez chwilę i przyglądał się jak powolutku cała chatka staje w ogniu. Zadowolony z siebie, wsiadł do samochodu i odjechał.


Był z siebie bardzo zadowolony. Nie miał zamiaru pozwolić, żeby ktokolwiek, kiedykolwiek zabrał mu jego ukochanego. Atsushi należał wyłącznie do niego, z nikim nie zamierzał się z nim dzielić. Nikomu by go nie oddał. Zrobiłby wszystko, zmiażdżył każdego, kto tylko stanąłby na drodze do ich szczęścia i miłości. Tak jak to zrobił dziś. Tatsuya może nie był ogromnym zagrożeniem, ale i tak wolał nie ryzykować, Atsushi i on byli sobie zbyt bliscy, za dużo czasu ze sobą spędzali. Trzeba to było ukrócić. Nie żałował tego, co zrobił, ani nie miał z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia. Wiedział, że zrobił to, co musiał, bo Atsushi był tylko jego.


Wszedł do swojego mieszkania po cichutku. To wszystko zajęło mu o wiele więcej czasu niż się spodziewał. Aż nadto rozsmakowywał się w tym wszystkim i stracił poczucie czasu. Pospiesznie wbiegł do łazienki i zdjął z siebie zakrwawione ubrania. Wrzucił je do pralki, razem z butami. Potem i tak te rzeczy wyrzuci, ale nie był tak głupi, żeby zostawiać je poplamione.
-Akachin! Już jestem!
Usłyszał radosny krzyk z przedpokoju. Złapał szybko za szlafrok i się nim owinął.
-Ach! Tutaj jesteś – uśmiechnięty Murasakibara wsadził głowę do łazienki – Akachin! Co ci się stało!? – podbiegł do Seijurou i ujął jego głowę w swoje ogromne dłonie.
-Nic się nie stało. O czy ty mówisz – starał się wyrwać.
-Ale jesteś cały zakrwawiony. Przewróciłeś się? Uderzyłeś? Boli cię coś? Ktoś ci coś zrobił!?
-Spokojnie Atsushi, to nie moja krew – delikatnie zdjął ze swojej twarzy jego ręce.
Rzeczywiście nie zdążył się jeszcze umyć, dlatego teraz musiał wyglądać strasznie.
-A czyja jak nie twoja? – zaczął bacznie przyglądać się jego twarzy.
-Nikogo ważnego… – uśmiechnął się lekko i przejechał palcami po jego dłoniach, wyczuł, że ma pozdzieraną skórę na knykciach – Co ci się stało!? – przyjrzał się lepiej jego obrażeniom.
-Nic takiego, mały wypadek – zabrał ręce i schował za siebie.
-Może trzeba cię opatrzyć. Pokaż jeszcze raz – niemalże rzucił się na niego.
-Nie ma takiej potrzeby – chwycił go w swoje objęcia. Mi nic nie jest, bywało gorzej, a ciebie na pewno nic cię nie boli?
-A ty ciągle o jednym. Na pewno – wspiął się na palcach, zarzucił Murasakibarze ręce na szyję, zmuszając, aby się pochylił a następnie cmoknął go w sam czubek nosa.
-To dobrze. Tak się zmartwiłem, gdy cię tak zobaczyłem – przytulił go mocno do siebie.
-Masz mokre rękawy… czemu?
-Musiałem coś wepchnąć do wody i się zamoczyłem.
-Co musiałeś wepchnąć? – uniósł brwi do góry.
-Śmieci – uśmiechnął się tajemniczo.
