Hejo!
No wiecie, odrobinkę to trwało, ale jakoś się z tą ostatnią częścią wyrobiłam :P
Mam nadzieję, że nie nudziliście się przez ten czas za mocno i że jeszcze troszeczkę wytrzymacie, nim uporam się z licencjatem :*
Oczywiście dziękuje, że przez ten czas Wy też o mnie nie zapominacie i dalej tu zaglądacie.
Zachęcam też do głosowania w ankiecie.
W końcu to od Was zależeć będzie jaki paring (a może trójkącik) pojawi się jako prezent z okazji 50000 wyświetleń.
A teraz zapraszam na epilog.
Tak, żebyście nie myśleli, że podczas tego opowiadania to tylko Kuroko cierpiał :P
„Kilka scen z życia napalonego nastolatka”
#1
Nic na to nie mógł poradzić.
Widok tego słodkiego stworzenia stojącego tak niewinnie odwróconego tyłem. Tego
nie dało się powstrzymać. Kagami stanął za plecami Tetsu, gdy ten zaczął zmywać
naczynia. Wyglądał teraz tak apetycznie. Przytulił go i musnął nosem czubek
jego głowy.
-Już prawie wyschły – szepnął mu
do ucha.
-Co…?
Dotyk tych jedwabistych, lekko
wilgotnych nitek na jego policzkach i ustach był nie do zniesienia, łaskotał i
pobudzał, aż za bardzo.
„Nie dobrze! Nie dobrze! Nie dobrze! Nie dobrze! Nie dobrze! Jak tak
dalej pójdzie to ja…”
-Twoje włosy… - szepnął.
Przeniósł głowę nieco niżej, na
jego szyję. To miejsce wyglądało tak słodko i niewinnie. Miał ochotę się w nie
wgryźć. Pragnął go jak jeszcze nikogo na tym świecie. Najpierw pieścił jego
brzuch przez ubranie. Dotykał go, z każdą chwilą coraz bardziej się w tym
zatracał. Następnie wsunął dłonie pod koszulkę.
Zaczął błądzić rękoma po jasnej skórze swojego chłopaka. Była taka przyjemna
w dotyku, taka delikatna, wyczuwał zarysowane pod nią mięśnie.
„Cudowny…
Cudowny…”
Zapach, który emanował od
Tetsuyi, był taki zachęcający, chciał go więcej i więcej. Całego, ściskać,
całować, pożreć, posiąść.
„Zaraz, co ja najlepszego wyprawiam! Kuroko,
stoi jak wryty! A ja zachowuję się jak jakiś napalony zboczeniec. Nie! Nie!
Nie! Nie mogę mu się pokazać od tej najgorszej strony. Muszę się zachowywać jak
przystało! Nie mogę do cholery! Muszę się powstrzymać! Cholera, czemu to jest
takie trudne!? Nic nie mogę poradzić na to, że on jest taki słodki!”
-Kuroko – odezwał się, drżącym
głosem – Wrócę za piętnaście minut, muszę kupić kilka rzeczy. Możesz przez ten
czas pozmywać. Zaraz wrócę, przepraszam.
Wybiegł
z mieszkania wściekły na siebie. Kochał go i nie chciał mu zrobić krzywdy.
#2
Trochę mu to długo zajęło.
Walenie konia w sklepowej toalecie też wymaga odrobiny czasu, ale teraz czuł,
że może wrócić do Kuroko o wiele spokojniejszy. Bez obawy ze rzuci się na niego
i nie zważając na jego protesty zerwie z niego ubranie a potem zrobi z nim, co
zechce.
-Kuroko, wróciłem! – wrzasnął już
od progu.
Nikt mu nie odpowiedział. Zajrzał
szybciutko do kuchni, potem do salonu. Nikogo nie było
„Błagam, żeby tylko sobie nie poszedł do domu!”
-Kuro...
Właśnie wszedł do swojej
sypialni. Wbiło go w ziemie.
„Anioł! Z nieba jakimś cudem spadł anioł i właśnie leży w moim łóżku!” –
taka właśnie była jego pierwsza myśl, gdy ujrzał swojego śpiącego chłopaka. „Jaki on śliczny!” – Podszedł bliżej i
wyciągnął drżąca rękę w jego kierunku – „Jego
włosy, jego nosek, powieki, policzki i te cudowne usteczka! Jeny, on jest
idealny. Prześliczny! Najsłodszy na świecie! Ach wygląda jak aniołek! Bóg
wystawia mnie na straszna próbę zsyłając mi go tutaj! Wygląda tak pięknie, gdy
śpi! Chce go zjeść!". Przycisnął sobie pięści do ust, żeby nie zacząć piszczeć
z zachwytu.
Napalił się, znowu się napalił
patrząc na niego. Spojrzał w dół na swoje krocze, to było wręcz niesamowite jak
łatwo był w stanie się podniecić na sam jego widok. Zignorował swój stan, w
końcu całkiem niedawno zrobił sobie dobrze, wiec teraz nie powinno być aż tak
źle. W końcu nie mógł przestać na niego patrzeć. W tej chwili Tetsu przekręcił się i westchnął.
