niedziela, 29 września 2013

Hikaru x Kaoru część 5

Witam wszystkie moje owieczki.

Dziś także chciałabym złożyć życzenia urodzinowe. ty razem moje siostrze, edytorce i beta i oczywiście osobie dzięki której zaczęłam pisać.
Wszystkiego Najlepszego Wero!



Dziękuję za wszystkie komentarze :* 

Dziś mam dla Was ostatnią cześć o braciach Hitaachin.

Na samym początku pisanie o nich przychodziło mi z trudmno jednak te wewnętrzne opory wychodziły. Jednak po pewnym czasie do głosy doszły moje przekonania, że przecież najważniejsze jest to "żeby ludzie się kochali" i nie ważne jak jeśli dwie osoby tego chcą to nie ma żadnego problemu. I tak każde kolejne opowiadanie HikaKao biło rekordy pod względem długości notek. zaczynając od 10 a kończąc na... 20 stronach. tak. Ostatnia część Hikaru x Kaoru ma bagatela 20 stron (ciekawe komu po takiej informacji będzie się chciało to czytać?), a całe opowadanie ma łączna długość 70  pisanych 11... Trochę się rozpisałam, ale to wszystko dlatego, że moja koncepcja zakładała, że będę opisywać całe dni... No i jakoś tak wyszło, że w jednym opowiadaniu poruszone jest 10 wątków i nie kończą się fabularnie...

Ciekawa jestem jak Wy wyobrażacie sobie koniec tego opowiadania i czy moje zakończenie wam się spodoba.
Wiele osób chciało mi bardzo podpowiedzieć zakończenie tego opo..
bardzo długo ja sama nie wiedziałam jakie zakończenie tej Historii powinnam napisać. Jednak coś udało mi się nakreślić. 

Cóż i tak napisałam tutaj dużo, nie będę jeszcze bardziej przeciągać, z resztą czy ktoś czyta te notki tutaj? Ne ważne.

Zapraszam do przeczytanie ostatniej części. 


<--- POPRZEDNIA CZĘŚĆ

„Twoje…? Moje…? Nasze…?”

 Dzień 4: Nic nie jest „Nasze”

