W odpowiedzi na Wasze pytania: ŻYJĘ!
Mam się świetnie no może tylko katar mi dokucza, ale poza tym radze sobie.
Przepraszam że tak mało i nieregularnie pisze ale przez życie prywatne i pracę mam mało czasu.
Ale przysięgam że piszę cały czas.
Tak tu się zastanawiałam co by tu Wam dodać i tak naprawdę dopieszczone mam jedynie opowiadanko z HQ, ale nie chce sypać tylko samym HQ, poza tym mało kto bd kojarzył te postacie bo są jak na razie tylko w nadze (cała nadzieja w sezonie 2!) ale dobra tam, wracając do tematu tym razem postanowiłam przedstawić Wam coś nietypowego.. jak na mnie.
Otóż to bd autorskie opowiadanie z autorskimi postaciami i uwaga, uwaga! Główny bohater to NIE gej, ba! Nawet nie chłopak ale DZIEWCZYNA!
Ale spokojnie, o główna tematykę bloga zahacza...
Jeśli to Was nie zraziło to zapraszam do czytania pierwszej części, ni wiem kiedy napiszę drugą, ale czułam, że chcę to w końcu zaprezentować i zobaczyć jak to przyjmiecie.
Z pamiętnika… Część I
Carol nie była ani brzydka ani
piękna. Tego można by się spodziewać po kimś z mieszanką krwi angielskiej i
japońskiej. Jej ojciec wywodził się z kraju flegmatycznych herbatopijców, w
dodatku był rudy, czego dziewczyna na szczęście po nim nie odziedziczyła, w
genach przekazał jej jednak skórę pokrytą piegami, które uwidaczniały się
szczególnie w słoneczne dni. Po matce jak można się było tego spodziewać
dostała czarne, proste włosy, duże i brązowe oczy, oraz niski wzrost.
Za to
charakter Carol był dość specyficzny. Wychowywała się w dwóch państwach.
Zawieszona pomiędzy dwoma światami, w jednym uczyli ją, że ma być cicha i
spokojna, w drugim, że ma być zwyczajnie nudna. Chyba udało jej się sprostać
wszystkim wymaganiom. Była cichą i nudną dziewczyną, bez stałych przyjaciół.
Bez żadnych cech szczególnych, heroicznej odwagi, ani zaciętości. Można by ją
nazwać typową bohaterką anime z gatunku shojo.
Jednak jak to zwykle bywa Carol
nie była zwyczajną dziewczyną. Ze stoickim spokojem przyjęła propozycję
przejścia do nowej szkoły. Nie wiele dziewczyn zgodziłoby się zacząć uczęszczać
do męskiej szkoły, jako jedna z pięciu wybranych. Tak, dla Carol to była
niezwykła szansa, w końcu nie, na co dzień można natrafić na okazję rodem z
mangi, żeby znaleźć się, jako jedna z nielicznych otoczona przez masę
przystojniaków, gotowych na jej skinienie zrobić dosłownie wszystko. Bez cienia
wątpliwości postanowiła przystąpić do tego programu eksperymentalnego i stać
się jedną z pięciu uczennic męskiego liceum.
Cudowne uczucie przepełniało jej
serce, gdy stanęła przed bramą szkoły. Wciągnęła powietrze do płuc i
uśmiechnęła się szeroko. Kurczowo ściskała małą, podróżną torbę,
Tak… To dziś jest ten dzień…
Mówiła w myślach do siebie,
często tak robiła, tylko sobie mogła z resztą zaufać.
To dziś, poznam masę gejów!
Carol z całą pewnością nie była zwykłą dziewczyną,
na jaką z pozoru mogłaby się wydawać. Była, yaoistką, która tylko na pozór była
cicha i małomówna a w rzeczywistości nie miała czasu na rozmowy, ponieważ większość
czasu myślała o gejowskim seksie.
Pewnie przeszła kilka kroków do
przodu. Już za moment przekroczy próg tego cudownego miejsca. Jeszcze tylko
chwila, a jaj oczy ujrzą grono tych pięknych chłopców. Otoczą ją i zaczną się
nią interesować.
Niemalże nic nie widząc podbiegła
ku wejściu. Już słyszała ten radosny szczebiot i…
-Ty jesteś Carol Green?