-Rozumiem… Już kochanie. Pozwól mi się umyć – odwrócił się i odkręcił wodę, która powoli zaczęła napełniać wannę – Czuję, że cuchnę – powiedział sam do siebie.
-Wiem, że nie chcesz mówić, ale…
W tej chwili Akashi zdjął z siebie szlafrok odsłaniając swoje ciało.
Atsushiemu aż zabrakło tchu.
-Ale… Ale… - próbował dokończyć to, co zaczął mówić.
-Coś się stało? – odwrócił się nieobecny myślami, nawet nieświadomy tego, co zrobił.
-Akachin – padł przed nim na kolana i z zachwytem się mu przyglądał.
Seijurou położył ukochanemu rękę na głowie i spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Stał nago. Na twarzy, szyi i rękach miał namalowane zaschnięte strugi krwi, włosy też miał nią poplamione. Uśmiechał się półgębkiem a przed nim klęczał Murasakibara. Patrzył na siebie i czuł, że jest z siebie zadowolony. Teraz już nikt nie odbierze mu jego ukochanego. Ten mężczyzna należał tylko i wyłącznie do niego, nie zamierzał nim się z nikim dzielić, nikomu nie chciał go nigdy oddać. Bez skrupułów pozbędzie się każdego, kto stanie na drodze ich szczęściu.
-Tak cię kocham… - szepnął rozanielony Atsushi.
-Ja ciebie również – głaskał go po włosach – Jesteś mój… Tylko i wyłącznie mój. Nikomu cię nie oddam. Jesteś MÓJ.
-Tak, Akachin. Jestem tylko twój – zrobił głęboki wdech – A ty jesteś mój i nie chcę, żeby ktokolwiek nawet na ciebie patrzył. Nie pozwolę, aby ktokolwiek mi cię zabrał… Ja… Akachin… Ja zmiażdżę każdego ktokolwiek zechcę cię dotknąć – wstał i delikatnie popchnął ukochanego do wanny.
-Doskonale cię rozumiem – powiedział zanurzając się po szyję w wodzie.
-Akachin… – przejechał mu mokrymi dłońmi po twarzy rozmazując krew Himuro.
Akashi nawet nie chciał myśleć o tym, co zrobił on ani jego ukochany. Nie teraz, gdy tak bardzo pragnęli się nawzajem. Najważniejsze było to, żeby być ze sobą, nic więcej.
Zaczął się myć, ścierać z siebie ślady swojego czynu. Brzydził się krwi, tego człowieka na sobie. Miał wrażenie, że gdy dotykał Atsushiego będąc nią obryzgany, to tak jakby dotykał go sam Tatsuya, nawet to mu przeszkadzało, nawet do tego nie miał prawa, aby jakakolwiek cząstka jego mogła dotykać, jego ukochanego, chociażby po śmieci. A tak bardzo teraz pragną kochać się z Atsushim, kochać się z tym, który do niego należał, który był mu przeznaczony od narodzin aż po śmierć, a nawet i po niej. Na zawsze będą już razem i nic ani nikt im w tym nie przeszkodzi.
-Kocham cię – szepnął patrząc w oczy Murasakibary, gdy uznał, że jest już czysty.
-Ja ciebie też – wyciągnął do niego ręce i wyjął go z wanny. Uniósł go, nie zadając sobie nawet trudu, aby okryć go ręcznikiem.
-Jesteś tylko MÓJ – wplątał mu palce we włosy i go pocałował.

