sobota, 24 grudnia 2016

BokuAka

Wybaczcie, mi proszę, ale z racji osobistych problemów, nie była w stanie napisać nic lepszego. W każdym bądź razie, wszystkiego najlepszego na Święta!

Niespodziewane
                Było zimno. Mróz szczypał w nos i policzki, kolorowe ozdoby dawały świąteczny nastrój, którego Akaashi tak bardzo nie znosił. To wszystko go irytowało. Wszyscy byli zabiegani, a dookoła unosił się ten wszechobecny zapach miłości, który potrafił go jedynie drażnić.
 Wychodząc z jednego ze sklepów Akaashi zauważył coś dziwnego i niespodziewanego: Niby nic nadzwyczajnego, kolejna para, jakich było tego dnia wiele. Szli pod rękę uśmiechając się do siebie słodko. Niby nic niezwykłego i niespotykanego, gdyby nie fakt, że chłopakiem był jego kapitan - Bokuto Koutarou.

W jednej chwili zrobiło mu się duszno i coś ścisnęło go w klatce piersiowej.

Co się ze mną dzieje? Jestem chory? To przez ten odór świąt.

Przycisnął pięść do serca, gdy widział jak Bokuto dostaje buziaka od tej dziewczyny, a potem ona gdzieś odbiega.

              -Hej! Akaashi! – Koutaro podbiegł do kolegi z szerokim uśmiechem, który prawie nigdy nie schodził mu z ust – Co tam słychać? – wyglądał na naprawdę zadowolonego.

              -Dzień dobry – ukłonił się sztywno.

              -Znowu tak oficjalnie! – klepnął go w ramię.

              Kto to był? Kim dla niego była ta dziewczyna?

              -Co tutaj robiłeś? – wypalił.

              -A jak myślisz? – wskazał kciukiem w kierunku, w którym odeszła dziewczyna.

              -Byłeś na randce?

              -Może...? – uśmiechnął się tajemniczo i wcisnął ręce do kieszeni – Wiesz ja też mam prawo do prywatnego życia poza boiskiem. Myślisz, że nie mógłbym się z kimś spotykać?

              -Oczywiście, że możesz. Od dawna ze sobą jesteście?

              -A, co? Zazdrosny? – podszedł bliżej i pochylił się leciutko ku niemu.

              -Dlaczego miałbym być? – odwrócił głowę.

              Co się dzieje? Dlaczego ta rozmowa tak… boli?

              -No nie wiem, ale miło by było, gdyby ktoś był o mnie zazdrosny. Znamy się już od bardzo długiego czasu. Można powiedzieć, że jest mi bardzo bliska.

              -Rozumiem…

Dlaczego moje oczy zaczynają tak bardzo szczypać? Co się dzieje?  Dlaczego…? Dlaczego…? Dlaczego ja płacze?

Po policzku Keijego zaczęły spływać obficie łzy. Z niedowierzanie dotknął swojego policzka. Był mokry, naprawdę był mokry.

              Co się stało? Czemu tak się dzieje?

              -Akaashi! – Bokuto chwycił przyjaciela za ramiona – Wszystko w porządku?

              -Tak – odparł spokojnie – Chyba coś mi wpadło do oka.

-Do obu naraz? – uśmiechną się szeroko i położył mu dłoń na mokrym policzku – Akaashi, lubisz mnie prawda? - wyciągnął z kieszeni chusteczkę i zaczął mu delikatne osuszać skórę, było tak zimno, że zaraz by chyba zamarzły.

              -To niedorzeczne – uciekł wzrokiem.

              -Zabolało cię to, że mnie z nią zobaczyłeś? – ścisnął mocniej jego ramię.

              -Możesz przecież robić, co zechcesz - przecież był wolnym człowiekiem. To, że na boisku trzeba było na niego uważać, nie znaczyło, że na co dzień również.

              -To tylko moja kuzynka. Nie musisz być o nią zazdrosny.

              -Nie musisz mi się tłumaczyć. Poza tym, wcale nie jestem o ciebie zazdrosny, to uczucie jest mi obce.

              Zrobił krok do tyłu. Robiło się dziwnie, nawet on to wyczuł, a nie był w tym za dobry.

              -Kochasz mnie? - powiedział cicho, pewnie Koutarou.

   -Co to za głupie pytanie…?