Stanęła jak osłupiała, nie było
tak jak sobie wyobrażała. Nie mówił do niej przystojny młodzieniec o
nienagannej cerze i grzywką przysłaniającą oczy, otoczony wianuszkiem równie
przystojnych mężczyzn, ale raczej niski chłopak, który ma problem z nadwagą i
pryszcze na buzi.
-… Jestem Toichi Isayama. Jestem
przewodniczącym. Oprowadzę cię po szkole – mówił przytłumionym głosem, ale
Carol wcale go nie słuchała w jej umyśle trwał o wiele bardziej interesujący
monolog
To… to… to! Nie tak miało być!? Gdzie są ci wszyscy piękni mężczyźni,
od których homoseksualna aura będzie biła na kilometr!? Nie tak przedstawiają
to w mangach! Zmarnowałam tyle czasu i pieniędzy! Żądam oddania moich pieniędzy
przemysłom mangowym, które przez całe życie wciskały mi kit! Nic nie jest tak
jak powinno.
Łkała w duchu idąc posępnie za
przewodnikiem. Przez załzawione oczy rozejrzała się po budynku. W środku nie
było nikogo. Zawiodła się.
Gdzie są te homoseksualne pary uciekające przed zajęciami?
-Gdzie? Gdzie my jesteśmy? –
zapytała z nadzieją w głosie, iż jest to budynek przeznaczony wyłącznie dla
nowoprzybyłych dziewczyn i dlatego nie ma tutaj żadnego chłopaka.
-Mówiłem, że idziemy do
akademika. Reszta uczniów jest teraz na zajęciach.
-Kiedy będę mogła pójść na
zajęcia?
-Od jutra. Twoje bagaże przybyły
przed tobą. Są w twoim pokoju. Będziesz go dzielić z kimś innym, twoja
współlokatorka jeszcze nie przyjechała – uchylił przed nią drzwi – To tutaj,
rozgość się. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała możesz zadzwonić do pokoju rady
uczniowskiej, na pewno ktoś ci pomoże.
Dziewczyna weszła do środka. Nie
było tam wcale tak jak się spodziewała. Nie znalazła tam pięknego wielkiego
łóżka, ani ciężkich zasłon okalających duże okna. Zamiast tego były dwa małe,
wąskie pojedyncze łóżka, dwie szafy i dwa biurka, a na oknach, sprane firany.
To nie był pokój dla księżniczki. W żadnym wypadku.
Nim się obejrzała
przewodniczącego już nie było. Biedak i tak zdawał się być zdenerwowany tym, że
rozmawia z dziewczyną. Carol się zawiodła. Oczekiwała o wiele żywszego
przyjęcia, a przede wszystkim tego, że ktoś ją odprowadzi. Na jednym z blatów
leżała sterta papierów. Podeszła i zaczęła je przeglądać. Na szczęście była tam
mapa. Miała farta, że potrafiła je całkiem nieźle czytać. Przynajmniej sobie
poradzi, nawet bez czyjejś pomocy. Z resztą, ktoś by jej jedynie przeszkadzał.
Przybyła do tej szkoły z misją, którą miała jak najszybciej wypełnić. Nie
zamierzała się rozpakowywać, zrobi to później, albo będzie wyciągała wszystko z
torby, nie była zbyt porządna, więc nie miało to dla niej znaczenia. Przejrzała
mapy, złożyła je delikatnie, wcisnęła do kieszeni i wybiegła z pokoju.
Jej pierwszym i najważniejszym
miejscem, które zamierzała odwiedzić, był oczywiście dach szkoły. Szybkim
krokiem wyszła z akademika. Znalazła się na rozległym dziedzińcu, z map
wynikało, że jeśli pójdzie w lewo to trafi do budynku.
Szkoła była rzeczywiście wielka,
teraz rozumiała, jakim cudem może się tutaj uczyć ponad tysiąc pięćset
młodzieńców, no i teraz pięć dziewczyn. Ona były duże i przejrzyste, budynek
miał około trzech pięter i najprawdopodobniej coś podobnego do piwnicy. Carol z
całych sił chciała zajrzeć do szkolnych klas, żeby obejrzeć sobie tych przystojniaków,
ale przez to, że okna były za wysoko, jej wysiłki były daremne. Nie pozostawało
jej nic innego jak wejść do środka. Pchnęła ciężkie drzwi, które uchyliły się
ze skrzypnięciem, a następnie weszła do środka. Cisza panująca na korytarzu ją
uderzyła. Nagle poczuła się jak w jakimś horrorze, nic tylko zaraz coś wyskoczy
i złapie ją za nogę. A potem wciągnie w jakieś odmęty czarnego świata.