„Obudził się? Chyba nie? A może ja powinienem go obudzić? Ale nawet
gdybym chciał, to jakbym miął to zrobić, kiedy on... Kiedy on... Wygląda tak
niewinnie... Niewinnie..." – przełknął głośno ślinę. „Chyba jest mu trochę niewygodnie, jak tak
leży w tej marynarce... Powinienem mu ja zdjąć, skoro pozwalam mu spać, to
niech ma już wygodnie.”. Zaczął usprawiedliwiać sam siebie oraz to, co za
chwilę zamierzał zrobić. Najdelikatniej jak tylko potrafił rozsunął mu suwak i
przygryzając wargi z wysiłku bardziej psychicznego, niż fizycznego, zsunął mu
materiał z ramion. Potem wyciągnął jego jedna rękę, a potem druga, dziwiąc się
przy tym, że jego chłopak się podczas tego wszystkiego nie obudził. „Piękny! Piękny! On jest taki piękny, że
oczu nie można oderwać.” Znów miał okropne i brudne myśli. Wyobrażał sobie
jak w tej chwili nie kończy jedynie na jego marynarce, ale zaczyna go rozbierać
całego. Aż w końcu ukazuje się przed nim całkiem nago, bezwstydnie pokazując
wszystko: jego piękna jasna skóra na śnieżnobiałej pościeli, włosy rozrzucone
na poduszce, usteczka delikatnie rozwarte, tylko czekające na pocałunek, a sam
Taiga zaczyna go całować, wtedy Kuroko budzi się i odkrywa, że jest całkiem
nago. „Kagami-kun? O co tutaj chodzi?” – pyta przebudzony, ale ani trochę nie
zawstydzony. Chociaż za chwilę rudy zmienił zdanie, uważał, że jednak jego ukochany
jest o wiele bardziej wstydliwy, więc na pewno jego policzki ślicznie by się
zaczerwieniły i starałby się zakryć. „Jak
słodko!” – rudy zacisnął pięści przyciskając je do buzi, oczy mu się
zaświeciły. Te myśli, tylko pogorszyły sprawę. Widział go już golutkiego jak go
mamusia urodziła, ale połączenie jego nagości z łóżkiem było za mocne. Nawet
ubrany wyglądał tak wspaniale, że miał ochotę zatrzymać ten obrazek na zawsze.
Wyciągnął z kieszeni spodni telefon i tak było już tam za mało miejsca.
Pogrzebał przez chwile w ustawieniach i wyłączył flasha. „Nie powinienem tego robić bez jego zgody, ale nie mogę się
powstrzymać. Słodki. Tak bardzo słodki. Niewinny, jeszcze bardziej niż jest
słodki! Kyiaaaaa!!!”. Po chwili walki z samym sobą zrobił pierwsze zdjęcie
swojemu ukochanemu. To jak wyszło przeszło jego najśmielsze oczekiwania. „Chyba mam nowa tapetę na swoją komórkę.
Nie! NA PEWNO ją mam!”. Popatrzył jeszcze przez chwilę na swoją cudną
fotografię, a potem zerknął na Kuroko, stwierdził, że obiekt jest o wiele
ciekawszy na żywo. „Jeszcze jedna fotka i
pójdę robić obiad!” – jak pomyślał, tak zrobił, a potem kolejne i następne.
Cykał mu zdjęcia jak szalony. W końcu jego najdroższy odwrócił się w ten
sposób, że ostatni guzik koszuli mu się rozpiął, a materiał podwinął się i
skręcił tak, że z jednej strony odsłonił brzuch.
-Ja pierdole, nie dam rady… –
szepnął do siebie zakrywając sobie nos, który zaczął krwawić.
Rzeczywiście,
taki widok mógł zwalić człowieka z nóg. Tak właśnie stało się z Kagamim.
Wciągnął jedną dziurką krew i padł na kolana. „Ostatnie zdjęcie”. Znów nacisną przycisk aparatu i zrobił kolejną
fotografię. Zmienił zdanie, to, TO będzie jego tapeta, bezkonkurencyjnie ten
obrazek wygrał wszystko. Balans pomiędzy słodyczą a zmysłowością był na nim
idealny, odzwierciedlał doskonale to, jaki był Tetsuya: niewinny, słodki, ale
i seksowny, chodź sam nie zdawał sobie sprawy z tego, że właśnie taki jest. Taiga
sam już nie wiedział ile dziś zrobił fotografii. Później je wszystkie przejrzy,
kiedy już zostanie sam. Czuł się winny temu, że robił to wszystko bez jego
zgody, ale jak miał zapytać, skoro spał? W dodatku tak rozkosznie. Czuł, że
musi zostawić i pozwolić w spokoju odpocząć swojemu aniołkowi. Westchnął na
myśl, że musi przestać na niego patrzeć. O wiele bardziej wolałby tu z nim
zostać i zwyczajnie mu się przyglądać. Zadziwiało go to, że wystarczało mu tak
nie wiele do szczęścia. Wystarczało mu, że go przytulił i dał buziaka, a już
miał wrażenie, że mógłby umrzeć szczęśliwy. Kagami przykrył swojego chłopaka i
pocałował go delikatnie w policzek. „Słodkich
snów kochanie…”. Kuroko przekręcił się i zamruczał cichutko. „Uaaaa! Kocham go! Jest nieziemski!”.