-A ty tylko MÓJ – zaniósł go mokrego do sypialni. 







































Jeszcze raz kochana wszystkiego najlepszego:*
A Wam wszystkim, którzy odważyli się o przeczytać. serdecznie pozdrawiam i dziękuję Wam! 

14 komentarzy:

  1. Uhuhuhuhuhuhuhuhu~ *.*
    Ty wiesz o czym ja marzę ;) Nie ma to jak pozbyć się Himuro i Reo ^^ Wszyscy wtedy bd szczęśliwi~ a ja to już wgl >.<
    Dzięki wielkie moje Niuńciu :*
    ~Wero

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubie akamur ale wole akafuri a himmur jest mi obojętnie . I ten świetne tekst "jesteś tylko MÓJ" hehe przypomina mnie jak mam książke (Pracheta) lub płyte ( np. vadera) : "jesteś tylko moja " * i gładze po grzbiecie hehe * hehe świetne i życze wenki PS Jestem na twoim bloogu od dawna jest super =) PS2 Gomene za wszystkie błędy . ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AkaFuri, chyba każdy leci na ten paring XD
      Nie byłam pewna ilu osobom i czy w ogóle komuś spodoba się ten styl opowiadania, bądź co bądź, jest dość specyficzny i odmienny od tych cukierków co tutaj bywały.
      Też robię błędy. Nie przejmuj się :*

      Usuń
  3. Lubie akamur ale wole akafuri a himmur jest mi obojętnie . I ten świetne tekst "jesteś tylko MÓJ" hehe przypomina mnie jak mam książke (Prachetta) lub płyte ( np. vadera) : "jesteś tylko moja " * i gładze po grzbiecie hehe * hehe świetne i życze wenki PS Jestem na twoim bloogu od dawna jest super =) PS2 Gomene za wszystkie błędy . ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubie akamur ale wole akafuri a himmur jest mi obojętnie . I ten świetne tekst "jesteś tylko MÓJ" hehe przypomina mnie jak mam książke (Prachetta) lub płyte ( np. vadera) : "jesteś tylko moja " * i gładze po grzbiecie hehe * hehe świetne i życze wenki PS Jestem na twoim bloogu od dawna jest super =) PS2 Gomene za wszystkie błędy . ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. O. Mój. Boże. To. Jest. Genialne. Chociaż, chyba najpierw powinnam się przywitać.
    Ohayo! Jestem tu u Ciebie nowa i jestem niezarejestrowaną yaoistką. Jeszcze parę miesięcy temu, te słowa nie przeszłyby mi przez usta. "Yaoi? Shounen-ai? Smaczne to? Nie, raczej nie, chyba podziękuję." Wszystko zmieniło się, kiedy zetknęłam się "No. 6", a potem przyjaciółka przekonała mnie do obejrzenia anime takich jak "Junjou Romantica" i "Sekaiichi Hatsuoki". No i się wkręciłam. W ciągu niespełna kilku tygodni przeczytałam niezliczoną ilość mang yaoi i shounen-ai, o dziwo nawet takich, które tworzą paringi niekanoniczne, mimo że takich nie znosiłam. A teraz nagle się w nich zakochałam. Wgl sama nie wiem, kiedy się to stało, ale kompletnie zakochałam się w yaoi. No cóż, teraz jestem yaoistką i dobrze mi z tym! Ale, ale wróćmy do Ciebie, przecież to Ty jesteś tutaj najważniejsza.