Dziewczyna odskoczyła szybko od wszelkich podejrzanych miejsc, może nie
wierzyła w jakieś dziwadła, ale nie mogła się oprzeć wrażeniu, że coś tutaj jest
i że coś ją właśnie obserwuje. Wyciągnęła z kieszeni mapę i zaczęła ją
przeglądać. Na czerwono zaznaczone były tylko drogi ewakuacyjne to jej ani
trochę nie obchodziło. Najważniejsze było dla niej wejście na dach. Wyszukała
schodów i dziarskim krokiem po nich pobiegła.
Już zaraz, jeszcze tylko trochę, oni muszą być na dachu, jeśli będę
miała szczęście, to nawet uda mi się zobaczyć jak się całują… a może coś
więcej…
Carol musiała przystanąć, żeby
wytrzeć chusteczką kropelkę krwi zwisającą z nosa. Za bardzo się podnieciła,
czasem tak miała.
Spokojnie dziewczyno, bo zaraz padniesz z wrażenia, a wtedy tego nie
zauważysz…
Jej kondycja nie była zbyt dobra.
Dotąd nie bardzo jej to przeszkadzało, ale szaleńczy bieg po schodach bardzo
boleśnie jej uświadomił, że potrzeba jej odrobiny treningu. Ledwo doczłapała
się na ostatnie piętro.
-Umieram… Umierammm – sapała
podciągając się za barierkę w górę – Ale już niedługo… - wpełzła po ostatnim
schodku i padła jak długa na podłogę.
Przez chwilę leżała sapiąc. Gdyby
nie to, że zaraz może spełnić się jej marzenie, już dawno by się poddała, a tak
zebrała w sobie resztkę sił i dźwignęła się. Na drżących kolanach ruszyła
korytarzem, w ręku nadal ściskała zwitek mapy, przeglądając ją, co chwila.
Wejście na dach… Musi być na ostatnim piętrze…
Z bijącym sercem przeglądała
kartki. Tak! Nareszcie znalazła. Nowa dawka energii przeszyła jej ciało i teraz
znów był a stanie biec ku miejscu swej wiecznej szczęśliwości. Widziała już
drzwi, na których był znaczek, że schody do nich prowadza na górę, taki
zielony, z fluorescencyjnym ludzikiem. Wbiegła po ostatnich schodach, szarpnęła
z klamkę i zamarła… Spodziewała się ujrzeć przynajmniej jedną parę
obściskujących się gejów, a zamiast tego drzwi się nie otworzyły.
-No, co jest!? – pociągnęła
jeszcze mocniej, tym razem też nic się nie stało – Nie! To nie możliwe… – z
przerażeniem w oczach się cofnęła.
W jednej chwili jej marzenia runęły niczym
domek z kart. Czyżby do tej pory wszystko, co wiedziała wszystko, o czym śniła
było kłamstwem? Mrzonką, która nigdy nie miała szansy się spełnić?
Stała przez chwilę pogrążona w
smutku i rozpaczy, gdy nagle zabił dzwon obwieszczający koniec zajęć. Chwilę
potem z klas wyłonili się uczniowie, od razu zainteresowali się nową uczennicą,
która przez moment nie zwracała na nich uwagi.
-Dziewczyna… to dziewczyna –
szeptały głosy, wokół, ale nikt nie odważył się do niej podejść.
Carol drętwo odwróciła się,
czując na sobie wzrok masy osób. W tej chwili uderzyło ją coś ponownie.
Przejechała wzrokiem po twarzach chłopców, nigdzie nie widziała nikogo, kto
chociażby przypominał kogoś pięknego. Patrzyło na nią stado zwyczajnych
chłopaków, żaden z nich nie zasługiwał w żadnym wypadku na miano bisza. Żaden.
Wszyscy spoglądali na nią tak jakby była przybyszem z innego wymiaru, jakby
nigdy wcześniej nie widzieli płci pięknej.
-To… To nie możliwe – zrobiła
kilka kroków w tył, schodząc po schodach i piszcząc sama do siebie.
