wtorek, 27 stycznia 2015

Hikaru, Kaory część 9



Ohayo!
Dodaję Wam kolejny rozdział HikaKao!

Rozdział zbetowany, żeby nie było, więc jeśli są błędy, to wytykajcie :P


Wiem, że rzadko dodaję, ale zabieram się za pierdyliard opowiadań na raz i żadnego skończyć nie mogę. Na szczęście ten rozdział jakoś ukończyłam, trzymajcie kciuki, żeby z następnym poszło szybciej :)

Jako, że obiecałam swojemu chłopakowi napisać tą anegdotkę to to robię:
Mój chłopak chyba o coś się mnie zapytał, a ja mu odpowiedziałam, nazywając go Aniołkiem. Powiedział, że mu się zrobiło z tego faktu miło, wiec mu odpowiedziałam, że jest mi miło, że jemu jest miło.
Beeeeee... rzygam tęczą...
A to wszystko dlatego, że pisałam to opowiadaniu

Yoshi... Chyba możemy zaczynać. Nie sądzicie?
<----Poprzednia część
 Nasz grzech...

3. Nieczystość

Gwar tego pomieszczenia był oszałamiający. Duszno, ciemno, gryzący dym. Mnóstwo dziewcząt w spódniczkach tak krótkich, że gdzieniegdzie prawie nic nie zasłaniały. Barman wyglądający na takiego, który nie sprawdza dowodów. Dokładnie takiego miejsca na dziś wieczór potrzebował Hikaru. Omiótł wzrokiem całą salę, przedarł się do baru i zasiadł na stołku. Może i jego wiek nie był odpowiedni na przebywanie w takich miejscach, ale miał pieniądze, dzięki którym mógł mieć to, co było nieosiągalne dla większości jego kolegów.
Alkohol, narkotyki, seks, miał, co tylko zechciał i kiedy tylko zechciał.
Nie mógł mieć tylko tego, czego tak naprawdę pragnął.

