piątek, 9 maja 2014

Kagami x Kuroko część 17 BONUS

Hejo! 
No wiecie, odrobinkę to trwało, ale jakoś się z tą ostatnią częścią wyrobiłam :P
Mam nadzieję, że nie nudziliście się przez ten czas za mocno i że jeszcze troszeczkę wytrzymacie, nim uporam się z licencjatem :*

Oczywiście dziękuje, że przez ten czas Wy też o mnie nie zapominacie i dalej tu zaglądacie.
Zachęcam też do głosowania w ankiecie. 
W końcu to od Was zależeć będzie jaki paring (a może trójkącik) pojawi się jako prezent z okazji 50000 wyświetleń.

A teraz zapraszam na epilog.
Tak, żebyście nie myśleli, że podczas tego opowiadania to tylko Kuroko cierpiał :P



„Kilka scen z życia napalonego nastolatka”

                #1
Nic na to nie mógł poradzić. Widok tego słodkiego stworzenia stojącego tak niewinnie odwróconego tyłem. Tego nie dało się powstrzymać. Kagami stanął za plecami Tetsu, gdy ten zaczął zmywać naczynia. Wyglądał teraz tak apetycznie. Przytulił go i musnął nosem czubek jego głowy.
-Już prawie wyschły – szepnął mu do ucha.
-Co…?
Dotyk tych jedwabistych, lekko wilgotnych nitek na jego policzkach i ustach był nie do zniesienia, łaskotał i pobudzał, aż za bardzo.
„Nie dobrze! Nie dobrze! Nie dobrze! Nie dobrze! Nie dobrze! Jak tak dalej pójdzie to ja…”
-Twoje włosy… - szepnął.
Przeniósł głowę nieco niżej, na jego szyję. To miejsce wyglądało tak słodko i niewinnie. Miał ochotę się w nie wgryźć. Pragnął go jak jeszcze nikogo na tym świecie. Najpierw pieścił jego brzuch przez ubranie. Dotykał go, z każdą chwilą coraz bardziej się w tym zatracał. Następnie wsunął dłonie pod koszulkę.  Zaczął błądzić rękoma po jasnej skórze swojego chłopaka. Była taka przyjemna w dotyku, taka delikatna, wyczuwał zarysowane pod nią mięśnie.
 „Cudowny… Cudowny…”
  Zapach, który emanował od Tetsuyi, był taki zachęcający, chciał go więcej i więcej. Całego, ściskać, całować, pożreć, posiąść.
                „Zaraz, co ja najlepszego wyprawiam! Kuroko, stoi jak wryty! A ja zachowuję się jak jakiś napalony zboczeniec. Nie! Nie! Nie! Nie mogę mu się pokazać od tej najgorszej strony. Muszę się zachowywać jak przystało! Nie mogę do cholery! Muszę się powstrzymać! Cholera, czemu to jest takie trudne!? Nic nie mogę poradzić na to, że on jest taki słodki!”
-Kuroko – odezwał się, drżącym głosem – Wrócę za piętnaście minut, muszę kupić kilka rzeczy. Możesz przez ten czas pozmywać. Zaraz wrócę, przepraszam.
                Wybiegł z mieszkania wściekły na siebie. Kochał go i nie chciał mu zrobić krzywdy.
 
#2
Trochę mu to długo zajęło. Walenie konia w sklepowej toalecie też wymaga odrobiny czasu, ale teraz czuł, że może wrócić do Kuroko o wiele spokojniejszy. Bez obawy ze rzuci się na niego i nie zważając na jego protesty zerwie z niego ubranie a potem zrobi z nim, co zechce.
-Kuroko, wróciłem! – wrzasnął już od progu.
Nikt mu nie odpowiedział. Zajrzał szybciutko do kuchni, potem do salonu. Nikogo nie było
„Błagam, żeby tylko sobie nie poszedł do domu!”
-Kuro...
Właśnie wszedł do swojej sypialni. Wbiło go w ziemie.
„Anioł! Z nieba jakimś cudem spadł anioł i właśnie leży w moim łóżku!” – taka właśnie była jego pierwsza myśl, gdy ujrzał swojego śpiącego chłopaka. „Jaki on śliczny!” – Podszedł bliżej i wyciągnął drżąca rękę w jego kierunku – „Jego włosy, jego nosek, powieki, policzki i te cudowne usteczka! Jeny, on jest idealny. Prześliczny! Najsłodszy na świecie! Ach wygląda jak aniołek! Bóg wystawia mnie na straszna próbę zsyłając mi go tutaj! Wygląda tak pięknie, gdy śpi! Chce go zjeść!". Przycisnął sobie pięści do ust, żeby nie zacząć piszczeć z zachwytu.
Napalił się, znowu się napalił patrząc na niego. Spojrzał w dół na swoje krocze, to było wręcz niesamowite jak łatwo był w stanie się podniecić na sam jego widok. Zignorował swój stan, w końcu całkiem niedawno zrobił sobie dobrze, wiec teraz nie powinno być aż tak źle. W końcu nie mógł przestać na niego patrzeć. W tej chwili Tetsu przekręcił się i westchnął.