    Pierwszy raz weszłam na tego bloga w zeszłym tygodniu, ale i tak zdążyłam od tamtego czasu przeczytać wszystkie ze znanych mi paringów - a mało to ich nie było xd Dlatego też mam zamiar w tym komentarzy wyrazić dosyć ogólnie moje wrażenia nie tylko po tym jednym rozdziale, ale po wszystkich, które do tej pory przeczytałam.
    Przepraszam muszę napisać to ponownie: "O. Mój. Boże. To. Jest. Genialne." Haha, wybacz, nie mogłam się po prostu powstrzymać. Taki zachwyt nieczęsto mi się zdarza. No, ale cóż mam dosyć mocno zrytą psychikę, więc nic dziwnego, że ten rozdział bardzo mi się podobał. A tak nawiązując do całości (i nie mówię tu tylko o tym paringu, ale o ogóle Twoich prac, które przeczytałam, czyli wszystkich z Kuroko no Basket, Shizayi, a także o one-shotach z Psycho-Pass, K-Project, No. 6 i Free!) widać, że masz naprawdę dobre pomysły na fabułę. Wcześniejsze prace muszę przyznać, że czytało mi się zajebiście ciężko. Błędy ortograficzne i stylistyczne wołały o pomstę do nieba. Bez obrazy. Teraz na szczęście jest ich już mniej (czyżby zasługa bety?), choć wciąż się pojawiają, ale w mniejszej ilości nie przeszkadzają już w czytaniu, a jak się wciągnę w treść, to już ich nawet nie zauważam xd Nie mniej, niezależnie od tego jak bardzo nie wkurzałyby mnie te błędy, to nie były one w stanie zniechęcić mnie do czytania Twoich opowiadań. Ja nie wiem, jak to poprawnie opisać, ale czułam się tak zajebiście szczęśliwa, czytając te wszystkie yaoi. Haha, miałam taki głupi zaciesz na mordzie i nie chciał on z niej za cholerę zejść. Śmieszne, nie? Ale zawsze tak mam, czytając naprawdę dobre yaoi - właśnie Cię chwalę huehue. No, a tak wracając do tego rozdziału - no po prostu mistrzostwo dziewczyno! Czemu mój brat nie robi mi takich prezentów? Może dlatego, że jest facetem i "chyba" nie lubi yaoi? Choć pewnie nigdy żadnego nie czytał, ani nie oglądał. Może powinnam spróbować go przekonać? Choć to by mogłoby być dziwne, gdyby nagle mój brat zaczął pożyczać ode mnie "takie" mangi xd Nawiasem mówiąc, cieszę się dodatkowo z tego, nowego rozdziału, gdyż kupiłam ostatnio przecudowną mangę shounen-ai "Seven Days" i w ciągu ostatnich kilku dni przeczytałam ją przeszło 10 razy - nic trudnego, ma tylko dwa tomy i jest taka zajebista, awww. No i teraz miałam po niej takie straszne uczucie, że moje życie nie ma już sensu, skoro skończyłam ją czytać już tyle razy i wciąż nie mogę się z tym pogodzić, a prenumerata "No. 6" jeszcze prędko nie przyjdzie. A tu proszę, nowy rozdział u Ciebie. Nawet nie wiesz, jak bardzo się ucieszyłam. Dzięki Ci boże yaoi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. A tak już zupełnie z innej beczki - zastanawiam się, czy planujesz kontynuować wątek Kise x Kasamatsu? Bo jeśli mam być szczera, to chyba z nimi najbardziej podobają mi się Twoje prace, a jest ich tylko 3, o ile się nie mylę, stąd moje pytanie. Proszę, napisz jeszcze o nich (pada na kolana i bije głową o podłogę) xd
      No i tak oto podsumowując mój mniej niż bardziej składny wywód, życzę Ci by wena Cię nie opuszczała i czekam na następne prace!

