piątek, 18 lipca 2014

Kasamatsu x Kise

Witam!
Z uwagi, że ostatnio tak strasznie Was zaniedbuję i jest mi z tego powodu niezwykle przykro, mam dla Was coś specjalnego.
Praca na jubileusz piszę się, tak samo jak i kolejna część HikaKao a w między czasie mam coś dla Was, żebyście nie myśleli, że o Was, moi kochani czytelnicy zapomniałam, czy coś.
Co to to nie! 

Jest do Was maleńka prośba, raczej sugestia:
Robię na swoim blogu zakładkę polecające inne blogi (jakiekolwiek, wcale nie muszą być zboczone
)Jeśli ktoś chciałby, żebym tam umieściła link do jego stronki, wystarczy, że poda mi adres w komentarzu, lub jeżeli nie chce, to może napisać do mnie na maila. ja go sprawdzę i umieszczę w odpowiednim miejscu. Zgłoszenia przyjmuję caaaaaały czas!
Wracając do opowiadaneczka (tak, to dobre określenie), wiele osób pytała mnie czy KasaKise jeszcze kiedyś się pojawi.
Oczywiście, że tak! Proszę bardzo!
Wiem, że krótko, ale ta historia musi taka być, na tym polega jej sens.

Zapraszam do czytania:




Krótka historia pisana w deszczu
Kasamatsu zaczął wyglądać zza szkolnych szyb, nie zapowiadało się na to, ze przestanie padać, a on nie miał z sobą parasola. Nie spodziewał się tego, że dziś zacznie padać. Przez kilka dni była idealna pogoda, bez chociażby jednej chmurki. Nawet nie kłopotał się tym, żeby sprawdzić na dziś prognozę pogody. Optymistycznie liczył na to, że będzie znów świeciło słońce. Tak bardzo się pomylił i przez to musiał sterczeć w szatni, czekając na to, aż przestanie padać. Zaczynało go już to wszystko nudzić. Poważnie zaczął rozważać szaleńczy bieg na stację. Czekanie na coś, co może nigdy nie nadejść było najgorsze.
-Sempai, co ty tu jeszcze robisz, dziś kończysz zajęcia o wiele wcześniej? - zagadał do niego Kise.
                -Tak wiem, ale leje jak z cebra, a ja zapomniałem parasola – uśmiechnął się smutno i rzucił kątem oka na mokrą szybę.
-W takim razie cie odprowadzę -radośnie wykrzyczał, otwierając swój parasol i o mało co nie wybijając przy tym oczu koledze.
-Uważaj! - uchylił się - Poza tym powinieneś otworzyć go na zewnątrz. Możesz komuś zrobić krzywdę!
-To znaczy, ze się zgadzasz? – jego uśmiech na jego wargach był niezwykle piękny, tak samo jak oczy, które śmiały się razem z ustami
-Nie mam innego wyboru - uśmiechnął się również
Wyszli ze szkoły ramie, w ramie, pod szerokim, czarnym parasolem, pomimo, ze ramie starszego niemal, co chwile było oblewane zimnym strumieniem lecącej z nieba wody, nie narzekał, mógł iść tak blisko kogoś, kogo kochał. Zerkał, co chwila na przyjaciela, który delikatnie się uśmiechał i cały czas plótł o jakichś pierdołach, uwielbiał, gdy tak robił, ten sposób bycia jego przyjaciela dodawał Kasamatsu wiele przyjemności w jego życiu. Kise zawsze był taki radosny i beztroski, przez to się w nim zakochał bez pamięci.
Silna woń jego perfum, pomimo ze tłumiona przez wilgotne powietrze, nadal była wyczuwalna i doprowadzała do szaleństwa, chciałby go pocałować, ale nie mógł, wtedy wszystko by zniknęło, ich zawody, ich przyjaźń, wiedział, że nie możne liczyć na nic więcej, ale to mu wystarczało, nie śnił nawet o niczym więcej, to, ze szli teraz obok siebie było spełnieniem jego marzeń.

 

 

Dziękuję za przeczytanie :*
Mam nadzieję, że ta delikatna historyjka przypadła Wam do gustu