„Obudził się? Chyba nie? A może ja powinienem go obudzić? Ale nawet gdybym chciał, to jakbym miął to zrobić, kiedy on... Kiedy on... Wygląda tak niewinnie... Niewinnie..." – przełknął głośno ślinę. „Chyba jest mu trochę niewygodnie, jak tak leży w tej marynarce... Powinienem mu ja zdjąć, skoro pozwalam mu spać, to niech ma już wygodnie.”. Zaczął usprawiedliwiać sam siebie oraz to, co za chwilę zamierzał zrobić. Najdelikatniej jak tylko potrafił rozsunął mu suwak i przygryzając wargi z wysiłku bardziej psychicznego, niż fizycznego, zsunął mu materiał z ramion. Potem wyciągnął jego jedna rękę, a potem druga, dziwiąc się przy tym, że jego chłopak się podczas tego wszystkiego nie obudził. „Piękny! Piękny! On jest taki piękny, że oczu nie można oderwać.” Znów miał okropne i brudne myśli. Wyobrażał sobie jak w tej chwili nie kończy jedynie na jego marynarce, ale zaczyna go rozbierać całego. Aż w końcu ukazuje się przed nim całkiem nago, bezwstydnie pokazując wszystko: jego piękna jasna skóra na śnieżnobiałej pościeli, włosy rozrzucone na poduszce, usteczka delikatnie rozwarte, tylko czekające na pocałunek, a sam Taiga zaczyna go całować, wtedy Kuroko budzi się i odkrywa, że jest całkiem nago. „Kagami-kun? O co tutaj chodzi?” – pyta przebudzony, ale ani trochę nie zawstydzony. Chociaż za chwilę rudy zmienił zdanie, uważał, że jednak jego ukochany jest o wiele bardziej wstydliwy, więc na pewno jego policzki ślicznie by się zaczerwieniły i starałby się zakryć. „Jak słodko!” – rudy zacisnął pięści przyciskając je do buzi, oczy mu się zaświeciły. Te myśli, tylko pogorszyły sprawę. Widział go już golutkiego jak go mamusia urodziła, ale połączenie jego nagości z łóżkiem było za mocne. Nawet ubrany wyglądał tak wspaniale, że miał ochotę zatrzymać ten obrazek na zawsze. Wyciągnął z kieszeni spodni telefon i tak było już tam za mało miejsca. Pogrzebał przez chwile w ustawieniach i wyłączył flasha. „Nie powinienem tego robić bez jego zgody, ale nie mogę się powstrzymać. Słodki. Tak bardzo słodki. Niewinny, jeszcze bardziej niż jest słodki! Kyiaaaaa!!!”. Po chwili walki z samym sobą zrobił pierwsze zdjęcie swojemu ukochanemu. To jak wyszło przeszło jego najśmielsze oczekiwania. „Chyba mam nowa tapetę na swoją komórkę. Nie! NA PEWNO ją mam!”. Popatrzył jeszcze przez chwilę na swoją cudną fotografię, a potem zerknął na Kuroko, stwierdził, że obiekt jest o wiele ciekawszy na żywo. „Jeszcze jedna fotka i pójdę robić obiad!” – jak pomyślał, tak zrobił, a potem kolejne i następne. Cykał mu zdjęcia jak szalony. W końcu jego najdroższy odwrócił się w ten sposób, że ostatni guzik koszuli mu się rozpiął, a materiał podwinął się i skręcił tak, że z jednej strony odsłonił brzuch.
-Ja pierdole, nie dam rady… – szepnął do siebie zakrywając sobie nos, który zaczął krwawić.
Rzeczywiście, taki widok mógł zwalić człowieka z nóg. Tak właśnie stało się z Kagamim. Wciągnął jedną dziurką krew i padł na kolana. „Ostatnie zdjęcie”. Znów nacisną przycisk aparatu i zrobił kolejną fotografię. Zmienił zdanie, to, TO będzie jego tapeta, bezkonkurencyjnie ten obrazek wygrał wszystko. Balans pomiędzy słodyczą a zmysłowością był na nim idealny, odzwierciedlał doskonale to, jaki był Tetsuya: niewinny, słodki, ale i seksowny, chodź sam nie zdawał sobie sprawy z tego, że właśnie taki jest. Taiga sam już nie wiedział ile dziś zrobił fotografii. Później je wszystkie przejrzy, kiedy już zostanie sam. Czuł się winny temu, że robił to wszystko bez jego zgody, ale jak miał zapytać, skoro spał? W dodatku tak rozkosznie. Czuł, że musi zostawić i pozwolić w spokoju odpocząć swojemu aniołkowi. Westchnął na myśl, że musi przestać na niego patrzeć. O wiele bardziej wolałby tu z nim zostać i zwyczajnie mu się przyglądać. Zadziwiało go to, że wystarczało mu tak nie wiele do szczęścia. Wystarczało mu, że go przytulił i dał buziaka, a już miał wrażenie, że mógłby umrzeć szczęśliwy. Kagami przykrył swojego chłopaka i pocałował go delikatnie w policzek. „Słodkich snów kochanie…”. Kuroko przekręcił się i zamruczał cichutko. „Uaaaa! Kocham go! Jest nieziemski!”.