      P.S Ten rozdział jest naprawdę przek**wisty! Akashi w roli yandere (i to jakiego yandere, przebija chyba nawet Yuno z "Mirai Nikki") - prawdziwe mistrzostwo świata! Wrzuć tutaj jeszcze kiedyś coś w takim klimacie! :3

      *Blogspot stwierdził, że mój komentarz zawiera za dużo znaków. I że muszę podzielić go na dwie części. No co on sobie normalnie wyobraża?! Ja tu staram się wyrazić jak najlepiej cały mój zachwyt, a ten śmie narzekać, no naprawdę... Baka, baka blogspot.

      Usuń
    3. O Mój. Boże.
      Jaki długi komentarz, aż nie wiem od czego zacząć, żeby na niego odpowiedzieć. pozwól, że zrobię to w punktach :)

      1. Miło powitać nowego czytelnika. Serdecznie witam w moich skromnych progach.
      2. "Niezarejestrowana yaoistka" - to stwierdzenie powaliło mnie na kolana, pozwól mi go użyć, na jakimś moim najbliższym panelu o yaoi.
      3. W imieniu wszystkich yaoistek oficjalnie witam cię w naszym gronie i pozwól nazywać się "siostrą"
      4. Widzę, że poruszyłaś kwetię mojego ulubionego "7 Days" (wybacz, ale z całej Twojej wypowiedzi to najmocniej wyryło się w mojej pamięci). Czytałam tą mangę chyba ładnych parę lat temu (nie przesadzam) i nikt z moich znajomych (nawet moja siostra) nie mogli zrozumieć, czemu tak bardzo się cieszę, że ktoś wydaje moje cudo, czyli tą mangę. Aż do czasu, gdy sami nie doczytali do końca, Siódemka jest po prostu najlepszym s-ai na świecie. Jeśli można się zakochać w jakiejkolwiek mandze, to ta jest do tego najlepsza. Pomimo, że (spojler) w całości całują się może 3 razy, i nie za wiele czytelnikowi pokazują, to na koniec ma się wrażenie, że niczego nie brakowało.Ma się takie cudowne uczucie na koniec, że to było IDEALNE! Dobra, bo o 7 Days mogłabym rozprawiać godzinami.
      5. Wracając do tego opowiadania. To szczerze bałam się, że nie każdemu może przypaść ten typ opowiadania do gustu, nie każdy jest w stanie "przejeść" scenki pokrapiane nawet lekką ilością krwi, stąd były też moje obawy, ale jeżeli komuś się to podoba, to czemu mam nie napisać znów czegoś podobnego ;)
      6. Zwróciłaś uwagę na to, że na początku moje wypociny wołały o pomstę do nieba pod względem stylistycznym i ortograficznym. Cóż mogę powiedzieć, w pełni się z tym zgadzam. Nic dodać nic ująć, jak sama czytam, to co pisałam te 1,5 roku temu, to mnie krew zalewa i cały czas coś zmieniam, lub dopisuję, może kiedyś zrobię jakieś remaki czy coś w tym stylu. mam tylko nadzieję, że z każdym nowym opowiadaniem będę stawać sie coraz lepsza. Moja beta pomaga mi od samego początku, ale mam wrażenie, że z biegiem czasu i ona jest coraz lepsza.
      7. Facet też może być yaoistą. Mój kuzyn oglądał ze mną JR, a chłopak obejrzał ze mną JR, SH i LS. Da się zrobię. teraz też jest honorową yaoistką XD
      8. Dziękuję za wszystkie pochwały :*
      9. TAK. Będę pisać więcej o Kasamiatsu x Kise. Krótkie opowiadanie już od dawna jest przygotowane i czeka na odpowiedni moment.
      10. Nie sądzę, żeby mój Akaś przebił Yuno... Troszkę u brakuje. tak sądzę...
      11. Twój komentarz był chyba najdłuższym komentarzem, jaki pojawił sie na tym blogu, więc się blogspotowi nie dziwię XD
      12. Jeszcze raz dzięki za przeczytanie i całą resztę.

      Usuń
    4. No jeśli mówimy o motywacji i zdolnościach to faktycznie Yuno bije wszelkie rekordy. Ale ona wolała zabijać, niż sprawiać cierpienie. Pod względem sadystycznych upodobań Twój Akashi bije ją na głowę. Scena z gałką oczną - najlepsza!
      A ta "niezarejestrowana yaoistka" to jakoś tak spontanicznie mi wyszła. Zezwalam na użycie xd

      Usuń
    5. A ja cały czas czekam na Murasakibara x Papa i olać Kasamiatsu x Kise napisz coś jeszcze Midorima x Kise.
      Jestem honorową yaoistką. v^.^ Ha, ha. Dobre. XD

      Usuń
  7. Wreszcie skończyłam. Scena z okiem okazała się ponad moje siły. Ale wkońcu i przez nią przeszłami doszłam do końca ;)
    Scena Murasakibary i Akashiego byłaby słodka, gdyby nie fakt co się wydarzyło wcześniej. Ciekawe co by zrobił Atsushi gdyby się dowiedział co się stało z Hiromu.Osobiście wolę parę MuraMuro :)
    Czekam na dalsze części KnB, zwłaszcza KasaKise :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, wybacz, że to opowiadanie było ponad Twoje siły, ale nic na to nie poradzę, że lubię takie klimaty i od czasu do czasu poza cukierkowymi opowiadankami będą się pojawiać.
      Ale za każdym razem będę uprzedzać, że jest nieco brutalniej ;)
      Osobiście nie lubię MuraMuro, ale każdy ma swój gust

      Usuń