Kaoru jest u niego…

Pomyślał, zaciskając szczęki aż do bólu. Nie miał zamiaru się tym zadręczać, ale mimochodem, gdy myślał o tym jak jego brat jest dotykany przez kogoś innego, wzbierała w nim złość, na tyle duża, że miał ochotę się na kogoś rzucić.
Musiał skierować swoja uwagę na coś innego. Zapomnieć o troskach, Rozładować napięcie.
Zamówił sobie coś mocniejszego. Już od jakiegoś czasu był aż za dobrze zaznajomiony ze smakiem alkoholu. Z resztą nie tylko z nim. Z kieszeni wyciągnął małą foliową saszetkę, dyskretnie wysypał z niej kilka pastylek, przez chwile na nie popatrzył i połknął dwie z nich, resztę schował z powrotem. Popił obficie mocnym drinkiem. Teraz wystarczyło poczekać na to, aż zrobi się lepiej. Zamknął oczy na chwilkę, ale zaraz je otworzył, bo w swojej wyobraźni znów zobaczył swojego brata. Rozejrzał się uważnie, jego uwagę przykuła jedna dziewczyna. Ładna, zgrabna, na oko kilka lat od niego starsza, ale akurat to mu najmniej przeszkadzało. Bez chwili wahania założył na usta swój zniewalający uśmiech, właśnie ten, którego używał w klubie. Gdy o tym pomyślał, zakuło go w serce, tam przecież nie działał sam, a tutaj był kompletnie osamotniony. Otrząsnął się jednak w miarę szybko. Nie zamierzał do niej mówić mając minę zbitego psa.
-Cześć – zagadał do niej tonem tak zmysłowym i uwodzicielskim, że nie można było mu się oprzeć.  
Z bliska przyjrzał jej się lepiej. To nie była jedna z tych kobiet, na którą musiał używać nadmiaru swojego wdzięku. Na taką jak ona wystarczyła jedynie namiastka. Nie musiał się nawet zbyt wysilać, żeby ją dziś mieć. Wiedział to już na wstępie.
-Cześć – odpowiedziała mu szeroko uśmiechnięta zarzucając czarne włosy na plecy.
-Czy mogę się przysiąść? – zapytał, chociaż z góry znał już odpowiedź.
-Tak, oczywiście – zachęciła go gestem.
-Co tak piękna kobieta, robi tutaj sama? – tekst oklepany jak każdy inny, ale skuteczny.
-Nudziłam się, więc przyszłam poszukać towarzystwa – wygięła zbyt obite wargi, pobarwione różową szminką w łuk uśmiechu.
-Czy moje towarzystwo, odpowiadałoby ci? – spojrzał na nią w taki sposób, że każdej ugięłyby się nogi.
-Myślę, że jak najbardziej – oparła brodę o dłoń. Jej paznokcie, tak jak i każda najmniejsza część jej ciała, były starannie wypielęgnowane.
-To miło. Masz ochotę się czegoś napić? – kiwnął na kelnera, nie czekając na odpowiedź. Przecież ją znał.
-Z przyjemnością – zaśmiała się głośniej.
***
Nigdy nie sądził, że będzie marzył o tym, żeby uprawiać z kimś seks z miłości. Teraz właśnie tak było. Chciał się kochać z kimś bliskim swojemu sercu, a nie jedynie dać upust cielesnym żądzom, tak jak to robił w tej chwili. To prawda, że zanim uświadomił sobie, jak bardzo zależy mu na Kaoru, śnił o tym, żeby móc zrobić to, chociaż raz z Haruchi, ale teraz już nawet nie chciał robić tego z nią, była dla niego nazbyt cenną przyjaciółką, żeby ją w ten sposób wykorzystać. Tak, wykorzystać. Hikaru bez skrupułów wykorzystywał tych biednych chłopców i biedne dziewczęta. Nie myślał ani trochę o nich, o tym czy kogoś mają, czy to ich pierwszy, czy setny raz, nie dbał o to, czy liczyli na coś więcej. Robił swoje i wychodził.
Tak było i tym razem.
-Wychodzisz już?
Dziewczyna nadal leżała na łóżku, włosy miała w nieładzie i była kompletnie naga.
-Tak – Hikaru odpowiedział jej obojętnie zapinając rozporek.
Nie zamierzał jej dawać żadnych złudnych nadziei, że zadzwoni, że to nie była tylko przygoda na jeden raz. Nigdy tak nie robił, stawiał sprawę jasno i wyraźnie już na początku: jeden jedyny raz i nic więcej.
-Szkoda, było całkiem miło – uśmiechnęła się, teraz na jej ustach nie była śladu po żadnej szmince.
-Owszem było miło – nachylił się nad nią i ją pocałował. Wysilił się także na delikatny uśmiech.
-Może moglibyśmy to jeszcze kiedyś powtórzyć? – zaczęła się bawić włosami.
Hikaru zmierzył ją wzrokiem, bez wątpienia w ubraniach prezentowała się o niebo lepiej niż bez nich.
-Wiesz… naprawdę było miło – przysiadł na łóżku – Ale mam zasadę, żeby nie wchodzić do tej samej rzeki dwa razy. Wiesz, żeby się nie przywiązywać…
-Rozumiem Słodziaku – chwyciła go za kark i przyciągnęła do siebie – Jednak, gdybyś miał czasem ochotę… tak zupełnie bez zobowiązań, to często bywam w takich miejscach jak to.
Wiedział o tym, takie dziewczyny jak ona często tu bywały. Cieszył się z tego lubił takie jak Mitsuko, bo tak właśnie miała na imię dziewczyna, z która spędził dziś upojne chwile. Ona wiedziała, czego chce i na pewno nie był to stały związek. Czysty seks, bez żadnych zbędnych, wiążących słów i zobowiązań. Taki układ najlepiej mu odpowiadał.
-Zobaczy się – pokazał rząd swoich śnieżnobiałych ząbków, po czym wstał i założył koszulkę – Jeśli chcesz, to pokój jest opłacony do rana. Nie musisz się spieszyć – rzucił wychodząc.
Miał dziś ochotę na o wiele więcej niż jeden raz, teraz miał ochotę zrobić to z jakimś chłopakiem. Tak, miał ochotę na jakieś, słodkie męskie ciałko.
Wszystko byleby zapomnieć. Chociaż na chwilę zagłuszyć te cholernie głośne, kołatające się myśli. Wmówić sobie, że może pożądać kogoś innego. Nawet, jeśli to tylko jedna noc, był zadowolony z tego, że może podniecić się kimś innym. Może to było głupie i naiwne z jego strony, ale dawało mu to nadzieję, że w przyszłości jakimś cudem zdoła sobie ułożyć życie. Rozum mu tak podpowiadał, ale serce szeptało, a szept zdawał się być o wiele głośniejszy od krzyku rozumu, że tak się nigdy nie stanie, że on już należy do kogoś i ten ktoś także już na zawsze należy do niego. I tak już pozostanie.
Gdy robił „to” z kimś innym, z całych sił starał się nie wyobrażać sobie swojego brata, albo nie przypominać sobie smaku jego ust, lub dotyku skóry. Nie zawsze mu się to udawało.