              -Akaashi, chciałbym żebyś mnie kochał. Zamierzam cię pocałować. Jeśli naprawdę nic do mnie nie czujesz, to mnie odepchniesz. Rozumiesz, co do ciebie mówię?

              Kiwnął głową, że rozumie, ale tak do końca nie było to prawdą, coś się działo niedobrego z jego mózgiem, jakby funkcjonował wolniej.

Usta Bokuto zaczęły się niebezpiecznie i nieubłaganie zbliżać do jego warg. Dziwne ciepło przepłynęło od jego ust, aż do środka ciała Akaashiego.
               
              Mam go odepchnąć?

              Mam mu na to pozwolić?

              Czy ja tak naprawdę tego chce?

                Gdy Koutarou był już naprawdę bardzo blisko, Keiji odwrócił głowę w bok.

              -Rozumiem – powiedział cicho kapitan, odsuwając się od niego i chcąc odejść – Nie będę cię więcej niepokoił.

              -Bokuto-san – niespodziewanie złapał go za rękaw i zatrzymał

              Co ja wyprawiam?

              -Proszę… – mówił dalej.

              Czemu moje serce tak wali?

              -Pocałuj mnie…

              Co ja właśnie powiedziałem?

-Naprawdę mógłbyś czasem być bardziej otwarty! – powiedział trochę zdenerwowany i trochę rozbawiony Bokuto. Potem zwyczajnie złapał go za ręce, szybko przyciągnął do siebie i nie czekając aż ponownie zmieni zdanie szybko pocałował, Pocałunek był słodki, delikatny, pierwszy. Następnie Bokuto wyszeptał tuż przy jego wargach – Bo ja cię bardzo lubię.

              -Bokuto-san, nie powinniśmy tego robić. Jesteś moim kapitanem. Cofnął się o krok, ale na jego policzkach pojawiły się bardzo delikatne rumieńce. Poczuł je.
To z zimna.

              -I tak nie będziesz miał z tego powodu żadnych przywilejów – wziął go za rękę i pociągnął w jedną stronę.

              -Gdzie idziemy? - dał się mu prowadzić bez oporów. Czy mu ufał? Bezgranicznie.

              -Do mnie.

              -Po, co?

              -Czy to nie oczywiste? – odwrócił się i spojrzał na niego przez ramię i uśmiechnął szeroko, szczerze, a jego oczy aż błyszczały. – Będziemy się kochać.

***

              Akaashi ocknął się i powoli otworzył oczy. Usiadł na łóżku i omiótł wzrokiem pokój.

Gdzie ja jestem? Ach tak.

Jestem u Bokuto-san.

Gdzie on jest?
               
              Zerknął pod kołdrę.


              Czemu jestem nagi?

              Ach tak, wczoraj przecież zrobiliśmy „to”.

              -Dzień dobry – Koutarou stanął w progu sypialni z kubkiem kawy w ręku. Wyglądał na naprawdę bardzo zadowolonego – Jak się spało?

              -Chyba dobrze – zakrył się.

              -Kawy? Herbaty? Co chcesz na śniadanie? – usiadł na skraju łóżka.

              -Jeśli mógłbym prosić to kawa.

              -Tak myślałem. Proszę – wcisnął mu do ręki kubek.

              -Dziękuję – przejął go.

              -A, jeśli mowa o śniadaniu. To może masz ochotę a coś „specjalnego” – musnął ustami skórę na jego obojczyku – Wczoraj ci się podobało.

-Bokuto-san… Po wczorajszym... My... Chyba nie mogę.

-No to innym razem – pocałował go bez oporów już wpychając mu język do ust – Fuj… musisz umyć zęby.

-Jak to zawsze po spaniu - mruknął sucho biorąc kubek i kryjąc aż w nim nosek.

-Akaashi. To była najlepsza Bożonarodzeniowa randka w moim życiu. Wszystkiego najlepszego kochanie.

-To była randka? - prychnął popijając kolejny łyk.

-Tak, może nie taka jak powinna - pogłaskał go czule po łokciu - Ale to naprawimy.


Keiji spojrzał na niego speszony. Po raz pierwszy się tak poczuł. Po raz pierwszy, czuł to, takie ciepłe, miłe, jasne. Nie potrafił tego nazwać.

Znalezione obrazy dla zapytania bokuaka

2 komentarze: