sobota, 14 lutego 2015

Daichi x Sugawara (mama x tata)


Kochani wszystkiego najlepszego z okazji święta. Zakochanych.
Nawet jeżeli nikt Was nie kocha, to i tak ja Was kocham!

Nowa seria, nowa parka i tak dalej
Dziś zapoznamy się z Daichim i Sugawarą

Haikyuu! - seria o siatkówce xD Bum! Ale się rozpisałam



Daichi Sawamura - kapitan drużyny Karasuno i trzecioroczny. Przyjaźnie nastawiony do prawie wszystkiego. Ogólnie jest całkiem normalny w porównaniu do wszystkich~ tata ^^



Sugawara Koushi - wicekapitan Karasuno, uczeń trzeciego roku. Słodki, uroczy, kochany, miły i cudowny! *.* Mama :)
~Opis by Wero Wiki
Nie będę się więcej rozpisywać, jeszcze raz życzenia mej żarliwej miłości przyjmijcie i czytajcie:

Randka (nie)idealna


Plan randki idealnej:
1. Przychodzę po niego o 14.00 (daje mu prezenty)
2. Idziemy na romantyczny spacer
3. 15.00 idziemy do kina
4. 18.00 idziemy do mnie na kolację (wystarczy podgrzać)
5. Zaciągam go do łóżka

Realizacja planu.

Punkt 1

Daichi stanął przy drzwiach i zapukał pewnie. W dłoni ścisnął bukiet kwiatów. Bardzo pięknych kwiatów, prawie tak pięknych, jak osoba, dla której były. Chociaż nawet najpiękniejsze kwiaty świata, nie byłyby mu w stanie dorównać. Nic nie mogło mu się równać. Wystroił się dziś przesadnie szykownie. Założył elegancki czarny garnitur, z dopasowanym do niego ciemnym krawatem, wyprasował idealnie koszulę (nic dziwnego, skoro przy prasowaniu tej jednej rzeczy spędził ponad dwie godziny) i wypastował buty.
Nim się obejrzał Sugawara otworzył drzwi, stanął w progu i jak zwykle olśniewał swoim łagodnym uśmiechem. On także wyglądał bardzo elegancko, co prawda nie miał na sobie ani krawata ani marynarki, ale niebieska koszula prezentowała się na nim wręcz zniewalająco.*

Ach, czy jest coś piękniejszego?

-Cześć - nachylił się ku niemu, żeby go odpowiednio przywitać.
-No cześć - odpowiedział mu Koushi kładąc mu rękę na torsie i składając mu na ustach tak słodki i przepełniony czułością pocałunek, że aż nogi miękły. 
-Czy zostaniesz moją walentynką? – wyszeptał nadal mając twarz blisko jego.
-Oczywiście... A Ty moją? – zachichotał cichutko.
-Z przyjemnością - cmoknął go w policzek.
-Mam coś dla ciebie - zniknął na chwilę, po czym zjawił się ponownie z papierową ozdobną torbą - Wszystkiego najlepszego - podał mu ją uśmiechając się szeroko, przechylając głowę lekko w bok i wyglądając przy tym naprawdę pięknie.
-Dziękuję. A to dla ciebie - podał mu bukiet róż, a potem uderzył sam siebie w czoło - O cholera! Zapomniałem prezentu dla ciebie! **
-Nie szkodzi. Kwiaty są piękne - powąchał bukiet.
-Ale... Ale... Ale jest mi tak głupio - aż poczerwieniał na twarzy.
-Nie szkodzi. Naprawdę -pogładził go policzku.
-Eh... Dam ci jak będziemy u mnie w domu - uśmiechnął się przepraszająco.
-Dobrze. To, co robimy teraz?
-Idziemy na spacer - wziął go za rękę.
-Poczekaj, tylko wstawię te kwiaty do wazony, nie chcę przecież, żeby za szybko zwiędły.