                Patrzył w stronę domu. Wystarczyło jedynie przejść przez bramę i wejdzie na swoją posesję. Jednak było jeszcze coś, co musiał zrobić.
                -Wyłaźcie stamtąd – powiedział zimnym tonem – Nie ukrywajcie się, wiem, że tam jesteście.
Drugi drgnął, gdy to usłyszał. Co niby miał teraz zrobić? Został zdemaskowany i to w takim momencie, nie był jeszcze gotów na to, żeby spojrzeć na jego twarz, w końcu dosłownie przed chwilą zorientował się, że kocha go nie w taki sposób, w jaki powinien.
Haruchi szarpnęła go za rękę.
-Chodź - powiedziała już nie starając się szeptać.
Został niemal siłą wyciągnięty z kryjówki.
Kaoru przełknął ślinę, z całych sił się powstrzymywał, żeby albo nie zacząć krzyczeć ze złości na niego, albo płakać z bólu, gdy zobaczył jak trzyma dziewczynę za rękę. Może gdyby mu wyznał swoje uczucia bardziej by się pilnował i nie pokazywał jak blisko jest z Fujioką.
-Możecie mi z łaski swojej wyjaśnić, po co za mną łaziliście.
-Skąd wiedziałeś? – zapytał się Tamaki wyskakując znienacka.
-W restauracji myślałem, że mi się wydawało, że was słyszę. W salonie luster mignął mi Szef, ale tam w parku już byłem pewien, że to wy – mówił ze złością – Hikaru… - zwrócił się do brata. Jego głos drżał, chyba nie da rady nie płakać – Jak mogłeś… Nie ufasz mi… - broda mu się zatrzęsła.
-Tobie ufam… - odezwał się do niego po raz pierwszy, ale na niego nie patrzył – Tylko nie ufam Yuu – ścisnął dłoń dziewczyny.
-Znowu zaczynasz!? – teraz już krzyknął – Nie mam ochoty tego słuchać!
-Przepraszam… – ledwo szeptał.
-Powiedziałem: Nie mam ochoty tego słuchać!
Ruszył szybkim krokiem w jego kierunku. Najgorsze jest to, że będzie musiał przejść obok nich trzymających się za ręce, miał nadzieję, że jego psychika to wytrzyma. Jak najszybciej chciał się znaleźć w domu, wykąpać, wziąć tabletki nasenne i pójść spać. Minął ich bez słowa, nawet nie patrząc.
-Poczekaj… - powiedział Hikaru ochrypłym głosem.
-Odprowadź Haruhi… - mówił lodowatym tonem - Nie pozwól, żeby chodziła po nocy sama – głowę miał spuszczoną.
Nie słuchał już nikogo ani niczego. Nie chciał. Nie potrzebował. Miał wiele rzeczy do przemyślenia. Wolał zostać sam i poukładać sobie wszystko na spokojnie. Już więcej nie chciał tam stać. Puścił się pędem w stronę rezydencji. Wszedł do środka, ocierając wierzchem dłoni wilgotne oczy. Pomimo, że sam zamierzał spotykać się z Yuu, to tak bardzo bolało. Od razu skierował swoje kroki do sypialni, którą teraz zajmował. Złapał za tabletki nasenne, które od rana stały na tym samym miejscu. Wziął dwie i przełknął bez popijania. Chciał jak najszybciej pogrążyć się w śnie, żeby nie myśleć, nie czuć. Zdjął z siebie tylko spodnie, koszule i w mgnieniu oka znalazł się pod przykryciem. Zwinął się w kłębek i pozwoliłby łzy płynęły bez opamiętania.
***
Hikaru widząc biegnącego już brata puścił rękę dziewczyny i gwałtownie odwrócił się w jego kierunku.
-Kaoru! - krzyknął do niego. Wiedział, ze go nie słucha - Musze ci coś powiedzieć - dodał już bardziej dla siebie – Powinienem cię odprowadzić - otrząsnął się i zwrócił do brunetki.
-Ja ją odprowadzę - Suoh położył jej dłoń na ramieniu.
-Tak będzie lepiej - odpowiedziała do ich obu - Co zamierzasz? - zwróciła sie do rudego.
-Nie mam zielonego pojęcia - pokręcił głową.
-Trzymam za was kciuki - odwróciła się i odeszła wraz z blondynem.
Nie wiedział, co powinien zrobić. Chyba rozmowa z bliźniakiem nie ma w tej chwili najmniejszego sensu. Gniewał się na niego, zdawał sobie z tego sprawy aż za dobrze. Gdyby tylko, wiedział co do niego czuje. Gdyby tylko zdał sobie sprawę z tego wcześniej.
-Cholera - zaklął sam do siebie.
Jak mógł przez tak długi czas nie zdawać sobie z tego sprawy? Przecież to nie stało się nagle, trwało juz od dłuższego czasu. Kochał go od dawna, tylko, że dopiero, gdy zobaczył go z innym wszystko zrozumiał. Przez tyle dni, miesięcy, nie, lat był taki głupi. Uzmysłowił sobie, że przecież to dla siebie się narodzili, nie narodzili sie jedynie razem, ale urodzili się po to, by być ze sobą. Tylko, że w tym wszystkim była mała luka: jego brat był normalny i nie czuł tego, co on a do tego byli rodzeństwem to uczucie było zakazane. Obrzydliwe, odrażające. 
Wszedł do swojego pokoju. Na łóżku nadal leżał bukiet kwiatów. Podszedł i wziął go do reki. Przyjrzał się uważnie delikatnym płatkom. Były nieco zwiędnięte, ale nie aż tak, żeby nie można ich było uratować. Poszedł do łazienki, zatkał korkiem umywalkę i nalał tam letniej wody wrzucił tam bukiet. Te kwiaty były kupione tylko po to, żeby miął jakąś wymówkę, ale to jak się okazało i tak było zbędne. Wziął głęboki wdech. Nie wyczul zapachu Kaoru. Nie było go tutaj. Sam nie wiedział, dlaczego tak liczył, że, chociaż może będzie mógł poczuć ten zapach.
Umył się w pospiechu i wskoczył do łóżka. Wczorajszy dzień był najgorszym w jego życiu. Chciałby go wymazać prawie w całości. Na myśl, że rankiem był tak blisko brata i mógł go bezkarnie dotykać, a tego nie wykorzystał zrobiło mu się smutno. Miał okazje, by go całować i pieścić a zamiast tego przejmował się niewiadomo, czym, zamiast cieszyć się jego obecnością. A teraz był tutaj zupełnie sam i bardzo mu go brakowało, chciałby go, przytulic i nie wypuszczać. Zastanawiał się, czy powinien mu wyznać, jakie uczucia do niego żywi, czy lepiej to zachować dla siebie. Jednego był pewien, nie chciał go strącić za nic w świecie, dlatego jutro rano zrobi wszystko by mu wybaczył, ale na razie pozwoli mu pobyć samemu, nie będzie w niczym przeszkadzał. Niech się uspokoi a rano będzie go błagał o przebaczenie. Nadmiar wrażeń z całego dnia sprawił, ze szybko zapadł w sen.
***
Karu otworzył oczy i podniósł lekko głowę. Poduszka, jak i cześć jego włosów była mokra od wylanych łez. Głowa go odrobinę bolała. Raczej nie zaśnie. Wstał i poszedł do łazienki. Jakie to szczęście, że w tej ogromnej rezydencji było ich tyle, że nie musiał obawiać się, iż w jednej z nich spotka swojego bliźniaka. Zanim się położył nie umył się, dlatego musiał to zrobić teraz. Wskoczył szybko pod prysznic. Nie chciało mu się dziś robić absolutnie nic, ani nigdzie wychodzić. Najchętniej znów wziąłby coś na sen i poszedł spać. Wyszedł z łazienki, nie ubierając się. Wskoczył powrotem pod kołdrę, ale się nie położył, tylko oparł o poręcz i podciągnął kolana pod brodę. Bał się wyjść z pokoju, by nie spotkać drugiego, był na niego wściekły i był wściekły na siebie, ze tak bardzo przejmuje sie tym, że widział ich tak blisko. Jego zamyślenie przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę - powiedział myśląc, że to pokojówka.