#3
„Obudzić go czy nie? Długo już śpi. Ale jak jest zmęczony to, czemu mam mu przeszkadzać? Ale co on będzie robił w nocy… Obiad prawie gotowy…  W dodatku, nie mogę przestać na niego patrzeć… Ajć, chcę go przytulić. Mój słodziutki!”
Kagami siedział na podłodze przed własnym łóżkiem, na którym spał Kuroko. Patrzył na niego i zachwycał się nim już godzinami. W kuchni dogotowywały się ostatnie warzywa, niosąc za sobą cudowny zapach. Przestał w końcu rozważać kiwając się na boki niczym dziecko z chorobą sierocą i przysiadł po cichu obok swojego chłopaka. Pochylił się nad nim. „Albo mi się zdaje, albo on z każdą minutą jest coraz piękniejszy”. Pogładził go po policzku oraz delikatnie odwrócił jego głowę w swoją stronę i pocałował. Następnie odsunął się i patrzył na to jak jego ukochany powolutku otwiera oczka. A następnie szybko siada.
-Przepraszam, nie powinienem był… – powiedział niepewnie Kuroko.
-Spokojnie – Kagami dał mu buziaka – Przecież nic się nie stało.
„W dodatku to JA powinienem cię przepraszać, za to, co zrobiłem.”
-Mimo wszystko jest mi wstyd za siebie – ścisnął nerwowo koc.
-Niepotrzebnie… Ph-Hihihi – zaśmiał się patrząc na jego poranna fryzurę. Uwielbiał ją.
-Co się stało?
-Twoje włosy… Przepraszam, ale dłużej nie wytrzymam, wyglądasz jakby cię dorwał tajfun! – wskazał na nią palcem i zachichotał.
-Jak ci się nie podoba, to nie patrz – nerwowo zaczął rozczesywać palcem włoski.
 -A, kto powiedział, że mi się nie podoba? – złapał go za rękę, przyciągnął i pocałował w wierzch dłoni.
-No, bo, zacząłeś się śmiać…
-Nie próbuj zrozumieć rzeczy, których nie pojmiesz! Chodź, zrobiłem obiad, chociaż teraz to już kolacja.
„Żebyś wiedział jak bardzo kocham wszystko, co związane z tobą. Twoje ruchy. To jak się ubierasz i twoje oczka i usteczka i to, jakie miny robisz, kiedy śpisz, a także twoją fryzurę, gdy wstajesz”.
-Wiem, że jest wiele rzeczy, o których nie mam pojęcia… Dlatego mógłbyś mi je wyjaśnić… – popatrzył na niego speszony.
-Może kiedyś… – podał mu rękę.
Nie był w stanie mu na razie nic powiedzieć. Za bardzo wstydził się swoich uczuć.
-Czemu mnie nie obudziłeś? – chwycił ja i wstał.
-Spałeś tak słodko, że nie miałem serca… Nikt by nie miał, widząc coś takiego… – pociągnął go w stronę kuchni.
-Rozumiem, ale naprawdę jest mi tak wstyd.
„Kuroko! Przestań. Przecież nic się nie stało. Co ci tak przeszkadza? Spałeś w moim łóżku. Okej. Ja zrobiłem i tak gorsze rzeczy dzisiaj. Trzeba jakoś rozładować to napięcie”
Złapał go w swoje ramiona i niemalże wrzucił go na kuchenną szafkę. Stanął pomiędzy jego nogami i przycisnął go do siebie.
-Skoro naprawdę tak źle się z tym czujesz, to chyba będę zmuszony cię ukarać – wyszeptał łagodnie.