#3
„Obudzić go czy nie? Długo już śpi. Ale jak jest zmęczony to, czemu mam
mu przeszkadzać? Ale co on będzie robił w nocy… Obiad prawie gotowy… W dodatku, nie mogę przestać na niego
patrzeć… Ajć, chcę go przytulić. Mój słodziutki!”
Kagami siedział na podłodze przed
własnym łóżkiem, na którym spał Kuroko. Patrzył na niego i zachwycał się nim
już godzinami. W kuchni dogotowywały się ostatnie warzywa, niosąc za sobą
cudowny zapach. Przestał w końcu rozważać kiwając się na boki niczym dziecko z
chorobą sierocą i przysiadł po cichu obok swojego chłopaka. Pochylił się nad
nim. „Albo mi się zdaje, albo on z każdą
minutą jest coraz piękniejszy”. Pogładził go po policzku oraz delikatnie
odwrócił jego głowę w swoją stronę i pocałował. Następnie odsunął się i patrzył
na to jak jego ukochany powolutku otwiera oczka. A następnie szybko siada.
-Przepraszam, nie powinienem był…
– powiedział niepewnie Kuroko.
-Spokojnie – Kagami dał mu
buziaka – Przecież nic się nie stało.
„W dodatku to JA powinienem cię przepraszać, za to, co zrobiłem.”
-Mimo wszystko jest mi wstyd za
siebie – ścisnął nerwowo koc.
-Niepotrzebnie… Ph-Hihihi –
zaśmiał się patrząc na jego poranna fryzurę. Uwielbiał ją.
-Co się stało?
-Twoje włosy… Przepraszam, ale
dłużej nie wytrzymam, wyglądasz jakby cię dorwał tajfun! – wskazał na nią
palcem i zachichotał.
-Jak ci się nie podoba, to nie
patrz – nerwowo zaczął rozczesywać palcem włoski.
-A, kto powiedział, że mi się nie podoba? –
złapał go za rękę, przyciągnął i pocałował w wierzch dłoni.
-No, bo, zacząłeś się śmiać…
-Nie próbuj zrozumieć rzeczy,
których nie pojmiesz! Chodź, zrobiłem obiad, chociaż teraz to już kolacja.
„Żebyś wiedział jak bardzo kocham wszystko, co związane z tobą. Twoje
ruchy. To jak się ubierasz i twoje oczka i usteczka i to, jakie miny robisz,
kiedy śpisz, a także twoją fryzurę, gdy wstajesz”.
-Wiem, że jest wiele rzeczy, o
których nie mam pojęcia… Dlatego mógłbyś mi je wyjaśnić… – popatrzył na niego
speszony.
-Może kiedyś… – podał mu rękę.
Nie był w stanie mu na razie nic
powiedzieć. Za bardzo wstydził się swoich uczuć.
-Czemu mnie nie obudziłeś? –
chwycił ja i wstał.
-Spałeś tak słodko, że nie miałem
serca… Nikt by nie miał, widząc coś takiego… – pociągnął go w stronę kuchni.
-Rozumiem, ale naprawdę jest mi
tak wstyd.
„Kuroko! Przestań. Przecież nic się nie stało. Co ci tak przeszkadza?
Spałeś w moim łóżku. Okej. Ja zrobiłem i tak gorsze rzeczy dzisiaj. Trzeba
jakoś rozładować to napięcie”
Złapał go w swoje ramiona i
niemalże wrzucił go na kuchenną szafkę. Stanął pomiędzy jego nogami i przycisnął
go do siebie.
-Skoro naprawdę tak źle się z tym
czujesz, to chyba będę zmuszony cię ukarać – wyszeptał łagodnie.