-Nie spisz już - do środka wsunął się jego brat.
-Idź sobie! - Jego nie chciał w tej chwili widzieć.
-Przepraszam - nie bacząc na sprzeciw wszedł do pokoju.
-Dlaczego mnie nie słuchasz? - nie patrząc na niego zacisnął pięści na materiale.
-Kaoru.. - ukląkł na łóżku, przed bratem - Proszę... - podsunął mu pod nos bukiet kwiatów.
-To... - głos mu zamarł. To był ten sam bukiet, który wcześniej widział, przecież był pewien, że był dla Haruhi.
-Wybacz mi moje zachowanie - ujął go delikatnie za brodę i zmusiłby na niego popatrzył.
-Nie dałeś ich jej? - jego oczy błysnęły.
-Od początku nie były dla niej.
-Tylko? - opuścił kolana i wziął kwiaty, one przecież nie były niczemu winne.
-Najpierw miały pomoc mi cię oszukać, a teraz, mam nadzieje, że pomogą mi ciebie przeprosić - uśmiechnął się nieśmiało.
-Dlaczego to zrobiłeś? - dotknął kwiatów, kilka płatków opadło miękko na biała pościel.
-Bo się martwiłem - wplótł mu palce we włosy, przegarniając je czule - I byłem zazdrosny...
-Zazdrosny? O co?
- O Yuu - położył się obok niego obejmując go w talii.
-Nie rób tak! - odsunął się odrobinę.
-Czemu? - wydał policzki jak małe dziecko, któremu ktoś odbiera ulubiona zabawkę.
-Bo jestem nagi.. - odpowiedział niepewnie.
-Mi to nie przeszkadza - przyciągnął go bardziej do siebie.
-Mi troszeczkę... – błagał w myślach, żeby się od niego odsunął.
-Czemu? – nawet, jeśli chciał przytulając się do jego ciała czuł się tak cudownie, że nie mógł.
-To trochę krępujące – wsunął sobie jedną rękę między uda i zacisnął nogi.
-Przestań… – szepnął, – Ale już się na mnie nie gniewasz? – zaprzestał oplatać go jedną ręką i powolutku zaczął ściągać z niego kołdrę.
-Nie… - zadrżał. To wcale nie była odpowiedź na jego pytanie, lecz rzeczywiście nie był już na niego zły.
-To dobrze, nie znoszę, gdy się na mnie gniewasz.
Musnął nosem jego skórę. Sam nie wiedział, po, co to robi, zwyczajnie miał na to ochotę. Wdychał zapach jego ulubionego płynu. Był taki cudowny. Tęsknił za nim. Miał ochotę dotknąć wargami jego delikatnego naskórka.
-Co ty robisz!? – wzdrygnął się.
-Nic takiego… - mruknął unosząc głowę i spoglądając mu w oczy – Boisz się?
- Nie… - spuścił wzrok i jeszcze bardziej zacisnął nogi.
W tej chwili Hikaru położył mu rękę na ramieniu i zaczął powoli gładzić go kciukiem po obojczyku. Następnie niemal usiadł mu na kolanach, wplatając mu palce we włosy. Patrzył na brata i chciał go dotykać jeszcze dłużej. Odważył się na to po raz pierwszy odkąd zorientował się, że go kocha. Nie był pewien jak zareaguje, dlatego robił wszystko bardzo delikatnie. Żeby go nie przestraszyć jak spłoszonej sarenki. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy z tego, jakim błogosławieństwem było dla niego możliwość przebywania z nim każdego dnia.
-Powinieneś coś zjeść. Pewnie nie jadłeś kolacji… - zjechał rękoma na jego szyję, a potem na klatkę piersiową – A jesteś przecież taki chudy… - mówił bardzo cicho nachylił się i musnął wargami czubek jego głowy, zmuszając by swoim nosem dotknął jego brody.
Chciałby go teraz położyć i móc pieścić go wszędzie, ale się powstrzymywał.
-Co ty… - zadrżał czując to wszystko.
-Ci… - teraz dotknął ustami jego czoła a następnie nosa.
-Nie rób tak! – miał przerażenie w oczach.
-Nie podoba ci się? – zapytał smutno odsuwając się na bezpieczną odległość.
-Nie… - podciągnął kolana pod brodę.
Skłamał zakrywając się szczelnie. Wolał, żeby go nie prowokował. Nie wiedział, co myśleć o jego zachowaniu. Miał wrażenie, ze robi to tylko, dlatego, że zdaje sobie spraw z tego, co do niego czuje. Sprawdza go. Nie chciał dać nic po sobie poznać. To wszystko było takie dziwne, z jednej strony przyjemne, ale z drugiej taki nierealne. Podobało mu się tylko wydawało się takie inne niż zazwyczaj. Poza tym wciąż miał przed oczyma jego trzymającego Haruhi za rękę a to znowu bolało. Postanowił, że nie będzie stawał na ich drodze do szczęścia i będzie się tego trzymał, nie chciał być tylko dodatkiem. Miał przecież swoje życie.
-Jestem głodny – podrapał się zakłopotany po głowie.
-Poproszę, żeby ktoś coś przygotował - wstał
-Z-zgoda.                                                     
Odetchnął z ulgą, gdy brat zostawił go samego w pokoju. Energicznie odkrył się. Było mu strasznie gorąco, ale nie mógł pokazać przed drugim, do jakiego stanu go doprowadził tymi pieszczotami. Jego ciało niemalże płonęło. Opadł na łóżko i zamknął oczy. Starał się uspokoić i skierować myśli na neutralne tereny. Jednak nie było mu wcale tak łatwo. Zastanawianie się nad tym, czy powinien mu wyznać to, co do niego czuje, było uciążliwe. Rozważał wszystkie za i przeciw. Jeśli to zrobi może liczyć na to, że Hikaru go zrozumie i przestanie robić mu te wszystkie rzeczy, które powoli zaczynają doprowadzać go do szaleństwa, istniała także druga strona: mógł go najzwyczajniej znienawidzić. Udawanie miłości dwóch kochanków na pokaz było czymś zupełnie innym niż prawdziwe uczucie. Wiedział, że to odrażające. Kochać własnego brata w sposób, w jaki nie mógł, to nie powinno się nigdy zdarzyć. Udało mu się nieco ochłonąć. Uciążliwe napięcie w podbrzuszu przestało mu przeszkadzać. Dopiero teraz wstał. „Cholera” – przeklął w duchu. Niby, dlaczego siedział pod kołdrą kompletnie nagi? Powód był taki, że w tym pokoju nie miał czystych rzeczy a do sypialni brata nie uśmiechało mu się wchodzić. Postanowił założyć wczorajsze ubranka.
***
-Przepraszam – Hikaru uśmiechnął się szeroko do starszej kucharki – Moglibyśmy prosić o jakieś śniadanko?
-Teraz to już bardziej obiad, synku – odwzajemniła uśmiech.
-Może być – machnął ręką.
-Oczywiście moje dziecko, zaraz będzie pożywny posiłek.
-Dziękuję pięknie!  – klasnął w dłonie i wybiegł z kuchni.