***
Otworzył drzwi do salonu. Było ciemno, świeciła się tylko mała lampka na stoliczku do kawy.
Kręciło mu się w głowie, marzył już tylko o tym, żeby znaleźć się w swoim własnym łóżku. Starał się być cicho, ale po alkoholu tracił orientacje i pomimo tego, że szedł na paluszkach, potknął się o szafkę.
-Cholera – syknął łapiąc się za mały palec u stopy.
-Jest już późno, wiesz o tym?
Nagle rozbłysło światło a w progu stanął Kaoru z założonymi rękoma na piersi.
-Cześć braciszku – uśmiechnął się do niego uroczo, podchodząc bliżej. Chciał go dotknąć.
-O cholera, jak czuć od ciebie tanią wódą! O, której ty wracasz do domu? – ciągnął ostro.
-Spokojnie, nie jest jeszcze tak późno – usiadł ciężko na fotelu i oblizał usta.
-Już naprawdę pomijam fakt, w jakim się znajdujesz stanie – pokręcił głową i stanął przed nim – Spójrz na mnie.
Hikaru zrobił to, czego oczekiwał od niego jego brat. Od razu przymrużył oczy. Patrzył na niego i widział jak bardzo mu się podoba, z każdym momentem, z każdą chwilą coraz bardziej.
-Ćpałeś – powiedział z osłabieniem Kaoru i przysiadł bezsilnie na oparciu – Posłuchaj mnie, nie możesz… To nie jest żadne rozwiązanie.
-Panuje nad tym. Nie musisz się przejmować.
-Nad tym się nie panuje! Martwię się o ciebie, nie chcę, żeby coś ci się stało!
-Daj spokój, czepiasz się mnie sam nie wiem, o co.
-Naprawdę nie wiesz? Ostatnio zachowujesz się dziwnie, inaczej. Ja wiem, że to przez to, co ostatnio się między nami wydarzyło. Mi też nie jest łatwo. Ale ćpanie i picie. To w niczym nie pomoże.
  -A tobie coś pomaga? Ja przynajmniej coś robię, a ty? Jak widzę znów noc spędzasz u siebie. Co się stało, czyżbyś nie chciał swojego Yuu – mówił ironicznie – A może do tej pory nie możesz zapomnieć o tym, co razem robiliśmy – uśmiechnął się krzywo i położył mu rękę na policzku – Co Kaoru… pamiętasz to prawda…? Jak ty i ja… W jednym łóżku, w tamtym pokoju… Jak cię rżnąłem…
-Nie bądź wulgarny! - wymierzył mu policzek.
Uderzył go. Po raz kolejny, wymierzył mu niezbyt silny policzek. Fizycznie nawet tego nie czuł, ale w środku po prostu złość, bezsilność, niepokój, rozrywały go od wewnątrz.
-Nie wiem, co się z tobą ostatnio dzieje! Kompletnie ci odbija!
-A myślisz, że czyja to wina – pod wpływem emocji złapał go i przycisnął do ściany – Pozwoliłeś nam… ten jeden jedyny raz… Dałeś mi siebie zasmakować… A potem stwierdziłeś, że już nigdy, nigdy więcej. Jak ja mam się z tym czuć? Hę? Zdajesz sobie sprawę, że śnię po nocach o tym, co razem robiliśmy. Marzę o tym, żeby dotknąć twoich ust, znów znaleźć się tak blisko ciebie jak wtedy. To wszystko twoja wina… Trzeba było mi nie pozwalać na to, ten jeden jedyny raz… Nie dawać mi nadziei. Odebrałeś mi siebie Kaoru… - przejechał mu kciukiem po policzku i wargach, a potem ułożył dłoń na jego karku.
-To miał być nasz pierwszy i ostatni raz. Nie mieliśmy do tego wracać. Wiedziałeś o tym – mówił ze spuszczona głową – Naprawdę lepiej by było, gdybyśmy zapomnieli o tym, co nas łączy.
-Próbuję… - wyszeptał, tak niebezpiecznie blisko jego ust – Ale za żadne skarby nie wiem jak mam to zrobić… Kocham cię…
Walka rozsądku z pragnieniem już na samym początku była przesądzona. Rozum był na przegranej pozycji.
Nie mogąc już wytrzymać napięcia Hikaru po prostu wpił się w usta swojego brata.  Nie dając mu jak uciec, ani nawet odetchnąć. Po prostu zrobił to, na co miał tak wielką ochotę. Przez te wszystkie dni, smakował wielu pocałunków, ale żaden nie mógł równać się z tym jednym. Mówi się, że po alkoholu każdy pocałunek smakuje lepiej, ale nie o to tutaj chodziło, w tym było coś zwyczajnie nieziemskiego, tak jakby na ten krótki moment wszystko, co złe zniknęło i zostali tylko we dwóch na całym świecie. Oni i nikt inny.
-Przestań… – Kaoru oderwał się od niego i szarpnął za rękawy koszulki.
Popatrzył na brata. W jednej chwili pożałował wszystkiego tego, co dziś powiedział i zrobił. Chciałby to jakoś odkręcić. Cofnąć czas. Chociaż gdyby miał możliwość manipulacji czasem, jak daleko by wrócił, żeby odmienić soją przyszłość? Czy cokolwiek by pomogło, żeby nie zakochał się w własnym odbiciu? Chyba jedyną możliwością byłoby nigdy się nie narodzić. Teraz patrzył na swojego ukochanego, chociaż alkohol i narkotyki przyćmiewały jego umysł, aż za dobrze wiedział, co zrobił. Kaoru stał całkiem roztrzęsiony, starając się powstrzymać łzy, a Hikaru marzył już tylko o tym, żeby powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Tylko, że nie potrafił mu kłamać. Wiedział, że już nigdy nie będzie dobrze. Już nigdy nie będzie takiego dnia, w którym obaj obudzą się szczęśliwi.