Położył mu ręce na kolanach i zaczął
błądzić dłońmi po jego nogach, powolutku zbliżając się do jego krocza. Jednak w
ostatniej chwili się powstrzymał i zamiast dotknąć go tam gdzie chciał, położył
mu ręce na biodrach a następnie wsunął je pod koszulkę. To wcale nie było
lepsze od tego, co zamierzał zrobić. Wydawało mu się, że już bardziej pragnąc
go nie mógł, tak bardzo się pomylił. Pocałował go namiętnie, miał wrażenie, że
praktycznie się na niego rzucił. Dodatkowo jeszcze Tetsu sam mu zarzucił ręce
na szyję, jeszcze bardziej zbliżając ich do siebie. „Błagam, niech ktoś mnie powstrzyma, bo sam nie dam rady tego zrobić”. Oczyma
wyobraźni widział już wszystko to, co chciał mu za chwilę zrobić. Tu i teraz na
tym blacie: po pierwsze zdjąć jego koszulkę i zacząć całować jego brzuch i
klatkę piersiową, potem rozpiąć rozporek i zdjąć mu spodnie, żeby dobrać się do
jego męskości. Już od dłuższego czasu marzył o tym, żeby go tam dotknąć,
polizać, wziąć do ust. Nigdy jeszcze tego nie robił, ale łaknął tego. A potem
chciał w niego wejść. Chciał z nim już to zrobić i to z każdą chwilą coraz
bardziej. Całować go, pieścić i dotykać, dawać i brać. Marzył o tym. Gdy
pogrążał się we własnych fantazjach Kuroko zadrżał w jego ramionach. Taiga
przestraszył się tego, że jak tak dalej pójdzie to zrobi mu jakąś krzywdę,
dokładnie to, co sobie wyobrażał. A tego nie chciał. Znał siebie i wiedział, że
był porywczy, a Tatsuya przy nim taki drobny i delikatny. Znał przecież swojego
chłopaka i zdawał sobie sprawę z tego, że łatwo by było zadać mu cierpienie. Pamiętał,
jak na pierwszym meczu z Kaijo Kuroko oberwał od Kise, a potem zemdlał, a także
to, jak nie wytrzymał wysokiej temperatury w gorących źródłach i sam musiał go wynosić,
chociaż to akurat było dla niego całkiem przyjemne, wtedy to po raz pierwszy trzymał
go w swoich ramionach. Nie powiedział mu o tym, ale już wtedy bardzo mu się podobał.
Jednak punktem kulminacyjnym był mecz z Aomine, wtedy tez musiał go trzymać i powstrzymywać się, żeby go nie zacząć przytulać na oczach wszystkich. Tak jego ukochany był
zdecydowanie delikatna istotka, która powinien chronić, zamiast narażać na
niepotrzebne niebezpieczeństwo.
Nienawidził i wstydził się siebie. Był zniesmaczony tym, co chciałby mu
zrobić. Odsunął się i wypuścił go ze swoich objęć.
-Chodź, coś zjeść – uśmiechnął
się słabo.
# 4
Kuroko na jego prośbę uchylił
lekko usta. Kagamiemu na ten widok aż zrobiło się gorąco i miał przez moment
mroczki przed oczami. Jednak szybko się ogarnął i włożył mu do buzi kawałek
brokułu a zaraz potem go pocałował, nie mógł się opanować i po prostu musiał to
zrobić. Tetsu drgnął i odsunął się nieco, ale zaraz potem znów się przysunął.
Jego policzki się lekko zaczerwieniły.
„Mój śliczny! Chętnie bym go zjadł. Kawałeczek o kawałeczku. Chciałbym,
żeby był już na zawsze mój! Tak bardzo go uwielbiam, że nie wiem, co mam ze
sobą robić…”
-Za każdy kęs dostaniesz całusa.
Co ty na to? – zapytał, żeby ukryć własne zakłopotanie.
-Poproszę – otworzył szeroko
usta.
„Nie dam rady, ni chuja! Słodki Kuroko sam otwiera te swoje cudne
usteczka! O Bogowie, jak ja mam się przy nim powstrzymywać!?”
-Phihi – zaśmiał się i zapytał –
Zastanawiam się, czy jesteś głodny, czy po prostu chcesz się tylko całować.
-Jedno i drugie – zjadł kolejny
kawałek.
-Jeśli tylko masz na to ochotę.
Proszę bardzo – cmoknął go.
Karmił go z największą
przyjemnością. Nawet nie chodziło mu o to, żeby jego ukochany się najadł, chciał
być blisko niego. Móc na niego patrzeć i go dotykać. Uważał go za
najcudowniejszą istotę na świecie. Zastanawiał się jak takie cudo chciało być z
kimś takim jak on. „Taki wspaniały i mój.
Tylko mój”
-Przepraszam, ale już nie mogę –
Kuroko odsunął od siebie pałeczki.
-Nie szkodzi. Już i tak zjadłeś
więcej niż zazwyczaj – położył mu ręce na biodrach i przysunął go jeszcze
bliżej.
-Ale ja nadal chcę… - zamrugał
kusząco, a przynajmniej takie odniósł wrażenie Taiga.
-Rozumiem.
„Skoro sam tego chce, to jak ja zwyczajny człowiek mam odmawiać komuś
takiemu”. Wszystko by dla niego zrobił, gdyby tylko powiedział, że chce
gwiazdkę z nieba, to by mu podarował, nie wiedział jeszcze, jak ale z całą
pewnością udałoby mu się tego dokonać. Tak jak i teraz pocałował go, bo tego
pragnął. Nie. Oboje tego pragnęli bardziej niż czegokolwiek na świecie. Wsunął
mu głęboko język i zaczął nim masować wnętrze jego ust. Trzymał mu ręce na
biodrach i coraz mocniej zaczął przyciągać go ku sobie, od samego początku miał
zamiar zwabić go na swoje kolana, aż mu się udało. Znalazł się pomiędzy jego
udami, które zaciskały się odrobinę, a ramiona Kuroko znalazły się na szyi
Taigi. Pocałunek się pogłębiał. Kagami wyczuł jak coś zaczyna wbijać mu się w
brzuch, wiedział doskonale, co to takiego. „Jemu
też się to podoba”.