Poszedł do swojego pokoju, z nadzieją, że będzie tam mógł pobyć sam. Usiadł na łóżku i westchnął ciężko. Wiedział to, Kaoru nigdy nie byłby tak głupi, żeby podzielić jego chore uczucia. Już więcej tak nie zrobi, już więcej palcem go nie tknie. Ukrył twarz w dłoniach. Powinien o tym pomyśleć wcześniej, zamiast teraz się męczyć ze wspomnieniami. Tylko, że jak już zaczął nie potrafił skończyć. Dotykanie jego ciała sprawiało mu taką przyjemność, chciałby go więcej i bardziej. Położyć się obok, zamknąć w swoich objęciach, nie oddać nikomu innemu. Całować go całego, dotknąć jego ust, tak jak wtedy się na to odważył. Na domiar złego jego braciszek był ostatnio jakiś dziwny, jakby nieobecny, i cały czas smutny, nie wiedział, co mu jest i czy przypadkiem swoim zachowaniem nie pogarsza jego i tak już opłakanego stanu. Załamał się jeszcze bardziej. Dlaczego to wszystko było takie trudne? Zrobiłby dla niego wszystko, zawsze, w każdej chwili jest dla niego gotów do poświęceń, ale nie może go do niczego zmusić. Wstał. Musi o nim myśleć, więcej i więcej, nawet, jeśli nigdy nie odwzajemni jego uczucia, to będzie dla niego oparciem w każdej sytuacji i będzie o niego dbał, tak jakby był najdrogocenniejszym skarbem na świecie. „No tak, przecież Kaoru nie ma w tamtym pokoju swoich rzeczy!” – uderzył pięścią w otwartą dłoń i rzucił się do szafek i szuflad w poszukiwaniu jakichś ciuchów dla niego na przebranie. Wybrał specjalnie takie, w których w jego przekonaniu, wygląda najpiękniej, chociaż i tak najlepiej wyglądał nago. Zaczerwienił się, na myśl o tym. Zebrał wszystko w zgrabna paczuszkę i wyszedł z pokoju. Nacisnął klamkę drzwi prowadzących do sypialni zajmowanej obecnie przez bliźniaka. Nie pomyślał żeby zapukać.
Drugi właśnie miał uniesioną jedną nogę w górze i był pochylony, bo właśnie wciągał spodnie. Przestraszył się, gdy tamten wszedł do środka i zachwiał. W ostatniej chwili przed upadkiem uratował go Hikaru:
-Uważaj! - chwycił go w swoje ramiona i przycisnął do siebie.
-Spokojnie – zadrżał, ta cała akcja nie wymagała tyle desperacji – Nic mi nie jest.
-Haha! – odsunął go od siebie – Wybacz, czasem się za mocno o ciebie martwię – zrobił to, bo po prostu chciał go przytulić.
-Nie ma potrzeby – spuścił wzrok.
-A właśnie – musiał odejść jak najdalej od niego, nie chciał siebie prowokować – Przyniosłem ci czyste ubrania – podniósł je z podłogi.
-Dziękuję, przydadzą się – odebrał je od niego, nie patrząc mu w oczy – Możesz wyjść? Chcę się w nie przebrać.
-Dlaczego mam wyjść? – nie wytrzymał, złapał go za ramiona i zmusił, aby na niego spojrzał -Wstydzisz się mnie? Boisz? Odpowiedz…
-To nie tak… - próbował uciec wzrokiem
-Patrz na mnie! – potrząsnął nim.
Kaoru otworzył usta, chciał mu wszystko wyznać, ale w ostatniej chwili się zawahał jednak nie był w stanie. Słowa więzły mu w gardle, tak trudno było powiedzieć zwykłe „Kocham cię”. Jedyne, na co było go stać to szept:
-Przytul mnie…
-Oczywiście – przygarnął go do siebie – Coś się stało? – zapytał łagodnie gładząc go po włosach.
-Nic, tylko mnie tak trzymaj – oplatał go w talii.
Nie musiał mu tego powtarzać, sam z chęcią to robił. Tak przyjemnie mu było. Obiecywał sobie, że go więcej nie tknie, ale gdy sam go o to prosił, co miał robić? Całkowicie zatopił się w tym uścisku.
Mogliby tak stać cały dzień wtuleni w siebie, oboje tego potrzebowali, tak bardzo i rozpaczliwie jak powietrza. Mogliby, ale ktoś im przerwał, znów ich czułość został brutalnie przerwana przez pukanie. Spojrzeli na siebie odsuwając się.
-Proszę… - tym razem odpowiedział Hikaru.
-Zapraszam na posiłek – zaświergotała młoda pokojówka.
-Tak, zaraz idziemy – trzymał rękę na boku drugiego – Prawda, Kaoru?
-Tak, tylko się przebiorę w czyste ubrania… - uśmiechnął się niemiło.
-Pójdę już – podrapał go, tam gdzie trzymał rękę.
-Zaraz dojdę.
-Dobrze – niechętnie go puścił i wyszedł.
Poszedł do jadalni. Chociaż najbardziej chciałby tam stać z bratem i móc go trzymać w swoich ramionach. Nie wiedział, co się z nim działo, a tak bardzo chciał mu pomóc. Zasiadł za suto zastawionym stołem. Nie zamierzał zaczynać jeść, póki drugi do niego nie dołączy. Niebawem to się stało. Wszedł do środka ubrany dokładnie w to, co mu wybrał. Ciemne spodnie i niebieska koszulka, bez przeszkód mógłby być modelem, albo aktorem popularnej dramy. Był piękny, po prostu nieziemski. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że wyglądałby w tych ciuchach tak samo i zachwycając się nim, to podobnie jakby zachwycał się sobą. Nie przejmował się tym, patrzył jedynie jak brat delikatnie przepłynął przez pomieszczenie i usiadł obok niego.
-Jemy? – odezwał się łagodnie.
-Jasne – ciężko mu było oderwać od niego wzrok.
Zabrali się za jedzenie w milczeniu. Hikaru próbował do niego coś zagadać, ale Kaoru go nie słuchał, głównie, dlatego, że chciał kilka spraw przemyśleć. Przede wszystkim to, czy powinien mu wyznać miłość. Tak długo dusił to w sobie, ale ostatnio miał wrażenie, że coś się zmieniło również ze strony jego bliźniaka. Wydawało mu się, że jakoś inaczej niż zazwyczaj się do niego kleił. Zerknął na niego ukradkiem, niby nic dziwnego nie zauważył w jego zachowaniu. Zdawał sobie sprawę z tego, że z dnia na dzień coraz trudniej będzie się mu kryć ze swoimi uczuciami, postanowił, że dziś postawi wszystko na jedną kartę. Wyzna mu wszystko i albo zostanie przez niego znienawidzony, albo zrozumiany.
-Przytulisz mnie jeszcze raz? – zapytał niepewnie, gdy skończyli jeść.
Na wszelki wypadek chciał, chociaż po raz ostatni móc poczuć jego bliskość, zanim być może na zawsze straci brata.
-No pewnie! – popatrzył na niego podejrzliwie.
Położył mu rękę na ramieniu i przyciągnął go do siebie. Przycisną sobie jego głowę do swojego ramienia i przytrzymał tak przez dłuższą chwilę, drugą rękę trzymał mu na plecach i delikatnie przejeżdżał nią po jego kręgosłupie.
-Muszę ci coś powiedzieć – mruknął Kaoru w jego ramionach.
-Co takiego?
-Nie tutaj – wtulił się w niego jeszcze mocniej. Tak bardzo, jakby za moment miał się skończyć świat.
-Coś się stało? – zaniepokoił się.
-Tak…
- Ktoś ci coś zrobił? – zacisnął pięści na jego koszuli – Skrzywdził cię?
-Nikt mi nic nie zrobił… - odsunął się i spojrzał mu głęboko w oczy.
-No mów, o co chodzi! – zaczął ostro, – Bo zaraz padnę na zawał.
-Nie tutaj… - wstał i wziął go za rękę.
Pociągnął go do ich starego, wspólnego pokoju, tam czuł się najbezpieczniej, tylko tam mógł mu o tym powiedzieć.
-Mów, o co chodzi! – brat ponaglił go.
-Usiądź – zaczął bawić się swoimi palcami.
-Litości, no gadaj – nie posłuchał go i tkwił przy nim jak kołek.
-Lepiej, jeżeli usiądziesz… - mówił cicho.
-Dobra – rozłożył ręce zrezygnowany – Siadam – zrobił to – Mam nadzieję, że teraz dowiem się, o co chodzi.
Kaoru już chciał jednym tchem mu o wszystkim powiedzieć, ale znów się zawahał. Jak miał mu to powiedzieć? Zaczął nerwowo przechadzać się po pomieszczeniu. Założył sobie ręce na piersi.
-Bo jest coś… - zaczął w końcu.