        Położył mu ręce na kolanach i zaczął błądzić dłońmi po jego nogach, powolutku zbliżając się do jego krocza. Jednak w ostatniej chwili się powstrzymał i zamiast dotknąć go tam gdzie chciał, położył mu ręce na biodrach a następnie wsunął je pod koszulkę. To wcale nie było lepsze od tego, co zamierzał zrobić. Wydawało mu się, że już bardziej pragnąc go nie mógł, tak bardzo się pomylił. Pocałował go namiętnie, miał wrażenie, że praktycznie się na niego rzucił. Dodatkowo jeszcze Tetsu sam mu zarzucił ręce na szyję, jeszcze bardziej zbliżając ich do siebie. „Błagam, niech ktoś mnie powstrzyma, bo sam nie dam rady tego zrobić”. Oczyma wyobraźni widział już wszystko to, co chciał mu za chwilę zrobić. Tu i teraz na tym blacie: po pierwsze zdjąć jego koszulkę i zacząć całować jego brzuch i klatkę piersiową, potem rozpiąć rozporek i zdjąć mu spodnie, żeby dobrać się do jego męskości. Już od dłuższego czasu marzył o tym, żeby go tam dotknąć, polizać, wziąć do ust. Nigdy jeszcze tego nie robił, ale łaknął tego. A potem chciał w niego wejść. Chciał z nim już to zrobić i to z każdą chwilą coraz bardziej. Całować go, pieścić i dotykać, dawać i brać. Marzył o tym. Gdy pogrążał się we własnych fantazjach Kuroko zadrżał w jego ramionach. Taiga przestraszył się tego, że jak tak dalej pójdzie to zrobi mu jakąś krzywdę, dokładnie to, co sobie wyobrażał. A tego nie chciał. Znał siebie i wiedział, że był porywczy, a Tatsuya przy nim taki drobny i delikatny. Znał przecież swojego chłopaka i zdawał sobie sprawę z tego, że łatwo by było zadać mu cierpienie. Pamiętał, jak na pierwszym meczu z Kaijo Kuroko oberwał od Kise, a potem zemdlał, a także to, jak nie wytrzymał wysokiej temperatury w gorących źródłach i sam musiał go wynosić, chociaż to akurat było dla niego całkiem przyjemne, wtedy to po raz pierwszy trzymał go w swoich ramionach. Nie powiedział mu o tym, ale już wtedy bardzo mu się podobał. Jednak punktem kulminacyjnym był mecz z Aomine, wtedy tez musiał go trzymać i powstrzymywać się, żeby go nie zacząć przytulać na oczach wszystkich. Tak jego ukochany był zdecydowanie delikatna istotka, która powinien chronić, zamiast narażać na niepotrzebne niebezpieczeństwo.  Nienawidził i wstydził się siebie. Był zniesmaczony tym, co chciałby mu zrobić. Odsunął się i wypuścił go ze swoich objęć.
-Chodź, coś zjeść – uśmiechnął się słabo.

# 4
Kuroko na jego prośbę uchylił lekko usta. Kagamiemu na ten widok aż zrobiło się gorąco i miał przez moment mroczki przed oczami. Jednak szybko się ogarnął i włożył mu do buzi kawałek brokułu a zaraz potem go pocałował, nie mógł się opanować i po prostu musiał to zrobić. Tetsu drgnął i odsunął się nieco, ale zaraz potem znów się przysunął. Jego policzki się lekko zaczerwieniły.
„Mój śliczny! Chętnie bym go zjadł. Kawałeczek o kawałeczku. Chciałbym, żeby był już na zawsze mój! Tak bardzo go uwielbiam, że nie wiem, co mam ze sobą robić…”
-Za każdy kęs dostaniesz całusa. Co ty na to? – zapytał, żeby ukryć własne zakłopotanie.
-Poproszę – otworzył szeroko usta.
„Nie dam rady, ni chuja! Słodki Kuroko sam otwiera te swoje cudne usteczka! O Bogowie, jak ja mam się przy nim powstrzymywać!?”
-Phihi – zaśmiał się i zapytał – Zastanawiam się, czy jesteś głodny, czy po prostu chcesz się tylko całować.
-Jedno i drugie – zjadł kolejny kawałek.
-Jeśli tylko masz na to ochotę. Proszę bardzo – cmoknął go.
Karmił go z największą przyjemnością. Nawet nie chodziło mu o to, żeby jego ukochany się najadł, chciał być blisko niego. Móc na niego patrzeć i go dotykać. Uważał go za najcudowniejszą istotę na świecie. Zastanawiał się jak takie cudo chciało być z kimś takim jak on. „Taki wspaniały i mój. Tylko mój”
-Przepraszam, ale już nie mogę – Kuroko odsunął od siebie pałeczki.
-Nie szkodzi. Już i tak zjadłeś więcej niż zazwyczaj – położył mu ręce na biodrach i przysunął go jeszcze bliżej.
-Ale ja nadal chcę… - zamrugał kusząco, a przynajmniej takie odniósł wrażenie Taiga.
-Rozumiem.
„Skoro sam tego chce, to jak ja zwyczajny człowiek mam odmawiać komuś takiemu”. Wszystko by dla niego zrobił, gdyby tylko powiedział, że chce gwiazdkę z nieba, to by mu podarował, nie wiedział jeszcze, jak ale z całą pewnością udałoby mu się tego dokonać. Tak jak i teraz pocałował go, bo tego pragnął. Nie. Oboje tego pragnęli bardziej niż czegokolwiek na świecie. Wsunął mu głęboko język i zaczął nim masować wnętrze jego ust. Trzymał mu ręce na biodrach i coraz mocniej zaczął przyciągać go ku sobie, od samego początku miał zamiar zwabić go na swoje kolana, aż mu się udało. Znalazł się pomiędzy jego udami, które zaciskały się odrobinę, a ramiona Kuroko znalazły się na szyi Taigi. Pocałunek się pogłębiał. Kagami wyczuł jak coś zaczyna wbijać mu się w brzuch, wiedział doskonale, co to takiego. „Jemu też się to podoba”.