-Co to za zbiegowisko? – właśnie
z sali ktoś wyszedł. To była wysoka kobieta z blond włosami upiętymi w zgrabny
kok i dobrze dobranymi okularami na nosie, Była zjawiskowo piękna. Miała na
sobie szarą spódnicę za kolano i białą koszulę z żabotem, zgrabnie tuszujący
to, że natura nie obdarzyła jej szczodrze – Och! Ty musisz być nową uczennicą! –
z uśmiechem na ustach podeszła do Carol – Nie bój się, ci chłopcy nic ci nie
zrobią. Doskonale o tym wiedzą – puściła oczko do grona młodzieńców – Juczę
tutaj. Jestem Shirai Misaki. Możesz powiedzieć, że jesteś pod moją opieką.
Jeśli się zgubiłaś to…
-Sensei… - powiedziała wskazując
na drzwi dachu – Czemu są zamknięte?
-Co masz na myśli? – zamrugała.
-Drzwi na dach, czemu są
zamknięte?
-O ile wiem klucze mają tylko
nieliczni. Cóż kilka lat temu zdarzył się tutaj wypadek, dwójka uczniów spadła
z dachu…
W sercu Carol na nowo zapłonęła
nadzieja. Po pierwsze, byli Ci, którzy mieli klucze na dach. Po drugie ta
historia nie mogła być niczym innym jak…
Podwójne samobójstwo z miłości!
Krzyczała sama do siebie w duchu.
Na pewno zbada tą historię, z całą pewnością tak jej nie zostawi.
-Moja droga, czy dobrze się
czujesz, nagle zrobiłaś się cała czerwona – Shirai zagadnęła do niej mając na
twarz nieudawany niepokój.
-Tak jak najbardziej! – jej oczy
naprawdę się żarzyły.
-Nie powinnaś się tak kręcić sama
po szkole. Po zajęciach ktoś miał cię odprowadzić. Powinnaś do tego czasu
odpocząć.
Nie przypominała sobie, żeby ktoś
do niej coś takiego mówił, ale szczerze przecież nie słuchała za dobrze.
-Nie, trzeba, sama sobie poradzę
– zaśmiała się nerwowo.
-Nie, nie możesz tak biegać sama
– nauczycielka odwróciła się w stronę chłopców – Kijimura, podejdź tutaj.
Z tłumu wyłonił się niski
chłopiec o dużych oczach. Miał duże zielone oczy i brązowe, gęste włoski, które
układały się w fantazyjne fale. Chłopczyk był śliczny jak laleczka. Wyglądał na
bardzo przestraszonego. Carol już wiedziała.
-Oprowadzisz nową koleżankę.
Idealny uke!
-Jestem Carol Green. Miło ki cię
poznać – podskoczyła do niego i w mgnieniu oka mus ie przedstawiła.
-Ja… ja… ja…. – chłopaczek zaczął
sie jąkać – Nazywam się Kijimura Koji. Miło… mi… - spuścił wzrok.
-Kijimura zajmie się tobą –
nauczycielka uśmiechnęła się szeroko a następnie zaklaskała w dłonie – A teraz
rozejdźcie się. Raz! Raz!
Wszyscy powoli zaczęli się
rozchodzić i do ostatniej chwili patrzyli na nowoprzybyłą dziewczynę. Biedny
Koji nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że w tej chwili połowa uczniów go
znienawidziła.
-Um… - zagadał chłopak do nowej
uczennicy – Pokaże ci… gdzie jest wszystko. Dobrze? – mówił cicho i niepewnie,
-Dobrze.
Carol czuła się dziwnie, tak
jakby to on był nowym uczniem a nie ona. I to ona miała o niego się teraz
zatroszczyć.
Mały i sodki Kijimura nie był
bardzo dobrym kompanem, nie wiele się odzywał, odpowiadał zdawkowo na pytania.
Co prawda pokazał jej gdzie jest stołówka, biblioteka, klasy i wszystkie inne
potrzebne pomieszczenia, ale nie rozwodził się nad nimi zbytnio. Tym razem
Carol starała się cokolwiek zapamiętać, z tego, co do niej mówił, ale w głowie
miała tylko jedno jedyne pytanie. Tego, ze jej towarzysz był homo, była pewna,
ale czekała na okazję, żeby zadać najważniejsze pytanie. Czekała aż skończy ją
odprowadzać.