Drugi już nie odzywał się, żeby mu nie przeszkadzać, bał się, że inaczej niczego się nie dowie.
-Ja już od dawna coś… Wiem, że to może być dla ciebie szok… No i to trochę… Nie… - odwrócił się plecami do niego – To jest ohydne…, Ale ja… - w jego oczach pojawiły się łzy. Bał się, że nie da rady. Na pewno nie da rady – Wiesz… - rozpłakał się – Kocham cię… - zakrył sobie twarz drżącymi dłońmi.
-Ja też cię kocham – odpowiedział spokojnie.
Myślał, że to wyznanie dotyczyło miłości braterskiej, takiej, jaką obdarza się krewnych. Dlatego nawet się tym nie ekscytował i cierpliwie czekał na dalszą część wypowiedzi.
-Nie… - dygotał mu głos – Nie tak… - szlochnął, podszedł do ściany i oparł się o nią czołem – Ja cię kocham nie tak jak brata, ale tak jak mężczyzna innego mężczyznę… - coraz łatwiej udawało mu się mówić, teraz, gdy już zrzucił najcięższe brzemię – Jak kochanek kochanka…
Hikaru siedział z szeroko otwartymi oczyma. To wszystko wydawało mu się tak odległe, jakby patrzył na to z boku, jakby nie dotyczyło jego. Ledwie zdał sobie sprawę z tego, że jest zakochany we własnym bracie i zastanawiał się jak sobie z tym uczuciem poradzić, a tu okazuje się, że ta osoba czuje to samo. Przełknął gulałę, która powstała w jego gardle. Był taki szczęśliwy, poczuł się tak, jakby unosił się nad ziemią.
-Kaoru… – podszedł do niego.
-Wiem… Wiem… - pisnął garbiąc się mocno – Tak nie powinno być, jesteś moim bratem, więc ja nie mogę – przycisnął pięść do bolącej piersi – Przepraszam, wybacz mi, ja nie miałem na to żadnego wpływu. Nienawidzisz mnie… Rozumiem…, Ale… Nie potrafię zabić, tego, co do ciebie czuję, chociaż próbowałem…
Drugi bez słowa wysłuchiwał tego wszystkiego, przecież to nie tak! Wcale się nim nie brzydzi, ani nie gardzi nim, też go kocha. Złapał go za ręce i siłą odwrócił a następnie przygwoździł do ściany. Spojrzał na jego zapłakaną twarz i drżące usta. Nachylił się by go pocałować.
-Nie nabijaj się z moich uczuć!
Kaoru jednak na to nie pozwolił. Bez zastanowienia wymierzył bliźniakowi niezbyt solidny, ale zawsze policzek. Po chwili dopiero dotarło do niego, co zrobił, ale nie chciałby się nad nim pastwił.
-Przepraszam… - bełkotał – Ja nie chciałem cię uderzyć. To tak wyszło… Przepraszam… - ciężko mu z tym było.
Hikaru stał jak wryty, położył sobie dłoń na piekącym policzku. To nie tak miało wyglądać.
-Chyba czegoś nie rozumiesz? – spojrzał na niego ostro i zrobił krok w jego kierunku.
Drugi zamknął oczy, był pewien, że brat za moment mu odda. Jednak tak się nie stało, zamiast tego poczuł jak ląduje znowu w jego ramionach i wcale nie ma ochoty się z nich wyrwać.
-Też cię kocham – usłyszał.
-Ale jak brat… – załkał wciskając mokry policzek w jego ramię.
-Nie głuptasie! Chcę cię przytulać… całować… dotykać… Położyć na łóżku i rozebrać, bo też cię tak samo kocham!
-Co? – nagle przesłał płakać, był w ogromnym szoku.
-To - odsunął go i znów przycisnął do ściany – Zamierzasz mnie uderzyć? – chwycił go za nadgarstki i przytrzymał je.
-Co? – pokręcił nerwowo głową – Nie…
-To dobrze – uśmiechnął się.
Teraz ujął go za podbródek i nie dając sobie nawet chwili na rozmyślenie dotknął swoimi warg bliźniaka. Były gorące, mokre i słone a mimo to najsłodsze na świecie. Przesunął po nich językiem smakując ich dokładnie. Powolutku czekał na Kaoru, aż on też przyzwyczai się do tego dotyku i przestanie być tak spięty, w końcu on też rozchylił usta, pozwalając, aby drygi wsunął do nich język. Hikaru delikatnie potarł swoim językiem o jego. Brat zaraz odwzajemnił się tym samym. Obaj wtulili się w siebie bardziej i osunęli po ścianie na podłogę. Siedzieli na deskach i całowali się namiętnie nie przestając się obejmować.
-Chodź tu… - szepnął Hikaru odrywając się od drugiego na chwilę i wciągając go sobie na kolana.
Znów posypały się pocałunki, coraz bardziej rozpalające ich ciała. To, co się dział było zbyt piękne. Cały świat na chwilę zniknął i zostali sami. Tylko oni i ten pokój. Kochać i być kochanym, nie można wyobrazić sobie nic lepszego w tej chwili żaden z nich nie mógł być szczęśliwszy. Jednak i jeden i drugi wiedzieli, że tak być nie może, to uczucie nie miało racji bytu.
-Nie możemy tego robić – powiedział Kaoru dysząc lekko.
-Wiem… – musnął wargami jego szczękę, – Ale nie mogę przestać.
-Ja też… – wpił się w jego usta – Tylko dziś… dobrze…?
-Dlaczego tylko dziś? – wsuną mu ręce pod bluzkę.
-Bo nie powinniśmy – zadrżał, gdy brat zaczął pocierać jego sutek – Pomyśl, co powiedzą nasi rodzice, jeśli się dowiedzą… Znienawidzą nas.
-Zdaje sobie z tego sprawę – przyciągał go do siebie, jednocześnie nie przestając go pieścić, – Ale dziś pozwolisz? – spojrzał mu w oczy.
-Tak, ale tylko dziś – pocałował go w czubek nosa.
-Chociaż tyle… - przewrócił go na podłogę, położył się na nim i znów obsypał całusami.
-Co chcesz dziś robić? – chwycił go za barki odpychając lekko od siebie.
-Domyśl się… - podciągnął mu bluzkę do góry i pocałował w brzuch.
-Niewygodnie mi tutaj… - pożalił się uśmiechając delikatnie.
-Haha! A co myślisz, że będziemy robić? Chcę cię tylko troszeczkę po dotykać… - podparł się obiema rękami i patrzył mu w oczy.
-Nic innego nie miałem na myśli… - uśmiechnął się nieśmiało.
-Kłamca – cmoknął go w usta.
Kaoru teraz chwycił go za kark i przyciągnął do siebie wpychając jednocześnie swój język między jego zęby.
Gdy tylko bratu udało się od niego oderwać wyszeptał mu do ucha:
-Napalony słodziaczek… - przygryzł jego małżowinę.
-Nie jestem napalony…
-Tak…? - przejechał ręką po jego boku, potem biodrze a na koniec wsunął mu rękę między nogi.
-Ha… - chciał ścisnąć nogi, ale przeszkodziło mu to, że między nimi miał brata.
-Znów mnie okłamałeś… - zaśmiał się i potarł trochę to miejsce – Przydałaby ci się jakaś kara…
-A… ah… To trochę… - przygryzł wargi.
-Nie udawaj. Przecież wiem, ze ci się podoba… - zaczął całować go po szyi jednocześnie nie przestając go pieścić.
-Nie twierdzę, że mi się nie podoba – westchnął.
Przecież nie miał siły żeby walczyć i z bliźniakiem i z samym sobą. Zamruczał pod wpływem pieszczot a jego ciało pragnęło więcej, w tej chwili nie miały znaczenia żadne zasady, nie ważne było to, że są rodzeństwem. Zatracał się w rozkoszy, gdy właśnie przerwał im dzwonek telefon.
-Co za…
Hikaru niechętnie oderwał się od drugiego i rzucił wkurzone spojrzenie w kierunku stoliczka, na którym pobrzękiwała komórka. Zatłucze tego, kto dzwoni i ośmiela się przerywać w tak ważnym momencie. Zastanawiał się czy powinien odebrać i go najzwyczajniej w świecie ochrzanić, czy zostawić wszystko w spokoju.