-Kagami-Kun… – Tetsuya odsunął się – Ja… Przepraszam, ja znowu…
Popatrzył ognistym wzrokiem, w jego błękitne oczka i wstał podtrzymując go za pośladki. „Jakie nieziemskie w dotyku! Jakbym dotykał ósmego cudu świata! Są takie jędrne… Cudowne…” Jeszcze nigdy tak go nie macał a dodatkowo jego penis jeszcze bardziej wbił się w jego ciało. Rudy nie spodziewał się, że coś takiego aż tak bardzo może mu się podobać. W końcu doniósł go do sypialni i położony na swoim łóżku.  Pragnął go już tak mocno, że nie wiedział, co robi. Jego organizm niemal działał automatycznie, prawie wcale się nie kontrolował. Chciał go mieć, teraz jak jeszcze nigdy wcześniej.  A Tetsu go kusił, wszystkim tym, co robił i jak wyglądał. Jak nigdy, nikt inny.
„Moje kochanie…”
-Kuroko… – wplótł palce w jego włosy – Pachniesz tak pięknie… Masz taką delikatną skórę… Twoje kosmyki są takie miękkie… Jesteś taki słodki…
-Ja… Ja… - odpowiedział jąkliwie, co bardzo spodobało się drugiemu.
„Co ja mam robić? Nie potrafię… Nie mogę się powstrzymać… On jest jak główna nagroda! Nie jest nawet tysiąc razy lepszy! Niech nie może się równać z tym jaki jest przesłodki!”
Ręka Kagamiego zaczęła wędrować między nogi drugiego. Szybko rozpiął mu rozporek i położył mu rękę na jego męskości. Od tak dawna już o tym marzył, w końcu spełnił to marzenie. Masował go tam przez dłuższą chwilę. Patrzenie na rozpaloną twarz ukochanego, jego zaciśnięte powieki i rozwarte wilgotne wargi było największą nagrodą. Coraz bardziej się nakręcał Kuroko pisnął cicho i uchylił powieki, ukazując swoje błyszczące oczy i pocałował się z Taigą. „O Boże, jak cudownie!” Tak bardzo się napalił, że całując się z nim przygryzł mu wargę. Kuroko zacisnął pięści na jego koszuli i rudy miał wrażenie, że pisnął z bólu, dopiero wtedy wyczuł metaliczny smak jego krwi. Potem znowu usłyszał niezadowalający jęk. „Co ja robię!? Jak tak dalej pójdzie, to zrobię mu jakąś krzywdę! Nie chce, żeby przeze mnie cierpiał…”  Wtedy właśnie odsunął się od niego.
-Przepraszam! – padł na kolana, skulił się i zakrył sobie twarz – Wybacz mi!
Wstyd, było mu tak strasznie wstyd za swoje zachowanie. Tak bardzo go pragnął, ale nigdy nie chciał zrobić nic na siłę. Wolał jeszcze poczekać. Miał czas, wiedział o tym, dlatego ostatkiem sił się powstrzymał. Dla Kuroko byłby w stanie zrobić wszystko.
Poczuł, jak jego ukochany kładzie mu rękę na głowie. „Jakie szczęście, nie gniewa się na mnie!”
-Nie musisz się do niczego zmuszać – powiedział zachrypniętym głosem.
„Właśnie, że muszę, jakbym nie przerwał, to nie wiem, co bym ci mógł zrobić!
-To nie tak – pokręcił głową i chwycił za jego dłoń, uniósł ją do ust i ucałował.
-Lepiej już pójdę. No.2  na pewno jest głodny. Zapomniałem o nim… – wstał.
-Czekaj! – nie puszczał go – Nakarmię go czymś. Nie wychodź, proszę!
„Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! Ja nie dam ci wyjść. Kochanie, nie pozwolę. Było miło, dokąd ty chcesz!?
-Czemu? – Kuroko popatrzył na niego z góry.
-He? – nie powie mu przecież, co chciałby z nim robić.
-Czemu mam nie wychodzić?
„Bo cię kocham i chcę cię mieć przy sobie”.
 -Sam nie wiem… Po prostu chcę mieć cię przy sobie. Tylko tyle…
-Kagami-kun, przepraszam, jest już bardzo późno. Nie mogę nadużywać twojej gościnności.
-Przestań, kogo to obchodzi… - pokręcił głową.
-Muszę jeszcze odrobić lekcje…
-Odrobimy razem!
-Trzeba wyprowadzić No. 2…
-Dobra, odprowadzę cię! – już krzyknął.
Wstał zdenerwowany.
„Jestem odrażający”. Zapiął mu rozporek i przytulił go mocno do siebie. Uwielbiał jego ciało, nawet, jeśli miał go tylko do siebie tulić. Sam już nie wiedział, kiedy się w nim zakochał. Chciał z nim być już na zawsze. Nagle poczuł, że coś mokrego zaczyna spływać po jego klatce piersiowej. Oniemiał. „Kuroko… płacze… Przeze mnie…”.