-Przepraszam… - powiedział cicho starając się go utrzymać – Nie powinienem był.
-Nie powinieneś! A jednak to zrobiłeś. Dlaczego… Hikaru, dlaczego? – oparł głowę o jego ramię i się zatrząsł.
-Kaoru… - pogładził go delikatnie po plecach przygarniając do siebie – Wybacz mi… zbyt wiele dziś powiedziałem i zrobiłem…
-Dlaczego mi to robisz… Dlaczego robisz to sobie… Przez to wszystko wcale nie jest łatwiej… - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-Nie wiem… Inaczej nie potrafię. Pogubiłem się. Ja po prostu nie wiem, co robić. Może powinienem wyjechać…
-Nie! – szarpnął go za rękaw – Takiego rozstania z tobą bym nie zniósł. Muszę cię mieć, muszę widzieć cię codziennie. Inaczej zwariuje – zaśmiał się gorzko.
-Ja już zwariowałem… - wtulił nos w jego włosy.
Byli za blisko siebie. Myślał o tym, wiedział, że to źle, ale nie potrafił tego przerwać. Ze wszystkich sił starał się skupić na rozmowie, a nie na cieple ciała, które tulił. Odwrócić swoją uwagę od tego, czego pragnie, bo jeśli tak dalej pójdzie, zdawał siebie sprawę, że Kaoru by mu uległ, a potem zadręczałby się jeszcze bardziej. Nie chciał mu sprawiać więcej bólu.
-Chciałbym, żebyś, chociaż ty mógł o mnie zapomnieć. Bo ja o tobie nie potrafię. Wiesz… może i idę do łóżka, z kim popadnie, ale z nikim nie było mi tak dobrze jak z tobą – wyszeptał.
-Nie mów tego…
-Kiedy to prawda… Przepraszam cię za to, co dziś powiedziałem. Jestem draniem i głupkiem – pocałował go bardzo delikatnie w usta – I czasem myślę coś, czego nie myślę, tylko po to, żeby na chwilę zrobiło mi się lepiej… Tylko niestety zapominam o tym, że mogę zranić kogoś kogo kocham najbardziej na świecie. Mojego słodkiego braciszka… I wiem, że tylko braciszka. Niech tak zostanie. Jak zawsze masz rację. Czy tego chcę czy nie. Jesteś tym jedynym, dlatego proszę cię, żyj dalej beze mnie…
-Mówisz tak jakbyś miał zamiar…
-Nie, nie martw się. Nie mam zamiaru odbierać sobie życia. Chodzi mi o to, żebyś nie przejmował się swoim głupim bratem – oddalił się i spojrzał załzawionymi oczyma w jego załzawione oczy – Bo twój głupi brat kocha cię jak wariat…
-Pod warunkiem, że ty tez o mnie zapomnisz – zmusił się do uśmiechu, a był on bardzo smutny.
-Postaram się… Ty też się postaraj… Zakochaj się w kimś innym
Kaoru chciał coś powiedzieć, jego bliźniak doskonale wiedział, co chce dodać, dlatego dotknął palcem jego warg, nakazując milczenie, a sam mówił dalej:
-Wiem, że będzie to trudne, ale błagam postaraj się. Obaj się postarajmy. Nie będę ci wchodził w drogę ani temu – tutaj skrzywił się lekko – Yuu…
-Dziękuję, ale obiecaj mi jedno: Ogarniesz się – pogładził go czule po głowie.
-Jestem ogarnięty… - zrobił naburmuszoną minę.
-Puść mnie – poprosił łagodnie.
Zrobił to, chociaż wiedział, że obaj wcale tego nie chcą.
-W ogóle zapomnijmy o tym, co się dziś wydarzyło – Hikaru zrobił gest, jakby zakreślał koło w powietrzu.
-Jasne, tak jak zawsze… - Kaoru kiwnął lekko głową i skierował swoje kroki do wyjścia –Idź się wykąp, bo capisz na kilometr alkoholem – dodał wychodząc.
Zatrzymać go przy sobie, teraz i na zawsze. Jedyne marzenie Hikaru w tej chwili, jedyne, a jednak te, którego nie mógł spełnić. Pozwolił mu wyjść. Nie ranić go bardziej. Przestać myśleć ciągle o sobie i pozwolić mu żyć własnym życiem.
Chociaż starał się stłumić w sobie złość na siebie samego, a może bardziej na cały popieprzony do kwadratu świat to nie dawał rady. To wszystko, co starał się robić, co wyprawiał z innymi, było niczym, w porównaniu do tego, co się teraz z nim działo. Szalał w duchu. To była właśnie jedna z tych chwili, w których czuł, że nie da rady, że to wszystko to dla niego za wiele, że wszystko, co stara się robić jest niczym i on także jest niczym. Wiedział, że wystarczyłaby mu jeszcze chwila dłużej z tymi czułościami, a nie potrafiłby się opanować i zrobiłby coś naprawdę, naprawdę głupiego.

 Stojąca na półce porcelana nie zniosła starcia z podłogą. Teraz w przyciemnionym świetle migotały bialutkie drobinki potłuczonych filiżanek, talerzyków i drobniutkich, ręcznie malowanych figurek.



 C.D.N.
Koniec tego rozdziału
Dziękuję za przeczytanie :*