piątek, 14 lutego 2020

TsukiYama

Zagubieni między słowami

I
Tsukishima wziął głęboki wdech i wypowiedział kolejne zdanie. W pierwszej chwili jego przyjaciel nic nie zrozumiał, choć uważnie słuchał i dokładnie przyglądając się blondynowi. Na chwilę serce zabiło mu mocniej. Kompletnie nic nie zrozumiał. Skupił się na tych ustach. Po prostu na nich i nic innego nie mogło do niego dotrzeć.
-I... jak byś to rozwiązał? – zakończył Kei.
Tadashi jęknął przeciągle, potem wypuścił powietrze z ust i położył się na dywanie.
Wydawać by się mogło, że właśnie zaczął się zastanawiać jak rozwiązać jedno z tych dziwnych, zagmatwanych zadań o którym mówił Tsukishima, a jego sama treść jest równie zrozumiała co starodawna cyrylica. Lecz nie tym razem, inne myśli chodziły po jego głowie. Wyciągnął złocistego żelka z opakowania i spojrzał przez niego na światło, stało się wtedy miękkie, a sam żelkowy miś przypominał słoneczne bóstwo.
Myślał o tym, czy powinien się zakochać, Te wszystkie motyle w brzuchu, czerwienienie się na widok tej jedynej osoby, brak języka w gębie, gdy się do niej odzywa. To wszystko nie dotyczyło jego. Po prostu czuł, że jest zakochany, ale poza tym nie zaobserwował u siebie żadnych dziwnych objawów, świadczących o chorobie psychicznej, zwanej zakochaniem. Lubił tylko słuchać jego głosu, z niecierpliwością czekał na każde spotkanie, czy wiadomość.
Tak, był zakochany. Jednak to był pewne: zdecydowanie nie powinien się zakochać.
-Yamaguchi! - Warknął na niego jego przyjaciel.
-Tak... tak... - mruknął siadając i biorąc od razu ołówek do ręki.
-Wiem, że to nie należy do najłatwiejszych, ale mamy niedługo egzaminy. Skup się.
-Wiem - westchnął znów - Po prostu już mnie głowa boli – miauknął a w jego głosie słychać było czyste cierpienie.
Przyjaciel popatrzył na niego przez chwilę, jakby sam się nad czymś zastanawiał, ale o czym myślał? Tego nawet sam Tadashi nie był w stanie odgadnąć, a wiele by za to dał.
-No co...? - brunet aż za bardzo czuł na sobie jego wzrok. W końcu chłopak westchnął:
-Wiesz co. Zróbmy sobie przerwę.
Yamaguchi oparł brodę o stolik i wypuścił głośno powietrze. Przez moment przyglądał się przyjacielowi. Niektórzy powiedzieliby, że jest przystojny, Tadashi też tak uważał, ale nie musiał przyglądać mu się godzinami, nie robił tego dłużej niż to konieczne, nie dłużej, niż na tyle, żeby się zorientował.
-Z chęcią - odparł i uśmiechnął się promiennie.
Blondyn odpowiedział podobnym grymasem, choć w jego wykonaniu ciężko było mówić o szczerym uśmiechu. Wszystko wydawało się być wymuszone, sztuczne. Tadashi wiedział jednak, że jest prawdziwe, tylko jego obiekt westchnień nie radzi sobie z wyrażaniem pozytywnych emocji.
-To może zrobię herbatę, czy coś... - zaproponował Kei.
-I przekąski się kończą - Tadashi zjadł misia, który do tej pory tkwił w jego dłoni. Był już ciepły i bardziej miękki niż być powinien. Przez to nie smakowała aż tak dobrze.
-Przyniosę chipsy - wstał i coś mu wyleciało z kieszeni
Yamaguchi od razu to dostrzegł, zwinnie niczym kot wyciągnął się i to podniósł, była to pomięta różowa koperta od której czuć było damskimi perfumami.
-Oho, kolejna. Czytałeś już? - zapytał zupełnie naturalnie.
-Nie. Daj już spokój, oddaj to, wyrzucę.
-Chociaż przeczytaj. Tyle jej się to należy.
-Oddawaj, to jedynie utrapienie.
-No daj przeczytać! - zrobił buzię w podkówkę. Nie miał pojęcia czy to zadziała, ale spróbować nikt mu nie zabronił.
Tsukishima zmrużył oczy, ale poza tym z jego twarzy nie można było absolutnie nic wyczytać. Była niczym czysta karta. Zero emocji.
-No proszę, czytaj... – odparł beznamiętnie. Jakby wszystko co było w liście zupełnie nic dla niego nie oznaczało.
Tadashi chrząknął.
-"Już miesiąc minął od czasu, gdy pisałam po raz ostatni" Oh to ta sama co ostatnio - wtrącił - " Płynął on o wiele wolniej niż zwykle. Życie mija teraz jak krajobraz za oknem... pędzącego samochodu. Oddycham, jem i śpię, jak to robiłam, ale czynię to zupełnie bezwolnie, nie mam żadnego celu. Po prostu unoszę się na powierzchni jak listy, które do Ciebie wysyłam. Nie wiem dokąd zmierzałem ani kiedy tam dotrę. - Tsukki, to piękne!
-Obrzydliwe! Miałeś czytać po cichu! - warknął i próbował zabrać mu list, lecz jego przyjaciel bardzo szybko zrobił zgrabny unik i stanął w otwartych drzwiach pokoju.