-A tutaj jest plac – zakończył
niewylewną opowieść chłopaczek nie patrząc na koleżankę – Jeśli czegoś będziesz
potrzebowała, proszę, nie krępuj się…. Pytaj…
-Um… Kiimura-san… - zapytała
łagodnie – Mogę mieć do ciebie bardziej osobiste pytanie?
-Tak, słucham – spuścił wzrok.
Serduszko dziewczyny załopotało
jak mały koliberek. Wzięła głęboki oddech, już niebawem jej marzenie miało się
spełnić.
-Czy masz może chłopaka? –
wykrzyknęła zakłopotana.
Masz z nim jakieś zdjęcia? Dasz popatrzeć jak się obściskujecie? Twoi
rodzice już wiedzą?
Tak brzmiały jej kolejne pytania.
-Co? – pisnął Koji cofając się o
krok – Chyba dziewczynę… ja nie…
-Nie wciskaj mi kitu! Mam oczy i
widzę! – złapała go za ramiona.
-Ja… Ja naprawde nie jestem gejem
– oczy mu się zaszkliły – ja… Przepraszam! – po policzku spłynęła mu łza –
Myślałem, ze ty chcesz się ze mną umówić… - odbiegł w pospiechu, zostawiając
dziewczynę samą.
-Jak to nie jest gejem…? – znów
stanęła jak wryta.
Objęła wzrokiem szkołę ta, która
miała być szkołą jej marzeń. Nie była, spędziła tutaj pół dnia i nie widziała
żadnego homosia. Okrponie się z tym czuła, miała zupełnie inne oczekiwania, a
tu ani pięknych, ani spedalonych mężczyzn. Istna masakra. Promienie
zachodzącego słońca pięknie okalały budynek. Teraz wyglądała jak z jej snów,
ale nią nie była. Z ciężkim sercem podeszła do parkanu.
-Moje życie jest do dupy… – mruknęła
d siebie siadając ciężko na ławeczce.
-Czy coś się stało, panienko?
Usłyszała obok siebie czyjś
bardzo miły głos. Uniosła wzrok do góry i oślepiła ją niezwykła jasność. Obok
niej stał chłopak piękny, niczym młody bóg o skórze jasnej i idealnej. Włosy miał
ślicznie ułożone, z grzywką opadającą lekko nad lewym okiem, a koloru były
południowego słońca. Był wysoki i szczupły, a jak się uśmiechał, aż zawrotów
głowy można było dostać.
Jej serce raptem znów zabiło jak
oszalałe. Czuła, że musi o to zapytać. Wygląd tego chłopaka to, w jaki sposób
mówił, poruszał się i uśmiechał sprawiało, że nie mogła od niego oderwać oczu. W
dodatku był jedną z nie wielu osób, które się do niej odżywały. Był niczym
anioł.
-Nie… ja… ja… ja… - zaczęła się
jąkać.
-To twój pierwszy dzień w tej
szkole – bez zaproszenia przysiadł się obok – Spokojnie też byłem oszołomiony,
gdy tutaj przybyłem.
-Jesteś… Jesteś taki… - patrzyła
na niego z szeroko otwartą buzią…
Nie, jeszcze nigdy nie widziała
nikogo takiego, no chyba, że na kartach mang.
-Jestem Fuchida Hiroyuki. Miło mi
cię poznać… - wyciągnął do niej rękę.
-Jestem… Green Carol. – ujęła
jego dłoń.
-Nie jesteś Japonką? Musi tu być
ci ciężko… Może…
-Hej… Fuchida-san, czy masz kogoś?
– jej oczy aż błysnęły, gdy o to pytała, nie zamierzała czekać tak długo jak
przed chwilą, wolała stawić czoła rzeczywistości od razu.
-Cóż. Dopiero, co się poznaliśmy
– podrapał się nerwowo po głowie i delikatnie speszył. Tak był nieziemsko
piękny – To takie nagłe pytanie. Nie. Aktualnie. Znaczy w ogóle jestem sam… -
spojrzał jej nieśmiało w oczy – Możesz mi mówić po imieniu…
-W takim razie Hiroyuki-san, czy…?
-Tak, moja droga? – szepnął
słodko przybliżając się do niej.
-Jesteś gejem?
Chłopak zbladł przez ułamek
sekundy, a potem spadł z ławki prosto w małą gęstwinę za jego plecami.