-Kagami-Kun… – Tetsuya odsunął
się – Ja… Przepraszam, ja znowu…
Popatrzył ognistym wzrokiem, w
jego błękitne oczka i wstał podtrzymując go za pośladki. „Jakie nieziemskie w dotyku! Jakbym dotykał ósmego cudu świata! Są
takie jędrne… Cudowne…” Jeszcze nigdy tak go nie macał a dodatkowo jego
penis jeszcze bardziej wbił się w jego ciało. Rudy nie spodziewał się, że coś
takiego aż tak bardzo może mu się podobać. W końcu doniósł go do sypialni i
położony na swoim łóżku. Pragnął go już
tak mocno, że nie wiedział, co robi. Jego organizm niemal działał
automatycznie, prawie wcale się nie kontrolował. Chciał go mieć, teraz jak
jeszcze nigdy wcześniej. A Tetsu go
kusił, wszystkim tym, co robił i jak wyglądał. Jak nigdy, nikt inny.
„Moje kochanie…”
-Kuroko… – wplótł palce w jego
włosy – Pachniesz tak pięknie… Masz taką delikatną skórę… Twoje kosmyki są
takie miękkie… Jesteś taki słodki…
-Ja… Ja… - odpowiedział jąkliwie,
co bardzo spodobało się drugiemu.
„Co ja mam robić? Nie potrafię… Nie mogę się powstrzymać… On jest jak
główna nagroda! Nie jest nawet tysiąc razy lepszy! Niech nie może się równać z
tym jaki jest przesłodki!”
Ręka Kagamiego zaczęła wędrować
między nogi drugiego. Szybko rozpiął mu rozporek i położył mu rękę na jego
męskości. Od tak dawna już o tym marzył, w końcu spełnił to marzenie. Masował
go tam przez dłuższą chwilę. Patrzenie na rozpaloną twarz ukochanego, jego
zaciśnięte powieki i rozwarte wilgotne wargi było największą nagrodą. Coraz
bardziej się nakręcał Kuroko pisnął cicho i uchylił powieki, ukazując swoje
błyszczące oczy i pocałował się z Taigą. „O
Boże, jak cudownie!” Tak bardzo się napalił, że całując się z nim przygryzł
mu wargę. Kuroko zacisnął pięści na jego koszuli i rudy miał wrażenie, że
pisnął z bólu, dopiero wtedy wyczuł metaliczny smak jego krwi. Potem znowu
usłyszał niezadowalający jęk. „Co ja
robię!? Jak tak dalej pójdzie, to zrobię mu jakąś krzywdę! Nie chce, żeby
przeze mnie cierpiał…” Wtedy właśnie
odsunął się od niego.
-Przepraszam! – padł na kolana,
skulił się i zakrył sobie twarz – Wybacz mi!
Wstyd, było mu tak strasznie
wstyd za swoje zachowanie. Tak bardzo go pragnął, ale nigdy nie chciał zrobić
nic na siłę. Wolał jeszcze poczekać. Miał czas, wiedział o tym, dlatego
ostatkiem sił się powstrzymał. Dla Kuroko byłby w stanie zrobić wszystko.
Poczuł, jak jego ukochany kładzie
mu rękę na głowie. „Jakie szczęście, nie
gniewa się na mnie!”
-Nie musisz się do niczego
zmuszać – powiedział zachrypniętym głosem.
„Właśnie, że muszę, jakbym nie przerwał, to nie wiem, co bym ci mógł
zrobić!
-To nie tak – pokręcił głową i
chwycił za jego dłoń, uniósł ją do ust i ucałował.
-Lepiej już pójdę. No.2 na pewno jest głodny. Zapomniałem o nim… –
wstał.
-Czekaj! – nie puszczał go –
Nakarmię go czymś. Nie wychodź, proszę!
„Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! Ja nie dam ci wyjść. Kochanie, nie pozwolę.
Było miło, dokąd ty chcesz!?
-Czemu? – Kuroko popatrzył na
niego z góry.
-He? – nie powie mu przecież, co
chciałby z nim robić.
-Czemu mam nie wychodzić?
„Bo cię kocham i chcę cię mieć przy sobie”.
-Sam nie wiem… Po prostu chcę mieć cię przy
sobie. Tylko tyle…
-Kagami-kun, przepraszam, jest
już bardzo późno. Nie mogę nadużywać twojej gościnności.
-Przestań, kogo to obchodzi… -
pokręcił głową.
-Muszę jeszcze odrobić lekcje…
-Odrobimy razem!
-Trzeba wyprowadzić No. 2…
-Dobra, odprowadzę cię! – już
krzyknął.
Wstał zdenerwowany.
„Jestem odrażający”. Zapiął mu rozporek i przytulił go mocno do
siebie. Uwielbiał jego ciało, nawet, jeśli miał go tylko do siebie tulić. Sam
już nie wiedział, kiedy się w nim zakochał. Chciał z nim być już na zawsze.
Nagle poczuł, że coś mokrego zaczyna spływać po jego klatce piersiowej.
Oniemiał. „Kuroko… płacze… Przeze mnie…”.