**Tylko koszula? O.o ~ Wero
**lul znam to na własnej skórze, jak taki jeden przywiózł prezenty dla wszystkich a zapomniał o najważniejszej osobie, czyli mnie! //Gumiś

Punkt 2

                -Dokąd idziemy? – niemalże wyśpiewał rozanielony Suga.
                -Do naszego ulubionego parku. Wiesz, którego… - odpowiedział mu nachylając się lekko w jego stronę.
                -Wiem – ścisnął dyskretnie dłoń bruneta.
                Sugawara zupełnie ufnie dał się poprowadzić swojemu ukochanemu w danym kierunku. Cały czas mówił do niego ciepłe i czułe słówka, uśmiechał się zalotnie i ogólnie był w tak dobrym nastroju, że udzielał się on wszystkim wokół.
                Ledwie dotarli do parku, a poczuli dochodzącą z niewiadomego źródła, bardzo nieprzyjemną i drażniącą zmysły woń.
                -Ale wali menelem! – powiedział dosadnie Daichi.
                -No dość nieprzyjemnie… - Koushi zatkał sobie nos.
                -Co tak może śmierdzieć?
                -Oni – wskazał palcem na grupkę bezdomnych ludzi, którzy popijali sobie beztrosko tanie wino.
                -I to na naszej ławce. Zaraz ich przepędzę! – w tej chwili jego twarz wyglądała naprawdę strasznie, a w głowie miał jedynie mordercze intencje.
                -No przecież nie jest podpisana – wzruszył ramionami i złapał swojego chłopaka za rękaw.
                -Jak to nie jest! Na oparciu jest wyraźnie napisane Suga i… - usta zostały mu raptownie zasłonięte przez dłoń Sugawary.
                -Nie mów tego na głos – powiedział błagalnym tonem.
                -No dobrze już dobrze. – Komu, jak komu, ale temu jednemu jedynemu człowiekowi bardzo łatwo udawało się mu go uspokoić. Czasem wystarczało, że na niego spojrzał, a już wszystko było dobrze, a świat na powrót kolorowy – Chodźmy po prostu gdzieś indziej.
                Ruszyli znów dalej. Nie zdążyli jednak ujść zbyt długiej drogi. Zaledwie minęli drugą alejkę, a zupełnie niespodziewanie spadły pierwsze krople deszczu.
                -O nie! – wykrzyknął Sawamura – Jeszcze chwilę temu nie zapowiadało się na deszcz!
                W jednej chwili zrozumiał, że o romantycznym spacerze nie mogło być mowy. Deszcz skutecznie wszystko uniemożliwił. Pluł sobie w brodę, że nie sprawdził wcześniej prognozy pogody. Cóż teraz było już za późno.
                -Spójrz na to z drugiej strony. Przynajmniej przegoni stąd tych meneli – powiedział wesolutko Suga rozkładając parasol.

                No tak… on pamiętał….

                -Marne pocieszenie… - potarł sobie zmartwiony skroń.
                -Dai-chi… To tylko deszcz! Nie jesteś z cukru.
                -Ja może nie… - podrapał się nerwowo po nosie wchodząc pod parasol – Ale ty jesteś tak słodki, że kto wie, czy się nie rozpuścisz.
                -Gwarantuje ci, że nie – uśmiechnął się uroczo.
                -Obiecujesz?
                Ich twarze były teraz bardzo blisko siebie. Daichi drażnił się odrobinę ze swoim ukochanym dotykając go lekko swoim nosem o jego. Deszcz zaczął padać teraz już na dobre.
                -Obiecuję… – odpowiedział cicho Koushi – No chodź tu do mnie…  
                Sawamura sam już dłużej nie mogąc się powstrzymywać w końcu pocałował swojego chłopaka. Objął go władczo w pasie i przyciągnął do siebie. Parasol opadł na ich głowy, kryjąc ich pocałunek przed oczyma ciekawskich ludzi.*