-Co!? – wydarł się już nie siląc
się na to, żeby być miłym. Wstał gwałtownie i przycisnął dłoń do klatki
piersiowej – A czy ja ci wyglądam na pedała!?
-Szczerze? Jak najbardziej –
odpowiedziała spokojnie.
-Niby, z której strony?
-Jesteś przystojny, masz zdrowe
lśniące włosy – zaczęła wyliczać – Cerę jak pupa niemowlaka, jesteś wysoki,
szczupły. Jednym słowem, książkowy przykład pedała…
-Czemu bóg pokarał mnie takim
wyglądem!? – wrzasnął wznosząc głowę ku niebu.
-To raczej jest dar. Powinieneś z
niego korzystać i zacząć umawiać się z facetami.
-Ty – drżącą ręką wskazał na nią
palcem – Nie mów, że jesteś jedną z nich?
-Jedną z nich? – przekręciła
głowę na bok
-No tych dziewczyn… tych, co
pchają facetów w ramiona innych facetów i wszędzie węszą pedalstwo…?
-Masz na myśli yaoistki?
-Ta. Jakoś tak…
-Jestem nią.
-Nieeeee! Do tej zamkniętej,
odizolowanej szkoły przyjeżdża jedna dziewczyna. Wszystkie męskie serca
przepełnia nadzieja a ją interesują tylko gejowskie zabawy – padł na czworaka i
zaczął rozpaczać – czy zdajesz sobie sprawę ile męskich serc złamałaś w tej
chwili. Chlip… Chlip… Green Carol! Jesteś złem!
-I tak nie dałabym rady was
wszystkich obskoczyć. Ale spokojnie, nie będę tutaj jedyną dziewczyną, oprócz
mnie będą jeszcze cztery – poklepała go drętwo po ramieniu.
-Co!? – nagle się rozpromienił –
widziałaś je!? Ładne są!? Mają wszystko na miejscu? – zrobił ściskający ruch na
wysokości swojej klatki piersiowej.
-Nie, nie wiem, jak wyglądają,
ale jeśli mi pomożesz to pomogę ci się z nimi umówić – wyciągnęła rękę w jego
kierunku - Fuchida Hiroyuki, zostań moim przyjacielem. Nie znam tej szkoły tak
dobrze jak ty. Zostań moim przewodnikiem i pomóż mi znaleźć więcej pedałów.
-Dobrze – ścisnął jej dłoń – Ale
ja nie jestem homo… wiesz o tym? – niby się uśmiechnął ale kącik jego ust
drgał.
-Tak, tak…
Carol nie należała do osób, które
mówią szczerze to, co myślą.
Nawet, jeśli twój tyłek jest nadal dziewiczy, to ja już postaram się to
zmienić.
Pomyślała dziewczyna chichocząc
złowieszczo w duchu. Nikt nie wie, jaki złowieszczy plan zrodził się w tamtej
chwili w jej głowie.
Z pamiętnika szalonej yaoistki część I
I co sądzicie? Nene? To moja pierwsza próba napisania czegoś takiego. Nie oceniajcie zbyt surowo...
Od dzisiaj, oficjalnie pokochałam cię po raz trzeci. Najpierw Shizaya, potem HikaKao , a teraz to. Dziewczyno, ubóstwiam cię.
OdpowiedzUsuńMotyw yaoistki w szkole dla mężczyzn... Coś wspaniałego. I te wszystkie rozczarowania... Takie prawdziwe :''') Życie yaoistki ciężkie jest...
Uah, kocham to, jak fujoshi próbują z każdego chłopaka zrobić geja... To jest takie zabawne ^_^ *patrzy na swoje opowiadanie* Bardzo zabawne XDDDD
Liczę na to, że szybko pojawią się nowe rozdziały, nie tylko tego opowiadania, ale też innych *bardzo liczy na HikaKao* .
Niech wena będzie z tobą (y).
Wyczuwam moją ulubioną serię xd
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podoba :D mam nadzieje że będzie więcej gejowskich scen ;p i że nastepne co wrzucisz to będzie Shizaya <3
OdpowiedzUsuńTo jest takie prawdziwe xd
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnych części - zapowiada się cudownie.
Nie dość ,że jako jedyna piszesz opowiadania HijiOki to teraz jeszcze to...ubóstwiam Cię <3