-Przepraszam… - chlipnął Tetsu.
-Kuroko –Przytulił go mocniej do siebie – Ty płaczesz? Dlaczego…?
Nie usłyszał opowiedz, więc sam mówił dalej:
-To ja cię przepraszam. Zrobiłem coś nie tak? To moja wina? Prawda?
-Nie masz, za co przepraszać… – pokręcił głową.
-Mam swoje powody, skoro doprowadziłem cię do łez. Przepraszam, przepraszam! – jego uścisk stawał się coraz silniejszy. 
„Chyba wiem, o co ci chodzi… Cały drżysz, gdy cię dotykam. Nie ufasz mi. Boisz się mnie. Już nie będę. Przepraszam. Kocham cię…”
-To nie… Nie ważne… Chcę do domu… – zadrżał ponownie Tetsuya.
-Dobrze, odprowadzę cię – pogłaskał go po włosach – Nie płacz już, Kuroko. Przepraszam. – odsunął się na tyle, żeby spojrzeć na jego zapłakaną twarz. Nawet wtedy była czarująco piękna, a oczy jeszcze bardziej zniewalające.
-Pójdę już, tak będzie lepiej. – wytarł się rękawem.
-Czekaj, dam ci, chociaż chusteczkę – powiedział bardzo łagodnie i pobiegł do łazienki, wrócił z cała paczką – Proszę – wręczył mu ją.
-Dziękuję. Nie musisz mnie odprowadzać. Sam pójdę… – wyciągnął jedną i starł łzy.
„No chyba żartujesz, że puszcze cię samego!?”
-Głupek – pogłaskał go po głowie – Naprawdę myślisz, że puszczę cie samego w takim stanie? Ale już lepiej?
To była jego wina, że jego ukochany znajdował się w tak fatalnym stanie, więc, chciał chociażby być przy nim. Nigdy by nie pozwoliłby być w takiej sytuacji samemu.
#5
                Kagami stał w łazience, oparty plecami o ścianę. Serce waliło mu jak młot pneumatyczny. W jednej ręce ściskał majtki swojego chłopaka, drugą zakrywał sobie krwawiący nos.
                „Za mocne… Za wiele… Kuroko stał tam w za dużej koszulce i to w dodatku mojej! Materiał tak ślicznie odcinał się na jego bladej skórze. Jest piękny! Jego ramiona, jego nogi… Wszystko! A ta jego mina…” – osunął się po ścianie na podłogę – „Jak ja mam się powstrzymywać? Jak? Kiedy on tam pewnie teraz leży w moim łóżku, prawie nago. Weź się w garść Taiga! Nie jest aż tak źle! Dam radę! Jestem twardy! Nie poddam się!” – fakt, w jednym miejscu był teraz twardy, ale cała reszta Kagamiego całkowicie zmiękła. Na myśl o ciału, jakie posiadał jego ukochany robiło mu się gorąco. Nie widział i nie chciał widzieć już nic więcej oprócz tego obrazka, gdy Tetsuya tak niewinnie zaczął zdejmować z siebie bieliznę.
                -Jakbym… Jakbym… się lekko przechylił to zobaczyłbym WSZYSTKO… Tam też wygląda ślicznie… - zaczął się powoli czołgać do wanny – Wytrzymasz Taiga! Wyjdziesz tam i będziesz się zachowywał jak zwykle. On nie może zobaczyć jak bardzo na niego lecisz, bo ci ucieknie! Udało mi się go zwabić… Uaaa! Co ja gadam… Zaciągnąć… Nie! To też nie to słowo! – pomimo nadal wyciekającej krwi zaczął się czerwienić – Zaprosić do swojego łóżka – powiedział już spokojnie – Cholera to też zabrzmiało jednoznacznie – Złapał się krawędzi wanny i zaczął podnosić – Nie chcę go przecież wystraszyć… Muszę..
                Właśnie spojrzał w toń wody i tym razem całkowicie zbladł.
               „W tej wodzie… w tej wannie… Dokładnie tutaj… Kilka minut temu siedział Kuroko” –niemalże się zaczął rozpływać – „Och… jak bardzo chciałbym być tą wodą, która dotykała całego jego ciała… Obmywała go w każdym miejscu. Ta woda jest największą szczęściarą na świecie a nawet nie może pojąć tego, jak wielki przywilej ją spotkał. A ten ręcznik – odwrócił się na chwilę – Ten, który go wycierał, ocierał się o niego wszędzie… Jaki szczęściarz… Zazdroszczę łóżku, na którym śpi Kuroko, szczoteczce, którą myje zęby, jego ubraniom i bieliźnie… Bieliźnie…? – uświadomił sobie, że nadal ściska w ręku jego majtki – „Trzymam w ręku coś, co przed chwilą On miał jeszcze na sobie. Dlaczego mam wrażenie, że mógłbym teraz umrzeć szczęśliwy, jak jeszcze nigdy dotąd? Tak jakby w moich dłoniach znajdował się puchar Winter Cup… a nawet lepiej” – z błogą mina przycisnął materiał do piersi – „Co to za uczucie, takie... miłe i ciepłe czuję jakby nic do szczęścia mi już nie brakowało”.