*Fujoshi i tak widzi wszystko >.< ~ Wero*


Punkt 3

Wyciągnął kupione wcześniej bilety do kina. Recenzje sprawdził wcześniej w internecie. Film może i był romantyczny, ale podobno dobry. Wszystko żeby wprawić siebie i Sugę w doborowy nastrój.
-Chcesz coś do picia albo popcorn? - Zwrócił się do swojego chłopaka.
-Hmm... Potem idziemy do ciebie na kolację?
-Acha - przeglądał bilety.
-To nie chce nic do jedzenia, bo potem nic nie tknę.
-Rozumiem, a do picia?
-Może...
-No dobrze. Poczekasz tutaj? - bardzo dyskretnie dotknął jego łokcia.
-Tak.
Daichi poszedł szybko i kupił to, co zamierzał: colę dla Sugi, oraz cole i nachosy dla siebie.
Wrócił szybko. Mieli jeszcze kilka minut do filmu, ale już mogli zająć miejsca.
-Możemy już iść - uśmiechnął się do ukochanego.
-Może powinienem jednak poprosić o coś więcej, skoro sknera Daichi stawia - zaśmiał się cichutko.
-Nie jestem sknerą - skrzywił się lekko.
-Jesteś.
-Nie jestem - wycedził przez zaciśnięte zęby i poprowadził go do sali.
-Jeeeesteeeś! - Dźgnął go lekko w bok.
-Nie będę się z tobą sprzeczać - przewrócił oczyma.
-I prawidłowo.
Weszli do ciemnego pomieszczenia i zajęli swoje miejsca. Oczywiście na reklamach zjedli i wypili wszystko, co mieli. Sugawara, pomimo, że mówił, iż nic nie chciał to cały czas podjadał smakołyki od Daichiego.
                Sawamura nie upominał go za to, wprost przeciwnie sam podtykał mu jedzenie pod nos. Uwielbiał go karmić. Kochał to uczucie, gdy usta jego ukochanego przypadkiem ocierają się o jego palce.
                W końcu zaczął się film. Nie byli jedyną parą w tej Sali. W zasadzie nie było ani jednej samotnej osoby.
                -Daichi, a w ogóle, co to za film?
                -Jakiś romans.
                -Eeee? A nie było jakiegoś horroru albo thrillera?
                -A chciałbyś na inny film?
                -Nie no jest dobrze – niby tak powiedział, ale jego ton głosu aż za bardzo dawał do zrozumienia, co o tym myśli.
                -Przepraszam, jeśli chcesz możemy jeszcze iść na coś innego.
                -Jest dobrze. Jestem z tobą – uśmiechnął się i ścisnął jego rękę.
                Chłopcy zaczęli oglądać film. Chociaż szczerze powiedziawszy Daichiemu on w ogóle nie przypadł do gustu. Nie był to typ filmu, który mu odpowiadał. Minuty dłużyły mu się w nieskończoność, a fabuła ani odrobinę nie wciągała.
                Koushi przytulił się do jego ramienia.

                Chociaż jemu się podoba

               
Naprawdę tak myślał, do czasu aż jego ukochany nie zaczął cichutko pochrapywać. Zanudził tym filmem swojego ukochanego na śmierć.



                Jemu samemu też by się przysnęło, gdyby nie usłyszał kilka rzędów dalej znajomy głos:

                -Iwa-chan to jest nudne! Chodźmy już się bzykać.


Punkt 4

                Weszli do mieszkania Daichiego. Koushi wyspał się wyśmienicie, więc był w naprawdę dobrym nastroju.
                -Posłuchaj, przepraszam, za ten film, w internecie pisali, że… - zaczął Sawamura.