-Przepraszam… - chlipnął Tetsu.
-Kuroko –Przytulił go mocniej do
siebie – Ty płaczesz? Dlaczego…?
Nie usłyszał opowiedz, więc sam
mówił dalej:
-To ja cię przepraszam. Zrobiłem
coś nie tak? To moja wina? Prawda?
-Nie masz, za co przepraszać… –
pokręcił głową.
-Mam swoje powody, skoro
doprowadziłem cię do łez. Przepraszam, przepraszam! – jego uścisk stawał się
coraz silniejszy.
„Chyba wiem, o co ci chodzi… Cały drżysz, gdy cię dotykam. Nie ufasz
mi. Boisz się mnie. Już nie będę. Przepraszam. Kocham cię…”
-To nie… Nie ważne… Chcę do domu…
– zadrżał ponownie Tetsuya.
-Dobrze, odprowadzę cię –
pogłaskał go po włosach – Nie płacz już, Kuroko. Przepraszam. – odsunął się na
tyle, żeby spojrzeć na jego zapłakaną twarz. Nawet wtedy była czarująco piękna,
a oczy jeszcze bardziej zniewalające.
-Pójdę już, tak będzie lepiej. –
wytarł się rękawem.
-Czekaj, dam ci, chociaż
chusteczkę – powiedział bardzo łagodnie i pobiegł do łazienki, wrócił z cała
paczką – Proszę – wręczył mu ją.
-Dziękuję. Nie musisz mnie
odprowadzać. Sam pójdę… – wyciągnął jedną i starł łzy.
„No chyba żartujesz, że puszcze cię samego!?”
-Głupek – pogłaskał go po głowie
– Naprawdę myślisz, że puszczę cie samego w takim stanie? Ale już lepiej?
To była jego wina, że jego
ukochany znajdował się w tak fatalnym stanie, więc, chciał chociażby być przy
nim. Nigdy by nie pozwoliłby być w takiej sytuacji samemu.
#5
Kagami
stał w łazience, oparty plecami o ścianę. Serce waliło mu jak młot
pneumatyczny. W jednej ręce ściskał majtki swojego chłopaka, drugą zakrywał
sobie krwawiący nos.
„Za mocne… Za
wiele… Kuroko stał tam w za dużej koszulce i to w dodatku mojej! Materiał tak
ślicznie odcinał się na jego bladej skórze. Jest piękny! Jego ramiona, jego
nogi… Wszystko! A ta jego mina…” – osunął się po ścianie na podłogę – „Jak ja mam się powstrzymywać? Jak? Kiedy on
tam pewnie teraz leży w moim łóżku, prawie nago. Weź się w garść Taiga! Nie
jest aż tak źle! Dam radę! Jestem twardy! Nie poddam się!” – fakt, w jednym
miejscu był teraz twardy, ale cała reszta Kagamiego całkowicie zmiękła. Na myśl
o ciału, jakie posiadał jego ukochany robiło mu się gorąco. Nie widział i nie
chciał widzieć już nic więcej oprócz tego obrazka, gdy Tetsuya tak niewinnie
zaczął zdejmować z siebie bieliznę.
-Jakbym…
Jakbym… się lekko przechylił to zobaczyłbym WSZYSTKO… Tam też wygląda ślicznie…
- zaczął się powoli czołgać do wanny – Wytrzymasz Taiga! Wyjdziesz tam i
będziesz się zachowywał jak zwykle. On nie może zobaczyć jak bardzo na niego
lecisz, bo ci ucieknie! Udało mi się go zwabić… Uaaa! Co ja gadam… Zaciągnąć…
Nie! To też nie to słowo! – pomimo nadal wyciekającej krwi zaczął się czerwienić
– Zaprosić do swojego łóżka – powiedział już spokojnie – Cholera to też
zabrzmiało jednoznacznie – Złapał się krawędzi wanny i zaczął podnosić – Nie
chcę go przecież wystraszyć… Muszę..
Właśnie
spojrzał w toń wody i tym razem całkowicie zbladł.
„W tej wodzie… w tej wannie… Dokładnie tutaj… Kilka minut temu siedział
Kuroko” –niemalże się zaczął rozpływać – „Och… jak bardzo chciałbym być tą wodą, która dotykała całego jego
ciała… Obmywała go w każdym miejscu. Ta woda jest największą szczęściarą na
świecie a nawet nie może pojąć tego, jak wielki przywilej ją spotkał. A ten
ręcznik – odwrócił się na chwilę –
Ten, który go wycierał, ocierał się o niego wszędzie… Jaki szczęściarz…
Zazdroszczę łóżku, na którym śpi Kuroko, szczoteczce, którą myje zęby, jego
ubraniom i bieliźnie… Bieliźnie…? – uświadomił sobie, że nadal ściska w
ręku jego majtki – „Trzymam w ręku coś,
co przed chwilą On miał jeszcze na sobie. Dlaczego mam wrażenie, że mógłbym
teraz umrzeć szczęśliwy, jak jeszcze nigdy dotąd? Tak jakby w moich dłoniach
znajdował się puchar Winter Cup… a nawet lepiej” – z błogą mina przycisnął
materiał do piersi – „Co to za uczucie,
takie... miłe i ciepłe czuję jakby nic do szczęścia mi już nie brakowało”.