-Odbierz… - zaproponował drugi.
-Ale mam tu ważniejsze rzeczy – cmoknął go w policzek.
-A jak to coś ważnego?
Kaoru odepchnął go od siebie i wstał. Podszedł do stolika i wziął do ręki telefon
-To Haruhi – spojrzał na brata.
-Haruhi – rzucił się i odebrał – Tak…
Kaoru nie chciał słuchać, o czym rozmawiają. Wyszedł z pokoju i oparł się o drzwi. No tak, jak mógł być takim głupcem, Hikaru go tak naprawdę nie kochał, traktował jedynie jak zastępstwo za kogoś innego. Jak mógł się tak pozwolić podejść? To było zbyt piękne, ale tak będzie lepiej, przecież nawet, jeśli ten sen byłby prawda i tak nie mogliby być razem, ze względu na całą resztę społeczeństwa. Nikt by tego nie zaakceptował, tak przecież będzie lepiej. Znów zebrało mu się za płacz. I po, co mu to wszystko było? Poruszył się, nie chciał tutaj być. Rezydencja, chociaż tak wielka, była w tej chwili dla niego o wiele za mała. Ruszył szybkim krokiem do wyjścia. Czuł się tak źle. Przez moment był szczęśliwy a potem i tak wszystko wyszło jak zwykle. Nie chciało mu się żyć.
***
-Tak, wszystko w porządku… - mówił Hikaru do słuchawki – Można powiedzieć, że wszystko sobie wyjaśniliśmy… Nie, nie musisz przychodzić… Jakoś sobie poradzimy… Nie wiem… Dzięki za telefon. Muszę go chyba poszukać, bo właśnie wyszedł… Nie, nie wiem, dokąd…. Yuu, niech się odczepi od mojego braciszka… Wiem o tym… wiem… Dzięki… - rozłączył się i od razu mu mina zrzedła.
Kolejna osoba zaczęła mu uświadamiać, że nie powinien i nie może być ze swoim bratem. No i co miał niby zrobić z jego nowym chłopakiem, Semozuka nie wyglądał na kogoś, kto łatwo odpuszcza. To wszystko było takie trudne. Kochał Kaoru, ale chyba naprawdę nie powinni być razem.
Wyszedł z pokoju, rozejrzał się dookoła. Nigdzie go nie widział. Zastanawiał się, dokąd mógł wyjść. Do tego miał złe przeczucia. Wpadł jak oparzony do pokoju zajmowanego przez brata. Nie było go tam. Zaczął rozglądać się po reszcie pomieszczeń. Jedna z pokojówek powiedziała mu, że wyszedł, więc szybko wybiegł na zewnątrz go szukać.
-Kaoru! – wrzasnął rozglądając się nerwowo.
Coś kazało mu iść a raczej puścić się pędem nad sadzawkę. Nie sądził, aby jego braciszek mógł zrobić coś głupiego, ale miał jakieś dziwne uczucie. Przemierzył długą dróżkę. Przeklął wielkość całej posesji, teraz chciałby mieszkać w maleńkim domku z małą rabatką a nie tym wielkim parkiem. Już z daleka go zobaczył: stał lekko pochylony i przyglądał się wodzie. Przecież nigdy nie mógłby tego zrobić, no i niby, dlaczego chciałby tam wskoczyć. Nie wierzył w to, ale jednaj szybko do niego podszedł i złapał za rękę.
-Co ty wyprawiasz!? – odciągnął go odrobinę
-Nic – spojrzał na niego otrząśnięty z jakiegoś dziwnego stanu.
-O, czym myślałeś przychodząc tutaj? – szarpnął go.
-Chciałem się przewietrzyć.
-Nie kłam! Tak naprawdę to, o czym myślałeś?
-Nie chciałem „tego” zrobić. Jeśli o to pytasz… - wyrwał mu swoją rękę.
-Co się stało? Przecież było tak dobrze?
-Wiem. Ale zdajesz sobie sprawę, że tak być nie mogło? Poza tym… - odwrócił się znów w kierunku stawu – Tak naprawdę kochasz Haruhi… Dziś byłbym jedynie za nią zastępstwem… Nie chcę… - poczuł zimny wiatr na swojej skórze i zobaczył topiące się w stawie płatki.
-Braciszku… - przytulił go od tyłu – Nie… - pokręcił głową – Ukochany… Nigdy nie mógłbyś być za nikogo zastępstwem. Jesteś jedyny i niepowtarzalny Nikt nie jest godzien tego, żebyś był za niego zastępstwem – oparł się brodą o jego ramię – Kocham cię i pomimo, że nie możemy być razem, to, chociaż ten dzień chcę wykorzystać do maksimum…, Chociaż tylko dziś, ale pozwól mi siebie kochać i nie przejmuj się niczym. Po prostu bądź dziś ze mną. Pozwól mi zatrzymać wspomnienia tego dnia na zawsze… Daj mi, chociaż, o czym marzyć…
-Hikaru, Tak bardzo cię kocham – zacisnął pięści na jego ręce.
-Nie bardziej niż ja ciebie – złączył ich usta w pocałunku – Nie chcę tracić chociażby sekundy tego dnia, więc nie uciekaj ode mnie więcej.
-Przepraszam… Poczułem się tylko niepotrzebny… - spuścił wzrok.
-Głuptasku… Jesteś dla mnie wszystkim. Zawsze tak było. Przecież wiesz - odwrócił go przodem do siebie – Masz ochotę na lody?
-Hikaru… - zaczerwienił się.
-Zboczeniec! Nie takie lody! – zaśmiał się i cmoknął go w czoło.
-O tamtych nie myślałem – uciekł znów wzrokiem.
-Jasne… jasne… - To idziemy na te lody – chwycił go za rękę i pociągnął w stronę bramy.
Wyszli ze swojej rezydencji i skierowali się w stronę centrum. Ściskając się za ręce.
-Nie chcę iść tą drogą… - powiedział po cichu Kaoru.
-Czemu? – brat się zastanowił – Aaaa… Chodzi o Yuu?
-Tak. Nie chcę go spotkać…
-Rozumiem – pociągnął go w innym kierunku, – Co zamierzasz z nim zrobić?
-Chcę się z nim nadal spotykać… - wybełkotał.
-Spoko, rozumiem.
Wcale tak nie było, nie miał najmniejszej ochoty dzielić się swoim bliźniakiem z kimkolwiek. Lecz jeśli to wszystko miało trwać tylko i wyłącznie ten jeden dzień, to lepiej będzie, jeśli Kaoru będzie miał kogoś, kto się nim zajmie. Nawet, jeśli będzie to osoba, którą sam już zdążył znienawidzić do reszty.
-Może być tutaj? – wskazał wzrokiem na jedną z lodziarni, gdy obok niej przechodzili.
-Jasne… Wszystko jedno…
-Nie wszystko jedno! Chcę żeby randka z tobą dobrze wypadła.
Kaoru zaśmiał się.
-Od, kiedy my jesteśmy na randce? – zapytał rozweselony.
-Od jakichś 15 minut. A co nie zauważyłeś? – wciągnął go do środka.
-Nie bardzo…
-Siostrzyczko! Poprosimy dwie duże porcje lodów truskawkowych – zwrócił się do młodej dziewczyny.
-Tak, zaraz przyniosę – odpowiedziała i oddaliła się.
-No to już wiesz – wyszczerzył zęby – Kocham cię… - szepnął mu do ucha.
                Strasznie spodobało mu się mówienie tych słów, z drugiej strony widział, z jaką przyjemnością jego ukochany tego wysłuchuje. Szkoda, że będzie mógł używać ich w takim kontekście tylko dziś. Znał doskonale brata i wiedział, ze na więcej nie pozwoli. Dziś było jedynym dniem, w jaki mogli mówić otwarcie, że się kochają, więc zamierzał powtórzyć to dziś tyle razy ile tylko zdoła. Za moment dostali swoje desery. Nie bardzo spieszyli się jedząc je. Chociaż może powinni, bo nie mieli już dziś zbyt wiele czasu dla siebie, z resztą ile by go nie było, zawsze byłoby go niewystarczająco, żeby mogli się sobą nacieszyć.