                -Przestań wierzyć, we wszystko, co mówią w internecie… - posłał mu pouczające spojrzenie.
                -No wiem – przeczesał sobie włosy palcami – Głodny?
                -Jak wilk! – odwiesił swoją kurtkę na wieszak.
                -Rozgość się. Zaraz będzie kolacja.
                -Nie mogę się doczekać…
                Pobiegł do kuchni i włączył piekarnik. Potem wrócił do swojego chłopaka.
                -Mam nadzieję, że masz ochotę na zapiekankę.
                -Jak najbardziej – podszedł do niego i zarzucił mu ręce na szyję.
                -Zwariować można, gdy robisz takie rzeczy – położył mu ręce na biodrach i mocniej przygarnął do siebie.
                -Jakie rzeczy? – udał, że chce go pocałować, ale zaraz potem się cofnął.
                -Nie drażnij się ze mną – sam wpił się w jego usta.
                -Ja się drażnię, a kto mi dziś skąpi buziaków?
                -Że niby ja? – popchnął go na komodę.
                -Ty… - uśmiechnął się szeroko.
                -Zaraz to się zmieni.
                Zaczęli się całować. Namiętnie i żarliwie, muskając nawzajem swoich języków, dotykając nawzajem swoich ciał. Trwało to dość długo i w każdej sekundzie robiło się coraz bardziej gorąco.
                -Daichi.. – szepnął Suga, gdy usta Sawamury po raz kolejny znalazły się na jego szyi
                -Mmmm? – zamruczał w trakcie robienia malinki.
                -Czy coś się nie pali?
                -O cholera kolacja!
                W biegł do kuchni, ale od razu zrozumiał, że nie ma, co ratować. Z piekarnika wydobywał się drobny kłębek dymu. Nie musiał otwierać drzwiczek, żeby wiedzieć, że zastanie tam jedynie węgiel.
                -Chyba jednak nie zjemy dziś razem – usłyszał za sobą głos swojego chłopaka.
                -Daj spokój –Wyjął spalone jedzenie. W pewnej chwili zachciało mu się płakać.
                -Otworzę okno.
                -Dobrze… - usiadł ciężko na krześle.
                -Zobaczymy, co masz – zajrzał do zamrażalki i coś z niej wyciągnął – Zrobię frytki. Dobrze? – powiedział z uśmiechem zakładając na siebie fartuszek.
                -Przepraszam, nie musisz tego robić.
                -Ale jestem głodny. Ty też.
                -Wiem, że wszystko dziś… spieszyłem – powiedział cicho.
                -Daichi. Jeśli za moment nie przestaniesz się nad sobą użalać, to się obrażę – wstawił frytki do nagrzanego piekarnika.
                -Jak dobrze, że cię mam – podszedł od tyłu i wtulił się w niego – Miało być dziś idealnie, a wyszło gorzej, niż mogłem się spodziewać.
                -Ej, przecież nie jest źle… - pogłaskał go po dłoni.
                -Wręcz przeciwnie. Chciałem, żebyś ten dzień wspominał jak najlepiej, żebyś nie musiał się martwić, ani nic takiego… Ale kompletnie nic nie wypaliło.
                -Kocham cię. Nic innego mnie nie obchodzi. Jest dobrze, gdy jestem z tobą – odwrócił głowę i go pocałował – Póki jestem z tobą, jest dobrze – uśmiechnął się w swój zwyczajny sposób. Gdy tak się uśmiechał, nie ważne jak było źle, każdy wierzył, że będzie dobrze.