Przysiadł na chłodnych i wilgotnych
kafelkach i oparł się plecami o ścianę. Było tutaj duszno, lustro było
całkowicie zaparowane. Cienka stróżka krwi nadal leciała z nosa Kagamiego, a on
z lubieżną mina wyobrażał sobie, to, co jego ukochany mógł tutaj robić „Może się dotykał? Nie, nie, nie! Kuroko nie
jest taki! A może? Może tak delikatnie tylko próbował? Z ta jego nieśmiała
mina... Może to był jego pierwszy raz, albo jeden z pierwszych razów, gdy wziął
do reki swój słodziutki....” – opadł na posadzkę – „I tak nieśmiało zaczął ruszać ręka, nie spodziewając się, że
przyniesie mu to tyle radości. Woda chlustała wszędzie... On cichutko jęczał
albo pomrukiwał, tak jak to robi, gdy czasem się całujemy…” - Na kafelkach
powstała teraz ogromna czerwona kałuża – „Cholera,
kto by pomyślał... Że aż tak mnie to napali. Uspokój się! On tam na ciebie
czeka, pospiesz się, a jak najszybciej go zobaczysz! - Zmobilizował
wszystkie swoje siły i poderwał się. – „Kuroko
MÓJ Kuroko na mnie czeka. Nawet, jeśli będę cierpiał to pójdę do niego i
wszystko Będzie dobrze. Położę się obok niego i nawet go nie dotknę. Nawet
palcem! Obiecuje to sobie i jemu!”
Happy End
Kagami i Kuroko leżeli na łóżku.
Tetsu trzymał w dłoniach jakąś książkę i czytał ja z zaciekawieniem, jego
chłopak natomiast spoczywał obok, obejmując go jedną ręką w tali i co raz to
gładząc po brzuchu, miął przy tym słuchawki na szyi i słuchał dobiegającej z
nich, cichej muzyki. Nie nudzili się. Spędzali czas tak jak zwykle, tylko
razem. Tym bardziej, że łóżko od pewnego czasu przestało być strefą zakazaną.
Nagle Taiga wpadł na pewien
szalony pomyśl. Dyskretnie podwinął koszulkę swojego ukochanego do góry i
szybko zaczął go całować po brzuchu
-Kagami-kun, przestań, proszę… –
zaczął cicho chichotać Tetsya starając się przy tym odwieźć głowę swojego
kolegi, nieopatrznie spychając ja niżej.
-Tutaj też dobrze! – powiedział
wesoło rudy, gdy znalazł się na wysokości krocza swojego chłopaka i pocałował
szybko to miejsce.
-Kagami-kun – szepnął
onieśmielony zakrywając czerwone policzki książeczka
Drugi uniósł wzrok i spojrzał na
niego.
-Podoba ci się? – zapytał kładąc
rękę na jego męskości, nawet nie musiał słyszeć odpowiedzi, czuł, że jak
najbardziej jest to przyjemne dla jego chłopaka.
-Tak – powiedział bardzo
niepewnie Kuroko.
-Uaaaa! Jesteś taki słodki! –
wtulił się głową w jego brzuch – Kocham cie... – szepnął a po chwili, uniósł się
i dodał – Pewnego dnia się do ciebie dobiorę i zrobię ci takie rzeczy, o jakich
ci się nie śniło – wyszczerzył zęby
-Sam nie wiesz, jak to się robi –
ton jego głosu był jak zwykle niezmiernie spokojny.
-Nie musiałeś tego mówić! –
odskoczył od niego – Poza tym wcale tak nie jest! Wiem jak to się robi. Prawda,
że tego nie robiłem… No, ale wiem… – bełkotał drapiąc się po czubku głowy.
-Kagami-kun… – podszedł do niego
na czworaka – Czerwienisz się… – powiedział łagodnie całując go.
-Rany, naprawdę cię kocham! –
wrzasnął wciągając go sobie na kolana.
Kuroko w odpowiedzi jedynie
spojrzał mu głęboko w oczy i uśmiechnął się nieznacznie. Sielankę przerwał
dźwięk wiadomość żaden z nich nie drgnął.
-Nie odbierzesz? – zagadał Tetsu.
- Jak chcesz – gramotnie odsunął
od siebie ukochanego. Usiadł i wziął do reki telefon.
-Kto to?
Kagami zdawał sobie sprawę, że
jego chłopak od jakiegoś czasu jest o wiele bardziej zazdrosny niż powinien i
po części był temu winien.
-Nikt taki. Jeśli chcesz możesz
zobaczyć – wręczył mu swoja komórkę – Możesz przeczytać wszystkie wiadomości,
przejrzeć połączenia, proszę. Sprawdź, co tylko zechcesz
Kuroko przez chwilę się zawahał,
ale w końcu wziął od niego aparat i spoglądając to na swojego chłopaka to na
wyświetlacz zaczął grzebać po menu.