-Czuję pustkę w duszy, nie mogąc trzymać Cię za rękę - kontynuował - Moje poszukiwanie Ciebie jest niekończącą się pogonią skazaną na przegraną. Zrozumiałam, że jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś wzruszający, ekscytujący, fascynujący, pasjonujący, zadziwiający, zagadkowy, niewiarygodny, zabawny,
-Zamknij się Yamaguchi!
Ten jednak nie słuchał i zbiegł na dół z listem w dłoni. Znał ten dom jak swój własny, więc było to dla niego naturalne jak oddychanie.
- czarujący, porywający, drogi, niepowtarzalny, nieporównywalny ...
Najwyraźniej to było zbyt wiele dla Tsukishimy, nie pozostawał bierny i biegł już za nim.
-Akiteru ratuj! - krzyknął Tadashi widząc brata swojego przyjaciela, który akurat na weekend przyjechał do rodzinnego domu.
Przez te wszystkie lata, starszy chłopak stał się i dla niego nie-prawdziwym-starszym bratem.
-Co sie dzieje? - zapytał rozbawiony, chwytając Tadashiego za ramiona i lekko nim potrząsając.
Akiteru był bardzo podobny do swojego młodszego brata, ten sam nos, oczy, te same rysy twarzy, ale jednak to nie było to samo. To nie był ten Tsukishima.
-Tsukki mnie zaraz zabije!
-Oh nie, nie pozwolę na to - roześmiał się i zasłonił go własnym ciałem – On nie ma więcej przyjaciół poza tobą!
-Możecie obaj przestać, to nie jest zabawne - mruknął Kei, czasami wydawać się mogło, że to on był starszy i zachowywał się bardziej dojrzale - To nie jest śmieszne. A z resztą, róbcie co chcecie - wzruszył ramionami i poszedł do kuchni. Tylko, jego zaciśnięte pięści wskazywały na to, że to wszytko mocno go irytuje.
-Koniec zabawy - mruknął niepocieszony Akiteru i uśmiechnął się porozumiewawczo do Tadashiego. Kei dla ich obojga był kimś wyjątkowym, obaj się o niego troszczyli, choć każdy na swój sposób.
-Niestety – Tadashi westchnął znów i spojrzał na pomięty list, po cichu doczytał resztę.
"Zrozumiałam, że jesteś dla mnie życiem".
Tsukishima często dostawał tego typu listy. Nigdy nie był o nie zazdrosny. Zdawał sobie sprawę, że nie jest ani tak popularny, ani nawet w połowie tak przystojny. Gdy myślał o sobie nie dostrzegał ani jednej rzeczy, która mogłaby sprawić, żeby ktoś go polubił. Nie był przebojowy, utalentowany. Był przeciętny aż do bólu. Był dokładnie taki jak określał Tsukki wszystkie dziewczyny, które wysyłały do niego listy, kompletnie nijaki. Być może dlatego tak jak te wszystkie kobiety, zadurzył się w nim. Czy on także powinien wyznać mu co czuje? Czy wtedy poczułby się lepiej? Czy jego przyjaciel zaakceptowałby jego uczucia? Czy dalej chciałby się z nim przyjaźnić? Zaczynało go już to męczyć, ukrywanie wszystkiego stawało się coraz bardziej trudne. Nigdy nie powiedział tego na głos, ale każdy z takich listów był dla niego jak sztylet w serce. Ktoś wysyłał listy do kogoś, kogo on obdarzył szczerym uczuciem. To bolało i przerażało zarazem.
-Yamaguchi, idziesz? - zapytał obiekt jego rozważań, niosąc dwa kubki herbaty i paczkę popcornu pod pachą.
-Tak. idę.. - mruknął chowając list do koperty.
-Co jest?
-Nic po prostu – zamyślił się, co miałby mu odpowiedzieć? W tej chwili w jego głowie żadne zdanie nie miało sensu. Gdyby tylko Tsukishima zdawał sobie sprawę o jego uczuciach, pewnie jak najszybciej wywalił by go z domu i wszystko by się skończyło - pomyślałem, że dostawanie takich listów jest miłe – odparł, by powiedzieć cokolwiek.
-Szczerze niespecjalnie.. - zrobił kilka kroków do przodu, ale zaraz się zatrzymał - ale komuś takiemu jak ty może się podobać. Chcesz, to weź go.
-Głupi jesteś? To nie jest list do mnie... To nie to samo - Zadarł z dumą, mały, zgrabny nosek.
- Wszystko jedno. To tylko niepotrzebnie marnowany papier.
-Wiesz, nigdy nie spotkałem bardziej okrutnego człowieka niż ty – skrzywił się. Jego uczucia zapewne także zostałyby w ten sam sposób zmieszane z botem.
-Jakoś mi nie przykro – odpowiedział sucho idąc już na górę – Te dziewczyny są po prostu żałosne.
Tadashi spojrzał smutno na kopertę. On nigdy nie powiedziałby o nich czegoś takiego. Wprost przeciwnie: rozumiał je, w końcu sam był jak jedna z nich. Sam marzył o tym, żeby iść z Tsukkim na randkę, żeby wziąć go za rękę, skraść mu całusa podczas wspólnej nauki czy tulić się do niego gdy będą oglądać filmy. Sam był tak bardzo żałosny. Nim też zapewne by wzgardził. Yamaguchi nawet nie miał co się łudzić. Chociaż podkochiwał się w swoim przyjacielu, czuł, że te uczucia nigdy nie zostaną odwzajemnione. Dlatego nie mógł mu nic powiedzieć. Tsukishima już taki był i właśnie takiego go kochał. 

1 komentarz:

  1. super, że wróciłaś :) mam nadzieję, że częściej będą wpisy :)

    OdpowiedzUsuń