***
Zaczynało się już ściemniać, gdy powrócili do domu. Lecz było warto, spędzili ze sobą dużo czasu i było miło. Już od dawna ci dwaj tak szczerze nie rozmawiało ze sobą. Tego im brakowało, teraz szczerze mogli wyjawić sobie, co im przez ostatni czas leżało na sercu. Obiecali sobie także, ze żaden nie będzie wchodził w drogę drugiemu, ich rzycie i tak już było wystarczająco skomplikowane.
-Co chcesz jeszcze dziś robić? – zapytał Kaoru wchodząc przed nim do ich pokoju.
-Pomyślmy – spojrzał w sufit zamyślony – Może by tak ciebie schrupać – przeniósł spojrzenie na brata.
-Nie jestem do jedzenia – usiadł na łóżku.
-Jesteś… - przysiadł się obok – I całkiem nieźle kombinujesz… - przysunął swoją twarz do jego.
-Co masz na myśli? – zamknął oczy.
-Przecież wiesz… - popchnął go i położył – O ile chcesz…
-Chcę, ale to będzie trochę dziwne… - został pocałowany.
-Więc się zgadzasz? – podciągnął mu do góry bluzkę.
-Tak… tylko… – zacisnął pięści na materiale.
-Ja też się boję… - przyłożył swoje czoło do jego, – Ale razem na pewno sobie poradzimy.
-Dobrze – zaczął obsypywać całusami jego twarz – Kocham cię…
-Ja też cię kocham…
Odsunął się na tyle, żeby móc ściągnąć z niego koszulkę, ale zaraz z powrotem znalazł się przy nim. Zaczął przejeżdżać ręką po jego boku, równocześnie całując po szyi. Powoli zaczął zjeżdżać pocałunkami coraz niżej, zatrzymał się przy pępku i zaczął go lizać.
-Łaskocze… - zachichotał drugi starając się odciągnąć jego głowę.
Drugi nie przejął się tym zbytnio i zaczął go drapać również po boku. Usiadł i popatrzył na lekko zaczerwienione policzki brata. Jemu samemu zaczęło robić się coraz cieplej, ściągnął z siebie bluzkę i rzucił ją na podłogę.
-Podobasz mi się… – powiedział Kaoru widząc jego pół nagie ciało i sam zaczął go dotykać. Przejechał dłońmi po jego szyi, następnie na klatkę piersiową i brzuch, rozpiął guzik jego spodni.
-Przyjemnie… - nachylił się i polizał brata po policzku.
-Mogę zrobić o wiele więcej… - usiadł i rozsunął rozporek bliźniaka, zsunął mu spodnie razem z bokserkami. Zaczął delikatnie lizać jego męskość a potem wziął do ust.
-Czekaj – przerwał mu. Za gorąco się robiło.  Odsunął się i sam do końca zdjął z siebie resztę ubrań, – Ale ty też się rozbieraj! -  zażądał zaczynając dobierać się do niego.
-Rozumiem! Rozumiem! – z ogromną chęcią pozbył się swoich rzeczy. Bo w spodniach i tak już zaczynało brakować miejsca.
-Teraz już wiem, czemu tak bardzo tego chciałeś! – popatrzył na niego „tam” – Jesteś strasznie napalony…
-Zawstydzasz mnie… - zakrył się.
-Przestań… U mnie jest to samo – złapał brata za ręce i przyciągnął do siebie – Kocham cię – mruknął zanim go pocałował.
Całowali się długo i namiętnie, a z każdym kolejnym liźnięciem ich ciała niemal krzyczały o więcej pieszczot. Hikaru wciągnął sobie brata na kolana pieszcząc przy tym jego plecy, ich członki otarły się o siebie, co obu przyprawiło o dreszcz. Przytulili się do siebie mocno.
-Kaoru… - szepnął do niego drugi – Chcę więcej… - przejechał środkowym palcem po jego kręgosłupie i wsunął palce miedzy jego pośladki – Mogę…? – potarł nieco to miejsce.
-Tak… - pokiwał głową speszony.
-Kładź się… - rozkazał, ale sam delikatnie ułożył go na pościeli.
To nie tak, że wiedział dokładnie jak i co powinien robić, po prostu coś kiedyś słyszał i teraz chciał to wypróbować. Jak najlepiej potrafi, postara się go przygotować. To będzie ich pierwszy i ostatni raz. Nie chciałby brat miał jakieś złe wspomnienia z tym związane. Rozsunął mu nogi i oślinił mocno swoje palce.
-Mów jak coś będzie nie tak… - podpowiedział mu i przesunął po jego dziurce, następnie wsunął w niego delikatnie jeden palec
-A… - sapnął i spiął się.
-Boli? – przestał robić cokolwiek.
-Nie… to tylko trochę dziwne uczucie – uśmiechnął się słabo.
-Kocham cię… - poruszył nieco palcem.
-A ja ciebie…
Zacisnął powieki, gdy do pierwszego palca dołączył drugi. To naprawdę go nie bolało, ale mimo wszystko było czymś nowym. Za moment były w nim już trzy palce, pozostały w nim na długo, poruszały się w nim sprawiając mu przyjemność. Starał się zrelaksować, ale nie było to takie proste. Jęknął cicho.
-Coś się stało?
Nie uzyskał odpowiedzi, ale wiedział, o co chodziło, znalazł bardzo czułe miejsce trafił na nie od razu, tak jakby dokładnie wiedział gdzie ma szukać, potarł je jeszcze raz i z przyjemnością patrzył jak jego bliźniaka przechodzi dreszcz rozkoszy. Widział jak na dłoni, ze jest mu dobrze. Cieszył się tym, tym bardziej, że pod wpływem tego wszystkiego i jego ciało domagało się więcej. Wyciągnął z niego palce.
-Czemu przestałeś… - pożalił się drugi uchylając powieki.
-Spokojnie, zaraz i tak dostaniesz więcej.
W jednej chwili znalazł się na nim. Pocałował go i zarzucił sobie jego uda na swoje biodra. Spojrzał mu głęboko w oczy, pytając tym samym czy już może.
-No dawaj – ponaglił go oplatając za szyję i rozchylając zapraszająco szerzej nogi.
Hikaru  znowu naparł na jego dziurkę, nie myślał, ze wejdzie tak łatwo, a jednak, brat nawet nie pisnął, gdy znalazł się w nim do połowy. Sądził, że będzie o wiele gorzej, słyszał, że za pierwszym razem nie jest tak łatwo. Zatrzymał się, aby upewnić się, ze z drugim wszystko w porządku. Zerknął na jego zaczerwienioną twarz i wilgotne usta. Polizał go po nich jednocześnie poruszając nieznacznie biodrami. Chciał dać mu czas na przyzwyczajenie się do tego. Nie myślał, że tak dzielnie to wszystko będzie znosił. Za nic w świecie nie chciał mu zrobić najmniejszej krzywdy, w końcu był jego najcenniejszym skarbem. Poruszył się mocniej, usłyszał jęk. Zatrzymał się na chwilę.
Kaoru zamknął oczy i pisnął, gdy drugi pchnął go bardzo mocno. Na początku rzeczywiście nie było przyjemnie, ale, gdy przeszła go kolejna fala rozkoszy przemieszana z lekkim bólem. Zacisnął zęby, żeby nie krzyknąć.
-W porządku?
-Trochę… - sapnął
-Ci… - brat ujął jedną ręką jego członka i zaczął robić mu dobrze – Postaram się, żeby zaraz było ci lepiej.
Wszedł do końca i zamarł. Znów dał mu czas, jednocześnie nie przestając go dotykać. Nachylił się także i zaczął całować jego usta. Chciał dać mu jak najwięcej ciepła i miłości. Swojemu bratu i ukochanemu. Sam już nie wiedział jak w myślach powinien go nazywać.
-Już możesz… - z zamyślenia wybił go głos drugiego.
-Będę delikatny – spojrzał mu w oczy.
-Wiem – wyciągną ręce w jego kierunku.