Taiga natomiast siedział
spokojnie, zupełnie pewny siebie. Kochał go i to właśnie on był dla niego tym
jednym jedynym. Nie było i nie mogło być nikogo innego. Był pewny tego, ze jego
ukochany nic tam nie znajdzie podejrzanego. Nie miał przed nim kompletnie nic
do ukrycia, ani nic, co mogłoby mu zaszkodzić.
-Ka-Ka-Kagami-kun – zaczął
jąkliwie Tetsuya.
-Tak? – przybliżył się odrobinę.
-Co to ma znaczyć!? – zapytał
czerwieniąc się.
-Co takiego?
-To! – wetknął mu pod nos
telefon, na którego wyświetlaczu było jego własne zdjęcie – Jak mogłeś –
zamknął zażenowany oczy.
-Nie kazałam ci wchodzić do
albumu!
-Powiedziałeś, że mogę sprawdzić,
co tylko zechcę – złapał za poduszkę i przytulił ją do brzucha.
-Przepraszam! – ukląkł przed nim,
pod łóżkiem – Przepraszam Kuroko – chciał go wziąć za rękę – Wybacz mi, nie
mogłem się oprzeć, wyglądałeś tam tak cudownie, że nie potrafiłem się
powstrzymać.
-Co mi jeszcze robiłeś jak
spałem…? – zerknął na niego lękliwie, ale zaraz odwrócił wzrok.
-Przysięgam, że absolutnie nic –
położył rękę na sercu.
-Nie-nie powinieneś tego robić
bez mojej zgody – miętosił poduchę.
-Tak, wiem, ale zrozum mnie też.
Spałeś, więc nie mogłem zapytać cię o zgodę. Od razu powiem, że nie było takiej
opcji, żebym cię obudził – patrzył błagalnie jak zbity pies, który żebrze o
kawałek jedzenia – Nie miałem żadnych twoich zdjęć, a czasem mam ochotę na
ciebie popatrzeć, gdy nie mam ciebie obok. Tęsknię wtedy…
-Kagami-kun, wiesz, że cię kocham
i jeśli naprawę byś tego chciał… To ja mógłbym… – rozpiął sobie jeden guzik
koszuli i zabierał się za następny – Dla ciebie nawet… Specjalnie… Dać się
sfotografować… Tak jak chcesz… – mówił to, ale był tym tak zażenowany, że aż
atmosfera stawała się cięższa.
Wyobrażenia Kagamiego odnośnie sesji zdjęciowej |
-Nie! Nie! Nie! – pomachał
nerwowo ręką i się odwrócił.
-Nie chcesz? – zapytał smutno.
-Nie o to chodzi – docisnął sobie
pięść do czoła – to zwyczajnie nie jest najlepszy pomysł.
-Dlaczego? – nachylił się nad
nim.
-Jesteś, najbardziej pociągającą
mnie istotą na tym świecie, obawiam się, że w żadnym wypadku nie byłbym w
stanie się powstrzymać… Gdyby… - chwycił się za nos.
-Gdyby, co?
-Nie ważne – pociągnął nosem i
usiadł na łóżku – Zapomnijmy o tym.
„Gdybyś zrobił to, co bym chciał…”
-Kagami-kun, zrobię dla ciebie
wszystko… – dodał nieśmiało Tetsuya.
-Wiem… – uśmiechnął się – I
pewnie kiedyś ten fakt wykorzystam, A teraz chodź tu do mnie – rozłożył
szeroko ramiona.
Kuroko z największą przyjemnością
znalazł się w jego ramionach i westchnął z ulgą.
-Uwielbiam twoje usta – Taiga
przejechał palcem po jego dolnej wardze – Są takie słodziutkie…
Tetsu zamknął oczy, a jego
ukochany go pocałował.
-Też lubię twoje usta,
Kagami-kun… – szepnął bardziej do siebie.
KONIEC
A teraz przyznawać się zbole! Kto przez ten cały czas czytając chciał, żeby Kagami zaczął robić z Kuroko "te" wszystkie rzeczy.
No! Przyznawać się bez bicia!
Marzyliście tylko o tym, żeby Taiga dobrał się do majtek, biednego, niewinnego Tetsu i odebrał mu cnotę. Wiadomo, każdy marzy o seksach, a czy ktoś, kiedykolwiek pomyślał tych, biednych, niewinnych ukesiach, którzy są (nie rzadko) zmuszani, żeby robić te wszystkie rzeczy z brutalnymi i napalonymi seme!
Wstydźcie się za siebie! Wstydźcie!
Dobra dobra, dosyć kazania, teraz ogłoszenia parafialne
Jakiekolwiek opowiadania zacznę pisać dopiero w czerwcu, czyli niestety nie będę Wam w stanie podarować żadnego opowiadania na dzień dziecka, jeśli już to spóźnione.
Tak samo będzie z bonusem na 50 tyś, nawet jeśli ta liczba wybije do czerwca, to jednak będziecie musieli na nie zaczekać.
na koniec, możecie liczyć, że w czerwcu pojawi sie kolejne opowiadanie HikaKao
Dziękuję i do poczytania! :*