                Punkt 5
               

                Beznadzieja

                Wywrócił oczyma łapiąc ciężko powietrze.
                Nic nie udało mu się tak jak planował.
                -Przepraszam – powiedział do ukochanego
                -Ale, za co? – uśmiechnął się łagodnie i włożył kolejnego frytka do ust.
                -Za dzisiejszy dzień. Miało być zupełnie inaczej niż planowałem.
                -Daj spokój Daichi. Jestem z tobą, więc jest wspaniale – uśmiechnął się tak, że brunet ledwo złapał oddech.
                -Jednak chciałem, żeby było idealnie – złapał go za rękę i ucałował ją czule.
                -Jest idealnie, głuptasie – wstał – Chodź – powiedział cicho.
                -Gdzie?
                -A jak myślisz? – wskazał wzrokiem na drzwi sypialni.
                -Wiesz… Chyba wolę nie. Nic mi dziś nie wychodzi. Kto wie, co się może stać – posmutniał.
                -A, co niby miałoby się stać? – złapał go za krawat i pociągnął najpierw w górę a potem za sobą.
                -Mogę ci zrobić jakąś krzywdę, albo sam nie wiem.
                -No nie daj się prosić Daichi… – otworzył drzwi do pokoju i opadł aluzyjnie na łóżko – Pamiętasz, co mi kiedyś powiedziałeś? – przejechał dłonią po swoim boku i udzie uwodząc Sawamure.
                -Oczywiście– w jednej chwili znalazł się obok ukochanego. Pocałował go delikatnie i spojrzał w oczy – Że jedynym senesem mojego życia, jest robienie ci dobrze. Kocham cię…
                -Daichi – wyszeptał jego imię, prosto do ucha – Weź mnie…
                -Wiesz, że zrobię to z przyjemnością – odchylił głowę, gdy usta jego kochanka zbliżyły się do jego szyi. Drgnął lekko.
                Nie wiele mu było potrzeba do tego, żeby zwariować na punkcie swojego chłopaka. Czasami wystarczał jeden pocałunek, muśnięcie dłoni, ba! Wystarczał uśmiech, żeby od razu chcieć się na niego rzucić.
                Znalazł się nad Sugawarą, tak szybko, że nawet nie wiedział, kiedy. Jeden gest rozpalił jego zmysły do białości i już nie potrafił się, powstrzymywać. Jedną dłoń wplątał we włosy Sugi, a drugą zaczął rozpinać mu koszulę. Materiał rozchylił się na boki ukazując pięknie zbudowany tors. Daichi musnął palcami najpierw okolice mostka, a potem potarł lewy sutek
                -Zerżnę cię tak, że jutro na tyłku nie usiądziesz…
                -Obiecujesz? – zachichotał cichutko zakrywając sobie usta dłonią.
                -Sam zaraz zobaczysz – zbliżył swoje wargi do jego sutka i musnął je delikatnie.
                Sugawara zamruczał zmysłowo i położył rękę na głowie kochanka.
                -Daichi… Pokaż mi się- Suga przejechał palcami po szyi bruneta, a następnie rozluźnił mu krawat.
                -Jaki niecierpliwy – ściągnął z siebie krawat i rozpiął koszulę – Tak ci się podobam?
                -O tak… - drapnął paznokciami wzdłuż jego klatki piersiowej, potem brzucha, na koniec zsunął odrobinę spodnie. Przygryzał przy tym swoje wargi – Więcej – szepnął.
                -Najpierw ty – pochylił się i zaczął całować brzuch Sugawary – W końcu sensem mojego życia jest robienie ci dobrze – klamra od paska cicho kliknęła i w jednej chwili Koushi znalazł się bez spodni i bielizny – Już twardy…
                -Nie moja wina, że tak na mnie działasz…
                Sawamura wziął do ust męskość swojego ukochanego. Cichutki pomruk uświadczył go w przekonaniu, że jego chłopak tego właśnie potrzebował. Nie zamierzał mu tego odmawiać i robił to najlepiej jak tylko potrafił. Byleby dać mu jeszcze więcej przyjemności, byleby słyszeć więcej tych cichutkich, nieco nieśmiałych jęków i westchnień. Wiedział już jak to robić, gdzie i w jaki sposób przy okazji dotykać. Jedna dłonią pieścił jego udo, rytmicznie poruszał głową i manewrował językiem. Z biegiem czasu te cudowne westchnienia stawały się coraz częstsze i głośniejsze.
                -Dasz mi chwileczkę – zostawił niedokończoną sprawę i wstał.
                -Oj! Dokąd idziesz, w takiej chwili? – Suga podparł się i spojrzał na niego z wyrzutem – Zostawiasz faceta w takim stanie?
                -Nie patrz tak na mnie – oblizał usta i wyjął żel z szafeczki – Chciałem tylko wziąć to… Żeby było ci lepiej kochanie – znów opadł obok niego i pocałował go czule.
                -Wybaczam… - pogłaskał go po włosach – O ile nie będziesz mnie dłużej męczył.
                -Nie.
Przesunął się niżej i usadowił powrotem między nogami swojego ukochanego. Nasmarował swoje palce. Potrzymał chwilkę, żeby ogrzać mazidło.
-Daichi… - Suga pisnął ponaglająco.
-Już. Ojeju, jakiś ty dziś niecierpliwy – wcisnął jeden palec.
-Um… - spiął się w środku.
-Spokojnie. Będę przecież delikatny – poruszył trochę palcem, a potem pochylił się i kilka razy liznął penisa Sugawary.
-Ach… Daichi… Jeśli będziesz tak cały czas robił, to ja dojdę tylko od tego…
                -Nie krępuj się – teraz wziął niemal cały członek do ust i dołożył jeszcze jeden palec.
                -O boże! – ledwo złapał oddech – Nie, naprawdę Daichi…
                Ale Sawamura nie zamierzał przestawać. Lizał, ssał, wpychał i rozciągał i to wszystko na raz. Tylko po to, żeby odwieźć od zmysłów swojego kochanka.
                -Ja zaraz… odlecę… – Koushi zacisnął palce na włosach ukochanego.
               