Hikaru zaraz znalazł się w jego ramionach. Poruszył się powoli. Chociaż jego ciało pragnęło zrobić to szybciej i mocniej, on się kontrolował. Jego brat w środku był taki ciasny, sam czuł się cudownie będąc w nim, więc i jemu chciał zrobić dobrze. Nic na siłę, wszystko spokojnie. Smakował każdą chwilę. Nie mógł nigdy wyobrazić sobie nic lepszego. Patrzył jak i drugiemu jest dobrze, jak uśmiecha się delikatnie, jednocześnie ściągając brwi, gdy drży z rozkoszy. Tak, to było to. Chciałby to robić z nim codziennie. Serce pękało mu, gdy pomyśli, że nigdy więcej tego nie zazna. Po raz pierwszy i ostatni robie to z kimś, kogo tak bardzo kocha. Nawet, jeśli w przyszłości będzie miał innych, nikogo już nie pokocha tak mocno jak jego
-Kocham cię… - szepnął w pewnym momencie Kaoru, jakby czytając w jego myślach.
Jemu tez było w tej chwili niesamowicie dobrze. Czuł nawet najdrobniejszy ruch, jak bez pośpiechu jego ukochany w nim się porusza. Cały zewnętrzny świat dla niego zniknął, był tylko ich świat. Miał wrażenie, że tak powinno być tylko oni i nikt więcej, nigdy nikt nie powinien im przeszkadzać. Byli dla siebie. Ruch za ruchem, pchnięcie za pchnięciem, jedno za drugim, wszystko inne zanikało, czuł jedynie przeszywającą go przyjemność. Cieszyło go to, że daje rozkosz drugiemu jednocześnie czerpiąc jej tyle samo. Nawet nie zauważył tego, że z jego ust, co chwila wydobywają się jęki i westchnienia, a sam zaciska pięści na poduszce. Odchylił głowę ku tyłowi. Z każdą chwilą było mu coraz lepiej.
Współgrali ze sobą idealnie, na co dzień dogadywali się bez słów, więc i teraz bez sowa wiedzieli, czego im najbardziej w tej chwili potrzeba. Obaj pragnęli, aby ta rozkosz trwała jak najdłużej. Po raz pierwszy i ostatni dopuścili się tego grzesznego czynu, ale nie zamierzali tego żałować, nigdy. Będą to pamiętać do końca swych dni. Pamiętać jak jeden drugiemu oddawał całego siebie.
-Hi… Hikaru… – wysapał drygi, gdy już czuł, że dłużej nie da rady.
-Zdaje sobie z tego sprawę.
Pchnął mocniej, jednocześnie przytulając się do niego. Sam też już dłużej nie był w stanie się kontrolować. Przyspieszył znacznie. Wysłuchał serii o wiele głośniejszych jęków, co jeszcze bardziej go napędziło. Wykonał kilka mocniejszych ruchów.
Kaoru niemalże odchodził od zmysłów. To jak drugi się w nim poruszał nie pozwalało mu zebrać myśli, mógł jedynie wić się i jęczeć, gdy przeszywała go kolejna fala rozkoszy.
-Kochanie… - krzyknął dochodząc i wciskając paznokcie w ramię brata. Pobrudził przy tym odrobinę swój i brzuch bliźniaka.
-Dobrze… - odpowiedział mu wykonując ostatnie pchnięcia i przestał robić cokolwiek.
Patrzył na niego dysząc ciężko. Był teraz taki piękny, także ciężko oddychał i też spoglądał na niego spod przymrużonych oczu.
-Kocham cię… - powiedzieli obaj w tej samej chwili.
Kaoru leżał bez ruchu a Hikaru wysunął się z niego, a spomiędzy jego pośladków wypłynęła odrobina nasienia. Nie miał siły drgnąć, było mu tak błogo. Kochanek opadł obok niego i przyglądał mu się uciążliwie. Zamknął oczy, nie chciwiał na niego patrzeć. A raczej nie tyle, co nie chciał, ale nie mógł. Gdy pomyślał, że już więcej nie zrobią niczego tak cudownego razem chciało mu się płakać, ale nie zmieni swojego postanowienia. Tak będzie lepiej. Poczuł jak ktoś przyciąga go do siebie i przytula. Znalazł się w jego lekko spoconych i gorących ramionach. Nawet niczego takiego sobie nie wyobrażał. Wtulił się w niego mocno, przyciskając policzek do jego ramienia, tak by nie spojrzeć na jego twarz. Nie mógł znieść myśli, że od jutra wszystko wróci do normy i już więcej tego nie mogą zrobić.
-Nikt się nie może o tym dowiedzieć – szepnął.
-Wiem… - zamilkł na dłuższą chwilę - Po raz pierwszy żałuje, że jesteś moim braciszkiem.
-Ja też… - w jego oczach pojawiły się kropelki łez
 -Proszę cię, nie bądź teraz smutny – otarł je – Nie teraz… - pocałował go w policzek – dobrze ci było, prawda?
-Tak – starał się powstrzymać, ale zadrżał.
-Dlatego ciesz się tym i nie myśl, o tym, co będzie później – przycisnął go jeszcze mocniej, jemu samemu chciało się płakać.
-Powinniśmy się umyć – pociągnął nosem
-Daj, spokój to wszystko nasze… Jutro się umyjemy. Dziś chcę cię tylko trzymać.
-Dobrze - kiwnął głową.
-A powiesz to jeszcze raz? – głaskał go po ręce.
-Kocham cię - uniósł się i pocałował go.
-Ja ciebie też –oddał pocałunek.
-Jestem zmęczony… - położył się znów.
-To śpij – okrył go kołdrą.
Hikaru sam był lekko padnięty, nie spał tej nocy za dobrze. Sam zamknął oczy i wtulił się w bliźniaka. Wdychał jego słodki zapach. Zasnął z jednym, jedynym życzeniem: „żeby jutro nie nadeszło”. Wtedy przyjdzie im się rozstać z ich uczuciem, będą musieli pogrzebać ich miłość, jeszcze nie wiedzieli, jak, ale jakoś będą musieli tego dokonać. Skończyć to raz na zawsze i nigdy do tego nie wracać. Zabić część siebie.
***
Spało mu się dobrze, czuł taki błogi spokój. Gdy wyczuł jakiś ruch. Nie przejął się tym za mocno, do czasu aż nie poczuł na swoich ustach czegoś mokrego i miękkiego. Uchylił z wolna powieki, to Kaoru pochylał się nad nim i go całował. Za oknem było już całkowicie ciemno. Zaspany, chwycił jego głowę, wplatając mu palce we włosy, przyciągnął do siebie i pogłębił pocałunek. Następnie chwycił go w pasie i wciągnął na łóżko. W jednej chwili znalazł się nad nim wpychając mu nachalnie język do ust.
-Wystarczy – drugi odsunął go od siebie.
-Mało mi… - znów chciał obdarzyć go całusem.
-Nie – stanowczo go odepchnął.
-Dokąd się wybierasz? – zapytał, gdy spostrzegł, że brat jest ubrany.
-Do „swojego” pokoju – objął się rękami
-Tutaj jest „twój” pokój… - pogładził go po policzku.
-Od teraz już nie… - jego oczy były zaczerwienione i spuchnięte, otarł je wierzchem dłoni i wstał.
-Zostań ze mną! Chociaż do rana! – spojrzał błagalnie w jego stronę.
-Nie Hikaru, tak będzie lepiej – przegarnął sobie włosy drżącymi dłońmi – Łatwiej będzie, jeśli teraz sobie pójdę – ruszył w stronę drzwi.
-Kocham cię… - on także zaczął płakać – Kocham cię! Nie odbieraj mi siebie! Ja bez ciebie jestem niczym!
-Nie odbieram ci siebie – położył rękę na klamce – Zawsze będę z tobą, tylko już nie tak… - powiedział smutno.
-Ale ja cię kocham… Tak bardzo cię kocham!
-Ja ciebie też… - otworzył drzwi.
-Więc zostań ze mną…
-Nie… Ten dzień się skończył…
 Ech... zastanawiam się, ile osób mnie znienawidzi po tym zakończeniu...
 
Cóż sama innego nie widziałam. A z tego co wiem, różne pomysły były.
Przez dłuższy czas nie wiedziałam, jak zakończyć, pomysł na zakończenie podsunęła mi jakżeby inaczej moja edytorka...

Żeby nie było Wam aż tak smutno mały bonus z nimi pojawi się w środę 2.10.