        Przysiadł na chłodnych i wilgotnych kafelkach i oparł się plecami o ścianę. Było tutaj duszno, lustro było całkowicie zaparowane. Cienka stróżka krwi nadal leciała z nosa Kagamiego, a on z lubieżną mina wyobrażał sobie, to, co jego ukochany mógł tutaj robić „Może się dotykał? Nie, nie, nie! Kuroko nie jest taki! A może? Może tak delikatnie tylko próbował? Z ta jego nieśmiała mina... Może to był jego pierwszy raz, albo jeden z pierwszych razów, gdy wziął do reki swój słodziutki....” – opadł na posadzkę – „I tak nieśmiało zaczął ruszać ręka, nie spodziewając się, że przyniesie mu to tyle radości. Woda chlustała wszędzie... On cichutko jęczał albo pomrukiwał, tak jak to robi, gdy czasem się całujemy…” - Na kafelkach powstała teraz ogromna czerwona kałuża – „Cholera, kto by pomyślał... Że aż tak mnie to napali. Uspokój się! On tam na ciebie czeka, pospiesz się, a jak najszybciej go zobaczysz! - Zmobilizował wszystkie swoje siły i poderwał się. – „Kuroko MÓJ Kuroko na mnie czeka. Nawet, jeśli będę cierpiał to pójdę do niego i wszystko Będzie dobrze. Położę się obok niego i nawet go nie dotknę. Nawet palcem! Obiecuje to sobie i jemu!


Happy End
Kagami i Kuroko leżeli na łóżku. Tetsu trzymał w dłoniach jakąś książkę i czytał ja z zaciekawieniem, jego chłopak natomiast spoczywał obok, obejmując go jedną ręką w tali i co raz to gładząc po brzuchu, miął przy tym słuchawki na szyi i słuchał dobiegającej z nich, cichej muzyki. Nie nudzili się. Spędzali czas tak jak zwykle, tylko razem. Tym bardziej, że łóżko od pewnego czasu przestało być strefą zakazaną.
Nagle Taiga wpadł na pewien szalony pomyśl. Dyskretnie podwinął koszulkę swojego ukochanego do góry i szybko zaczął go całować po brzuchu
-Kagami-kun, przestań, proszę… – zaczął cicho chichotać Tetsya starając się przy tym odwieźć głowę swojego kolegi, nieopatrznie spychając ja niżej.
-Tutaj też dobrze! – powiedział wesoło rudy, gdy znalazł się na wysokości krocza swojego chłopaka i pocałował szybko to miejsce.
-Kagami-kun – szepnął onieśmielony zakrywając czerwone policzki książeczka
Drugi uniósł wzrok i spojrzał na niego.
-Podoba ci się? – zapytał kładąc rękę na jego męskości, nawet nie musiał słyszeć odpowiedzi, czuł, że jak najbardziej jest to przyjemne dla jego chłopaka.
-Tak – powiedział bardzo niepewnie Kuroko.
-Uaaaa! Jesteś taki słodki! – wtulił się głową w jego brzuch – Kocham cie... – szepnął a po chwili, uniósł się i dodał – Pewnego dnia się do ciebie dobiorę i zrobię ci takie rzeczy, o jakich ci się nie śniło – wyszczerzył zęby
-Sam nie wiesz, jak to się robi – ton jego głosu był jak zwykle niezmiernie spokojny.
-Nie musiałeś tego mówić! – odskoczył od niego – Poza tym wcale tak nie jest! Wiem jak to się robi. Prawda, że tego nie robiłem… No, ale wiem… – bełkotał drapiąc się po czubku głowy.
-Kagami-kun… – podszedł do niego na czworaka – Czerwienisz się… – powiedział łagodnie całując go.
-Rany, naprawdę cię kocham! – wrzasnął wciągając go sobie na kolana.
Kuroko w odpowiedzi jedynie spojrzał mu głęboko w oczy i uśmiechnął się nieznacznie. Sielankę przerwał dźwięk wiadomość żaden z nich nie drgnął.
-Nie odbierzesz? – zagadał Tetsu.
- Jak chcesz – gramotnie odsunął od siebie ukochanego. Usiadł i wziął do reki telefon.
-Kto to?
Kagami zdawał sobie sprawę, że jego chłopak od jakiegoś czasu jest o wiele bardziej zazdrosny niż powinien i po części był temu winien.
-Nikt taki. Jeśli chcesz możesz zobaczyć – wręczył mu swoja komórkę – Możesz przeczytać wszystkie wiadomości, przejrzeć połączenia, proszę. Sprawdź, co tylko zechcesz
Kuroko przez chwilę się zawahał, ale w końcu wziął od niego aparat i spoglądając to na swojego chłopaka to na wyświetlacz zaczął grzebać po menu.