                Ile razy tylko zachcesz…

                -Uaaaah!
                Sawamura usłyszał jak jego chłopak bardzo głośno dochodzi, poczuł słony-gorzki smak rozlewający się w jego ustach, a na swoich palcach ogromny nacisk. Przełknął to, co miał w buzi.
W końcu, Koushi się rozluźnił.
                -O boże, Daichi… - Suga przewrócił oczyma starając się uspokoić oddech.
                -Przepraszam, ale nie zamierzam dać ci odpoczywać – Zdjął swoje spodnie.
                -Przecież mi obiecałeś – uśmiechnął się szeroko.
                Zarzucił sobie nogę Sugawari na swoje ramię i wszedł w niego szybko i bez najmniejszego oporu. Dopiero co uspokajający się oddech jego kochanka znów zaczął szaleć.
                -Uwielbiam go – szepnął brunet patrząc na twarz swojego chłopaka. Zaczął miarowo ruszać biodrami.
                -Co masz na myśli…? – zacisnął pięści na pościeli.
                -To cudo obok twojego lewego oka… - pocałował go właśnie w to miejsce, o którym mówił.
                -Mój pieprzyk? – zakrył go sobie dłonią, zamykając przy tym oko.
                -Tak, właśnie o nim mówię. Oczu od niego nie można oderwać.
                -Zawstydzasz mnie…
                -Daj spokój, robiłem ci już o wiele bardziej zawstydzające rzeczy, nawet dziś i nawet teraz – pchnął go o wiele mocniej.
                -Och… Tak! Właśnie tam! Ach!
                Daichi powtórzył kilka razy z rzędu ten sam ruch. Za każdym razem, gdy jego ukochany wzdychał pod wpływem rozkoszy, miał wrażenie, że sam zaraz straci rozum. Ciało Sugawary ocierające się o jego, jego rozanielony wyraz twarzy i słodkie jęki, potrafiły człowieka doprowadzić do szaleństwa. Musnął ustami jego rozwarte i gorące wargi, wsunął między je swój język, Koushi zarzucił mu ręce na szyję.
-Ja chyba znowu… - wyjęczał Koushi
                Daichi poczuł jak ciało Sugi najpierw napręża się do granic możliwości, a potem omdlewa. Zupełnie oddając się w wir rozkoszy. Widział jego uśmiechnięte usta, niemo szepczące jego imię. Słyszał ten nierówny i urwany oddech. Czuł jak jego wnętrze zaciska się na jego penisie.
Przez moment sądził, że sam zaraz dojdzie, ale jeszcze nie teraz, chciał o wiele więcej i dłużej. W mgnieniu oka zmienili pozycję i teraz to jego kochanek był na górze.
-I nie mów mi, że jestem skąpy – podał mu swoje dłonie, żeby mógł się ich przytrzymać.
-Jak to nie? – uniósł i opuścił biodra – Właśnie, że jesteś. Skąpisz mi swojego nasienia…
-I to ja mówię zawstydzające rzeczy? W tym to ty jesteś mistrzem. Ale spokojnie, jeszcze dostaniesz dziś tego wiele – pociągnął go lekko do siebie, żeby móc się z nim pocałować.
 Suga znów zaczął jęczeć pod wpływem tego wszystkiego, tych pchnięć, pocałunków pieszczot.
A Daichi z każdą chwila czuł, że jest coraz bliżej tego, żeby samemu dojść. Bał się jedynie tego, że nie zdąży kolejny raz zrobić dobrze swojemu chłopakowi. Dlatego wziął do ręki jego męskość i zaczął poruszać dłonią. Chciał mu dawać jak najwięcej przyjemności.
-Nie musisz tego robić – powiedział łagodnie Koushi.
-Ale chcę – przyspieszył.
-Trzeci raz już może się nie udać – sam nabił się na niego o wiele głębiej.
-Zawsze warto próbować.
Musiał się pospieszyć, bo sam już był bardzo blisko. Miał szczęście, że ciało jego ukochanego było już pobudzone do granic możliwości. Zawsze czuł, że Sugawarze robi się bardzo dobrze, bo im bliżej był orgazmu, tym bardziej ciasny robił się w środku, a to tak bardzo podobało się Daichiemu. W końcu Suga znów doszedł o wiele ciszej i spokojniej, niż poprzednio, ale nie było to dziwne.
Tyle wystarczyło brunetowi, teraz i sobie pozwolił rozkoszować się tym jak mięśnie jego ukochanego zwężają się i drgają na jego męskości. Sam szczytował.
-Daj odpocząć – wydyszał Koushi opadając na niego.
-Na dziś to jeszcze nie koniec – kącik jego ust uniósł się do góry.
-Dai-chi… Jesteś niewyżyty…
-Sam tego chciałeś – pocałował go w spocone czoło – Jutro będzie cię tyłek bolał. Obiecuje.
-Ja już o tym wiem… Powiedz mi, czemu tak bardzo chciałeś, żeby dziś było aż nadto idealnie.
-Bez powodu.
-Naprawdę?
-Tak
Teraz Daichi przypomniał sobie o małym pudełeczku, z pewnym okrągłym przedmiotem, które nadal spoczywało w kieszeni jego marynarki. Tak, dziś chciał się z nim zaręczyć, ale nie mógł znaleźć odpowiedniej chwili.

Innym razem. Kiedy będzie naprawdę idealnie.




I jak się podobało?
Rzygacie już tęczą i pierdzicie brokacikiem?
Mam nadzieję że tak :)



Jeszcze raz najlepszego wam życzę :D