Taiga natomiast siedział spokojnie, zupełnie pewny siebie. Kochał go i to właśnie on był dla niego tym jednym jedynym. Nie było i nie mogło być nikogo innego. Był pewny tego, ze jego ukochany nic tam nie znajdzie podejrzanego. Nie miał przed nim kompletnie nic do ukrycia, ani nic, co mogłoby mu zaszkodzić.
-Ka-Ka-Kagami-kun – zaczął jąkliwie Tetsuya.
-Tak? – przybliżył się odrobinę.
-Co to ma znaczyć!? – zapytał czerwieniąc się.
-Co takiego?
-To! – wetknął mu pod nos telefon, na którego wyświetlaczu było jego własne zdjęcie – Jak mogłeś – zamknął zażenowany oczy.
-Nie kazałam ci wchodzić do albumu!
-Powiedziałeś, że mogę sprawdzić, co tylko zechcę – złapał za poduszkę i przytulił ją do brzucha.
-Przepraszam! – ukląkł przed nim, pod łóżkiem – Przepraszam Kuroko – chciał go wziąć za rękę – Wybacz mi, nie mogłem się oprzeć, wyglądałeś tam tak cudownie, że nie potrafiłem się powstrzymać.
-Co mi jeszcze robiłeś jak spałem…? – zerknął na niego lękliwie, ale zaraz odwrócił wzrok.
-Przysięgam, że absolutnie nic – położył rękę na sercu.
-Nie-nie powinieneś tego robić bez mojej zgody – miętosił poduchę.
-Tak, wiem, ale zrozum mnie też. Spałeś, więc nie mogłem zapytać cię o zgodę. Od razu powiem, że nie było takiej opcji, żebym cię obudził – patrzył błagalnie jak zbity pies, który żebrze o kawałek jedzenia – Nie miałem żadnych twoich zdjęć, a czasem mam ochotę na ciebie popatrzeć, gdy nie mam ciebie obok. Tęsknię wtedy…
-Kagami-kun, wiesz, że cię kocham i jeśli naprawę byś tego chciał… To ja mógłbym… – rozpiął sobie jeden guzik koszuli i zabierał się za następny – Dla ciebie nawet… Specjalnie… Dać się sfotografować… Tak jak chcesz… – mówił to, ale był tym tak zażenowany, że aż atmosfera stawała się cięższa.


Wyobrażenia Kagamiego odnośnie sesji zdjęciowej
-Nie! Nie! Nie! – pomachał nerwowo ręką i się odwrócił.
-Nie chcesz? – zapytał smutno.
-Nie o to chodzi – docisnął sobie pięść do czoła – to zwyczajnie nie jest najlepszy pomysł.
-Dlaczego? – nachylił się nad nim.
-Jesteś, najbardziej pociągającą mnie istotą na tym świecie, obawiam się, że w żadnym wypadku nie byłbym w stanie się powstrzymać… Gdyby… - chwycił się za nos.
-Gdyby, co?
-Nie ważne – pociągnął nosem i usiadł na łóżku – Zapomnijmy o tym.
„Gdybyś zrobił to, co bym chciał…”
-Kagami-kun, zrobię dla ciebie wszystko… – dodał nieśmiało Tetsuya.
-Wiem… – uśmiechnął się – I pewnie kiedyś ten fakt wykorzystam, A teraz chodź tu do mnie – rozłożył szeroko ramiona.
Kuroko z największą przyjemnością znalazł się w jego ramionach i westchnął z ulgą.
-Uwielbiam twoje usta – Taiga przejechał palcem po jego dolnej wardze – Są takie słodziutkie…
Tetsu zamknął oczy, a jego ukochany go pocałował.
-Też lubię twoje usta, Kagami-kun… – szepnął bardziej do siebie.

KONIEC






A teraz przyznawać się zbole! Kto przez ten cały czas czytając chciał, żeby Kagami zaczął robić z Kuroko "te" wszystkie rzeczy.
No! Przyznawać się bez bicia!
Marzyliście tylko o tym, żeby Taiga dobrał się do majtek, biednego, niewinnego Tetsu i odebrał mu cnotę. Wiadomo, każdy marzy o seksach, a czy ktoś, kiedykolwiek pomyślał  tych, biednych, niewinnych ukesiach, którzy są (nie rzadko) zmuszani, żeby robić te wszystkie rzeczy z brutalnymi i napalonymi seme! 
Wstydźcie się za siebie! Wstydźcie!

Dobra dobra, dosyć kazania, teraz ogłoszenia parafialne
Jakiekolwiek opowiadania zacznę pisać dopiero w czerwcu, czyli niestety nie będę Wam w stanie podarować żadnego opowiadania na dzień dziecka, jeśli już to spóźnione. 
Tak samo będzie z bonusem na 50 tyś, nawet jeśli ta liczba wybije do czerwca, to jednak będziecie musieli na nie zaczekać.
na koniec, możecie liczyć, że w czerwcu pojawi sie kolejne opowiadanie HikaKao
Dziękuję i do poczytania! :*